Często zdarza się, że pisarze zaczynają swoją twórczość od powieści rodzinnych, zainspirowanych własnymi doświadczeniami. W Twoim przypadku nie do końca tak było. W debiutanckiej Dziewczynie z zapałkami skupiasz się głównie na czasach swojego pierwszego małżeństwa. Dlaczego dopiero teraz postanowiłaś opowiedzieć historię swojej rodziny?

Tragiczna historia rodziny  była jakby drugim dnem mojego dzieciństwa,  kształtowała mnie emocjonalnie. Moja  mama jako dziewczynka straciła oboje rodziców, czyli cały swój świat, a ja dość wcześnie się o tym dowiedziałam.  Akurat  taka wiadomość nie jest dla małego dziecka żadną abstrakcją, ono to czuje do głębi. I wówczas pojawia się wielki egzystencjalny strach przed utratą.  Wojna, która to zrobiła mojej mamie, zawsze mieszkała kątem w naszym domu…  Obrazy doszczętnie spalonej wsi, rozstrzeliwania,  sieroctwo, tułaczka małych dzieci, były jak stronice szczególnego albumu rodzinnego, który się wspólnie ogląda. W Dziewczynie z zapałkami jest i ten wątek, a bohaterka podejmuje życiowe decyzje  gnana strachem przed przemocą i lękiem przed utratą…     

Co wydarzyło się na Zamojszczyźnie w 1943 roku?

Pierwszego czerwca 1943 roku w ciągu kilku godzin przestała istnieć wieś Sochy, w której mieszkała moja rodzina.  Niemcy przeprowadzili pacyfikację i eksterminację zarazem, z użyciem samolotów.

Dlaczego Niemcy wydali wyrok na Sochy?

To była tzw. partyzancka wieś, czyli taka, w której mieszkańcy pomagali AK i Batalionom Chłopskim. Bezpośrednim incydentem była prowokacja dwóch folksdojczów, którzy kupili broń od sołtysa.

Jakie były losy ocalałych?

Tragiczne, oczywiście. Przeżyło niewiele osób: garstka kobiet i dzieci, w większości sieroty. One musiały pobudować sobie szałasy, budki z niedopalonych desek, i tak wegetowały całe lata.

Kiedy dowiedziałaś się o tym, że te wydarzenia były udziałem również Twojej rodziny?

Mam wrażenie, że wiem o tym od początku swojego świadomego życia.

Twoja mama chciała o tym rozmawiać?

Nie tyle chciała, ile musiała, to było dla niej ratunkiem.  W tamtych latach nie było terapeutów do obsługi traumy. Mówienie i płacz okazały się jej terapią, a  ja, kimś w rodzaju  świadka, najpierw niemego, potem już zadającego pytania pomocnicze…

Jak zagłada Soch odcisnęły się na jej życiu?

Była wówczas dziewięcioletnią dziewczynką, miała już więc pełną świadomość wszystkiego, co się działo. Tamtego dnia nastąpił koniec jej dzieciństwa. Śmierć, którą wówczas poznała, nie zniknęła, została w niej na zawsze. Ból i cierpienie ciągle dają o sobie znać.

A jaki miało to wpływ na Ciebie?

Właśnie taki – miałam poczucie, że moja mama  nosi w sobie wielkie cierpienie, z którym sobie nie radzi, i  powinnam jej pomóc, a nie umiem, bo jestem za mała. Ponadto jej cierpienie wiązało się z tamtą ukrytą w niej dziewczynką, a ja chciałam mieć całkiem dorosłą mamę, bo tylko wtedy miałam poczucie bezpieczeństwa. To był podstawowy konflikt  psychiczny mojego dzieciństwa.

Uczyłaś się o wydarzeniach na Zamojszczyźnie na lekcji historii?

Dzieci Zamojszczyzny — o tym się na pewno sporo mówiło w szkołach na Lubelszczyźnie. My wyjechaliśmy na drugi koniec Polski, dlatego szczególniejszego nacisku na ten temat nie było. Wojna  w ówczesnych podręcznikach to głównie bitwy, pola walki, ponadto formacje wojskowe i polityczne oraz owe kiełki komunizmu, które szczęśliwie się przebijały ku światłu... Do dziś w powszechnej  świadomości, jeśli się temat Zamojszczyzny pojawia, to pod postacią pociągów wywożących dzieci na zniemczenie. Tymczasem tragedia była jeszcze straszniejsza…

Czytając „Małą Zagładę” odnosi się wrażenie, że wiesz o pacyfikacji Soch więcej niż twoja mama. Kiedy zaczęłaś zajmować się historią Soch?

Już w dzieciństwie planowałam, że kiedyś napiszę książkę o mojej mamie. W dzieciństwie takie postanowienie wydaje się prostą sprawą. Jednak temat jest tak ciężki, że nawet jako dorosła kobieta obawiałam się go podjąć. Po pięćdziesiątce, gdy przeszłość  robi się wyraźniejsza, stwierdziłam, że to ostatni moment, bo zaraz wszyscy świadkowie poumierają.  Czy wiem więcej? Na poziomie faktów wiem więcej, jednak moja mama wie WSZYSTKO.

W „Dziewczynie z zapałkami” byłaś żoną i matką, w „Pasji według św. Hanki” — kochanką. Kim jesteś w „Małej Zagładzie”?

Córką, oczywiście. I już nie tak oczywiście – matką swojej matki. To bardzo złożona relacja dorosłych kobiet. Jestem  także świadomym siebie  człowiekiem, który widzi, jak się toczy świat i bez skrępowania to komentuje.

Niezwykle ciekawe jest też podejście do waszej rodzinnej historii kolejnych pokoleń. Twoja matka przeżyła apokalipsę, ale nie pogłębia tego tematu; Ty natomiast podpierasz się badaniami, lekturami, artykułami, wiesz na ten temat bardzo dużo; ale są przecież jeszcze twoje dzieci. Jaki jest stosunek trzeciego pokolenia do tej tragicznej historii rodzinnej?  

No i to jest ten problem z traumą rodzinną, którą się przerzuca jak gorący kartofel z rąk do rąk. Na razie ja się nim parzę, ale moim dzieciom zostawiam tę książkę, będą ją mieć w domu, to będzie coś więcej niż album z fotografiami… Niestety traumę się dziedziczy, w drugim, może i trzecim pokoleniu, tylko się o tym nie wie. Świadomość tego, co się naprawdę wydarzyło, pozwala niekiedy uporać się z konsekwencjami.

Piszesz też o mechanizmach zła i wojny. Pacyfikacja Soch w Polsce to był rok 1943. Masowe sprzedaże dzieci do burdeli w Tajlandii — schyłek XX wieku; „polowania” na albinosów – współczesność. Skąd pomysł na takie zestawienie?

To nie tylko zestawienie, to obraz ludzkości… Chciałam, żeby „Mała Zagłada” nie była jednowątkową historią z Polakami ofiarami i Niemcami oprawcami. Pokazałam także, fragmentarycznie z konieczności,  los dzieci w opresyjnym świecie dorosłych, w różnych miejscach, w różnym czasie. Homo sapiens to nieszczególny gatunek — pożera własne dzieci. W przyrodzie jest to dość częste (lwy na przykład pożerają  potomstwo konkurentów genetycznych). Napisałam także o okrutnych praktykach człowieka wobec zwierząt hodowlanych.  Bo wojna i mordowanie nie biorą się znikąd, są między innymi,  konsekwencją naszego stosunku do dzieci i zwierząt, „braci mniejszych”.

Rozmawiał Sebastian Nowak

fot. Dorosła matka Anny Janko, Teresa Ferenc (farchiwum autorki).

„Mała zagłada”, najnowsza powieść Anny Janko, jest już dostępna na empik.com – sprawdź.