O tym czy ciało „stało się rodzajem gliny, z której dowolnie można lepić coraz to nowsze „ja” dowiemy się z artykułu Moniki Norling i Marii Maestrom, opublikowanego w „Ozonie”.
W obydwu programach zasada jest podobna, ich bohaterowie (płci obojga) poddają się na oczach widzów całkowitej metamorfozie. Metamorfozę poprzedza dramatyczny wstęp: „Nieatrakcyjne bohaterki opowiadają najpierw, ile to nieszczęść sprowadza na nie brak urody. Wymieniają: depresję, brak dobrej pracy, a nawet towarzyski ostracyzm. Gdybym tylko była piękna – wzdychają – moje życie na pewno wyglądałoby inaczej. A potem znikają na długie tygodnie w klinice chirurgii plastycznej, gdzie ich marzenia o wyglądzie księżniczki się urzeczywistniają”. Potem następuje spotkanie z przyjaciółmi i rodziną, niejednokrotnie okraszone łzą dzieciny, wzruszonej cudowną odmianą mamusi lub męża/kochanka (niepotrzebne skreślić) wzruszonego jak wyżej tyle że żoną/kochanką. (bywa, ze płaczą przyjaciele lub rodzice – widz nie znosi przecież monotonii). „Na końcu spektakularnie porównuje się dawne wcielenie z nowym, by stwierdzić, że nowe jest dużo bardziej korzystne. „Jestem sobą, ale w dużo lepszym wydaniu, teraz w moim życiu wszystko się zmieni” – słyszymy od zachwyconych kobiet” (i nie tylko). Oklaski! Kurtyna.
Ciekawe, po co to wszystko. Czy ma służyć uciesze gawiedzi, głodnej coraz to nowych wrażeń. Czy też lansować tezę że „osobowość to tyle co ciało, które w dodatku można sobie „zrobić na zamówienie”, zależnie od stanu kasy i aktualnego nastroju”.
Nie jestem wrogiem operacji plastycznych ani atrakcyjnego wyglądu. Wręcz przeciwnie. Ale tak sobie myślę, że hodowanie osobowości na urodzie i uzależnianie osobistego szczęścia i poczucia wartości od wyglądu, jest zwyczajnie durne. A publiczne lansowanie takiej tezy to robienie wody z mózgu tzw. społeczeństwu, które i bez tego w swojej przewadze nie jest zbyt mądre. Ale jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo, że chodzi o kasę. A kto na tym zarabia? No kto?
Iza J. 07.07.2005 r.
Więcej: w drukowanej wersji tygodnika “Ozon”.
Komentarze (0)