„Ma być dłuższa, mądrzejsza i głębsza – spowiedź po polsku zmienia się na lepsze. Ale nasze grzechy zmieniają się na gorsze” piszą Juliusz Ćwieluch i Rafał Madajczak w najnowszym numerze „Przekroju”.
 
Zmienia się Polska i obyczaje jej mieszkańców, przekształca się także i Kościół. Dla wielu katolików barometrem zmian w tym ostatnim jest spowiedź. „Jeszcze niecałe 20 lat temu to był dla mnie koszmar. Albo trafiło się na furiata, który się miotał i na cały kościół wyzywał od grzesznic, albo na sennego proboszcza, który ziewał z nudów(…) Jeśli już wyznała jakiś grzech, to ksiądz pytał, ile razy się go dopuściła. Ale nigdy dlaczego” – mówi 55-letnia emerytowana nauczycielka. „Najbardziej denerwowała ją pokuta. W jej parafii wikary dawał różaniec, a proboszcz litanie. I to wszystkim, jak leci” . Kiedy jednak kilka lat temu pojechała na Jasna Górę, trafiła na księdza, z którym rozmawiała blisko godzinę i który jako pokutę wyznaczył jej obowiązek comiesięcznej spowiedzi przez najbliższe pół roku. Zmusiło ją to do znalezienia stałego spowiednika, który niczym rasowy psychoterapeuta analizował z nią przypadki z jej życia, a w konsekwencji zmienił jej stosunek do spowiedzi.
Również młodzi ludzie zauważają zmiany. Czyli znacznie głębsze i indywidualne podejście duszpasterzy do swoich grzesznych owieczek. Jednak nie wszyscy przedstawiciele Kościoła entuzjazmują się tymi zmianami. „Ksiądz Roman Indrzejczyk, znany warszawski duszpasterz, na nowości w konfesjonale patrzy z lekkim dystansem. – Spowiedź to oczyszczenie, prostowanie dróg, które pogięło nam życie. W tym sensie nic się nie zmieniło. Ale jeśli chcemy mówić o rewolucji, to trzeba zaznaczyć, że jest to rewolucja aksamitna, jak podczas Praskiej Wiosny – mówi. – Zmiana się dokonała, bo zmieniły się wymagania wiernych. Zupełnie jak w wychowywaniu dzieci. Za czasów mojej młodości dominował model ojca surowego. Teraz ojciec ma być przyjacielem, ale i wyrozumiałym przewodnikiem przez trudny świat – dodaje ksiądz Indrzejczyk. Ale choć sam jest z wykształcenia psychologiem, przestrzega przed myleniem spowiedzi z psychoanalizą”. Zwłaszcza, że psychoterapia nie zajmuje się wybaczaniem, a zgodnie z doktryną chrześcijańską prawdziwie przebaczyć może tylko Bóg.
Rzecz jednak nie tylko w wybaczaniu, ani nawet w nowym obliczu spowiedzi. „Największą zmianą polskiej spowiedzi są jednak grzechy. – Mój proboszcz przyszedł do mnie kiedyś i wyraźnie zakłopotany zaczął mnie wypytywać, czy nie wiem, co to jest ta amfa i co się nią maluje, bo chłopak się z tego spowiadał, ale mówił, że zrobił tylko kilka kresek – opowiada jeden z młodych księży. 74-letni ksiądz Indrzejczyk jest zdania, że grzechy ciągle są takie same, tylko ich realizacja się zmienia. W trudnych czasach trudniej też wskazać, kiedy ocieramy się o grzech, a kiedy go popełniamy. – Człowiek, który wykorzystuje niedoskonałość prawa, żeby zapłacić mniejszy podatek, grzeszy czy nie? A ktoś, kto nie zwraca pożyczki w terminie, jest już złodziejem czy tylko niesumiennym pożyczkobiorcą? – pyta ksiądz Indrzejczyk. Nie tylko on ma takie dylematy.”  Jak by jednak nie patrzeć na zmiany w Kościele, spowiedzi czy nas samych, to jednak dopóki ma się sumienie dopóty jest się człowiekiem. Czego sobie i szacownemu czytelnictwu szczerze życzę (tym razem bez ironii)
 
Iza J.
Więcej: www.przekroj.pl