Dzieci kwiaty? Lato miłości 1969? Nie, nic z tych rzeczy, hasło "Miłość jest dla wszystkich" to tytuł nowego albumu Rammstein. O tym, że do kwestii miłości panowie podeszli bardzo serio, wie każdy kto widział ich ostatni teledysk. Na szczęście do muzyki zawartej na "Liebe ist für alle da", przyłożyli z podobnym zaangażowaniem więc fani zespołu mogą być spokojni. Ta płyta to esencja tego czym Rammstein jest od samego początku kariery. Jest mocno, konkretnie i oczywiście kontrowersyjnie. Tak jak wszyscy chcemy, żeby było… O kulisach powstawania nowego albumu rozmawiamy z perkusistą Rammstein, Christopherem Schneiderem.
Skąd pomysł, żeby nagrywać płytę w Los Angeles? Warunki do pracy były lepsze niż w Europie?
Tak naprawdę nagrywaliśmy w Los Angeles i San Francisco. Wybraliśmy Stany jako miejsce pisania i nagrywania nowego albumu bo zależało nam tej specyficznej inspiracji jaka stamtąd płynie. Rockowa scena w USA, ludzie których spotkaliśmy, inne kapele, to wszystko miało wpływ na klimat tej sesji.
To ciekawe, bo według tego co mówisz płyta powinna brzmieć bardziej "po amerykańsku", a de facto jest mocno europejska. Wasza. W każdym znaczeniu tego słowa…
Ha ha.. Miło, że tak myślisz. Inspiracja o której mówię nie przekłada się bezpośrednio na muzykę, raczej na stan umysłu, ducha. Los Angeles to bardzo „rockowe” miejsce, wiesz, te wszystkie kluby, fani, atmosfera, nawet specyficzny język,( jak posłuchasz tekstów na płycie to można to wyłapać). Jak chcieliśmy się wyciszyć i skupić to jechaliśmy do San Francisco. Tam, mieliśmy trochę inny klimat…
Dużo materiału powstało w USA?
Nie. Jadąc tam mieliśmy przygotowaną większość kompozycji. Tym razem w ogóle mieliśmy więcej czasu na pracę, na kompleksową analizę całości. Bez ciśnienia i presji jakie towarzyszyły poprzedniej sesji. Mieliśmy ten komfort, że nie musieliśmy niczego robić zanim nie byliśmy w pełni gotowi. To pomogło koncentracji i ułatwiło pracę. W studiu byliśmy dogadani co chcemy nagrywać, nie było żadnych improwizacji czy poszukiwań. Oczywiście kiedy pojawiał się nagle jakiś dobry pomysł, to zmienialiśmy coś w trakcie sesji.
Naprawdę poszło tak gładko? Richard opowiadał w jednym wywiadów, że były bardzo gwałtowne kłótnie w studiu, zespół o mało się nie rozpadł…
Richard ma w ogóle bardzo radykalny pogląd na świat (śmiech). Dostrzega ekstremalne sytuacje we wszystkim, co inni widzą jako raczej normalne. Mnie nie przyszło do głowy, że to były gwałtowne kłótnie. Dyskusje w trakcie sesji, różne poglądy, propozycje, to chyba zupełnie normalna rzecz… spieraliśmy się o kierunek w jakim zespół powinien podążyć, to prawda, ale bez takich radykalnych kroków. Jeżeli pojawiały się jakieś napięcia, czy nerwy to być może spowodowane zmęczeniem długą pracą i oczekiwaniem. O rozpadzie nie było i nie ma mowy…
Więc ostatecznie wszyscy się odnośnie tego kierunku zgodziliście?
Tak. Siedzieliśmy nad ostatecznymi miksami w Sztokholmie i tam praca trwała ta długo, aż wszyscy byli szczęśliwi. Ostatnio zauważyłem, że ludzie nie potrafią, albo nie chcą ze sobą szczerze dyskutować, rozmawiać o wszystkim patrząc sobie w oczy. Nam się udało wypracować taki model rozmowy i dochodzenia do wszystkiego za pomocą demokratycznych procedur. Fakt, że ten sposób prowokował różne „przekręty”, kiedy ktoś się z kimś umawiał, albo tworzyły się małe… frakcje, jednak kiedy przychodziło do spraw naprawdę ważnych, wszystko było między nami jasne. Mówiąc za siebie – jestem bardzo zadowolony z tego co zrobiliśmy, podoba mi się ta płyta i jestem z niej naprawdę dumny.
Chyba możesz być nawet szczególnie zadowolony, partie perkusji są na "Liebe ist für alle da" naprawdę imponujące.
Dziękuję. Pracowałem nad tym dość długo, chciałem rozwinąć, poszerzyć mój styl gry. Wnieść coś nowego, zarazem nie odchodząc od podstawowego brzmienia. Ten rozwój to nie tylko kwestia samego instrumentu, zmieniłem się jako człowiek, patrzę dziś na wszystko z innej perspektywy. Rozwój to zupełnie naturalne zjawisko, nikt nie stoi w miejscu. W tym co nagrałem tym razem jest więcej metalu, thrashu. Próbowałem tych patentów jakiś czas, chłopakom się spodobało i ostateczny efekt jest właśnie taki. Cieszę się, bo jest bardziej różnorodnie dzięki temu.
W porównaniu do dwóch poprzednich płyt, ten nowy album jest nieco bardziej surowy i bezpośredni. Nie kusiło was, żeby pójść dalej w tę stronę co na "Rosenrot"?
Nie czuliśmy żeby to było szczególnie dobre dla Rammstein. Każdy żart jest dobry dopóki się z nim nie przesadzi. Podstawowym założeniem było nagranie materiału mocniejszego niż poprzedni, bez mrugania okiem do słuchacza, bez żartów. Wróciliśmy, w pewnym sensie, do korzeni, do naprawdę ostrego grania. Jednym zabawnym akcentem jest „Pussy” (śmiech).
W "Pussy" zastanowiła mnie jedna linijka tekstu "I can’t get laid in Germany"… Serio macie z tym jakiś problem?
Nie, nie mamy problemu (śmiech). Ale jest faktem, że za granicą jest z tym jakoś łatwiej…
Sven Helvig ma duży wkład w nowy album?
Sven jest bardzo zdolnym muzykiem i kompozytorem. Jest też przyjacielem całego zespołu. Pomagał nam opracować partie orkiestrowe, jednak tym razem nie miał tej pracy przesadnie dużo.
Wszystko co nagraliście trafiło na płytę?
Nie. Jest kilka utworów, które pojawią się na specjalnych edycjach. Ale spokojnie, drugiej płyty z tej samej sesji już nie będzie! (śmiech). To będą góra trzy numery na kolekcjonerskich wydaniach…
Co planujecie na trasę koncertową?
Nie mogę Ci powiedzieć! (śmiech). Chcemy utrzymać to w tajemnicy aż do ostatniej chwili, ale możesz być pewien że będzie naprawdę imponująco. Mamy kilka nowych pomysł odnośnie budowy sceny, efektów, pirotechniki. Chcemy wynieść show Rammstein na zupełnie nowy poziom.
Nagraliście piosenkę o Josefie Friztlu…
A kto miał nagrać jak nie my? (śmiech)
Rozmawiał: Piotr Miecznikowski

Wywiady
Rammstein - miłość jest dla wszystkich
O kulisach powstawania nowego albumu "Liebe ist für alle da" z perkusistą Rammstein, Christopherem Schneiderem, rozmawia Piotr Miecznikowski.
Komentarze (0)