Trudno nie wzdychać do tak wszechstronnego artysty jakim jest Jared Leto. Różnorodność ról jakie prezentuje na srebrnym ekranie, zdolność do metamorfoz, poczucie stylu obecne zawsze na czerwonym dywanie i aktywizm społeczny ujmują fanów na całym świecie. Połowę swojego życia, z podobnym skutkiem, poświęcił muzyce tworząc z najbliższą mu osobą – bratem, zespół Thirty Seconds To Mars. Nie ma chyba w pokoleniu milenialsów nikogo, kto nie słyszał co najmniej raz takich hitów jak „The Kill”, „This Is War” czy „Kings and Queens”.

 

 

Braterska koalicja

Początki kariery sięgają 1998 roku kiedy bracia Jared i Shannon Leto po latach wspólnego grania w domu, postanowili założyć zespół na poważnie. Po dołączeniu gitarzysty Solona Bixlera oraz basisty Matta Watchera chłopaki zaczęli grać pierwsze koncerty, jednak problemem wciąż pozostawała nazwa zespołu.

Ostatecznie Jared zaczerpnął nazwę „Thirty Seconds To Mars” z naukowego artykułu mówiącego o postępie technologicznym, który w przyszłości pozwoli nam w dużo szybszym tempie podróżować na inne planety. Nie bez znaczenia pozostawał fakt, że Mars budzi skojarzenia również z mitycznym bogiem wojny, co daje szerokie pole do interpretacji nazwy.

Czekając na debiut

Od założenia zespołu do wydania debiutanckiego krążka upłynęły 4 lata. Koncerty w wielu małych klubach, dziesiątki napisanych tekstów, godziny spędzone na próbach poskutkowały stworzeniem materiału, którym zainteresowało się kilka wytwórni. Finalnie artyści podpisali kontrakt z Immortal Records, a album wyprodukował Bob Ezrin znany ze współpracy m.in. z Pink Floyd, KISS czy Rodem Stewartem oraz Brian Virtue współpracujący wcześniej z Kornem. „30 Seconds To Mars” osiągnęło wynik 200 tys. sprzedanych egzemplarzy.

 

30 Seconds To Mars

 

Na okładce wraz z nazwą pojawiło się logo zespołu: feniks o nazwie Mihtra czyli perski bóg światła i prawdy zawierający glify ₪ ø lll ·o (nazwa zespołu i imiona jego członków). Prócz klubowej trasy Thirty Seconds To Mars zaprezentowali się wielokrotnie na dużych scenach w roli supportu, co skutecznie zwiększyło ich rozpoznawalność. W 2003 roku Solon Bixler opuścił zespół, a jego miejsce zajął Tomo Miličević.

Aktorskie zobowiązania vs muzyczne ambicje

Nagrywanie drugiej płyty przebiegało dość nietypowo. W związku z projektami filmowymi Jareda i podróżami po świecie zespół postanowił mu towarzyszyć aby nie przerywać procesu twórczego nad nowym albumem. Tym razem produkcją zajął się Josh Abram ( Danzig, Limp  Bizkit, Linkin Park, Velvet Revolver). Emocjonalne teksty Leto i charakterystyczny styl grania sprawiły, że płyta  „A Beautiful Lie” osiągnęła ogromną popularność. Singiel „Attack” grano w niemalże każdej rockowej stacji radiowej, a „The Kill” utrzymywało się na listach przebojów 50 tygodni i do tej pory jest najpopularniejszym utworem zespołu (229 mln wyświetleń w serwisie YouTube).




 

Teledysk do tej piosenki wyreżyserował Bartholomew Cubbins zdobywając tym samym statuetkę MTV Video Music Award. Jak się okazało, reżyserem był sam Jared Leto przyjmujący na tę okazję pseudonim. Po intensywnej trasie koncertowej z grupą pożegnał się Matt Watcher. Do zespołu dołączył w 2007 roku Tim Kelleher ale wyłącznie jako muzyk koncertowy.

Batalie w sądzie, rowery i rekordy

Przygotowując się do wydania nowego materiału bracia Leto chcieli rozpocząć nowy etap i podpisać kontrakt z inną wytwórnią, za co zostali pozwali na kwotę 30 mln dolarów przez właściciela Virgin Records – grupę EMI. W pozwie zarzucono im niewywiązanie się z nagrania pięciu albumów w trakcie trwania kontraktu, co zostało odparte przez zespół panującym w Kalifornii prawem o maksymalnym czasie trwania umowy – siedem lat. Po wygranej sprawie Thirty Second to Mars podjęli ponownie współpracę z EMI, tym razem na korzystniejszych dla siebie warunkach.

Album „This Is War” przyniósł kolejne nagrody m.in. Kerrang! Awards, MTV EMA, MTV VMA. Zespół chętnie podejmował się akcji specjalnych: na płycie umieścili chórki śpiewane przez fanów, tworzyli alternatywne okładki z nadesłanych zdjęć  a na rozdanie nagród MTV w Los Angeles postanowili przyjechać na rowerach. Ustanowili również rekord Guinnessa w najdłuższej trasie grając przez dwa lata 309 koncertów.  Dokument o ich batalii sądowej zdobył nagrodę People’s Choice Documentary Award na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto.

Promując kolejną płytę „Love, Lust, Faith + Dreams” w 2013 roku we współpracy z NASĄ i SpaceX, na pokładzie rakiety Falcon 9 wysłali w kosmos pierwszą kopię singla „Up In The Air”.

 

 

America żegna Tomo

Kilka miesięcy po wydaniu krążka „America” z zespołem pożegnał się Tomo Miličević. Formalnie, zespół powrócił do swoich korzeni stając się znów braterskim duetem (na scenie towarzyszy im Stephen Aiello). Po raz pierwszy, Jared nie wyreżyserował klipu do singla promującego album oddając tę rolę Markowi Romankowi – „Rescue Me” podejmowało temat odwagi w sięganiu po pomoc w przypadku osobistego kryzysu jakiego doświadczyć może każdy człowiek. Nie był to jednak pierwszy przejaw aktywizmu amerykańskiego zespołu. Od lat wspierają walkę z kryzysem klimatycznym i ratowanie środowiska oraz pomagają poszkodowanym w wyniku trzęsień ziemi i tsunami.

 

america

 

Wielki powrót na koniec świata

Pandemia COVID-19 wstrzymała świat, nie tylko ten muzyczny. Przymusowa izolacja stała się jednak dla wielu artystów „prezentem” w postaci dużej ilości wolnego czasu i Jared z Shanonnem wykorzystali to w bardzo twórczy sposób. Jak sami przyznają, mają przygotowane dziesiątki piosenek, a 11 z nich znalazło się na najnowszym albumie „It’s The End Of The World, But It’s A Beautiful Day”.
Leto obrali nowy kierunek, czyli przejrzyste brzmienia, wyjście z mroku i odświeżony styl.

 

 



„Na tym albumie w moim głosie jest wrażliwość, intymność i intensywność, jakiej nigdy wcześniej u siebie nie słyszałem” – te słowa Jareda, to chyba najlepsza zachęta do włączenia nowego albumu, na którym nie brakuje również odniesień do bestsellerowego „This Is War”. Po więcej doniesień ze świata muzyki zapraszamy do działu Słucham.