Znajomość z Elisabeth Åsbrink może być ryzykowna, bo nigdy nie wiadomo, kiedy powie nam coś, co może być dla nas niewygodne. Tak było z założycielem najpopularniejszej szwedzkiej marki Ikea, odpowiedzialnością Szwedów podczas II wojny światowej, tak jest z modnym także w Polsce słowem lagom.

 

To dzięki jej książkom mogliśmy lepiej poznać historię Szwecji i Europy, a także zrozumieć jej niejednoznaczność. Ona sama urodziła się w Göteborgu w 1965 roku, jako córka węgierskiego uchodźcy, który dziewięć lat wcześniej uciekł ze swojego kraju do Szwecji. György Fenyö z pochodzenia był żydem, a jego cała rodzina została zamordowana podczas Holocaustu. Może dlatego temat wojny i Holocaustu chodzi za nią jak cień.

 

Na co dzień Elisabeth Åsbrink pracuje w szwedzkiej telewizji SVT jako producentka i wydawczyni. Dopiero w 2009 roku zadebiutowała reportażem „Czuły punkt” (wyd. Czarne), poświęconym głośnym wydarzeniom, które wstrząsnęły Szwecją dekadę wcześniej. To opowieść o tym, jak więźniowie, wybrani do grania w sztuce znanego reżysera, wykorzystywali przepustki do napadania na banki, a za ukradzione pieniądze wspierali organizacje nazistowskie. Podczas jednego z napadów zabili dwóch policjantów. Åsbrink dotarła do materiałów opatrzonych klauzulą tajności oraz do samych więźniów, ale jej książka to także opowieść o tym, że zwolennicy faszyzmu w Szwecji mają się dobrze, że antysemici są wśród nas, a my nie chcemy tego widzeć. Za swój debiut otrzymała nominację do Nagrody Augusta.

 

 

W 2012 roku ukazała się jej sztuka zatytułowana RÄLS, w której wykorzystała wspomnienia żydowskich dzieci, wysyłanych podczas II wojny światowej do Szwecji w nadziei, że unikną Holocaustu. Wydany rok później reportaż literacki „W lesie wiedeńskim wciąż szumią drzewa” (wyd. Czarne), był niejako kontynuacją sztuki i odbił się szerokim echem w Europie, a Åsbrink otrzymała za niego prestiżową Nagrodę Augusta oraz Nagrodę im. Kapuścińskiego.

Reportaż opowiada tak naprawdę trzy historie. Ta pierwsza to opowieść o trzynastoletnim Otto Ullmanie, którego żydowscy rodzice wywożą w 1938 roku z rodzinnego Wiednia do Szwecji. Tam zaprzyjaźnia się on z Ingvarem Kampradem, lokalnym nazistą, a także – wiele lat później – założycielem Ikei. Drugi wątek to opowiedziana poprzez słane przez rodziców Otta listy, w których z miłości do syna ukrywają narastający terror wojennej rzeczywistości.  A trzeci to opowieść o samej autorce, przeszłości jej rodziny, która wprowadza subtelnie, zgodnie ze słowami, które miał jej kiedyś powiedzieć ojciec: „Niech ci nigdy nie będzie żal samej siebie”. W wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego powiedziała: „Moja książka wzbudziła szeroką debatę. Wiele osób stwierdziło, że kraj, który opisuję w „Lesie Wiedeńskim”, nie jest ich krajem, że nie potrafią się z nim utożsamić. Wiele osób wściekło się, bo zburzyłam wyidealizowaną wizję, w którą łatwo i przyjemnie było wierzyć. Napisałam przecież, że założyciel IKEA Ingvar Kamprad był członkiem nazistowskiej partii, co stało się międzynarodową sensacją”.

 

Niejaką konsekwencją „Lasu” był wydany w 2017 roku i szybko przetłumaczony na dziewiętnaście języków „1947. Świat zaczyna się teraz”. To reportaż o tym, co działo się bezpośrednio po wojnie i jak decyzje polityczne wielkich tego świata wpływały na codzienne dramaty zwykłych obywateli. „1947 rok to rok niesamowicie pełen nadziei. Ludzie żyją słowami „nigdy więcej”, myślą o tym, co uniwersalne. Możemy wyznawać różne religie, mieć różny kolor skóry, status ekonomiczny czy być różnej narodowości, ale jest coś, co nas łączy – jesteśmy ludźmi. To w oparciu o to chciano odbudować świat po wojnie” - powiedziała Åsbrink w wywiadzie udzielonym swojej polskiej tłumaczce, Natalii Kołaczek dla CzytamRecenzuję.pl. To także książka osobista, opowiadająca o powojennych losach rodziny Åsbrink, bo jak sama mówi, rok 1947 był dla jej rodziny kluczowy. „Właściwie nie planowałam pisać o rodzinie. Ale kiedy zbierałam materiały dotyczącego tego roku, zrozumiałam, w jakiej ruinie pogrążona była Europa. Wszystko doszczętnie zbombardowane: mosty, drogi, miasta, wysadzone tamy, które zalały ziemie uprawne, ludzie pozbawieni prądu i wody, spalone lasy, wybite bydło. Musiałam wręcz zadać sobie pytanie, gdzie w tej ruinie znajdował się mój ojciec, wówczas dziesięciolatek” - dodaje w rozmowie dla wspomnianego portalu.

 

W ostatniej książce, która będzie miała swoją premierę podczas festiwalu Apostrof, zabrała się za słownictwo. „Made in Sweden. 60 słów, które stworzyły naród” (Wielka Litera) ma być opowieścią o Szwecji – tej kiedyś i tej dziś – poprzez szwedzkie słowa i zwroty, które zna cały świat. Co jeśli daliśmy się zwieść modzie na lagom czy Ikeę, pyta autorka? Czym jest słynny most nad Sundem? I wreszcie, czym jest „szwedzkość”? Åsbrink, potomkini imigrantów, na swój kraj patrzy z boku, w dodatku dość krytycznie. „Made in Sweden” to nie tyle zbiór ciekawostek ile słownik wartości szwedzkich, na jakich zbudowano społeczeństwo, które dziś podziwia cały świat. Czy Åsbrink ponownie zaskoczy Szwecję i Europę?

 

Spotkanie z Elisabeth Åsbrink w ramach Festiwalu Apostrof:

22 maja, godz. 20:00 - Teatr Powszechny | Mała Scena (Warszawa, ul. Zamoyskiego 20)