Ciekaw jestem czy lubisz wywiady?
Owszem, tak, bardzo lubię rozmawiać z dziennikarzami. Naprawdę. Jedyne co mnie czasami irytuje, to gdy podczas wywiadów telewizyjnych dziennikarz zadaje pytania napisane wcześniej i nie zwraca uwagi, na to co mówię. Trudno, muszę takie rzeczy jakoś przeżyć.
Będę pilnie słuchał. Zacznijmy od podstawowego pytania o Twój głos. Czy zostałeś nim obdarowany, czy doszedłeś do takiej maestrii ciężką pracą?
Cóż wydaje mi się, że Bóg mnie kocha. Nie jestem taki wysoki, jak bym chciał, bo mam tylko 180, więc nie dostałem wzrostu w prezencie. Mój głos jest zupełnie naturalny, nigdy nad nim nie pracowałem, ani nie studiowałem śpiewu. Zwyczajnie kocham muzykę. Na początku kopiowałem kogo się dało i kradłem wszystko, co usłyszałem od swoich ulubionych wokalistów. Kradłem więc od Elvisa Presleya, Franka Sinatry, Deana Martina, Elli Fitzgerald, Michaela Jacksona czy Steviego Wondera. Gdy tak robiłem, po drodze udało mi się znaleźć mój głos, który teraz mam.
Na nowej płycie "Crazy Love" w delikatny i subtelny sposób śpiewasz słynny standard "Georgia On My Mind". Jak Ty to robisz, że śpiewasz tak bez wysiłku i jednocześnie tak pięknie?
Sam nie wiem, kocham to. Nie, sam nie wiem, ale chyba szczególnie na tej płycie wybrałem piosenki do których mam osobisty stosunek, które mogę wzbogacić o moją osobowość. Kiedy nagrywałem te piosenki, żyłem nimi, czułem to co śpiewam, byłem totalnie oddany temu, co robię. Prawda jest taka, że nie chciałem zaśpiewać ich ładnie. Chciałem zinterpretować te słowa, przekazać ich treść. Ta płyta nie jest tak dopieszczona technicznie jak poprzednia, nie ma w niej tylu poprawek technicznych jak przy poprzedniej. Nagrywaliśmy to co śpiewałem i z reguły wybieraliśmy najlepszą z trzech wersji jakie nagraliśmy.
Zastanawiam się, jak to się stało, że jako nastolatek zakochałeś się w staromodnym repertuarze z lat '30 czy '40. Jak to wytłumaczysz?
Muszę Ci powiedzieć, że ciągle słyszę to pytanie i rozumiem dlaczego je zadajesz, ale dla mnie to było takie naturalne, że zakochałem się w cudownych piosenkach o cudownych melodiach i pięknych tekstach. One mówią o miłości, o dramatach sercowych o tym co sprawia, że jesteśmy ludźmi i co jest istotną naszej egzystencji. Zakochanie się w nich było dla mnie bardo proste, bo te piosenki to niejako ścieżka dźwiękowa naszego życia. Bez względu na wiek, czy jesteś młody czy jesteś starszym facetem czy dorosłą panią to każdy czuje więź z tymi piosenkami.
Czy to prawda, że były premier Kanady bardzo pomógł Ci w zrobieniu prawdziwej kariery?
Tak, to prawda, że jednym z wielu pomocnych wydarzeń w utorowani mojej kariery był mój występ na weselu córki premiera Kanady. Zaśpiewałem tam jedynie dlatego, że powiedziano mi, że na weselu będzie znany producent David Foster. W tamtym czasie miałem za sobą 10 lat prób przebicia się i wprawdzie zarabiałem muzyką na życie i wydawałem płyty dla niezależnych wytwórni, ale nigdy nie odnotowałem żadnego, prawdziwego sukcesu. Nie chciałem śpiewać na weselach, nie obchodziło mnie czyje to wesela, bo uważałem, że dosyć już się musiałem upokarzać, miałem wrażenie, że przez wiele lat na tym co musiałem robić cierpiała moja godność, a nie chciałem już więcej tak się czuć. Gdy dowiedziałem się, że David będzie na weselu pomyślałem, że zaśpiewam tam i jeśli nic z tego nie wyjdzie, to chyba pójdę na studia, by zostać dziennikarzem.
Czy to było przeznaczenie czy sprytne myślenie?
Szczerze mówią moje wszystkie dotychczasowe kroki były mieszanką przeznaczenia i może bardziej głupoty. Tak bym to nazwał. Gdy teraz patrzę w przeszłość to widzę, że połowa rzeczy, którą zrobiłem napawa mnie przerażeniem, to była czysta głupota.
Co takiego, daj jakiś przykład?
