Joanna Pilch: Za oknem od kilku dni biało. Powiedz mi, czy łatwo mogę się stać ofiarą poważnego wypadku w zimowych Tatrach?

  • Andrzej Górka: To trudne pytanie. Wręcz podchwytliwe. Więc odpowiem też dwuznacznie – to zależy. Jeżeli stopniujesz trudności szlaków, oswajasz się powoli z ekspozycją, używasz w sposób właściwy sprzętu – raków, czekana, uczestniczysz w kursach turystyki zimowej lub lawinowych, to redukujesz ryzyko wypadków. Całkowicie go jednak nie wyeliminujesz. Na początek polecam grudniowy spacer drogą do Morskiego Oka albo którąś z dolin, na przykład Kościeliską, z tego też można mieć mnóstwo frajdy.

 

Pierwsza pomoc w górach

 

A gdybym chciała od razu, z marszu, jako pierwsze zimowe trofeum zdobyć Rysy? Widzę, że dużo turystów tam chodzi. W grudniu też.

  • Rysy to fatalny pomysł na pierwsze zimowe wejście w Tatrach. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że staniesz się ofiarą wypadku.

Rozwiniesz tę myśl?

  • Wymagania, jakie stawiają przed tobą tatrzańskie szczyty zimą, zbliżone są do tych, które musisz spełnić, jeśli wybierasz się w Alpy. Rysy nie są wyjątkiem. Teren jest tam nie tylko stromy, ale i wymagający technicznie. Co więcej, jest zagrożony schodzeniem lawin. Jeżeli nie potrafisz dobrze oceniać zagrożenia lawinowego, to sam pomysł turystycznego wejścia na Rysy zimą obarczony jest ogromnym ryzykiem. Zresztą nie dotyczy to tylko turystów. Bez trudu znajdziesz w sieci opis wypadku lawinowego z 2019 roku, w którym brali udział polscy wspinacze. Wypadek miał miejsce właśnie na Rysach. Ale nie tylko lawiny w zimie są zagrożeniem. Przy braku doświadczenia poruszanie się w rakach i posługiwanie czekanem też stanowi wyzwanie. Do tego dochodzi stres związany z zimową scenerią i ekspozycją. Teraz wystarczy drobne potknięcie i w najgorszym wypadku trzystumetrowy lot w terenie śnieżnym lub śnieżno-skalnym. Jakimś szkodliwym mitem jest, że upadki w Tatrach to tylko upadki w przepaść. Niestety, to głównie upadki w stromym terenie, po śniegu i skałach, gdzie człowiek nie jest w stanie samodzielnie się zatrzymać. A po drodze na spadające ciało czekają różne przeszkody…

Dobrze, odpuszczam Rysy. To może Czerwone Wierchy w zimowej scenerii?

  • Tutaj poprzeczka zimą też jest dość wysoko zawieszona. Wycieczka na Czerwone Wierchy musi być dobrze zaplanowana. Bardzo ważna jest znajomość topografii. Pamiętaj, że z Czerwonych Wierchów w razie zabłądzenia na przykład w śnieżycy nie ma wielu łatwych zejść w doliny. Jeżeli zapamiętałaś Tatry Zachodnie z letnich przejść w pięknej pogodzie, to możesz być zaskoczona. Pokrywa śnieżna potrafi ekstremalnie wydłużyć czasy przejścia. Realne jest też zagrożenie lawinowe. Dlatego i tutaj dobrze, gdybyś miała za sobą szkolenie lawinowe i kurs turystyki zimowej. Czerwone Wierchy są terenem, gdzie czekan i raki zdecydowanie mogą znaleźć zastosowanie, a miejsc zagrożonych lawinami tam nie brakuje. Pamiętaj o latarce i ciepłych ubraniach. I najważniejsze! Nie wędruj samotnie. Dobierając towarzyszy, oceniaj ich oraz swoją kondycję, a także doświadczenie w sposób racjonalny, nie życzeniowy.

 

Andrzej Górka

Andrzej Górka / mat. promocyjne wydawnictwa Bezdroża

 

A jeśli się wspólnie z tymi górskimi kolegami zgubię albo zastanie nas noc lub zamieć?

  • Jeżeli możecie, wróćcie po swoich śladach. Jeśli pozawiewał je śnieg lub całkowicie straciliście orientację, bez wahania dzwońcie pod numery ratunkowe – 112, 985, 601 100 300 pozwolą się skontaktować z ratownikami górskimi. Możecie też odpalić aplikację Ratunek na smartfonie. Pamiętaj, że wolimy was pokierować i ewentualnie instruować na etapie utraty orientacji, oczywiście o ile jesteście jeszcze w dość dobrej kondycji. Upływający czas na wietrze, mrozie i przy nieodpowiednim przygotowaniu z każdą minutą będzie zwiększać ryzyko hipotermii.

To inna nazwa wychłodzenia, prawda?

  • Tak. Choć wychłodzenie jest terminem bardziej ogólnym. Dokładniej mówiąc, hipotermia to spadek temperatury głębokiej ludzkiego ciała poniżej 35 stopni Celsjusza. Temperatura głęboka to temperatura wnętrza ciała. Nie policzka, skóry dłoni czy nosa – tylko wnętrza. Generalnie, gdy utrata ciepła przewyższa jego produkcję, człowiek zaczyna wpadać w hipotermię. To scenariusz, który łatwo sobie wyobrazić w przypadku osoby, która zabłądzi w zimową wietrzną noc na Czerwonych Wierchach.

Czym grozi hipotermia?

  • Tu nie mam dobrych wieści. Ta bardzo głęboka, czyli poniżej 28 stopni Celsjusza, skutkuje zatrzymaniem krążenia. Jest też paradoksalnie dobra wiadomość, że zatrzymanie krążenia w hipotermii głębokiej potrafimy jako ludzie przetrwać bez uszczerbków neurologicznych, czyli bez strat dla mózgu, oczywiście o ile ktoś szybko podejmie resuscytację krążeniowo-oddechową. Świetnym przykładem jest historia Kasi, taterniczki jaskiniowej, u której w wyniku lawiny pod Świstówką doszło do nagłego zatrzymania krążenia w hipotermii. Wielogodzinna resuscytacja i późniejsze zabiegi ratujące życie przywróciły jej pełną sprawność sprzed wypadku. Mimo to hipotermia jest czymś, czego chcemy uniknąć za wszelką cenę! Zdecydowanie lepiej zapobiegać, niż długo i skomplikowanie leczyć!

 

helikopter

fot. z archiwum Andrzeja Górki

 

Między innymi o hipotermii napisałeś wspólnie z kolegami ratownikami książkę – czy raczej podręcznik – „Pierwsza pomoc w górach”. Co w niej znajdziemy?

  • Wszystko to, o co w tej krótkiej rozmowie pytałaś. Jak bezpiecznie planować zimowe i letnie wędrówki po Tatrach – i nie tylko. Jak się ubrać w góry, w co wyposażyć apteczkę. Co spakować do plecaka. Czym jest hipotermia, jak się jej nie dać i jak z nią walczyć u poszkodowanych. Z Łukaszem, Maćkiem, Przemkiem i Adamem postaraliśmy się zebrać tematy, które mogą się okazać ważne dla każdej osoby wędrującej w góry. Są tu rozdziały o tym, jak oceniać i badać poszkodowanych i – przede wszystkim – jak skutecznie ratować innych oraz siebie w momencie, gdy już dojdzie do wypadku. Tych zagadnień jest ponad 40, wszystkie są świetnie zilustrowane przez Kasię Zalepę. Nie wierzyłem przed przystąpieniem do pracy, że można narysować te tematy z taką lekkością i poczuciem humoru. Kreska Kasi wszystkich nas zachwyciła. Wstęp zgodził się napisać naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jan Krzysztof, a całość wydały Bezdroża.

Książka jest skierowana do medycznych laików?

  • Absolutnie. Taki był nasz zamiar, zgodnie z hasłem, którym ją promujemy, czyli: „Ratujmy razem”. Nie ma podziału na ratowników TOPR i zwykłych turystów. Jest to, co w ratownictwie nazywa się łańcuchem przeżycia. Liczy się w nim każde ludzkie ogniwo – a najważniejszymi ogniwami bywają te pierwsze. Często dramat, który się rozgrywa w górach, ma szansę skończyć się happy endem tylko dlatego, że na miejscu jest obecny człowiek świadomie na kilkadziesiąt minut wcielający się w rolę ratownika. I robi to skutecznie. Napisaliśmy ten podręcznik właśnie dla tych, którzy chcą podjąć rękawicę wspólnego ratowania bez podziału na zawodowców i laików.

Więcej podobnych artykułów znajdziesz w dziale Turystyka.

Zdjęcia w tekście: mat. promocyjne wydawnictwa Bezdroża