Wrażliwiec z puzonem

Łukasz Federkiewicz urodził się w roku polskiej transformacji, w domu o artystycznym zacięciu, w Iwoniczu na Podkarpaciu. Matka - malarka amatorka, z którą wyjątkową więź podkreśla do dzisiaj, ojciec – gitarzysta - amator. W domu znajdowały się pianino, gitara i akordeon, zaś młody Łukasz uczył się w szkole muzycznej gry na puzonie.


W grudniu 2013 roku pojawił się na przesłuchaniu do talent show Polsatu „Must be the music”, do czego namówiła go siostra. Elżbieta Zapendowska i Adam Sztaba - jurorzy, na których opinii, jak wspominał później, zależało mu najbardziej - byli na „tak”, zaś Kora i Piotr Rogucki - na „nie”. Jednak to właśnie za kulisami programu wypatrzył Korteza Paweł Jóźwicki, producent muzyczny i właściciel małej wytwórni muzycznej Jazzboy.

 

  

 

Szczery, autentyczny, a jednak nie dresiarz

Głównym „zarzutem” pod adresem Korteza jest… jego garderoba. Bluzy z kapturem pasują podobno lepiej do chłopaka spod bloku, który może co najwyżej wypuszczać z siebie gniewne osiedlowe rymy, nie zaś do faceta o dużej wrażliwości, lekko ochrypłym głosie i zamiłowaniu do surowych, szczerych brzmień bluesowej gitary. Samego Federkiewicza denerwuje zamykanie go w ramach stereotypów. „No to niech mnie przebiorą. Założę sweterek, koszulę, krawacik, dupościski i lakierki. Wtedy będzie pasowało do muzyki? Albo się nie przebiorę, tylko zacznę robić hip-hop. Też się będzie zgadzało, no nie?” - mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. „To jest głupie, stereotypowe myślenie. Stereotypy trzeba łamać”. I Kortez te stereotypy łamie, jednak wychodzi dużo dalej, niż ubiór, a nawet cała sceniczna i okołosceniczna poetyka: jest bowiem niezwykle autentycznym człowiekiem i muzykiem, nie idącym na kompromisy i nie pchającym się w kolejce do sławy za wszelką cenę. Nie trzeba być sympatykiem jego twórczości, żeby to zauważyć i przyznać.

 

 

 

Czarna bluza z kapturem vs nabijany ćwiekami garnitur

Bardziej komercyjna strona tworzenia muzyki i tak jednak po Korteza sięgnęła. Wraz z Krzysztofem Zaleskim i Dawidem Podsiadło zaangażowani zostali do stworzenia hymnu tegorocznego „Męskiego Grania” - piosenka „Początek”, napisana w całości przez byłego laureata „Idola”, spotkała się ze świetnym przyjęciem, a teledysk do niej - nakręcony na warszawskim torze Służewiec tzw. mastershotem, czyli w jednym ujęciu bez ani jednego cięcia czy montażu - w ciągu czterech miesięcy obejrzano prawie 50 milionów razy. W klipie tym widać jak na dłoni różnicę między Kortezem a jego kolegami po fachu - którym, oczywiście, niczego nie brakuje, obdarzeni są po prostu innym rodzajem artystycznej ekspresji. Federkiewicz zdaje się nie zauważać kamer, w skupieniu robi swoje, odstając nieco od zamaszystych ruchów Podsiadły i Zaleskiego, nie mówiąc już o jego nabijanym złotymi ćwiekami garniturze, który wyraźnie kontrastuje z - a jakże - czarną bluzą z kapturem.

 

 

 

Z synem za rękę

Kortez jest artystą niezwykle płodnym: na jego poprzednią płytę, „Mój dom”, skomponował kilkadziesiąt utworów, z których na krążku ostatecznie znalazło się piętnaście. Kolejne trafiły na dwie epki, towarzyszące płycie. „Mini Dom” to, jak sama nazwa wskazuje, dość krótkie, bo 30-minutowe wydawnictwo, na którym znajdzie się siedem utworów, z których pięć wydano wcześniej na EP-kach. Będą na nim także piosenki „Stare drzewa” z filmu „Kamerdyner” oraz „Hej wy” promująca jesienną trasę koncertową, która rozpoczyna się w Kielcach dzień po premierze płyty.