5/5
30-10-2016 o godz 10:48 przez: Julia Alaska
Simon Snow rozpoczyna właśnie ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Nie żeby przez ostatnie kilka lat jakoś bardzo się podszkolił – wciąż słabo radzi sobie z różdżką, w dodatku nieustannie coś podpala albo sam wybucha. Na domiar złego porzuca go dziewczyna, a jego mentor nie daje znaku życia. Simon zupełnie nie wie, dlaczego akurat on uznawany jest za najpotężniejszego czarodzieja, skoro każde z jego życiowych przedsięwzięć to porażka.
Ale gdy w Świecie Magów zaczyna wrzeć, Simon musi sprostać wyzwaniu i zapanować nad sytuacją. Nie pomaga przeczucie, że Baz, jego współlokator, a zarazem największy wróg, prawdopodobnie knuje coś za jego plecami.


Rok temu w wakacje, przeczytałam książkę, która była o mnie. Dosłownie. Pewnie domyślacie się, że chodzi o Fangirl Rainbow Rowell. Czytając tę powieści, bardzo zainteresowała mnie historia Simona oraz Baza i kiedy usłyszałam o Carry On, wiedziałam, że muszę ją dorwać, Były marne szanse na wydanie jej w Polsce, więc kiedy byłam w Anglii, kupiłam wersję - oczywiście - angielską. Jednak czytałam ją tylko sporadycznie i tym sposobem doszłam do połowy powieści. A tutaj okazuje się, że cudowne wydawnictwo HarperCollins zdecydowało się wydać Nie poddawaj się.



Jak każdą książkę Rainbow Rowell, Carry On czyta się bardzo szybko. W powieściach tej autorki bardzo podoba mi się język. Jest młodzieżowy, ale jednocześnie nienaciągany jak to się często zdarza. Jednak od razu muszę powiedzieć, że jeśli nie podobało Wam się Fangirl, to Nie poddawaj się raczej także nie przypadnie Wam do gustu. Dlaczego? Obie książki są ze sobą ściśle wiązane. Tak samo, jeśli nie przeczytaliście jeszcze historii Cath, to nie bierzcie się za tę powieść.


Jednak jako, że żyjemy w Polsce, kraju tzw. cebulaków, spotkałam się już z kilkoma opiniami, że to przecież marna podróbka Harry'ego Potter'a. Osoby będące na blogu jakiś czas pewnie wiedzą, że ja jestem totalnym hejterem jeśli chodzi o "dzieła" Rowling. A jeśli nie wiecie, to oto co w skrócie myślę o historii "chłopca, który przeżył": literatura niskich lotów. Nic nadzwyczajnego. Ale wracając do tematu, uważam, że Nie poddawaj się jest znacznie, znacznie lepsze niżeli HP.

Simona i Baza nie da się nie lubić. Należą oni do grupy bohaterów, których ja po prostu pokochałam, szczególnie ich przekomarzanie się.
Nie wiem czy wiecie, ale są dwa toki myślenie fangirl: 1) dlaczego nie mogę z nim być; 2) dlaczego oni nie mogą być razem. Do historii Snow'a zdecydowanie bardziej pasuje opcja druga...

Pomówmy chwilę o okładce. Czy nie uważacie, że jest ona po prostu cudowna? Ja tak. Jak zobaczyłam na zagranicznym booktubie tę książkę po raz pierwszy, to od razu wiedziałam, że muszę ją zdobyć. W Anglii co prawda mają inną oprawę, no ale liczy się wnętrze. Jednak mimo wszystko bardzo ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że HarperCollins wybrało akurat tę wersję.

Osobiście uważam powieść za świetną. Nie rozumiem dlaczego ludzie tak bardzo marudzą i uważają to za beznadziejną podróbkę książek Rowling. Moim zdaniem wcale tak nie jest. Jeśli jesteście maniakami HP, którzy uważają, że nie ma powieści lepszej od tej historii, to chyba lepiej odpuście sobie Nie poddawaj się.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
03-11-2016 o godz 11:25 przez: kastepien
Z Rainbow Rowell spotkałam się już przy Eleonorze i Parku. Powieść bardzo mi się nie podobała, ale postanowiłam dać pisarce jeszcze jedną szansę. Kiedy więc w ofercie wydawnictwa HarperCollins pojawiło się Nie poddawaj się, stwierdziłam, że to idealna szansa na przekonanie się (lub nie) do autorki znanych wszystkim bestsellerów. I jak?

Nie poddawaj się to opowieść o młodym czarodzieju, którego przyjście na świat zapowiedziane zostało przez przepowiednię. To Wybraniec, mający walczyć ze złem wkraczającym do świata magów. Chłopca, będącego sierotą, pod swoją opiekę bierze dyrektor szkoły dla czarodziejów. Staje się jego mentorem. Wydaje się, że skądś to znacie? A co, jeśli dodam do tego przyjaciółkę głównego bohatera, uwielbiającą się uczyć i starająca się zapamiętać jak największą ilość zaklęć? I obrazy, na których postaci poruszają się? I jeszcze przeciwnika głównego bohatera, którego rodzina nienawidzi słabszych czarodziejów? Tak, macie rację, wszystko do złudzenia przypomina Hogwart i wykreowaną przez Rowling historię o Harrym Potterze.

Liczne nawiązania do znanej (a przeze mnie uwielbianej) sagi sprawiły, że na początku miedzy mną a Nie poddawaj się wytworzył się ogromny dystans. Straciłam ochotę do czytania i już myślałam ze się poddam (może autorka celowo dała książce taki tytuł?), ale jednak ciekawość zwyciężyła.

Nie poddawaj się, to według mnie fanfiction napisane na podstawie Harry'ego Pottera (momentami ocierające się o parodię). Simon to Harry, Penny - Hermiona z rodziną Rona, Mag - Dumbledore, Szarobur - Voldemort, a Baz - Draco. Nie brakuje tu również podobnych elementów świata przedstawionego. Najbardziej wyróżniał się Ukryty las - Zakazany las, no i oczywiście Watford jako Hogwart. Głównym motywem jest walka dobra ze złem, a w fabułę wpleciony został wątek miłosny obecny w wielu fanowskich opowiadaniach wykorzystujących Hogwart jako tło, a mianowicie - związek pomiędzy Harrym a Draco.

Różni się natomiast forma i styl pisania obu powieści. W Nie poddawaj się Rowell zdecydowała się na narrację pierwszoosobową, przekazując głos kolejnym bohaterom. Pozwala to na spojrzenie na rozgrywające się wydarzenia z rożnych stron, ale jednocześnie minimalne wybija z akcji. Język jest również dużo prostszy, mniej magiczny, pozbawiony swego rodzaju klasy. To raczej przede wszystkim opowieść dla (młodszej) młodzieży, mająca na celu odciągnięcie od codzienności i danie chwili wytchnienia po ciężkim dniu w szkole. Nie jest to wybitna pozycja przekazująca wartości charakterystyczne dla gatunku Young Adult ani porywająca przygodówka ze znakomicie zbudowanym światem, ale mimo to książkę czyta się szybko i przyjemnie.

Kiedy, zaczynając, przeczytałam list od autorki znajdujący się na końcu książki, urzekło mnie to, ze w jej wyobraźni ciągle rozgrywają się historie z Simonem w roli głównej i ze tak zżyła się z postacią, która pojawiła się jako drugoplanowa w jej poprzedniej powieści (Fangirl). Czytając, zaczęłam się jednak zastanawiać, czy Rainbow Rowell rzeczywiście nie potrafiła rozstać się z Simonem Snowem, czy może z Harrym Potterem.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
28-10-2016 o godz 23:37 przez: monweg
Simon Snow rozpoczyna właśnie ostatni rok nauki z Szkole Czarodziejów w Watford. Nie żeby przez ostatnie kilka lat jakoś bardzo się podszkolił – wciąż słabo radzi sobie z różdżką, w dodatku nieustannie coś podpala albo sam wybucha. Na domiar złego porzuca go dziewczyna, a jego mentor nie daje znaku życia. Simon zupełnie nie wie, dlaczego akurat on uznawany jest za najpotężniejszego czarodzieja, skoro każde z jego życiowych przedsięwzięć to porażka.

