5/5
14-06-2022 o godz 00:49 przez: Aniela | Zweryfikowany zakup
Kocham tę serię!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-04-2023 o godz 07:32 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-12-2022 o godz 11:01 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-01-2019 o godz 19:18 przez: Magdalena Senderowicz
Wikingowie to jedno z tych słów, które od zawsze wzbudzają we mnie swego rodzaju fascynację. Gdy tylko pojawia się zapowiedź jakiejś powieści, czy też książki typowo historycznej, która ma poruszać tę tematykę, to sięgam po nią w ciemno – nie muszę nawet jakoś specjalnie zagłębiać się w zarys widniejący z tyłu okładki, wystarczy, że ma to dotyczyć ludzi północy. O ile mam na swojej półce już kilka tytułów, które uznałam za bardzo dobre, to niestety są to raczej publikacje naukowe, brakuje tam naprawdę porywającego cyklu powieści… A właściwie to brakowało, bo wszystko wskazuje na to, że Wojny Wikingów Bernarda Cornwella zajmą to zaszczytne miejsce. Zawsze gdy sięgam po literaturę, która aż promieniuje historią, to mam pewne obawy – często miałam do czynienia z tym, że były to powieści dosyć ciężkie, takie typowe opasłe tomiska, przez które ciężko przebrnąć. Niby mają wiele do zaoferowania, ale jednak brakuje im pewnej lekkości, dobrego stylu, który sprawiłby, że płynęłoby się przez opowiadaną historię – niezależnie od tego, ile jest w niej prawdy, a ile fikcji. Wiecie, to tak jak z dobrym nauczycielem historii – są tacy, którzy potrafią w bajeczny i wciągający sposób uczyć tego przedmiotu, że siedzicie na lekcji, a przed waszymi oczami rozgrywa się to, o czym wykładowca opowiada, a są i tacy, którzy po prostu wyłożą wam na stół suche fakty i ogrom dat. Bernard Cornwell należy do tego pierwszego grona. Akcja Ostatniego królestwa rozgrywa się na terenach dzisiejszej Anglii, w IX wieku. Wtedy to właśnie Wikingowie rozpoczęli swoje wielkie podboje Europy, a trzeba przyznać, że byli zdecydowanymi mistrzami. Zdobywali praktycznie każdą ziemię, na którą przybywali, a na ich czele stał Ragnar Nieustraszony. W trakcie jednego z podbojów Uhtred, syn ealdormana Northumbrii, trafia w duńską niewolę, choć nie jest to typowa niewola, jaką być może teraz macie przed oczami. Ragnar dostrzegł w tym chłopaku charakter, coś, co szkoda byłoby marnować. Od tej pory Uhtred, będący jeszcze zaledwie kilkuletnim chłopcem, wychowuje się wśród wielkich wojowników, jakimi są wikingowie. Uczy się ich zwyczajów, przyjmuje ich wierzenia, a z jego szyi zaczyna zwisać młot Thora. Staje się częścią rodziny Ragnara, ale mimo wszystko nadal pamięta, że jest Anglikiem. Wobec kogo będzie lojalny, gdy dojdzie do ostatecznej rozgrywki? Tym, co najbardziej mnie ciekawiło w trakcie czytania tej powieści, było zachowanie głównego bohatera, Uhtreda. Jest on narratorem tej historii, opowiada ją w formie wspomnień, a czytelnik ma okazje zobaczyć wszystkie wydarzenia z jego perspektywy, aczkolwiek nie do końca może mu zajrzeć do głowy. Choć Uhtred wiele ujawnia w trakcie swojej opowieści, to i tak pewne cechy jego osobowości pozostają tajemnicą. Do tej pory nie jestem pewna, czyją stronę tak naprawdę trzymał – cały czas zastanawiałam się, czy jest wierny wikingom czy może jednak Anglii? W końcu doszłam do wniosku, że Uhtred jest wierny ludziom, jest lojalny wobec tych, którzy mu pomogli, aczkolwiek jego balansowanie na granicy dwóch walczących ze sobą nacji było niejednokrotnie dziwne i niepokojące. Można by odnieść wrażenie, że to bohater elastyczny, który po prostu dostosowuje się do danej sytuacji, aby przeżyć. W takim rozrachunku można by go nawet nazwać sprytnym, ale jak było naprawdę? Już po kilku pierwszych stronach moje wątpliwości, co do tego, że książka będzie trudna w odbiorze, zostały rozwiane. Bernard Cornwell ma niesamowicie lekkie pióro, jego styl jest po prostu znakomity i idealnie dopasowany do opowiadanej tutaj historii. W końcu natrafiłam na taką powieść o wikingach, która pochłonęła mnie bez reszty, bowiem łączyła w sobie wszystko to, co najważniejsze – krwawe podboje, ciekawych bohaterów, wciągającą fabułę i przyjemny język. Cornwell stopniowo wprowadził nas w życie Uthreda, a to zaledwie początek całej sagi, która ma liczyć osiem tomów. To w dużej mierze okres dorastania głównego bohatera, czas kształtowania się, a trzeba przyznać, że nie miał ku temu wyjątkowo sprzyjających okoliczności, aczkolwiek wzbudza on sympatię czytelnika, podobnie jak i kilka innych postaci. Nie brakuje też tutaj znakomitego przedstawienia zasad panujących wśród wikingów, a także odrobiny mitologii skandynawskiej. Oczywiście istotnym elementem staje się też konflikt religijny pomiędzy Anglikami a Duńczykami, który niejednokrotnie stanowi temat dyskusji pomiędzy bohaterami. Jestem przekonana, że Ostatnie królestwo to wstęp do obłędnej sagi, która zajmie specjalne miejsce w mojej biblioteczce. Czuję się w pełni usatysfakcjonowana tym, co zaoferował nam Bernard Cornwell, bowiem jego dzieło wciągnęło mnie na kilka dobrych godzin. To kawał dobrej lektury, który przypadnie do gustu przede wszystkim tym czytelnikom, którzy przepadają za porządną fikcją historyczną, ale myślę, że jeżeli są wśród Was osoby, które nigdy jeszcze nie obcowały z tym gatunkiem, a chciałyby spróbować, to będzie to strzał w dziesiątkę.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
26-01-2019 o godz 15:11 przez: Aleksandra Kujawa
"Przeznaczenie jest wszystkim" Wikingowie, Duńczycy, poganie, najeźdźcy z Północy – tyle określeń dla jednego narodu, który potrafił zawojować Anglię, Ruś i dotrzeć nawet pod mury Paryża płynąc Sekwaną na swoich łodziach ze smoczymi łbami. Ta fascynacja wojownikami ze Skandynawii i Danii zaowocowała nakręceniem serialu Upadek królestwa, opartego na dziesięciotomowej sadze Bernarda Cornwella. Epickie dzieło angielskiego pisarza to, bazująca na faktach, historia, od której ciężko się oderwać i która fascynuje swoim rozmachem. IX wiek, Anglia. Uhtred, syn Uhtreda, to ealdorman Bebbanburga. Dziewięciolatek, wychowywany najpierw pod innym imieniem, dopiero po śmierci starszego brata otrzymuje to miano, które przechodzi z ojca na pierworodnego syna. Gdy chrześcijańską Anglię najeżdżają pogańscy Duńczycy, chłopiec trafia do ich niewoli, gdzie zajmuje się nim jarl Ragnar. Od tej pory jego losy splatają się w skomplikowaną nić, w której o lepsze walczą miłość do rodzimego kraju i rodzimej ziemi, poczucie bycia Sasem, a fascynacja Duńczykami, miłość do człowieka, który go uratował, i niechęć do chrześcijaństwa. To wszystko dzieje się na tle przemian zachodzących w kraju, który powoli przekształca się w jedno, zjednoczone królestwo, na skutek upartych działań króla Alfreda, dążącego do konsolidacji tych ziem, i na tyle ciągłych walk z obcym najeźdźcą z odległej Północy. Brak mi słów by opisać pierwszy tom Wojen Wikingów. Ta książka po prostu zapiera dech. Po dość nudnym i ciągnącym się jak rozgotowany makaron początku akcja nabiera tempa i do samego konća ciągle coś się dzieje. Z jednego pola bitwy trafiamy na drugie, a pomiędzy kolejnymi walkami podążamy za głównym bohaterem przez jego życie. Uhtred, miotany przez los od jednego walczącego obozu do drugiego, poszukuje sam siebie, swojej tożsamości i swojego miejsca na ziemi w tej całej skomplikowanej układance. Z jednej strony, służąc królowi Alfredowi, gorliwemu chrześcijaninowi, sam musi przynajmniej stwarzać pozory religijnego człowieka, a z drugiej wciąż ciągnie go do pogańskich wierzeń jego przodków i Duńczyków, wolnych i nieskrępowanych. Za wszelką cenę chce odzyskać utraconą na rzecz zdradzieckiego wuja ojcowiznę, ale trzy prządki jego przeznaczenia wciąż odciągają go od tego celu, aż w końcu przywiązują do kawałka ziemi po drugiej stronie kraju. Ostatecznie, chociaż nie porzuca tego marzenia, to zostaje poddanym króla Alfreda i pojmuje za żonę wyznaczoną mu przez władcę dziewczynę, by móc być dowódcą angielskiej floty. Co wcale nie ułatwia powrotu do ukochanego Bebbanburga. Losy Uhtreda Uhtredsona rozgrywają się na tle ważnych wydarzeń w dziejach Anglii. Chrześcijaństwo, wciąż młoda religia na tych ziemiach, stara się wykorzenić pogańskie wierzenia. Powstają nowe kościoły i klasztory, a każdy mieszkaniec musi być ochrzczony. Oczywiście, wśród prostego ludu, żyjącego z dala od dworu, wciąż silne są dawne tradycje i obrzędy, a także wiara w wielu bogów opiekujących się ludzkością. Król Alfred za wszelką cenę stara się, by nowa religia zapuściła korzenie w jego kraju. Ponadto Alfred dąży ze wszyskich sił do obronienia swojej ziemi, Wessexu, czyli najbogatszej części kraju, przed najazdem Duńczyków, co dzięki odrobinie szczęścia (czy też boskiej pomocy) udaje mu się. Natomiast jego wieloletnim planem jest odzyskanie reszty ziem i zjednoczenie pod swoim berłem jako spójnego organizmu państwowego. Uda się to dopiero jego wnukom, ale podwaliny pod współczesną Anglię położył właśnie Alfred w IX wieku. Na koniec słówko o stronie technicznej wydania tej książki – czarna, minimalistyczna okładka i biały grzbiet z kawałkiem rysunku, który ułoży się w całość po zebraniu wszystkich dziesięciu tomów, skradły moje serce już od pierwszego wejrzenia. Ponadto w środku na wklejce do okładki znajdziemy mapę Anglii z zaznaczonymi miejscami wydarzeń z ich ówczesnymi nazwami, a także współczesnymi odpowiednikami. Bardzo cieszyło mnie to, że autor postanowił zachować dziewięciowieczne nazewnictwo (jedynym odstępstem był Londyn), chociaż można sobie na tych nazwach czasami język połamać. Co więcej, Cornwell naprawdę postarał się by przybliżyć czytelnikowi wszystkie aspekty życia z tamtej epoki, więc wszystko zostało dokładnie opisane, począwszy od muru tarcz, czyli sposobu walki zarówno Duńczyków i Sasów, poprzez prace gospodarskie na każdą porę roku, aż po wytwarzanie węgla drzewnego. Jest to kawał solidnej roboty, której źródłami pisanymi były kroniki z dziewiątego wieku. Oparta na faktach historycznych powieść Ostatnie Królestwo to wspaniały portret ówczesnej epoki, pozwalający nam przyjrzeć się nie tylko bitwom tamtych czasów, ale też kulturze i obyczajom. Opisane z rozmachem sceny batalistyczne porywają czytelnika, a gdy czyta się o murze tarcz ma się wrażenie, że stoi się w nim wraz z innymi wojownikami. To jednocześnie poruszające studium ludzkiej psychologii i poszukiwania samego siebie, swojego miejsca na ziemi, którego ze wsz
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
06-02-2019 o godz 17:44 przez: Anka
Wydawnictwo Otwarte zaczyna rok 2019 z przytupem, bo debiutujący właśnie na rynku polskim cykl „Wojny Wikingów” to jedna z najgłośniejszych serii autorstwa brytyjskiego pisarza, Bernarda Cornwella. Na jej podstawie stacja BBC wyprodukowała w 2015 roku serial „The Last Kingdom” („Upadek królestwa”), którego trzeci już sezon mogą podziwiać widzowie Netflixa (czwarty jest w trakcie realizacji). Powieść historyczna „Ostatnie Królestwo” („The Last Kingdom”) to pierwsza część „Wojen Wikingów” („The Saxon Stories”), już ponad dziesięciotomowego cyklu opisującego próby zjednoczenia Anglii pod rządami króla Alfreda, jedynego władcy w jej dziejach, któremu nadano przydomek Wielki. Narratorem jest jednocześnie główny bohater – Sas Uhtred z Bebbanburga, syn Uhtreda, syna Uhtreda. Ów chłopak z Northumbrii – porwany za młodu przez Duńczyków, po tym, jak najeźdźcy w bestialski sposób zabili jego starszego, siedemnastoletniego brata oraz zmasakrowali armię jego ojca, jednocześnie pozbawiając ealdormana Uhtreda życia – jest więźniem Wikingów. Więźniem, który – traktowany niemal jak rodzony syn – staje się częścią rodziny jarla Ragnara Nieustraszonego i dorasta na jego ziemiach. Uhtred – z niespełna dziesięcioletniego sieroty – przeistacza się w dorosłego mężczyznę, wojownika, który jest równie dziki, niezwyciężony i nieustępliwy co jego wikińskie plemię. Kocha swoich okrutnych bogów, przybraną rodzinę i nowych pobratymców, wśród których szybko zyskuje przyjaciół. Nie krępują go tu nakazy religijne chrześcijaństwa ni ograniczenia dworu ojca. Poznaje za to sztukę walki Wikingów, ich kulturę, wierzenia i obrzędy. Poznaje w końcu niezwykłą kobietę – tak jak i on porwaną przez Duńczyków, gdy była dzieckiem. Brida zajmuje wśród Wikingów miejsce szczególne – z nimi walczy, z nimi dzieli łupy a jednocześnie rozmawia z ich bogami. Niezwykła kobieta w czasach, gdy kobiety żyły głównie w cieniu mężczyzn. Kiedy śmierć Ragnara na polu bitwy pozbawia Uhtreda przybranej rodziny – musi pomyśleć o zjednoczeniu się z Sasami, których najpierw kochał, potem zdradził. Dorastający w nienawiści wobec pobratymców krwi, Anglików, Uhtred miota się między dwoma narodami, które go wychowały, i do których należy. Zuchwały i arogancki ealdorman początkowo gardzi królem Alfredem, z czasem jednak zaczyna rozumieć, że jego mądrość i przenikliwość oraz rozwaga są bronią równie potężną i zabójczą, co ostre miecze wojowników. Doskonałe sceny walk (jakże licznych, bo przecież czasy, które opisuje autor obfitowały w ich ogrom), bogate opisy uzbrojenia, taktyk i strategii wojskowych, architektury, ubiorów, języka oraz wierzeń i guseł. Życie codzienne – zarówno możnych, jak ich poddanych, widziane oczami najpierw chłopca, potem dorastającego młodzieńca (w tamtych czasach – już dorosłego mężczyzny). Świat twardych praw, walk na śmierć i życie, sojuszy i rozejmów, zdrad i podstępów. Świat bogaty, piękny, inny. Świat, na oczach którego tworzyła się historia a jego mieszkańcy byli jej bohaterami. Język powieści jest lekki, płynie zgrabnie. Mimo mnogości opisów, autor nie zanudza czytelnika, ale z finezją wprowadza w meandry wieków średnich na Wyspach Brytyjskich. W codzienność bohaterów, jak i w wyprawy bitewne, w których biorą udział. Plecie historię złożoną z wielu kolorowych wątków, tworzącą wspaniały arras ówczesnych czasów, kipiący żywotnością barw, tętniący krwią wojowników i śpiewem kapłanów oraz mocą pogańskich bogów. „Wojny Wikingów” to cykl cieszący nie tylko zawartością wnętrza, ale i wyglądem. Seria jest bowiem pięknie zaprojektowana i wydana – twarda oprawa, czarno-białe okładki z zaznaczonym kolorem imieniem i nazwiskiem autora oraz tytułem kolejnego tomu. Wierzch grzbietów tworzy obraz będący mozaiką wojowników anglosaskich i Wikingów. Przednia wyklejka to mapa terenów, tylna – rysunek przedstawiający głównego bohatera. Powieść składa się z prologu („Northumbria 866-867”) oraz jedenastu rozdziałów, ujętych w trzech częściach („Pogańskie dzieciństwo”, „Ostatnie królestwo”, „Mur tarcz”). Rozpoczyna ją nota od autora – „Nazwy geograficzne” – w której Bernard Cornwell pokrótce wyjaśnia dowolność sposobu zapisu nazw geograficznych (a – jak się później okaże – i własnych) w czasach anglosaskich. Jest tu też lista używanych przez niego nazw, która pozwala choć trochę zorientować się czytelnikowi w bogactwie i braku konsekwencji językowej czasów, gdy Wielka Brytania jeszcze nie istniała. Pierwszy tom „Wojen Wikingów” zamyka nota historyczna, w której autor kreśli postać Alfreda –władcy, który – mimo że niewielkiej postury, wodzem był wielkim. „Ostatnie Królestwo” to wspaniałe wprowadzenie do tytułowych „Wojen Wikingów” i przedsmak tego, co czeka czytelnika w dalszych częściach saksońskich opowieści.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
20-01-2019 o godz 17:29 przez: keskese87
Tematyka podbojów Wikingów jest w modzie już od kilku lat, głównie za sprawą dwóch świetnych seriali: Wikingów i Ostatniego Królestwa. Powieści Bernarda Cornwella, na podstawie których powstał właśnie ten drugi tytuł, w Polsce nigdy nie zostały wydane w całości, ale w tym roku tego zadania podjęło się Wydawnictwo Otwarte i miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Jestem właśnie po lekturze pierwszego tomu i już niecierpliwie czekam na kolejny – a kolejne tomy powieści mają się ukazywać przez cały rok, mniej więcej co miesiąc. Akcja pierwszego tomu pt. „Ostatnie Królestwo” dzieje się w IX w., gdy Anglia była podzielona na siedem niezależnych królestw. Wikingowie, czyli po prostu Duńczycy, systematycznie starali się podbić te terytoria. Miałam okazję parę lat temu obejrzeć też pierwszy sezon „Upadłego Królestwa”, a obrazuje on wydarzenia z pierwszych 2 tomów powieści. Fajnie było wrócić do tej historii, przypomnieć ją sobie i zgłębić dzięki niesamowitej wyobraźni pisarza. Głównym bohaterem powieści jest Uhtred syn ealdormana Northumbrii, jednego z królestw Anglii. W wyniku podboju Duńczyków cała rodzina Uhtreda ginie, a on sam cudem zostaje ocalony, trafia jednak w niewolę. Chłopak, w akcie dziecinnej odwagi, rzuca się na przywódcę wroga, i to tak rozśmiesza samego Ragnara, że postanawia go wziąć pod swoje skrzydła jako maskotkę. Uhtred czuje rozdarcie, ponieważ powinien nienawidzić swojego wroga, pomścić śmierć bliskich, tymczasem wcale nie jest traktowany jak jeniec. Zaprzyjaźnia się z Wikingami, staje się jednym z nich. Podoba mu się ich swobodny styl życia oraz zamiłowanie do walki. Uhtred z jednej strony czuje się Saksończykiem i wierzy w to, że kiedy dorośnie, zdoła odbić ziemie, należące do niego po ojcu, z drugiej staje się częścią rodziny Duńczyków i kocha Ragnara bardziej niż własnego ojca. Z czasem to rozdarcie będzie się tylko pogłębiać, a znajdując się na polu walki Uhtreda nigdy nie opuści pytanie, czy staje po właściwej stronie, kim tak naprawdę jest, a może nie należy do żadnej ze stron? Bardzo polubiłam bohaterów tej książki i sposób prowadzenia akcji. Mimo że Uhtred jest głównym bohaterem i to jemu oddano narrację, każda z przewijających się przez strony powieści postaci ma swój niepowtarzalny charakter i przekonania. Podobały mi się świetne opisy bitew, niezapomniane starcia Anglików i Duńczyków, ich sposoby walki, dedukcji, szukanie forteli, by zaskoczyć wroga. Znane mi z ekranu mury tarczy zagościły na kartach powieści i czytanie o tym, co przeżywali wojownicy stojąc w takim szyku, czekając na sygnał do ataku, dało nowe, świeże spojrzenie na ten spektakularny sposób walki. W powieści wielką rolę odgrywa także wiara. Uhtred wychowywał się w katolickiej rodzinie, ale bardzo szybko przyswoił sobie wierzenia Wikingów, zaczął wyznawać boga Odyna i nosić na piersi miecz Thora. Wiele razy zdarzy mu się jeszcze wybierać, do kogo powinien zanosić swoje modły. Zdarzy się czas, gdy opuści brutalnych Duńczyków i powróci na służbę do rodzimego ludu, jednak ascetyzm wiary chrześcijańskiej nigdy nie będzie dla niego atrakcyjny. Książkę czyta się jednym tchem, i nie można się przy niej nudzić. Opisy są bardzo barwne i konkretne, a przede wszystkim ukazywane z perspektywy dorastającego, szukającego swojego miejsca chłopaka, dzięki czemu są pełne emocji, wrażliwości i przemyśleń. Dosłownie odczuwamy rozterki Uhtreda na własnej skórze i pragniemy, by wreszcie zaznał spokoju. Ale jego honor i lojalność nie zawsze pozwalają mu pójść ścieżką, jaką miałby ochotę. Czasem obowiązek bierze górę nad sercem. Uhtred nie łamie raz danego słowa, nawet gdy własne pragnienie mówi mu co innego. Uhtred wierzy w to, że przeznaczenie jest wszystkim. Oddaje swój los w ręce bogów. Wyrasta na walecznego, pewnego siebie mężczyznę, który z jednej strony ma wielkie serce i zrobi wszystko dla ludzi, których kocha, z drugiej wciąż czuje w sobie głód walki i chęć odebrania tego, co prawnie do niego zależy. W pierwszym tomie żegnamy go, gdy ma około 21 lat, wiele jeszcze przed nim. Z wielką ochotą poznam jego dalsze losy i chyba nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za 2 sezon serialu, by jakoś uprzyjemnić sobie ten czas oczekiwania 😊 Gorąco polecam Wam książkę. To wydanie jest piękne – ma klimatyczną, twardą okładkę, ładne wklejki z przodu i z tyłu (przedstawiające mapę ówczesnej Anglii i wizerunek samego bohatera). Grzbiet okładki przedstawia fragment czarno-białego szkicu, po skompletowaniu wszystkich tomów ułożą się one w jeden rysunek – to jest po prostu genialne :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-01-2019 o godz 15:11 przez: Dominika Pyza
Nie zdarza mi się czytać fikcji historycznej. Chyba w ogóle nigdy żadnej nie czytałam. Ale ten pierwszy raz musiał nadejść. Traf chciał, że stało się to z Bernardem Cornwellem, autorem kilkudziesięciu powieści. Na podstawie książki "Ostatnie królestwo" powstał nawet serial. Cieszę się, że pierwszy raz z tym gatunkiem przeżyłam właśnie z tym autorem. Mamy rok 866. Dziesięcioletni Osbert jest drugi w kolejce do dziedziczenia posiadłości w Norhumbrii. Barbarzyńscy Duńczycy wracają do Anglii, by grabić i zabijać. Starszy brat Osberta jako jeden z pierwszych pada ofiarą pogan. Z powodu tradycji, Osbert przyjmuje imię starszego brata, staje się pierworodnym. Od tego dnia znany jest jako Uthred z Bebbanburga. Podczas jednej z potyczek młody Uthred zostaje schwytany przez najeźdźców. Przez lata mieszka z niebezpiecznymi Wikingami i dorasta pod czujnym okiem jarla Ragnara. Tak zaczyna się opowieść o Saksie, który stał się Duńczykiem. O człowieku, który jest rozdarty i nie wie, wobec kogo powinien być lojalny. Imię tego człowieka jest szeptane razem z wykonywanym znakiem krzyża. Tak zaczyna się opowieść o Uthredzie. Jestem zachwycona postacią Uthreda. Jego żarliwość w bitwie, miłości i wierze nie ma sobie równych. Po obu stronach konfliktu ma swoich bliskich przyjaciół. Przez to staje się niezwykle interesującą postacią, która ciągle wątpi w swoją tożsamość, miejsce w świecie i lojalność. Jest to jeden z najlepszych protagonistów w historii literatury fikcyjnej. Cornwell ma niesamowite umiejętności w zakresie kreowania bohaterów. W każdym rozdziale książki kryje się mnóstwo wspaniałych postaci. Od bezwzględnych i krwiożerczych Wikingów do saskich przywódców, których pobożność przekraczała ich umiejętności żołnierskie. Od pogańskich czarownic do intrygujących kapłanów. Od najskromniejszego niewolnika na statku nordyckich najeźdźców do królów i księżniczek walczących o władzę. Niestety czasami można się w tym pogubić. Postacie są ciekawe, ale miałam wrażenie, że jest ich za dużo. Imiona są podobne, a duża część z nich nie ma dużo miejsca na rozwinięcie się i wyraźnie zaznaczenie swojej roli w historii. Zaczynając czytać tę książkę obawiałam się, że mogę zostać zanudzona przez nadmiar niepotrzebnych informacji. Historia jest obfita w daty, niuanse, które wielokrotnie zniechęcają. Autor doskonale poradził sobie z tym problemem. Motyw Wikingów jest niezwykle popularny w popkulturze. Cornwell postanawia zaspokoić ciekawość czytelników i przybliżyć ich postać w najlepszy możliwy sposób. Poznajemy ich codzienne życie, sens ich religii i postawy, które są im wpajane od dziecka. Wiele opisów dotyczy krwawych rytuałów, które niejednokrotnie przerażają. Ale mimo wszystko, pałałam do nich sympatią. Dialogi w książce są zniwelowane do minimum. Akcja budowana jest na opisach. Są tu opisy wojen, bitew, kultu, życia codziennego, ludzi, przyrody czy miast. Są one niezwykle obrazowe, rozbudowane, ukazujące wiele detali. I to jest ogromna zaleta. Bez tych szczegółów opisy mogłyby być puste i nierealne, trudne do wyobrażenia sobie. Trzeba przyznać, że okres, w jakim toczą się wydarzenia w powieści, jest jednym z najciekawszym w dziejach średniowiecznej Europy. Historycy cały czas dyskutują o negatywnych i pozytywnych skutkach najazdów Wikingów. Jestem zaskoczona z jaką szybkością udało mi się przeczytać tę książkę. Te kilkaset stron minęło mi jak czytanie kilkudziesięciu. Ciągłe zwroty akcji, potyczki, ale też przemiana wewnętrzna bohatera nie pozwalają na odłożenie tej pozycji na bok. Ci z Was, którzy interesują się książkami z kategorii fikcji historycznej, mogą już kojarzyć ten tytuł. Na polskim rynku wydawniczym "Ostatnie królestwo" po raz pierwszy pojawiło się w 2010. Wydawnictwo Otwarte postanowiło wznowić tę serię. I uważam to za naprawdę świetną decyzję. Wielu czytelników wtedy było za młodych na czytanie tych książek. Teraz, kiedy historie inspirowane Wikingami przeżywają swoją kolejną młodość, o twórczości Bernarda Cornwella dowie się więcej osób. Nie pozostaje mi nic innego, jak polecenie Wam tej książki. I wcale nie musicie być wielkimi fanami historii. Ekscytujący styl pisania Cornwella, dramatyczna relacja pierwszoosobowa, wspaniałe wczesnośredniowieczne otoczenie, ciekawy bohater, niesamowite połączenie realizmu historycznego z mistrzowską opowieścią składają się na prawdziwie fascynującą historię wojny, miłości i śmierci w anglosaskiej Anglii.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-01-2019 o godz 21:14 przez: cornie999
Opis fabuły Gdy do Anglii w IX w. przybywają Duńczycy, niedawno schrystianizowana ludność jest przerażona. Ci doskonali żeglarze i tym samym bezwzględni łupieżcy dopuszczają się krwawych mordów, a żaden skarb nie pozostanie poza ich zasięgiem. Gdy wikingowie brutalnie zabijają brata Osberta, chłopiec musi przybrać imię swoich przodków - Uhtred. Podczas bitwy rzuca się on na dowódcę Duńczyków, zyskując jego uznanie oraz opiekę po wymordowaniu mieszkańców Bebbanburga. Pod okiem Ragnara Uthred będzie się szkolił na wojownika, czując się jak u swoich. Jednakże, czy Anglik może wyprzeć się swojego dziedzictwa i na zawsze stać się Duńczykiem? Opinia Bernarda Cornwella znam już ze swojej półki, jako autora Trylogii arturiańskiej, której jeszcze nie przeczytałam. Jednak nowe, wspaniałe wydanie Wojen wikingów od Wydawnictwa Otwartego to coś, obok czego nie mogłam przejść obojętnie. Na początku spodziewałam się jakiegoś mocnego fantasy, które przeniesie mnie w inny świat, a otrzymałam powieść historyczną, która również podbiła moje serce. Narratorem powieści jest Uhtred, opowiadający nam o swoim życiu. Jego historia ma formę gawędy, często zwraca się on do czytelnika, zdarzają mu się pewne dygresje lub nieznaczne wyprzedzanie wydarzeń. Czyni to jednak powieść niezwykle naturalną, łatwą w odbiorze - jakbyśmy siedzieli z Uhtredem w gospodzie przy kuflu piwa, a on, pewnie już w średnim lub podeszłym wieku, opowiadał nam o swoim życiu. W ten nastrój wprowadza nas także wielokrotnie powtarzane na kartach powieści motto - Przeznaczenie jest wszystkim. Skłoniło mnie ono do refleksji nad moim losem i tym, co trzy prządki z nim robią. Na kartach powieści Uhtred się zmienia, nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Czytelnik może obserwować jego dorastanie i to, jak perspektywa dziecka, które skupia się na swoich emocjach i tym, czego doświadcza, przeistacza się w opowieść dorosłego mężczyzny, zagłębiającego się w polityczne szczegóły i intrygi. W pewnym momencie dostrzegamy, że opisy postaci stają się subtelniejsze i bardziej obiektywne, nieprzysłonięte władającymi dzieckiem uczuciami. Uhtred to typowy samiec alfa, twardy wojownik, wewnątrz którego kryje się wrażliwość i miłość okazywana tylko wybranym. Musi on poradzić sobie z oczekiwaniami innych wobec niego, nową kulturą oraz wyborem religii - czy ufać starym bogom, czy zawierzyć życie chrześcijańskiemu Bogu wymagającemu braku uciech w życiu. Autor opisuje przygody młodego Anglika jak najlepszą powieść fantasy, trzymając się historycznych faktów. W umieszczonej na końcu nocie historycznej pokazuje, co musiał zmienić, co wydarzyło się naprawdę, a co było tylko fikcją. Nie mam wątpliwości, że Cornwell przyłożył się do researchu, by usatysfakcjonować swojego czytelnika, a przez wybrany sposób narracji udało mu się nawiązać ze mną pewnego rodzaju więź. Co bardzo ciekawe, nie mamy tutaj powolnego budowania napięcia i późniejszego efektu wow. Jest za to wiele bitew i ciekawych wydarzeń, które umieszczone między (równie interesującymi!) opisami życia codziennego nadają powieści lżejszy, doskonale zbilansowany wymiar. Osobiście, nie mogłam oderwać się od pasjonujących losów Uhtreda i ze zniecierpliwieniem czekam na ich ciąg dalszy. Jak przez kolejne tomy potoczy się życie głównego bohatera? Czy uda mu się spotkać swych bliskich? Jak już wspomniałam, powieść ma charakter gawędy i dzięki temu pozwala nam doskonale poznać świat wykreowany przez Cornwella. Pozycja narratora, jego niezdecydowanie, po której stronie chce stanąć, ułatwia nam poznanie wartości i ideałów Anglików oraz ich najeźdźców. Nowe wydanie jest po prostu nieziemskie. Twarda oprawa, wklejka z mapą i druga z rysunkiem oraz fragment rysunku na grzbiecie, będący częścią większej ilustracji. Wszystkie pomyłki i niedociągnięcie korektorsko-redaktorskie zostały ograniczone do minimum. Jedyne co mnie dziwi to nietypowe przetłumaczenie tytułu, który dosłownie powinien brzmieć Upadłe Królestwo. Książka jest niestety dość podatna na uszkodzenia lub rysy, więc zalecałabym czytanie jej w domu, najlepiej w specjalnym pokrowcu i nienarażanie jej na mróz lub inne destrukcyjne źródła. Polecam tę książkę miłośnikom powieści historycznych oraz wielotomowych cyklów. Okładkowe sroki również poczują się usatysfakcjonowane, a lubiący przygody otrzymają możliwość poznania zupełnie innego świata, który porwie ich bez reszty. Ines de Castro
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-01-2019 o godz 21:11 przez: cornie999
Opis fabuły Gdy do Anglii w IX w. przybywają Duńczycy, niedawno schrystianizowana ludność jest przerażona. Ci doskonali żeglarze i tym samym bezwzględni łupieżcy dopuszczają się krwawych mordów, a żaden skarb nie pozostanie poza ich zasięgiem. Gdy wikingowie brutalnie zabijają brata Osberta, chłopiec musi przybrać imię swoich przodków - Uthred. Podczas bitwy rzuca się on na dowódcę Duńczyków, zyskując jego uznanie oraz opiekę po wymordowaniu mieszkańców Bebbanburga. Pod okiem Ragnara Uthred będzie się szkolił na wojownika, czując się jak u swoich. Jednakże, czy Anglik może wyprzeć się swojego dziedzictwa i na zawsze stać się Duńczykiem? Opinia Bernarda Cornwella znam już ze swojej półki, jako autora Trylogii arturiańskiej, której jeszcze nie przeczytałam. Jednak nowe, wspaniałe wydanie Wojen wikingów od Wydawnictwa Otwartego to coś, obok czego nie mogłam przejść obojętnie. Na początku spodziewałam się jakiegoś mocnego fantasy, które przeniesie mnie w inny świat, a otrzymałam powieść historyczną, która również podbiła moje serce. Narratorem powieści jest Uthred, opowiadający nam o swoim życiu. Jego historia ma formę gawędy, często zwraca się on do czytelnika, zdarzają mu się pewne dygresje lub nieznaczne wyprzedzanie wydarzeń. Czyni to jednak powieść niezwykle naturalną, łatwą w odbiorze - jakbyśmy siedzieli z Uthredem w gospodzie przy kuflu piwa, a on, pewnie już w średnim lub podeszłym wieku, opowiadał nam o swoim życiu. W ten nastrój wprowadza nas także wielokrotnie powtarzane na kartach powieści motto - Przeznaczenie jest wszystkim. Skłoniło mnie ono do refleksji nad moim losem i tym, co trzy prządki z nim robią. Na kartach powieści Uthred się zmienia, nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Czytelnik może obserwować jego dorastanie i to, jak perspektywa dziecka, które skupia się na swoich emocjach i tym, czego doświadcza, przeistacza się w opowieść dorosłego mężczyzny, zagłębiającego się w polityczne szczegóły i intrygi. W pewnym momencie dostrzegamy, że opisy postaci stają się subtelniejsze i bardziej obiektywne, nieprzysłonięte władającymi dzieckiem uczuciami. Uthred to typowy samiec alfa, twardy wojownik, wewnątrz którego kryje się wrażliwość i miłość okazywana tylko wybranym. Musi on poradzić sobie z oczekiwaniami innych wobec niego, nową kulturą oraz wyborem religii - czy ufać starym bogom, czy zawierzyć życie chrześcijańskiemu Bogu wymagającemu braku uciech w życiu. Autor opisuje przygody młodego Anglika jak najlepszą powieść fantasy, trzymając się historycznych faktów. W umieszczonej na końcu nocie historycznej pokazuje, co musiał zmienić, co wydarzyło się naprawdę, a co było tylko fikcją. Nie mam wątpliwości, że Cornwell przyłożył się do researchu, by usatysfakcjonować swojego czytelnika, a przez wybrany sposób narracji udało mu się nawiązać ze mną pewnego rodzaju więź. Co bardzo ciekawe, nie mamy tutaj powolnego budowania napięcia i późniejszego efektu wow. Jest za to wiele bitew i ciekawych wydarzeń, które umieszczone między (równie interesującymi!) opisami życia codziennego nadają powieści lżejszy, doskonale zbilansowany wymiar. Osobiście, nie mogłam oderwać się od pasjonujących losów Uthreda i ze zniecierpliwieniem czekam na ich ciąg dalszy. Jak przez kolejne tomy potoczy się życie głównego bohatera? Czy uda mu się spotkać swych bliskich? Jak już wspomniałam, powieść ma charakter gawędy i dzięki temu pozwala nam doskonale poznać świat wykreowany przez Cornwella. Pozycja narratora, jego niezdecydowanie, po której stronie chce stanąć, ułatwia nam poznanie wartości i ideałów Anglików oraz ich najeźdźców. Nowe wydanie jest po prostu nieziemskie. Twarda oprawa, wklejka z mapą i druga z rysunkiem oraz fragment rysunku na grzbiecie, będący częścią większej ilustracji. Wszystkie pomyłki i niedociągnięcie korektorsko-redaktorskie zostały ograniczone do minimum. Jedyne co mnie dziwi to nietypowe przetłumaczenie tytułu, który dosłownie powinien brzmieć Upadłe Królestwo. Książka jest niestety dość podatna na uszkodzenia lub rysy, więc zalecałabym czytanie jej w domu, najlepiej w specjalnym pokrowcu i nienarażanie jej na mróz lub inne destrukcyjne źródła. Polecam tę książkę miłośnikom powieści historycznych oraz wielotomowych cyklów. Okładkowe sroki również poczują się usatysfakcjonowane, a lubiący przygody otrzymają możliwość poznania zupełnie innego świata, który porwie ich bez reszty. Ines de Castro
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-02-2019 o godz 21:20 przez: ania94941
U schyłku XI wieku, Northumbria i inne okoliczne hrabstwa były celem łupieżczych wypraw przybyszów z Północy. Gwałtem i siłą, plądrowali oni nadmorskie miejscowości, mordując większość mieszkańców. Nieszczęśnicy, którym udało się przeżyć, byli transportowani na daleką Północ, by tam służyć nowym panom jako niewolnicy. Podobny los spotkał Uhtreda, drugiego syna ealdormana Bebbanburgu, który podczas tragicznej bitwy z oddziałami Wikingów dostał się do niewoli u samego jarla Ragnara. Wywieziony z dala od rodzinnego domu, chłopiec dorasta wśród obcych wierzeń i obyczajów. Z czasem, miejsce które na początku było dla niego więzieniem, staje się prawdziwym domem, a morderca jego rodziny, opiekunem i ojcem. Jednak gdzieś w głębi serca, Uhtred nadal pozostaje Anglikiem, a dzień w którym będzie musiał opowiedzieć się za jedną ze stron nadchodzi nieubłaganie. "Na imię mam Uhtred. Jestem synem Uhtreda, który był synem Uhtreda, którego ojca także zwano Uhtredem" Bernard Cornwell z ogromnym rozmachem przybliżył czytelnikowi brutalny świat Wikingów i ich łupieżczych wypraw. To świat, gdzie nie ma miejsca dla słabych, a honor i bogowie to najważniejsze aspekty życia każdego wojownika. Jednak, gdy już opadnie bitewny kurz, to świat zwykłych ludzi, którzy tak samo jak inni cieszą się, kochają i cierpią. Autor posługuje się niezwykle barwnym i plastycznym językiem, by przenieść czytelnika na tereny XI-wiecznej Anglii i Danii. W sposób bardzo wyrazisty, a jednocześnie niewymuszony opisuje zarówno wciągające, krwawe bitwy, co codzienne życie tamtejszej społeczności. Za pomocą słów, bombarduje czytelnika całą paletą barw, zapachów i dźwięków. Szczękiem oręża, gdy ten napotyka na drodze inny metal, krzykami konających gdy strzała przeszywa ich ciało, dławiącym gardło kurzem, który powoli opada nad miejscem śmierci setek wojowników, ciepłem ogniska w domu jarla czy dźwiękami krosna jakie wydaje podczas pracy. Co jednak warto zaznaczyć, język jakim posługuje się autor jest bardzo przystępny. W tego typu powieściach, ciężki styl potrafi zniechęcić nawet największych fanów gatunku, nie wspominając już o nowych czytelnikach. W tej powieści, czegoś takiego nie doświadczymy. Historia właściwie czyta się sama i nim się spostrzeżemy, przyjdzie Nam sięgać po kolejny tom. Poza przystępnym językiem i wciągającymi opisami, na szczególną uwagę zasługują również bohaterowie. Uhtred był ledwie dzieckiem, gdy Ragnar uprowadził go i wymordował jego rodzinę. Wydawać by się mogło, że chłopiec z całego serca go znienawidzi i przy pierwszej nadarzającej się okazji postanowi pomścić najbliższych. Jednak wolność i dzikość, która emanuje od Wikingów zupełnie go odurza, tak że w pewnym stopniu staje się jednym z nich. I jest to właściwie jedyny aspekt, do którego mogłabym mieć pewne zastrzeżenia. Ciężko mi wyobrazić sobie, równie silne oddanie jakim Uhtred darzy Ragnara, mimo że ten w brutalny sposób zamordował jego brata i ojca. Oczywiście podobne zachowania, często obserwuje się w relacjach oprawca-ofiara, jednak w tym wypadku nie do końca czuje się przekonana. Zabrakło mi głębszej analizy głównego bohatera, na co szczerze liczę przy kolejnych tomach. „Wszyscy jesteśmy samotni i wszyscy szukamy czyjejś dłoni, którą moglibyśmy potrzymać w ciemnościach. To nie harfa jest ważna, tylko ręka, która na niej gra.” Jednak Ostatnie królestwo to nie tylko Uhtred i Ragnar. Na kartach powieści poznajemy wielu wspaniałych bohaterów, których losy będę śledzić z prawdziwym zaangażowaniem. Co więcej, niektórzy z nich nie są jedynie fikcją literacką, a prawdziwymi ludźmi żyjącymi w tamtych czasach. Autor niezwykle zręcznie, żongluje faktami i fikcją, tworząc niezwykłą opowieść w iście spektakularnym stylu. Ostatnie królestwo to niezwykła wciągająca historia, wprowadzająca czytelnika w świat wojowniczych wikingów i wielkich bitew. To skrupulatnie nakreślony obraz ówczesnego świata, w którym autor, za pomocą bohaterów przybliża czytelnikom wierzenia i obyczaje z dalekiej Północy, a wszystko to okraszone pięknymi opisami i lekkim przystępnym językiem. Serdecznie polecam Wam poznać tę historię, szczególnie jeżeli jesteście fanami takich seriali jak The Last Kingdom czy Vikings.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
20-01-2019 o godz 15:31 przez: Desari
Uhtreda poznajemy jako małego chłopca, który niedawno skończył dziewięć lat. W tamtym czasie mówiono jednak na niego Osbert, gdyż jego imię zmieniono w późniejszym czasie. Nie zaznał on goryczy tego świata, gdyż jego ojciec był earldormanem (takim można powiedzieć przywódcą, który ma swoje ziemie i ludzie, którzy mieszkają na tych ziemiach są mu posłuszni, ale ma nad sobą króla), więc nie dla niego była ciężka praca. Jego spokój jednak zostaje zaburzony przez najazd Duńczyków, zwanych także wikingami. Zabijają oni jego starszego brata i tym sposobem otrzymuje imię Uhtred i zostaje jedynym następcą swojego ojca. Duńczycy nie atakują Bebbanburgu, gdyż jest to forteca nie do zdobycia, ale sąsiednie miasto co nich należące już nie miało tyle szczęścia. Tak więc Uhtred wyrusza razem ze swoim ojciem na wojnę przeciw wikingom z wielkim przekonaniem, że uda im się rozgromić ich w mig. Jednak Duńczycy są o wiele bardziej inteligentni, niż mogło by się wydawać. Zastawili pułapkę, w którą udało się spędzić wrogów i tym sposobem wygrywają walkę i zostają nowymi panami ziem. Uhtredowi udaje się jednak przeżyć i zostaje razem z nimi, początkowo jako zakładnik, później jako przyjaciel. Uhtred jest postacią wielowymiarową. Czasami nie wie on czego chce i kim tak na prawdę jest, ale nie potrafimy nie żywić co do niego przyjaznych uczuć, gdyż jest nam zbyt bliski. Bernard Cornwell jest dla mnie mistrzem w literaturze historycznej. Pierwszy raz miałam z nim styczność przy serii o Królu Aryurze, która stała się jedną z moich ulubionych. Teraz na pewno to samo stanie się z Wojnami Wikingów. "Ostatnie królestwo" to nie jest książka, którą czyta się w oka mgnieniu, gdyż wymaga od człowieka dużego skupienia aby nie przeoczyć szczegółów, które są tutaj bardzo ważne. Czasami rzecz mało dla nas istotna, później okazuje się tą najważniejszą. Dlatego trzeba tutaj być na maksa skupiony i myśleć o tym co się czyta. To nie jest tego typu powieść, w której można przewrócić pięć kartek i będzie się wiedziało o co chodzi. Tutaj od razu by się zgubiło wątek i nie dało by rady się odnaleźć. Dla mnie jest to ważne, gdyż oznacza, że autor na prawdę skupił się na tym co pisze. Wielkie brawa za to. W tej powieści znalazłam najlepsze sceny batalistycze o jakich czytałam we wszystkich dotychczasowych książkach! Do niedawna myślałam jeszcze, że mnie niczym nie można już zaskoczyć. Wydawało mi się, że widziałam już absolutnie wszystko. Nigdy wcześniej tak bardzo się nie myliłam, gdyż nic nie mogło mnie przygotować na to, czego doznałam w tej powieści. Musicie wiedzieć, że ja bardzo często czytam literaturę historyczną, jednak recenzuję ją bardzo rzadko, gdyż mało ludzi się tym interesuje. Jednak tutaj nie mogłam się powstrzymać i musiałam coś napisać. Bernard Cornwell jest dla mnie mistrzem w pisaniu scen batalistycznych. Są one realne i wydaje się człowiekowi, jakby był w środku całego tego zamieszania, ale jednocześnie nie przytłacza nas szczegółami, które mógłby nas znudzić bądź zniesmaczyć, a to bardzo cenię. Po przeczytaniu "Ostatniego królestwa" długo zastanawiałam się czy umiała bym żyć tak jak Uhtred. Jakby na to nie patrzeć to Duńczycy byli jego wrogami. Zabili jego brata, a później ojca. Jednak on potrafił zacząć traktować ich jak przyjaciół i rodzinę. Co prawda był tylko małym chłopcem, któremu łatwo namieszać w głowie, ale długo nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Dopiero później zrozumiałam, że on po prostu potrzebował bliskości. Chciał kogoś, z kim mógłby porozmawiać, kto traktował by go z szacunkiem i darzył uczuciem. I właśnie to znalazł w mężczyźnie, który przygarnął go do siebie. Swojej prawdziwej matki nie poznał, bo zmarła w trakcie porodu, a ojciec był zimny jak lód i nie zwracał na niego uwagi. Dlatego właśnie zaczął żyć ze swoimi wrogami, gdyż oni jako jedyni widzieli w nim coś więcej i to jest piękne. "Ostatnie królestwo" to przepiękna powieść o szukaniu samego siebie w miejscu, do którego tak naprawdę nie należymy. Pokazuje, że literatura historyczna to nie tylko bitwy, które choć w wykonaniu Bernarda Cornwella są piękne, to nie najważniejsze. To tutaj wpłyniecie w świat wikingów i już nigdy o nim nie zapomnicie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-01-2019 o godz 00:18 przez: Zaczytany Glonek
Opowieści dawnych czasów o bitwach, bohaterach, podróżach, zdobyczach, snute przy świetle ognisk czy śpiewane przez bardów w świetle świec, zawsze budziły we mnie chęć zanurzenia się w nich i wysłuchania ich z zapartym tchem. Miast czekać na wędrownego gawędziarza, dzięki wydawnictwu Otwarte mogę sięgnąć po historię Uthreda w nowej szacie graficznej, z obietnicą wydania wszystkich tomów w bieżącym roku. Miesiąc w miesiąc kolejny tom. Moja czytelnicza dusza jest ukontentowana <3 Wyjątkowo, nim przejdę do treści chciałabym skupić się na projekcie okładki. Początkowo w oczy rzuca się kolorystyka: czarno-biała, złamana jedynie pomarańczowym kolorem liter. Surowa i wzbudzające respekt, jak naród, o którym opowiada. Symbol na środku okładki wydaje się znajomy, a rycina na boku okładki według mojej oceny pięknie koreluje z głównym wątkiem. Całość tworzy przemyślany i spójny koncept, który odzwierciedla dusze utworu. A twarda oprawa oraz gruby, jasny papier świadczy o solidności wydania, które na długie lata pozostanie ozdobą domowej biblioteczki. Lecz koniec zachwytów nad wydaniem, przechodzę do historii zawartej w tekście. Narratorem opowieści jest wspomniany we wstępie Uthred, syn earla, snujący wspomnienia dotyczące życia w Nortumbrii, zmieniającego się pod wpływem najazdu walecznych Duńczyków, próbujących osiedlić się na tych terenach. Opowieść rozpoczyna się, gdy narrator był kilkuletnim chłopcem niezbyt przywiązanych do ojca lecz pełnym odwagi, krytycznych i szczerym okiem patrzącym na otaczający go świat. W wyniku niespodziewanego splotu wydarzeń trafia na dwór wikinga, którego ostatnimi czasy, głównie za sprawą seriali, kojarzy prawie każdy: RAGNARA. Jasnowłosy, cierpliwy, wesoły i otwarty mężczyzna szybko zdobywa serce chłopca, któremu nie został żaden żyjący bliski. I jak można podejrzewać, los doprowadzi go do miejsca, gdzie będzie musiał wybrać: czy w głębi serca nadal kocha swoją ojczyznę czy do cna stał się Duńczykiem. I czy po poznaniu całości historii, zgodzicie się z Uthredem, że "Przeznaczenie jest wszystkim"? I myślę, ze na tym poprzestanę. Zdradzając zbyt wiele, odebrałabym Wam radość jaką niosło mi odkrywanie historii, która jest jedynie preludium do dalszych wydarzeń... Mnie pióro Bernarda Cornwella nieodmiennie zachwyca. Po zapoznaniu się z trylogią arturiańską, wiedziałam jakiego stylu mogę się spodziewać. Niestety miałam obawy, że mój zachwyt mogła spowodować moja ukochana tematyka, nie sam warsztat pisarski autora, który Pani Amanda Bełdowska pieczołowicie ubrała w polskie słowa. Jednak wspomniane uczucia pojawiły się również przy czytaniu I tomu "Wojen Wikingów". Plastyka opowieści, dynamiki akcji dopasowana do sytuacji: wolna przy opisywaniu codziennych czynności, a dynamiczna podczas walk czy nawet zwykłych sporów, tworzy żywy obraz wydarzeń osadzonych na konkretnym tle. Przemycane co rusz fakty dotyczące opinii na temat władców czy zwyczajów obchodzenia świąt, nadają historii rumieniec autentyczności, zaprawiony pisarskim warsztatem dla upłynnienia akcji. Jak dla mnie to idealny sposób na poznanie chociaż fragmentu kultury czy faktów historycznych, bez wyłuskiwania danych z prac naukowych, po które można sięgnąć, gdy zaciekawi nas konkretna rzecz. Warta podkreślenia jest niesamowicie poprowadzona perspektywa dziecka, objawiająca się bezkompromisową szczerością bez skrępowania wynikającego z "dobrego wychowania". Czasem jedno zdanie zwraca czytelnikowi uwagę na rzecz, którą już dawni przestał zauważać czy roztrząsać jako dorosły. Intrygujące jest również obserwowanie, jak ewoluuje spojrzenie Uthreda wraz z upływającym czasem. Podsumowując, ode mnie książka dostaje ogromny plus. Poleciałbym ją fanom książek wykorzystujących fakty historyczna zabarwione fikcją literacką. Jednak jeżeli czytelnik spodziewa się ciągłej akcji i rozlewu krwi co stronę, stanowczo odradzam - tutaj znajdziecie równie szczegółowy opis bitwy, co stroju kobiety podczas prania nad rzeką :) Ciekawi mnie niezmiernie, jakie wybory postawi przed bohaterami kolejny tom. Na okładce widzę statki - cóż może oznaczać ten charakterystyczny żagiel?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-01-2019 o godz 00:14 przez: Zaczytany Glonek
Opowieści dawnych czasów o bitwach, bohaterach, podróżach, zdobyczach, snute przy świetle ognisk czy śpiewane przez bardów w świetle świec, zawsze budziły we mnie chęć zanurzenia się w nich i wysłuchania ich z zapartym tchem. Miast czekać na wędrownego gawędziarza, dzięki wydawnictwu Otwarte mogę sięgnąć po historię Uthreda w nowej szacie graficznej, z obietnicą wydania wszystkich tomów w bieżącym roku. Miesiąc w miesiąc kolejny tom. Moja czytelnicza dusza jest ukontentowana <3 Wyjątkowo, nim przejdę do treści chciałabym skupić się na projekcie okładki. Początkowo w oczy rzuca się kolorystyka: czarno-biała, złamana jedynie pomarańczowym kolorem liter. Surowa i wzbudzające respekt, jak naród, o którym opowiada. Symbol na środku okładki wydaje się znajomy, a rycina na boku okładki według mojej oceny pięknie koreluje z głównym wątkiem. Całość tworzy przemyślany i spójny koncept, który odzwierciedla dusze utworu. A twarda oprawa oraz gruby, jasny papier świadczy o solidności wydania, które na długie lata pozostanie ozdobą domowej biblioteczki. Lecz koniec zachwytów nad wydaniem, przechodzę do historii zawartej w tekście. Narratorem opowieści jest wspomniany we wstępie Uthred, syn earla, snujący wspomnienia dotyczące życia w Nortumbrii, zmieniającego się pod wpływem najazdu walecznych Duńczyków, próbujących osiedlić się na tych terenach. Opowieść rozpoczyna się, gdy narrator był kilkuletnim chłopcem niezbyt przywiązanych do ojca lecz pełnym odwagi, krytycznych i szczerym okiem patrzącym na otaczający go świat. W wyniku niespodziewanego splotu wydarzeń trafia na dwór wikinga, którego ostatnimi czasy, głównie za sprawą seriali, kojarzy prawie każdy: RAGNARA. Jasnowłosy, cierpliwy, wesoły i otwarty mężczyzna szybko zdobywa serce chłopca, któremu nie został żaden żyjący bliski. I jak można podejrzewać, los doprowadzi go do miejsca, gdzie będzie musiał wybrać: czy w głębi serca nadal kocha swoją ojczyznę czy do cna stał się Duńczykiem. I czy po poznaniu całości historii, zgodzicie się z Uthredem, że "Przeznaczenie jest wszystkim"? I myślę, ze na tym poprzestanę. Zdradzając zbyt wiele, odebrałabym Wam radość jaką niosło mi odkrywanie historii, która jest jedynie preludium do dalszych wydarzeń... Mnie pióro Bernarda Cornwella nieodmiennie zachwyca. Po zapoznaniu się z trylogią arturiańską, wiedziałam jakiego stylu mogę się spodziewać. Niestety miałam obawy, że mój zachwyt mogła spowodować moja ukochana tematyka, nie sam warsztat pisarski autora, który Pani Amanda Bełdowska pieczołowicie ubrała w polskie słowa. Jednak wspomniane uczucia pojawiły się również przy czytaniu I tomu "Wojen Wikingów". Plastyka opowieści, dynamiki akcji dopasowana do sytuacji: wolna przy opisywaniu codziennych czynności, a dynamiczna podczas walk czy nawet zwykłych sporów, tworzy żywy obraz wydarzeń osadzonych na konkretnym tle. Przemycane co rusz fakty dotyczące opinii na temat władców czy zwyczajów obchodzenia świąt, nadają historii rumieniec autentyczności, zaprawiony pisarskim warsztatem dla upłynnienia akcji. Jak dla mnie to idealny sposób na poznanie chociaż fragmentu kultury czy faktów historycznych, bez wyłuskiwania danych z prac naukowych, po które można sięgnąć, gdy zaciekawi nas konkretna rzecz. Warta podkreślenia jest niesamowicie poprowadzona perspektywa dziecka, objawiająca się bezkompromisową szczerością bez skrępowania wynikającego z "dobrego wychowania". Czasem jedno zdanie zwraca czytelnikowi uwagę na rzecz, którą już dawni przestał zauważać czy roztrząsać jako dorosły. Intrygujące jest również obserwowanie, jak ewoluuje spojrzenie Uthreda wraz z upływającym czasem. Podsumowując, ode mnie książka dostaje ogromny plus. Poleciałbym ją fanom książek wykorzystujących fakty historyczna zabarwione fikcją literacką. Jednak jeżeli czytelnik spodziewa się ciągłej akcji i rozlewu krwi co stronę, stanowczo odradzam - tutaj znajdziecie równie szczegółowy opis bitwy, co stroju kobiety podczas prania nad rzeką :) Ciekawi mnie niezmiernie, jakie wybory postawi przed bohaterami kolejny tom. Na okładce widzę statki - cóż może oznaczać ten charakterystyczny żagiel?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
29-01-2019 o godz 09:48 przez: Gorkek
Wikingowie chyba już przeżyli swój okres świetności w literaturze i serialach, a przynajmniej tak myślałam do tej pory, jednak ta publikacja daje nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Wydawnictwo Otwarte postanowiło wznowić serię, która już raz ukazała się na naszym rynku wydawniczym, jednak nie pojawiła się ona w całości. Tym razem czytelnicy mają gwarancję dziesięciu tomów, które będą wychodzić kolejno raz w miesiącu. Mamy styczeń, a to oznacza, że dzisiaj zapraszam Was na recenzję pierwszego tomu - Ostatnie królestwo. Anglia, IX wiek, to czas, w którym Wikingowie plądrują i zajmują ziemie kolejnych anglosaskich królestw. Po tym, jak jego ojciec zginął, Uhtreda trafia do duńskiej niewoli. To środowisko staje się dla niego miejscem, w którym dorasta i staje się częścią rodziny jarla Ragnara, a także wojownikiem. Jednak niedługo przyjdzie mu zdecydować, czy być lojalnym wobec tych, którzy go wychowali, czy wobec swoich korzeni. Mimo, iż bardzo chciałam jeszcze raz przeczytać tę pozycję, bo tak, już miałam przyjemność ją czytać, to trochę obawiałam się, że to już nie będzie to samo, co za pierwszym razem, już się nie wciągnę, już nie będzie mi się tak podobać i że to w ogóle nie będzie dla mnie. A poza tym ta objętość. Przy moim ostatnio rekordowym braku czasu, wydawała się zabójcza. No ale dałam radę, więc do rzeczy. Już od pierwszych stron akcja jest rozpędzona i musicie mi uwierzyć, że tak na prawdę, praktycznie w ogóle nie zwalnia, a czytelnik wpada w wir tych wszystkich wydarzeń. Początkowo może to być lekko przytłaczające, ale myślę, że kilkanaście stron i spokojnie można się do tego przyzwyczaić i czerpać samą przyjemność. Autor serwuje nam całą gamę różnorodnych postaci, które bardzo się od siebie różnią. Sa takie, które polubiłam od razu, no i takie, które już od pierwszych scen mi nie podeszły. Jednak ogromnym plusem jest to, że tak na prawdę czytelnik sam może dokonać tej oceny i nic nie jest mu narzucane przez autora. Tak jak już wspomniałam na początku, odrobinę bałam się grubości tej pozycji. Szybko jednak okazało się, że nie jestem się w stanie oderwać od czytania. Wracałam do książki w każdej możliwej, wolnej chwili, bo cały czas chciałam wiedzieć co będzie dalej. Sama fabuła jest tak ciekawie skonstruowana, że nie ma tutaj ani chwili na nudę, czy chęć odłożenia książki. Liczyłam się z tym, że trochę pomęczę tę książkę, a tu proszę, kilka dni i książka już za mną. Podoba mi się to w jaki sposób autor pisze. Wydaje mi się, że świetnie odwzorowuje czasy, w jakich wszystko się dzieje i środowisko w jakim obracają się bohaterzy. Na szczęście nie próbuje wszystkiego na siłę uwspółcześniać, jak to często zdarza się obecnie w powieściach historycznych., tylko pokazuje jak to było naprawdę, albo tak jak się przypuszcza, że było, tym bardziej, że wiele z bohaterów inspirowanych jest prawdziwymi postaciami. Sam styl jakim posługuje się Cornwell mi odpowiada i to oczywiście kolejna składowa tego, że tak przyjemnie czytało mi się tę historię. Tak już na koniec, kilka słów ode mnie na temat tego wydania. Przegenialnie zaprojektowana okładka, której grzbiety, całej serii będą się składać w jedną całość. Ja już planuję, gdzie będę eksponować te cudowności, bo trochę krucho z miejscem u mnie. Ale przecież nie tylko grzbiety zasługują na uwagę. Ostatnio bardzo podobają mi się takie minimalistyczne okładki, a do tego twarda oprawa. No ja się pytam, czego chcieć więcej. No to ja się pytam, kiedy ten luty w końcu? Już nie mogę się doczekać na kolejny tom Wojny Wikingów. Wydaje mi się też, że w końcu przyszła pora na obejrzenie serialu. Coś tak czuję, że Wikingowie pochłonęli mnie na dobre. Wam gorąco polecam tę pozycję, bo jest ona wstępem do niesamowitych przygód i historii, które zagwarantuje nam Cornwell. No i oczywiście o następnym tomie również przeczytacie na blogu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-01-2019 o godz 19:36 przez: Katarzyna Dżugaj
"Ostatnie królestwo" ma wszystko, czego zazwyczaj oczekuje się od tego rodzaju powieści, a więc dobrze zarysowane i wiarygodne tło historyczne, świetnie opisane sceny batalistyczne, dynamiczną akcję i wyrazistych bohaterów. Protagonistą jest dziewięcioletni Uthred, spadkobierca angielskiego wielmoży, który w ciągu kilku godzin traci ojca, dziedzictwo przodków oraz wolność. Uprowadzony przez Wikingów dość szybko odnajduje się jednak w nowej rzeczywistości, a odwagą i zadziornością zyskuje uznanie w oczach słynnego jarla Ragnara Nieustraszonego. Chłopak dorasta wśród duńskich najeźdźców, żyje zgodnie z ich zasadami, staje się nawet członkiem rodziny jarla. Uważa się za Duńczyka, jednak przeznaczenie nie daje się oszukać. Jako nastoletni wojownik Uthred Ragnarson musi zdecydować komu winien jest lojalność: tym, którzy go wychowali, czy tym, z którymi łączą go więzy krwi. Uczynienie Uthreda wikińskim jeńcem miało zapewne przede wszystkim podkręcić fabułę powieści, przyczyniło się jednak również do wzbogacenia osobowości bohatera. W duńskiej niewoli, paradoksalnie, Uthred odnalazł wolność, której nie poznałby wiodąc życie dziedzica wpływowego anglosaskiego ealdormana. Dołączając do Duńczyków zamienił nudną naukę pisania i czytania u pobożnych księży na lekcje walki, życie pozbawione surowych chrześcijańskich nakazów wyrzeczenia i skromności, oraz możliwość decydowania o własnym losie. Bohater sam przedstawia czytelnikom koleje swego losu, nie szczędząc złośliwości pod własnym adresem – siebie z czasów młodości widzi jako chłopaka zarozumiałego, krnąbrnego i ślepego na mądrość anglosaskiego władcy, pragnącego przywrócić go na łono cywilizacji. A jednocześnie jako chłopaka słabego emocjonalnie, niezdolnego jasno opowiedzieć się po jednej ze stron. Historia drogi, jaką Uthred przejdzie od tego momentu do osiągnięcia mądrości w wieku dojrzałym zapowiada się równie emocjonująco jak opowieść o podbojach dokonywanych w IX wieku przez skandynawskich najeźdźców. A co z samymi Wikingami? Nietrudno się domyślić, że Ostatnie królestwo to kolejna próba interpretacji legendy o Ragnarze Lodbroku, który według sag w IX wieku miał z sukcesami łupić wybrzeża Anglii i Francji. Próba bardzo, zresztą udana, Bernardowi Cornwellowi nie brak bowiem ani wiedzy historycznej do przedstawienia realiów średniowiecznej Europy, ani wyobraźni, która wypełniłaby białe plamy obecne w przekazach literackich. Historię Ragnara brytyjski pisarz opisał barwnie i wiarygodnie, zachowując znany z wikińskich opowieści zawadiacki charakter swego bohatera. Opowieść o Wikingach nie byłaby jednak udana bez opisów bitew i mniejszych potyczek, nie brakuje ich więc na stronach Ostatniego królestwa. Myli się jednak każdy, kto z góry zakłada, że sceny batalistyczne dominują fabularnie, a historia Uthreda stanowi jednak przerywnik między jednym a drugim mordobiciem. Nic z tych rzeczy – Ostatnie królestwo to powieść, w której akcja i głębsza refleksja idą zgodnie w parze. Nie brak też w pierwszym tomie Wojen Wikingów realiów codziennego życia skandynawskich łupieżców, od zwyczajów żywieniowych począwszy, przez obyczaje związane z rodziną, na obrzędach religijnych kończąc. Bernard Cornwell nie ma zwyczaju tworzenia jednowymiarowych, łatwych do polubienia postaci, nie znajdziecie więc tego rodzaju bohaterów także w Ostatnim królestwie. I dobrze, dzięki temu powieść nabiera bowiem dodatkowego smaczku, nawet jeśli z irytacji, co kilka stron, ma się ochotę trzepnąć Uthreda w ucho. Brytyjczyk pisze ze swadą, językiem okraszonym sporą dozą inteligentnego humoru, świetnie widocznego zwłaszcza w błyskotliwych dialogach. Jeśli połączy się dowcip, pełnokrwistych bohaterów, wartką akcję, miłość i politykę po prostu musi wyjść bardzo dobra powieść historyczna, od której trudno się oderwać. I takie jest właśnie "Ostatnie królestwo".
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-01-2019 o godz 22:18 przez: Tysiąc Żyć Czytelnika
Inne recenzje znajdziesz na: www.czytelnika.pl Tematyka Wikingów wielu osobom zawsze wydawała się interesująca. Nie wiemy o nich zbyt wiele, jednak podejrzewa się, że to właśnie oni jako pierwsi dopłynęli do Ameryki odkrywając ją. Wiele lat atakowali Anglię, dla ich ziem oraz zasobów. Po wielkim hicie, jakim jest seria, możecie zobaczyć też serial Upadłe Królestwo na Netflixie! Uhtred był synem ealdormana Nothumbrii. Urodził się z innym imieniem, jednak gdy jego brat osiągnął 17 lat, Wiking przywiózł im jego głowę. Właśnie wtedy chłopak stał się pierworodnym, zmienił imię i wziął na siebie obowiązek zostania ealdormanem w przyszłości. Jego ojciec niestety ginie w walce z najeźdźcami, a więc chłopiec zostanie zabrany do duńskiej niewoli, gdzie w niedługim czasie staje się prawdziwym Duńczykiem. Nie ma tam najgorzej, jarl Ragnar zaczyna go traktować jak drugiego syna. Niemniej, co z pochodzeniem naszego głównego bohatera? Jak może on walczyć przeciwko krajowi, w którym się urodził, przeciwko ludziom, którym zawdzięcza swoje wychowanie? Z drugiej strony przecież to Wikingowie go oszczędzili i zapewnili mu godne życie, a nawet pozwalali brać mu w bitwach, co mu pozwoliło na pokochanie stanu wojny. Marzył o dowodzeniu wojskiem, a więc wyruszył w drogę po swoje własne marzenia. Na początku byłam dość niemiło nastawiona do całej serii. To znaczy z jednej strony zakochana w wydaniu wiedziałam, że nie będę w stanie sobie jej odpuścić, z drugiej na kilku pierwszych stronach widać było potknięcia autora, czy może tłumacza. Jakoś tak koślawo tekst był napisany, co mnie osobiście niesamowicie dziwiło. Jednak postanowiłam się nie poddawać i brnąć w historię, która od pierwszych stron jednak wydała mi się niesamowicie interesująca. Całe szczęście po jakiś 20 stronach całość ułożyła się i wszystko wskoczyło na swoje miejsce, być może kończąc niewygodny wstęp, udało się zrobić ogromny przełom. Później czułam się trochę, jakby książka została napisana pod adaptację serialową, zarzucano nas dużą ilością akcji, dużą ilością nowych wydarzeń, absolutnie nie skupiano się na jakiś błahostkach, tylko zdecydowanie parto do przodu, abyśmy w możliwie jak najkrótszym czasie mogli się dowiedzieć jak najwięcej. W mojej opinii był to naprawdę dobry zabieg, który przytrzymywał nasze zainteresowanie na dłużej. Zdecydowanie nie mogę również pominąć faktu, jakim okazał się niesamowity styl pisania Bernarda Cornwella. Ilość przepięknych cytatów przytłacza już od pierwszych stron. Tłumaczka zdecydowanie stanęła na wysokości zadania - nawet ja, która normalnie trzyma się z daleka od jakiegokolwiek zaznaczania cytatów, miałam naprawdę ogromny problem, żeby w jakiś sposób się opanować i przestać marzyć o kolorowych karteczkach w środku książki. W związku z tym, wydaje mi się, że jest to zdecydowanie opowieść dla obu płci. Mężczyźni zdecydowanie będą zaintrygowani rozhulaną akcją i niesamowitymi przygodami, natomiast kobiety będą miały czym się zachwycić, a w dodatku autor postanowił w odstąpić część książki na poprowadzenie całkiem niesamowitego wątku miłosnego. Być może romantycznym bym go nie nazwała i oczywiście na pewno nie okaże się całkowicie satysfakcjonujący dla romantyczek, jednak osobiście byłam zadowolona, że autorowi udało się połączyć kilka gatunków w tak przyjemny w odbiorze sposób. Podsumowując, uważam, że z książką naprawdę warto się zapoznać. Bernard Cornwell stworzył naprawdę unikatową, a do tego dobrze napisaną opowieść, która zdecydowanie ma w sobie ogromny potencjał i mam nadzieję, że w kolejnych tomach poziom będzie utrzymany, a może nawet wszystko jeszcze bardziej się rozwinie? Trzymam kciuki, oby się tak stało.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
20-01-2019 o godz 13:26 przez: redgirlbooks
Jest IX w. Duńczycy plądrują i zajmują anglosaskie królestwa. Przez Anglię przetaczają się gwałty, mord i okrucieństwo. Wikingowie nie mają dla nikogo litości. Świadkiem tych wydarzeń jest Uthred, syn ealdormana Northumbrii. Podczas jednej z bitew ojciec Uthreda zostaje zabity, a on sam jako dziesięciolatek wzięty w duńską niewolę. Jego opiekunem zostaje jarl Ragnar Niustraszony, który traktuje go jak własnego syna. Chłopiec dorasta wśród Wikingów, żyjąc zgodnie z ich zasadami i szkoląc się na wojownika. Jednak przeznaczenie dla młodego Uthreda pisze inny scenariusz, sprawiając, że ten stanie przed trudnym wyborem: walczyć z Duńczykami wśród, których się wychował czy stanąć po stronie ludzi, z którymi łączą go korzenie? Do tej książki podchodziłam z ostrożnością. Uwielbiam powieści historyczne i to głównie to zadecydowało o tym, że sięgnęłam po tę książkę. Jeśli chodzi o czasy anglosaskie moja wiedza o nich jest znikoma. Bałam się, że to będzie jakaś przeszkoda podczas czytania. Jednak przypomniałam sobie, że kiedyś sięgając po książki Philippy Gregory też nic nie wiedziałam o dynastii Tudorów, a pomimo tego dzięki temu zaczęłam wyszukiwać o niej informacji i w ten sposób moja wiedza się pogłębiła. Z takim właśnie podejściem przystąpiłam do lektury "Ostatniego Królestwa" trochę wspomagając się informacjami w internecie, ale głównie wtedy, kiedy chciałam wiedzieć więcej o danej postaci, niż to co autor o niej opowiedział. Bo nie wiem czy wiecie, ale pierwsza część o Wojnach Wikingów jest oparta na autentycznych wydarzeniach. Dodatkowo postacie fikcyjne takie jak Regnar czy nasz główny bohater, mieszają się z postaciami, które niegdyś istniały. Bardzo podobało mi się to, że autor starał się trzymać faktów, ale umiejętnie wprowadzał do tej powieści też fikcję. Obawiałam się też, że styl autora mi nie podpasuje, ale wcale tak nie było. Nie miałam trudności z czytaniem tej książki, ale nie ukrywam, że ta powieść do najłatwiejszych nie należy i wymaga pełnego skupienia. Jednak to nie wpływa na jakość czytania. Wciąga od pierwszych stron, chociaż mnie niekiedy męczyła. Głównie pierwsza część, bo kolejne dwie nie pozwoliły mi się oderwać ani na chwilę. Autor trochę wplata tu wątki obyczajowe, które pozwalają nam lepiej poznać główną postać. jednak nie ma ich wiele, ale na tyle aby zaobserwować zmiany Uthreda od małego chłopca, który pogubił się w tym kim jest i w co wierzy, aż po dorosłego, nieokrzesanego mężczyznę pełnego dumy, który starał się podążać własnymi ścieżkami. Nie trudno zauważyć, że łatwo mu było żyć wśród Wikingów, którzy nie boją się życia i nie stosują się do sztywnych reguł chrześcijaństwa, jakie wpajano mu od małego. "Ostatnie królestwo" to dynamiczna powieść, w której poznamy nie tylko bitwy rozgrywane pomiędzy Wikingami, a ludem Anglii, ale również, to co chyba najbardziej mnie ciekawiło. Bernard Cornwell nie zapomniał o wpleceniu takich ciekawostkach jak wierzenia Wikingów, ich obyczaje oraz codzienność. Poznajemy ich jako nieokrzesanych wojowników. Brutalnych, żądnych mordu i okrucieństwa, ale też powody ich migracji. Naprawdę spędziłam przy tej książce świetnie czas. Kiedy już wciągnęłam się w jej lekturę, to kartki same się przewracały. Świetna fabuła, akcja, wielowątkowość i styl autora zaliczam na plus. Tak samo postacie Ragnara czy Uthreda, których najbardziej polubiłam. Tu miłość, przyjażń i lojalność mieszają się ze zdradą, męstwem i okrucieństwem. Mam ochotę Wam pisać i pisać o tej książce, bo tak wiele tu się dzieje, tak wiele postaci w niej występuje, ale to już musicie też odkryć sami. Jesteście gotowi?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-01-2019 o godz 14:01 przez: Zatracona w słowach
Anglia, IX wiek. Uhtred syn ealdormana Northumbrii, po najeździe na swój kraj i wymordowaniu całej rodziny zostaje wzięty do duńskiej niewoli. Chłopiec trafia pod skrzydła jarla Ragnara, staje się częścią jego rodziny, dorasta wśród wikingów, którzy wychowują go na wojownika. Jednak nie można uciec przed przeznaczeniem. Uhtred będzie musiał dokonać wyboru, czy pozostać lojalnym wobec ludzi, którzy go wychowali i się nim zaopiekowali, czy może saskich pobratymców. Bernard Cornwell jest angielskim pisarzem, autorem thrillerów i powieści historycznych, mieszkającym na stałe w Stanach Zjednoczonych. Jego twórczość miałam już okazję poznać za sprawą „Trylogii arturiańskiej”, która porwała i oczarowała mnie bez reszty. Właśnie dlatego, kiedy dowiedziałam się, że wydawnictwo Otwarte postanowiło wydać cały cykl „Wojny wikingów”, nie mogłam pohamować mojego podekscytowania i radości. Niektórzy mogą już wiedzieć, że kilka lat temu Instytut Wydawniczy Erica podjął się wydania tego cyklu, jednak zrezygnował po pięciu tomach. Wydawnictwo Otwarte zapowiedziało już jednak, że wyda dziesięć tomów i będzie starać się o prawa do kolejnych. Możecie więc bez obaw zabrać się za czytanie „Wojen wikingów”, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Pierwszym, co rzuca się w oczy po otwarciu książki, jest wklejka przestawiająca mapę, do której można wracać podczas czytania i śledzić na bieżąco miejsce akcji. Na samym początku autor zamieścił wyjaśnienie dotyczące nazw geograficznych, natomiast na końcu książki pojawia się nota historyczna. Wyjaśnia ona, że wiele z opisywanych autora postaci i wydarzeń ma podłoże historyczne, pokazuje również, ogrom pracy, jaki autor włożył w tę historię. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak sprawnie i zręcznie Bernard Cornwell połączył fakty historyczne z fikcją literacką, tworząc historię, która porywa już od pierwszych stron. W książce mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową. Choć zazwyczaj preferuję narrację trzecioosobową, to jednak w przypadku "Ostatniego królestwa” mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. To historia Uhtreda, więc nic dziwnego, że to on chcę ją opowiedzieć. Akcja książki jest wartka, a historia wciąga już od samego początku. Autor przedstawia wszystko w bardzo realistyczny i wiarygodny sposób, podczas czytania łatwo można odnieść wrażenie, że coś takiego naprawdę mogło się wydarzyć. Bernard Cornwell ma niezwykłą zdolność do tworzenia barwnych i plastycznych opisów starć bitewnych, od których nie można się oderwać. Udało mu się również stworzyć galerię ciekawych i wiarygodnych postaci, które rozbudzają w czytelniku najróżniejsze uczucia i emocje, jak gniew, smutek czy radość, a w odpowiednich momentach potrafią nawet rozśmieszyć. „Ostatnie królestwo” to bardzo dobry pierwszy tom i genialne wprowadzenie do tego całkiem obszernego cyklu. Naprawdę ciężko znaleźć w tej książce coś, co może się nie spodobać, dlatego, nawet jeśli nie jesteście fanami powieści historycznych, warto dać tej książce szansę i pozwolić jej się zaskoczyć. Nie mogę również nie wspomnieć, że na podstawie „Wojen wikingów” powstał serial „The Last Kingdom". Muszę przyznać, że nie zainteresowałam się wcześniej tym serialem, więc nie miałam pojęcia, że powstał on na podstawie prozy Cornwella. Teraz wiem, jednak, że muszę go jak najszybciej nadrobić i na pewno wkrótce się za to zabiorę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-01-2019 o godz 01:21 przez: Marta daft
Życie stawia przed nami wybory. Ciężkie, nielogiczne i jawiące się niczym męczarnie dla naszego umysłu. Jeśli to my tracimy, jesteśmy w stanie się podnieść i dokonać wyboru. Niby proste, do czasu kiedy wybór spowoduje upadek tego, co jest ważne dla ciebie, dotyczy twoich bliskich, zahacza o to, co zostało ci wpojone. Co wybrać, gdy na szali leży twoje pochodzenie i twoja teraźniejszość? IX wiek. Czasy należące do Wikingów i ich krwawo-szalbierczych podbojów ziem angielskich. Uhtred, syn ealdormana Northumbrii, zostaje wzięty do niewoli po śmierci swego ojca, który zginął z rąk najeźdźców. Chłopiec dość szybko dostosuje się do sytuacji i sposobu wychowania, jakie zapewni mu jarl Ragnar z rodziną. Pobierając nauki i ucząc się na wojownika Uhtred wtapia się w środowisko, w którym przyszło mu żyć. Los bywa jednak złośliwy, a przeszłość choćbyśmy chcieli, nie daje o sobie zapomnieć. Uhtred stanie przed wyborem, który może zniszczyć jego i wszystko, co było dla niego domem przez ostatnie lata. Jakich dokona wyborów? Co poświęci? Historie Wikingów od zawsze wywołują u mnie masę emocji. Nic więc dziwnego, że Ostatnie królestwo znalazło się na mojej liście do przeczytania. Czy powieść spełniła moje oczekiwania? Z przykrością muszę stwierdzić, że Ostatnie królestwo ma sporą wadę, a mianowicie strasznie szybko się kończy. Nawet nie wiem, kiedy stało się tak, że przeszłam na sam koniec, męcząc się przez chwilę na początku z przyswojeniem nazw. Ta historia płynie swoim życiem, gdzieś po drodze wciągając w ten wir czytelnika, Cornwell zawiera w swej opowieści prawdę, naturalność i prostotę, łącząc ze sobą emocje i historie. Powieściopisarz już nie raz ujął mnie swoim barwnym i prostolinijnym stylem, który nie męczy, a wręcz porywa do dalszego czytania. Sporym plusem są oczywiście bohaterowie, którym Bernard Cornwell ofiarował barwne charaktery i tchnął w nich naturalność. To ich zachowania, decyzje i codzienność wraz z malowniczymi opisami walk i potyczek między Wikingami i Anglikami tak mocno wyryją się w pamięci czytelnika. Uhtred od początku musi zmagać się z wieloma przeciwnościami losu, które krok po kroku doprowadzają go do najważniejszej decyzji w całym jego życiu. Śmierć ojca, wzięcie w niewole i lata spędzone w duchu praktyk innego narodu. Pozornie podporządkowuje się sytuacji, w której przyszło mu żyć, jednak do końca nie wiemy, po czyjej stronie się opowie. Autor umiejętnie i bardzo finezyjnie wprowadza nas w świat wojen, oblężeń i zmian terytorialnych. Z niezwykłą łatwością miesza ze sobą, z pozoru niepasujące elementy tworząc opowieść porywającą, pełną emocji i mocnych, świetnie rozpisanych bitew. Zabiera czytelnika w podróż w czasie, pozwala poznać miejsca i wydarzenia, których historia może być podana ciekawie i dynamicznie. Smuci, że Ostatnie królestwo jest tak krótkie i jest tylko wstępem do całej masy walk, tajemnic i emocji. Na szczęście to jeszcze nie koniec snucia opowieści z mgły i słonej wody, których można słuchać wraz z szumem spienionych fal uderzających o duńskie statki sprzed wieków. Już niedługo wasze półki upiększy cała seria, która zachwyca prostotą okładki, a wy wypłyniecie na szerokie wody pełne statków Wikingów. Polecam każdemu, kto uwielbia historię, przygody i brzęk zderzających się mieczy.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji