Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Kto walczy z potworami, sam musi stać się potworem.
Życie Czerwonych na Marsie nie jest łatwe. Zwłaszcza życie Helldiverów, którzy w kopalniach Marsa wydobywają cenne helium-3. Nigdy nie widzą słońca. Nie zawsze mają co jeść. Żyją krótko. Umierają młodo. I nie ma dla nich sprawiedliwości. Darrow Helldiver, Czerwony górnik, przez okrutne prawo Złotych władców traci żonę, a potem sam zostaje skazany na śmierć. Nie wie jeszcze, że to dopiero początek. Los daje mu szansę, aby walczyć o wolność dla swoich ludzi. O wolność wszystkich Kolorów zniewolonych surowym prawem Złotych najeźdźców, którzy przed wiekami opanowali Układ Słoneczny. Darrow musi tylko stać się Złotym, wślizgnąć się w szeregi panujących i rozbić system od środka. Przed nim nie tylko bolesna przemiana, lecz także długa i żmudna walka o pozycję na szczycie społecznej piramidy. Żeby stać się Złotym, Czerwony Helldiver musi nie tylko zmienić skórę, lecz także przeżyć, co wcale nie jest takie proste, bo Instytutem Marsa, szkołą przyszłych władców, rządzi tylko jedna zasada: przeżyją najsilniejsi.
Czy słaby Czerwony zdoła skończyć szkołę bogów? Czy zdoła rozpalić zarzewie zagłady i obalić Złotą tyranię?
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1113225304 |
Tytuł: | Złota krew. Red Rising. Tom 1 |
Seria: | Red Rising |
Autor: | Brown Pierce |
Tłumaczenie: | Składanowska Kinga |
Wydawnictwo: | Drageus |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Liczba stron: | 432 |
Numer wydania: | II |
Data premiery: | 2015-11-19 |
Rok wydania: | 2015 |
Forma: | książka |
Wymiary produktu [mm]: | 30 x 158 x 139 |
Indeks: | 17896559 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Złota krew. Red Rising. Tom 1
Kto walczy z potworami, sam musi stać się potworem. Życie Czerwonych na Marsie nie jest łatwe. Zwłaszcza życie Helldiverów, którzy w kopalniach Marsa wydobywają cenne helium-3. Nigdy nie widzą ...„Red Rising” to tytuł, który od bardzo dawna nie dawał mi spokoju. Książka zbierała same pozytywne i pochlebne opinie, za granicą stała się już niemal bestsellerem, jednak w Polsce nie słyszałam o niej prawie wcale. Premiera pierwszego wydania „Złotej Krwi” przeszła bez echa i wielkiej pompy, co jest według mnie bardzo przykre, ponieważ tak genialna książka zasługuje na jak największy szum wokół niej.
Pierce Brown w swojej powieści podzielił społeczeństwo na kolory, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałam, ale ten aspekt niesamowicie przypadł mi do gustu. Złoci stoją na szczycie tej piramidy, są panami, sprawują władzę, a niektórzy mają ich nawet za bogów. Pod nimi znajdują się również inne kolory. Mamy tu Różowych, Srebrnych, Brązowych, a także wielu innych, jednak wszystkie te grupy łączy jedno, a mianowicie fakt, że są poddane Złotym. Główny bohater urodził się jako Czerwony. Jest fundamentem budującym piramidę, jednak jej ciężar skazał jego ludzi na los poddanch, żyjących w nieświadomości niewolników, którzy nie zdają sobie sprawy, jak rozwinął się świat nad nimi. Na kartach książki Darrow przechodzi ciężką drogę. Zaczyna jako wychudzony i marny chłopiec, który w wieku szesnastu lat został Helldriverem, staje się jednak kimś zupełnie innym, potężnym i siejącym postrach wśród wrogów, nie zatracając przy tym siebie. Wie, jak jest jego cel i tego się trzyma, ponieważ ma świadomość, o co walczy. „Złota Krew” jest niesamowicie wciągającą książkę, dlatego przewracając kartkę za kartką, możemy uważać, że Darrow zmienił się, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie w niesamowicie szybkim tempie. Nie jest to jednak prawdą, gdyż jego przemiana wymaga czasu, jednak przy tej książce poczucie czasu i miejsca przestaje mieć znaczenie, odchodzi w kąt, byśmy mogli bez problemu zatracić się w tej historii.
Bohaterowie wykreowani przez Pierca Browna są niezwykle realistyczni i ludzcy. Oprócz głównego bohatera w książce wyróżnia się postać Servo – Złotego, niezwykle zabawnego i bezpośredniego, który nie przypomina innych przedstawicieli swojego koloru. Nie zachowuje się dumnie i wyniośle, według mnie jest po prostu sobą i pragnie to jak najbardziej zaznaczyć. Drugą według mnie najważniejszą postacią obok Darrowa jest Mustang – złota dziewczyna, córka gubernatora, którą z głównym bohaterem łączy szczególna więź. Nie opiera się ona tylko na romantycznym uczuciu, początkowo jest to sojusz, dopiero później potrzeba wzajemnego towarzystwa i wsparcia. Autor nie pominął również drugoplanowych postaci, których przez książkę przeplata się cała masa. Nie znajdziecie jednak dwóch takich samych bohaterów, gdyż każdy ma swój unikalny charakter, przez co łatwo możemy ich odróżnić i odnaleźć się w tym tłumie.
Fabuła prowadzona jest bardzo zręcznie i zgrabnie, widać, że autor pragnął pokazać coś nowego i świeżego, co na pewno mu się udało. Nie mamy tu żadnego schematu, na którym opartych jest wiele innym powieści. Widać wyraźnie nawiązania do mitologii rzymskiej, co tylko według mnie dodaje tej książce oryginalności. Muszę tu wspomnieć o koncepcji szkoły, jaką autor zaprezentował w powieści, a która niesamowicie mi się spodobała. Nie jest to szkoła, gdzie uczniowie siedzą na lekcjach, robiąc notatki, z których przyjdzie im się uczyć. Pierce Brown poszedł o krok dalej, tworząc szkołę, którą można porównać do obozu przetrwania. Doświadczenie zdobywa się w niej na własnej skórze, a walkę o przewagę i dominację można przypłacić życiem.
