Znamy ją głównie jako aktorkę i piosenkarkę, jednak jest również kompozytorką, producentką, reżyserką i scenarzystką, a także filantropką oraz aktywistką społeczną. I to właśnie ten ostatni aspekt jej działalności wysuwa się na pierwszy plan nowej, trzydziestej szóstej w karierze płyty pt. „Walls”. Barbra Streisand śpiewa o problemach trawiących jej ojczyznę, przede wszystkim krytykując Donalda Trumpa i jego prezydenturę. Tytuł albumu w jasny sposób nawiązuje do głośnego pomysłu polityka - zbudowania muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej. „Walls” promuje singiel „Don’t lie to me”, w którym dezaprobata gwiazdy dla poczynań Trumpa manifestuje się chyba najbardziej. W wywiadzie dla „New Yorkera” Barbra Streisand zaznacza, że najnowsze wydawnictwo zadedykowała młodym ludziom, którzy mają jej zdaniem największą szansę zmienić Amerykę. „Jechałam autem i słuchałam wiadomości, jak zwykle. Omawiano wypowiedź Trumpa, o której wiedziałam, że jest nieprawdziwa, o zmianach klimatycznych lub coś w tym stylu” - wspomina Streisand w najnowszym numerze słynnego tygodnika. „Pomyślałam, że nie mogę już więcej słuchać tych kłamstw. Zaczęłam spisywać poszczególne frazy, musiałam w jakiś sposób dać upust swoim emocjom i wyszły z tego piosenki”.

 

 

Przez Nowy Jork ze śpiworem pod pachą

Jej matka, Diana, w młodości śpiewaczka sopranowa, była ponoć przerażona marzeniami najstarszej córki o sławie. Obawy te przybrały na sile, kiedy zaledwie 16-letnia Barbara wyprowadziła się z jej mieszkania na Brooklynie i postanowiła marzenia te realizować, imając się każdego zajęcia, które zakładało chociaż chwilowe pojawienie się na jakiejkolwiek scenie. Babs spała kątem u koleżanek, a w chwilach największego kryzysu wracała do rodzinnego domu, żeby zjeść posiłek ugotowany przez szalejącą z niepokoju matkę. Determinacja wkrótce się opłaciła – w 1960 roku, mając 18 lat, śpiewała w wielu modnych nowojorskich klubach i zarabiała całkiem godziwe pieniądze. W tym czasie porzuciła także drugie „a” i z „Barbary” stała się „Barbrą”. „Cóż, miałam 18 lat i chciałam być oryginalna, chciałam się wyróżnić, ale nie chciałam zmieniać swojego imienia, bo to byłoby nieprawdziwe” - przyznała po latach w programie dokumentalnym stacji CBS „Her name is Barbra”. „Zdecydowałam więc, że odejmę jedno „a”. To wciąż Barbara, ale wyjątkowa”.

Jej telewizyjny debiut nastąpił w 1961 roku w programie „The Tonight Show”, gdzie zaśpiewała piosenkę „A Sleepin’ Bee” Harolda Arlena, zaś występująca w tym samym odcinku artystka komediowa Phyllis Diller nazwała ją „jedną z najbardziej utalentowanych piosenkarek świata”. Kolejny rok później pojawiła się w broadwayowskim przedstawieniu „I Can Get It for You Wholesale”, gdzie za rolę Miss Marmelstein została nominowana do prestiżowej nagrody Tony. Kiedy podpisała kontrakt z wytwórnią Columbia Records, sprawy potoczyły się błyskawicznie: jej debiutancka płyta, „The Barbra Streisand Album”, ukazała się w 1963 roku, pokryła złotem i zdobyła dwie nagrody Grammy. Jeszcze w tym samym roku młoda wokalistka wydała kolejny krążek, zatytułowany po prostu „The Second Barbra Streisand Album”, który powtórzył sukces debiutu. Od tej pory wydała łącznie 36 albumów studyjnych, 9 kompilacji, 7 albumów koncertowych oraz 15 albumów z muzyką filmową, które sprzedały się w nakładzie ponad 145 milionów sztuk na całym świecie. Czyni ją to najlepiej sprzedającą się artystką w historii oraz jedyną osiągającą takie wyniki w gatunku nie-rockowym.

 

Za kamerą i przed kamerą

Kolejne dwie dekady to dla Barbry Streisand niezwykle owocne żonglowanie występami na Broadwayu i londyńskim West Endzie, nagrywanie świetnie przyjmowanych przez słuchaczy i krytyków płyt oraz koncertowanie, nagradzane prestiżowymi wyróżnieniami role filmowe i sukcesy na polu reżyserii, scenopisarstwa, produkcji kinowej. Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim film „Yentl” z 1983 roku, na podstawie utworu Isaaca Bashevisa Singera „Yentl, the Yeshiva Boy”. Pochodząca z rodziny żydowskiej Streisand (dziadkowie ze strony ojca wyemigrowali z pogranicza obecnej Polski i Ukrainy; dziadkowie ze strony matki - z ówczesnego Imperium Rosyjskiego) była jego producentką, współscenarzystką, reżyserką, a także odtwórczynią głównej roli. Film okazał się sukcesem na wielu płaszczyznach: zdobył Oscara za najlepszą muzykę oraz dwa Złote Globy - w tym dla najlepszego reżysera, czyniąc z artystki pierwszą kobietę w historii, którą uhonorowano tym wyróżnieniem; bił rekordy popularności w kinach, zaś płyta ze ścieżką dźwiękową szybko pokryła się platyną. Niecałe 10 lat później, bo w 1991 roku, do kin trafił kolejny obraz, który Barbra Streisand sama wyreżyserowała, w którym zagrała główną rolę i który był, na dodatek, adaptacją powieści. „Książę przypływów” zdobył siedem nominacji do Oscara (w tym dla Barbry i producenta Andrew S. Karscha w prestiżowej kategorii „Najlepszy film”) oraz Złoty Glob dla Nicka Nolty’ego jako najlepszego aktora. Ugruntował też pozycję artystki jako cenionej, wprawnej reżyserki.

 

 

Aktywistka i filantropka

Jednak 76-letnia dziś Barbra Streisand to „nie tylko” działalność artystyczna, chociaż to dzięki swojej ogromnej popularności i majątkowi może tak czynnie udzielać się na polu filantropii oraz społecznego aktywizmu. Przez sześć dekad niezwykle różnorodnej działalności Streisand wspiera Partię Demokratyczną i jej postulaty, opowiada się za prawami kobiet i mniejszości seksualnych. Już w 1971 roku znalazła się na słynnej „Liście przeciwników politycznych Richarda Nixona”, a w wyborach prezydenckich w 2016 roku czynnie popierała Hillary Clinton, śpiewając nawet na jej konwencji. W styczniu 2017 roku wzięła udział w Marszu Kobiet na Waszyngton (2017 Women’s March), który odbył się dzień po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa i był wyrazem dezaprobaty nie tylko dla jego polityki, ale postawy wobec kobiet oraz ich praw. Babs przemówiła ze sceny do ponad pół miliona uczestników Marszu (szacunkowa ilość osób, która brała w nim udział, waha się od 500 tysięcy do miliona), będącego największym jednodniowym protestem w historii Stanów Zjednoczonych.

Ponad 30 lat temu powołała do życia The Streisand Foundation, która wspiera organizacje charytatywne chroniące środowisko, troszczące się o pokój na świecie, broniące praw i swobód obywatelskich, a także prowadzące badania w dziedzinie poprawy zdrowia kobiet. Tylko do 2011 roku zebrała ponad 25 milionów dolarów za sprawą swoich koncertów charytatywnych; ufundowała jeden z budynków Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, któremu nadano imię jej ojca (Emanuel Streisand, nauczyciel i edukator, zmarł, kiedy była dzieckiem); ofiarowała milion dolarów na rzecz William J. Clinton Foundation, badającej zmiany klimatu.

 

 „Wściekłość jest motywacją”

Wywiadów udziela rzadko, jednak w ramach promocji „Walls” Barbra Streisand nie tylko wyjątkowo chętnie rozmawia z dziennikarzami, ale także odważnie porusza kwestie dotyczące bieżącej sytuacji politycznej w USA. Streisand nie bawi się w aluzje i delikatność, lecz wali prosto z mostu, deklarując swoje sympatie i antypatie. „Człowiek, który kłamie, bez żadnego politycznego doświadczenia, a na dodatek sprawia wrażenie, jakby całkowicie brakowało mu empatii i jakiejkolwiek pokory, zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych?” - oburza się Barbra w rozmowie z kanadyjskim magazynem „Macleans”. „Ziściły się moje największe obawy. Moim obowiązkiem w tej sytuacji jest zaoferować mój głos i duszę” - tłumaczy powody swojego społeczno-politycznego zaangażowania na nowej płycie. „Wściekłość jest najlepszą motywacją. „Walls” to nie tylko protest album. To połączenie desperacji i nadziei”. I tak, ta „desperacja i nadzieja”, ubrane w klasyczne, pełne uroku i momentami bardzo intymne kompozycje, już zbiera świetne recenzje i ma szansę stać się kolejnym, światowym hitem Barbry Streisand.