Naczytałam się tyle dobrego o autorce Nie poddawaj się. Jej wcześniejsze powieści Eleonora i Park, Fangirl, Linia serc wyniosły ją na pierwsze miejsca New York Timesa, a prawa wydawnicze sprzedano do wielu krajów świata. Niestety po najnowszej książce naprawdę nie wiem, czy mam ochotę poznać twórczość Rainbow Rowell. Ale od początku.

Od pierwszych stron Nie poddawaj się miałam nieodparte wrażenie, że zbyt dużo pisarka zaczerpnęła z Joanne Kathleen Rowling. Harry Potter już był i ja dojrzała wiekiem potteromaniaczka nie zgadzam się z czymś, co za bardzo ociera się o plagiat. Wszak Simon Snow to nowa wersja Harry’ego; jego przyjaciółka Penelope stanowi mieszankę wybuchową dwóch postaci Hermiony i Rona; współlokator i wróg Baz jest jak Draco Malfoy; no i jeszcze postać Szarobura, który przypomina Lorda Voldemorta. Nie zapomniałam oczywiście o Magu, który w świecie Harry’ego również ma swojego odpowiednika Albusa Dumbledora. Zakazany Las jest tutaj Ukrytym Lasem. Dość żałosne, prawda?

Po pisarce, o której czytałam prawie w samych superlatywach oczekiwałam czegoś więcej niż otrzymałam. Wiedziałam, że ma być o magii, ale jakieś to wszystko nieudolne i mało ciekawe. Spodziewałam się burzy z piorunami a dostałam ledwie przyjemny majowy kapuśniaczek. Dla mnie, fanki młodego czarodzieja i miłośniczki fantasy to zdecydowanie niewiele, aby mnie zaczarować.

Postaciom też dość dużo brakuje, żeby zainteresować czytelnika. Mam wrażenie, że są niezbyt dopracowane, wydają się płaskie, papierowe; brak im oryginalności. Jak więc widzicie wykreowanie postaci obdarowuję sporym minusem. Wychodzimy na zero, gdyż daję dużego plusa za wykorzystanie wątku homoseksualnego. To chyba najmocniejsza strona tej książki.

Według mnie Rowell powinna pozostać przy gatunku literackim, który jej wychodzi. Po co, u diabła, brała się za fantastykę? Mimo lekkiego pióra powieść Nie poddawaj się szła mi się jak po grudzie. Dawno aż tak bardzo nie wymęczyłam się podczas lektury. Nie wiem, czy założeniem było naśmiewanie się z pierwowzoru. Zaklęcia w książce są żałosne i zamiast coś wnosić, śmieszą (dla przykładu przytoczę jedno z nich, roztapiające masło – Życie na gorąco). Bardziej pasuje do serialu sensacyjnego niż do zaklęcia. A takich zaklęć-niezaklęć jest znacznie więcej i już nie mam pojęcia czy śmiać się, czy płakać.

Ogólnie uznaję powieść Rowell za słabą, mimo niezłego zakończenia. Czuję się mocno rozczarowana. Nie poddawaj się może trafić do licznej rzeszy wielbicielek twórczości amerykańskiej pisarki. Zdecydowanie odradzam fanom fantasy, a przede wszystkim nieprzebranej ilości potteromaniaków.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
28-10-2016 o godz 00:14 przez: Zatracona w słowach
Simon Snow rozpoczyna właśnie swój ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Nadal jednak nie rozumie, dlaczego jest uważany za najpotężniejszego czarodzieja, skoro wszystko, czego się dotknie, zmienia się w katastrofę. Wkrótce w Świecie Magów zaczyna wrzeć, Simon traci dziewczynę, a na domiar złego jego współlokator, a zarazem wróg zdaje się coś knuć. Czy uda mu się ocalić świat, skoro nie potrafi zapanować nawet nad własną mocą?

Rainbow Rowell jest już autorką dobrze znaną w Polsce, która zdobyła w naszym kraju rzeszę wiernych fanów. Są jednak osoby, które nie przepadają za tą autorką. Ja plasuję się gdzieś pomiędzy, ponieważ nie jestem wielką fanką twórczości Rainbow Rowell, jej książki są według mnie przeciętne i nie wyróżniają się niczym szczególnym. Na ten moment ukazało się u nas już pięć jej powieści. Miałam okazję przeczytać „Linię serc”, a także „Załącznik” i zarówno jedna, jak i druga książka nie wywarły na mnie ogromnego wrażenia. Nie były też jednak wyjątkowo słabe. Do tej pory nie przeczytałam niestety jeszcze „Fangirl”, która jest zdecydowanie najpopularniejszą książką tej autorki. „Nie poddawaj się” nawiązuje właśnie do historii Cat, która napisała fanfiction na podstawie swojej ulubionej serii o czarodziejach.

Pióro Rowell jest jak zawsze lekkie i proste, a akcja prowadzona jest bardzo swobodnie. Niestety zawiodłam się na kreacji Simona, który jest głównym bohaterem powieści. Jest on raczej komiczną postacią, jednak przedstawioną bez polotu, zapewne miał nas rozbawić, jednak nie zawsze mu się to udawało. Pozostałe postacie występujące w tej książce również nie wywarły na mnie wielkiego wrażenia, a jedynym bohaterem, którego polubiłam, jest Baz – całkowite przeciwieństwo Simona i jego skryta sympatia. Można się więc łatwo domyślić, że w książce pojawia się wątek homoseksualny, który oczywiście nie każdemu musi przypaść do gustu.

„Nie poddawaj się” dzieli się na cztery księgi. Każda kolejna jest na pewno lepsza od poprzedniej, jednak dopiero na ostatnich stu pięćdziesięciu stronach akcja poszła do przodu na tyle, że książce udało się na dłużej przykuć moją uwagę. Pierwsza połowa nie była szczególnie interesująca, a momentami nawet mnie nudziła. Miałam ochotę odłożyć tę powieść na bok, jednak jak podpowiadał mi tytuł, nie poddałam się i dobrnęłam do końca. Zakończenie oczywiście mnie nie zaskoczyło, było słodkie i urocze, tak jak ma w zwyczaju kończyć swoje książki Rowell.

„Nie poddawaj się” jest książką przeciętną i momentami męczącą. Niestety Rainbow Rowell po raz kolejny nie udało się przekonać mnie do swojej twórczości, jednak ostatnią nadzieję pokładam w „Fangirl”, po którą na pewno kiedyś sięgnę. Nie spodziewajcie się po tej książce czegoś wyjątkowego, a na pewno oszczędzicie sobie rozczarowania. To nieskomplikowana i łatwa w odbiorze historia, która na pewno spodoba się fanom autorki, jednak pozostałym czytelnikom już niekoniecznie może przypaść do gustu.

http://someculturewithme.blogspot.com/2016/10/nie-poddawaj-sie.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
01-11-2016 o godz 12:05 przez: Alys
Simon Snow był dość szczególną postacią w "Fangirl". Jego wątki pojawiały się na przemian z główną akcją książki i były jedynie dodatkiem, pewnym urozmaiceniem. Będąc kompletnie szczerą, nie za bardzo mnie te wątki interesowały, wolałam się raczej skupić na Cath i jej potyczkach. Oczywiście, jest tu pewne "ale", mianowicie osobna powieść o Simonie i jego misji to już zupełnie coś innego! Tego nie chciałam odpuścić, ponieważ lubię wszelkie fantastyczne historie, a poza tym twórczość Rowell nie była mi obca, więc mogłam spodziewać się tylko i wyłącznie świetnej lektury.

Simon Snow jak co roku, nie może się doczekać powrotu do Szkoły Czarodziejów w Watford. Tym razem będzie jednak inaczej, gdyż jest to jego ostatni rok nauki. Mimo tego Simon wcale nie czuje, że wie o magii wystarczająco dużo. Chłopak wciąż nie może zrozumieć jakim cudem to on jest przepowiedzianym wiele lat temu Wybrańcem, który zbawi świat od złego Szarobura, skoro nie potrafi nawet użyć różdżki, a co dopiero zapanować nad ogromną mocą, którą posiada. To go przerasta, a jedyny człowiek, który może mu pomóc, jego mentor Wielki Mag znika ze szkoły. Simonowi wiele rzeczy zwala się na głowę, zrywa z nim dziewczyna, z którą planował przyszłość, a także jego mroczny i złowieszczy współlokator Baz nie pojawia się przez pierwsze miesiące w szkole. Dla Snowa oznacza to, że zapewne kombinuje on za jego plecami jak go wykończyć...

Zaczynając lekturę tej książki, byłam lekko zdziwiona. Przede wszystkim w oczy ogromnie rzucały mi się wszelkie podobieństwa do "Harry'ego Pottera", którego kocham całym sercem. "Nie poddawaj się" jest kolejną książką o Wybrańcu. Postaci, która ma zbawić świat przed czarnym charakterem. Zapewne kojarzycie ten motyw, gdyż jest on popularny, a dla mnie w pierwszym odruchu kojarzy się właśnie z Potterem. W książce Rowell można doszukiwać się wielu podobieństw, jednak czytając ją starałam się to rozgraniczyć i za bardzo o nich nie myśleć. Dzięki temu mogę stwierdzić, że "Carry On" to ciekawa książka, o więzach przyjaźni, rodzinnych i oczywiście o czarodziejach walczących ze złem.

"Nie poddawaj się" czytało mi się przyjemnie, a autorce nie raz udało się mnie zaskoczyć zwrotami akcji, czy też samym zakończeniem, które robi wrażenie. Polubiłam bohaterów jej powieści, a także sam styl, który jak zwykle u Rowell jest lekki i niewymagający, ale za to miły w odbiorze. Jestem świadoma, że nie będzie to dobra lektura dla każdego. Wiem, że są osoby, dla których podobieństwa do innych książek o czarodziejach mogą wydawać się zbyt rażące, a wątki homoseksualne trochę przeszkadzać. Ja nie miałam z tym problemu, chociaż przyznam, że niektóre inspiracje były zbyt widoczne. W każdym razie, mi się książka spodobała, ale Wy sami zdecydujcie czy będzie to odpowiednia lektura dla Was.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-11-2016 o godz 19:39 przez: Klaudia Mordarska
Pożyczasz postacie. Bierzesz ich świat i zaczynasz tworzyć coś zupełnie nowego. Czujesz, że możesz doprowadzić ich dokądkolwiek tylko chcesz. Zrobić z nimi co tylko dusza zapragnie. To właśnie magia fanfiction. Umożliwia każdemu fanowi poprowadzenia historii na całkiem inny tor, czasami przekraczając najśmielsze wyobrażenia. A jak wyglądałby Twój fanfic?
Simona Snowa poznałam już przy okazji czytania Fangirl. Pojawiały się fragmenty fanfiction pisanego przez główną bohaterkę i ucieszyłam się, gdy okazało się, że będę mogła poznać całość tej historii. Już na początku muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że Nie poddawaj się aż tak mnie wciągnie.
Świat przedstawiony przez autorkę wypełniony był magią. Niektórzy mogą upierać się, że to parodia Harry'ego Pottera, jednak fanfiction rządzą się nieco innymi prawami. Ja dla przykładu czuję się całkowicie oczarowana. Dawno tak nie śmiałam się podczas lektury i tak mocno trzymałam kciuki za bohaterów. Nie brakowało akcji, humoru i genialnych sytuacji w jakże przewrotnej relacji Simona z Bazem. Autorka bardzo sprytnie wszystko sobie obmyśliła i sprawiła, że aż przypomniały mi się czasy, kiedy sama pisałam dalsze losy moich ulubionych postaci.
Bohaterowie byli zdecydowanie najlepszym elementem tej opowieści – barwni i ciekawie wykreowani. Pokochałam ich już od pierwszej chwili, a w szczególności Simona i Baza. Ich wzajemne dogryzanie sobie sprawiło, że nie raz szczerzyłam się jak głupia do książki. Jeszcze lepsze było to, że byli swoimi współlokatorami i... największymi wrogami od dobrych paru lat. Każde miało swoje sekrety, mniej lub bardziej mroczne. Wpleciony został również wątek Szarobura, ale nie mogło obejść się również bez fantastycznych stworzeń jak na przykład wampirów.
Pojawił się wątek romantyczny. Byłam bardzo ciekawa, jak wypadnie on na tle całej opowieści i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam miłosne perypetie Simona, szczególnie, gdy do gry wkroczył Baz. Spodobał mi się sposób, w jaki autorka poprowadziła całą relację. Miłość była czymś odkrywczym i zaskakującym, a przynajmniej dla głównego bohatera, dla którego świat nagle stanął na głowie. Była zupełnie jak jego wybuchy. Pochłonęła wszystko dookoła.
Podsumowując, Nie poddawaj się to książka, w której nie brak akcji, intryg i miłości, która czasami potrafi zaskoczyć. Od pierwszej chwili pokochałam ten magiczny świat i bohaterów wraz z ich potyczkami słownymi, które momentami potrafiły rozłożyć mnie na łopatki. Ta historia bardzo mi się spodobała i muszę przyznać, że Rainbow Rowell wykonała kawał dobrej roboty. Myślę, że książka powinna się spodobać tym, którzy szukają czegoś lekkiego i wciągającego na długie godziny. Gorąco polecam. Zdecydowanie warto poznać historię Simona i Baza.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
03-01-2017 o godz 22:01 przez: Oliwia Potocka

Podchodziłam do tej książki z wielkimi obawami, ponieważ żywiłam do niej ogromne nadzieje. Chciałam żeby sprostała moim oczekiwaniom, które rosły z każdą entuzjastyczną recenzją, którą przeczytałam czy obejrzałam gdzieś w internecie. Miałam wiele wątpliwości, jedną z nich był wątek homoseksualny i jego umiejscowienie w tej opowieści. Nie wzięły się one znikąd. Już podczas lektury Fangirl fragmenty fanfica pisanego przez Cath, które byly umieszczone bodajże przed każdym rozdziałem nie przypadły mi do gustu i uważałam je za zbędne. Ale skoro wszyscy się zachwycają, to ta historia musi mieć to coś, prawda?

Moje początki z Nie poddawaj się były trudne, ponieważ wszystko przypominało mi Harry'ego Pottera. Jakby ktoś jeszcze nie wiedział Rowell wzorowała się na książkach Rowling i nie jest żadną tajemnicą, że Nie poddawaj się jest inspirowane powieściami brytyjskiej autorki. Dla mnie była to przeszkoda, której nie spodziewałam się pokonać w trakcie czytania. Starałam się, ale poprzekręcane nazwy i podobni bohaterowie sprawiały, że czułam się bardzo niepewnie i obawiałam się, że to będzie pierwsza książka Rowell, która mi się nie spodoba. Na szczęście tak się nie stało.


W pewnym momencie lektura stała się o wiele bardziej znośna i przyjemniejsza, a wszelakie nawiązania do HP przestały mi wadzić. Linia fabularna się rozkręciła, a ja przewracałam kolejne strony w zawrotnym tempie. Nawet nie wiem kiedy bez pamięci zakochałam się w tej historii i jej bohaterach. Szczególnie sympatyzowałam z Bazem. Jego postać uważam także za najbardziej ciekawą i najlepiej wykreowaną. To właśnie ten chłopiec przechodził wewnętrzne bitwy z samym sobą, potrafił doskonale ukrywać swoje emocje i gardzić wszystkimi dookoła, nawet osoby, które coś dla niego znaczyły. Urzekła mnie jego dwulicowość. Z pozoru zamknięty, nieprzyjemny introwertyk, a tak naprawdę potrzebujący zrozumienia i przyjaźni Basil.

Największymi plusami powieści są styl autorki, który jest bardzo przystępny, a jednocześnie w świetny sposób kreuje atmosferę magii i tajemnicy oraz szybkość, z jaką można ją przeczytać. To jedna z tych książek, którą można zacząć i skończyć w jeden wieczór, tak bardzo jest wciągająca i zajmująca. Po kilkudziesięciu stronach czytelnik automatycznie sympatyzuje z głównymi bohaterami i razem z nimi przeżywa pełną niespodzianek przygodę.

Nie poddawaj się to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy pokochali Fangirl. Jest to powieść, w której na każdej stronie czuć magię. No i na pewno przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom twórczości fanowskiej, ponieważ ta historia jest niczym innym jak fanfiction właśnie. Książkę naprawdę warto przeczytać, szczególnie jeśli proza Rainbow Rowell nie jest Ci obca. Gorąco polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
20-11-2016 o godz 18:52 przez: Iwona_S
Simon Snow nie jest zwykłym chłopcem. Właśnie rozpoczyna ósmy, ostatni, rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford, jednak przez ostatnie lata nie uczynił takich postępów, jakich by chciał i jakich by po nim oczekiwano. Nieustannie coś podpala, w stresujących sytuacjach jest jak „tykająca bomba”, która w każdej chwili może wybuchnąć. Nie potrafi okiełznać swojej mocy i nie rozumie, dlaczego wszyscy uważają go za Wybrańca, czarodzieja, który ma wybawić świat magii przed Szaroburem. Jednak to nie jedyne zmartwienie Snowa – intryguje go nieobecnośc jego współlokatora Baza, który od początku nauki w Watford rzuca mu kłody pod nogi i niejednokrotnie czyhał na jego życie, jego związek z Agathą oraz nieustanne milczenie Maga. Czy chłopiec odnajdzie się w zaistniałej sytuacji?

Rainbow Rowell to amerykańska pisarka, która zawojowała świat swoimi powieściami młodzieżowymi. Do tej pory czytałam „Eleonorę & Parka”, „Załącznik” oraz „Fangirl”. Ostatnia z nich nie przypadła mi do gustu (o czym możecie przeczytać TUTAJ), dlatego obawiałam się tej powieści. Początek rzeczywiście był drogą przez mękę, jednak od połowy akcja zaczęła się rozkręcać i czytało się naprawdę fajnie. Najbardziej podobał mi się wątek z Bazem i jego zniknięciem, ponieważ nadawał dynamizmu powieści, jednak cały czas coś nie dawało mi spokoju. Po kilkudziesięciu stronach potrafiłam w końcu wiedziałam o co chodzi – „Nie poddawaj się” przypominało mi Harry’ego Pottera. Świat magii, Wybraniec i jego opiekun, wróg, z którym chłopiec musi stoczyć walkę na śmierć i życie, dwójka przyjaciół, podział wśród czarodziejów i wiele, wiele innych podobieństw między tymi dwoma powieściami naprawdę mnie irytowały. Jednak im dłużej czytałam, tym coraz mniej zbieżności pojawiało się w fabule i czytało się coraz lepiej.

W „Nie poddawaj się” mamy do czynienia z całą paletą bohaterów. Każdy z nich jest wyjątkowy, jedynie Simon i Agatha działali mi na nerwy. Poznajemy ich dzięki temu, iż każdego z nich Rowell uczyniła narratorem. Czytając powieść poznajemy uczucia i emocje, które targają poszczególnymi postaciami. Wnikamy w ich umysły, widzimy co nimi kieruje przy podejmowaniu decyzji.

Podsumowanie: Pomimo tego, że „Fangirl” nie przypadło mi do gustu, „Nie poddawaj się” czytało się dobrze. Autorka niczym mnie nie zaskoczyła, fabuła w dużej mierze była do przewidzenia. Nie jest to jakaś wybitna powieść i na pewno nie spodoba się wszystkim. Ci, którzy polubili „Fangirl”, z pewnością będą czerpać przyjemność z lektury tej pozycji.
_________________
http://ja-ksiazkoholik.blogspot.com/2016/11/rainbow-rowell-nie-poddawaj-sie.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-10-2016 o godz 10:18 przez: Heather
Kiedy pierwszy raz przeczytałam zapowiedź tej książki powiedziałam zdecydowane nie. Czytałam "Fangirl" i chociaż ta historia przypadła mi do gustu to dlaczego mielibyśmy wyciągać fanfiction na światło dzienne i tworzyć z tego odrębną historię? Ale jak to w życiu każdego czytelnika bywa - skusiłam się, bo przecież książka to książka i nie wypada odmówić.

Podeszłam jednak bardzo sceptycznie do całej fabuły i nastroiłam się z góry na to, że ta historia nie przypadnie mi do gustu. W końcu w "Fangirl" miałam śladowe ilości do czynienia z Simonem i wtedy nie wychwyciłam między nami żadnej chemii. Ale kontynuowałam lekturę, poznawałam co raz bliżej głównego bohatera i nawet się nie obejrzałam a moje nastawienie ze sceptycyzmu zmieniło się na tryb dobrej zabawy.

Przyznaję, że jest to przede wszystkim książka dla fanów autorki i wielbicieli gatunku, bo z góry Was ostrzegam - ta historia nie przypadnie każdemu do gustu. To bogaty świat żywcem wyciągnięty z powieści fantastycznych, w których magia, duchy, wampiry i różne potwory wyskakują z każdego zakamarka. Simon - główny bohater rozpoczyna ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów i jest niestety kiepski w tym co robi. Wszyscy dookoła uważają go za potężnego czarodzieja, a on sam nie wie skąd to porównanie, skoro wszystkiego co się dotknie psuje się i rozpada. Jednak magia jest przewrotna i nie daje się przebłagać - uderza z siłą pocisku i wymusza na Simonie zaangażowanie w rozgrywane wydarzenia.

Historia prowadzona jest bardzo lekko, swobodnie, trochę jakby w subtelnie prześmiewczym tomie, bo Simon jest komiczną postacią - nie radzi sobie kompletnie w świecie, w jakim żyje. Jako bohater jest przyjemny w odbiorze, ale przy tym niestety bardzo ślamazarny, ale ratuję go Baz - przeciwieństwo Simona i jego wielka, skrywana miłość. Na tej podstawie rodzi się całkiem przyjemny wątek romantyczny, który nawiązuje do tego, że miłość zawsze utoruje sobie drogę, niezależnie od miejsca i wydarzeń.

Podsumowując "Nie poddawaj się" to książka w stylu Rowell - nieskomplikowana, przyjemna, pełna dynamicznych dialogów i trochę ironiczna, kiedy trzeba. Autorka kieruje ukłon w stronę fanów Harry'ego Potter'a, bo motyw tej historii przejawia się na każdym kroku przygód Simona. Bez wątpienia jest to książka przesiąknięta po brzegi optymizmem, poczuciem humoru i dobrą zabawą - trochę na bazie uproszczonej powieści fantasy, a trochę na bazie typowej historii miłosnej. Myślę, że dla niedowiarków będzie to idealna książka na rozpoczęcie przygody z twórczością autorki. Bo chyba fanów Rowell nie muszę zachęcać, prawda?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
30-10-2016 o godz 20:52 przez: Livingbooksx
Simon Snow to młody, dojrzewający chłopak, a właściwie adept sztuki magicznej. Jego życie wygląda na pozór normalnie, jednakże jego dnie przepełnione są szczególną nauką - rzucanie zaklęć, posługiwanie się różdżką, tworzenie ciekawych czarodziejskich przedmiotów.. Lecz wcale nie jest w tym taki dobry. Co dziwne, cały świat uważa go za niejakiego Wybrańca, choć Simon nie wyróżnia się żadnymi wyjątkowo szczególnymi zdolnościami. Można powiedzieć nawet, że jest "trójkowym" uczniem. Świat ma wobec niego swoje plany. Na domiar złego, Snow'a rzuca dziewczyna, a mentor ukrywa się daleko w górach. Co teraz ma zrobić Simon? Kto da mu potrzebne porady i nauki? O co tak naprawdę chodzi z jego wyjątkowością?

Rainbow Rowell to autorka zapewne znana wszystkim czytelnikom. Dla niektórych jest mistrzynią swojego fachu, dla innych natomiast zwykłą, niewyróżniającą się jedną z wielu. Do tej pory miałam okazję zapoznać się jedynie z "Załącznikiem", który bardzo mi się spodobał, lecz nie należał do najwybitniejszych pozycji książkowych na świecie. Premiera jej najnowszej twórczości od razu przykuła moją uwagę i wiedziałam, że po raz kolejny chcę spotkać się z ową autorką i jej stylem pisania oraz snucia opowieści. Książka na samym początku była nieco specyficzna...

Lecz szybko się do niej przekonałam! Na początku miałam niejaki problem w wczuciem się w miejsce akcji, zapoznaniem z nowymi bohaterami i obecną sytuację postaci. Jak to u Rainbow często bywa, akcja nie dzieje się zbyt szybko i całość rozwija się dość powoli. Tak było również tym razem, jednakże po poprzedniej jej książki byłam na to przygotowana i w żadnym stopniu mnie to nie zawiodło, to po prostu styl autorki. "Nie poddawaj się" również nie należy do wybitnych dzieł pojawiających się na rynku wydawniczym, jednakże ma ona w sobie coś, co sprawia, że mimo wszystko wyróżnia się na tle innych książek.

Styl piania autorki w dalszym ciągu jest niesamowicie lekki i niezwykle przyjemny, przez co strony podczas czytania uciekają w dość szybkim tempie. Dialogi, które pojawiają się pomiędzy bohaterami są niezwykle ciepłe i chwilami zabawne, co wręcz uwielbiam w książkach Rainbow. Ma świetne wyczucie sytuacji oraz poczucie humoru, które dodaje wiele uroku jej powieściom. Pomysł na powieść okazał się tym razem genialny i bardzo dobrze wykreowany. Wampiry, nieznane postacie, tajemnice przeplatające się z codziennością oraz przeszłością, wrogowie oraz punkty widzenia kilku bohaterów, które potrafią przedstawić czytelnikowi akcję z różnych stron.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
14-11-2016 o godz 11:17 przez: Lucecita
18-letni Simon Snow po wakacjach spędzonych w sierocińcu w świecie Normalnych wraca do Watfordzkiej Szkoły Czarodziejów, by odbyć tam ostatni rok nauki. Mimo iż dysponuje największą mocą i uważany jest za najpotężniejszego czarodzieja, to wciąż ma problem z kontrolowaniem swojej magii i bywa zagrożeniem dla wszystkich znajdujących się w jego otoczeniu. Nie wie też, jak rozprawić się z niebezpiecznym i podstępnym Szaroburem, który próbuje zniszczyć cały magiczny świat i od kilku lat nie daje mu spokoju. Nie pomaga też fakt, że pokój musi dzielić ze swoim odwiecznym wrogiem, wampirem Bazem, który ciągle spiskuje przeciwko niemu, a jego mentor i opiekun każe mu opuścić ukochaną szkołę i ukryć się w bezpiecznym miejscu. Simon nie zamierza jednak porzucić przyjaciół i uciekać, tylko za wszelką cenę chce stawić czoło niebezpieczeństwu, jakie na nich czyha.
„Nie poddawaj się. Wzlot i upadek Simona Snowa” to już moje trzecie spotkanie z twórczością amerykańskiej autorki, Rainbow Rowell, która tym razem postanowiła osadzić swoją historię w świecie fantasy, a za cel obrała sobie główną postać z fanfiction, które pisała Cath – bohaterka książki „Fangirl”. Na początku trochę obawiałam się tego spotkania, bo „Nie poddawaj się” w sporej mierze opiera się na serii o Harrym Potterze i pomimo znaczących modyfikacji, trudno nie doszukiwać się podobieństw. Początek opowieści o Simonie Snowie nie był najlepszy i z trudem przebrnęłam przez pierwsze kilkadziesiąt stron, które bardzo mi się dłużyły i ich przeczytanie zajęło mi sporo czasu. Na szczęście wraz z pojawieniem się Baza historia zaczęła nabierać barw i stała się bardziej interesująca. Muszę przyznać, że ta pozycja przypadła mi bardziej do gustu, niż książka „Załącznik” tej autorki, z którą miałam okazję niedawno się zapoznać, choć nie obyło się bez kilku potknięć, zwłaszcza na początku. „Nie poddawaj się. Wzlot i upadek Simona Snowa” to przesycona czarem, niepowtarzalną atmosferą i pełna uroku opowieść o sile przyjaźni, niespodziewanej miłości oraz wyjątkowych czarodziejach i innych magicznych stworzeniach, w której nie brakuje charakterystycznego humoru autorki i zaskakującego wątku miłosnego. Amerykańska autorka serwuje swoim czytelnikom nietuzinkową historię pełną magii, tajemnic i nieoczekiwanych zwrotów, która świetnie się sprawdzi w roli lekkiej i niezobowiązującej lektury. Pozycję tę z pewnością docenią miłośnicy niepowtarzalnego pióra Rainbow Rowell oraz entuzjaści fantastyki.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
24-10-2016 o godz 16:56 przez: Miasto Książek
Simon rozpoczyna ostatni rok w szkole magii. Jest wybrańcem, który ma pokonać największego wroga i ocalić cały magiczny świat. Jednak nie jest to takie proste jakby się wydawało. Co zrobi Snow by spełnić oczekiwania innych?


Od razu uprzedzam, że ta recenzja będzie bardzo nieogarnięta, bo ja mam problem z recenzją tej książki...

"Nie poddawaj się" to historia Simona Snowa, znanego Wam z powieści Fangirl. Jest to fanfick, który pisała Cath. Jednak mam do Was pytanie, czy ten opis nie przypomina Wam pewnej historii, którą pewnie wszyscy książkoholicy znają z książek lub filmów?

Tak, ta historia przypomina bardzo Harry'ego Pottera. I z tym miałam największy problem podczas lektury. Zamiast Simona, Baza i Penelope, ja wyobrażałam sobie Harry'ego, Draco i Hermione.

Historia Simona, który ma ocalić świat, bo jest potężniejszy niż inni, to już było. Arcy wróg, który uparł się na głównego bohatera aby go zniszczyć, to już też było. Trójka głównych bohaterów, było. Jak widzicie w książce nie znajdziecie nic co by Was zaskoczyło.

Bohaterowie tej powieści są ciekawi i to jeden z niewielu plusów tej książki. Simon to taka typowa niezdara, mimo że się stara rzadko co mu wychodzi. Za to jest lojalny, kochany i uroczy. Baz za to jest specyficzny, bo raz jest zarozumiały, arogancki i wszystkimi gardzi, a zaraz potrafi współczuć i pocieszać. Penelope jednak polubiłam najbardziej, za jej bystrość, inteligencję i charakterek! ♥

Jeżeli czytaliście książki Rainbow Rowell to wiecie, że umie ona tworzyć mocne punkty kulminacyjne i tu właśnie był bardzo mocny ten punkt, jednak jest pewno "ale",książka ma ponad 500 stron, a ta prawdziwa akcja zaczyna się na 400 stronie, a do tego czasu wszystko ciągnie się, wlecze i czasami mamy ochotę książkę rzucić w kąt. Jednak dla samego końca warto przebrnąć przez początek! A moje drugie "ale" to to, że ja już na 300 stronie przewidziałam o co chodzi i jak może się to zakończyć.

Dlatego reasumując, jeżeli jesteście fanami Fangirl i podobały Was się fragmenty ze Snowem i Bazem to polecam Wam tę książkę. Jeżeli za to, tak ja mi, średnio się ona podobała to nic nie stracicie nie czytając tego. A Ci co nie czytali Fangirl i Ci co chcieliby zobaczyć jak autorka poradziła sobie z powieścią fantazy, niech spróbują. Na pewno miło spędzicie z tą powieścią czas, bo czyta się ją lekko i przyjemnie, dodatkowym plusem jest zmienna narracja. Dlatego sami przekonajcie się czy to książka dla Was czy nie :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
31-10-2016 o godz 09:52 przez: alex_s
To trzecia przeczytana przeze mnie książka Rainbow Rowell, a jednocześnie kolejna, w której zakochałam się po uszy. Nie mam pojęcia, jak autorce udaje się przenieść do swoich dzieł tak wiele miłości i magii, ale na mnie to działa w stu procentach. I po czymś takim na pewno wypróbuję wszystkiego, co napisała.

Nie poddawaj się jest swego rodzaju kontynuacją Fangirl, jeśli więc ta druga przypadła wam do gustu, bądź zwyczajnie zaintrygowała was ukochana seria Cath, Nie poddawaj się jest czymś w sam raz dla was. Bo tak właśnie było ze mną – zakochałam się w Fangirl, a możliwość poznania historii Simona i Baza o wiele dokładniej była dla mnie spełnieniem marzeń.

Nie jest to coś innowacyjnego, to na pewno. Od początku wiadomo, że cała ta historia będzie inspirowana serią o Harrym Potterze, jednak według mnie nie jest to jej wadą. Jeśli już coś ma ujmować całej tej historii, to jest to jej przewidywalność, bo naprawdę wielu rzeczy da się domyślić. Choć mi to nie przeszkadzało, rozumiem, iż dla niektórych czytelników może być to irytujące.

Zdecydowanie największymi plusami tej powieści są bohaterowie oraz świat, w jakim przyszło im żyć. Simon nie jest idealny, ma swoje zalety, ale też nie brak mu wad. To zwykły chłopak, który musi stanąć twarzą w twarz ze swoim przeznaczeniem i przeżyć. Natomiast Baz... jest idealny. Przypominał mi nieco Draco z HP, i szaleję za nim równie bardzo jak za Malfoyem. Uwielbiam jego cięty język oraz to, że z pozoru wydaje się okrutny, a tak naprawdę ma ogromne serce. Rainbow Rowell to moja osobista mistrzyni tworzenia dialogów. Jej styl pisania jest naprawdę dobry, ale to właśnie wymiany zdań między bohaterami tworzy najlepiej. Dzięki temu Nie poddawaj się czytało mi się bardzo szybko i cierpiałam za każdym razem, kiedy musiałam odłożyć ja na bok.

Jeśli nie lubicie young adult ficion, nie polubiliście Rowell a tym bardziej Fangirl, to ta książka najprawdopodobniej również nie przypadnie wam do gustu. Natomiast jeżeli nie spełniacie tych warunków, to gwarantuję wam, iż nie zawiedziecie się lekturą Nie poddawaj się. Mamy tu Wybrańca, który nie nadaje się do bycia Wybrańcem, jego odwiecznego wroga, który okazuje się być kimś więcej, podejrzanego Mistrza, Dziewczynę starającą się uwolnić z narzuconych na siebie więzów oraz wiele wiele mrocznych tajemnic czekających tylko na ich odkrycie.
Powieść niezwykle przyjemna i wciągająca. Gwarantuję, że złapie za serce każdą fangirl. Gorąco polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
23-10-2016 o godz 20:32 przez: Wąchając książki
Mogłoby się wydawać, że na napisanie powieści fantasy potrzeba dobrego, oryginalnego pomysłu. Na pewno jest to dobry sposób na zgarnięcie rzeszy wiernych czytelników, ale jeśli wzorując się na już gotowej historii napisać własną, żywszą, śmieszniejszą? Nie poddawaj się było, jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem i nadal nie mogę pozbierać się po jej zakończeniu. Rowell zrobiła coś magicznego, pełnego humoru i miłości - właśnie tak zawsze myślałam o jej twórczości, chociaż do tej pozycji podeszłam jak najbardziej ostrożnie.

Należałoby wspomnieć, że Nie poddawaj się jest czymś w stylu kontynuacji Fangirl, ale raczej jako dygresja do historii Cat, gdzie Simon jest bohaterem powieści. Gdzieś trafiłam na informację, że ta książka jest czymś na wzór fanfiction Pottera i z pewnością mogę powiedzieć, że pewne podobieństwa są, ale nie bardzo rażące - po prostu trzeba się na tym bardzo skupić, żeby to wyłapać. W każdym razie, dla mnie, autorka pokazała swój talent i właśnie Nie poddawaj się pokazało, dlaczego w okół jej osoby jest tyle szumu.

Simon nie jest typem bohatera, którego lubię. Bardziej skłaniałabym się do twierdzenia, że wręcz takie postaci odpychają mnie od dalszej lektury, ale coś mnie do niego ciągnęło i z nieskrywaną przyjemnością czytałam dalej o jego losach, nawet jeśli miejscami był bardzo irytujący. Myślę, że autorka podeszła w bardzo interesujący sposób do jego kreacji, ponieważ duża doza humoru i lekkiej ironii pozwoliła przymknąć oko na sprawy, które w normalnych warunkach doprowadziły do szewskiej pasji.

Penny, przyjaciółka głównego bohatera, powaliła mnie na kolana. Tak dobrze wykreowanej bohaterki dawno nie widziałam - po prostu genialna w swojej prostocie. Baz, którego na początku w ogóle nie ogarniałam, oprócz rzeczy oczywistych, był tak świetny, że żałowałam, że było go tak stosunkowo mało. Dla tej dwójki byłabym w stanie założyć funclub.

Tym razem lekkość stylu Rowell wraz z jej niezobowiązującym łączeniem cech charakteru, zdecydowanie był jedną z największych zalet powieści. Bardzo lubię powieści z wątkami magii i jest to mój ulubiony dział fantastyki, co zawsze łagodzi końcowy efekt, ale tym razem tylko go wzmocniło. Moim zdaniem Nie poddawaj się jest najlepszą powieścią autorki, którą miałam okazję przeczytać i na pewno jedną z tych, które trafią na listę najlepszych powieści tego roku. Polecam miłośnikom fantastyki, Harry'ego Pottera, magii, no i oczywiście samej autorki!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
25-10-2016 o godz 17:48 przez: Eviline
Rainbow Rowel była dla mnie jedną z autorek, których książki musiałam posiadać na swojej półce i gorzko tego pożałowałam. Po wspaniałym Fangirl sięgnęłam po "Eleonorę i Parka", książkę która mocno obiżyła mój zachwyt, po przeczytaniu "Lini serc" i "Załącznika" stwierdziłam, że książki tej Pani zaczynają być średnie, kierują się ku dołowi, ale wydała teraz "Nie poddawaj się" i moja opinia zaniżyła się jeszcze bardziej poprzez wszystkie zapożyczenia autorki.

Simon Snow, główny bohater książki, zaczyna właśnie ostatni rok w Szkole Czarodziejów w Watford. Nie zapomnijmy również, że jest uznawany za najpotężniejszego czarodzieja na świecie, choć do tej pory nie radzi sobie z czarami, jego różdżka płata mu figle, albo to on jest taką ciapą, że nie potrafi się poduczyć. Naszego bohatera od początku prześladuje pech, jego dziewczyna go zostawia, a jego największy wróg, Baz, kombinuje za jego plecami, przynajmniej sprawia takie wrażenie. W świecie czarodziei dzieje się coś złego i tylko Simon może temu podołać.

Ta książka jest dla mnie niesmaczna i wcale nie chodzi tu o nietolerowanie homoseksualizmu, który przewija się na stronach tej książki, tylko o wiele zapożyczeń, które autorka starała się ukryć, a jednak całkiem jej to nie wyszło. Simon jest strasznie podobny do Harrego Pottera, Baz do Draco Malfoya, a Penny faktycznie jest dziwną mieszanką Rona i Hermiony. Mimo, że wszystko to jest okryte w miarę dobrą akcją, to jednak J.K.Rowling pisała bardzo charakterystycznie i nawet najmniejsze zapożyczenie z jej serii jest widoczne gołym okiem i może właśnie dlatego nie ma więcej książek o czarodziejach, które osiągnęłyby taki sukces. W dodatku nie wiem, jak mam traktować "Nie poddawaj się", czy jako fanfik, czy może odrębną powieść. Nie mogę tutaj nawet powiedzieć o oryginalności bohaterów, gdyż według mnie, nie ma tu jej za grosz. Zdecydowanie niepotrzebna książka, źle rozwinięty poboczny wątek z "Fangirl", tamte fanfiki powinny zostać na swoim miejscu, a autorka na rzecz tej historii mogła zrobić coś innego, mniej charakterystycznego i byłoby po problemie.

Niestety, kolejna mocno średnia książka, oceniam ją jako całość, nie podniosę jej opinii poprzez zakończenie, gdyż autorka powinna popracować nad całokształtem. Nie zachęcam do czytania, równocześnie również nie zniechęcam.

http://inwazja-czytadelek.blogspot.com/2016/10/33-recenzja-nie-poddawaj-sie-rainbow.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
08-11-2016 o godz 08:46 przez: liliannamai
Z Rainbow Rowell zaczynam mieć coraz większy problem, nigdy nie czuję się dość usatysfakcjonowana jej twórczością. Jej najnowsza książka „Nie poddawaj się” to nic innego jak przeniesienie wątku, który można było poznać dzięki „Fangirl”.

Sama nie wiem jak to określić, dla mnie to po prostu opowiadanie, które grało pierwsze skrzypce w innej powieści. W „Fangirl” bohaterka pisała własne opowiadanie o Simonie Snow. I w nowej książce Rowell niby coś nowego o czarodziejach z ciekawymi wątkami, ale z drugiej strony... taki trochę Potter w nowej odsłonie.

Główny bohater Simon jest czarodziejem i rozpoczyna ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów Watford. Niestety nie uważa siebie za kogoś dobrego, tak jak inni wszyscy. Do tego jego dziewczyna go zdradza z jego największym wrogiem, a on sam staje przed wieloma ciężkimi wyborami, które zmieniają wszystko w jego życiu. Oczywiście w całej tej historii o Simonie i jego największym wrogu jest bardzo dużo magii. Rąbek tego wszystkiego był ukazany w „Fangirl”, prostej, lekkiej powieści, która była lukrowata, jakby ktoś na nią wysypał wszystkie zebrane cukierki z Halloween. Jeśli ktoś jest fanem właśnie tej książki, myślę, że kontynuacja (bo tak w sumie można nazwać „Nie poddawaj się”) z pewnością się spodoba. I jedynym co mi się podoba w tej powieści jest wątek homoseksualny, który uważam za bardzo duży plus, bo nadaje tej powieści całkiem odmienny charakter, choć w części.

Autor: Rainbow Rowell
Tytuł: Nie poddawaj się
Cykl: -
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Strony: 508

Rainbow Rowell jest lubiana w Polsce i jej książki według mojej skromnej opinii są poprawne. „Nie poddawaj się” jest napisane lekko i przejrzyście, tak jak „Fangirl”. Bohaterowie są szablonowi, bardzo prości, według mnie bardzo przewidywalni. Charakteryzują ich konkretne cechy osobowości, które przekładają się na ich uczucia i wyrażanie własnego zdania. Książka nie jest zła, ale mnie nie zaskoczyła niczym. Czytało mi się ją szybko i mogę ją zaliczyć do tego typu książek, które nie wymagały ode mnie większego zaangażowania się w powieść. Rowell pisze wprost do swojego czytelnika, bez głębszych refleksji. Myślę, że książka przypadnie do gustu jej czytelnikom i znów będą mogli wrócić do opowieści, które mogli zaczerpnąć w pierwszej powieści gdzie pojawia się bohater Snow.

http://majkabloguje.blogspot.com/2016/11/recenzja-166-rainbow-rowell-nie.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
04-11-2016 o godz 13:48 przez: Sol
Jak zapewne wiecie, albo i nie, książka "Fangirl" bardzo, ale to bardzo mi się podobała. I opowiadanie, którego fragmenty poznałam właśnie w tej książce, również przypadło mi do gustu. Nie wiedziałam (słaby research), że wydano również książkę, w którym prym wiedzie opowieść o Simonie Snow! Wszyscy, zarówno za granicą, jak i w Polsce byli podekscytowani tą książką i zachwalali ją bardziej czy mniej. Dlatego i mnie zachciało się poznać świat Simona z zupełnie innej strony. Czy spodobał mi się ten punkt widzenia? Zobaczcie sami...


Muszę przyznać, że nie od początku wczułam się w fabułę. Trochę mi to zajęło, może nawet trochę więcej, niż trochę. Ta książka jest inna od tych, które do tej pory czytałam. Oczywiście chodzi mi o twórczość Rainbow Rowell. Bardzo lubię styl tej autorki i prócz jednej, wszystkie polubiłam. Z "Nie poddawaj się" miałam pewien problem. Ciągle zastanawiałam się czy ten świat magów mi odpowiada, czy też nie do końca. Owszem, całość oceniam na plus, jednak nie do końca przekonałam się do tego świata. Jeśli ktoś lubi młodzieżowe książki tego typu, to zapewne "Nie poddawaj się" przypadnie mu do gustu. Mnie czegoś brakowało...

Jeśli chodzi o postaci - są one bardzo sympatyczne i nieźle wykreowane. Jest tutaj wątek homoseksualizmu, który mnie nie przeszkadzał, ale jeśli kogoś to razi, to sądzę, że powinien sobie odpuścić lekturę. Chociażby dlatego, że nie jest to wątek poboczny, a główny, więc wiele wokół niego się dzieje. Mnie on nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Sądzę, że był mocnym plusem książki. Autorka w bardzo fajny sposób go przedstawiła i jestem zadowolona, że nie zrobiła tego w sposób ostentacyjny.

Jest jeszcze sprawa fan fiction, które według wielu czytelników jest mocno odczuwalne i często widziałam/słyszałam porównania do Harry'ego Pottera. Ja sama porównania nie mam, bo HP nie czytałam. Dlatego też, nie odniosę się do porównania, ale wspomnieć trzeba. Niemniej nie uważam, żeby takie porównania były czymś złym.

Zawsze w książkach Rowell cenię sobie lekkość pisania, co przyczynia się do czerpania przyjemności z czytania. Cenię sobie również kreację postaci, zabawne dialogi i klimat, jaki autorka tworzy w swoich powieściach. To wszystko również w tej powieści jest jak najbardziej na plus.

sol-shadowhunter.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-10-2016 o godz 16:24 przez: Natalia-06
Nie poddawaj się to książka, do której z pewnością będę powracać, ze względu na cudowny magiczny klimat i niezwykle lekką fabułę, która nie jest ani zbyt banalna, ani zbyt poplątana - po prostu w sam raz. Jest to bardziej pozycja dla młodzieży w stylu Harry'ego Pottera, choć nie nazwałabym Carry on[oryginalny tytuł] kopią.

Bohaterowie zostali bardzo ciekawie zarysowani, możemy ich poznać jeszcze bliżej za sprawą rozdziałów, które prowadzone są z różnych perspektyw. Niektóre postacie polubiłam bardziej, niektóre mniej. Moim faworytem jest zdecydowanie Baz, czyli typowo czarny charakter, ale jednak nie do końca. Natomiast najmniej polubiłam Agathę, zbyt dużo razy mnie irytowała i tylko czekałam, aż zniknie.

Nawet nie umiem zliczyć, ile razy uśmiałam się albo nieco wzruszałam przy tej lekturze. Zdecydowanie to jeden z lepszych lekarstw na jesienną chandrę! Magiczne zaklęcia, które są tak nietypowe, że aż absurdalne, ubawiły do łez, a przygody Simona Snowa napełniły mnie pozytywną energią.

Fabuła nie jest mocno nowatorska, lecz powieść czyta się z przyjemnością. Może momentami zdawać się przewidywalna, ale w książkach dla młodzieży jest to prawie nieuniknione. Wkradł się tu wątek homoseksualny, za co jestem wdzięczna, bo nie było to wymuszone, a naturalne. Choć z drugiej strony, przez ten aspekt, niektórym może nie być po drodze z tą powieścią. Na pocieszenie dodam, że nie jest to wcale książka o miłości, lecz o magicznych przygodach czarodziejów. Akcja mogłaby być nieco bardziej dynamiczna, ale Rainbow Rowell tworzy bardzo luźne utwory, które są nieco rozwlekłe.

Nie poddawaj się to niezwykle ciepła opowieść o przyjaźni, magii i tajemniczych zagadkach. Znajdziemy tu interesujących bohaterów, niebanalną fabułę oraz cudowny klimat, dzięki któremu możemy przemienić się w czarodziejów. Nie jest to pozycja z szybką akcją, lecz na pewno nie można się przy niej nudzić. Dla osób, które lubią się pośmiać i czytać fanficki, jest to powieść idealna. Prosty język i podział na rozdziały sprawia, że czyta się niezwykle szybko, ale też z uśmiechem na twarzy. Idealna lektura dla młodzieży w szare i deszczowe dni!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
30-10-2016 o godz 12:11 przez: Katarzyna Żmuda

Simon Snow, Wybraniec, zaczyna ostatni rok nauki w Watford - Szkole Czarodziejów. Mimo posiadania ogromnej mocy ma wiele problemów z magią i nie tylko. Porzuca go dziewczyna, Mag (jego mentor, wzór) nie pokazuje się, a jego współlokator, a zarazem największy wróg prawdopodobnie znów stara się go zabić. Czy może być gorzej?
Pierwszy raz Simona poznałam w "Fangirl", której główna bohaterka pisała o nim fanfiction. Nie byłam zachwycona tym co się tam działo, co więcej: uważałam to za bezczelne kopiowanie historii Harry'ego Pottera. Propozycja zrecenzowania tej historii pozwoliła mi poznać pełną historię i stwierdzić, czy będę podtrzymywać swoje zdanie czy ulegnie ono zmianie.

Mocnym punktem książki są oczywiście bohaterowie. Simon, Baz i Penny całkowicie mnie zauroczyli i sprawili, że pewnie jeszcze nie raz będę o nich myśleć. Autorka wykreowała ich w diametralnie różny sposób, jednak każdego obdarzyła niebywałym charakterkiem, którego nie sposób jest nie polubić!

To prawda, że między tą książką i HP jest sporo podobieństw, ale mimo tego warto ją poznać! Simon jest może i nieco gapowatym chłopakiem, który nieustannie coś podpala, niszczy lub sam wybucha, ale polubiłam go i to bardzo! Jego zachowanie doprowadzi do śmiechu każdego, co jednocześnie osładza nieco fabułę, ponieważ ze strony na stronę zaczyna robić się coraz poważniej i trudniej dla młodych bohaterów.

Mimo, że nie jestem największą fanką Rainbow Rowell i w każdej jej książce znajdę coś, co mi się nie spodoba, to miło było wrócić na chwilę do jej książek. Autorka pisze lekko i przyjemnie, a jednocześnie potrafiła połączyć to ze skomplikowaną fabułą i to w ciekawy sposób. Nie ukrywam, że historia mnie wciągnęła i ciężko mi było odłożyć tę książkę!
Historia jest łatwa w odbiorze i nieco ironiczna, ale, co najważniejsze, mimo wielu podobieństw do innych lektur zawiera dużo swojego i to wystarcza, żeby się maksymalnie wciągnąć.

Jeśli jesteś fanem/fanką Rainbow Rowell lub lubisz książki z gatunku YA/fantasy to "Nie poddawaj się" będzie dla ciebie idealna!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-05-2020 o godz 16:48 przez: keira.books
Simon Snow rozpoczyna właśnie ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Nie żeby przez ostatnie kilka lat jakoś bardzo się podszkolił – wciąż słabo radzi sobie z różdżką, w dodatku nieustannie coś podpala albo sam wybucha. Na domiar złego porzuca go dziewczyna, a jego mentor nie daje znaku życia. Simon zupełnie nie wie, dlaczego akurat on uznawany jest za najpotężniejszego czarodzieja, skoro każde z jego życiowych przedsięwzięć to porażka. Ale gdy w Świecie Magów zaczyna wrzeć, Simon musi sprostać wyzwaniu i zapanować nad sytuacją. Nie pomaga przeczucie, że Baz, jego współlokator, a zarazem największy wróg, prawdopodobnie knuje coś za jego plecami. Rainbow Rowell po raz kolejny mnie nie zawiodła. Choć jest to bardzo prosta historia, oparta na schematach znanych m.in. z Harry'ego Pottera to świetnie się przy niej bawiłam. Na początku nie mogłam wgryźć się w fabułę, bo autorka wprowadza nas w świat trochę jakbyśmy ją wcześniej dobrze znali, a niektórzy mogli nie czytać Fangirl. Mimo tego szybko się połapałam co i jak oraz nie mogłam się oderwać. Bardzo dużym plusem jest narracja pierwszoosobowa, lecz narratorami są praktycznie wszyscy ważniejsi bohaterowie. Dzięki temu możemy poznawać historię z perspektyw wielu bohaterów, bo jak wiadomo każdy inaczej odbiera poszczególne sytuację. Styl autorki jest nienaganny, lekki, przyjemny i przede wszystkim młodzieżowy, który znany jest z poprzednich jej książek. Dodatkowym plusem są nazwy zaklęć pojawiające się w książce. Bardzo mi się to podobało, a także krótkość rozdziałów. Nie są długie przez co chce nam się przewracać dalej kartki. Jeżeli chodzi o bohaterów to ja ich bardzo polubiłam przede wszystkim Simona, Penny i Baza, choć myślałam, że z tym ostatnim się nie polubimy, ale się pomyliłam. Podsumowując książka bardzo mnie zaskoczyła i to pozytywnie! Jest to pozycja obowiązkowa dla fanów Fangirl! A ci co nie czytali również będą się przy niej świetnie bawić! Polecam serdecznie!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji