O testowaniu nowych leków na ludziach, w tym również na Polakach. O tym jak przebiegają badania kliniczne i o nie zawsze bezpiecznych eksperymentach medycznych piszą Iwona Dominik, Violetta Ozminkowski oraz Jarosław Olechowski w najnowszym „Newsweeku”.
„To było piekło na ziemi - mówił rozdygotany Raste Chan do kamer telewizyjnych. - Dali nam zastrzyk, mnie nic się nie stało, ale reszta przewracała się jak domino.
Zdjęcia napuchniętych, potwornie zniekształconych twarzy uczestników badań klinicznych nowego leku przeciw białaczce obiegły cały świat. Spośród sześciu osób testujących dwa tygodnie temu w Londynie środek o roboczej nazwie TGN 1412, który nigdy wcześniej nie był sprawdzany na ludziach, dwie wciąż są w stanie śpiączki, a jedna w stanie krytycznym leży na oddziale intensywnej terapii. Nie wiadomo, co spowodowało nieszczęście. Być może podano nieprawidłową dawkę leku albo zawinił zły skład testowanego farmaceutyku. Trwa prokuratorskie dochodzenie.
Angielska tragedia ożywiła dyskusję na temat badań klinicznych w Polsce. - Trudno znaleźć inny kraj w Europie, gdzie atmosfera wokół badań klinicznych byłaby równie zła jak w Polsce - mówi dr Wojciech Masełbas, prezes Stowarzyszenia na rzecz Dobrej
Praktyki Badań Klinicznych w Polsce.
- Będzie pani pisać o polskich królikach doświadczalnych? - zgryźliwie zapytał mnie od progu dr Masełbas. Tekstów o badaniach było już co niemiara i co jeden to bardziej przerażający. "Obce koncerny testują na Polakach", "Łowcy pacjentów", "Tajemnicze fiolki bez nazwy leku", "Polowanie na królika" - to tylko kilka prasowych tytułów. We wszystkich tekstach powtarzano: Polska stała się zagłębiem niebezpiecznych eksperymentów naukowych prowadzonych przez zachodnie firmy farmaceutyczne, które u nas testują leki, bo biedni Polacy biorą za udział w badaniach znacznie mniej niż pacjenci na Zachodzie. A także dlatego, że te badania są tak niebezpieczne, iż nie zgodziłby się na nie żaden cywilizowany kraj.
Opisy przypominają raczej medyczne thrillery Robina Cooka niż rzeczywistość. Z Polski pochodzi tylko 10 procent chorych, biorących udział w międzynarodowych projektach badawczych. A ten sam nowy lek jest testowany w różnych krajach, na różnych kontynentach - taki jest wymóg, by sprawdzić jego działanie na jak najszerszej, zróżnicowanej genetycznie populacji."
I.J.
Skrót artykułu z wydania 14/06 „Newsweeka”

Aktualności
Ludzie jak myszy
O testowaniu nowych leków na ludziach, w tym również na Polakach. O tym jak przebiegają badania kliniczne i o nie zawsze bezpiecznych eksperymentach medycznych piszą Iwona Dominik, Violetta Ozminkowski oraz Jarosław Olechowski w najnowszym „Newsweeku”.
Komentarze (0)