Z Andrzejem Piasecznym można rozmawiać długo i na wiele tematów. Jest znakomitym, elokwentnym, pełnym fajnego poczucia humoru i optymizmu rozmówcą. Jednak zważywszy na to, jaką płytę podarował sobie samemu na pięćdziesiąte urodziny i swojej publiczności, skupimy się na samej muzyce i artystach, którzy pomogli ją stworzyć. A są to nazwiska z najwyższej półki – Kayah, Majka Jeżowska, Organek, Mrozu, Adam Sztaba, Paulina Przybysz, Kuba Badach, Jarecki, Fox czy zespół koncertowy towarzyszący mu na scenie, to muzycy dzięki którym nasz bohater może celebrować, dosłownie i przenośni, z hukiem. Dlaczego nie chciał wydawać kolejnego „Best of”, jak wyglądała współpraca ze wszystkimi gośćmi i na co liczy, kiedy już skończy się pandemia? Odpowiedzi na te pytania w poniższym tekście.

Piotr Miecznikowski: Wiele tematów moglibyśmy poruszyć, ale biorąc pod uwagę, jakim albumem jest „50/50” chyba skupimy się wyłącznie na nim i na omówieniu każdego utworu z osobna. Zgadzasz się?

  • Andrzej Piaseczny: Oczywiście, ale chciałbym najpierw dodać kilka słów tytułem wstępu. Pomysł na album zrodził się, kiedy myślałem, jaki sobie samemu i moim słuchaczom zrobić prezent na moje pięćdziesiąte urodziny. Bardzo chciałem uniknąć formuły „best of”. Mam świadomość, że zwykle przy takich okazjach jak rocznica czy jubileusz ukazują się właśnie tego typu albumy, sam taki wypuściłem po dwudziestu pięciu latach na scenie, tyle że koncertowy. Tym razem chciałem uciec od takiego rozwiązania i zrobić coś nowego. Od kilku lat marzyło mi się, żeby namówić moich przyjaciół muzyków na spojrzenie na mnie własnym okiem. Dlatego postanowiłem nagrać płytę, na której każda piosenka będzie napisana, lub współ-napisana, oraz wyprodukowana przez innego artystę. I tak właśnie powstał album, na którym w każdej piosence pojawia się jakiś gość. Nie są to duety, nie wszyscy artyści zaśpiewali ze mną, ale każdy napisał i wyprodukował jeden utwór.

To, że każdą piosenkę napisał, lub pomógł napisać inny artysta jest całkowicie oczywiste. Jednak co do produkcji, to jednak jest to pewna niespodzianka, ponieważ cały materiał brzmi – biorąc pod uwagę proces jego powstawania – zaskakująco spójnie.

  • To jest zasługa Michała Przytuły, realizatora i inżyniera dźwięku, z którym z małymi przerwami współpracuję już od czasów Mafii. To właśnie on zabezpieczył tę płytę od strony brzmieniowej. Faktycznie każda piosenka była nagrywana w innym miejscu, poza wokalami, które w całości nagrywaliśmy z Michałem. On później zadbał, żeby na końcowym etapie wszystko zabrzmiało jednorodnie. Możliwe, że pomogło nam również to, że każdy muzyk dostał temat pracy domowej, pod tytułem „Disco Funk” (śmiech). Może nie we wszystkich przypadkach się to w stu procentach udało, ale i tak bardzo pomogło zachować tę spójność.

O.K. to pogadajmy o każdej piosence. Płytę otwiera kompozycja „Przedostatni”. Trochę protest song, co twoich fanów może chyba zaskoczyć.

  • Tak, to ciekawa historia. Michał Król, znany jako Fox, jest współkompozytorem i producentem tej piosenki. Nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy ani w studiu, ani w trasie, na scenie, ale widziałem że Michał ma bardzo szerokie i różnorodne zainteresowania i właśnie dlatego fajnie będzie się do niego odezwać. Jego styl pracy w studiu jest taki, że potrafi z uśmiechem na ustach „zmusić” wykonawcę, żeby dał z siebie więcej niż zwykle (śmiech). Stąd właśnie mój udział w komponowaniu i ułożeniu melodii tej piosenki. Osobiście nie aspiruję do roli piosenko-pisarza, ale w tym przypadku zostałem zmuszony i duża część tej melodii, którą śpiewam jest mojego autorstwa. A dlaczego protest song? Bez wdawania się w politykę, powiem że pomimo faktu, że do tej pory tego nie robiłem i raczej nie zamierzam robić w przyszłości, tym razem coś we mnie pękło. Wkurzyć można każdego, a jak człowiek się wkurzy, nawet najbardziej anielska natura, to musi powiedzieć dwa słowa więcej niż zwykle. Chociaż i tak piosenka jest raczej delikatna, taki już jestem, że nawet kiedy się komuś sprzeciwiam, to raczej w dyplomatyczny sposób.

 

 

Następna piosenka – „Powiedz kotku”.

  • Och! To Kayah. Kasia jest obecna w moim życiu muzycznym od bardzo dawna. Jest bardzo prawdopodobne, że wielu moich słuchaczy nie ma pojęcia, że to właśnie ona skomponowała piosenkę „Mocniej”, sprzed wielu, wielu lat (śmiech). To oczywiste, że układając tego rodzaju płytę, najpierw pomyślałem o ludziach, którzy są mi bliscy, których dobrze znam i mogę do nich w każdej chwili zadzwonić. Oczywiście nie zakładając z góry pozytywnej odpowiedzi, jednak tym razem się udało (śmiech). Zależało mi na tym, żeby ta piosenka – jak cała płyta zresztą – była trochę old schoolowa. Chciałem, żebyśmy sięgnęli po klimat z czasów takich płyt jak „Zebra” Kasi i mam wrażenie, że to się udało. Tekst jest również jej i jest to jedna z czterech piosenek, które dostałem w prezencie w całości, z muzyką i tekstem.

Utwór numer trzy, to piosenka tytułowa: „50/50”.

  • To bardzo ciekawa historia. Z Kubą Badachem zdarzyło mi się spotkać w przeszłości, jak na przykład przy okazji „Kolędy dwóch serc”, którą nagraliśmy wspólnie z Mietkiem Szcześniakiem i Andrzejem Lampertem. Zawsze zazdrościłem mu umiejętności wokalnych i stylu w jaki śpiewa. Kiedy odezwałem się do niego z pytaniem, czy chce napisać dla mnie piosenkę, okazało się, że on też chce mnie do czegoś zmusić (śmiech). Powiedział: słuchaj, chciałbym mieć jakiś punkt wyjścia i chciałbym cię poprosić, żebyś napisał cokolwiek. Sytuacja jest taka, że Kuba pisze do gotowych tekstów, a ja dokładnie odwrotnie, najpierw mam muzykę a później słowa. Pomyślałem jednak – o.k. ja mam prośbę, on ma prośbę, musimy się spotkać gdzieś w połowie drogi (śmiech). Tak też się stało, napisałem refren do piosenki „50/50”, właściwie to do tytułu całego albumu, ponieważ tytuł powstał jako pierwszy a dopiero później ta i cała reszta piosenek. Napisałem to, wysłałem Kubie, on mi odpisał, że świetne i że mamy refren. Niestety później nastąpiła przerwa i w końcu lekko zaniepokojony zadzwoniłem do Kuby z pytaniem co dalej?. Na co on odpowiedział – nie wiem co dalej, nie idzie mi (śmiech). Ostatecznie spotkaliśmy się i ruszyliśmy temat z miejsca. Piosenka, która powstała, opisuje nie tylko sytuację obecną, ale wiele chwil z mojego dotychczasowego życia, takich momentów, kiedy już stoję pod drzwiami, już mam chwycić za klamkę, ale jednak zaczynam się zastanawiać, czy jednak się nie wycofać i nie wrócić do domu (śmiech).

 

Andrzej Piaseczny „50/50” Mystic Production

 

Następny utwór nosi prosty, ale bardzo elegancki tytuł „Miłość”.

  • Z Majką Jeżowską znamy się, podobnie jak z Kayah, od bardzo wielu lat. Nagrywaliśmy już nawet wspólnie, ale nigdy nie dostałem od Majki żadnej kompozycji. Zanim jeszcze zacząłem myśleć o nagrywaniu tej płyty, napisałem do niej wiadomość. Robię tak od czasu do czasu, piszę do moich przyjaciół i znajomych, bez powodu, żeby wiedzieli, że o nich nie zapomniałem. Majce napisałem zupełnie bez powodu, ot tak po prostu: Majeczko, czy ty wiesz jak ja ciebie bardzo lubię?. Na co ona odpisała: No nareszcie (śmiech). Sama potraktowała to jako prośbę o napisanie piosenki. Cóż, przyjąłem to z całym dobrodziejstwem inwentarza (śmiech). Jej kompozycja była swego rodzaju wyzwaniem dla Michała Przytuły, z racji melodii, która jest jeszcze bardziej oldschoolowa, niż zakładaliśmy. Na szczęście po dodaniu funku i disco okazało się, że wszystko pasuje. Tekstowo to również piosenka zaangażowana i na czasie, opowiada o tym, że wszystkich ludzi należy traktować tak samo, niezależnie od tego kogo i jak kochają.

Kolejna piosenka – „Swoje Rób”.

  • To znowu jest prezent „całościowy”, czyli cała piosenka, zarówno muzyka jak i tekst, napisana przez Jareckiego. Tu muszę przy okazji powiedzieć, że kompletnie nie rozumiem, dlaczego ten facet nie jest gwiazdą numer jeden w Polsce. Śpiewa w taki sposób, że większość polskich wokalistów, z większym czy mniejszym sukcesem na koncie, powinna się schować pod dywan w swoim pokoju i nie wyglądać spod niego, zanim Jarecki nie przestanie śpiewać (śmiech). Bardzo pracowity, poszukujący i utalentowany człowiek, czekam na jego płytę, która też się niebawem pojawi. Piosenkę dostałem w prezencie i jestem mu bardzo wdzięczny.

Utwór numer sześć, o dość ciekawym tytule „Hendzap”.

  • Kolejna ciekawostka (śmiech). Z Adamem Sztabą, dopóki nie zaprosił mnie do udziału w piosence „Co mi panie dasz” projektu Orkiestra Online #wdomuzagrane, nie spotykaliśmy się na scenie. Raczej żeśmy się mijali. Nasza rozmowa wyglądała tak, że najpierw ja jąkałem się przez dziesięć minut, pytając czy może nie zechciałby, gdyby miał czas i ewentualnie mógł...  Na co on odpowiedział zwięzłym: oczywiście, nie ma problemu (śmiech). Piosenkę przysłał mi w formie partytury, co było małym wyzwaniem. Jakiś czas temu nauczyłem się czytać nuty, jednak ten utwór jest dość trudny i tak naprawdę dopiero kiedy przyszedłem do studia nagrywać wokale, to usłyszałem jak ten utwór brzmi. Śmiałem się z radości, takie to było dobre (śmiech).

 

Piaseczny w obiektywie Oskara Szramki

Mat. wydawcy Mystic Production, fot. Oskar Szramka

 

„No to co...”, to tytuł następnej kompozycji.

  • To jest interesująca sytuacja, ponieważ cały utwór nagrałem z moim zespołem koncertowym. To nie jest takie oczywiste, ponieważ kiedy powstają kolejne moje płyty, to szukam producentów i najczęściej to oni są odpowiedzialni za ostateczny kształt muzyczny materiału. Skład, który towarzyszy mi na scenie to ludzie, z którymi się przyjaźnię i współpracuję – z małymi zmianami – od wielu lat i jest mi z nimi wyjątkowo po drodze. Czasami kiedy widzę takich artystów jak chociażby Elton John, którym na scenie towarzyszy ten sam gitarzysta, czy klawiszowiec co trzydzieści lat temu, to uśmiecham się sam do siebie. Stabilizacja i świadomość, że można liczyć na siebie wzajemnie są bardzo ważne w naszym zawodzie.  Ciekawostką a propos mojego zespołu może być fakt, że od kilku lat dość intensywnie uczę się śpiewać (śmiech). Uczy mnie Pani Doktor Kasia Lisowska, która jest członkinią tego składu i śpiewa ze mną chórki.

Numer osiem to kompozycja „Wizje”.

  • To jest jedyny przypadek, przy którym nie spotkałem się w trakcie całego procesu nagrywania płyty, z artystą od którego dostałem tę piosenkę. Jest to Mrozu. Facet na którego udziale bardzo mi zależało i nad którym pracowaliśmy wraz z managementem kilka grubych miesięcy. On też niedługo wydaje swoją płytę, więc rozumiem że jest bardzo zajętym człowiekiem. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się na scenie i razem zaśpiewamy tę piosenkę. Piosenkę dostałem w całości, to znaczy że zarówno muzykę jak i tekst napisali Mrozu i Mariusz Obijalski

Przechodzimy do kompozycji pod tytułem „Genotyp”.

  • Tomek Organek. Pamiętałem Tomka jeszcze z czasów zespołu Sofa, zanim został gwiazdą rocka (śmiech). Być może dziś fakt, że wybrałem właśnie jego nie wydaje się bardzo oczywisty w kontekście konwencji „disco/funk”, ale na szczęście kiedy do niego zadzwoniłem, to po dłuższej rozmowie stwierdził: słuchaj, ten pomysł jest  tak daleko od tego co ja teraz robię, że bardzo chętnie podejmę wyzwanie. Tomek napisał muzykę, tekst tym razem ja. Piosenka opowiada o tym, że najpierw trzeba zakochać się w sobie i później zakochiwać się w innych ludziach i w ogóle w świecie jest znacznie łatwiej. Na koniec piosenki pojawia się przepiękny dodatek w postaci chórków zaśpiewanych przez Tomka w konwencji Revelersów czy chóru Czejanda (śmiech). To była niespodzianka również dla mnie i bardzo Tomkowi za tę piosenkę dziękuję.

 

Andrzej Piaseczny

Mat. wydawcy Mystic Production, fot. Oskar Szramka

 

Na koniec został nam utwór o tajemniczym tytule „Zenze”.

  • (Śmiech) To jest historia podobna jak w przypadku „Hendzap”. Paulina Przybysz, która jest współautorką tej piosenki przekonała mnie, że tytuł nie musi koniecznie zawierać jakiś konkretnych wskazówek o czym jest cały tekst i pomoże wszystko zrozumieć. Ale oczywiście odszyfruję ten tytuł, pierwotnie brzmiał on: „Zen ze mną” (śmiech). „Zenze” to był szyld roboczy, który miał być tylko na czas pisania, ale kiedy Paulina stwierdziła na końcu: o.k. to teraz jeszcze potrzebujemy tytułu, to zakasująco tym razem ja zapytałem: Paulina, a nie może zostać tak jak jest? (śmiech). I zostało. Wykonawczo to była najtrudniejsza dla mnie piosenka, ale jako że jestem pod absolutnym urokiem Pauliny jako artystki, to powiedziałem jej: rób co chcesz. Kiedy przysłała demo, posłuchałem tej kompozycji, zrobiłem duże oczy i pomyślałem sobie: hm... daleko od tematu disco. Ale wiedziałem od razu, że tu nie może być żadnego kwękania, nawet pomimo faktu, że nigdy wcześniej w ten sposób nie śpiewałem. To także jest piosenka, którą dostałem w pakiecie, czyli Paulina napisała i muzykę i tekst.

Świetnie, omówiliśmy cały, niezwykły jak wyraźnie widać i słychać album. Teraz pytanie co dalej? Pandemia kiedyś się skończy i trzeba będzie wrócić do normalnego funkcjonowania.

  • Bardzo już za tą normalnością tęsknię. Kiedy na samym początku pandemii musieliśmy się wszyscy zamknąć w domach, pomyślałem sobie, że ten trudny czas może coś w nas zmieni i spojrzymy na siebie z innej pespektywy. Zwolnimy trochę, staniemy się łagodniejsi. Dziś po roku i kilku miesiącach, wiem, jestem stuprocentowo pewien, że to się nie stanie. Kiedy całe to zamieszanie się skończy, będziemy chcieli wrócić na te same tory i jeździć po nich jeszcze szybciej. Może to jest strata szansy, którą dostaliśmy? Nie wiem.

 

A jeśli ominęliście Premierę online z Andrzejem Piasecznym to nic straconego, zapis spotkania znajdziecie na naszym facebooku. Link w grafice poniżej.

Andrzej Piaseczny – PREMIERA ONLINE