Gra indie, czyli właściwie co?

„Indie” to skrót od słowa „independent”, czyli „niezależny”. Zagadka rozwiązana! Ale co tak naprawdę oznacza, że gra jest niezależna? Granica między blockubusterowymi hitami a tytułami powstającymi w niszy coraz częściej się zaciera. Gry „wygrzane” dłońmi jednego developera potrafią robić piorunujące wrażenie i to nie tylko od strony narracyjnej.

Przyjęło się, że produkcje niezależne wyróżnia niewielki budżet, mały, lub bardzo mały zespół je tworzący, brak wielkiego (lub nawet jakiegokolwiek) wydawcy, oraz szereg cech audiowizualnych, niejako je definiujących (np. oprawa graficzna utrzymana w stylistyce pixelart, brak voice actingu). Tyle w kwestii teorii, bo wraz z rozpowszechnieniem się indyków, coraz trudniej jednoznacznie wskazać, która gra niezależna jest naprawdę… cóż, niezależna.

Czy rzecz tworzona przez małe studio, ale ze wsparciem dużego wydawcy dalej zasługuje na takie miano? Czy produkt (produkt?) zachwycający oprawą graficzną, „stawiający” do kąta produkcje wielokrotnie droższe, faktycznie jest „indykiem”?

Segment gier indie obecnie funkcjonuje jako pewna szara strefa, gdzie o wpływy walczą kreatywni, niedoszacowani artyści i potężne spółki, starające się sprzedać swoją twórczość pod przebraniem butikowego rzemieślnika. Uspokajam jednak, wystarczy zadbać o przyzwoity research, choćby wertując recenzje, aby rozpoznać jakościowy tytuł.

Zrób mi roguelike’a jeszcze raz

Warto wspomnieć o pewnym zjawisku, które wydaje się być ekskluzywne dla sceny indie, czyli monogatunkizmie*. Piszę to z przekąsem i pewnym żalem, ale jeśli zobaczysz fajnie zapowiadający się tytuł, jest całkiem spora szansa, że będzie on „rogalikiem”, survivalem lub co gorsza, koszmarną hybrydą tych dwóch. Więcej na temat rodzajów gier pisaliśmy w artykule „Gatunki gier komputerowych”.

Paleta gatunkowa gamingu zachwyca kolorytem i aż trudno uwierzyć, że mniejsi twórcy tak rzadko sięgają po inne rozwiązania. Tak naprawdę niekoniecznie musi być to wadą, bo opierając się na ocenach z cyfrowych sklepów, gracze przyjmują takie produkcje z otwartymi ramionami. Jednak moje „gamerskie” serce, przetoczone brutalnie brakiem chociażby jakościowych retro shooterów** zanosi się płaczem. I tak, spokojnie, to tylko moja opinia, nie zaś prawda objawiona, zachęcam do głośnego niezgadzania się z nią!

Stardew Valley, czyli perła sceny niezależnej

Przejdźmy do konkretnych przykładów. W życiu bym nie pomyślał, że gra skupiająca się na prowadzeniu farmy może być nie tylko angażująca, ale wręcz uzależniająca. Rozważania, czy fakt że gra uzależnia to zaleta, zostawię na inny tekst, ale opinie graczy nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Od „Stardew Valley” naprawdę trudno się oderwać.

 

gra indie stardew valley

 

Dzieło studia Concerned Ape stanowi w pewnym sensie kanoniczne wydarzenia na scenie gier niezależnych, bo to rzecz stworzona w całości przez jednego twórcę, która osiągnęła niedorzeczną wręcz popularność. Niech przemówią gracze – „Stardew Valley” może pochwalić się wynikiem przekraczającym 500 tysięcy ocen, z czego znaczna większość ma status „pozytywne”. Takie statystyki zarezerwowane są zazwyczaj dla największych (czytaj: mających najbardziej okazały budżet) tytułów, jak chociażby rodzimy „Cyberpunk 2077”. To robi wrażenie!

 

nizależna gra stardew valley

 

Gameplay tej małej perełki sprowadza się do pielęgnowania farmy, wykonywaniu zadań zlecanych przez mieszkańców lokalnej mieściny i eksplorowaniu niebezpiecznych jaskiń. Całość skąpana jest w ślicznej, pikselowej oprawie, która nie tylko zachwyca, ale wręcz działa kojąca na gracza.

Ten wyjątkowo okazały indyk jest koronnym przykładem tego, że ważniejsze od budżetu, zaplecza marketingowego, zaawansowanego silnika graficznego i gwiazd w obsadzie znacznie istotniejszy jest pomysł i… pasja. Tak po prostu, tak zwyczajnie.

 

 

Chernobylite, czyli czekając na Stalkera 2

W tym przypadku mamy do czynienia ze zgoła odmienną sytuacją, gdyż studio odpowiedzialne za ten tytuł (The Farm 51) może pochwalić się całkiem obszernym zespołem, sama gra zaś w dniu premiery robiła wrażenie grafiką z pierwszej ligi (acz jednak nie ekstraklasy).

 

Chernobylite

 

„Chernobylite” opowiada o Igorze, który udaje się do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia, by znaleźć swoją… zmarłą żonę. Samo zawiązanie fabuły jest na tyle intrygujące, że warto dać grze szansę. Tytuł należy do gatunku survival horrorów, ale z pewnym twistem – podczas naszych przygód możemy budować własną bazę, wraz z narzędziami niezbędnymi do przetrwania w tym arcywrogim środowisku.

 

PS5: Chernobylite Special Pack
PS5: Chernobylite Special Pack The Farm 51
4.8/5
89,99 zł
Promocja
139,99 zł (-35%)  najniższa cena

139,99 zł (-35%)  cena regularna

Chernobylite PS4
Chernobylite PS4 The Farm 51
4.4/5
89,99 zł
Promocja
135,99 zł (-33%)  najniższa cena

135,99 zł (-33%)  cena regularna

 

Całość jest zaskakująco obszerna, co budzi nie lada uznanie. To jeden z tych tytułów, który ze wsparciem dużego wydawcy mógłby namieszać sporo na rynku, ale… czy to byłoby naprawdę wskazane?

Jedną z zalet takich „rzemieślniczych” dzieł jest to, że mogą sobie pozwolić na pewną swobodę tworzenia, całości nie dogląda rozwścieczony CEO, dla którego bezwzględnym warunkiem jest wydanie gry jak najszybciej, często kosztem jakości. Sporo gier AAA wydanych w ciągu ostatnich lat podczas premiery odznaczało się katastrofalną liczbą błędów, także takich kompletnie blokujących progres.

 

gra indie Chernobylite

 

Zjawisko to występuje znacznie rzadziej podczas premier rozmaitych indyków, co tylko wpływa korzystnie na ich popularność. „Chernobylite” to fantastyczne doznanie, oferujące niezwykle rzadko spotykany setting. Jeśli kochasz oryginalnego „Stalkera„ i nie możesz doczekać się „dwójki”, nic lepszego obecnie nie znajdziesz.

 


Chitynowy rycerz (Hollow Knight)

Ah, jak miło pisać o grze, którą kocha się całym sercem! „Hollow Knight” to metroidvania, w której waleczny, „żuczy” heros przemierza mroczne podziemia, znajdujące się tuż pod miasteczkiem Dirtmouth. „żuk” w opisie bohatera nie wziął się znikąd, w uniwersum „Hollow Knight” żyją spersonifikowane owady, co tylko pogłębia niepokojącą, gęstą atmosferę gry.

To kolejna gra indie w zestawieniu, która stał się absolutnym hitem. Produkcja może pochwalić się 300 000 tysiącami ocen w serwisie Steam, z czego aż 97% jest pozytywnych. To wynik, o którym duzi wydawcy często mogą jedynie pomarzyć!

 

 

Jedną z głównych zalet „Hollow Knighta”, poza śliczną, dwuwymiarową grafiką, jest jego… wysoki poziom trudności. Nadmienię, że gra jest fair i nawet mniej uzdolniony gracz w końcu ma szansę rozprawić się z danym bossem. Spokojnie, to nie sytuacja, gdzie gra „uprawia” wysoki poziom trudności tylko dla sztuki.

 

hollow knight gra indie

 

Wyzwanie dla umiejętności gracza to kolejna cecha wyróżniająca „indyki”. Wydawcy starannie stawiają kroki i boją się podejmować ryzyko, zatem spora część gier jest stosunkowo łatwa, aby mogła trafić do najszerszego grona odbiorców. Naturalnie, nie ma nic złego w cieszeniu się łatwiejszą rozgrywką, ale cieszę się, że tytuły indie naprawdę potrafią solidnie przetestować nasze skille.

Dzieło studia Team Cherry to cudowna, magiczna wręcz przygoda, z doskonałym systemem walki i fenomenalnymi (tak!) walkami z bossami. Polecam, nawet jeśli do tej pory nie interesował cię zupełnie ten gatunek chrząszczy gier.

 

hollow knight gra indie

 

Geniusz starych technologii – Ion Fury

„Ion Fury” (pierwotnie znane jako „Ion Maiden”, ale nazwa ta została zmieniona ze względu na niezadowolenie prawników pewnego zespołu) to prawdziwa podróż w czasie do lat 90. ubiegłego wieku. Gra należy do gatunku tzw. Boomer Shooterów, czyli strzelanek wystylizowanych na stare, dobre strzelanki, jak np. „Doom” czy „Shadow Warrior”.

 

ion fury gra indie

 

Produkcja studia Voidpoint zrobiła coś, na co żadne duże studio nie mogłoby sobie pozwolić – zaprzęgła do pracy silnik graficzny pochodzący z 1996(!) roku, ten sam, na którym „fruwał” „Duke Nukem 3D”***. Naturalnie, został dostosowany do nowoczesnych komputerów, także bez problemu uruchomimy go na naszym sprzęcie.

To właśnie kolejna unikalna cecha sceny gier niezależnych. Często zabierają się za nie twórcy modów, ludzie, którzy poświęcili lata na wyciskanie cyfrowych soków z wiekowych gier. Nadmienię, że osoby odpowiedzialne za rozszerzenia do oryginalnego Quake’a do dziś wydają własne modyfikacje i mapy, a niektórzy z nich zainteresowali się tworzeniem pełnoprawnych gier. To fantastyczne zjawisko!

 

gra niezależna ion fury

 

„Ion Fury”a to solidny retro shooter, ociekający akcją i oferujący porzadny gameplay. Dystopijny technoklimat gry jest celowo przerysowany, co widać (w grafice) i słychać (w komentarzach naszej bohaterki). Jeśli jeszcze nie miałeś(-aś) okazji zasmakowania czwartej młodości oldschoolowych shooterów, zachęcam do zagrania w przygody tłukącej cyber-bandziorów bohaterki.

 

Ion Fury Nintendo Switch Voidpoint

 

Czar cudownej baśni (Ori and the Blind Forest)

„Ori” to kolejna gra w naszej topce należąca do gatunku metroidvani, i podobnie jak „Hollow Knight” pozwala graczowi na eksplorację sieci złożonych tuneli. Naturalnie „tunel” należy traktować wyłącznie jako formę perspektywy, chodzi o to, że lokacje łączą się charakterystyczny, „labiryntowy” sposób. „Ori and the…” nie jest tak wymagające jak dzieło Team Cherry, ale również potrafi zmusić gracza do karkołomnego wciskania przycisków na padzie.

