Michał Kempa w 2010 roku dał się poznać szerszej widowni za sprawą wygranej w programie „Stand up. Zabij mnie śmiechem”, czyli talent show dla komików. Później wraz z grupą „Michał Kempa i diapazony” podbijał liczne festiwale oraz konkursy. Z wykształcenia jest prawnikiem, chociaż zawodowo związał się z przemysłem rozrywkowym. Współprowadzi m.in. program „Szkło Kontaktowe” oraz „Mam Talent”, można go też słuchać na antenie internetowej rozgłośni newonce.radio. Książka jest zatem kolejnym krokiem w rozwoju kariery medialnej oraz wielką gratką dla fanów Kempy (i nie tylko), zwłaszcza że eksploruje on w niej takie obszary swojego życia, których nie mieli dotąd okazji poznać. Jeśli chcecie dowiedzieć się, o czym jest „Ostatni rok lekkiego życia”, koniecznie przeczytajcie artykuł „Książka o niczym? – recenzja „Ostatniego roku lekkiego życia” Michała Kempy”. Z poniższego wywiadu dowiecie się więcej o powodach i procesie jej powstawania.

 

michał kempa książka

 

Rozmowa z Michałem Kempą

Aleksandra Woźniak-Tomaszewska: Czy gdyby nie pandemia COVID-19 i związany z nią lockdown, to napisałbyś tę książkę?

  • Michał Kempa: Myślę, że powstałaby ona nawet szybciej, bo pomysł na jej napisanie pojawił się dużo wcześniej. Pandemia tylko przeszkadzała. W czasie mojego pisania pandemia zaczynała i kończyła się kilka razy. Sam nie zawsze wiedziałem, w jakim momencie życia aktualnie jestem (śmiech).

Jak doświadczenie z pisania bitów (programów standupowych) wpłynęło na proces pisania książki?

  • Ciężko porównać te dwie rzeczy. Ja swojego materiału standupowego nie zapisuję w całości. Przygotowuję pojedyncze hasła, dzięki którym pamiętam kolejność żartów na scenie, więc nie mam jak odnieść tego do książki.

Kogo widzisz w roli odbiorcy swojej książki? Oprócz pana Maćka, redaktora twojej książki. Osobę, która zna twój standup, widza TVN czy kogoś zmęczonego „wielką literaturą”?

  • Trzecia opcja brzmi bardzo ambitnie i wydaje mi się najfajniejsza. Mam nadzieję, że nie zabrzmię bucowato, ale jeśli ktoś kojarzy mnie wyłącznie jako prowadzącego program „Mam Talent!”, może nie znaleźć w niej nic ciekawego dla siebie.
    Wciąż uczę się sposobu mówienia o swojej książce, adresowania jej. To jest trochę literatura popowa w formie notatnika. Myślę, że doceni ją czytelnik masowy, który może nie czyta dużo w ciągu roku, ale jak już to robi, to nie sięga po biografię znanego trenera piłkarskiego.

„Ostatni rok lekkiego życia” to twój strumień świadomości. Czytałeś „Ulissesa” Jamesa Joyce’a?

  • Nie, nie czytałem, ale za to zastanawiałem się, czy to pytanie padnie, bo nawiązanie do „Ulissesa” pojawiło się w recenzji mojej książki, która została opublikowana na Empik Pasje. Bardzo mi się ona z resztą podobała.
    Kiedy czytaliśmy ją z moim redaktorem, Maciejem Makselonem, mieliśmy wrażenie, że autorka opisała „Ostatni rok lekkiego życia” dokładnie tak, jak chcielibyśmy, żeby ta książka była odbierana przez czytelnika. Tym bardziej podoba mi się też to pytanie o znajomość „Ulissesa”. Fajnie, że ktoś może odnieść wrażenie, że wzorowałem się na dziele Jamesa Joyce’a, chociaż tak nie było.

 

ostatni rok lekkiego życia

 

W wielu rozdziałach powtarzasz, że twoja książka jest o niczym, ale jednak sporo w niej ciebie i twoich przemyśleń na temat świata. Światka może nawet bardziej, bo dużo jest o koszuli bliskiej ciału. Nie zapytam, czy opisałeś swoją prawdziwą rodzinę i czy ten wąwóz i ta zengruba to faktycznie istnieją, bo chyba wiem, jaka by była odpowiedź.

  • Jak myślisz, jaka jest odpowiedź?

Standup przyzwyczaił mnie do tego, że historie opowiadane ze sceny często są wymyślone. Myślę, że sporo rzeczy ubarwiłeś, w niektóre historie ciężko mi uwierzyć, chociaż bardzo mnie rozbawiły.

  • I właśnie dlatego nie lubię standupu (śmiech). Ja chyba nie potrafię wymyślać historii. Muszę coś zobaczyć albo przeżyć, żeby dobrze o tym opowiedzieć. Wszystkie sytuacje, które pojawiły się w książce, są prawdziwe. Zmieniałem niektóre imiona, czasem uciekałem się do fantazjowania, ale starałem się to jasno sygnalizować.

Jestem ciekawa, w jaki sposób decydowałeś, co chcesz opisać, a czego nie.

  • Żeby coś znalazło się w książce, musiało mnie to w jakiś sposób dotknąć, wywołać we mnie emocje. Można powiedzieć, że tematy wybierały się same. Zdarzało się, że siadałem do opisywania jakiejś historii, ale coś mnie rozproszyło lub nie miałem czasu, by dokończyć wątek i uchodziło ze mnie powietrze, więc ją porzucałem.

A czy zrezygnowałeś z jakiegoś fragmentu, bo uznałeś, że jest za mocny lub za bardzo obnaża ciebie prywatnie?

  • Tak. W książce zrelacjonowałem kilka spotkań rodzinnych, bo wiedziałem, że mogę sobie na to pozwolić. Chciałem w podobny sposób opisać moich sąsiadów i to nawet tych z Warszawy. Oni reprezentują inne środowisko. Ja ich dobrze nie znam. Powstało kilkadziesiąt stron moich przemyśleń na ich temat, ale finalnie z nich zrezygnowałem, bo uznałem, że mogą dowiedzieć się o tym i różnie zareagować. Nie chciałem, żeby nasze relacje stały się niezręczne.
    Jeśli chodzi o mnie, to też nie chciałem się za bardzo otwierać. Gdybym to zrobił, cała opowieść straciłaby równowagę.

 

Ostatni rok lekkiego życia ebook

 

W rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem dla magazynu Press w 2016 roku, zapytany o chęć pojawiania się w telewizji, powiedziałeś, że „Gdzieś trzeba być. Albo w telewizji, albo w Internecie.”. Pojawienie się na książkowej półce w Empiku, to jeszcze inne miejsce, w którym można być w sensie medialnym. Dlaczego postanowiłeś opowiedzieć o sobie w takiej formie, zamiast pisać bloga albo prowadzić podcast?

  • Dla mnie półka w Empiku nie różni się tak bardzo od pozostałych wymienionych miejsc. Można na nią trafić, bo jest się wybitnym czy poczytnym pisarzem albo jest się postacią, która żyje na pograniczu różnych mediów, szczególnie Internetu i literatury. Mnie się właśnie marzy bycie tą drugą osobą. To też trochę pokazuje, gdzie ja siebie widzę w przyszłości – na pewno mniej w telewizji, a bardziej na półce Empiku i w sieci.

W tym samym wywiadzie wspomniałeś, że starasz się nie zdradzać, komu politycznie kibicujesz. W książce pojawiają się fragmenty, które trochę to zdradzają. Z czego wynika to, że teraz jednak zdradzasz?

  • Z tego, że sytuacja na świecie się zmieniła. Przekroczone zostały pewne granice i uważam, że już nie da się tkwić pośrodku, tylko trzeba o pewnych rzeczach mówić głośno. Poza tym mam wrażenie, że ja w swojej książce zdradzam tylko trochę. Nie jestem rycerzem politycznym żadnej ze stron, więc mówię o swoich poglądach, a nie o sympatiach do konkretnych partii. Gdybym o polityce pisał więcej, zaburzyłbym równowagę opowieści.

Książka powstawała w trakcie trwania pandemii, wtedy polityka i decyzje podejmowane przez urzędników państwowych wpływały na nasze życie. To dobrze widać w twoich historiach.

  • Tak było. Jeśli z mojej książki można wyciągać jakieś polityczne wnioski, to nasuwają mi się dwa. Ten podział na zwolenników jednej czy drugiej partii kiedyś się skończy, ale dużo groźniejszy jest podział na tak zwany mainstream (medialny, naukowy, polityczny) a ludzi w kontrze do wszystkiego, co oficjalne, którzy wierzą w różnej maści teorie spiskowe. Ten drugi podział jest znacznie bardziej niebezpieczny i ja się go bardzo boję.

Czy pisanie książki było trochę terapeutyczne?

  • Tak, pisanie to dla mnie forma terapii, jest niezwykle oczyszczające. Pozwala sortować myśli, wyrażać siebie inaczej niż robiąc standup czy prowadząc program w telewizji. Może też pomóc w organizowaniu sobie czasu i trzymaniu dyscypliny.
    Zanim napisałem książkę, tworzyłem wiele tekstów, które finalnie nie trafiły do druku. To były dzienne notatki dotyczące moich stanów emocjonalnych – trochę miały formę zadania domowego od terapeuty. Mimo że do żadnego terapeuty nie chodziłem. „Ostatni rok lekkiego życia” ma takie elementy, ale starałem się nie przesadzić.

 

Michał Kempa
Michał Kempa, mat. wydawcy, Wydawnictwo W.A.B.

 

A jak podobał ci się proces redakcji i pracy nad gotowym tekstem?

  • Bardzo mi się podobał. Oczywiście toczyłem wojenki z redaktorem Maciejem Makselonem – on chciał coś wyrzucić, a ja wręcz przeciwnie, upierałem się, żeby jakiś fragment został. Redakcja pojedynczych fragmentów to nadal bardzo kreatywne zadanie. Ja bym to porównał do gry komputerowej czy logicznej, bo trzeba uzyskać najlepszy efekt.
    Z kolei nadawanie całości określonej formy, czyli praca nad składaniem pojedynczych, już zredagowanych opowieści w książkę, było dużym wyzwaniem. Chyba dlatego, że ona nie ma tradycyjnej budowy. To też sprawiło, że skończyliśmy dużo później, niż szacowaliśmy. To znaczy to i moje wielomiesięczne opóźnienia (śmiech).

Od czasu, kiedy skończyłeś pisać, sporo się wydarzyło. Gdybyś mógł dodać jakiś rozdział, to o czym by był?

  • Ja nawet miałem taką myśl. Chciałem dodać rozdział o wojnie w Ukrainie, ale redaktor Makselon przekonał mnie, że to nie ma sensu. To wydarzenie zostało jedynie wspomniane w post scriptum. Czuję, że ten proces promowania książki jest też trochę takim dodatkowym rozdziałem i zapowiedzią kontynuacji mojej literackiej drogi, bo mówienie o niej to okazja, żeby coś jeszcze dodać.

Czytając twoją książkę, słyszałam w głowie twój głos. Gdyby „Ostatni rok lekkiego życia” był audiobookiem, to kto powinien go przeczytać?

  • (Śmiech). Była w wydawnictwie dyskusja na ten temat i ja od razu powiedziałem, że nie chcę być lektorem. Specjaliści w dziedzinie audiobooków też przekonywali, że to powinien zrobić ktoś z doświadczeniem, bo tu nie chodzi o odegranie jakichś scenek, tylko oddanie klimatu, a to jednak spore wyzwanie. Także moją książkę czyta Maciej Szklarz.

Zachęcamy do obejrzenia relacji ze spotkania z Michałem Kempą, które odbyło się w ramach jesiennej edycji Targów Książki Empiku.