Stworzyła pani na tegoroczny Apostrof ciekawy projekt: cykl debat tematycznych uzupełniających się wzajemnie, które – jako całość – miały stworzyć diagnozę rzeczywistości i pobudzić do szukania pomysłów na rozwiązywanie konkretnych problemów. Stosunek do natury, tożsamość, religia, edukacja, samoograniczenie, pomysły na przyszłość – które debaty spełniły pani oczekiwania, które zaskoczyły, które powędrowały w nieprzewidzianym przez panią kierunku?

 

Świetna była pierwsza debata diagnozująca obecny stan świata, podczas której pojawiły się tematy, które potem powracały w kolejnych dyskusjach. Znakomita była także debata o religijności i nowej duchowości.

 

Podczas debaty o samoograniczeniu dyskutanci odrzucili to hasło i poszli w kierunku bardziej pozytywnych pojęć, takich jak poznanie, zbliżenie, bo coś, co się pozna i polubi, na przykład naturę, łatwiej jest potem chronić. Jednym z głównych postulatów dyskusji była zmiana języka, by stać się bardziej skutecznym.

 

To było bardzo dobre rozwiązanie, dyskutanci zredefiniowali pojęcie samoograniczenia. Moje nastawienie do pojęcia samoograniczenia nie jest negatywne, ale rzeczywiście kierunek, w jakim poszła ta dyskusja, był zaskakujący.

 

W zupełnie inną stronę niż oczekiwałam poszła debata o tożsamości. Spodziewałam się raczej odpowiedzi futurologicznych, ale pojawiły się one podczas spotkania kończącego cały cykl, czyli rozmowy Edwina Bendyka z Jackiem Dukajem. Wychodząca od książki Dukaja „Po piśmie”  dyskusja bardzo dobrze podsumowała pewien aspekt tego, co dzieje się dzisiaj na świecie i w kulturze, i w którym kierunku to wszystko może pójść.

 

 

 

Mam wrażenie, że oczekiwała pani odpowiedzi na pytanie, co dzieje się z naszą tożsamością w świecie, w którym media społecznościowe, rzeczywistość wirtualna i rozwijającą się błyskawicznie technologie zajmują tak wiele miejsca.

 

I co stanie się z naszymi tożsamościami, które są z jednej strony formatowane w kierunku dosyć tradycyjnym, konserwatywnym, na przykład w ramach tożsamości narodowych czy plemiennych, a z drugiej strony podlegające naciskowi na dekonstrukcję tożsamości indywidualnych poprzez gry komputerowe i nowe technologie, a także nowy rodzaj traktowania osoby ludzkiej, która w świecie wirtualnym może się samodzielnie zaprojektować od zera i pojawiać się w różnych odsłonach. Takie rozważania mogłyby być bardzo ciekawe.

 

Wszystkie debaty były dla mnie okazją do fizycznego spotkania się z ludźmi, których podziwiałam, słuchałam, czytałam czy oglądałam w mediach. Fizyczne spotkania zaowocowały nawiązaniem kilku fajnych kontaktów, pojawiło się też parę nowych pomysłów zrobienia czegoś wspólnie. To rola każdego festiwalu: sprawić, by ludzie spotkali się ze sobą w realu, by mogli pogadać i stworzyć jakieś nowe idee na przyszłość.

 

A propos fizycznych kontaktów i przyszłości: w czasie spotkania ze Swietłaną Aleksijewicz w pewnym momencie aż podskoczyła pani i zatańczyła, gdy na scenie padło zaproszenie do rozmowy w jej klubie.

 

Swietłana Aleksijewicz szukała mnie na festiwalu przez trzy dni, ale tyle się tutaj działo, że jakoś nie mogłyśmy się spotkać. Na szczęście poumawiałyśmy się w ostatnim momencie.

 

Wracając do debat: tak się złożyło, a teraz myślę, że to nie jest przypadek, że kończymy ten festiwal w dniu wyborów. To jest dla mnie bardzo metaforyczne, że przez kilka dni dyskutowaliśmy nie na poziomie politycznym (chociaż – rozumiejąc politykę szerzej – to był poziom polityczny, ale nie na poziomie wyborów do parlamentu europejskiego czy parlamentu krajowego). Próbowaliśmy raczej przyjrzeć się temu, co działo się i dzieje na świecie i jak to będzie oddziaływać na nasze wybory w przyszłości. Dzisiaj jest takie niesamowite ukonkretnienie tego wszystkiego, o czym rozmawialiśmy. Jeszcze nie znam wyniku wyborów, więc nie wiem, w którym kierunku to poszło.

 

 

 

Co, z perspektywy zakończenia Apostrofu 2019, było dla pani najważniejsze?

 

Jeszcze nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. 10 minut temu zakończyliśmy ostatnie spotkanie – z Jackiem Dukajem. Mam mnóstwo rzeczy do przemyślenia. Wydaje mi się, że formuła, którą wymyśliłam, czyli cyklu debat, które się ze sobą łączą i wynikają jedna z drugiej, jest bardzo inspirująca i mam nadzieję, że festiwal Apostrof zapamięta ten ciąg dyskusji. Zdałam też sobie sprawę z tego, że nie jest tak, że te debaty są adresowane do wszystkich czy do ogromnych grup ludzi. Przychodzili na nie ludzie, którzy interesowali się konkretnymi tematami, a także mieli chęć do refleksji i dyskusji w mniejszym gronie, Myślę, że jakiś rodzaj debat, takich cyklicznych, sensownie ułożonych dyskusji, powinien towarzyszyć każdemu festiwalowi, ponieważ tworzą one intelektualny background dla wydarzenia, które z definicji jest sieciową prezentacją różnych książek i postaci. A podczas debat próbowaliśmy także skupić się wokół konkretnych tematów.

 

Warto podkreślić, że były to spotkania interdyscyplinarne: poetka obok naukowca, artysta wizualny dyskutujący z podróżnikiem, działaczem czy dziennikarzem...

 

Staraliśmy się tak dobrać ludzi, żeby to nie była na przykład rozmowa samych akademików czy ekspertów specjalizujących się w jakimś temacie, ale żeby stykali się ludzie różnych profesji, obszarów nauki i kultury i żeby dochodziło między nimi do burzy mózgów.

 

To jest ferment, jakiś zaczyn. Wyrośnie? Rozprzestrzeni się? Zacznie zarażać?

 

Chciałabym, żeby tak się stało. Pod dwóch czy trzech debatach mam poczucie, że ludzie się ze sobą poznali i chwycili wspólny wiatr w żagle, to jest bardzo pozytywne. 

 

Rozmawiała Magdalena Walusiak