 

gra indie ori

 

Całość wyróżnia się baśniową, kojarzącą z marzeniami sennymi oprawą, w której można zakochać się od pierwszego wejrzenia (w piksele). Gra zachwyca nie tylko atmosferą, ale także i dopracowanym systemem przemieszczania się i zaskakująco głęboką mechaniką walki. Sposób, w jaki skaczemy z platformy na platformę, czy atakujemy wrogów to prawdziwa słodycz dla oczu – sam gameplay jest na tyle dobry, że „udźwignąłby” tytuł, nawet gdyby nie miał on wzruszającej fabuły. A ma!

 

niezależna gra ori

 

„Ori and the Blind Forest” to doskonały sposób na zapoznanie się z metroidvanią. Mniej wymagająca niż pozostałe tytuły z gatunku oraz bajkowa (i bajeczna!) oprawa audiowizualna sprawiają, że to rzecz dobra nie tylko dla starszych, ale także i dla tych znacznie młodszych graczy.

 

Ori and the Blind Forest: Definitive Edition Moon Studios
 

Urok koszmarów, czyli Little Nightmares

„Little Nightmares” trafiło na koniec naszego zestawienia, ale w żadnym wypadku nie oznacza to, że mamy do czynienia z produkcją niskiej jakości – wręcz przeciwnie, to perełka wśród niezależnych horrorów, w którą koniecznie trzeba zagrać.

W tej produkcji wcielamy się w Six, wychudzoną dziewczynkę w żółtym płaszczu przeciwdeszczowym, próbującą wydostać się z, nomen omen, koszmarnego The Maw („Paszczy”). Akcja przedstawiona jest w tzw. 2,5D, gameplay zaś skupia się na rozwiązywaniu prostych zagadek środowiskowych i… przeżyciu w zapomnianym przez czas i bogów miejscu.

 

gra indie Little Nightmares

 

„Little Nightmares” zachwyca na wielu płaszczyznach, ale tym, co umieszcza ją na podium, to wyjątkowo dojrzałe podejście do tematyki lęku i przetrwania.

Zaiste, żadną sztuką nie jest przestraszyć gracza zwykłym jumpscare’em. W przypadku LN twórcy zdecydowali się na powolną rozgrywkę, każda lokacja (i znajdujący się w niej główny przeciwnik) to efekt starannie przemyślanego działania. Postacie w grze są nienaturalnie odkształcone, zupełnie jakby ich największe grzechy i przestępstwa odcisnęły piętno na sposobie w jaki się prezentują i poruszają. Zabieg ten jest celowo przejaskrawiony, by wzmóc niepokój i dyskomfort w grającym. Brrr!

 

niezależna gra Little Nightmares

 

Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale podczas rozgrywki przynajmniej raz doświadczyłem  szoku, który nie pozwalał o sobie zapomnieć jeszcze wiele dni po ukończeniu wątku fabularnego. Nie dlatego, że był obrzydliwy, czy w inny sposób odstręczający, ale dlatego, że zaatakował mnie w niezwykle podstępny sposób.

 

 

Warto być niezależnym?

Im dłużej gram, tym coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że realną wartością dla sceny gamingowej są właśnie tytuły niezależne, nie zaś molochy dostarczane przez rozrośniętych wydawców. Bo to ograniczenia tworzą mistrzów (i mistrzowskie produkcje), nie zaś nieskończony budżet i rozpędzony miesiące przed premierą marketingowy taran.

Jeśli chcesz się przekonać, czy gry indie faktycznie do ciebie przemawiają, zachęcam do sprawdzenia wyżej wymienionych pozycji. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że się nie zawiedziesz! Po więcej ciekawostek z gamingowego świata zapraszam do działu Gram.

* Wiem, że nie ma takiego słowa, ale próbuję je „wepchnąć” do mowy potocznej, wish me luck!

** Nie mówię że nie ma ich wcale, ale podczas renesansu retro strzelanek liczyłem na znacznie więcej

*** Czyli Build Engine, w swoim czasie budzącym zachwyt graczy