Od premiery poprzedniego krążka grupy Kim Nowak, czyli albumu „Wilk” minęło 11 lat. W tym czasie jej założyciele byli skupieni na pracy w ramach swojego pierwszego projektu – Tworzywa Sztucznego. Wydali cztery albumy studyjne – aż trzy zyskały status złotej płyty. Co sprawiło, że zatęsknili za punkowym graniem i reaktywowali Kim.

Skład grupy trochę się zmienił. Do Sobolewskiego i Waglewskich dołączył Staszek Wróbel, którego polscy melomani będą kojarzyli ze współpracy z Katarzyną Nosowską, Piotrem Ziołą, zespołem Paula i Karol oraz Tiny Taste. Efektem współpracy kwartetu jest płyta „My”. Zawarty na niej materiał to list miłosny do garażowych kapel oraz ich twórczości.

 

My Kim Nowak

 

Aleksandra Woźniak-Tomaszewska: W opisie płyty „My” znajduje się określenie, że album to „spontaniczna reaktywacja”. Mam wrażenie, że teraz takie spontaniczne decyzje są bardzo trudne. Rynek muzyczny pędzi, ale jest też bardzo zdyscyplinowany, bo przecież trzeba grać koncerty, promować albumy, udzielać wywiadów. Jak znaleźć przestrzeń do nagrywania w spontaniczny sposób w takich realiach?

  • Bartosz Waglewski (Fisz): Wystarczy kochać muzykę (śmiech). Trzeba ją kochać, zbierać różne płyty albo kawałki, chodzić na koncerty, przypominać sobie różne ważne momenty – w naszym przypadku chodzi o lata 90., kiedy spotykaliśmy się na pierwszych próbach w piwnicy, jeździliśmy na deskorolkach, poznawaliśmy Beastie Boys. To wszystko nas bardzo pochłonęło.
    Nigdy z Piotrkiem (Piotr Waglewski – Emade, przyp. red.) nie myśleliśmy o muzyce przez pryzmat biznesu, wielkiego rynku, pojawiających się i znikających mód. Od premiery płyty „Ballady i protesty” zagraliśmy pewnie ponad dwieście koncertów. Ten materiał powstawał w okresie pandemii. Pracowaliśmy na odległość, przesyłaliśmy sobie gotowe fragmenty.

    Ale przyszedł czas na reaktywację Kim Nowak i płytę „My”, bo zatęskniliśmy za koncertami i prostym „łojeniem garażowym”. Energia, która powstawała w trakcie prób, pozwalała nam odreagować trudy pandemicznego czasu.
  • Piotr Waglewski (Emade): Ja mam wrażenie, że spontaniczność towarzyszy nam od zawsze i przy okazji tworzenia każdego albumu. Nauczyliśmy się tak właśnie nagrywać nasze płyty, ale jednocześnie jesteśmy bardzo zdyscyplinowani w tej materii. Tworzenie muzyki było i jest ważne ze względu na możliwość wyrażania siebie, a nie w kontekście zarabiania pieniędzy czy systematycznej pracy.

 

Kim Nowak
zespół Kim Nowak, fot.: Bart Pogoda, wydawca: Grand Imperial/Dwa Ognie, dystrubucja: Mystic Production

 

Znalazłam informację, że kawałki na płytę nagrywaliście na setkę, razem w studiu. Co daje takie podejście w przeciwieństwie do „grzecznych wizyt” w kabinie akustycznej?

  • Piotr Waglewski: Ciężko mi wyobrazić sobie, że moglibyśmy tworzyć materiał Kim Nowak oddzielnie. Nasza praca w studiu wyglądała tak, że najpierw ja nagrałem bębny, a potem dograliśmy gitary. Wtedy faktycznie mogliśmy usłyszeć piosenkę, zrozumieć jej brzmienie i zacząć dalej nad nią pracować.
     
  • Bartosz Waglewski: Ta płyta nosi tytuł „My”, bo stworzyliśmy dobrze działającą maszynę, bo chodzi tu o spotkanie tych konkretnych osób, dobrych kolegów, czyli nas, Michała Sobolewskiego oraz Staszka Wróbla.
    W graniu razem i tej prostocie naszych prób tkwi siła. Możemy się uzupełniać, nakręcać już w czasie próbowania materiału. Poprzednią płytę „Wilk” nagrywaliśmy w bardziej tradycyjny sposób, podobnie jak pozostałe albumy Tworzywa. Zatęskniliśmy do tej pierwotnej bliskości.

Od premiery albumu „Wilk” minęło 11 lat. Czy praca nad płytą teraz wyglądała inaczej niż wcześniej? Czy coś się w was zmieniło pod względem wrażliwości muzycznej albo warsztatu?

  • Piotr Waglewski: Myślę, że niewiele się zmieniło w kwestii naszego nastawienia. Mamy to samo podejście do tworzenia muzyki, co trzynaście lat temu, kiedy wychodziła pierwsza płyta Kim Nowak oraz dwadzieścia osiem lat temu, czyli wtedy gdy dopiero marzyliśmy o wejściu do studia. Cały czas mamy w sobie to samo zaangażowanie i entuzjazm. Rozwinęliśmy się technicznie – ja mam więcej doświadczenia studyjnego oraz realizatorskiego. Dużo bardziej świadomie mogę wpływać na brzmienie naszych płyt – to już nie jest metoda prób i błędów.
     
  • Bartosz Waglewski: Od czasu debiutu Kim Nowak w 2010 roku dla nas jako Tworzywa zaszła jedna istotna zmiana. Po płycie „Mamut” graliśmy na bardzo wielu dużych  scenach. Zyskaliśmy też stałą ekipę fanów, która podąża naszymi śladami. Właśnie dlatego Kim Nowak była nam potrzebna teraz, żeby grać w nieco kameralniejszych okolicznościach – w małych, ciasnych klubach tak, jak zaczynaliśmy swoją muzyczną drogę, grając album „Polepione dźwięki” i pierwszą płytę Kim, czyli „Kim Nowak”. To były zawsze najbardziej energetyczne koncerty.

 

kim nowak my
okładka albumu My, fot.: Bart Pogoda, wydawca: Grand Imperial/Dwa Ognie, dystrubucja: Mystic Production

 

Piosenki z płyty dość dobrze pokazują, co was wkurza. „Łysy z fify” czy „Wiatr ze wschodu” to chyba najjaskrawsze przykłady. Czy post-punk i takie garażowe klimaty to według was najlepszy nośnik dla ważnych tematów?

  • Bartosz Waglewski: Oczywiście, że tak! W pierwotnym założeniu muzyki punkowej jest bunt i możliwość wykrzyczenia tego, co leży na sercu. Staramy się nie łamać tego schematu. Nagrywając materiał na płytę zauważyłem, że wracam do swoich ulubionych albumów punkowych sprzed lat. To piękne, że ta pozornie prosta forma grania tak mocno działa na zmysły. Poza tym garażowe klimaty to nadal muzyka rozrywkowa, prywatkowa, zabawowa – album Ramones może poderwać z kanapy na kilkadziesiąt minut (śmiech).

Pod względem tekstowym piosenki z płyty „My” są bardzo obrazowe, działają na wyobraźnię dzięki skojarzeniom. Jaki jest wasz przepis na opowiadanie historii takim minimalistycznym, poetyckim językiem?

  • Bartosz Waglewski: W okresie licealnym byłem bardzo introwertyczny. Muzyka pozwoliła mi na pewną przemianę, wyjście do ludzi i opowiadanie o sobie. Dobrze odnajdowałem się w hip-hopie, bo mój przekaz mógł być uniwersalny, mocny. Tworzenie tekstów w Kim Nowak to pod pewnymi względami wyzwanie – muszę się pilnować, kroić te teksty, a zwykle wychodzą mi one bardzo długie. Nauczyłem się jednak wybierać istotne i narracyjne fragmenty. Nie wiem czy te zwrotki broniłyby się na papierze, bo wiem, że mam bardzo konceptualne podejście do opowiadania historii, zdarza mi się tworzyć strumienie świadomości.

 

 

Intryguje mnie dobór singli, które promowały materiał. „MY”, „Łysy z fify” i „Piasek” to utwory, które coś albo kogoś portretują, punktują postawy. Są mocne i bardzo osobiste. Dlaczego właśnie to trio promuje krążek?

  • Bartosz Waglewski: Zawsze mamy z tym problem (śmiech). Wybieranie singli to dla mnie jak wskazywanie komuś pojedynczych rozdziałów z książki, żeby spróbował zrozumieć, o czym ona jest. A to przecież karkołomne zadanie. Piosenkę „My” wybraliśmy, bo czułem, że dobrze zilustruje zmiany w brzmieniu Kim Nowak.
     
  • Piotr Waglewski: Dla mnie wybranie tych trzech utworów to też był kłopot, bo każdy nasz materiał traktuję jako całość. Nie umiem sobie nawet wyobrazić bytowania tych pojedynczych utworów samodzielnie. Jak słucham „My” czy jakiejkolwiek innej płyty Kim Nowak lub Tworzywa, to wiem, co znajduje się na ścieżce dźwiękowej. Piosenki uzupełniają się, wpływają na odbiór pozostałych. Wyjęcie kilku i pokazanie ich jako zachęty, to przerwanie pewnej ciągłości. Nigdy też nie zdarzyło nam się poczuć w trakcie nagrania, że jakiś kawałek szczególnie na singiel się nadaje albo w ogóle specjalnie skomponować czegoś pod kątem promocji płyty. Wybieramy single, bo musimy (śmiech). Na szczęście w decyzji pomagają nam osoby z zewnątrz, dla których ten materiał nie jest taki osobisty.
    Jako Tworzywo wydaliśmy kilka piosenek, które samodzielnie osiągnęły większy sukces niż albumy, z których pochodziły – tak było w przypadku „Ok Boomer!” – ale to chyba każdemu zespołowi się czasem zdarza.

Po więcej wywiadów oraz doniesień ze świata muzyki zapraszamy do działu Słucham.

Zdjęcie okładkowe: zespół Kim Nowak, fot.: Bart Pogoda