Niekiedy kwestia zaangażowania społecznego przypisywana jest do permanentnych cech gatunków muzycznych wywodzących się z subkultur jak chociażby punk rock czy rap. Jeśli chodzi to rozwój tego nurtu, to zdecydowanie królował w latach 60. XX wieku. Jednak spora liczba współczesnych artystów i zespołów grających zupełnie inny rodzaj muzyki też ma na koncie protest songi. Spośród wszystkich znanych nam zaangażowanych dzieł wybraliśmy pięć albumów, które bez wątpienia można określić mianem muzyki zaangażowanej.

PJ Harvey „The Hope Six Demolition Project”

Brytyjska wokalistka przypomniała o sobie niedawno, zapowiadając na przyszły rok premierę swojego najnowszego albumu. Nim jednak wsłuchamy się w świeży materiał od PJ Harvey, skupimy się na jej ostatnim dziele, czyli albumie „The Hope Six Demolition Project”. Jest to płyta nagrana w 2016 roku, poprzedzona podróżami po Kosowie, USA i Afganistanie. W efekcie krążek to w pewnym sensie poetycki reportaż w rockowej oprawie. Z kolejnych utworów wyłania się krytyka społecznej niesprawiedliwości. Są to prawdziwe historie ludzi, których to zjawisko mocno dotknęło.

 

 

The Hope Six Demolition Project” to nie pierwsze podejście Harvey to muzyki zaangażowanej. Już na dwóch wcześniejszych albumach można było zauważyć zmianę w twórczości Polly i skupienie się na niemal reporterskiej pracy. Teraz jednak nagranie materiału poprzedził długi okres podróży i wyzwanie bezpośredniego zmierzenia się z tematami, które porusza artystka. Na Bałkanach, Bliskim Wschodzie i w Stanach Harvey przebywała z fotografem oraz dokumentalistą Seamusem Murphym, który w wywiadach przyznawał, że gdyby nie naoczność wszystkich tych historii i różnych perspektyw tragedii, album nie mógłby ujrzeć światła dziennego w takiej formie. Efektem jest płyta, na której jednocześnie metaforycznie i bardzo dosadnie, PJ Harvey opowiada o problemach, których spora część z nas na co dzień nie dostrzega.

Kwiat Jabłoni i goście „Wolne serca”

Muzeum Powstania Warszawskiego niemal tradycyjnie już angażuje artystów, aby wspólnymi siłami wydać płytę, która jak najbardziej wpisuje się w nurt muzyki zaangażowanej. W ramach projektu powstało wiele naprawdę znakomitych wydawnictw, jak chociażby „Powstanie Warszawskie” zespołu Lao Che czy „Historie” Andrzeja Smolika, Natalii Grosiak i Miuosha. Za każdym z tych albumów podąża ważne przesłanie, które ma związek z okresem II Wojny Światowej.

 

 

W tym roku projekt „Wolne serca” powierzono rodzeństwu Sienkiewiczów z Kwiatu Jabłoni, którzy oprócz stworzenia kompozycji własnych aranżacji, zaprosili do współpracy plejadę innych wykonawców, a wśród nich Natalię Kukulską, sanah, Kasię Lins, Natalię Grosiak, Jucho, Miuosha, Igo i Kubę Kawalca. Wspólnym mianownikiem znanych od lat utworów, które na „Wolnych sercach” zyskały nowe życie jest pragnienie wolności.

Polska historia przez długie lata wiązała się z walką o wolność, dlatego „Wolne serca” mają być wyrazem wdzięczności za to, że dziś żyjemy w bezpiecznym kraju, a także upamiętnieniem trudu, jaki kosztowało osiągnięcie obecnego stanu. Płytę promuje cover piosenki „Nie nie nie” zespołu T.Love w wykonaniu Kwiatu Jabłoni.

Bob Dylan „The Freewheelin’ Bob Dylan”

Z dzisiejszej perspektywy album „The Freewheelin’ Bob Dylan” to dzieło kultowe, które na długie lata zdefiniowało Dylana jako artystę. Jak wspomnieliśmy na wstępie, lata 60. były w dużej mierze okresem buntu, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Każdy, kto sprzeciwiał się sytuacji gospodarczej czy społecznej, wyrażał go na swój sposób. Dla początkującego poety i wokalisty, który miał za sobą debiutancką płytę, takim wyrazem były piosenki. Na „The Freewheelin’ Bob Dylan” znalazło się trzynaście utworów, w tym najsłynniejszy, otwierający tracklistę „Blowin’ in the Wind”. Ten folkowy kawałek, choć zaśpiewany delikatnie w akompaniamencie gitary akustycznej i harmonijki, niesie za sobą wyraźne przesłanie.

 

 

Dylan otwarcie krytykował ówczesną politykę USA, przywary społeczeństwa i skostniały konserwatyzm. Błyskawicznie stał się głosem pokolenia, a utwory takie jak „Masters of War” czy „A Hard Rain's a-Gonna Fall” pozostały z nami na lata. I chociaż styl noblisty niejednokrotnie zmieniał się na przestrzeni lat, „Blowin’ in the Wind” nadal pozostaje niezwykle ważnym utworem, do którego wciąż można się odwoływać.

Fisz Emade Tworzywo „Ballady i protesty”

Hip-hop, zwłaszcza w oldschoolowym wydaniu, mocno kojarzył się z muzyką zaangażowaną. Niekiedy dosadność rapowanych wersów miała jeszcze większą moc, niż najcelniejsze metafory poetów. Wśród przedstawicieli pierwszej fali polskiego rapu dominowali raperzy wywodzący się ze społecznych nizin, a tematyka nierówności społecznych była im niezwykle bliska.

 

 

Dziś Fisz wykorzystując z bratem muzykę z peryferii hip-hopu i elektroniki, przybliża aktualne problemy, z którymi zmagamy się każdego dnia. Płyta „Ballady i protesty” z Mickiewiczowskim nawiązaniem w tytule to czasami wyraźny sprzeciw, a niekiedy po prostu zwrócenie uwagi na kwestie ważne, chociaż często marginalizowane. Teksty na płycie pełne są bezpośrednich zwrotów do słuchacza, jak chociażby w kawałku „Kurz”, gdzie Fisz zwraca się do słuchaczy „popatrz, posłuchaj” lub mocniej „idioto”. Muzyk nie przebiera w środkach, ale też cel, który mu przyświeca, tego po prostu wymaga.

M.I.A. „AIM”

Słuchacze przyzwyczajeni do tego, że muzyka wolna jest od tematów politycznych, szybko utożsamiają artystów zaangażowanych z kontrowersją. Tym bardziej, jeśli tematyka społeczna idzie w parze z nieco lżejszą warstwą muzyczną, która nie kojarzy się tekstami o kryzysie migracyjnym. Dorastająca na Sri Lance Brytyjska wokalistka M.I.A. z jednej strony oferowała niezwykle atrakcyjne połączenie rytmów R&B, hip-hopu, dancehallu i popu z muzyką orientu, ale z drugiej śpiewała o kwestiach niezwykle poważnych, na dodatek w kontrze do powszechnie przyjętej narracji. Na szersze wody wypłynęła dzięki singlowi „Paper planes”, gdzie w prześmiewczy sposób traktuje podejście do konsumpcjonizmu i pogoni za pieniądzem. Utwór pojawił się w oscarowym filmie „Slumdog. Milioner z ulicy”, a charakterystyczne wystrzały z broni, które słychać w refrenie, na długo zagościły na listach przebojów.

 

 

Przy każdej okazji M.I.A. wytyka hipokryzję Zachodu, choć zyskując międzynarodową sławę, sama stała się częścią tego świata. Jako osoba wychowana w różnych kulturach głośno odnosi się do kwestii imigracji czy obojętności państw zachodnich na problemy reszty świata. Jednocześnie nie przeszkadzało jej to nagrać duetu z Madonną. Mimo zarzutów o hipokryzję, bez wątpienia M.I.A. prowadzi swoją muzyczną karierę na swoich zasadach, a łącząc lekką muzykę z poważnymi tekstami, stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych zaangażowanych artystek na świecie.

AIM” to jej piąta i póki co ostatnia płyta, wydana w 2016 roku. Chociaż od początku swojej obecności na scenie M.I.A. nie stroni od politycznych tekstów i wyrazistych poglądów, właśnie ten krążek określa się mianem najważniejszego manifestu w karierze wokalistki. Co znamienne o albumie „AIM” więcej mówiło się w kontekście kontrowersyjnych tekstów, niż słuchano go w rozgłośniach. Chociaż na krążku znalazły się modne duety, gdyż M.I.A. zaprosiła do współpracy takie nazwiska jak ZAYN czy Diplo czy Skrillex, mocny przekaz takich utworów jak „Borders” czy „Visa” nie przypadł do gustu szerszej publiczności. Niemniej twórczość wokalistki okazała się niezwykle ważnym, a przy tym bardzo donośnym głosem w wielu istotnych sprawach.

Historia pokazuje, że muzyka zaangażowana może być wykorzystywana na różne sposoby, czego przykładem był już Ludwig van Beethoven. Jego „Oda do radości” była m.in. peanem na cześć nadczłowieka w czasach III Rzeszy, pochwałą bezklasowego społeczeństwa w Chinach i Związku Radzieckim, a wreszcie optymistycznym hymnem narodów zjednoczonych pod egidą Unii Europejskiej. Dziś też zupełnie inaczej patrzymy niekiedy na takich artystów jak Bob Dylan czy M.I.A., jednak nie zmienia to faktu, że muzyka zaangażowana to nadal ważny głos, docierający często do odbiorców, którzy na co dzień dalecy są od roztrząsania ważnych tematów społecznych.

Więcej wieści ze świata muzyki znajdziecie w dziale Słucham.