3/5
13-10-2016 o godz 20:27 przez: Magdalena Senderowicz
Uratuj mnie to debiut literacki młodej autorki, Anny Bellon, który został okrzyknięty sensacją polskiego Wattpada. Tak na dobrą sprawę, nigdy nawet nie odwiedziłam tej strony. Wiem o jej istnieniu i tyle mi wystarcza, nigdy nie odczułam nawet potrzeby zaglądania tam. Nie mam żadnego urazu, choć pamiętam czasy, kiedy swoją twórczość niektórzy publikowali na blogach – były to opowiadania czy też po prostu fan-fiction, sama nawet próbowałam, ale osobiście uważam, że po prostu się do tego nie nadaję. Czy do zapoznania się z tą lekturą zachęciło mnie coś specjalnego? Nie, zdecydowanie nie było to nic konkretnego, ot tak, zwykła zachcianka – dosyć łatwa do spełnienia.
W powieści tej poznajemy przede wszystkim historię dwójki młodych ludzi. Maja, zamknięta i pogrążona w żałobie nastolatka, która po tragicznej śmierci swojego starszego brata zaczęła się odsuwać od wszystkich znajomych, boi się kolejnej utraty, dlatego unika jakiejkolwiek bliskości z drugim człowiekiem. Po drugiej stronie stoi Kyler, pseudo bad-boy, który żałuje swojego dawnego życia i tego, co robił. Pochodzi z toksycznej rodziny i marzy tylko o chwili, w której będzie mógł się uwolnić od ojca tyrana. Doskonale jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nie może zostawić swojej matki na pastwę losu i życie u boku nieszanującego jej męża. Zarówno Maja jak i Kyler żyją w klatce, praktycznie w potrzasku. Czy oboje będą w stanie się uratować?
Mam bardzo mieszane odczucia, co do tej książki. Ma ona swoje plusy i minusy, choć nie jestem pewna, które elementy zyskują przewagę. Z pewnością należą się gratulacje dla Anny Bellon, że w tak młodym wieku udało jej się wybić ze społeczności Wattpada, a jej powieść została wydana przez naprawdę dobre wydawnictwo. Należy jej się uznanie za to, że walczyła o swoją twórczość i się nie poddawała, choć nie okłamujmy się, historia Mai i Kylera nie jest niczym oryginalnym. To historia jakich wiele, niewyróżniająca się niczym szczególnym. Chciałabym napisać, że pojawia się tutaj jakaś innowacja, jakiś powiew świeżości, ale tak nie jest. Historie tego typu to bardzo często te same schematy, te same stereotypy, a jednak wciąż istnieje grono czytelników, a może bardziej czytelniczek, które uwielbiają takie opowieści. Dla mnie są to typowe odmóżdżacze, które chwilami nawet tutaj nie spełniają swojej roli, bowiem bywają niezwykle irytujące.
Sama książka i przedstawiona w niej historia być może nie jest irytująca, a raczej po prostu przewidywalna i nieskomplikowana. Rozwój wydarzeń jest logiczny, ale zdecydowanie nie pojawia się tutaj żaden element zaskoczenia. Dodatkowym motywem jest muzyka, bowiem poza tym, że mamy do czynienia z romansem dwójki głównych bohaterów, o którym za chwilę, to jest to również zaprezentowanie grupy przyjaciół, których połączyło stworzenie zespołu. Jednakże jest to tylko pewne urozmaicenie, o którym chwilami nawet zapominałam, bowiem największy nacisk jest jednak położony na Maję i Kylera, ich przeszłość oraz rozwijającą się relację. Uczucie między nimi rozwija się stopniowo, ale od początku wiadomo, do czego zmierzamy. Niestety, wiele razy miałam wrażenie, że sama akcja toczy się dziwnym tempem, pełnym szybkich przeskoków, za czym raczej nie przepadam. A sam romans? Przypominał mi takie typowo nastoletnie zaloty, o których skrycie marzy każda czternastolatka (uwaga, bohaterowie są starsi!). Jednak toczące się pomiędzy Mają i Kylerem dialogi, wymieniane smsy czy po prostu samo zachowanie było raczej dziecinne. To ten rodzaj ekscytacji, kiedy ma się kilkanaście lat, zaczyna się dostrzegać płeć przeciwną i że tak kolokwialnie powiem, jara się tym, że w wiadomości na Facebooku pojawił się dwukropek z gwiazdką.
Trzeba jednak przyznać, że książka mimo swojej prostoty potrafi wciągnąć. Czyta się ją bardzo szybko i lekko, ale raczej nie jest to historia, którą się zapamiętuje na długo. Ginie w wielu innych książkach tego typu, jak już wyżej napisałam, po prostu się niczym nie wyróżnia. Nie jest najgorzej, ale zdecydowanie nie jest też najlepiej – Maja bywa irytująca, chwilami bywa zbyt różowo i cukierkowo, choć podoba mi się to, że każdy z bohaterów ma za sobą jakąś mroczną, choć też mało zaskakującą przeszłość, z którą się wciąż mierzy. Być może wszystko dzieje się zbyt szybko, co sprawia, że brakuje tutaj życiowej głębi, gdyż wszystko po krótkiej chwili okazuje się banalnie proste. Myślę, że odpowiednim określiłabym mianem przeciętnej, ale w miarę poprawnej. Z pewnością będzie świetną lekturą dla osób lubujących się w tego typu historiach, ale w przypadku bardziej wymagającego czytelnika raczej się nie sprawdzi. Moja ocena to takie 3/5.

www.bookeaterreality.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
14-11-2016 o godz 17:16 przez: Smooky
Polska sensacja Wattpada. Ponad milion odsłon i pokaźna rzesza fanów zaczytujących się w historii paczki przyjaciół z Pittsburgh'a, którzy zdecydowali się założyć zespół. Niektórzy stwierdzą, że taka rekomendacja wcale nie jest wystarczająca, a skoro Anna Bellon zaczynała na podobnej platformie to z pewnością tego, co wyszło spod jej pióra nie można zaliczyć do kategorii fenomenu. Mało kto wie, albo nie chce wiedzieć, że początki wielu najbardziej poczytnych aktualnie autorów, w tym również polskich, opierały się na publikacjach w tożsamych serwisach, blogach, czy licznych forach. Nie ważne jednak, jak i gdzie się zaczyna, ale jak i gdzie się kończy. Może jeszcze za wcześnie by ogłosić Anię Bellon polską Colleen Hoover i być może w jej debiucie nie brakuje zgrzytów, czy wpadek drażniących odbiorców, ale potencjał do tego, by piąć się coraz wyżej, niewątpliwie jest.

A jakie wrażenie wywarło na mnie Uratuj mnie? Każdy miłośnik New Adult tak naprawdę doskonale wie z czym będzie mieć do czynienia, gdy sięgnie po książkę zaliczaną do tego gatunku. Nikogo, więc nie dziwią powielane przez autorów po raz enty te same, oklepane schematy, choć jeśli mam być szczera, ja osobiście, jako jedna z wielu osób zaczytujących się w NA, wiem, że z każdą następną przeczytaną publikacją świeżość, zaskoczenie i niesztampowe rozwiązania są wręcz pożądane. Czy Ania Bellon podołała temu niełatwemu zadaniu?
Cóż, podobno punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Uratuj mnie to przede wszystkim historia dwójki młodych ludzi, u progu dorosłości, którzy mają za sobą dramatyczną, często niepochlebną i wstydliwą przeszłość, trudną i destrukcyjną teraźniejszość oraz przyszłość, która stoi pod znakiem zapytania. Dwie rodziny dźwigające własny krzyż, dwie poturbowane dusze, chroniące pokaleczone serca, desperacka walka z otoczeniem, własnymi demonami, a nawet bój toczony z samym sobą, zwariowani, barwni przyjaciele i wspólna pasja, która stała się furtką do lepszego jutra.

Cała recenzja na blogu - serdecznie zapraszam ;)
http://www.smooky.pl/2016/11/33-uratuj-mnie-anna-bellon.html
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
20-10-2016 o godz 20:10 przez: magdat
Całkiem nieźle się czytało, wciągająca historia o nieszczęśliwej dziewczynie i zbuntowanym chłopaku, którzy ratują się nawzajem. Z pozoru banalna książka dla młodzieży, jakich wiele na rynku czytelniczym. A jednak ta banalna fabuła dla młodzieży porusza wiele całkiem dorosłych problemów – o stracie i bólu, o nieodwracalności śmierci, braku zrozumienia nawet wśród najbliższych, wyobcowaniu we własnym domu i wśród rówieśników, ukrytym pod pozorem zwykłej rodziny okrucieństwie, buncie wobec ojca, potem o kiełkującej nadziei na lepsze życie – a wszystko podane w zrozumiałym młodzieżowym kontekście i zrozumiałym młodzieżowym języku. Nawet jeśli wyczuwa się pewną niedoskonałość warsztatu to powinna to być obowiązkowa lektura dla nastolatków.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
21-04-2017 o godz 15:33 przez: Aleksandra
Kiedy Maia wraz ze swoim bratem wracają do domy od babci dochodzi do wypadku w którym ginie jej ukochany starczy brat. Od tego momentu jej życie się skończyło odcięła się od przyjaciół została tylko muzyka i książki. Kiedy na jej drodze stanął przystojny Kylera zaczęła się otwierać. Genialna książka debiutującej autorki. Polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
4/5
29-09-2016 o godz 14:01 przez: Malwina Paś-Myszka
Przyznam się Wam do czegoś na początku. Czekałam z niecierpliwością, aż ta książka do mnie dotrze. Sprawdzałam codziennie skrzynkę na listy po powrocie do pracy i wracałam rozczarowana do domu, gdy okazywało się, że jest pusta.

Tak też mogę określić swoje odczucia po lekturze "Uratuj mnie". Spodziewałam się czegoś więcej. Nie mogę jednak napisać, że ta książka jest zła i jej Wam nie polecam, bo wówczas bym skłamała. I bądź tu człowieku mądry i pisz wiersze!

Maię poznajemy trzy lata po tragicznym wypadku, w którym brała udział ona i jej brat. Napisałam tragicznym, więc już się pewnie domyślacie, że ktoś z tej dwójki nie wyszedł bez szwanku. Maia bardzo przeżyła śmierć ukochanego starszego brata i to wydarzenie odcisnęło piętno na jej psychice. Postanowiła odciąć się od wszystkich ludzi, którzy ją otaczają, by już nigdy nie zostać zranioną.

Kyler natomiast jest nowym uczniem w szkole, do której uczęszcza również Maia. Jego matka jest pisarką, więc może pracować właściwie wszędzie, dlatego cała rodzina podąża za ojcem Kylera - słynnym ekonomistą, a Kyler już ósmy raz zmienił szkołę.

Jak nie jest trudno się domyślić - nasza dwójka spotyka się pewnego razu w szkole. Kyler jest dość upartym stworzeniem i próbuje przebić się przez mur, który od kilku lat mozolnie budowała wokół siebie Maia. No dobra, ale pewnie zachodzicie w głowę, jakąż to tajemnicę skrywa nasz główny bohater? No bo musi przecież być w jakiś sposób naznaczony przeszłością. I fakt - jest. I tutaj pojawił się w moim odbiorze opisywanej książki mały zgrzyt. Rozumiem przyczynę zachowania Kylera, opisywanego jako "dwa lata wcześniej". Jednak skutek jest dla mnie taki... mało wiarygodny. Ten, kto czytał książkę, może zwrócił na to uwagę, a może i nie, ale ja jakoś nie umiem wyobrazić sobie UWAGA SPOILER szesnastolatka znajdującego sobie dziewczyny na jedną noc. Może mam wyobrażenie o kilkunastolatkach sprzed dziesięciu lat, kiedy sama byłam w tym wieku i nie idę z duchem czasu, ale nic na to nie poradzę, że mi to nie przypasowało.

Mamy więc dwoje zranionych nastolatków, próbujących jakoś przetrwać w otaczającej ich rzeczywistości, czyli idealny składnik powieści młodzieżowej. Postać Kylera bardzo przypadła mi do gustu, swoją arogancją i zuchwałością przypominał mi Jace'a Herondale'a (Morgensterna, Waylanda - jak wolicie :)), co nie zmienia faktu, że biło od niego takie wewnętrzne ciepło. Maia natomiast wcale nie odstawała od niego ze swoimi ciętymi ripostami, jednak skrzywdzona dusza potrzebowała czasu, by ukazać w pełni swój prawdziwy charakter. Co do pozostałych bohaterów - polubiłam wszystkich, którzy byli do polubienia, a czarny charakter pozostał czarnym charakterem. Lekko zadziwiające jednak było, że nasi bohaterowie mieli same sławy w kręgu swoich najbliższych :) No ale nie jest to nic, co mogłoby zaważyć na odbiorze czytanej pozycji.

Autorka sprawnie posługuje się językiem - książkę czyta się gładko, choć czasem zacinałam się na niektórych dialogach, infantylnych i nic nie wprowadzających do opisywanej historii (np. szczególna uwaga została poświęcona Mai, która piecze ciasto dyniowe, a Kyler się temu niesamowicie dziwi). Obok pojawiały się głębokie przemyślenia głównych bohaterów, autorka zaserwowała kilka takich myśli, które z powodzeniem można by ładnie wykaligrafować, oprawić w ramkę i powiesić na ścianie.

Co mnie zatem rozczarowało, zapytacie. Ano na przykład poprowadzenie historii i punktu kulminacyjnego. Wyskoczył jak Filip z konopi, taki zupełnie nierealny i nierzeczywisty. Musi być zwrot akcji, powiecie. Tak, zgadzam się, oczywiście, że musi, ale ten był jak dla mnie zbyt przerysowany. I więcej - wątek, którego dotyczył nasz punkt kulminacyjny, nie został zbyt szczegółowo rozwinięty - autorka z pewnością nie poświęciła mu tyle uwagi, co głównej bohaterce. A narracja została poprowadzona dwutorowo (co swoją drogą bardzo lubię w czytanych przeze mnie książkach), natomiast w moim odczuciu ten wątek z przeszłości Kylera został potraktowany troszkę po macoszemu.

Książka ma podnieść na duchu i pozwolić jasno patrzeć w przyszłość. Jednak zakończenie trąciło taką... "cukierkowatością", nierealnością. Nie napiszę w tym temacie nic więcej, bo nie o to chodzi w tym wpisie - aby wyrobić własną opinię, musicie sięgnąć po "Uratuj mnie" i przekonać się, czy cokolwiek, co zostało tutaj zarzucone książce, również w Waszym odczuciu ma miejsce.

Podsumowując - książka budzi we mnie mieszane uczucia. Nie mogę napisać, że mi się nie podobała, ale raczej nie będzie to pozycja, która zajmie jakieś szczególne miejsce w mojej biblioteczce.

Niemniej jednak gratuluję autorce sukcesu, bowiem wydanie "Uratuj mnie" Anna Bellon może z pewnością zaliczyć do swoich niesamowitych osiągnięć. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła przeczytać kolejną część The Last Regret, bowiem jestem niezmiernie ciekawa, jaki autorka ma pomysł na kontynuację "Uratuj mnie". A może będzie to historia, która dzieje się równolegle do opisywanej w książce? :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-10-2016 o godz 17:31 przez: Karolina MAREK
Osobiście mam wrażenie, że z każdą kolejną stroną następnej młodzieżowej książki dostaję coś czego odpuścić bym sobie nie mogła. A jeśli bym to zrobiła to bym sobie tego nie darowała. Dlaczego, więc mam odkładać literaturę młodych na bok? Tylko dlatego, że mam trochę więcej lat niż ten wskazany dla czytelników przedział wiekowy? Nie mam zamiaru tego robić i czytać będę to co lubię i co mnie wciągnie.

W dniu w którym Maia uszła z życiem z wypadku a zginął jej brat zmieniło się wszystko. Nie wiadomo jaki wpływ na to miała sama tragedia, a jaki decyzje i zachowanie nastolatki. Od tej pory dla dziewczyny liczy się tylko muzyka i książki. Do tych rzeczy skurczył się jej świat.

"Strach. To uczucie było moim natrętnym towarzyszem od trzydziestu siedmiu miesięcy i siedemnastu dni. Towarzyszem, który nigdy mnie nie opuszczał, jak najlepszy przyjaciel. Tyle, ze to był mój największy wróg. Z obecnością wroga da się oswoić, to brak przyjaciela jest bardziej bolesny" *

Dziewczyna pogrążyła się w żałobie, zamknęła w sobie i zerwała wszystkie kontakty - również z przyjaciółmi. Normalnie stara się zachowywać wobec rodziców chociaż i to bywa trudne. Jednak cały mur odosobnienia legł w gruzach, gdy do jej szkoły trafia Kyler. Chłopak od początku robi wszystko by dotrzeć do dziewczyny. Już przy ich pierwszym spotkaniu jest nią zafascynowany i nie rozumie czemu nastolatka ucieka przed wszystkim i wszystkimi. I udaje mu się krok po kroku, cegła po cegle obniżać fortecę. Nawet Maia zaczyna widzieć w tym plusy i zaczyna chętniej spędzać czas z chłopakiem, ale nie tylko. Ich początkowa koleżeńska relacja szybko obraca się w przyjaźń.

"Bo przyjaciele nie są tylko od pocieszania, gdy użalasz się nad sobą. Są od kopnięcia cię w tyłek, kiedy chcesz się poddać." **

Jak się jednak okazuje nie tylko dziewczyna ma tajemnice, problemy i koszmary. Kyler też walczy. I robi to nie tylko dla siebie, ale i dla matki. A od pewnego czasu doszła też troska i walka o Maię. Jednym ze sposobów w jaki radzą sobie nastolatkowie to założenie zespołu, granie i śpiew. Ich zespół "The Last Regret" - czyli po polsku "Ostatni żal" daje szansę na zmianę życia. Każdy z członków grupy w dniu kiedy ona powstaje postanawia wyznać to czego żałuje najbardziej. Padło wiele smutnych i tragicznych słów, ale pojawiła się też nadzieja.

"Nie proś życia o wieczność, proś je o to, by po prostu było. Czasem jest złe. Czasem jest wręcz beznadziejnie złe. Ale właśnie wtedy, właśnie w tedy, gdy już gorsze być nie może, może być tylko lepsze. I kiedyś będzie. Jeśli tylko będziesz o nie walczyć" ***

Każdy z nastolatków zaczyna walczyć i stawiać się swoim demonom. Postanawiają w tunelu zobaczyć światło i nie nadjeżdżającego pociągu, ale jego wylotu ku lepszemu.

Może powinniśmy wziąć z nich przykład? I zamiast się poddawać, zamykać i dręczyć to znaleźć ten moment, gdy czujemy siłę by powiedzieć: DOŚĆ i zacząć coś od nowa. Ale pamiętajmy. Najważniejsze by mieć kogoś z kim ten krok będzie nam łatwiej wykonać. Kogoś kto podeprze, ale i kopnie. Kto pocieszy lub wyzwie jeśli będzie trzeba. Książka choć o młodzieży i dla młodzieży to ja pozwolę ją sobie polecić każdemu. Jeśli masz aktualnie ochotę na lżejszą w piśmie, ale cięższą w treści książkę to ta jest idealna.

* - Cytat z "Uratuj mnie" Anna Bellon, str. 71
** - Cytat z "Uratuj mnie" Anna Bellon, str. 143
*** - Cytat z "Uratuj mnie" Anna Bellon, str. 239
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
04-10-2016 o godz 15:22 przez: Co warto przeczytać?
O "Uratuj mnie", najnowszym polskim YA było głośno na długo przed wydaniem książki. Wielu czytelników znało już tę opowieść w trochę innej wersji z Wattpada i wiedziało czego się spodziewać. Entuzjazm dotyczący tej powieści momentami był aż przytłaczający, a jej bardzo wysoka ocena na Lubimy Czytać potwierdza, że ludziom to się podoba. Moja opinia na temat książki Anny Bellon może być dla wielu dość kontrowersyjna, bo nie do końca rozumiem fenomen tej historii,
ale o tym przeczytacie w dalszej części tekstu.

Maia to nastolatka, która po śmierci ukochanego brata postanowiła odciąć się od wszystkich przyjaciół i znajomych. Zamknięta w szczelnej skorupie pielęgnuje swoją tęsknotę i ból, a wzniesionego przez nią muru nikomu nie udaje się przebić.
Kyler to chłopak, który początkowo wydaje się być buntownikiem, typowym "bad boyem", ale szybko okazuje się, że to całkiem sympatyczny nastolatek.
Z jakiegoś powodu Kyler od początku bardzo chce zaprzyjaźnić się z Maią. Robi wszystko, aby dziewczyna zwróciła na niego uwagę i przestała przed nim uciekać. Jak się można domyślić, ich historia sięgnie o wiele dalej.

"Uratuj mnie" to książka, do której podchodziłam trochę jak do jeża. Słowo "Wattpad" na okładce sprawiało, że syrena w mojej głowie wyła naprawdę głośno. Powieść na szczęście nie okazała się gniotem, jednak mam do niej naprawdę wiele zastrzeżeń.
Historia bardzo prosta i schematyczna, opisana w setkach podobnych książek. Praktycznie każde wydarzenie byłam w stanie przewidzieć, tylko jeden raz udało się Autorce mnie trochę zaskoczyć. Tak oczywistych powieści na rynku wydawniczym jest mnóstwo, ale trzeba przyznać Annie Bellon, że jako czysto rozrywkowa lektura, książka sprawdza się dobrze.
Moim zdaniem za mało w "Uratuj mnie" jest muzyki i zespołu, który jest kręgosłupem całej serii Last Regret. Ten wątek jest bardziej tłem dla historii Mai i Kylera i osoby, które właśnie dla muzyki kupią tę książkę, mogą się trochę rozczarować.
Języka Autorki, według mnie, nie powinno się oceniać, nie biorąc pod uwagę, że to jeszcze nastolatka. Anna Bellon ma dopiero dziewiętnaście lat, więc w tej kwestii daję jej trochę fory. Dialogi w książce dostosowane są do wieku jej bohaterów: często są to naiwne słowne przepychanki, zwracanie się do siebie po nazwisku (co mnie strasznie raziło) i typowe dla nastolatków słownictwo. Mnie ten język nie przypadł do gustu,
ale myślę, że przeciętny szesnastolatek absolutnie nie zwróci na niego uwagi, bo sam w podobny sposób wyraża się na co dzień.
Niestety, zwróciłam też uwagę na fakt, że po stronie wydawniczej, również nie wszystko zostało dopracowane. W książce trafiłam na wiele literówek, błąd ortograficzny (waCHać się ???) i pomyłkę w imieniu bohatera. W dzisiejszych czasach, kiedy za książkę płacimy zwykle powyżej 30 zł, mamy prawo wymagać, aby jej tekst nie raził nas w oczy niedopracowaniem i nie irytował błędami ortograficznymi w słowach, których pisowni uczyliśmy się w szkole podstawowej.
Podsumowując, "Uratuj mnie" to nie żadne arcydzieło, a raczej zupełnie przeciętna książka, która przypadnie do gustu niewymagającym nastolatkom. Jeśli więc jesteś osobą, która czyta często, zwraca uwagę na język w książce i irytują Cię literówki, raczej odpuść lekturę. Jeśli szukasz typowo rozrywkowej powieści i nie masz dużych wymagań,
jest szansa, że "Uratuj mnie" Cię usatysfakcjonuje.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
08-10-2016 o godz 16:20 przez: Spark
Nie ma nic lepszego na przełamanie kryzysu czytelniczego niż egzemplarz recenzencki. Czekałam na niego jak na zbawienie, ponieważ potrzebowałam jakiejś motywacji do czytania. Czegoś, co da mi kopniaka by śledzić linijki tekstu, a fakt, że za kilka dni muszę wysłać wiadomość z linkami do recenzji zawsze działa na mnie motywująco.
Maia Hamilton jest główną bohaterką powieści. Jest uczennicą szkoły średniej, która trzy lata temu straciła ukochanego brata, Micaha i od tego momentu stała się szkolnym dziwadłem, bo odsunęła od siebie wszystkich przyjaciół, a na dodatek życie uprzykrza jej szkolna królowa Kelsey Channing. Do tej samej placówki edukacyjnej o Mai zaczyna chodzić Kyler Seymour, który jest synem słynnego profesora ekonomii i to właśnie z powodu pracy ojca, chłopak już osiem razy zmieniał szkołę, a wyrazem buntu są jego fatalne stopnie z zachowania, bo z nauką przedmiotów nawet sobie jakoś radzi. Młody Seymour już od pierwszego wejrzenia jest zainteresowany Maią. Wydaje się, że nie uda mu się przebić przez jej twardy pancerz, którym obrosła po śmierci brata, ale ku zaskoczeniu wszystkich i samej głównej bohaterki Kyler staje się pierwszą osobą, którą do siebie dopuściła.
Zarówno Mai jak i Kyler mają za sobą przeszłość, o której nie chcą mówić. Na dodatek oboje próbują uporać się z każdym nowym dniem. Mai walczy by nie rozpaść się po śmierci brata, a Kyler musi znosić ambitnego ojca, który nie szanuje swojej rodziny. Wiele razy miałam ochotę udusić pana Seymoura za to, jakim padalcem jest i jak niszczył swoją żonę oraz dziecko. Odnośnie zachowania Mai to są dwie strony: jedna, która jej broni i uważa, że ma prawo się tak zachowywać jak zachowuje, a druga, która nazywa ją egoistką, bo przecież jej rodzice stracili syna, więc również mają prawo do smutku. W obu postawach coś jest, ale ja skłaniam się ku temu, że jednak Mai była lekką egoistką, bo nie interesowało ją cierpienie innych tylko jej własne.
Płakałam przy tej książce, gdy dziewczyna wspominała brata, gdy rozmawiała nim przy jego grobie. Nie umiem sobie wyobrazić, co musi czuć osoba, która straci rodzeństwo. Sama mam młodszego brata i chociaż czasami denerwuje mnie niczym mucha latem to nie jestem w stanie wyobrazić sobie dnia, w którym odchodzi, bo mimo wszystkich waśni to ten młody i irytujący wielkolud jest moim kochanym młodszym braciszkiem.
Chociaż książka prowadzona jest dwutorowo, abyśmy mogli poznać perspektywę Mai i Kylera to jednak uważam, że zdecydowanie lepiej autorce wyszła część damska, ale miło było poczuć też emocje chłopaka, bo jego życie również nie rozpieszczało.
Nie do końca wiem, co autorka może zamieścić w kolejnej części, bo pierwsza zamknęła się tak, że następnych nie musi być. Będę jednak wyczekiwać drugiego tomu, bo polubiłam te postaci i chętnie się jeszcze raz z nimi spotkam. Czy polecam? Jeśli lubicie młodzieżówki to tak. Pamiętajcie jednak, że pewne sprawy są oczywiste. Czasami też przewracałam oczami lekko zirytowana, bo niektóre rzeczy były aż nierealne. Książka poprawna na długie, zimowe wieczory.

„Wtedy dotarło do mnie, że gdy życie daje nam drugą szansę, nie możemy jeszcze raz przeżyć przeszłości i naprawić swoich błędów. Możemy za to przeżyć resztę życia tak, jak tego chcemy. Tak, by już niczego nie żałować." ~ Anna Bellon, Uratuj mnie, Kraków 2016, s. 171 .
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
07-10-2016 o godz 19:57 przez: KobieceRecenzje365

Uratuj mnie miało być historią o grupie znajomych, którzy zakładają zespół rockowy, by razem radzić sobie ze swoimi problemami i spełniać swoje pasje i marzenia. Ja się pytam: gdzie ten zespół, bo ten wątek został potraktowany po macoszemu, a chwilami miałam wrażenie, że był po prostu wciśnięty na siłę.

W pierwszej części głównymi bohaterami są Maia i Kayler. Ona straciła brata w wypadku samochodowym i totalnie zamknęła się w sobie. Kayler to nowy uczeń w szkole i jak to najczęściej w takich historiach bywa... Spotykają się i... zaczynają śpiewać :D Tak! Scena ich pierwszego spotkania wyrwana jest jak ze słynnych seriali muzycznych, gdzie wszyscy tańczą i śpiewają, a potem jest miłość i przyjaźń i... TO WSZYSTKO JUŻ BYŁO! Nie tego się spodziewałam. Bawiło mnie to, ale w taki nieco żałosny sposób. Czytałam tę scenę z krzywym uśmiechem, bo nigdy nie byłam fanką Hannah Montana. Taka forma przedstawienia powieści przemawia zapewne do nastolatek, ale nie do mnie. Znowu to powtórzę: chyba jestem za stara.

Przyznam, że zanim otrzymałam książkę, to z ciekawości zajrzałam na Wattpada autorki, by zerknąć w kilka pierwszych rozdziałów i nawet mi się podobało. Opis z okładki zapewniał mnie jednak, że to wersja zmieniona. Czyli co? Byłam przekonana, że skoro tak dobre polskie wydawnictwo zdecydowało się wydać tę historię, to będzie ona naprawdę dopracowana i wersja wattpadowa nabierze odpowiedniego kształtu, świeżości. Niestety ja czuję się oszukana. Uratuj mnie jest mdłe i niejakie. Bohaterowie płascy, a ja nie mogłam się z nimi utożsamić. O ile Kayler jeszcze jakoś dawał radę, to Maia totalnie mnie irytowała. Domyślam się też, że dalsze części tej serii będą poświęcone postaciom drugoplanowym, które pojawiły się w Uratuj mnie, ale mimo wszystko nie czuję się zachęcona, by sięgnąć po kontynuację.

Na plus zasługuje jednak styl i język autorki. Książkę czyta się dość szybko, i mimo że ja męczyłam ją ponad dwa tygodnie, to tylko dlatego, że po prostu nie wciągnęła mnie fabuła. Anna Bellon jest osobą bardzo młodą, a osiągnąć tyle w wieku 19 lat to naprawdę ogromny sukces. Rozumiem, że wielu osobom ta historia się podoba, bo jest w niej potencjał, ale ja po prostu tego nie poczułam. Obiecałam sobie również, że już nie będę dawała namówić się na kolejną sensację wydawniczą, bo potem jestem rozczarowana, a pisanie takich niepochlebnych recenzji naprawdę nie przychodzi mi łatwo.

Mimo wszystko zachęcam Was byście sami wyrobili sobie własne zdanie na temat tej powieści. Może akurat Wam przypadnie do gustu i dostrzeżecie w niej coś, czego ja nie potrafiłam zauważyć? Myślę, że jestem na troszkę innym etapie życia, by takie historie mnie zachwycały, ale wielu z Was na pewno spodoba się Uratuj mnie.

Anna Bellon odniosła niepodważalny sukces i zasługuje na ogromne gratulacje. Ma grono wiernych fanów, wiele pomysłów i drzemie w niej ogromny potencjał. Ja na ten moment odpuszczam serię The Last Regret, ale nie zarzekam się, że nie sięgnę po kolejne części. Jeśli autorka wyda inną książkę, to na pewno dam jej szansę.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu OMG Books.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-10-2016 o godz 22:18 przez: werka777
Autorka postawiła na narrację pierwszoosobową, dzieląc prawo do głosu pomiędzy Kylera, a Maię. Ci zaś, jako główni bohaterowie tej powieści i zarazem ludzie z bagażem bolesnych doświadczeń, sporo mają do powiedzenia. Ona odizolowała się od wszystkich, łącznie z rodzicami, którzy czują, że kilka lat temu utracili dwójkę dzieci. Zrzucając na siebie winę tragicznej śmierci brata nie potrafi wyjść z depresji, która nieustannie ciągnie ją w dół. On z kolei nigdy nie miał szansy zamieszkania w prawdziwym, pełnym ciepła domu. Jego ambitny zawodowo, aczkolwiek beznadziejny w kontaktach rodzinnych ojciec, gromadzi w sobie tak wielkie pokłady nienawiści, że aż trudno uwierzyć, jakiego czynu się dopuści. Kyler, pomimo własnego cierpienia, potrafi jednak wykrzesać z siebie nadzieję, którą postanawia się podzielić. Czy dotrze do Mai budującej wokół siebie gruby i wysoki mur?

Akcja powieści rozgrywana jest w środowisku amerykańskiej młodzieży. Pojawiają się tutaj ludzie bardzo nieżyczliwi, których z pewnością nie chciałabym spotkać na swojej drodze, ale także i tacy, którzy nie wahają się przekroczyć pewnych granic, by podarować innym uśmiech. Czytając, przez chwilę zastanawiałam się nad tym, czy sytuacja z wyzwiskami padającymi w stronę człowieka, któremu należałoby współczuć, nie jest trochę naciągana. Aż trudno uwierzyć, że ludzie mogliby być tak podli. A jednak… Doszłam do wniosku, że słyszałam już prawdziwe historie o tym, jak gnębione są słabsze jednostki. W pełni akceptuję więc taką koncepcję autorki, która tą powieścią uczula na okrutne zachowanie.

„Bo przyjaciele nie są tylko od pocieszania, gdy użalasz się nad sobą. Są od kopnięcia cię w tyłek, kiedy chcesz się poddać.”

Pojawiło się kilka momentów przestoju, kiedy moje zainteresowanie malało. Stanowiły jednak one wyraźną mniejszość, w efekcie czego pochłonęłam całość w niecałe dwa dni. Sporo tutaj pięknych złotych myśli i wskazówek. Autorka postanowiła wyręczyć czytelnika i w wielu przypadkach wyróżniła je grubą czcionką.

Skomplikowane, aczkolwiek niepopadające w skrajność osobowości bohaterów, wątek miłosny, któremu towarzyszą jednak rodzinne problemy przeplatające się z trudnymi do przegryzienia wspomnieniami. Niegalopująca akcja, a jednak tocząca się miarowym rytmem, wystarczająco wartkim, by nie odłożyć tej książki na bok. Co to dużo pisać? Podobało mi się.

„Uratuj mnie” to historia o pięknym, szczerym uczuciu, które rodzi się powoli, stawiając ostrożne kroki na miękkim gruncie. Wyzbyta tandety, przejaskrawienia, sztucznej namiętności. Niewinna, a jednak pokazująca, jak wielką moc może mieć miłość. Obok emocjonalnej więzi tworzonej pomiędzy ludźmi kroczy nieustannie, dotrzymując tempa, muzyka. To ona jest w stanie wyrazić to, co spoczywa na dnie duszy łącząc, a nie dzieląc. Powieść o walce z demonami przeszłości, o sile słowa, o poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi. Jest wzruszająco, z powolnie dawkowanymi zmianami. Jest pięknie i rozczulająco. Pojawia się jednak także moment grozy, kiedy serce przyspiesza i chociaż nie poczułam się od tej książki uzależniona, czytałam ją z czystą przyjemnością.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-11-2016 o godz 21:54 przez: Monika Szulc
Maia jest pogrążona w smutku i samotności. Po śmierci ukochanego brata odtrąciła od siebie prawie wszystkich, w szkole z nikim nie rozmawia, ale kiedy pojawia się nowy uczeń Kyler, jej mury powoli zaczynają opadać. Chłopak pragnie dokończyć szkołę i uwolnić od despotycznego ojca. Oboje mają swoje demony, ale razem mogą je pokonać, czy im się to uda?

Opis nie brzmi oryginalnie, wręcz sztampowo. Zapewniam Was jednak, że książka rozwija się w nieoczekiwany sposób, a historia Mai i Kylera głęboko zakorzenia się w czytelniku.

Dziewczyna jest sympatyczna i utalentowana. Jej wybory dla niektórych mogą wydawać się trudne do zaakceptowania. Ciężko ocenić bohaterkę, szczególnie, jeśli nie doświadczyło się tak ogromnej straty jak ona. Jednego jestem pewna. To dziewczyna zraniona, szukająca ocalenia i łatwo ja lubić. Kyler to chłopak sympatyczny i szybko zdobywa serce czytelnika. Jest opiekuńczy i po prostu dobry, choć w przeszłości nieco zboczył z tej drogi. Podobają mi się również pozostali bohaterowie, z którymi Maia i Kyler zbudowali przyjaźń. Całą ich paczkę łączy pasja, czyli miłość do muzyki. Autorka porusza ważne kwestię, takie jak problemy rodzinne i przemoc w niej.

Jeśli o muzykę chodzi, to jest ona bardzo ważnym elementem. Bohaterowie zakładają zespół „The Last Regret” i bardzo często nawiązują do znanych utworów. Szczerze powiem, że rzadko słucham muzyki. Po całym dniu zgiełku, wieczorem pragnę pogrążyć się w błogiej ciszy, dlatego większość utworów, o których rozmawiali bohaterowie, była mi obca. Jednak klimatu tej książce nie można odmówić. Widać wielką miłość do muzyki, a autorka umiejętnie pokazała emocje oraz uczucia wszystkich członków zespołu.



Akcja jest szybka i wciągająca. Obszernych opisów tu nie znajdziecie, a żywe i emocjonujące dialogi są piekielnie absorbujące. „Uratuj mnie” czytałam z prawdziwą radością i każdy nieoczekiwany zwrot akcji wywoływał westchnienie zachwytu. Narracja jest podzielona. Mia i Kyler obnażają przed czytelnikiem swoje najskrytsze myśli. Podoba mi się, że zmiana perspektywy była częsta, czasami następowała po kilkunastu zdaniach. Ciągłość jest zachowana, dlatego nikt się nie pogubi. Książka polskiej autorki, jednak akcja toczy się w Stanach, takie rozwiązanie przypadło mi do gustu.

Książka w zmienionej wersji była publikowana na wattpadzie gdzie cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Ja z twórczością pisarki spotykam się po raz pierwszy i przyznaję, że doznałam niemałego zaskoczenia. Świetnie napisana, z dziesiątkami pięknych cytatów, dynamicznymi dialogami i charakternymi bohaterami, szybko zdobyła moje serce.  Anna Bellon spokojnie mogłaby konkurować z zagranicznymi i bardziej doświadczonymi autorkami i z większością, z tej potyczki wyszłaby zwycięsko. „Uratuj mnie” to bardzo udany początek serii o paczce przyjaciół i pragnę poznać ich lepiej.  Polecam 5/6 !
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
17-10-2016 o godz 17:57 przez: Pinko
Mimo, że minęły już trzy lata, odkąd Maia straciła ukochanego starszego brata w wypadku samochodowym, wciąż nie może się podnieść po bolesnej stracie. Wcześniej była jedną z popularniejszych dziewczyn w szkole, dziś- chroni się przed ciekawsko- współczującymi spojrzeniami w bibliotece, przemykając korytarzami niczym cień. Do czasu, aż na jej drodze staje nowy chłopak w szkole -Kyler. On nie zamierza dać się zignorować...

"Można było kochać lody Ben & Jerry's. Dziesiąte wcielenie Doktora Who. Ale co innego kochać... kogoś. Bo wtedy "kocham Cię" to nie były już tylko słowa. To było zaklęcie. Obietnica. Być zakochanym to dobrowolnie oddać komuś część siebie i przyjąć to, co ten ktoś oferuje nam, trzymając to w otwartych dłoniach. "

Nie będzie to odkrywcze stwierdzenie, gdy powiem, że to przez okładkę zdecydowałam się podjąć tej lektury. Tak, tak, jestem wzrokowcem i często front jest dla mnie istotny. Oczywiste, że przepiękna okładka to nie wszystko... musi być też intrygująca treść. Jak było w przypadku Uratuj mnie?

Można by rzec, że to jedna z tych schematycznych historii, gdy w połowie życiowej drogi spotykają się ze sobą osoby o złej przeszłości. Oczywiście, wybucha gorąca, prawdziwa miłość. New Adult? Owszem. I tak, znajdziecie tam to, co czytaliście już setki razy w zmienionej formie. Ale... mimo to historia Mai i Kylera przyciąga, uzależnia i nie daje od siebie uciec. Wciągnęła mnie w fotel na kilka godzin.

Choć Kyler gra wyluzowanego gościa, za wszelką cenę starającego się rozśmieszyć Maię, sam wiele ukrywa. Toksyczna relacja z ojcem, kłótnie są na porządku dziennym. Mężczyzna nie rozumie, iż jego syn jest urodzonym artystą. Nie ma w nim miejsca na szeregi cyfr. Za to "zboczenie" ojciec oskarża matkę Kylera...
I tak właśnie wygląda jego codzienność.

"-Czy to nie zabawne?
- Co?- zapytał, nie rozumiejąc, o co mi chodzi.
- Poznajesz kogoś i kompletnie nie masz pojęcia, jak wiele ten ktoś będzie dla ciebie znaczył..."

Uwielbiam książki z muzycznym tłem; kiedy rozpoczynałam moją przygodę z literackim dzieckiem Anny Bellon, wyczuwałam, że ta historia może być równie dobra, co Ostatnia Spowiedź Niny Reichter. Tak jak mówiłam, lekko trąci schematem, ale styl pisania autorki sprawia, że strony przemykają przed oczami nie wiadomo kiedy. Tę love story się połyka.

Uratuj mnie to nie tylko miłosna historia; to również wiele przepięknych słów o miłości oraz przyjaźni czy zaufaniu. To opis powolnego wyciągania Mai z jej żałoby. Ratowania Kylera po kolejnej kłótni. To, jak oboje ratują siebie nawzajem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Nie patrzcie na to, że może być lekko przewidywalnie. Nie zwracajcie uwagi na to, że bohaterami jest młodzież. Nawet, jeżeli tak jak ja nie lubicie zazwyczaj historii miłosnych- i tak miejcie to gdzieś! Ta książka zasługuje na to, aby zostać przez Was przeczytana.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
31-10-2016 o godz 13:07 przez: Monika


Uratuj mnie
Anna Bellon

Uratuj mnie to pierwsza część cyklu The Last Regret. Bohaterowie książki to nastolatkowe, którzy pomimo swojego młodego wieku muszą dojrzeć w bardzo szybkim tempie. życie bowiem ich nie oszczędza.
Maia przeżywa ogromną tragedię – śmierć brata. Dla niej świat właśnie wtedy przestaje mieć znaczenie. Ucieka od ludzi, nie chce na nowo zaufać i okazać komuś swoje uczucia, boi się kolejnej straty i cierpienia. Wybiera odosobnienie i samotność. Z przebojowej, za sprawą brata dziewczyny, po jego śmierci staje się dziwadłem, obiektem szyderstw i nienaturalnego współczucia.
Kyler to druga pierwszoplanowa postać. Młody chłopak, który cierpi wewnętrznie, ze względu na brak zrozumienia ze strony ojca, jest przez niego gnębiony i wyśmiewany. Nie toleruje jego osobowości i stylu bycia. Ojciec go po prostu nienawidzi. Jest jeszcze mama Kylera, która znosi wszystkie udręki ze strony męża tylko dla syna, który robi dokładanie to samo dla swojej matki. Tak kręci się błędne koło, w którym oczywiście ster trzyma ojciec. Ciągłe przeprowadzki ze względu na jego karierę zawodową to kolejny powód , przez który Kyler nie jest szczęśliwy. Do czasu… kolejna przeprowadzka, tym razem do Pittsburgha, nowy dom, nowa szkoła, a co za tym idzie znajomi są jednak dla chłopaka zbawienne. Tutaj z upływem czasu zrozumie, że znalazł swoje miejsce na ziemi, przyjaciół i osobę, bez której nie wyobraża sobie życia.
Tych dwoje połączy nierozerwalna więź zrozumienia i chęci pomocy. Maia – cierpiąca i odrzucająca wszystkich dookoła ulega Kylerowi. Jego upór, a zarazem delikatność i subtelność w dążeniu do celu dają zadowalające skutki. Maia powoli zaczyna się otwierać i ufać Kylerowi. Ten natomiast jest dla niej ogromnym wsparciem, bez którego dziewczyna nie potrafiłaby sobie poradzić. Los sprawił, że dwoje skrzywdzonych ludzi ratuje siebie nawzajem i pozwala być szczęśliwymi, pomimo trudności jakie napotykają na swojej drodze. Tych dwoje połączy jednak nie tylko przyjaźń, a w rezultacie miłość. Jest jeszcze muzyka, która ułatwia im przetrwanie ciężkich chwil, która pozwala oderwać się otaczających problemów. W końcu muzyka dla nich i ich przyjaciół staje się sposobem na życie.
Historia opowiada o przyjaźni i miłości, dzięki której niemożliwe staje się możliwe. Problemy, które jeszcze nie dawno wydawały się nie do ogarnięcia, okazują się jednak możliwe do zniwelowania. Pokazane są piękne uczucia wsparcia i zrozumienia, bez którego żadne z nich nie dałoby rady przetrwać tragedii jakie ich dotykają. Pomimo młodego wieku, obydwoje są bardzo dojrzali i doświadczeni przez życie.
Książkę serdecznie polecam. Osobiście bardzo przypadła mi do gustu. Uczucia, które chciała przekazać autorka chwytają za serce i pozwalają na chwilę refleksji. Cała historia wciąga i pozwala całkowicie dać się pochłonąć.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
26-09-2016 o godz 18:19 przez: SkrytaKsiążka
Życie Mai przewróciło się do góry nogami, gdy jej ukochany brat zginął w wypadku. Od tego momentu stała się outsiderką. Zerwała kontakty z wszystkimi znajomymi, odizolowała się od świata i pogrążyła w żałobie. Mijają trzy lata, a dziewczynie wcale się nie poprawia.

Drugi bohater - Kyler, ciągle się przeprowadza, chce skończyć liceum aby zacząć nowe życie. Jego marzeniem jest uwolnić się od brutalnego ojca. Liczy się dla niego muzyka, przez co często słyszy od swojego rodziciela, jaką jest życiową porażką. W nowej szkole poznaje Maię i postanawia się z nią zaprzyjaźnić.

Książka była publikowana na platformie Wattpad w formie fanfiction, więc głównie wiedziałam, czego się mogę po niej spodziewać. Niestety takie historie mają to do siebie, że są napisane bardzo schematycznie. Tutaj też tak było, ale mimo wszystko miałam ochotę przeczytać coś lekkiego, młodzieżowego, o miłości.

Główna bohaterka jest bardzo skrzywdzona przez życie. Jej postępowanie wydaje się z jednej strony uzasadnione, ale jednak myślę, że jej charakter został trochę "nagięty." Na początku wydawała mi się strasznie irytująca i sądziłam, że tak zostanie, ale od połowy książki zaczęłam się do niej przekonywać i sądzę, że jednak da się ją zrozumieć. Przechodzi wielką metamorfozę i myślę, że to przez to staje się na swój sposób - lepsza.

Co do Kylera, nie jest to obiekt westchnień w którym się zakochałam. Mimo wszystko, chłopak był naprawdę w porządku. Podobała mi się jego determinacja i osobowość, pomimo tego, iż też nie miał łatwego życia, ale radził sobie o wiele lepiej niż Maia. Widać było, że zrobiłby wszystko dla najważniejszych dla niego osób.

Podobała mi się perspektywa założenia zespołu przez Maię, Kylera i ich przyjaciół. Ich własny pomysł na nazwę (która trzeba przyznać, była bardzo trafna), jak i teksty piosenek. Co do postaci drugoplanowych - wydaje mi się, że doceniłam ich bardziej, niż dwójkę głównych bohaterów. Można było ich naprawdę polubić i zawsze nie mogłam się doczekać momentu, w którym pojawi się ktoś z nich.

Domyśliłam się jak potoczy się cała ta historia. Element zaskoczenia pojawił się u mnie tylko jeden raz i w tym momencie aż łzy zamigotały w moich oczach. Dalszy przebieg, według mnie - taki jak w typowej literaturze młodzieżowej. Jestem zaskoczona, że seria "The Last Regret" będzie kontynuowana, ze względu na zakończenie, które było dla mnie kulminacyjne. Jestem ciekawa co autorka stworzy w dalszych częściach.

"Uratuj mnie" jest pozycją lekką, ale bardzo typową dla tego gatunku opowiadań. Przeczytałam ją szybko, ponieważ przez fabułę się mknie. Pojawiło się w niej wiele wulgaryzmów, ale myślę, że to też ze względu na to, iż nasi bohaterowie są nastolatkami, jednak nie przeszkadzało mi to tak bardzo. Książka podobała mi się i czekam z niecierpliwością na kontynuacje.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
13-01-2017 o godz 16:08 przez: Anonim
Ta recenzja została usunięta, ponieważ jej treść była niezgodna z regulaminem
4/5
22-09-2016 o godz 10:54 przez: kogellmogell
"Uratuj mnie" to historia 17-letniej Mai, która mimo młodego wieku doświadczyła już w swoim życiu sytuacji z którą nawet żaden dorosły by sobie nie poradził. Straciła ukochanego brata w wypadku samochodowym w którym również uczestniczyła i to tylko dzięki pomocy brata przeżyła. Maie poznajemy po 3 latach od tego zdarzenia i mimo upływu czasu dziewczyna nadal się nie uporała ze swoją stratą, jest zamknięta w sobie, często nękają ją ataki paniki i nocne koszmary, nikogo oprócz rodziców do siebie nie dopuszcza i nadal nie chce się zgodzić na terapię u specjalisty. Odsunęła się od wszystkich przyjaciół i znajomych w obawie, że znowu kogoś straci. Pewnego dnia na jej drodze staje Kyler - nowy chłopak w szkole, który za cel obiera sobie poznanie i dotarcie do Mai. Chce zburzyć mury, którymi otoczyła się dziewczyna i przywrócić ją do życia. Jest również coś co ich łączy czyli muzyka. Oboje są utalentowani, grają na różnych instrumentach i kochają śpiewać. Gdy bliżej poznajemy Kylera dowiadujemy się że chłopak również nie ma łatwego życia, ma za sobą niezliczoną ilość przeprowadzek, niewesołą przeszłość i ojca, który uważa go za rozczarowanie i który ubliża mu na każdym kroku. Maia i Kyler starają się pomóc sobie nawzajem co z czasem ich do siebie zbliża. Niedługo później wraz z przyjaciółmi zakładają zespół "The Last Regret", który sporo zmieni w ich życiu i który jest również nazwą całej serii.

"Uratuj mnie" to dość typowa literatura młodzieżowa, która dotyka poważnych problemów, ale mimo wszystko podana jest w łatwy i przyjemny w odbiorze sposób. Niestety momentami cała historia sprawiała wrażenie naciąganej i trochę przesłodzonej. Bałam się że niczym mnie już nie zaskoczy, ale była jedna sytuacja, której się nie spodziewałam co trochę podniosło moją ocenę :) Warto również pamiętać, że autorka książki jest młodą dziewczyną, która wcześniej publikowała swoje teksty jedynie na Wattpadzie i nie oczekujmy tu drugiej Colleen Hoover, którą Pani Anna sama uwielbia o czym się przekonacie czytając "Uratuj mnie" ;) Książka mimo małych niedociągnięć jest przyjemna w odbiorze, szybko się ją czyta i zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po kontynuację jak tylko pojawi się na rynku. Jest to również mała gratka dla osób kochających muzykę, której tutaj z pewnością nie brakuje. Z jednej strony była to lekka powieść, a z drugiej sama historia w niej opowiedziana nie była wcale łatwa i prosta. Śmierć bliskiej osoby, napady paniki, koszmary, ojciec tyran to tematy o których nie rozmawia się głośno i również nie jest łatwo sobie z nimi poradzić. Nikt nie ma idealnego życia i moim zdaniem warto sięgnąć po "Uratuj mnie", aby może wyciągnąć dla samego siebie jakieś wnioski.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-10-2020 o godz 20:49 przez: Jadzka.aa
"Życie miejscami było do dupy, ale czasem na drodze spotykaliśmy ludzi, którzy byli warci tego,by żyć. " " Uratuj mnie " to książka , która zapoczątkowała moje spotkanie z piórem autorki. Mając w rękach egzemplarz liczący blisko 340 stron, nie sądziłam, że porwie mnie do tego stopnia.. Liczyłam na lekką lekturę, a dostałam pełna emocji, wzruszeń powieść. Mogłoby się wydawać, że życie Mai skończyło się w raz z tragiczna śmiercią jej brata, której była światkiem. Ten jeden dzień, sprawił że zaszło słońce, a nastała ciemność, która wracala ze zdwojoną mocą w snach.. Zmaknela się w swoim świecie, nie chcąc dopuścić do niego nikogo. Pewnego dnia na jej drodze staje Keyler, syn bogatego ekonomisty, tyrana i matki pisarki, który równiez został nieźle poturbowany przez los... Ich drogi łączą się, ale czy chłopak będzie w stanie dotrzeć do Mai? Czy pomoże jej przejść przez to piekło jeszcze raz? Czy zburzy mur, którym Maia się odgradzala i będzie stanie pomóc jej na nowo otworzyć się na ludzi? Mogłoby się wydawać, ze historia jak każde inne. Dwojka nastolatków, dodatkowo On sporo przeszedł, ona rowniez.. Każdy z nich dzwiga swój bagaż bolesnych wspomnień, przeżywając wzloty i upadki na swój własny sposób. Ileż można trwać w takiej bańce? Biorąc tę książkę do reki nawet nie byłam wstanie pomyśleć , ze odbije się tak emocjonalnie na mnie.. Na przemian śmiałam się i płakałam. To nie tylko ckliwe historia o dwójce nastolatków, to również historia o tym jak śmierć bliskich nam osób może zmienić całe nasze dotychczasowe życie, wplatany w to wszystko motyw .. Jaki wpływ ma na nasze zachowanie, na naszą psychikę. Owszem pojawia się tu rowniez miłość, ale ona rozkwita,kartka za kartką dzięki czemu ta historia choć smutna jest piękna! Autorka ma bardzo lekkie i zwinne pióro, dzięki czemu prowadzi nas przez książkę delikatnie, krok po kroku . Dodatkowo napisana z perspektywy Mai i Keylora pokazując nam emocje jak i rozterki z jakimi zmagali się bohaterowie. Podsumowując, to świetnie strojona powieść nie tylko dla młodzieży, ale również dla dorosłych, którzy szukają książek które z jednej strony są lekkie, ale chwytają dość dobrze, za serce. Dodatkowo piękna, nowa okładka, która całkowicie oddaje wnętrze książki. Książce praktycznie na każdej stronie towarzyszy muzyka. To subtelna powieść, ze smacznym wątkiem miłosnym, który choć jest drugoplanowy to scala całą historie. Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz ❤
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-10-2016 o godz 19:47 przez: marchewka1
Powieści New adult dwa lata temu weszły przebojem do księgarń i można już stwierdzić, że całkowicie ostatnio zdominowały rynek literatury dla młodzieży."Uratuj mnie" to jeden z jej tytułów, wcześniej udostępniony na Wattpadzie, gdzie przeczytało go ponad milion użytkowników. Nie da się ukryć, że jest to reklama nie lada, dlatego sięgnęłam po niego z ogromną ciekawością. Śmierć najbliższej osoby to ogromna trauma, doświadcza jej Maia, która traci swojego ukochanego brata. Pamięć wypadku w którym uczestniczyła razem z nim, w ogóle nie chce przyblaknąć, tym bardziej, że irracjonalne poczucie winy nie chce jej opuścić. Dziewczyna zamyka się w sobie, coraz bardziej izoluje od otoczenia, zaczyna być w szkole nazywana dziwadłem, nikt nie ma ochoty z nią rozmawiać.
Mimo, że minęły już trzy lata, stan jej nie ulega zmianie. Pogrążona w niemej rozpaczy, tak naprawdę nie chce nic zmieniać?, nie ma ochoty otwierać się na świat, jakby karząc siebie, za to, że ona pozostała na tym świecie.
Gdy w szkole zjawia się nowy uczeń Kyler momentalnie pomiędzy nimi przebiega iskra.
Chłopak marzy o ukończeniu szkoły, ucieczce jak najdalej od swojego brutalnego ojca, jego życiem, jest jego zespół. Czy on, równie zamknięty w sobie jak Maia potrafi otworzyć się na innego człowieka, czy również wybierze swój własny, bardziej pewny świat?

"Uratuj mnie" to powieść , którą można przyrównać do niemego krzyku - pomóż mi, pokaż mi życie na nowo. Obydwoje mimo, że postawili wokół siebie ogromne mury, to wyposażyli je w niewidoczne, małe furtki. Czy dadzą im szansę na otwarcie?
Można pokusić się o stwierdzenie, że tego typu powieści, maja pewien schemat, który może za każdym razem ulega małej modyfikacji, to jednak historie toczą się podobnym torem. Nie sposób jednak zapomnieć o ogromie emocji, jakich doświadczają bohaterowie i jakie szybko udzielają się czytelnikom.
I cieszę się ogromnie, że i tutaj autorka mnie nie zawiodła, wprowadzając elementy fabuły takie, jakich w ogóle się nie spodziewałam, i troszkę zapędziła mnie w tak zwany kozi róg. Lata dojrzewania to ogromnie trudny czas, kiedy niejednokrotnie ciężko jest poradzić sobie z samym sobą i galopująca huśtawką nastrojów. Gdy do tego dojdzie prawdziwa tragedia, to trzeba być naprawdę silnym, aby nie przesłoniła ona życia tu i teraz, jak i w przyszłości. Czy bohaterom powieści uda się zdać taki egzamin?
Zdecydowanie polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
14-10-2016 o godz 23:43 przez: Carmen
Gdy umiera ktoś bliski, zabiera tym samym kawałek nas. Możemy udawać, że jest w porządku, ale życie już nigdy nie będzie takie samo. Jest różnica między tęsknotą za czyimś głosem, a świadomością, że już nigdy nie będzie dane nam go usłyszeć. Śmierć zabiera nie tylko osobę, ale kradnie też jakąś cząstkę osób jej najbliższych.

„Uratuj mnie” Anny Bellon, to książka o zagubionej siedemnastolatce, która chowa się za zbudowanym przez siebie murem i nie chce wyściubić z niego nosa. Oczywiście nie robi tego bez powodu. Przyczyną jest tragiczna śmierć brata, na którą niestety zmuszona była patrzeć. Rzecz jasna rodzina nie pozostała obojętna. Maia Hamilton przez pół roku chodziła do psychologa, ale nic to nie dało. Chowała się we własnym świecie i było jej tam całkiem przytulnie. Jednak pewnego dnia w szkole pojawił się on, Kyler Seymour, chłopak, którego ciężko się pozbyć. Od pierwszego spotkania był zaintrygowany osobą Mai i zawzięcie starał się zbliżyć do nowopoznanej dziewczyny. Właśnie tak zaczyna się cała historia, w której nie brak codziennych problemów i dramatów.

„Bo przyjaciele nie są tylko od pocieszania, gdy użalasz się nad sobą. Są od kopnięcia cię w tyłek, kiedy chcesz się poddać.”

„Uratuj mnie” to pierwsza część serii The Last Regret. Traktuje o grupie przyjaciół z liceum, którzy spontanicznie postanowili założyć zespół rockowy. Muzyka przez cały czas gra pierwsze skrzypce i bardzo mi się to podoba. Czytając, często miałam ochotę zapisać tytuł i koniecznie go odsłuchać. Jednak muzyka to nie wszystko. Akcja powoli nabierała tempa, jednak nie zżyłam się z nikim. Może trochę z Kylerem, ponieważ jego sytuacja w domu po prostu do mnie przemówiła. U Mai niby też się działo, jednak to Kyler skradł całą moją uwagę. Ze skupieniem śledziłam ten wątek i byłam trochę zaskoczona. Rzecz jasna, nie mogę zdradzić dlaczego.

Ciężko coś powiedzieć o książce, ponieważ była to po prostu fajna historia, którą czyta się, ale jednocześnie szybko zapomina. Treść nie zawierała niczego wow, co się wyróżnia i wgryza w pamięć. Ot fajna historia dla młodzieży, ale taka sama jak wiele innych. Polecam każdemu, kto chce poczytać współczesny romans dla młodzieży, bo ta pozycja z pewnością spełni jego oczekiwania. „Uratuj mnie” to też coś, co czyta się samo i co przekaże kilka prawd życiowych. Bo kto powiedział, że książka dla młodzieży nie może czegoś nauczyć?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-10-2016 o godz 14:12 przez: dobrerecenzje.pl
Ktoś kiedyś powiedział, że serce jest tylko mięśniem, który odpowiada za doprowadzenie krwi w ciele człowieka. Miłość natomiast jest tylko pustym wyrazem nic nie znaczącym.
Ze śmiercią ciężko jest się uporać, a szczególnie ze śmiercią kogoś kogo kochało się ponad życie. Brat, lub siostra to nie tylko rodzeństwo, czasami przyjaciele, którzy rozumieją co się z tobą dzieje. Nie wymawiacie ani jednego słowa, a rozumiecie się.
Lecz pewnego dnia ta więź zostaje gwałtownie przerwana, a ty zostajesz całkiem sam na świecie pogrążony w ciemnej rozpaczy.
Normalne życie Mai skończyło się w wieku piętnastu lat na moście w Pittsburghu. Serce roztrzaskało się na kawałki i krwawi do dziś. Jedynym co przypomina dziewczynie o stracie brata są cienkie blizny na plech szpecące połowę jej ciała. Także jej życie towarzyskie rozsypało się na kawałki, nie mogła znieść tych nieszczerych współczujących słów i po prostu odizolowała się od wszystkich. Postawiła mur, który odgradza ją od całego świata, a nawet od rodziców.

Prawdziwe życie Kylera rozpoczyna się dziś na nowo. Jednak jest jeden szkopuł. Największym utrapieniem dla niego i matki jest ojciec. Brutalny, wiecznie niezadowolony i agresywny ciągle narzuca rodzinie swoją wolę. To przez niego przeprowadzki od miasta do miasta stały się dla Kylera rutyną.
Pierwszy dzień w nowej szkole nie zapowiada się tak świetnie. Na dodatek spóźnienie na pierwszą lekcję przez głupie szukanie sali. Po prostu świetnie. Lecz nic nie dzieje się bez przyczyny, a los czasami jest bardzo przekorny. W drodze na stołówkę, w sali muzycznej chłopak słyszy anielski głos. Głos, którego nie da się zapomnieć do końca życia. Już w następnej sekundzie Kyler postanawia przekonać się, kto zawładnął jego duszą.

Historia dwóch nastolatków, którzy przeszli w swoim życiu naprawdę okropne rzeczy. To właśnie spowodowało, że przedwcześnie dorośli i spoważnieli. The Last Regret, Ostatni Żal nie jest tylko pustą nazwą. Dzięki niemu możemy obserwować, jak z czasem główni bohaterzy zmieniają nie tylko swoje usposobienie do świata i ludzi, ale i także do siebie wzajemnie.
Czasami mur, którym się otaczamy wokoło jest niepotrzebny. On długo nie wytrzyma, ponieważ w naszym życiu zjawi się taka osoba , która budowany przez nas tak skrupulatnie i przez lata mur zburzy.
Polecamy, zespół dobrerecenzje.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji