„Posłów trzyma w Sejmie nie tylko troska o państwo czy pieniądze podatników, ale i obawa o własne, niespłacone kredyty.” – pisze Agnieszka Jędrzejczak w najnowszym „Przekroju”.
"Ponad połowa Sejmu jest zadłużona. Kredyty na łączną kwotę 38 milionów złotych wzięło w bankach 235 z 460 posłów.
Listę otwierają głosujący w ostatni czwartek przeciw rozwiązaniu Sejmu członkowie Samoobrony i PO, którzy pożyczyli łącznie ponad 23 miliony. W pierwszej partii zadłużyło się 58 procent posłów, w drugiej 56. Zaraz za nimi są posłowie PiS: 55 procent klubu na ponad 9,5 miliona. Ręce za rozwiązaniem Sejmu podnosili więc z przymusu partyjnego. – Gdy tak słuchałem tych braw ze strony PiS, gdy przemawiał pan prezes Kaczyński i przewodniczący Gosiewski, kiedy mówili o samorozwiązaniu Sejmu, to tych braw mało było, oj, mało – wytykał brak entuzjazmu PiS-owcom Andrzej Lepper..
Odważnie za rozwiązaniem zagłosował za to SLD. Kredyty ma 47 procent klubu. Ale SLD-owcy pożyczyli prawie trzykrotnie mniej niż PiS – „tylko” 3 miliony. Listę zamykają LPR i PSL. Zadłużony jest jedynie co piąty członek Ligi. Razem wzięli nieco ponad pół miliona, z czego połowę sam Roman Giertych. Jedna trzecia ludowców zadłużyła się razem na 800 tysięcy złotych. Oni też głosowali przeciw skróceniu kadencji. (...)
W dziesiątce największych kredytobiorców dominują politycy PO i Samoobrony – po czterech.
Listę otwiera Józef Pilarz z Samoobrony – rolnik zadłużony na ponad 4 miliony złotych. To połowa kredytów zaciągniętych przez polityków tego klubu. Do grona ostro pożyczających zaliczają się też: Wanda Łyżwińska (610 tysięcy złotych), Renata Beger (585 tysięcy) i nowa twarz Samoobrony, trener Janusz Wójcik, słynący z prowadzenia samochodu po alkoholu (750 tysięcy). Słabo na tym tle wypada Andrzej Lepper z 10 tysiącami kredytu.
Najwięksi pożyczający to politycy PO. Razem wzięli prawie 15 milionów złotych, z czego ponad połowę czterech najbogatszych biznesmenów Platformy. Mirosław Koźlakiewicz, hodowca drobiu, pożyczył ponad 3 miliony na inwestycje i zakup sprzętu rolniczego. Janusz Palikot, właściciel Polmosu Lublin – prawie 3 miliony. Kolejni posłowie wzięli po ponad pół miliona – Leszek Korzeniowski na zakup ziemi i Stanisław Lamczyk na rozbudowę domu. Najmniej w PO zapożyczył się politolog Sławomir Nowak – 10 tysięcy na remont mieszkania.
W pierwszej dziesiątce znalazło się też dwóch posłów PiS: Wojciech Mojzesowicz, rolnik z ponad 800-tysięcznym kredytem na kombajn, dwa ciągniki, opryskiwacz i samochód, oraz Marek Matuszewski, właściciel firmy Ignac-Pol – z ponad 600-tysięczną pożyczką na inwestycje.
Najmniej do spłacenia ma minister budownictwa Jerzy Polaczek – 6 tysięcy z zaciągniętego siedem lat temu kredytu mieszkaniowego. Z trzech posłów PiS, którzy wyłamali się z dyscypliny partyjnej przy głosowaniu za rozwiązaniem Sejmu (jeden nie przyszedł, dwóch się wstrzymało), tylko Piotr Cybulski spłaca ponad 50 tysięcy złotych.
W SLD najbardziej zadłużony poseł Włodzimierz Stępień winny jest bankowi 445 tysięcy złotych, które wziął na budowę domu. Najmniej – 10 tysięcy pożyczki – ma Władysław Stępień (zbieżność nazwisk przypadkowa)."
A wszystko bezinteresownie i ku chwale Ojczyzny. Wszak dobro posła niezaprzeczalnym dobrem narodu!
I.J.
Całość artykułu dostępna w nr 15/2006 „Przekroju”

Aktualności
Sejm na kredyt
„Posłów trzyma w Sejmie nie tylko troska o państwo czy pieniądze podatników, ale i obawa o własne, niespłacone kredyty.” – pisze Agnieszka Jędrzejczak w najnowszym „Przekroju”.
Komentarze (0)