5/5
27-09-2021 o godz 09:08 przez: Ryszarda | Zweryfikowany zakup
Mam wszystkie ksiazki tell autorki,polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-12-2018 o godz 16:27 przez: Iwona | Zweryfikowany zakup
Emily niezawodzi nigdy!!!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-12-2022 o godz 20:18 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Świetna książka!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-04-2024 o godz 10:05 przez: anonymous | Zweryfikowany zakup
Gorąco polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
30-10-2018 o godz 19:03 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Przeciętna
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-11-2022 o godz 16:14 przez: bulimama1 | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
09-01-2022 o godz 15:00 przez: aga | Zweryfikowany zakup
Ok
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
31-07-2018 o godz 00:37 przez: Zielono Mi
Pod koniec tamtego roku światową opinię publiczną sparaliżował artykuł opublikowany przez „New York Timesa” na temat molestowania seksualnego, jakiego przez lata miał się dopuszczać jeden z hollywoodzkich producentów filmowych. Wg dziennikarzy, a przede wszystkim ofiar, które wreszcie postanowiły przerwać zmowę milczenia, obiecywał on pracę, kontrakty, ciekawe role w zamian za usługo seksualne. Historia ta na tyle wstrząsnęła opinią publiczną, że za namową Alyssa Milano w mediach społecznościowych rozpoczęła się akcja #metoo #jateż, w której kobiety udzielają wsparcia poszkodowanym lub (i) dzielą się opowieściami o wszelkich nadużyciach, jakich ofiarą same padły ze strony silniejszego. Choć od momentu wybuchu afery minęło kilka miesięcy, świat o niej nie zapomniał, a akcja nie przycichła. Literackim głosem w tej sprawie jest ukazująca się właśnie nakładem Wydawnictwa Otwartego najnowsza książka „Wszystko, czego pragnęliśmy” Emily Giffin. Przy pomocy historii Toma i jego córki Lyli oraz Niny, Kirka i ich syna Fincha próbuje autorka zadać kilka kluczowych pytań. I niejednokrotnie poprzestaje na samych pytaniach – bo często odpowiedzi nie jest się w stanie udzielić, bo nie ma jednej gotowej, bo o pochylenie się nad problemem przede wszystkim tu chodzi. Z opowieści o nastolatkach, którym pozornie głupia zabawa i psikusy wymknęły się spod kontroli wyłaniają się pytania o granice wolności, swobody i przemocy – seksualnej, psychicznej i emocjonalnej, o to, czy nadużycie i (lub) milczenie, że sytuacja nie miała miejsca stają się przemocą, czy milczenie oznacza zgodę, o zjawisko przyzwolenia, o prawo do wolności i godności, o poszanowanie autonomii drugiego, o konformizm, o to, w którym momencie kończy się wyrozumiałość a zaczyna wybielania, krętactwo i tuszowanie nadużycia, o zjawisko ponoszenia odpowiedzialności, o dawane sobie prawo do naginania prawdy, o prawo do wykorzystywania pozycji uprzywilejowanego i przypominanie o niej światu, o to, czy jest się w stanie oswoić rozpacz, co można usprawiedliwić , wytłumaczyć, zrozumieć, nawet zbagatelizować a co temu absolutnie nigdy podlegać nie może i czy mamy prawo ograniczać się jedynie do mówienia o przemocy (co zazwyczaj kojarzy się z siłą, agresją fizyczną, terrorem a w najgorszym wypadku – z gwałtem) seksualnej – a co z tzw.za „dużo sobie pozwalaniem”, wykroczeniem, nadużyciem (które samo z siebie kojarzy się z przywłaszczeniem – godności, równowagi (ducha, emocji), poczucia bezpieczeństwa)? Choć „Wszystko, czego pragnęliśmy” Emily Giffin czyta się lekko, jest to to powieść trudna, nie pozostawiająca złudzeń: ofiara jest zawsze ofiarą (nawet jeśli nie chce tego przyznać), przestępstwo przestępstwem, konieczność kary i ponoszenie odpowiedzialności konsekwencjami. I nie zakryją tego nawet najbardziej wystudiowane postawy hipokryty czy manipulatora. „Wszystko, czego pragnęliśmy” pokazuje nie tylko ofiarę i winowajcę, ale równie ich najbliższych, środowisko, któremu przyjdzie się zmierzyć z tą trudną, smutną i traumatyczną sytuacją. Oto powieść-ważny głos w dyskusji społecznej. I kolejny, który mówi, że problem jest, choć nie wszyscy tak uważają. Jak dla mnie to pozycja obowiązkowa dla rodziców, młodzieży, psychologów, pedagogów, a nawet terapeutów.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
03-08-2018 o godz 04:22 przez: Anna Rosińska
Każdy jest inny. To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Różnimy się wszystkim - kolorem skóry, językiem jakiego używamy, wyznaniem, poglądami, preferencjami seksualnymi, kulturą, zasobnością portfela, muzycznymi upodobaniami. Wymieniać można by jeszcze bardzo długo. Możemy kogoś nie rozumieć i nie zgadzać się z czyimś spojrzeniem na świat. Ba! Mamy prawo (wszak każdy z nas jest wolny) nie akceptować odmienności, nie móc jej zrozumieć, ale to w żadnych wypadku nie zwalnia nas z okazywania szacunku drugiemu człowiekowi. Czasami najlepszym, chociaż po części brutalnym wyjściem, jest minięcie kogoś bez słowa, bez zaszczycenia go nawet najkrótszym spojrzeniem. Przecież nie musimy nikomu pluć w twarz tylko dlatego, że się od nas różni. Jakie to proste powiedzieć komuś, że jest głupi. Że jest żałosny. Że jest biedny. Że ma beznadziejne ciuchy. Że wygląda jak gruba świnia. Że nie potrafi się wysłowić. Ha, ha, ha. Jakie to proste zrobić drugiej osobie kompromitujące zdjęcie i puścić je w obieg. A niech żyje sobie swoim życiem. Ale będzie ubaw! Przecież nikt nic nikomu nie zrobi, jeżeli wbije się kilka niewidzialnych sztyletów w plecy tego małego grubaska w niemodnych okularach czy zada kilka ciosów tej małej latynoskiej zdzirze. A niech wiedzą, że nie są od nikogo lepsi. (Są równi, ale reszta tego nie rozumie) Zresztą, pewnie i tak jej się to spodoba. Uczucia ich rodziców? Phi! Jest im przykro? Oj tam, bez przesady. Życie z nikim nie obchodzi się łagodnie. Nikt nikogo nie zabija. Przecież nikt nie ma krwi na rękach! To tylko taki fun. Dla śmiechu. Dla zabawy. Kto by przejmował się tym, że z każdym zadanym ciosem zabiera się innym cząstkę osobowości. Ciach! Umiera pewność siebie. Ciach! Kona poczucie własnej wartości. Ciach! Odpada uśmiech. Ciach! Piękne dotąd barwy zamieniają się w smutne szarości. Ciach! Błagam! Nie zniosę tego dłużej. Ja już nie chcę się bać. Chcę tylko żyć... Ha, ha, ha. Błagaj o litość. Stop! To, że ktoś nie ma krwi na rękach, wcale nie świadczy o tym, że nie jest mordercą. Wręcz przeciwnie. Mniej lub bardziej świadomie zamienia się w bestię. W bestię, która zabija słowem. Czy naprawdę ludzie muszą i chcą tacy być?! Problem rasizmu oraz prześladowań (ale nie tylko) został szeroko poruszony przez popularną pisarkę, Emily Giffin w jej najnowszej książce, pt. "Wszystko, czego pragnęliśmy", gdzie w zaskakująco dojrzałej i aktualnej społecznie powieści prowokuje pytania o współczesne wychowanie i nadużycia wobec kobiet – i jak zawsze odsłania kobiece pragnienia i emocje. Nina należy do elity i u boku bogatego męża prowadzi wygodne życie, jakiego zawsze pragnęła. Ich syn Finch właśnie dostał się na wymarzone studia w Princeton. Tom jest samotnym ojcem i pracuje od rana do nocy. Rozpiera go duma, gdy jego córka Lyla dzięki stypendium zaczyna naukę w prywatnym liceum. Dziewczyna usilnie stara się dopasować do obcego jej otoczenia, choć latynoska uroda odziedziczona po matce wcale jej w tym nie pomaga. Światy Niny i Toma zderzają się gwałtownie, gdy w szkole wybucha skandal obyczajowy z udziałem ich dzieci. Pośród piętrzących się kłamstw bohaterowie będą musieli przemyśleć relacje z najbliższymi i odpowiedzieć sobie na ważne pytanie: czego naprawdę pragną? „– Synu, zachowałeś się dzisiaj wyjątkowo nieodpowiedzialnie i naraziłeś na szwank swoją przyszłość. Musisz zacząć myśleć... – Nie tylko myśleć. Czuć – przerwałam mu. – Nie wolno ci traktować ludzi w ten sposób. – Nie traktuję, mamo. Ja po prostu... – Źle oceniłeś sytuację – dokończył za niego Kirk. – Cóż, niestety to nie jest takie proste – stwierdziłam. Ponieważ w głębi ducha wiedziałam, że nawet gdyby wszyscy, którzy otrzymali zdjęcie, usunęli je z telefonów, gdyby Lyla, jej rodzice i administracja Windsor o niczym się nie dowiedzieli i nawet gdyby Finch naprawdę żałował swojego postępku, to i tak od dzisiaj nic już nie miało być takie samo. Przynajmniej dla jednego z nas.” A my? Czego pragniemy? Czy chcemy przyczynić się do upadku ludzkości? Jakiś czas temu oglądałam pewien film z Bradem Pittem w roli głównej. Chociaż okazał się, delikatnie mówiąc średni (i film, i Pitt), nie zapomnę nigdy wypowiedzianej tam kwestii : "Że matka natura to największy seryjny morderca". Swoją drogą to takie oczywiste, prawda? Przychodzi kiedy chce i zabiera co chce. Z mniejszą lub większą regularnością. Burzy ludziom domy, zmiata z powierzchni ziemi dobytek całego życia , zalewa marzenia, spala nadzieje, pochłania życie... Kim jesteśmy w obliczu tak wielkiej siły? Mam wrażenie, że tylko marnym puchem, który, chociaż brzmi to może trywialne, nie zna dnia, ani godziny. Ile jeszcze zostało nam czasu? Rok, dziesięć, pięćdziesiąt lat? Czy naprawdę chcemy marnować go na uprzykrzanie życia innym? Czy to naprawdę ma być celem naszego życia? Matka natura robi swoje, my naprawdę nie musimy już jej pomagać. Jeden seryjny morderca w zupełności wystarczy! Pełna wersja recenzji dostępna na ➡ ksiazkowepodrozeanny.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-07-2018 o godz 23:36 przez: Kianne
Emily Giffin znowu to zrobiła! Po raz kolejny stworzyła historię, od której nie sposób się oderwać! Czekanie na nową powieść ulubionego pisarza jest, jak wyczekiwanie spotkania z dawno niewidzianym przyjacielem, a podekscytowanie rośnie wprost proporcjonalnie do zmniejszania się liczby dni pozostałych do premiery. Gdy zobaczyłam pierwsze zapowiedzi nowej książki Emily Giffin z niecierpliwością czekałam na polską premierę „Wszystko, czego pragnęliśmy” i gdy tylko książka trafiła w moje ręce, przeczytałam ją w okamgnieniu. Nina należy do elity towarzyskiej. Drogie stroje, wystawne przyjęcia, lunche w klubie golfowym i bale charytatywne to jej codzienność. Wraz z mężem prowadzą wygodne życie i wychowują nastoletniego syna, który właśnie dostał się na wymarzone studia w Princeton. Tom prowadzi warsztat stolarski i samotnie wychowuje córkę, Lylę, która dzięki stypendium zaczyna naukę w prywatnym liceum. Dumny ojciec cieszy się, że jego córka tak szybko zaklimatyzowała się w nowym miejscu, jednak dziewczyna próbuje ukryć przed nim, jak bardzo stara się dopasować do nowego otoczenia. Losy Niny i Toma przecinają się, gdy w szkole wybucha skandal obyczajowy z udziałem ich dzieci. Głupi żart, będący efektem nadmiaru alkoholu i lekkomyślności, wymyka się spod kontroli, i w konsekwencji przyszłość Fincha, jako studenta prestiżowej uczelni, staje pod znakiem zapytania, a wokoło coraz częściej słychać słowa „rasizm”, „dyskryminacja”, „nietolerancja”. Podczas, gdy nastolatkowie nie widzą większego problemu w tym, co się stało, Nina i Tom starają się wytłumaczyć im, na czym polega zło, które wynikło z nieprzyjemnego incydentu, będącego wynikiem bezmyślnego zachowania ich dzieci. Jednocześnie bohaterowie, dążąc do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji i wymierzenia sprawiedliwości, dokonują przewartościowania swojego życia. Wracają bolesne wspomnienia z przeszłości, wokół piętrzą się coraz to nowe kłamstwa, pojawiają się wątpliwości i oboje zdają sobie sprawę, że określenie tego, czego tak naprawdę pragną najbardziej, wcale nie będzie takie łatwe. Tom, dumny, honorowy i ponad wszystko kochający swoją córkę, podejmuje walkę, mimo sprzeciwu i próśb Lyli, o jej dobre imię i robi wszystko, by ochronić ją przed konsekwencjami feralnego żartu szkolnych kolegów. Nina, starając się dociec prawdy i odkrywając, że sprawy mogą przyjąć dla jej syna niepomyślny obrót, w przeciwieństwie do wielu znajomych z towarzystwa, wykazuje się niezwykłą empatią, nie boi się przyznać do błędu i pamiętając przykre doświadczenia z własnej młodości, stara się go naprawić. Uwielbiam powieści Emily Giffin, bo poruszając poważne problemy, pozwala czytelnikowi, który nie ma podobnych doświadczeń, wczuć się w sytuację, w której znaleźli się bohaterowie. Autorka prozaicznie proste emocje, rozkłada na czynniki pierwsze i podkreśla wagę słów, zarówno tych wypowiedzianych, jak i tych, które zostały przemilczane. A wszystko to podane w postaci prostego języka i lekkiego stylu. Odkąd po raz pierwszy sięgnęłam po książki Emily Giffin, bardzo lubię sposób, w jaki z roli pisarza przeistacza się w pierwszoosobowego narratora mówiącego głosem poszczególnych postaci. Autorka doskonale odzwierciedliła charaktery i sposób myślenia bohaterów powieści, tworząc unikalne osobowości, które nie pozostają niezauważone. Gdy otworzyłam „Wszystko, czego pragnęliśmy” moim oczom ukazała się dedykacja Emily Giffin skierowana do jej synów. Niby nic szczególnego - kochająca matka postanawia zadedykować swoją książkę dorastającym synom. Jednak mogę Wam zdradzić, że po przeczytaniu książki okazuje się, że ta „niewinna” dedykacja nie jest przypadkowa, nabiera zupełnie innego znaczenia i niesie ze sobą pewnego rodzaju przesłanie. Emily Giffin w swojej najnowszej książce porusza niezwykle ważny, w dobie feminizmu, walki o równouprawnienie i tolerancji rasowej, temat traktowania kobiet, oczarowuje czytelnika słowem, sprawiając, że „Wszystko, czego pragnęliśmy” czyta się jednym tchem i wplata w swoją powieść magiczny element, który po przeczytaniu ostatniej strony, na długo nie pozwala zapomnieć o poznanej historii. „Wszystko, czego pragnęliśmy” to opowieść o przekraczaniu granic i ponoszeniu konsekwencji popełnionych czynów. To portret rodziców, którzy starają się sprostać zadaniu wychowania dzieci, a także dowód na to, że bez względu na status społeczny, wszyscy zmagamy się z podobnymi problemami.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-07-2018 o godz 10:07 przez: światromansów
Recenzja z bloga weronikarecenzuje.blogspot.com Zdaje się, że bloggerki książkowe oszalały na punkcie książek Emily Giffin, ja jednak przyznam się szczerze, do tej pory nie miałam do czynienia z żadną z jej powieści. "Wszystko, Czego Pragnęliśmy" jest moim pierwszym spotkaniem z jej twórczością, więc nie wiedziałam czego dokładnie się spodziewać. Szybko jednak zupełnie przepadłam dla tej książki! Bardzo lubię sięgać po tytuły, które poruszają tematy, o których jest nam niewygodnie rozmawiać. Są kontrowersyjne i niekoniecznie łatwe do czytania, ale bardzo potrzebne, zwłaszcza, że wielu z nas nie zdaje sobie sprawy jak wiele krzywdy wyrządza na co dzień swoim zachowaniem drugiemu człowiekowi, jak wielu z nas myśli egoistycznie, usprawiedliwiając się, że robi coś dla dobra innych. Bardzo chętnie podeszłam do lektury "Wszystko Czego Pragnęliśmy", ciekawa jak autorka przedstawi świat Niny, Toma i ich rodzin. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, a jednak każdy z nas lubi od czasu do czasu kupić coś nowego, aby sprawić sobie przyjemność. Każdy pragnie mieć dach nad głową i lodówkę pełną jedzenia, a przecież bez pieniędzy nie da się tego dokonać. Lubimy rzeczy materialne, chociaż ciężko jest nam się do tego przyznać. Nina i jej mąż Kirk wraz z synem Finchem żyją beztrosko, w ogromnym domu, nie martwiąc się o wydatki, ani dochody, bo zwyczajnie mogą sobie na to pozwolić. Miliony na koncie fundują im luksusowe życie, eleganckie ubrania od projektantów, najdroższe samochody, meble, podróże po całym świecie. Mogłoby się zdawać, że ich życie jest wręcz idealne, a jednak wcale tak nie jest. Emily Giffin genialnie bawi się z umysłem czytelnika. Zwodzi go na drogi i sprawia, że wierzymy w to, co pisze, aby namącić nam w głowie i zmanipulować nasze odczucia. Autorce udało się wielokrotnie zaskoczyć mnie drogą, którą wybrała dla bohaterów, bo tak naprawdę wielokrotnie spodziewałam się, że pójdzie w inną stronę. Nigdy nie byłam do końca pewna, co dokładnie chce przekazać. Od pierwszej sceny, która zaczęła się zupełnie niewinnie, nie potrafiłam oderwać się od lektury, ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń. Historia opowiedziana jest z perspektywy trzech osób: Niny, Toma oraz Lyli. Nina oraz Tom poznają się w wyniku skandalu, który wybucha z udziałem ich dzieci, Lyli oraz Fincha. Gdy Finch wrzuca na Snapchata kompromitujące i rasistowskie zdjęcie Lyli, świat każdego bohatera staje na głowie. Możliwość przeczytania, jak wpłynęło to na matkę Fincha, ojca Lyli oraz samą Lylę, była bardzo ciekawym pomysłem. Autorka umożliwiła nam wejście w umysł ludzi, którzy muszą zmierzyć się z wieloma kłamstwami, zawodami, zdradami i złamanymi sercami. Historia, jaką opowiada Emily Giffin, jest prawdziwa, surowa. W końcu wokół nas dzieje się pełno takich sytuacji, wiele nagłaśnianych, a jeszcze więcej przemilczanych. Niejedna kobieta, w wielu przypadkach niepełnoletnia, została wykorzystana i zawstydzona przez mężczyzn, wielokrotnie prowadząc do tragicznych skutków. Autorka nie stworzyła tu postaci, w których się zakochujemy. Nie pokolorowała ich cech charakteru, bo postawiła na realizm. Reakcje bohaterów na niespodziewane zdarzenia są dokładnie takie, jakie powinny być - prawdziwe. Trochę frustrujące, trochę irracjonalne, ale w końcu ludzie tak właśnie działają w kryzysowych sytuacjach. Mogłabym napisać więcej o głównych postaciach, ale sądzę, że powinniście sami zapoznać się z ich historią. "Wszystko, Czego Pragnęliśmy" to nie jest historia miłosna. To nie jest łatwa lektura. To książka inspirująca, prawdziwa, poruszająca tak ważne tematy jak znęcanie seksualne, wykorzystanie kobiet, gwałt, znęcanie się psychiczne, a także opisująca jak ważne są relacje rodzinne między dzieckiem, a rodzicem. To jedna z tych książek, po którą powinien sięgnąć każdy, nieważne od płci, wieku, koloru skóry. Tutaj chodzi o przemyślenie tego, co Emily Giffin pragnie przekazać - że o tak ważnych tematach trzeba mówić. I może zmienienie swojego postępowania, myślenia i edukowanie innych o tak ważnych rzeczach, aby pomóc im wyrosnąć na ludzi dobrych i uczciwych.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-07-2018 o godz 16:53 przez: Magda
Tom, po tym jak zostawiła go żona, wychowując samotnie Lylę, staje na głowie aby zapewnić jej jak najlepszy start, zaś Nina żyje wśród luksusu, dla której główną filozofią jest: "jeśli odpowiedź na pytanie syna brzmi "TAK", to dlaczego tego nie powiedzieć?" Jednym słowem, chłopak nie zna wartości pieniądza i dostaje wszystko czego tylko zapragnie. Pewnego dnia dociera do niej, że w którymś momencie popełniła błąd, a jej życie nie wygląda tak samo jak kilka lat wcześniej. Wpadła w pułapkę, która nazywa się snobizm, a wszystkie wcześniej podjęte decyzje rzutują na wychowanie Fincha. Uważam, że najgorszym momentem każdego rodzica jest fakt kiedy uświadamia sobie, że jego dziecko nie jest tą samą osobą, za którą ją uważali. Co zaś łączy Thomasa oraz Ninę? Oboje kochają swoje dzieci i chcą dla nich jak najlepiej na swój sposób. Jestem pewna gdyby ktoś znalazł recepturę na idealne rodzicielstwo byłby już milionerem, ale niestety nie ma na to żadnego złotego środka. Doskonałym dowodem na to jest ta historia, w której autka nie boi się wytykać błędy rodzicielskie oraz jak to rzutuje na przyszłość tych dwojga nastolatków, Lyly i Fincha. Oboje uczęszczają do tej samej elitarnej szkoły. Wiele ich różni, ale podstawowa rzecz jaka ich dzieli jest, to że dziewczyna dostała się do Windsor ze względu na swoje osiągnięcia, a chłopakowi wystarczył wpływowy ojciec. Nie od dziś wiemy, że pieniądze nie współgrają z dobrym wychowaniem, a wręcz odwrotnie majętność potrafi zepsuć najlepszego dzieciaka. Nieważne jak dobre, według rodzica, będą mieć metody wychowania, nigdy nie będą one perfekcyjne, ale trzeba umieć wyciągać wnioski i naprawiać błędy, o które nietrudno w dobie tak szalonych czasów. Nie ma żadnych wątpliwości, że kluczowymi czynnikami dobrego wychowania dzieci są rodzice, ich podejście do spraw finansowych oraz zasady, które im się przekazuje. Autorka brutalnie ukazuje dzisiejszą młodzież oraz rodziców. Młodych ludzi skupionych na swoim JA. Żyjących w Świecie internetu i mediów społecznościowych. Kiedy granice przyzwoitości zacierają się, a szacunek do własnej osoby zaczyna być pojęciem egzotycznym. Zwracanie na siebie uwagi poprzez niewybredne zdjęcia czy imponowanie rówieśnikom w sposób niekonwencjonalny jest głównym wyznacznikiem popularności dzisiejszych czasów. Rodziców, skoncentrowanych tak bardzo na zapewnieniu im dobrego bytu, nie zauważają co tak naprawdę jest istotne oraz nieświadomie dążą do tego aby dzieci realizowały ich niespełnione marzenia. A gdzie w tym wszystkim są ich wzajemne relacje? Książka przedstawiona jest z punktu widzenia trzech bohaterów Tom, Niny i Lyly. Samotnego i niemajętnego ojca, bogatą kobietę oraz nastolatkę. Mi osobiście zabrakło punktu widzenia Fincha, ale wtedy zapewne rozwiązanie problemu mogłoby być zbyt proste, choć nie będę ukrywać czuję pod tym względem lekki niedosyt. Jednak wciąż to był bardzo dobry zabieg, pokazać jedną sytuację z tak różnych punktów widzenia. Styl książki jest lekki i przyjemny. Czyta się ją ekspresowo. Zżerająca mnie ciekawość nie pozwoliła odłożyć mi jej na bok. Pochłonęłam ją w kilka godzin. Ktoś mógłby powiedzieć, że znowu mamy do czynienia z banalną fabułą jaką jest różnica klas społecznych, ale w tym przypadku mogę śmiało stwierdzić, że ta książka jest inna niż wszystkie. Nie wszystko jest czarne lub białe. Kiedy historia wygląda na jednoznaczną i rozwiązanie mamy na wyciągnięciu ręki, autorka postanowiła zrzucić bombę na czytelnika i wprowadzić zamieszanie. Ta czysta ludzka ciekawość doprowadzi nas do ostatniej strony. "Wszystko czego pragnęliśmy" jest dowodem na to, że lektura nie musi być ani kryminałem ani thrillerem aby wywoływała we mnie skrajne emocje oraz wprowadzała dreszczyk emocji, który osobiście był dla mnie totalnym zaskoczeniem, oczywiście pozytywnym.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-07-2018 o godz 11:34 przez: ebookoholic
Emily Gifiin to autorka, którą poznałam już w gimnazjum. Jej romans, „Cos pożyczonego” to pierwsza tego typu książka jaką przeczytałam w życiu i oczywiście byłam zachwycona. Od tamtego czasu przeczytałam wszystkie jej powieści i długo uważałam ją za ulubioną autorkę gatunku. Oczywiście teraz, z perspektywy czasu wiem, że wcale nie jest tak bliska ideału jak niegdyś uważałam, ale nadal mam ogromny sentyment i cenie sobie jej twórczość, która stała się ogromnie dojrzała. Z resztą Emily to nie jest autorka, która tworzy błahe romanse. Jej powieści zazwyczaj mają w sobie wątek miłosny, ale nie zawsze jest on najważniejszy. Często porusza sprawy rodzinne, a problemy, z którymi zmagają się bohaterowie są takie… realistyczne. Dlatego też lektura jej książek jest nie tylko emocjonalna, ale i wartościowa. W dodatku czyta się je w mgnieniu oka, a co za tym idzie – sprawia wiele przyjemności. Każdy bohater powieści przedstawia sobą coś innego, pokazując nam, czytelnikom, że nikt nie jest idealny chociażby bardzo chciał i tak bardzo się starał. Powieść budzi w nas wiele skrajnych emocji – od nienawiści i złości, po smutek, żal, poczucie niesprawiedliwości i w końcu radość oraz nadzieję - jednak są ludzie, którzy mają jako taki kręgosłup moralny. Przecież to, co wydarzyło się młodej Lyli, mogło zdarzyć się nam. Ba! Może zdarzyć się naszym dzieciom – to wszystko jest jak najbardziej realne i to jest właśnie przerażające i nieco przytłaczające. Obserwuje dzisiejszą młodzież i wiem, że to co zrobili bohaterowie książki, może znaleźć odzwierciedlenie w naszym życiu, nawet jeżeli rodzice starają się wychować dziecko jak najlepiej i wpoić mu pewne wartości – dzisiejszy świat, a przede wszystkim Internet zderzają się z wychowaniem w sposób nieubłagany. To jest Emily Giffin, którą pokocha każdy! Nie mamy do czynienia z klasycznym romansem, a z obyczajówką pokazującą realia życia osób z klasy średniej, których świat ściera się ze społecznością z klasy wyższej. Wśród tak zwanej elity jest Nina. Matka, żona, kobieta niemal idealna. Nina nie była przyzwyczajona do luksusów więc tym bardziej docenia to co ma, ale również dzięki temu potrafi wskrzesić w sobie odrobinę empatii, nie ocenia ludzi za to, co posiadają ani gdzie pracują. W dodatku swoje w przeszłości przeszła. Jednak nagle docierają do niej realia – realia życia jej syna, a także męża i ich prawdziwe oblicze. Sytuacja w której się znaleźli sprawia, że w końcu przegląda na oczy. Postanawia więc wszystko naprawić i zrobić to, co należy. Z drugiej strony jest Tom, samotnie wychowujący dorastającą córkę, która tylko i wyłącznie dzięki ciężkiej pracy dostała się do elitarnej szkoły, w której uczy się również Finch, syn Niny. Przez jeden głupi, całkowicie niedopuszczalny czyn, historie tych dwóch rodzin się ze sobą splatają. Musicie sami zobaczyć co się stało, jak rozwiążą się ich problemy! Sami ocenić postępowanie bohaterów. Język jakim posługuje się autorka jest prosty, dzięki czemu słowa jeszcze bardziej do nas trafiają. Przekaz również jest prosty, ale musicie sami do niego dotrzeć. Nie mogę Wam zdradzić za dużo! Emily zawsze potrafiła zbudzić we mnie sporo emocji i tym razem tak się również stało. Może ostatnie jej powieści nie były aż tak udane, ta jednak wyróżnia się na tle całej jej twórczości. To piękna a zarazem smutna historia o ukrywaniu się pod maską pozorów, o zaufaniu złym osobom, o zapominaniu o swoich wartościach po to, by dostosować się do innych. A w końcu to historia o miłości, którą powinniśmy czuć do samych siebie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
11-09-2018 o godz 17:15 przez: Agnieszka Kaniuk
Kochani rodzice i wszyscy pozostali, którzy planujecie w przyszłości mieć dzieci. Dziś to właśnie do Was będzie adresowana recenzja książki Emily Giffin „Wszystko, czego pragnęliśmy”, którą chcę Wam zaprezentować. Każdy rodzic pragnie dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Chce, aby cieszyło się ono szczęśliwym życiem i to jest w pełni zrozumiałe. Niestety w dzisiejszym świecie określenie „wszystko, co najlepsze” zostało bardzo mocno zmaterializowane. Dziś niestety nie oznacza ono ciepła rodzinnego, bliskości rodzica z dzieckiem i więzi opartej na szczerości oraz otwartości, a jedynie otaczanie naszej latorośli dobrami materialnymi i dążenie do tego, aby w żaden sposób nie było ono gorsze i nie odstawało od swoich rówieśników. Niestety musimy zdać sobie sprawę, z tego, że poprzez takie metody wychowawcze nasze dziecko wyrośnie na zepsutego człowieka pozbawionego, uczuć wyższych i pewnego dnia może okazać się, że gdzieś popełniliśmy błąd i ten człowiek, który właśnie wkracza w dorosłe życie, za którego dobroć dalibyśmy sobie rękę uciąć, robi coś, co sprawia, że uświadamiamy sobie, iż tak naprawdę wcale nie znamy naszego dziecka, tak dobrze, jak dotychczas myśleliśmy. Tak trudną lekcję musiała odbyć Nina, główna bohaterka powieści. Kobieta wiedzie luksusowe, wygodne życie u boku swojego bogatego męża Kirka. Wspólnie wychowują nastoletniego syna Fincha. Jej marzenia się spełniają. Wiedzie elitarne życie, a jej syn dostał się na studia do najlepszej uczelni. Przed uczniem ostatniej klasy prywatnego liceum roztacza się świetlana przyszłość. Do tego samego liceum uczęszcza również Lyla, która pochodzi z zupełnie innego świata, niż uczniowie liceum, którzy są dziećmi bogatych rodziców. Dzięki stypendium staje się częścią owej społeczności uczniowskiej. Ona sama mieszka z kochającym ojcem, który, mimo że wychowuje ją samotnie, ciężką pracą i z oddaniem dla córki stara się zapewnić jej godne życie. Nastolatka zdaje sobie sprawę, że ją i jej kolegów dzieli społeczna przepaść, dlatego stara się, jak może dopasować się do środowiska, w którym się znalazła. Pewnego dnia zostaje zaproszona przez Fincha na imprezę. Nie wie jeszcze, że właśnie tam chłopak okrutnie z niej zadrwi i padnie ofiarą hejtu i dyskryminacji. Czyn, którego dopuścił się syn Niny, może przekreślić jego przyszłość na wymarzonych studiach. W taki oto sposób splatają się drogi Niny i Toma, ojca Lyly. Każdemu z rodziców zależy na dobru własnego dziecka, tylko jak się okazuje niestety nie każdy tak samo rozumie pojęcie owego dobra. Mąż Niny bagatelizuje całą sytuację i przekonany o sile pieniądza stara się załatwić całą sprawę po swojemu. Sytuacja ukazuje też prawdziwą twarz samego nastolatka. Chłopak nic sobie nie robi z tego, czego się dopuścił, mając za nic uczucia i krzywdę wyrządzoną szkolnej koleżance. Sama Nina będzie musiała wiele w swoim życiu przemyśleć i zweryfikować. Zmuszona będzie odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: Czy rolą dobrego rodzica jest bronienie dziecka za wszelką cenę i mimo wszystko, czy też wspieranie go, ale nauczenie ponoszenia odpowiedzialności za własne czyny? (chciałabym, abyście i Wy drodzy czytelnicy odpowiedzieli na to pytanie.). Na szali znajduje się moralność i rodzicielska miłość. Po której stronie opowie się nasza bohaterka, tego dowiecie się, sięgając po książkę. Po więcej moich odczuć na temat książki, serdecznie zapraszam na bloga. https://kocieczytanie.blogspot.com/2018/09/co-znaczy-byc-dobrym-rodzicem.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-07-2018 o godz 21:50 przez: Anonim
Ta recenzja została usunięta, ponieważ jej treść była niezgodna z regulaminem
4/5
14-07-2018 o godz 11:51 przez: Paulina Lipka-Bartosik
Gdy kilka lat temu sięgnęłam po "Coś niebieskiego", nie przypuszczałam, że właśnie znalazłam autorkę, na której każdą kolejną książkę będę czekać równie mocno, co na następny odcinek "Sherlocka". A jednak. Dziś mam za sobą wszystkie powieści Emily Giffin, a widok charakterystycznych polskich wydań z jej imieniem na okładce w dziale "Zapowiedzi" za każdym razem przyprawia mnie o palpitację serca. Nie inaczej było z "Wszystko, czego pragnęliśmy", najnowszą powieścią, z którą - po prawie dwóch latach milczenia - powraca Emily. I to powraca w wielkim stylu. Nina Browning żyje tak, jak zawsze pragnęła. Ma szalenie bogatego męża; syna, który właśnie dostał się do Princeton, a ona sama dosłownie opływa w luksusy. Tom Volpe jest samotnym ojcem. Stolarzem, który dorabia jako kierowca ubera i mężczyzną, który dla swojej córki zrobi dosłownie wszystko. Ich skrajnie różne światy zderzają się w chwili, gdy Lyla, córka Toma, staje się ofiarą skandalu wywołanego przez Fincha, syna Niny. Skandalu, który obnaży brutalną prawdę o sile pieniądza i braku moralności, i który na światło dzienne wyciągnie brudy z przeszłości. Nie będę ukrywać, lubię powieści Emily i lubię sposób, w jaki podchodzi ona do problemów. Doceniam jej niewymuszony styl, lekkie pióro i nosa do chwytliwych (i bardzo na czasie) tematów. "Wszystko, czego pragnęliśmy" idealnie wpisuje się w głośny nurt "#metoo", dodatkowo traktuje też o szkodliwości (i - jakby nie było - potędze) mediów społecznościowych. Giffin jak zwykle skrupulatnie charakteryzuje swoich bohaterów, umiejętnie zaznacza różnice i w ich światopoglądzie, i w życiu codziennym (co wynika z innego statusu materialnego, a przez to - niestety - również społecznego). Uwielbiam jej narrację i szalenie lubię to, że zawsze stara się ukazać swojemu czytelnikowi różne punkty widzenia - we "Wszystko, czego pragnęliśmy" oddaje głos zarówno bogatej Ninie, jak i gorzej sytuowanemu Tomowi i jego córce, Lyli. Jej powieść aż kipi od emocji, jest okrutnie prawdziwa i bez owijania w bawełnę pokazuje, do czego prowadzi brak poszanowania do drugiego człowieka. Brutalnie przedstawia przemianę, która dokonuje się za pomocą pieniędzy i postępujące wewnętrzne zepsucie. Giffin (nie po raz pierwszy zresztą) pisze też o wielkiej sile rodzicielskiej miłości i o słusznych decyzjach, które łamią serce. O prawdzie, którą ciężko przyjąć do wiadomości i o kłamstwach, które wchodzą w nawyk. "Wszystko, czego pragnęliśmy" to kawał dobrej literatury i dowód na to, że nie zawsze to, czego pragniemy, jest w gruncie rzeczy tym, czego najbardziej potrzebujemy. Przeczytałam kiedyś zdanie, jakoby "nikt nie rozumiał kobiet lepiej niż Emily Giffin". Początkowo twierdzenie to wzbudzało we mnie uśmiech politowania, ale dziś, po kilku jej przeczytanych książkach, nie pozostaje mi nic innego niż uderzenie się z pokorą w pierś i przyznanie autorowi tego zdania racji. Bo Emily naprawdę rozumie kobiety. To jedna z niewielu autorek (obok Picoult, McPartlin i Moyes), po których książki sięgam w ciemno, bo wiem, że nigdy mnie nie zawiodą. Jeśli nie znacie jeszcze powieści Giffin to nie zwlekajcie i dajcie im szansę. Jestem pewna, że się nie rozczarujecie ;)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-07-2018 o godz 09:50 przez: Magdalena Daszkiewicz
Od pierwszych stron powieści Emily Giffin zostajemy wrzuceni w dwa kontrastujące ze sobą światy. W jednym momencie odwiedzamy wraz z Niną i jej mężem Kirkiem galę charytatywną i pławimy się w ich luksusowym życiu, by po chwili wraz z Tomem doświadczać trudów utrzymania rodziny z pracy stolarza oraz samotnego wychowania córki. Jednak pewna impreza zmusza ich do konfrontacji. Finch, syn Niny i Kirka, robi kompromitujące zdjęcie Lyli, córce Toma, po czym rozsyła je do swoich znajomych. Nie ulega wątpliwości, że ktoś musi ponieść konsekwencje, ale nastolatkowie byli pod wpływem alkoholu, a wina chłopaka wcale nie jest taka oczywista. Zarówno rodzice jak i dyrekcja liceum mają różne zdanie na temat rozwiązania sytuacji, a do tego borykają się ze swoimi własnymi problemami. Nina ma już dosyć dostatniego życia, męża zainteresowanego wyłącznie interesami oraz kliki bogaczy. Wierzy, że jej syn powinien ponieść konsekwencje swoich czynów, aby mógł wyciągnąć wnioski z tej sytuacji. Dlatego kontaktuje się Tomem i próbuje pomóc obu rodzinom. Mężczyzna kocha córkę i chce dla niej jak najlepiej, więc początkowa nieufność wobec Niny jest całkowicie zrozumiała. Stopniowo zaczyna wierzyć w szczerość jej intencji i wspólnymi siłami stawiają czoła napotykanym problemom. Emily Giffin w większości nie poddaje się schematom, ale Kirk został tak przez nią wykreowany, że od samego początku czytelnik pała do niego niechęcią. Jest typowym przedstawicielem wyższej klasy, białym mężczyzną, który całe życie korzysta w wielu przywilejów, nawet ich nie dostrzegając. Najważniejszą wartością są dla niego pieniądze i chociaż dba o syna, zależy mu raczej możliwości pochwalenia się wysportowanym i inteligentnym potomkiem niż na wychowaniu dobrego człowieka. To jedyna postać w stosunku, do której odczuwałam jakieś silniejsze emocje (zdecydowanie negatywne), ale niestety jest nieco stereotypowa i pokazana w tak złym świetle, że aż momentami nierealna. Z następnymi bohaterami sprawa ma się już dużo lepiej. Są dobrze zarysowani, mają zarówno wady jak i zalety i mimo że nikomu za specjalnie nie kibicowałam, to jestem pewna, że większość czytelników poczuje do nich sympatię i wybierze stronę, której wierzy i po której chce stanąć. Postacie mają przeszłość, którą autorka chętnie się z nami dzieli, dzięki czemu rozumiemy, dlaczego zachowują się w określony sposób i co nimi kieruje. Fabuła bywa przewidywalna, ale nadal pojawiają się elementy zaskoczenia, które dodają lekturze smaczku. Przyznaję, że sama nie byłam do końca pewna czy Finch jest winny, a jeśli tak, to czy jeden błąd powinien pozbawiać go przyszłości na prestiżowej uczelni. Mimo tego, że w książce poruszane są poważne tematu przemocy seksualnej, rasizmu czy przepaści międzyklasowej czyta się ją lekko i szybko. Autorka unika przesadnego dramatyzmu, motywy bohaterów są zrozumiałe, a ciekawość co faktycznie wydarzyło się na imprezie, która zmieniła życie nastolatków i dorosłych pozostaje z nami praktycznie do samego końca. Czy ta lektura zmieni Wasze życie? Zapewne nie, zwłaszcza, jeśli czytaliście już podobne powieści. Mimo to, warto po nią sięgnąć i spędzić w jej towarzystwie miłe popołudnie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
09-07-2018 o godz 20:50 przez: Beti27
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Emilly Giffin, ale na pewno nie ostatnie. Książka super, dla fanek powieści obyczajowych, ja jestem pod ogromnym wrażeniem. Autorka w książce porusza dwie kwestie. Pierwsza to świat ludzi bogatych i biednych, a drugi to temat wychowania dzieci. Finch chłopak z bardzo bogatej rodziny i Lyla dziewczyna z biednej i na dodatek niepełnej rodziny, która wychowuje tato. Oboje chodzą do elitarnej szkoły Windsor z tym, ze Lyla korzysta ze stypendium dla zdolnych dzieci. Lyla potajemnie podkochuje się w Finchu, ale nikt o tym nie wie. Pewnego wieczoru spotykają się na wspólnej imprezie, podczas której dziewczyna przesadza z alkoholem, zasypia, a chłopak robi jej zdjęcie, podpisuje je rasistowskim komentarzem i puszcza dalej. Zdjęcie dociera najpierw do matki Fincha Niny, która jest załamana zachowaniem syna. Dociera ono również do ojca Lyli Toma, który idzie całą sprawę zgłosić do dyrektora szkoły, ale i on je już widział, jak i reszta szkoły. Finchowi grozi poważna kara. Ojciec chłopaka Kirk próbuje rozwiązać zaistniałą sytuację za pomocą łapówki, którą wręcza ojcu Lyli. Nina nie uważa tego za dobre rozwiązanie i postanawia sama dojść prawdy. Po drodze dowiaduje się o wielu kłamstwach syna i męża. Jak sobie z tym poradzi? Czego się dowie? Czy Finch jest winny? Jak poradzi sobie ze wszystkim Lyla i jej ojciec? To już musicie doczytać sami :-) Książka bardzo mi się podobała. Autorka ukazuje dwa światy, każdy z różnego punktu widzenia. Każdy rozdział to opowieść kogoś innego: Niny, Toma, czy Lyli. W książce zostaje poruszony temat wychowania dzieci/młodzieży, oraz trudne tematy rasizmu, szacunku do kobiet, problem gwałtu, nowobogactwo, snobizm i traktowanie wzajemne ludzi. W dzisiejszych czasach jest to naprawdę trudne i nie ma na to złotego środka, a pieniądze dzieci nie wychowają. To rodzice są najważniejszym i kluczowym elementem tego procesu. Młodzi ludzie ukazani w książce skupiają się tylko na sobie, na swoim ja. Lubią błyszczeć, być w centrum uwagi, chcą za wszelką cenę być popularni. Nie znają słowa przyzwoitość i szacunek do drugiej osoby. Z drugiej strony są rodzice, którzy za wszelką cenę chcą zapewnić dziecku dobrobyt, kupują drogie rzeczy, samochody, pozwalają na wszystko, realizują swoje niespełnione marzenia właśnie przy pomocy swoich dzieci, a po drodze nie zauważają tego co jest najważniejsze, czyli wspólne relacje, rozmowy, zaufanie. Książka bardzo ciekawie napisana, czyta się ją szybko, nie pozwala na odpoczynek. Ja zmuszona byłam przez dzieci do odłożenia, ale i tak przeczytanie zajęło mi dwa wieczory. Na pewno czytelnika poruszy, zaskoczy i na długo pozostanie w pamięci. Polecam wszystkim :-)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-08-2018 o godz 16:51 przez: verylittlebooknerd
Nie miałam wcześniej okazji czytać żadnej książki Emily Griffin, więc zupełnie nie miałam pojęcia, czego mogę się po niej spodziewać. Będąc już po lekturze, czuję się nią naprawdę oczarowana i muszę przyznać, że dawno żadna pozycja nie zmusiła mnie tak bardzo do myślenia o życiu, niesprawiedliwości i nietolerancji, a także o bezmyślnym korzystaniu z mediów społecznościowych. W książce śledzimy losy dwóch rodzin. Nina i Kirk Browningowie nie muszą martwić się o pieniądze ani przyszłość ich syna Fincha, który właśnie dostał się na świetny uniwersytet. Są książkowym przykładem idealnej, elitarnej, bogatej rodziny. Z kolei Tom jest mężczyzną z niższych sfer, samotnie wychowującym swoją zdolną, śliczną córkę Lylę. Losy obu rodzin zderzają się ze sobą, gdy Finch i Lyla trafiają razem na imprezę, która kończy się skandalem. Do sieci trafia niestosowne zdjęcie dziewczyny, w dodatku opatrzone rasistowskim podpisem, nawiązującym do tego, że Lyla jest w połowie latynoską. Autorem zdjęcia jest nie kto inny, jak Finch Browning. Przez tę sytuację przyszłość chłopaka wisi na włosku, a jego rodzice mają zupełnie różne spojrzenie na całą sprawę i na konsekwencje, jakie chłopak powinien wyciągnąć. W fabule tej książki nie chodzi o akcję, dynamikę czy dostarczenie czytelnikowi samej przyjemności i rozrywki. Odniosłam wyraźnie, że w tej historii chodzi o to, by poważnie zastanowić się nad wieloma kwestiami z życia. Pod naprawdę wciągającą i ciekawie skonstruowaną fabułą autorka przemyciła bardzo ważne przesłanie: że to nie pieniądze są z życiu najważniejsze i że nawet jeśli ktoś ma w portfelu nieco więcej niż inni, musi postarać się mimo to zachować człowieczeństwo. Że media społecznościowe służą nam nie tylko do celów rozrywkowych, ale mogą tez poważnie zaszkodzić komuś w życiu, więc trzeba się z nimi obchodzić rozsądnie. I że wykorzystywanie seksualne młodych dziewczyn jest bardziej powszechne, niż się wydaje i absolutnie nie wolno pozwolić, by komukolwiek coś takiego uszło płazem. Poza tym, że jest niezwykle mądra, jest również wciągająca. Nie nudziłam się przy niej ani przez chwilę, mimo, że jest to po prostu obyczajówka, więc akcja nie gna jak szalona. Bardzo wciąga, a do tego sprawia, że jest się autentycznie zainteresowanym losami bohaterów. Ponadto nie wszystko jest w niej takie oczywiste, bywają zwroty akcji i różne sytuacje mające zmylić czytelnika. Naprawdę mocno ją polecam i myślę, że zdobędzie ona wiele fanek (nie oszukujmy się, jest to raczej „babska” literatura, chociaż nie widzę przeszkód, żeby spodobała się również panom).
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-08-2018 o godz 18:38 przez: haphol
Książki Emily Giffin poznałam wiele lat temu. Pamiętam, że pierwszy egzemplarz jej powieści, który kupiłam był w małym formacie, taki akurat do torebki, wtedy jeszcze bezdzietnej singielki. Do dziś mam tę książkę. Zresztą jak wszystkie pozostałe jej autorstwa. Najnowsza książka Emily Giffin ukazała się zaledwie kilkanaście dni temu i totalnie skradła moje serce. "Wszystko, czego pragnęliśmy" to opowieść o dwóch rodzinach, wiodących zgoła odmienne życia, których losy niespodziewanie się splatają za sprawą pewnego rasistowskiego żartu. Jedna z rodzin, należąca do elity lokalnej społeczności, wiedzie bardzo bogate, wystawne życie. Jej członkowie w zasadzie nie liczą się z pieniędzmi, stać ich bowiem na spełnienie każdej zachcianki. Nina i jej mąż Kirk udzielają się charytatywnie, po części, by uśpić swoje sumienie. Ich oczkiem w głowie jest nastoletni syn, który właśnie dostał się na prestiżową uczelnię. Natomiast zupełnie inaczej żyje Tom, samotny ojciec, który na życie zarabia pracą swoich rąk, jest bowiem stolarzem, a w wolnym czasie dorabia, jako kierowca ubera. Pracuje bardzo dużo, by zapewnić swojej córce godziwe życie. Uczy ją szacunku do siebie samej i pieniędzy. Pokazuje, że zawsze warto o siebie walczyć. Jest bardzo szczęśliwy, kiedy ukochana córka dostaje się do bardzo dobrego, prywatnego liceum. Pewnego dnia Finch, przystojny, wychowany w dobrobycie, popularny chłopak, który niebawem ma rozpocząć naukę w Princeton, w bezmyślny sposób żartuje sobie z zakochanej w nim Lyli. To powoduje, że losy obu rodzin krzyżują się. Niestety występek Fincha może zachwiać jego świetnie zapowiadającą się karierą. Kirk pragnie załagodzić sprawę we właściwy jemu sposób, natomiast Nina chce, by syn poniósł konsekwencje swojego bezmyślnego i złego zachowania. Ma ku temu poważne przesłanki. Jak potoczą się dalsze losy obu rodzin? Czy Finch zostanie tym razem ukarany czy wszystko ujdzie mu płazem? Tego dowiecie się sięgając po książkę. Książkę, chociaż porusza trudne tematy, takie jak dorastanie, rasizm, cyberprzemoc, czyta się świetnie, oczywiście za sprawą świetnego stylu autorki. Te wszystkie opowiedziane w bardzo przemyślany i nieprzytłaczający sposób problemy i historie zostają na dłużej i zmuszają nas do zastanowienia się, refleksji. Mnóstwo tu ciekawych, wyrazistych postaci, z których każdemu warto się bliżej przyjrzeć. Zdecydowanie polecam najnowszą książkę Emily Giffin. Osobiście jest to jedna z moich ulubionych autorek powieści obyczajowych.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji