Bazylia jako symbol nienawiści? Tulipan jako miłosne wyznanie? Vanessa Diffenbaugh, autorka książki „Sekretny język kwiatów” udowadnia, że świat można opowiedzieć nie tylko za pomocą słów.

W „Sekretnym języku kwiatów” główna bohaterka Victoria do komunikowania się z ludźmi używa kwiatów. Skąd ten nietypowy pomysł na książkę?


Zajmowanie się kwiatami i studiowanie ich znaczeń uwielbiam od zawsze. W wieku 16 lat znalazłam w antykwariacie książkę Kate Greenaway „Język kwiatów” i nie mogłam uwierzyć, że coś tak pięknego i romantycznego mogło być praktycznie zapomniane. Kiedy już jako dorosła osoba zaczęłam myśleć o książce, którą chciałabym napisać, Victoria i język kwiatów pojawiły się w mojej głowie jednocześnie. Od razu spodobało mi się to zawikłanie młodej dziewczyny, która porozumiewając się z innymi, używała języka prawie przez nikogo nierozumianego.   

W jaki sposób zdobyłaś ogromną wiedzę na temat kwiatów i ich znaczeń?

Badałam język kwiatów w bardzo podobny sposób w jaki robiła to Victoria:  odwiedzałam biblioteki, przeglądałam sterty starych książek i szukałam informacji w Internecie (tego oczywiście Victoria nigdy by nie zrobiła). Im dłużej szukałam, im więcej dowiadywałam się o tym jak różne i przeciwstawne są definicje kwiatów, tym bardziej zależało mi na nadaniu im sensu. Pracując z kwiaciarzami i botanikami, stworzyłam słownik Victorii, który postanowiłam zamieścić na końcu książki. Chciałam, żeby czytelnicy zachęceni do wysyłania wiadomości za pomocą kwiatów, mieli kompletną, zwięzłą i spójną listę znaczeń odpowiednią dla współczesnej komunikacji.

„Sekretny język kwiatów” jest twoją debiutancką powieścią. Pisałaś coś wcześniej?

Napisałam bardzo złą powieść dla młodzieży. Właściwie, zawsze planowałam pisać dla dzieci i nastolatków i początkowo myślałam, że „Sekretny język kwiatów” będę też tak pisać. Po jakichś trzech rozdziałach zrozumiałam jednak, że będzie to książka dla dorosłych.  

Czy definicje kwiatów mają swoje źródło? Czy możemy wyjaśnić, dlaczego np. goździk, w zależności od rodzaju, ma inne znaczenia?

Znaczenia kwiatów mają niesamowicie interesujące pochodzenie. Nie studiowałam przypadku goździka, ale mogę podać inny przykład. W języku kwiatów, kwiat bazylii symbolizuje nienawiść. Byłam zdziwiona, kiedy się o tym dowiedziałam. Bazylia jest przecież delikatną rośliną, dlaczego więc ma tak negatywną definicję? Okazuje się, że historia jest niezwykle fascynująca. Otóż starożytni Grecy skojarzyli bazylię z tak nieprzyjemnym uczuciem i nieszczęściem, które następuje w rezultacie, ponieważ zobaczyli w kwiecie bazylii, w jego ostro zakończonych podwójnych brzegach podobieństwo do głowy legendarnego bazyliszka, króla wężów. Bazyliszek mógł zabijać pojedynczym spojrzeniem i dlatego mówiło się, że nienawiść ma jego oczy. W tej chwili pracuję z historykiem z Wielkiej Brytanii nad książką, która rzuciłaby światło na temat znaczeń kwiatów.  

Wierzysz, że właściwości przypisywane kwiatom są prawdziwe?

Ja, podobnie jak Victoria, nie wierzę, że kwiaty mogą same w sobie działać cuda.  Victoria daje ludziom kwiaty, wyjaśnia ich definicje, a oni odchodzą, oczekując zmian. To jest samospełniająca się przepowiednia. Jeśli wierzysz w coś bardzo mocno, nieważne czy jest to pozytywne czy negatywne, przekonanie zamienia się w rzeczywistość.  

Victoria jest sierotą, która stale przechodzi z jednego domu do następnego. Jakie ty sama masz doświadczenie z dziećmi adoptowanymi?

Mój mąż i ja jesteśmy bardzo zaangażowani w sprawy edukacji i równości społecznej. Mąż przez pięć lat był dyrektorem w szkole miejskiej a teraz studiuje reformę szkolną na Harvardzie.  Ja z kolei swoją karierę rozpoczęłam w organizacjach pozarządowych pracując z młodzieżą z problemami i młodymi bezdomnymi. Kiedy się pobraliśmy, przyrzekliśmy sobie spędzić życie nie stojąc w miejscu. Nie chcieliśmy być parą, która jedynie narzeka jak niesprawiedliwy jest świat, chcieliśmy spróbować coś zrobić. I tak staliśmy się rodzicami zastępczymi. Każde z naszych przybranych dzieci jest dla nas błogosławieństwem. Dzięki nim życie, zarówno nasze jak i naszych biologicznych dzieci, stało się lepsze.

Czy miałaś małą ambicję stworzenia czegoś w rodzaju miniporadnika dla rodziców mających problem z komunikowaniem się ze swoimi dziećmi?

Nie myślałam o tym, ale wydaje mi się to ciekawym pomysłem.

W jakiej części książka oparta jest twoim życiu?

Moja książka jest całkowicie fikcyjna, ale postać Victorii była inspirowana mniej lub bardziej dziećmi, które znałam. W szczególności pewna młoda dziewczyna, którą razem z mężem opiekowaliśmy się wiele lat temu, była podobnie jak Victoria skupiona, nieufna i nieprzewidywalna. Jej historia była niezwykle ciekawa: na jej świadectwie urodzenia tam gdzie powinno znaleźć się imię, pojawił się numer, wychowywała się w tylu rodzinach zastępczych, że trudno było to policzyć. Mimo to, była odporną, mądrą i zabawną kobietą. Pokochaliśmy ją zupełnie, ale ona ciągle robiła wszystko co w jej mocy, żeby z nami walczyć.  Do tej pory żałujemy z mężem, że nie potrafiliśmy znaleźć sposobu, aby  porozumieć się z nią i zostać jej stałymi rodzicami na których zasługiwała.

Rozmawiała Karolina Szarawarska