Autorka: Olga Kowalska/Wielki Buk

Max Czornyj ukazuje historię prawdziwą i robi to w zatrważający sposób (jak zwykle, pozwolę sobie dodać). Remigiusz Mróz w najnowszej powieści znów zadaje cios z zaskoczenia. A Krystyna Mirek porzuca nastrój pełnych ciepła i dobra powieści obyczajowych, by odsłonić mroczną stronę ludzkiej natury.

„Jestem mordercą” Maxa Czornyja

Max Czornyj to mistrz makabreski. Jego wielotomowa seria z komisarzem Erykiem Deryło zawiera galerię zwyrodnialców posuwających się do najbrutalniejszych zbrodni. Chociaż ten autor pokazał już niejednokrotnie, że potrafi snuć również opowieści pełne delikatności oraz czułości (warto wspomnieć szczególnie „Miłość i wojnę”), to jednak w opisywaniu potworności i potworów nie ma sobie równych. Szczególnie potworów całkiem prawdziwych, którzy chodzili kiedyś między nami. Po „Rzeźniku”, czyli historii kanibala Józefa Cyppka, oraz „Zimnym chirurgu” z nekrofilem Edmundem Kolanowskim jako głównym bohaterem przyszedł czas na „Jestem mordercą” i zbrodnie Jacka Unterwegera.

Jestem mordercą

 

Narrator-morderca

Znakiem rozpoznawczym morderczej serii na faktach jest oddanie głosu żyjącym niegdyś zbrodniarzom. W „Jestem mordercą” przemawia niejaki Jack Unterweger, pisarz, celebryta i… jeden z największych psychopatów w historii zbrodni, zwany Dusicielem z Wiednia. Mężczyzna własnymi rękami pozbawiał życia kobiety. Udowodniono mu dokonaniu dwunastu uduszeń, jednak podejrzewa się, że ofiar było znacznie więcej. Untenwerger działał w rodzinnej Austrii, w Czechach, w Niemczech, a także… za oceanem w Stanach Zjednoczonych, gdzie przez lata promował swoje książki, bezkarnie polując na uliczne prostytutki. Pierwszoosobowa narracja bohatera-bestii wywołuje prawdziwe ciarki na plecach czytelnika.

Pod urokiem dusiciela

Unterweger był sprytny, cwany, a także niemoralny pod każdym względem. Trudno sobie wyobrazić, że ten okaz absurdu i obrzydliwości był bożyszczem tłumów kobiet, ich złotym idolem, od którego nie potrafiły oderwać wzroku. On natomiast drwił z ludzkiej naiwności każdego dnia. Czornyj wykreował perfekcyjny portret manipulanta, który z rozmachem korzystał z nadanego mu przez ogłupiony tłum statusu. Mężczyzna nie odmawiał sobie niczego, utożsamiając się z pozycją boga, którą mu przypisano. To, co przeraża jeszcze bardziej niż zbrodnie, to podatność ludzi, którzy oddali się we władzę psychopacie.

„Wybaczam ci” Remigiusza Mroza

Remigiusz Mróz – wobec tego nazwiska w polskiej literaturze nie można pozostać obojętnym. Jedni przepadają za jego opowieściami, inni ich nie znoszą. Ja sama od lat doceniam rozbudowany warsztat, rzemieślniczą pracowitość i fabularną pomysłowość autora. Mróz zawsze trzyma rękę na pulsie i między innymi dzięki temu pozostaje na szczycie rankingu najpoczytniejszych pisarzy w Polsce u boku samego Stephena Kinga. Twórczość obu pisarzy łączy nie tylko mnogość wydawanych tytułów, ale również tak duża różnorodność opowiadanych historii. Najnowsza książka Mroza „Wybaczam ci” to thriller psychologiczny, który z pewnością stanie się jednym z letnich bestsellerów.

Wybaczam ci

 

Pożegnanie jako początek

Ina wierzy, że o swoim mężu wie już wszystko. W końcu każdy kolejny dzień spędzają razem, tylko czasami rozdzielają się na krótki czas. Pewnego dnia kobieta przypadkiem trafia na wiadomość, którą jej mężowi wysłała jakaś dziewczyna. Tego samego wieczoru nadawczyni popełniła samobójstwo, a jej mąż nagle znika. Inie nie pozostaje nic innego, jak ruszyć tropem tajemniczej dziewczyny, by poznać prawdę.

Pośród małżeńskich sekretów

Brudne małżeńskie tajemnice to motyw wykorzystywany w literaturze od lat, a jednak niezmiennie dla czytelników kuszący. W „Wybaczam ci” Remigiusz Mróz jak zwykle do samego końca trzyma kilka asów w rękawie. Trudno przewidzieć zakończenie „Wybaczam ci” – zbyt wiele niuansów umyka, póki nie znamy wszystkich części skomplikowanej układanki. Podczas lektury wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach na rzecz coraz mniej realistycznych scenariuszy. Zresztą to nie o realizm u Mroza chodzi. Książki tego autora mają dawać czystą frajdę z lektury, a tej przy „Wybaczam ci” wam nie zabraknie.

„Blizny przeszłości” Krystyny Mirek

Największym zaskoczeniem letniego sezonu jest dla mnie pierwszy thriller obyczajowo-psychologiczny Krystyny Mirek. Znana z ciepłych scanriuszy autorka w te wakacje zadebiutowała po mrocznej stronie literatury. Oczekiwałam kryminalnej namiastki, a dostałam kryminał z krwi i kości, który już pierwszą sceną wrzuca czytelnika w świat brudnych układów, dusznego małego miasteczka i przeszłości, która nie daje o sobie zapomnieć.

Blizny przeszłości

 

Przezwyciężyć traumę

Maja Sokołowska nigdy nie chciała wracać do rodzinnych Borków. To tutaj przed laty zamordowano jej ojca, legendarnego miejscowego komendanta policji; tutaj straciła matkę. W tym miasteczku wszystko się dla niej skończyło, chociaż kobieta nigdy nie poznała prawdy o tragicznych wydarzeniach. Po latach uświadamia sobie, że nigdy nie wyjdzie z traumy, jeśli nie rozgrzebie ran z przeszłości. Tak trafia do Borków, a czytelnicy – razem z nią.

Kryminał, obyczaj, miasteczko

Fani kryminałów dobrze wiedzą, że te największe tajemnice potrafią kryć te najmniejsze miasteczka, których mieszkańcy dokonują zmowy milczenia. Krystyna Mirek czerpie z tego motywu pełnymi garściami, okraszając całość obyczajowym sznytem. Zbrodnia, śledztwo, brudne tajemnice, a w tym wszystkim młoda kobieta, która musi nauczyć się na nowo żyć i odnaleźć swoją ścieżkę. Ten ostatni motyw rozpozna każdy, kto z twórczością Krystyny Mirek miał już kiedyś do czynienia. Jestem pozytywnie zaskoczona i z zaciekawieniem będę śledzić zaplanowane na trylogię losy Mai.

To jak, gotowi na mroźny, ożywczy powiew grozy? Po który tytuł sięgniecie w pierwszej kolejności? Inne rekomendacje Olgi Kowalewskiej w cyklu Książki na wieczór. Wielki Buk poleca znajdziecie w pasji Czytam.