„Złota Krew” to genialna książka, którą czyta się z zapartym tchem. Pierce Brown stworzył niesamowitą wizję przyszłości, niezwykle realną, przez co bardzo związałam się z wykreowanym przez niego światem. Podobnie jest z bohaterami, których albo pokochałam, albo znienawidziłam, jednak wszyscy stali mi się bliscy, a ich los nie pozostał obojętny. „Złota Krew” to niesamowity pierwszy tom trylogii, której zwiastuję świetlaną przyszłość. Jest to jedna z najlepszych powieści w swoim gatunku, jaką miałam okazję czytać, a Wam gorąco polecam sięgnąć po tę książkę, ponieważ na pewno się nie zawiedziecie.
http://someculturewithme.blogspot.com/2016/01/zyj-szybko-umieraj-modo.html
"- Śmierć nie jest tak pusta, jak o nie mówisz. Pustką jest życie bez wolności, Darrow.[...]"
Dystopia to gatunek dość specyficzny, nie każda wizja czarnej przyszłości przypadnie do gustu wszystkim czytelnikom. Pierwszym autorem, który podbił moje serce tym gatunkiem i chyba na zawsze pozostanie rodzajem wyznacznika, była, jest i będzie Suzanne Collins. Założę się, że nie tylko dla mnie jest ona prekursorem powieści o walce, przetrwaniu, umieraniu ku uciesze innych i mroczniejszej wizji przyszłości. I tak właśnie powstała trylogia Red Rising Pierce'a Browna, który zainspirował się genialnymi Igrzyskami śmierci. Własnie ta sugestia zakorzeniła we mnie chęć zanurzenia się w powieści. Później była interesująca okładka, która w pewien oryginalny sposób zdobyła moje serce.
Brown stworzył w książce świat, którego nie porównałabym do tego stworzonego przez Collins. Właściwie dopiero w połowie lektury zorientowałam się, że próba prowadzona przez Instytut jest trochę podobna do Igrzysk śmierci, ale przecież autor poszedł o krok dalej w kreacji bohaterów i ludzkości. Stworzył bezwzględny świat i takich same postaci. Zabijają i, choć z początku to przeżywają, to staje się to mechaniczne. Życie na Marsie jest brutalne, cywilizacja postępująca do przodu, ale tak naprawdę zataczająca błędne koło. Ukazana jest kolebka cywilizacji, jej upadek i wielkie powstanie, ale również prawdziwa natura ludzka, cele i wykorzystywanie społeczeństwa, które podzielone jest na Kolory.
"- Mówią, że ludzkość od zawsze była zniewolona. Wolność czyni nas niewolnikami pożądania, chciwości. Wystarczy ją zabrać i dać komuś życie wypełnione snami.[...]"
Darrow, Czerwony, jest głównym bohaterem, których naprawdę brakuje w literaturze współczesnej. Jest inny pod każdym względem. Wrażliwy, ale życie wyplenia w nim wszystko co dobre, zostawiając garstkę ludzkich uczuć. Wraz z wyglądem, zmienia się jego charakter. Darrow, Złoty, jest żądny krwi i kipiący gniewem. Walczy, by wygrać z wrogiem, pomścić żonę i ocalić rodzinę od niewolniczej pracy. Jego inteligencja i sprawność fizyczna są jego bronią, śmiertelną bronią. Jest realny, prawdziwy, uosabia prawdę o ludziach ambitnych,
Bohaterów drugoplanowych jest od groma, ale przybliżę tylko dwójkę. Dwie kobiety, które wywierają ogromny wpływ na decyzje głównego bohatera - Eo i Mustang. Eo, jego żona, ginie dla wyższego celu. Darrow przez cały czas przeżywa jej śmierć i jest to trochę irytujące, ponieważ nie jestem, jak widać, zdolna do wyższych uczuć. Co do Mustang, to jest ona raczej bohaterem przez większość czasu, poza planem. Spotykamy ją co jakiś czas, ale dopiero później wywiera ona znaczące wrażenie na bohaterze i czytelniku.
"- I to jest właśnie coś, czego nie rozumiem. Skoro jestem dobrym człowiekiem, to czemu chcę robić złe rzeczy?"
Bardzo spodobał mi się fakt, że autor stworzył narrację pierwszoosobową, oczami Darrow'a. Daje to bezpośrednie spojrzenie na Marsa oczami mężczyzny, autor wie o jakiś uczuciach pisze. Nie są wymuszone, wymyślone, jak często spotykam, kiedy to kobieta podszywa się pod męskiego bohatera. Komfortem jest również to, że bohaterzy nie są schematyczni i z góry, określeni jako dobrzy czy źli. Kształtują ich: świat, rodzina, przeżycia. Wszystko jest niesamowicie realne jak na nierealny świat.
Polecam, ponieważ inspiracja trylogią Collins daje same plusy. Pierce Brown przedstawił prawdziwą i uniwersalną prawdę o ludziach, która przetrwała przez tysiąclecia, ale również żądza krwi i ścisła hierarchia. Fani dystopii i twórczości Suzanne Collins będą zachwyceni. Powieść niebezpiecznie wciąga i nie do się jej odstawić na później. Złota krew przesączona jest krwawymi scenami, spektakularnymi intrygami i sarkazmem, który tak bardzo kocham w powieściach.
„Red Rising: Złota krew”, to jedna z najbardziej zaskakujących książek, jakie dane mi było przeczytać. Po fragmencie, który przeczytałam dużo wcześniej, zanim sięgnęłam po cały tekst, spodziewałam się czegoś oryginalnego… Ale nie aż tak! W dodatku autor ma dar zaskakiwania odbiorcy nagłymi zwrotami akcji, których nie można przewidzieć. Czasami aż ze zdumienia nie wiedziałam, co mam myśleć i czytałam wybrane fragmenty po dwa razy, żeby się upewnić, czy na pewno wszystko się tu zgadza. Uwielbiam takie zdumiewające momenty w książkach. Niejeden autor mógłby się uczyć od Browna budowania napięcia, które od pierwszej, aż po ostatnią stronę mnie nie opuszczało. Można się więc łatwo domyślić, że książkę dosłownie pochłonęłam, nie było innej możliwości, gdyż autor kończył tak każdy rozdział, że trudno było się oderwać od treści, pragnąc tym samym poznać kolejne wydarzenia.
O tym, że fabuła jest oryginalna i bez reszty mną zawładnęła, już pisałam. Ale nie wspomniałam jeszcze, że autor doskonale wie, co zrobić, aby podziałać na wyobraźnię czytelnika. Spróbuję zatem naprawić swoje niedopatrzenie i opowiedzieć Wam coś o świecie, jaki stworzył Brown. Nie mogę też zapomnieć o doskonałych kreacjach bohaterów. Fabuła utworu rozgrywa się na Marsie, gdzie ludzkość została podzielona na pewne grupy, z których każda ma przydzielony kolor odpowiadający zadaniom (zawodom), jakie wykonują. Są też Złoci – majętni ludzie u władzy oraz inni, mniej znaczący. Autor na początku powieści przedstawia nam życie głównego bohatera (Darrowa) jako Helldivera (Czerwonego), człowieka, który zajmuje się wydobywaniem cennych surowców. Ukazuje nam jego codzienność, zaznajamia z pochodzeniem bohatera oraz opowiada o tym, co jest dla niego najważniejsze. Pewne tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w życiu Darrowa, doprowadziły chłopaka do podjęcia przez niego pewnych kroków i zmieniły go na zawsze. Dzięki temu, że wszystko widzimy oczami Darrowa, można powiedzieć, że identyfikujemy się z nim, odczuwamy jego emocje i wiemy, co nim kieruje. Więcej Wam nie zdradzę, więc sięgnijcie po książkę, bo naprawdę warto!
Analizując kreacje bohaterów, mogę powiedzieć, że każda z nich jest niemal idealna. Darrow to specyficzna postać, która jest zdeterminowana do tego, by osiągnąć swój cel. Czasami miałam wrażenie, że zatracił się w nowej roli… Chłopak, chcąc wejść do świata znienawidzonego wroga, musiał stać się jednym z tych, którzy odebrali mu wszystko, na czym najbardziej mu zależało. Postacie drugoplanowe są równie wyraziste, co postać główna. Nie będę tutaj wymieniała każdej z imienia, ale nie mogę nie wspomnieć o Sevro. Pokochałam go. To moja ulubiona postać. Mistrz ciętej riposty i rozbrajający, mały, niebezpieczny świr.
Na koniec dodam jeszcze, że humor (a jest go całkiem sporo) był wyśmienity. Zawsze, kiedy działo się coś śmiesznego, w dodatku w najmniej oczekiwanym momencie, było to tak rozbrajające, że śmiałam się na głos i nie mogłam przestać! Rewelacja!
Aż dziw bierze, że „Red Rising: Złota krew” to debiut Pierce’a Browna. Tak genialne dzieło i debiut? Szok! Teraz czekam na kolejny tom powieści i, jeśli debiut był tak dobry, już nie wiem, co myśleć o kolejnych książkach tego autora.
sol-shadowhunter.blogspot.com
Kolorystyka okładki bardzo przypadła mi do gustu, a grzbiet doskonale prezentuje się na półce! Ponadto postać na okładce zaintrygowała mnie na tyle, że książka nie czekała nawet dnia, abym po nią sięgnęła.
Wiecie, że zazwyczaj nie czytam science fiction. Cała ta technologia, przyszłość - nie przemawia to do mnie. Jednak po zapoznaniu się z opisem tej książki, o rozbijaniu systemu od środka, o przenikaniu do szeregów wroga - poczułam się bardzo zachęcona. Na początku co prawda nie mogłam się wciągnąć, ale styl autora ciągnął mnie dalej, aż dotarłam do momentu, w którym akcja nabiera tempa. Tak, styl to ewidentny i niezaprzeczalny plus, mega plus powiedziałabym nawet, tej pozycji. Było mi się ciężko oderwać od książki nawet podczas opisów! Dialogi były swobodne, a w całej książce przewijał się humor. Narracja z perspektywy Darrowa była genialnym posunięciem i do tej książki zdecydowanie nie pasowałaby mi narracja wielotorowa.
Fabuła na pierwszy rzut oka jest dość oklepana i na pewno się już z nią gdzieś spotkałam... Ktoś z najniższej kasty ma okazję dokonać rewolucji. Przenika powoli do systemu, aby go zniszczyć. Banalne? Nic bardziej mylnego! Brown genialnie rozwinął ten pomysł! Książka jest podzielona na cztery części. Pierwsza to zdarzenia na Marsie, w kolonii górników, z których wywodzi się Darrow. Druga część opisuje przeminę Darrowa oraz przybliża nam trochę Synów Aresa. Trzecia i czwarta opowiadają o pobycie Darrowa w Akademii. Podział ten pozwala lepiej oswoić się z konkretnymi sytuacjami, zanim przejdziemy do kolejnych. Autor doskonale dawkuje informacje i chociaż próbowałam, to nie mogłam się prawie niczego domyślić. Kiedy miałam wrażenie, że rozgryzłam akcję, nagle ta zmieniała się o 180 stopni!
Akcja momentami pędzi, niekiedy zwalnia, ale nie na tyle, aby zanudzić czytelnika. Zapewne zastanawiacie się czy pojawia się wątek miłosny? Otóż, w pewnym sensie tak... Jest on nawet bardzo ważny dla całej akcji, ale nie przyćmiewa głównego wątku. Ma też kolejne swoje etapy, ale aby to zrozumieć - trzeba przeczytać książkę od początku do końca, bo nie chciałabym Wam czegoś zaspoilerować.
Postaci to duma tej książki tak samo, jak nieprzewidywalność. Autor stworzył ogrom postaci, co tym razem było akurat niewątpliwą zaletą książki. Każdej z nich nadał indywidualne cechy, wykreował ich tak realistycznie, że miałam wrażenie, że takiego Darrowa czy Mustang mogłabym spotkać na ulicy. Mimo to bałabym się ich. Postaci w tej książce, choć każda na swój sposób, to jednak bywały niesamowicie okrutne i bezlitosne. To nie pozycja dla delikatnych czytelników, którzy boją się krwi, kilku złamanych kości czy morza trupów. Osobiście bardzo zżyłam się z Darrowem, ale moim ulubionym bohaterem został Sevro. Ten jego cięty język! Za Eo natomiast nie przepadam. Była typową marzycielką - zbyt kruchą, delikatną, choć pełną determinacji. Dużo bardziej lubię postać Mustang, która jest pewna siebie, oddana, ale potrafi postawić na swoim. Jedynie Szakal to dla mnie postać nie udana. Miał wzbudzić w czytelniku zapewne lęk, obrzydzenie, ale ja osobiście mu współczułam, zamiast go znienawidzić.
Podsumowując, wciągnęłam się w akcję od pierwszej do ostatniej strony. Lekka wulgarność, dwuznaczność niektórych sytuacji, brutalny świat Elity oraz mała wojna w Akademii nadały książce więcej barw oraz wciągały mnie w nią coraz bardziej. Zarwałam przy książce noc, na drugi dzień zabrałam się za tom kolejny! Już boję się pomyśleć, co będzie, jak ją skończę, ponieważ części trzeciej jeszcze nie wydali! I jestem naprawdę wdzięczna wydawnictwu Drageus za umożliwienie mi przeczytania tak wspaniałej pozycji. Nie zastanawiajcie się - czytajcie! ☻
Darrow żyje na Marsie. Ma szesnaście lat, żonę i ciężką, ale satysfakcjonującą pracę. Jest Helldiverem, wydobywa cenne helium-3, które jest niezbędne do życia całej ludzkości. Jest Czerwonym, pionierem Marsa, którego celem jest sprawienie, by na tej planecie mogli osiedlić się inni. Gdy pewnego dnia zostaje wraz z żoną przyłapany w niewłaściwym dla nich miejscu i oboje zostają skazani na chłostę, jego życie zmienia się. Eo umiera na własne życzenie, a Darrow zostaje skazany na śmierć za odcięcie jej ciała z szubienicy i pogrzebanie jej. Okazuje się jednak, że nie umiera. Trafia do Synów Aresa i odkrywa, że całe życie był oszukiwany. Na Marsie osiedlili się inni ludzie z różnych kolorów, robiąc z nieświadomych niczego Czerwonych niewolników. Chce się zemścić, pomścić śmierć żony i ujawnić prawdę.
Darrow jest narratorem w powieści. Jest odważny, czasem nieco szalony i porywczy, ale też wrażliwy. Nie może poradzić sobie ze śmiercią ukochanej, jest też rozgoryczony z powodu odkrytego oszustwa. Potrafi jednak się zdyscyplinować, jest też inteligentny i zdeterminowany.
Te wszystkie cechy przydadzą mu się, gdy zacznie realizować plan Synów Aresa. Musi stać się Złotym. To kolor najszlachetniejszy, to oni odpowiadają za oszustwa i śmierć Eo. Darrow ma wątpliwości, jednak poddaje się serii operacji i w końcu zostaje tym, kim powinien, by przekraść się w szeregi wroga. Jednak szkoła, do której trafia, nie jest wcale tym, czym wcześniej zakładał.
Okazuje się, że Złoci są okrutni i wyrachowani, a ich rozrywką jest oglądanie dzieci, które wzajemnie się zabijają. Umieszczają przyszłych uczniów w kilku Domach i zaczyna się wojna. Celem każdego Domu jest zwycięstwo. Darrow nie bardzo rozumie, jak ma do tego dojść, skoro nawet wśród własnych „braci” dochodzi do rozłamów.
Akcja gna na przód, ciągle coś się dzieje. Nie brakuje niebezpieczeństw, krwi, walki i tajemnic. Wszystko podsycane jest uczuciami i emocjami Darrowa, który oprowadza czytelnika po tym świecie i wydarzeniach. Brutalność aż wylewa się z niektórych stron. Czytając to, można się przerazić, do czego zdolny jest człowiek w obliczu postawionej przed nim możliwości wygranej.
Na dodatek mamy do czynienia z opisem prawdziwej wojny. Stosuje się różne metody walki z wrogiem – od najbardziej prymitywnych, po nieco bardziej wysublimowane. Siły każdego Domu są różne, co daje czytelnikowi naprawdę ciekawy obraz tego, jak się wszystko toczy.
Książka napisana jest w sposób bardzo plastyczny. Język jest ładny, choć zdarzają się przekleństwa. Świat przedstawiony, wykreowany od zera, zachwyca. Autor miał świetny pomysł na historię i zrealizował go w 100%. W opowieść o przyszłości wpleciono wątki z przeszłości, jak mitologiczni bogowie czy krainy na Ziemi. Bóstwa żyją na Olimpie, a część ludzi pochodzi z Ziemi (obecnie ją zamieszkuje). Teraz życie przeniosło się na teren całego kosmosu, a ludzie żyją w różnych jego częściach.
Mimo że autor od pierwszej strony snuje swoją opowieść, nie wprowadzając nas w świat, który stworzył, nietrudno jest się zorientować, o co chodzi. Powoli zaczynamy rozróżniać społeczną hierarchię Kolorów, orientujemy się też w charakterach ludzi, a nawet domyślamy dalszego ciągu historii. Nie psuje to jednak zabawy, tylko ją podsyca.
Uważam, że pierwszy tom serii Red Rising jest naprawdę bardzo dobry. Czytanie było przyjemnością, choć momentami akcja była naprawdę brutalna. Mimo wszystko to książka napisana bardzo dobre, fantastyka i powieść młodzieżowa na wysokim poziomie. Spodoba się wam, jeśli lubicie takie klimaty. Przy okazji prezentuje coś innego, nowego, pośród innych pozycji z tej dziedziny.
Pierwszą rzeczą, która jest niezwykle charakterystyczna dla "Złotej Krwi" jest połączenie przyszłości z przeszłością. Mianowicie Pierce Brown połączył dwa skrajne odcinki czasu, objawiające się starożytną religią Greków i Rzymian oraz niezwykle rozwiniętą technologią przyszłości. Może się tak nie wydawać, ale połączenie te w tym wypadku okazało się idealnie dopasowane. Mniej oryginalnym elementem jest społeczeństwo kastowe. W powieści tej o pozycji w społeczeństwie decyduje Kolor do jakiego się należy, co skojarzyło mi się już od samego początku z Numerami w "Selekcji" Kiery Cass. Na szczęście autor oprócz samej prawnej przynależności zadbał o to, by np. Różowi wyglądali atrakcyjnie, a Złoci idealnie, jak bogowie.
Główny bohater - Darrow z początku jest trochę lekkomyślnym, odważnym, zręcznym i pełnym optymizmu górnikiem, posiadającym pewną stabilność oraz miłość w uosobieniu swej żony Eo. Po utraceniu niektórych z wymienionych rzeczy, mimo prób nie zostania takim jak Złoci w Instytucie powoli zauważa, że jest to nieuniknione. Podobało mi się to, że Pierce Brown nie stworzył postaci niezniszczalnej, nigdy się nie mylącej i takiej, która od razu pokona system. Inni bohaterowie przewijający się przez powieść często mnie zaskakiwali, byli nieprzewidywalni ale w pozytywnym sensie. Najbardziej chyba polubiłam Mustang i Cassiusa, choć oboje sprawili, że mam co do nich mieszane uczucia. Natomiast mimo wszystko darzę sympatią Sevro, który jest bardzo sprytny, mądry i stara się sięgać powyżej ograniczeń.
Akcja jest prowadzona w czasie kiedy Darrow jest zwykłym Czerwonym, oraz gdy zmienia się w Złotego. Zdecydowanie bardziej podobała mi się ta druga część, gdyż więcej się w niej działo, były w niej knowania, radości, porażki i przyjaźnie. Podoba mi się to, że pod przykrywą walk i okrucieństwa autor pokazuje co jest naprawdę ważne w życiu każdego człowieka. Z pewnością wiele razy są w "Złotej Krwi" momenty, gdy uśmiech sam się pojawia, oraz takie gdy wstrzymuje się oddech. Dodatkowo dzięki przyjemnemu stylowi pisarza, jego powieść czyta się bardzo szybko.
Podsumowując, książka "Red Rising: Złota Krew", której autorem jest Pierce Brown, to bardzo dobra powieść gatunku science - fiction. Można ją czytać dosłownie wszędzie i przerywać w każdym momencie, bo szybko ponownie odczuwa się jej klimat. Jeśli lubicie czytać książki w których bohaterowie ufają swoim wrogom, walczą o sprawiedliwość i rozpaczliwie starają się zachować swoje człowieczeństwo, to te dzieło jest stworzone idealnie dla Was! Ja się do powyższej serii przekonałam i Wam zalecam to samo, bo naprawdę warto.
"Zahartowany nienawiścią. Wzmocniony miłością."
"Przychodzi taki moment w życiu, kiedy wiesz, że człowiek podjął pewną decyzję i zniewagą jest to kwestionować."
Jedynie czego możecie być tu pewni to tego,iż nie dożyjecie 30 lat!
Darrow jest Czerwonym.Pracuje pod ziemią jako górnik na Marsie.Stara się sprawić, by ta planeta była przyjazna dla człowieka.Jednak wykonuje naprawdę ciężki zawód,jakim jest bycie Helldriverem.W jego życiu nigdy nic się nie zmienia.Pracuje,ma żonę i zapewne umrze pod ziemią jako Czerwony. Pewnego dnia splot tragicznych wydarzeń sprawia,że Darrow ma okazję wyjść na powierzchnię i zdać sobie sprawę z tego,że cały czas był okłamywany.Widzi,że rzeczywistość różni się od tej,którą przekazywała im władza.Teraz musi zmienić całkowicie swoją tożsamość.Stać się kimś,kim nigdy nie chciał zostać i zacząć bawić się w boga.
Nie przepadam za sięganiem po powieści,o których jest głośno.Mam wtedy nieodparte wrażenie,iż są przereklamowane,a tym samym utraciły całą swoją magię.Potencjalny czytelnik mógłby się natknąć na jej spojlery,które odbiorą mu całą radość czytania.Na szczęście hałas wokół„Red Rising"niedawno ucichł,dlatego postanowiłam rozpocząć z nią swoją przygodę.
Dosłownie od pierwszej strony jesteśmy wciągani w świat okrutnego Marsa.
Bardzo polubiłam Darrona,zaimponował mi swoją gotowością do poświęceń dla dobra innych.Jest,jak na swój bardzo młody wiek,bardzo dojrzały.Widać , iż jest osobą,która doświadczyła w swoim życiu wiele cierpienia i okrucieństwa.
Autor posługuje się prostym słownictwem,ale ma niesamowite zdolności kreślenia w sposób bardzo plastyczny miejsc pobytów bohaterów.Można odnieść wrażenie,że jesteśmy tam razem z nimi.
Czytając tę książkę miałam wrażenie,iż naprawdę przeniosłam się na Marsa. Autor ma prawdziwy dar,jeśli chodzi o umiejętność posługiwania się słowem pisanym.Jestem na 100% pewna,że osoby nie przekonane do takich podróży ,zmienią zdanie.Więc lepiej zaopatrzcie się w prowiant,ponieważ czeka Was daleka droga.
Doświadczymy tutaj ostrej jazdy bez trzymanki ze świadomością,iż autor nie ma dla nas litości.Kiedy byłam już na 100% pewna,jaki los zgotuje za chwilę autor swoim bohaterom,pan Brown dawał mi pstryczka w nos.A mnie nie pozostawało nic innego tylko robić wielkie oczy z niedowierzania,przy niespodziewanych zwrotach akcji i pomysłach pisarza.Dlatego czytałam powieść z żywym zainteresowaniem,a mój apetyt na ciąg dalszy historii był podsycany z każdą następną kartką,z prawdziwą przyjemnością się w nie zagłębiałam.
Ciekawie został tutaj wykorzystany motyw waśni między dwoma potężnymi rodzinami,przeplatany wątkami mitologicznymi,ale bez żadnych miłosnych podtekstów.Według mnie jest to bardzo miłą i zdecydowanie przemawiającą na korzyść autora,odmianą.
Pokazuje ona,że nie należy oceniać ludzi na podstawie ich pochodzenia.Nikt nie jest definitywnie zły lub dobry,bo urodził się w tej albo tamtej rodzinie. Jedynie nasze czynny i decyzje,przez nas podjęte,mogą nas tak kształtować. Przymus wyrzeczenia się swoich przekonań i wartości,w imię wyższych celów,jest czymś strasznym i nikt nie powinien go w życiu doświadczyć...
Cała recenzja na blogu :http://lowczyni-ksiazek.blogspot.com/
Terraformacja ogarnęła wszystkie planety Układu Słonecznego, od Marsa po Pluton. Na Czerwonej Planecie tym razem nie sam Matt Damon, którego na gwałt trzeba ratować, a całe zastępy górników. Pod bucikiem niejakiej Octavii Luny, dyrygującej nimi z Księżyca, w pocie czoła i wszystkiego innego wydobywają helium-3. Harują jako ci pionierzy, przygotowując Marsa dla innych ludzi. I wśród Czerwonych jednak są równi i równiejsi – plemiona Gamma i Lambda darzą się namiętną nienawiścią, a na największy szacunek społeczeństwa zasługują Helldiverzy – nieliczne najtęższe, najodważniejsze i najzwinniejsze młodziany pracujące przy samych wiertłach, w najcięższych i najgorętszych warunkach.
Jeden z nich, o wdzięcznym imieniu Darrow wiedzie sobie w MRLu (Marsjańskiej Republice Ludowej) kwiecisty i pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji żywot typowego szesnastolatka, mianowicie ustatkowany jest w każdym calu – ma żonę, własne mieszkanie, ciepłą (a nawet gorącą) posadkę i stabilność finansową. Jednak jego połowicy Eo marzy się coś więcej. Cytując klasyka „chłop, co w rękach łamie sztaby nie oprze się woli baby” – raczej nie inaczej było i z naszym Heldajwerusiem. Chwilę później Państwo Darrowowie już dokonują szeregu brawurowych przedsięwzięć, które dla jednego z nich owocuje dokonaniem żywota, a dla drugiego zmianą gatunku i dowiedzeniem sie wielu rzeczy, ktorych dowiedzieć się nie chciało. No ale. Kości zostały rzucone, Rubikon się przekroczył, a co się zobaczyło, to się nie odzobaczy.
Dobra. Żarty żartami, ale kreacja tego świata jest zaiste przebombowa. Kłaniam sie tu w pas Pierce’owi Brownowi. Tu buty grawitacyjne, tam dystopijny porządek wszechświata, na lewo znów statek kosmiczny dryfuje majestatycznie przez niebo, a na prawo z kolei hierarchia społeczna oparta na kolorowych kastach. Zupełnie inny, odmienny od naszego świat – a jednak jak się dobrze wgapić to są pewne punkty styczne. <Tu nadjeżdżam z refleksją.> Patrzę i widzę i widzę, że wszystko teraz zmierza ku maksymalnemu wyspecjalizowaniu, które wkrada się w niemal wszystkie rejony naszego życia – liceum ogólnokształcące już praktycznie nie istnieje, a jak chcę pójść do lekarza to już sama muszę dobrze wiedzieć co mi dolega. Tak, wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny i że czemuś to przecież służy – zmierzam do tego, że w Red Rising zostało to posunięte do skrajnych, niemal absurdalnych granic.
To jedna z najlepszych książek około-science-fictionowych, jakie ostatnimi czasy miałam okazję czytać. Przyznam się szczerze, że spodziewałam się czegoś leciuteńkiego z nurtu young adult – inspiracja grecką mitologią sprawiła, że podświadomie oczekiwałam czegoś w stylu Piersi…, tfu!…, „Percy’ego Jacksona i bogów olimpijskich”. Spodziewałam się tego i dzięki Bogu tego nie dostałam. Książka Browna wciągnęła mnie tak bardzo, że czytałam ją niemalże wszędzie, a kończąc ostatnią stronę pierwszego tomu już trzymałam otwarty prolog z drugiego, żeby nie musieć się odrywać ani na moment.
Red Rising – Złota krew to dość klasyczny przykład jak można się pomylić. Książka właściwie wciągnęła mnie od pierwszych stron. Zamysł książki nie jest specjalnie odkrywczy, ale autor skomplikował wiele rzeczy w taki sposób, że całość aż do ostatniego zdania trzymała mnie w napięciu.
O co zatem chodzi? Ano o to, że w zasiedlonym przez człowieka uniwersum, w dalekiej, dalekiej przyszłości, raz na jakiś czas odbywa się rekrutacja przyszłych władców. Władcy wybierani są spośród ludzi należących do najwyższej możliwej kasty – Złotych. Po zdaniu wstępnych egzaminów, rekruci w grupach, rzucani są na pole gry, które de facto jest dziesiątkami kilometrów ziemi, o różnym ukształtowaniu i klimacie. Gra trwa bardzo długo – o ile dobrze wyliczyłem to ok 2 lat. Czas ten, uczniowie poświęcają na walkę, naukę przetrwania, kształtowanie charakterów, zawiązywanie sojuszy, umiejętności polityczne i taktyczne oraz to wszystko, czym charakteryzować się powinien dobry władca… Wszystko to przypomina trochę formowanie się ludzkości począwszy od walki o ognień, poprzez wojny, państwa, ich ustroje, unie, konflikty itd. Smaczku dodaje fakt, że całość obserwowana jest przez ‚wierchuszkę’, która oczywiście załatwia przy okazji swoje interesy, knuje i bruździ jak cholera, wspierając lub przeszkadzając komu akurat jest wygodnie.
Po co to wszystko? W rzeczywistości Pierce Brown’a obowiązuje bardzo wyraźny podział kastowy – od niewolników mieszkających i pracujących pod ziemią, którzy nie mają świadomości nawet, że istnieje coś poza ich podziemnymi miastami, aż po tuzów, którzy mają wszystko i trzymają za pysk tych, którzy są niżej w hierarchii. Jakoś – nie mogę zdradzić jak – jeden z najniższych kastowo ludzi, trafia na arenę wydarzeń, które mają wyłonić nowych władców świata. Jak się w tym odnajdzie? Czy uda mu się przebrnąć przez całe szkolenie i zostać członkiem najwyższej kasty?
Nie ma co się oszukiwać – oczywiście, że mu się uda. Jednak to, w jaki sposób się to dzieje jest według mnie naprawdę bardzo interesujące.
Patrząc na całość, nie sposób też nie przyrównać tej książki do Igrzysk Śmierci. Nie odważę się na ocenę tych pozycji względem siebie, ale o ile w Igrzyskach dostajemy chwiejną emocjonalnie laskę biegającą z łukiem po arenie, o tyle w Red Rising cała fabuła jest znacznie bardziej skomplikowana i pociągająca. No i nie ma tych wiecznych dylematów sercowych głównego bohatera :) Trzeba też przyznać, że całe tło polityczne, można odnieść do naszych czasów (podobne kontrasty jak między prezesem Banku Rezerw Federalnych, a szwaczką w chińskiej fabryce) – autor tylko bardzo je przerysował, co jest oczywiste.
Bardzo mi się podobało. Dość lekka, ale wciągająca lektura.
Ostatnio często spotykamy się z porównywaniem przeróżnych książek do Igrzysk śmierci, co koniec końców stanowi jedynie dobrą reklamę. Po raz kolejny sprawdza się stara zasada, że to, co niezbyt reklamowane, okazuje się dużo lepsze. Śmiało mogę polecić tę książkę fanom Igrzysk. Spotkacie się tutaj z kawałkiem dobrze napisanej fantastyki, o której być może wcale nie słyszeliście.
Główny bohater – Darrow – od razu wyróżnił się jako prawdziwy mężczyzna z zasadami, których tacy powinni przestrzegać: twardy, ale kochający. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że Darrow ma dopiero kilkanaście lat i powinien być beztroskim nastolatkiem. Nic z tego, a wszystko przez to, że bohater urodził się w najniższej kaście i jest skazany na ciężką pracę Helldivera. Najgorszy jest jednak fakt, że mimo podjęcia tak niebezpiecznej pracy nie otrzymuje nawet wystarczających posiłków, nie mówiąc już o wygodnych ubraniach. Pewnego dnia żona Darrowa posuwa się do dramatycznej decyzji, która wywołuje u bohatera silny impuls – postanowi on poświęcić życie, by zmienić świat na lepsze.
Darrow miał to szczęście, że pokazano mu świat, jakim jest naprawdę. Aby go zmienić, bohater musiał stać się żmiją pod postacią kameleona wśród wrogów. Ludzka natura nigdy nie jest jednak podzielona na dobrą i złą. Jesteśmy o wiele bardziej skomplikowani, dlatego wszystko okazuje się jeszcze trudniejsze, gdy niektórzy wrogowie stają się w pewnym sensie twoimi przyjaciółmi.
Podziwiam Pierce'a Browna, gdyż połączył w tej książce technikę przyszłości oraz mitologię. Chyba każdy przyzna, że te dwa tematy kompletnie ze sobą nie współgrają. Też tak myślałam, aż do teraz! Pisarz genialnie je połączył i zamiast katastrofy otrzymaliśmy świetną lekturę, od której wprost nie można się oderwać. Akcja pędzi jak szalona, a każdy kolejny element jest dla czytelnika wielką niespodzianką. Ponadto wszystkie te elementy są dopracowane w każdym calu, nie dopatrzymy się błędów w fabule. Wszystko składa się w jedną piękną całość, którą warto przeczytać!
Red Rising. Złota krew to książka, która zaspokoi fanów fantastyki, jak i tych uwielbiających książki podobne do Igrzysk śmierci. Najwspanialsze, że jest to całkiem oryginalna powieść, w której nie znajdziemy schematów i miliona podobieństw do innych lektur. Dlatego jeśli macie ochotę na powiew świeżości w waszej przygodzie czytelniczej, to polecam tę książkę.
Książka należy do takiej prawdziwej fantastyki, ale oczywiście nie brakuje wątku miłosnego.
Książka zaczyna się zdaniem, które może wydawać nam się oczywistym, jednakże po wczytaniu się rozumiemy, że było to celowe.
Pierwszy raz spotkałam się z tą książką. W sumie wcześniej o niej słyszałam, jako że większość narzekała na zmianę okładki, jednakże patrzą na poprzednią wolę chyba jednak tę obecną.
Cała książka jest jedną wielką akcją. Prawie nie ma momentu, w którym by się nic nie działo. Wszystko rozkręca się od 2 części. Nie zdradzę Wam jak, dlaczego i po co, ponieważ nie chcę Wam spojlerować.
Język nie jest ani prosty, ani skomplikowany. Jest idealny do przyswojenia.
Jak już wcześniej wspominałam cała historia jest pełna zwrotów akcji, dzięki czemu książkę czyta się dość szybko, jeżeli ma się czas. Niestety ja nie miałam dużo czasu dlatego dopiero pod koniec grudnia ją przeczytałam.
Darrow - główny bohater. Ma on zmienić rządy panujące na Marsie. Na początku nie chce tego robić, jednak przypominał sobie o swojej żonie Eo i robi wszystko dla niej
Mustang - kobieta, która ratuje życie dla Darrowa
Pierce Brown wykreował świat małych wojen, które muszą toczyć się aby jedna osoba mogła zwyciężyć. Przez pewien czas książka może przypominać Igrzyska Śmierci, jednakże po zgłębieniu się w historię okazuje się, że jest to całkiem inny świat niż można przypuszczać.
Co do okładki jest bardzo interesująca, ale nie sądzę aby oddawała to co znajduje się za nią.
Pierce Brown wykreował dość ciekawy świat, w który fajnie jest się zagłębić w wolnej chwili. Książka, która wciąga i ukazuje jak wiele trzeba walczyć aby dość na szczyt. Ukazuje również życiowe kłamstwa i układy, które stosuje się aby pomóc wygrać osobie z rodziny. Dałam ocenę 5/6, ponieważ książka ta nie porwała mnie na tyle, aby dostać ocenę 6/6. Nie zmienia to faktu, że dla fanów fantastyki jest ona idealna.
Złoci najeźdźcy opanowali cały Układ Słoneczny, wprowadzając rządy terroru. Panujący stworzyli ścisłą hierarchię władzy, istną piramidę, którą można zniszczyć jedynie od środka. System będzie musiał się zmierzyć z Darrowem Helldiverem, Czerwonym górnikiem. Mężczyźnie Złoci zabili żonę i skazali na śmierć. Aby dokonać zasłużonej zemsty będzie musiał dokonać niemal niemożliwego i zrobić to, co się jeszcze nikomu nie udało. Zniszczyć piramidę niesprawiedliwości, można tego dokonać jedynie wkradając się do samego jej wnętrza. Dlatego Czerwony postanawia zostać jednym ze swoich oprawców, Złotym.
Autor zaskarbił sobie moją ciekawość już od pierwszych stron, ciekawą fabułą i barwnym językiem. W powieści znajdziemy sporo ciekawych pomysłów, które przypadły mi do gustu. Jak choćby szkoła przyszłych władców, Instytut Marsa, został pokazany na prawdę ciekawie. Pierce Brown roztacza mroczną wizję przyszłości, która może kiedyś zdarzyć się na prawdę. Ludzie skolonizowali układ słoneczny, doprowadzając do wprowadzenia dyktatury i podziału na kolory. Krwawa rewolucja zbliża się wielkimi krokami, a Czerwony może odegrać w niej niebagatelną rolę. Pomysł na stworzenia powieści został sprawnie zrealizowany, nie pozwalając się nudzić ani przez moment podczas czytania. Zakończenie potrafi zaciekawić, pozostawiając lekki niedosyt i chęć na kolejną dawkę lektury.
"Red Rising. Złota krew" to powieść ciekawa i zachęcająca do zapoznania się z kolejnymi tomami cyklu. Bohaterowie są stworzeni z krwi i kości, dzięki czemu jeszcze ciekawiej czyta się o ich dalszych losach. Pióro autora jest barwne i dosadne, sprawiając, że wsiąkamy do ostatniej strony. Świat jest zagadkowy i intrygujący, doprowadzając do chęci poznania go głębiej i lepiej. Pierce Brown Zaciekawił mnie swoim pisarstwem i z niecierpliwością sięgnę po kolejny tom. Jak najbardziej polecam.
Darrow to pracownik kopalni w koloni na Marsie. Wykonuje niezwykle niebezpieczną pracę Helldiver'a. W jego świecie nie może osiągnąć niczego ważnego, jest ograniczony przez rząd.
Każdy bunt oznacza śmierć. Przez małe wykroczenie cały świat Darrow'a zmienia się diametralnie, dopiero wtedy dowiaduję się brutalnej prawdy, za straszliwą cenę.
Moja opinia:
Z początku myślałam, że to kolejna książka ukazująca dystopijną przyszłość. Zostałam mile zaskoczona. Akcja toczy się na Marsie, gdzie społeczeństwo zostało podzielone na kasty. Od urodzenie przynależy się do jednego koloru i to właśnie pochodzenie decyduje o naszym sukcesie. Każdy bunt to pewna śmierć. Przyszłość jaka zostaje nam ukazana jest niezwykle brutalna i wstrząsająca. Książka zawiera wulgaryzmy, więc uprzedzam osoby, które ich nie tolerują. Nie brakuje w niej wielu rozlewów krwi. Autor zawarł w swojej powieści ogromną ilość zwrotów akcji. Gdy myślimy, że wszystko zostało przesądzone, nadchodzi nieoczekiwana zmiana. Świat przedstawiony zawiera niezwykle dużą ilość szczegółów, widać wielką staranność jaką włożył autor w jego stworzenie. Największym plusem tej historii, są genialnie wykreowane postacie, każda jest inna, niepowtarzalna. Moi ulubieniec to Severa, który choć zachowywał się dziwnie, skradł moją sympatię. Podobało mi się, że do końca nie wiemy kto jest naszym sprzymierzeńcem, a kto pragnie wbić nam nóż w plecy. Choć w książce można zauważyć kilka schematów podobnych do tych z ''Igrzysk Śmierci'', mi to nie przeszkadza. Autor nie raz gra nam na emocjach, można powiedzieć, że książka oddziałuję silnie również na naszą psychikę.
Komu może się spodobać ?
Osoby uwielbiające akcję, nowe inne światy, oraz inną rzeczywistość powinny jak najszybciej przeczytać tę książkę.
Cytaty:
''Chciałem żyć w pokoju. Ale moi wrogowie rozpętali wojnę.''
''Im większe skupisko ludności, tym łatwiej pozbyć się człowieczeństwa.''
'' -Obietnice są jak łańcuchy - odzywa się ochrypłym tonem. - Można je zrywać.''
Ocena:
9/10
Podsumowanie:
Lektura warta uwagi. Szczególnie teraz, gdyż 19 listopada będzie mieć premiera nowe wydanie tej książki. Już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejną część z tej serii, ponieważ akcja urywa się w bardzo ciekawym momencie.
http://fluff-my-life-my-amazing-story.blogspot.com/2015/11/41-zota-krew-red-rising-brown-pierce.html
Na pewno niektórzy z nas uwielbiają książki o tematyce kosmicznej fantasy. Oczywiście sama jakoś szczególnie nie jestem tego fanką, lecz po przeczytaniu tej kosmicznej książki, chyba polubię całą serię Red Rising.
Cała akcja rozgrywa się na Marsie. Tak, nie pomyliliście się, na tym samym Marsie który do dzisiaj nie został skolonizowany. Wracając do rzeczy, ludzie tam mieszkający są podzielni na nazwę, pracę i w końcu na kolor skóry.
Nasz główny bohater pojawiający się na samym początku, to szesnastoletni chłopak. W tym wieku już pracuje, a miejsce które zajmuje, to robotnik wydobywający cenny kruszec do dalszej kolonizacji Marsa. Chłopak jest urodzony w tej najniższej kaście, czyli jest po prostu Czerwonym.
Po ciężkim dniu pracy nastolatek codziennie wraca do swojej żony. Widok, który kobieta reprezentuje, czyli suche kości i żebra na wierzchu, upewniają Darrowa, że musi pracować więcej i ciężej, aby zdobyć nagrodę, która zapewni żywienie i wygody nie tylko jego żonie, ale i całemu dystryktowi. Czyli tak jakby jego praca odpowiadałaby u nas pracy górnika.
Pewnego razu Darrow na dziedzińcu widzi człowieka z elity, tak zwanego Złotego. Pała nienawiścią do wszystkich, którzy należą do Złotych, ponieważ ludzi niżej urodzonych uważają za śmieci i woły do roboty. Wykorzystują biednych, wychudzonych mężczyzn i kobiety do ciężkiej i mozolnej pracy, która w końcu kończy się śmiercią.
Chłopak postanawia wniknąć w szeregi wroga, stać się Złotym i zdobyć tym samym ich zaufanie. A kiedy już to wszystko osiągnie, jego zemsta dosięgnie wszystkich i rozburzy cały system sterujący całą planetą.
Nietypowa, kosmiczna i fascynująca, jednym słowem dobrze napisana książka. Co prawda, kiedy zobaczyłam w niej nazwę Mars to od razu skojarzyło mi się z „Marsjaninem”. Ale czytając w końcu przekonałam się, że ta fabuła jest całkiem inaczej napisana.
Bardzo ciekawe i rzeczywiste, wszystkie obrazy zostały opisane przez autora, co zyskało u mnie duże uznanie.
Myślę, że cała seria jest warta przeczytania i poznania.
Ocena: 9/10
Polecamy, zespół dobrerecenzje.pl
Co do samej fabuły to lekko przypominała mi ona z lekka „Igrzyska śmierci”. Książka przestawia bowiem społeczeństwo podzielone na kilka grup, tutaj oznaczonych kolorami, które charakteryzuje określona konkretna działalność jak praca fizyczna czy medycyna. Jest to jednak jedyne podobieństwo. Reszta świata stworzonego przez Pana Browna bardzo mnie wciągnęła. Wykreował on ciekawą tajemniczą z początku atmosferę, która z każdą kolejną przeczytaną stroną otwierała przede mną coraz to nowe drzwi z możliwymi zakończeniami książki. Jednak finał całej historii okazał się bardzo zaskakujący.
Jeśli chodzi o bohaterów to niekoniecznie przypadli mi do gustu. Jak już pisałam,ich imiona były skomplikowane, przez co mylili mi się, jak i wątki z nimi związane. Chciałabym też dużo lepiej ich poznać. To, co podobało mi się, to fakt, iż ich sposób bycia, jaki i dialogi charakterystyczne dla ich grupy wiekowej. Przecież to nastolatki! Nie brakowało humoru czy nawet bluzg.
Zatem jeśli lubisz całkowicie skupiać się na książce i szukasz takiej,która nie da o sobie zapomnieć, to jesteś na dobrej drodze. Wystarczy tylko zaopatrzyć się w „Red rising”!