O stary, kiedyś David Foster wziął mnie na obiad do rezydencji Barbry Streisand i podczas tego przyjęcia nagle kazał mi śpiewać przez 30 minut. Co to do diabła było, byłem przerażony, bo przede mną siedziały największe, światowe gwiazdy. Dosłownie, bo był tam Mel Gibson, Sylwester Stallone, sama Streisand, Bette Midler. Dosłownie największy, możliwy gwiazdozbiór, a tu ja, 26 latek, który bawi ich śpiewem. Zrobiłem milion takich rzeczy, milion występów w telewizji czy występów w innych miejscach, w które teraz sam nie mogę uwierzyć.
A czy pamiętasz jak cieszyłeś się gdy sprzedałeś pierwszy milion płyt?
To zabawne, ale pamiętam, że jak ukazała się moja pierwsza oficjalna płyta to w pierwszym tygodniu w Ameryce sprzedało się jej 13.000 sztuk. Akurat wracałem wtedy z Nowego Jorku do Vancouver i kobieta na lotnisku powiedziała – Widziałam Cię w telewizji. Ja odpowiedziałem – Tak, to prawda, byłem w telewizji, bo moja płyta sprzedała się w nakładzie miliona sztuk. Tak więc mówiłem ludziom, że sprzedałem milion sztuk w chwili gdy było tylko 13.000. Idąc po ulicy nie mówiłem do siebie "Sprzedam milion sztuk" tylko powtarzałem sobie "Sprzedałem milion sztuk". Po jakimś czasie idąc mówiłem sobie "Sprzedałem 50 milionów płyt, sprzedałem 50 milionów płyt" i wierzyłem w to. Uważam, że można doprowadzić do czegoś mocno w to wierząc i wmawiając to wszystkim dookoła. Tak też robiłem
Też w to wierzę. Na nowej płycie oprócz standardów są dwie Twoje piosenki. Dotychczas Twoje piosenki były inspirowane przez Twoje dziewczyny i znajome. Na tej płycie śpiewasz w "I Havn’t Met You Yet", że jeszcze "Jej" nie spotkałeś. Jak to skomentujesz?
Ta piosenka jest zainspirowane przez dziewczynę i wszystko co dotychczas pisałem było związane z dziewczynami i miłością. Żadna piosenka nie jest jednak autobiograficzna czy związana z jedną osobą tylko oddaje nastrój w jakim wtedy się znajdowałem i w jakim to pisałem. Z reguły moje piosenki niosą nadzieję, nie ma takich, które byłyby druzgocąco smutne, w których śpiewałbym, że wszystko się już skończyło. Z reguły w piosence jest nutka nadziei, nawet w tych smutnych piosenkach. Tak tez patrzę na miłość, na związki, że zawsze musi być ten ktoś na kogo czekamy i że wszystko się dobrze skończy i to dla wszystkich.
Kiedy oglądałem Twój słynny koncert w nowojorskiej Sali Madison Square Garden podziwiałem to jak znakomicie panujesz nad publicznością. Gdzie się nauczyłeś tej trudnej sztuki?
No wiesz, to tak naprawdę wynika z tego, że sam wspaniale się bawię podczas koncertów. Poważnie, kiedy sam się uśmiechasz to śmieje się z Tobą cały świat. Naprawdę uwielbiam występy i czuje więź z każdym kto jest na widowni. Na scenie nie mam żadnych obaw i kiedy kocha się to co się robi to doskonale to widać. Uwielbiam koncert i z radością odwiedzam różne kraje by przy okazji poznać trochę ich kulturę, by pooglądać trochę tamtejszej telewizji. Nie robię tego z musu, ale autentycznie mnie to interesuje. Kiedy przyjadę do Polski będę oglądał Waszą telewizję. Gwarantuje Ci, ze tak będzie. Sam do diabła nie wiem dlaczego jeszcze nie byłem w Polsce. Wiem, że mam tam dużo fanów i jestem pewien, że podczas nowej trasy wystąpię w Polsce. Na pewno.
Obiecujesz?
Tak, obiecuję. Obiecuję, że przyjadę i będę chciał poznać trochę Waszej kultury i dobrze się u Was bawić. Uwielbiam granie w nowym kraju i nawiązywanie więzi z nowa publicznością nie tylko poprzez muzykę, ale poprzez moją osobowość. Czuję się przez to wyróżniony, że mogę tak podróżować po świecie i poznawać nowe kraje.

Wywiady
Michael Bublé - wybraniec Boga
"Kiedy nagrywałem te piosenki, żyłem nimi, czułem to co śpiewam, byłem totalnie oddany temu, co robię." - o swojej nowej płycie "Crazy Love" opowiada Michael Bublé.
Komentarze (2)
Komentarze
Aaa, Buble w Polsce ! Świetnie, że się doczekaliśmy zapowiedzi z jego ust. Teraz tylko czekac na datę i zbierac fundusze. Panie Buble, nie moge się doczekac na kolejne spotkanie z Panem ! Koncert w Polsce będzie z pewnością wyjątkowym przeżyciem zarówno dla fanów, których tu nie brakuje, jak i dla samego artysty, który przecież pojawi się u nas po raz pierwszy. Odliczam dni ! ;)
Czekamy z niecierpliwością!