5/5
20-02-2024 o godz 19:10 przez: Anonim
Ta recenzja została usunięta, ponieważ jej treść była niezgodna z regulaminem
5/5
30-12-2023 o godz 12:43 przez: Magdalena Kaszubska | Zweryfikowany zakup
Super książka, polecam!!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-11-2022 o godz 21:59 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Super, wciągająca.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-12-2022 o godz 19:40 przez: Maja | Zweryfikowany zakup
Cudowna książka!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-02-2023 o godz 12:58 przez: Anna Kałużna | Zweryfikowany zakup
Świetna książka
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-01-2024 o godz 09:46 przez: Iga | Zweryfikowany zakup
Super książka!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
24-04-2023 o godz 17:30 przez: Sandra | Zweryfikowany zakup
Okej, polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
13-12-2023 o godz 18:49 przez: Agnieszka | Zweryfikowany zakup
świetna
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-03-2023 o godz 20:15 przez: Adam | Zweryfikowany zakup
Świetna
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
25-12-2022 o godz 09:38 przez: Hasia | Zweryfikowany zakup
Fajne
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
18-01-2023 o godz 20:55 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
3.5
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-12-2022 o godz 20:42 przez: Qulturasłowa
Tytuł: Świąteczna mordercza gra Autor: Alexandra Benedict Wydawnictwo: Kobiece Każda rodzina ma swoje tradycje, kultywowane przez lata przy szczególnych okazjach, takich jak urodziny czy święta. Boże Narodzenie jest jednym z takich okresów, w których pewne zwyczaje są szczególnie widoczne. Rodzinne zjazdy, dwanaście potraw, wspólne kolędowanie czy wyjście na pasterkę to najczęściej powtarzające się elementy celebrowania świąt. Jednak są rodziny, które dodają do tych tradycji nietypowe elementy. Może to być na przykład odwiedzanie biednych, samotnych w Wigilijny wieczór czy … świąteczna gra. Ta gra właśnie, wypełniona zagadkami, anagramami, rebusami, to część świątecznej tradycji w Endgame House, olbrzymiej posiadłości, pełniącej w ostatnich latach funkcję centrum konferencyjnego. Tu właśnie wychowała się Lily Armitage, a interes prowadzony przez wuja przy pomocy jej matki i ciotki Liliany przynosił wystarczające zyski, by wszystkim żyło się wygodnie. Wszystko skończyło się wraz ze śmiercią Marianny Rose, wówczas to Lily jako dwunastoletnia dziewczynka opuściła Endgame House, by nigdy do niego nie wrócić – przynajmniej tak długo myślała. Nawet po śmierci wuja nie uległa namowom ciotki Liliany i nie pojawiła się w domostwie. Choć teraz sytuacja wygląda zdecydowanie inaczej. Otóż umiera sama Liliana, ukochana ciotka Lily, zaś jej ostatnią wolą jest, by dziewczyna wróciła do posiadłości. Po to, by o nią zagrać, ale i poznać prawdę o śmierci matki. Liliana była bowiem przekonana, że Marianna nie popełniła samobójstwa, ale została zamordowana. Wskazówki dotyczące tożsamości mordercy dziewczyna znaleźć ma w trakcie Świątecznej Gry, w której wezmą udział potencjalni właściciele domu – kuzyni Lily. Lily nie ma zamiaru walczyć o Endgame House, ale świadomość, że po latach dowie się, co tak naprawdę się wydarzyło w dzieciństwie, zmienia jej stosunek do tej świątecznej podróży. Wyrusza zatem do znienawidzonego domu na wsi, odkładając na bok swoje gorsety i ich przerabianie, by wraz z siedmioma innymi osobami wziąć udział w grze. Na każde z dwunastych świątecznych dni przypada jedna zagadka, której rozwiązanie stać ma się wskazówka pozwalającą zdobyć klucze. Te dwanaście kluczy otwierać ma drzwi do sekretnego pokoju, w którym ukryty jest akt własności domu. Kto pierwszy do niego dotrze, zostanie nowym właścicielem Endgame House. Gracze zostają pozbawieni możliwości kontaktowania się ze światem, odebrane zostają im sprzęty elektroniczne, by nie kusiło ich oszukiwanie. Nad przebiegiem gry czuwa prawniczka, niegdyś przyjaciółka Lily oraz gospodyni. Zadanie nie jest wcale proste, bowiem każda ze wskazówek to pułapka, której tylko nieliczni nie dają się zwieść. Różnego rodzaju zagadki wymagają nie tylko błyskotliwego umysłu i nieszablonowego myślenia, ale i spostrzegawczości oraz znajomości zarówno domu i jego szczegółów architektonicznych oraz znajomości samej ciotki Liliany. Gracze stający do rozgrywek są bezwzględni, bowiem każdemu – poza Lily – zależy na zdobyciu domu. Jednak tylko niektórzy są w stanie posunąć się do morderstwa. Ciotka Liliana wiedziała o tym doskonale, nie przewidziała tylko, że ona sama może stać się obiektem ataku. Lily niewielu z graczy ma po swojej stronie, ale kilku faktycznie stanowi dla niej wsparcie w tym trudnym okresie. Ona zaś odwdzięcza się zdobytymi kluczami, wszak nie interesuje jej dom. Pragnie tylko poznać tożsamość mordercy matki i – jak się wkrótce okazuje – zachować życie. Odcięci od świata i jakiejkolwiek pomocy gracze posuwają się bowiem zbyt daleko i … pojawiają się ofiary śmiertelne. Wkrótce okazuje się, ze Lily nie może ufać już nikomu, nawet najlepszy przyjaciel może bowiem okazać się wrogiem. Tym bardziej, że Lily pilnie strzeże pewien sekret, który zmieniłby całą grę, zaś ją naraził na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Jak zakończy się ta historia? Kto zdobędzie akt własności domu, a kto odda za niego życie? Kim jest morderca matki Lily? To zaledwie początek z wielu pytań, które rodzą się w naszych głowach po przeczytaniu książki. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego książka pt. „Świąteczna mordercza gra”, to wyjątkowy kryminał, który pokochają nie tylko miłośnicy twórczości Agathy Christie. Mamy tu wszystkie cechy, dzięki którym pozycja ta budzi w nas skojarzenia z mistrzynią gatunku – zamknięta przestrzeń, morderstwo, rosnący poziom adrenaliny, skomplikowane łamigłówki prowadzące dopiero do rozwiązania większej zagadki. Ale i czytelnicy ceniący sobie po prostu dobrze zbudowane historie o wartkiej akcji będą zachwyceni. Od książki Alexandry Benedict nie można się wprost oderwać, a szalone tempo akcji, kolejne zagadki i trupy utrzymują nas w nieustannym napięciu. Co więcej, nabieramy ochoty, by też zagrać w świąteczną grę, nawet jeśli walka o Endgame House miałaby być ostatnią grą w naszym życiu…
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-12-2022 o godz 23:16 przez: Maitiri
„Świąteczna mordercza gra” to powieść świąteczna inna niż wszystkie. Nie niesie nadziei, nie podnosi na duchu, nie opowiada o świątecznych cudach i miłości unoszącej się wokół. Święta to cudowny czas, jednak nie wszędzie i nie dla każdego. Szczególnie Święta, kiedy zmuszeni jesteśmy spotkać się z nielubianymi członkami rodziny i zagrać z nimi w śmiertelnie niebezpieczną grę, w której stawką jest dom i życie. Taka sytuacja spotyka Lily, główną bohaterkę powieści, która zmuszona jest pojechać na dwanaście dni Świąt do posiadłości Endgame, w której się wychowywała, a której od lat z powodzeniem udawało jej się unikać. Tym razem jednak sytuacja jest inna. Ciotka, która ją wychowywała nie żyje, a w liście do Lily napisała, że oprócz wskazówek pomagających odnaleźć klucze, które są potrzebne, aby wygrać grę, Lily będzie mogła odkryć prawdę o śmierci mamy. W tej sytuacji Lily z ciężkim sercem decyduje się jechać. Nie spodziewa się, co czeka ją na miejscu. Mówi się, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach. Powieść Benedict zdaje się to powiedzenie potwierdzać. W Endgame na Święta zbiera się najmłodsze pokolenie rodziny, kuzyni i kuzynki Lily. Niby wszyscy są dla siebie mili, uprzejmi, no może oprócz Sary, która nie przepada za nikim i jawnie to okazuje. Kiedy gra zaczyna się naprawdę, zaczynają z tych ludzi wychodzić potwory, chociaż nadal przy innych próbują ukrywać swoją prawdziwą twarz. Tak naprawdę nie wiadomo, komu można ufać, a komu nie. Lily zawsze była dobra w rozwiązywaniu zagadek, czego starała się nie pokazywać innym. Na nic się to jednak zdało, bo kiedy kobieta rozwiązuje pierwszą zagadkę, reszta zaczyna dosłownie deptać jej po piętach. Mimo ostrzeżeń ciotki, aby nie ufała nikomu, Lily zaczyna współpracować z kilkoma osobami, a potem z jedną, jej zdaniem jej najbliższą, co do której ma pewność, że nie mogłaby jej skrzywdzić i której uważa, że może ufać. Nie zaskoczyła mnie ta książka pomysłem na fabułę, bo fabuły oparte na rozwiązywaniu zagadek znam całkiem dobrze i nawet nie z książek Agathy Christie, do których „Świąteczna mordercza gra” jest porównywana i w której nie brakuje analogii do klasycznej powieści. Mimo to rozgrywka, w której zdecydowali się wziąć udział bohaterowie zaintrygowała mnie i dałam się w nią wciągnąć. Od tego czasu pochłaniałam stronę za stroną z wypiekami na twarzy i w błyskawicznym tempie. Od kiedy pojawił się pierwszy trup, chciałam wiedzieć, kto za tym stoi. Bo nie było opcji, aby był to ktoś inny niż któryś z domowników. Autorka serwuje czytelnikowi dużo więcej trupów, których ilość zaskakuje, a lekkość, z jaką reszta podchodzi do kolejnych śmierci w tym domu, wprowadza w konsternację. I chociaż trup ściele się w powieści gęsto, autorka oszczędza nam brutalnych opisów dokonanych zbrodni. Skąpi również wskazówek odnośnie tego, kto owe zbrodnie mógł popełnić. A podejrzanych jest sporo. Chociaż tak naprawdę ich liczba maleje wraz z kolejnym pojawiającym się w rezydencji trupem i tak naprawdę rozwiązujemy tę zagadkę grubo przed czasem. To jednak nie jest jedyna zagadka, jaką mamy do rozwiązania. Bohaterowie każdego dnia muszą rozwikłać jedną zagadkę, wskazówkę, dzięki której znajdą ukryty klucz. Za każdym razem jest to sonet, ułożony przez Liliannę, ciotkę Lily i organizatorkę gry. Dzięki Lily, która bardzo dobrze odczytuje ukryte w sonetach anagramy, gra idzie sprawnie. W tym miejscu mam jedno zastrzeżenie, a chodzi o to, że zagadki są niezbyt zróżnicowane. Każda z nich, oprócz ostatniej, opiera się na anagramach, co po pewnym czasie zaczyna nudzić. Na szczęście to nadal nie jest wszystko, co ta powieść ma do zaoferowania. Uwaga czytelnika skupia się bowiem nie tylko na zagadkach mających doprowadzić bohaterów do wygrania posiadłości, ale przede wszystkim na wskazówkach przybliżających Lily do okrycia prawdy o jej matce. Przy okazji odkryte zostają również inne tajemnice rodziny, co jest nawet ciekawsze niż sama gra. A, że karty odkrywane są stopniowo, książka trzyma w napięciu, które rośnie ze strony na stronę coraz bardziej, aż do finału, dość szokującego, trzeba przyznać, w którym wszystko się wyjaśnia. „Świąteczna mordercza gra” to klasyczny kryminał w wersji świątecznej, który dobrze się czyta, który wciąga i nie pozwala się oderwać. Kryminał z mnóstwem tajemnic i sekretów, ciekawy, zaskakujący i trzymający w napięciu. Polecam, nie tylko jako przerywnik od innych świątecznych powieści, chociaż jako urozmaicenie sprawdza się doskonale.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
16-01-2023 o godz 08:20 przez: Paulciaaa92
Już ostatkiem zostając przy świątecznych klimatach, zahaczam dzisiaj o książkę "Świąteczna mordercza gra". Większość ludzi czyta tego typu opowieści właśnie w grudniu, a dla mnie to nie ma większego znaczenia i bez względu na porę roku, jeśli coś wpadnie mi w oko, to po prostu czytam. Tym razem było inaczej i tuż przed świętami sięgnęłam po książkę od wydawnictwa Kobiece. To również dlatego, że oczekiwałam kryminału, a nie słodko-cmokającej powieści obyczajowej. Tak już po prostu mam, choć przyznaję się, że mimo mojej ogromnej fascynacji ludzką psychiką i seryjnymi mordercami, lubię również powieści obyczajowe. To czy święta z trupami zagościły w mojej głowie na dłużej? Jak to przy Bożym Narodzeniu bywa, prześladuje ludzi magiczna liczba dwanaście. Musi być tyle potraw, każdej trzeba spróbować. Objeść się tak, by bolał brzuch, a wszystko to okryte pierzynką cudowności przy pierwszej gwiazdce. Tak się kojarzą święta i w zasadzie cały grudzień wielu ludziom, ale nie naszej głównej bohaterce, Lily. To dlatego, że jej matka zmarła ponad dwadzieścia lat temu właśnie w Boże Narodzenie. Zagadka polega na tym, że ta kobieta została zamordowana, a dziewczyna chciałaby wiedzieć co się wtedy wydarzyło. I to spada na nią jak grom z jasnego nieba, gdy umiera jej ciotka. Wtedy Lily musi wrócić do rodzinnej posiadłości aby szukać w niej dwunastu kluczy. Wszystko trwa dwanaście dni i ta liczba staje się jeszcze bardziej przeklęta w momencie gdy odcina posiadłość od prądu burza śnieżna. No, w zasadzie nie tylko od prądu, ale generalnie, od świata. Wtedy poszukiwania kluczy stają się morderczą grą, bo każdy chce je znaleźć ze względu na to, że dzięki nim odziedziczy spadek, a może nie tylko dlatego? Pomysł na tę książkę był świetny. Gdy zobaczyłam jej objętość i pierwsze recenzje założyłam, że to będzie kryminał w stylu Agathy Christie. Jedno miejsce, posiadłość. Rodzinne niedomówienia, nieczyste zagrania, dwanaście kluczy i morderstwo sprzed lat w tle. I myślałam, że łyknę ją na jedno podejście. Czyżby? Samo budowanie napięcia, trzymanie w niepewności, odrobina niepokoju i stukający do skroni strach faktycznie się tu pojawiają i dla mnie to faktycznie zaleta, ale niestety, jedyna. Czyta się szybko, dosłownie się nie ma nad czym zastanawiać, tylko brnąć do końca po rozwiązanie i tu oczekiwałabym zwrotów akcji, kręcenia czytelnikiem w różne strony, a jednak trochę mi tego zabrakło. Bohaterowie. Kurczę, jak mnie irytowała główna bohaterka. Choć miałam wrażenie na początku, że ją rozumiem, to później, im dalej w las, tym coraz bardziej zastanawiałam się po co ona właściwie tam jechała, skoro nie zależało jej na spadku? Miała różne, dziwne pomysły, trochę infantylne, ale powiedzmy, że do czegoś w rodzaju strasznego filmu by się nadała, bo poziom głupoty momentami właśnie o takie coś zahaczał, a pewnie miało to być odebrane jako poczucie humoru. Nie wyszło. Mimo, że faktycznie dla rozładowania sytuacji czasami takie dowcipne odzywki potrafią zrobić kawał dobrej roboty. Nie tym razem. Założyłam więc, że Lily nie będzie moją ulubioną bohaterką, ale w sumie przecież być nią nie musi, a być może autorka właśnie chciała uzyskać taki efekt lekkiej niechęci. Całość miała być genialnym prezentem dla fanów Christie, ale jak dla mnie, większość będzie zniesmaczona tym, jak amatorsko to wypada przy królowej kryminału, bo umieszczenie wielu osób w jednym domu, gdzie muszą o coś walczyć wcale nie jest główną cechą dobrej powieści kryminalnej. Podsumowując, jako czytadło jak najbardziej w porządku. Jako świąteczna opowieść? No... powiedzmy, że skoro wszystko dzieje się z Boże Narodzenie, to tak możemy to nazwać, ale równie dobrze mogłoby wypaść w Wielkanoc i być zmieszane z pisankami. Nic nadzwyczajnego. Poleciłabym tę książkę raczej osobom, które dopiero chcą zacząć swoją przygodę z kryminałami, bo jest to lekka powieść, która od razu nie przytłoczy swoim ciężarem. Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Kobiecym.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
01-12-2022 o godz 10:46 przez: Pinko
Lily Armitage nie odwiedzała rodzinnej posiadłości zwanej Endgame od wielu lat; w murach tego budynku zamknięte są bowiem tragiczne wspomnienia o śmierci jej matki. I w te święta także nie miała w planach odwiedzin, a jednak informacja o śmierci ciotki sprawiła, iż musiała zdobyć się na ten krok. Nie była to kwestia uczestnictwa w pogrzebie (o tym Lily dowiedziała się o wiele za późno), lecz po raz ostatni wzięcia udziału w tradycyjnej dla tej rodziny grze w poszukiwanie skarbów. Stawką jest Endgame House. I choć Lily wcale nie jest zainteresowana gmaszyskiem, to musi wziąć udział w grze. W liście, który otrzymała po śmierci ciotki, zmarła informuje, że wskazówki w tegorocznej grze będą zawierały też informacje o śmierci jej matki... Czy to jednak nie było samobójstwo, jak powiedzieli jej lata temu? Jeżeli nie, to kto zamordował jej matkę... ? Święta coraz bliżej; nic więc dziwnego, że na rynku literackim stopniowo pojawia się coraz więcej lektur z nimi w tle. Tym razem jednak nie dostajemy opowieści o świątecznych cudach, lecz krwawą rozgrywkę między członkami rodziny. I można rzec, że ów thriller jest dowodem na sławne porzekadło- z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Zajęta swoim życiem Lily nie myśli o Endgame House ani o rodzinie, a przynajmniej na tyle, na ile to możliwe. Choć kocha ciotkę z całego serca (w końcu przez te wszystkie lata zastępowała jej matkę), to z roku na rok odrzuca jej zaproszenia na spędzenie rodzinnych świąt w posiadłości. Fakt faktem, przebieg owych dni w budynku przebiega nieco inaczej niż w innych rodzinach- członkowie familii na kilka dni stają się poszukiwaczami skarbów. Teraz pozostało najmłodsze pokolenie, kuzynostwo, które praktycznie -poza Endgame House- się nie widuje. Tegoroczne święta są jednak inne- ciotka nie żyje, a pozostali członkowie mają grać o dom. Rozgrywka jest tak zażarta, że niesie za sobą śmierć... Prawie świąteczna propozycja od pani Benedict jest całkiem ciekawym urozmaiceniem pośród lektur nastawionych na niesienie pociechy pod sztandarem miłości- słowem, wszelkich powieści obyczajowych, gdzie święta to cudowny czas i zawsze dzieje się wówczas coś dobrego. Tutaj mamy zupełnie inną sytuację, bowiem dla tej rodziny świąteczny czas niesie tylko śmierć, a zarazem (dla Lily) rozwiązanie tajemnicy sprzed lat. Przyznam, że czytało się bardzo dobrze, choć dosyć łatwo obstawić winowajców. Powiem tylko tyle- to naprawdę pokręcona rodzinka. Wcale nie dziwię się głównej bohaterce, że postanowiła się od nich odciąć. Chociaż to nie do końca tak, że miała ze wszystkimi jakieś problemy- z niektórymi łączą ją bardzo dobre wspomnienia. To śmierć matki, tajemnica zamknięta w ścianach rodzinnej posiadłości sprawia, że nie patrzy już na bliskich tak, jak kiedyś, mimo że wówczas jej kuzynostwo było jeszcze bardzo młode (tak jak i ona). Faktem jest jednak, że owa familia naznaczona jest przez śmierć- jej matka ponoć popełniła samobójstwo, zaś wujostwo zginęło w dziwnym wypadku samochodowym. Żadnej z tych spraw jednak nie zgłębiano, przyjmując ustalenia policji. Dopiero śmierć ciotki przynosi wskazówki do prawdziwych wydarzeń sprzed dwudziestu jeden lat. I ta historia tylko sprawia, że wciąż zadziwia mnie fakt, jak dużo są w stanie zrobić ludzie dla pieniędzy. Skazić swoje sumienie, odebrać kogoś bliskim... niebywałe. Zapraszam Was do gry. Stawką jest... życie. A może raczej okazała posiadłość? Sami zadecydujcie, czy jesteście w stanie ponieść konsekwencje tej rozgrywki. Macie na to kilka dni; podążajcie za wskazówkami i nie ufajcie nikomu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
12-01-2024 o godz 13:23 przez: Kantorek90
"Świąteczna Mordercza Gra" autorstwa Alexandry Benedict to książka, która przeleżała na mojej półce ponad rok. Chociaż jej okładka niejednokrotnie mnie kusiła, zawsze odkładałam ją na bok i zabierałam się za inne publikacje. Pod koniec zeszłego roku zdecydowałam, że w 2024 roku będę starała się przeczytać jak najwięcej książek, które zalegają nieczytane na moim regale, dlatego tym bardziej ucieszyłam się, że styczniowy temat #wyzwanieLC2024 idealnie pasował mi właśnie do tej publikacji. Czy podczas czytania tej książki spędziłam miło czas? Już spieszę z wyjaśnieniem. Główną bohaterką historii jest bez wątpienia Lily Armitage, która na prośbę swojej zmarłej ciotki, wraca do rodzinnej posiadłości Endgame House, aby po raz ostatni wziąć udział w świątecznej rodzinnej grze: corocznym poszukiwaniu skarbów, w której Lily nie brała udziału od ponad dwudziestu lat — od czasu, kiedy w pewne Boże Narodzenie zmarła jej matka. Wspomniana gra polega na tym, by rozwiązać dwanaście nieoczywistych wskazówek, które doprowadzą uczestnika do jednego z dwunastu kluczy. Jednak tym razem do wygrania jest wyjątkowa nagroda — akty własności posiadłości, w której odbywa się gra. Lily nie zależy jednak na spadku. Pojawiła się w Endgame House tylko dlatego, że w swoim ostatnim liście, ciotka zapewniła ją, iż wskazówki ujawnią, tajemnicę śmierci jej matki. Czy odcięci od świata uczestnicy będą grać uczciwie? Czy gra o spadek okaże się walką o przeżycie? Jakie rodzinne sekrety zostaną odkryte podczas dwunastodniowej rozgrywki? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury. Muszę przyznać, że spodziewałam się po tej publikacji czegoś lepszego. Książka była reklamowana jako lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników twórczości Agathy Christie, dlatego podeszłam do niej z wielkim entuzjazmem. I o ile sam pomysł na historię — jej umiejscowienie, rodzinne tajemnice, odkrywanie zagadek i cały zarys fabuły były jak najbardziej na plus. Faktycznie pod tym względem można było poczuć ducha pani Christie, jednak samo wykonanie pozostawiało dla mnie wiele do życzenia. W mojej opinii autorka przesadziła z ilością wątków, które umieściła w swojej historii. Część z nich można było spokojnie wykreślić, ponieważ nie były w ogóle istotne. Miałam trochę wrażenie, jakby niektóre z nich pojawiły się tam tylko dlatego, że pierwotny wydawca stwierdził, że książka jest za krótka i trzeba na siłę zwiększyć jej objętość. Zresztą mam podobne odczucia, jeżeli chodzi o związki jednopłciowe pojawiające się w tej historii. Absolutnie nie mam żadnych uprzedzeń, co do takich par, ale to aż nieprawdopodobne, że w jednej rodzinie praktycznie wszyscy są w związku z osobą tej samej płci. Wydawało mi się to strasznie naciągane. Na uwagę zasługują jednak zagadki i wszelkie gry, które pojawiają się w całej historii i to nie tylko te przeznaczone dla bohaterów, ale również te adresowane do samych czytelników. Przyznaje, że chętnie podjęłam wyzwanie i pod tym względem bawiłam się naprawdę świetnie! Niemniej jednak myślę, że książka "Świąteczna Mordercza Gra", zachwyci bardziej czytelników, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z kryminałami, ponieważ dla tych osób, które są wprawione w tego typu literaturze, będzie ona po prostu bardzo przewidywalną lekturą.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-11-2022 o godz 09:15 przez: Szanuka
@znosem.wksiazce "Świąteczna mordercza gra" pokazywała mi się co chwila na Instagramie, więc kiedy dostałam propozycję barteru, musiałam go przyjąć 📖 Kocham święta 🎄 i świąteczne książki – w takiej sytuacji nikt by się nie wahał 😅 Benedict stworzyła historię na miarę powieści Agathy Christie, a sądzę, że to najwyższe wyróżnienie dla autora, który pisze kryminały 👌 W "Grze" aż uginają się stoły od świątecznych przysmaków, doprawionych rodzinnymi żalami i szczodrze polanych gęstymi i lepkimi tajemnicami, jak świąteczne pierniczki lukrem. Ten klimat jest wciągający i bardzo trudno oderwać się od lektury. Lily przyjeżdża do Endgame House – zobaczcie, że nawet nazwa tego rodzinnego domu jest symboliczna – aby zagrać ze swoimi kuzynami w tradycyjną Gwiazdkową Grę, w której do wygrania jest sam dom. Lily wcale nie chce tam jechać i spędzać aż dwunastu dni w odosobnieniu z kuzynami, z którymi w większości ma niespecjalnie dobre relacje. Poza tym nie zależy jej na domu, w którym umarła jej mama. Jednak w ostatnim liście przed swoją śmiercią ciotka Liliana obiecuję, że dziewczyna odkryje prawdę o śmierci Mariany, a przecież zawsze czuła, że jej mama nie popełniła samobojstwa. Rozpoczyna się gra, nie tylko o dom, ale i o życie, a kiedy kolejne rodzinne brudy wychodzą na wierzch, nawet śnieg, zalegający wokół domostwa jak kołdra, nie jest w stanie ich przykryć. Książka jest świetna 👌 Podobały mi się sonety ciotki Liliany, zawierające wskazówki, co do ukrycia następnych kluczy. Nota bene, autorka wrzuciła tu jeszcze kilka gier, tylko dla czytelników, co bardzo mi się spodobało. Lubię takie smaczki w książkach. Bohaterowie są dobrze wykreowani, a ich wzajemne relacje ukazane w intrygujący sposób. Natomiast mam dwa "ale" i muszę się nimi podzielić. Po pierwsze, kiedy pojawiają się trupy – jeden za drugim – reszta uczestników gry po prostu przechodzi nad tym do porządku dziennego. Jasne, Benedict opisuje ich szok itd., ale… jakoś tak za łatwo sobie aż nim radzą, wracając do gry o dom już kolejnego dnia. Wydaje mi się to mało prawdopodobne. Tutaj jakieś załamanie psychiczne byłoby jak najbardziej na miejscu. Tym bardziej, że na koniec powieści bohaterka robi dalekosiężne plany, ale nie ma w nich wizyty u terapeuty, a po takiej traumie to pierwsze, o czym powinna pomyślec. No ale, to jest książka i gdyby nie to, że gra się nadal toczyła, nie byłoby tej historii. Po drugie, nie mamy informacji o tym, kto się zajął Rachel, Tommiem i Ronniem po śmierci ich rodziców, a zginęli zaledwie rok po śmierci mamy Lily. Czy ich również zaadoptowała ciotka Liliana? Czy jakaś dalsza rodzina? A może wszyscy trafili do domu dziecka? Mówię o tym, bo taka informacja mogłaby pomóc w wyjaśnieniu wielu wątków w fabule. Poza tym nie rozumiem tej "dziury". Wiemy, że dwunastoletnią Lily zajęła się ciotka Liliana, ale nie wiemy, co stało się z trójką dzieci Edwarda i Veroniki, a przecież wszyscy oni są młodsi od Lily. Generalnie jednak książka jest przyjemna i zadowoli zarówno miłośników świąt Bożego Narodzenia, jak i kryminalnych zagadek 👍 8/10
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-12-2022 o godz 09:03 przez: Heather
Jeśli ktoś zapytałby mnie o moje czytelnicze słabości bez wahania powiedziałabym: świąteczne kryminały! Mogłabym je czytać cały rok, ale prawda jest taka, że największy klimat jest w przedświątecznym czasie, więc staram się wtedy przeczytać jak najwięcej tytułów. W tym roku padło na "Świąteczną morderczą grę", która okazałą się bardzo ciekawą przygodą. W kameralnym gronie, otoczeni gęstą atmosferą, przenosimy się w sam środek wciągających wydarzeń. Otuleni śniegiem za oknem, przekonani, że w powietrzu wisi nie jedna tajemnica, odkrywamy zagadki starej posiadłości. Autorka snuje swoją opowieść w powolnym rytmie, ale nie zapomina odwołać się do konkretnych szczegółów i buduje napięcie, które skutecznie przegania nudę. I chociaż w połowie książki domyśliłam się ostatecznego rozwiązania to wcale nie wpłynęło to na mój odbiór całokształtu: polubiłam bohaterów, bacznie obserwowałam zmianę charakterów i z przyjemnością analizowałam ich tajemnicze zachowania. Wraz z Lily Armitage, główną bohaterką, wracamy do Endgame, rodzinnej posiadłości z którą związane są złe wspomnienia. To tutaj dwadzieścia jeden lat temu, dokładnie w Boże Narodzenie, zmarła jej matka. Obecny powrót również wymuszony jest śmiercią. Jedyne o czym marzy Lily to zostawić wszystko za sobą i zacząć nowe życie, ale żeby to było możliwe po raz ostatni musi się rozegrać rodzinna gra. Znalezienie dwunastu wskazówek i odkrycie dwunastu kluczy doprowadzi do aktów własności i uwolni dziewczynę od koszmarów. Endgame od świata odcina zamieć a zamknięte w środku kuzynostwo stanie do walki, która będzie miała większą stawkę niż ktokolwiek przypuszczał. Wielu coś ukrywa, wszyscy otaczają się tajemnicą a morderstwo sprzed lat daje o sobie znać w najciekawszym punkcie fabuły. Pomysł - rewelacja! Wykonanie - jeszcze lepiej! W klasycznym kryminalnym stylu autorka porywa nas w sam środek ciekawej akcji z w pełni wykorzystanym potencjałem. Odcięci od świata, zamknięci w starej, pełnej sekretów posiadłości, śledzimy krok za krokiem wydarzenia, które zmieniają się w raz z podejściem do tematu obecnych tam bohaterów. Sytuacja sprzed lat wpływa na teraźniejszość, prawda powoli wychodzi na jaw a czytelnik jest mile zaskoczony dopracowaniem, dynamizmem oraz trafnymi dialogami. Do tego dorzućmy solidną porcję emocji, których Alexandra Benedict nam nie oszczędza i otrzymujemy idealną lekturę na leniwe popołudnie. Pełna pozytywnych wrażeń po lekturze "Świątecznej morderczej gry" śmiało polecam ją wszystkim, którzy tak jak ja poszukują przyjemnej, wciągającej książki utrzymanej w świątecznym klimacie. Autorka może pochwalić się dobrym stylem, akcja kryminalna podsuwa nam w tle inne, obyczajowe wątki a całość jest spójna i napisana w taki sposób, że trudno odłożyć opowieść choćby na chwilę. To obowiązkowa propozycja dla wszystkich fanów kryminałów utrzymanych w stylu Agathy Christie, ale z własnym, indywidualnym pazurem. Jestem pewna, że sprawdzi się idealnie w duecie z kubkiem gorącej herbaty - przetestowałam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-11-2022 o godz 15:36 przez: Dagmara Łagan, BooksCatTea
Nasycona frapującymi zagadkami, oplatającymi zmysły włóknem z anagramów, mrocznie otulająca namacalnym wręcz zimowym klimatem, unoszącym się nad korytarzami pełnej tajemnic rezydencji, niebezpiecznie mrożąca krew w żyłach nieobliczalnym przebiegiem esencjonalnych zdarzeń. „Świąteczna mordercza gra” to kryminał, fabularnie czerpiący z kultowych tytułów spod pióra Agathy Christie, niesiony nurtem bożonarodzeniowej osnowy. Subtelnie intrygujący od pierwszej strony, intencjonalnie podsyca napięcie, które pełznie niepokojąco po kręgosłupie odbiorcy, finalnie zatrważając na wskroś nietuzinkowym zakończeniem. Misternie utkane piórem Alexandry Benedict łamigłówki, sugestywnie zachęcają do zaangażowania się w niuanse ich treści – to osobliwa kompilacja literackiej przyjemności i z pasją odkrywanych meandrów słownych zależności wśród sonat, pobudzających umysł do zawiłej analizy. Spowita krwawym całunem morderstw, nie tylko stanowi precyzyjnie skrojoną przedstawicielkę gatunku, ale na fundamencie odczuwalnej w obliczu narastającej śnieżycy klaustrofobii, obnaża skomplikowane relacje rodzinne. Przybierające na sile jawnie wyrażane niesnaski i artykułowane na głos utarczki, determinują lawinę tragicznych w skutkach elementów, układających się w spójny, naznaczony realnymi emocjami obraz. Symboliczne klucze odzwierciedlają zarówno przedmioty zbliżające do bogactwa, jak i remedium rozrzedzające mgłę pielęgnowanych przez lata sekretów z przeszłości – złożoność i skrupulatność warstwy psychologicznej są bezsprzecznie zachwycające, a zdrapywana z nich powłoka negliżuje skrywane pod nią skrajne uczucia. „Świąteczna mordercza gra” portretuje z dokładnością ludzkie tęsknoty, pragnienia, sentymenty i miłości, eksploruje zróżnicowane osobowości, uwypuklając z autentycznością ich niejednoznaczny wydźwięk. Iluzorycznie niewinna gra przeobraża się w śmiertelną rozgrywkę i prowokuje uśpione pod skórą demony, które zbudzone, karmią się strachem i traumami z dzieciństwa, manifestując swoją obecność w zaułkach teraźniejszości. Zauważalnie emanująca z fabuły groza, konwencjonalnie oscyluje wokół klasyki kryminału, jednak niewątpliwie sznyt współczesności dodatkowo spaja magię, zapachy i smaki najcudowniejszego okresu roku z dojmującym bólem i dokuczliwą niepewnością, tworząc gęstą niczym pudding i duszną jak dym ze świecy atmosferę. Zadziorny sarkazm w parze ze świątecznym czerwonym pazurem uwidoczniają mieniący się na tle migoczących lampek na choince konflikt, który na kształt muzycznego preludium, wyznacza reguły świątecznych zmagań na śmierć i życie. Odważycie się przekroczyć monumentalne progi Endgame House i zasiąść przy stole z członkami rodziny Armitage? Zamiast prezentów, zabierzcie ze sobą jednak ostry nóż!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
21-12-2022 o godz 20:55 przez: ryszawa.blogspot.com
Lily nie chce wracać do Endgame – domu, w którym przed laty straciła matkę. Chęć poznania prawdy jest jednak silniejsza od wewnętrznej niechęci. Okazuje się, że jej ukochana mama nie odebrała sobie życia sama, ktoś jej w tym pomógł. Żeby dowiedzieć się, kto to zrobił, bohaterka musi po raz ostatni zagrać ze swoim kuzynostwem w grę. Cały jej przebieg wymyśliła ciotka, która niespodziewanie zmarła. Coroczne poszukiwanie skarbów jest tradycją rodzinną, lecz tym razem wszystko wygląda inaczej, zwłaszcza że w grę wchodzi walka o posiadłość. Muszę zacząć od tego, że „Świąteczna mordercza gra” ma niesamowity klimat. Taki, jaki lubię najbardziej. Grupa ludzi zamknięta w wielkim domu. Za oknem szaleje śnieżyca, która odcina bohaterów od świata. Twarde, rygorystyczne zasady, których nie można złamać, przez co nikt nie ma telefonu, który umożliwiłby w razie potrzeby wezwanie pomocy. Chciwość, zachłanność, nieufność ze strony pozostałych członków rodziny łasych na spadek. Rodzinne sekrety i ogromne niebezpieczeństwo. Przy tym wszystkim w tle święta Bożego Narodzenia, które trwają dwanaście dni, gdyż tak niegdyś świętowali królowie Anglii. Ciężko jednak raczyć się świątecznym puddingiem i rozpakowywać crackery, kiedy nie wiadomo, czy będzie dane przeżyć kolejną noc. Bohaterowie są prawdziwą mieszanką wybuchową. Każdy z uczestników jest zupełnie inny. Do jednych pałamy sympatią, a do innych od razu czujemy niechęć. Jednak jako „czytelnicy-detektywi” musimy się mieć na baczności. Nigdy nie wiadomo, co kim kieruje, zwłaszcza gdy w grę wchodzą duże pieniądze. Dwanaście kluczy, łamigłówki, sekretny pokój, brak dostępu do Internetu, jedyną pomocą w rozwiązaniu zagadek, jest własna głowa. Brzmi ciekawie, prawda? Ciekawa jestem, czy podjęlibyście ryzyko i zagrali o ogromne pieniądze, wiedząc, że stawką jest własne życie. Ja chyba przy pierwszej napotkanej przeszkodzie zwiałabym, gdzie pieprz rośnie. Na szczęście to nie ja jestem postacią z książki Alexandry Benedict. Szybko trafiłam na część rozwiązania, chyba za dużo tego typu książek mam już za sobą. Jednak nie wszystko byłam w stanie przewidzieć, więc element zaskoczenia, jak najbardziej się znalazł w tej pozycji. Dobrze spędziłam przy niej czas, choć zauważyłam kilka niedociągnięć i zabrakło mi „tego czegoś”, co slasher powinien posiadać. Niemniej jednak miło sięgnąć po świąteczną pozycję, która nie jest ciepłą, otulającą serce obyczajówką, tylko mrożącym krew w żyłach thrillerem.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji