Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
ID produktu: | 1106139355 |
Tytuł: | Maybe someday |
Autor: | Hoover Colleen |
Tłumaczenie: | Grzegorzewski Piotr |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Otwarte |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Liczba stron: | 360 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2015-05-13 |
Rok wydania: | 2015 |
Forma: | książka |
Wymiary produktu [mm]: | 29 x 208 x 140 |
Indeks: | 16727403 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Maybe someday
Napisana z wielkim rozmachem opowieść o uczuciach, które targają ludzkim sercem. O namiętności, pragnieniu i rozdarciu między rozsądkiem, a emocjami. Kapitalna powieść Colleen Hoover, której książki ...Myślę, że o Colleen Hoover słyszał lub czytał już każdy, chociaż przelotnie zetknął się z jej książkami. Jej „Hopeless”, „Pułapka uczuć” oraz pozostałe tytuły skradły serca wielu czytelnikom, w tym także moje, i moją w nich swój prywatny kącik. Wiadomość o wydaniu u nas kolejnej pozycji wprawiła mnie w ekscytacje, powodowała, że niecierpliwie wyczekiwałam daty premiery oraz momentu gdy dorwę ją w swoje zachłanne ręce. Parę godzin temu zamknęłam „Maybe Someday” i od tego momentu mam nie lada kłopot ponieważ nie bardzo wiem co napisać…
Dzień dwudziestych drugich urodzin nie jest dla Sydney najwspanialszym w jej życiu, do tej pory wszystko miała poukładane: studia, praca, wspólne mieszkanie z przyjaciółką i kochający chłopak. Jednak wciągu jednej chwili pozornie idealny świat Syd się rozpada, a ona musi pogodzić się ze zdradą dwóch najbliższych jej osób. Gdyby nie pomoc sąsiada z naprzeciwka znanego jej tylko z widzenia mogłoby być naprawdę ciężko. Ridge proponuje jej lokum i pracę – jest muzykiem, układa teksty tylko w chwili obecnej ma blokadę twórczą, a okazuje się, że dziewczyna nie ma problemów z ułożeniem tekstów do jego muzyki. Jak potoczy się ich wspólna praca i mieszkanie razem?
Kiedy już myślę, że Hoover mnie niczym nie zaskoczy, że nic nie przebije jej poprzednich powieści, że osiągnęła coś czego inni autorzy (bez urazy) mogą jej tylko pozazdrościć, w moje ręce wpada kolejne dzieło pisarki i przepadam. Po raz kolejny sprawia, że pozornie zwykła, życiowa historia staje się czymś niepowtarzalnym, wkradającym się do serca i umysłu, sprawiającym, że na czas czytania nie liczy się nic innego tylko ta opowieść. Nie wiem jak bardzo bym się starała nie jestem w stanie wynaleźć najmniejszego niedociągnięcia, najmniejszej rysy, która sprawiłaby iż „Maybe Someday” nie byłoby tak idealne. Powieściopisarka dba o realność, o szczegóły, o fakty jeśli coś omawia. Jest daleka od schematyczności, a może przez to jak tworzy po prostu mi to umyka? Nie wiem. Wiem natomiast, że Hoover posiada niesamowity talent posługiwania się słowem pisanym. Boże, jak ona pisze! Z zwykłych słów tworzy zdania, które tworzą wspólnie całość tak przepełnioną emocjami, że nie sposób ich nie odczuwać.
Colleen Hoover nie idzie na łatwiznę, ona musi wszystko skomplikować, poplątać tak, by cała prawda dotarła do czytelnika w momencie kiedy ona sobie tego życzy. Doświadcza bohaterów, rzuca im kłody pod nogi i na ich przykładzie pokazuje jak bardzo można być silnym i zarazem słabym. Ukazuje, że nie ma ideałów, że mylić się jest rzeczą ludzką, że nie powinno się oceniać i jak bardzo ważna jest szczerość oraz zrozumienie. To, co mi się jeszcze podoba, to umiejętność nie oceniania, nie wskazuje jednoznacznie kto jest tym dobrym, a kto złym tylko pozwala odbiorcy wyrobić sobie swoją własną opinię. Warto jeszcze zwrócić uwagę na zawarty w utworze ładunek uczuć, z jednej strony są żarty, zabawne sytuacje, docinki, z drugiej przyjaźń i miłość, jeszcze z innej pojawiają się problemy, cierpienie i najtrudniejsze decyzje do podjęcia. „Maybe Someday” jest przepełnione skrajnościami, a czytelnik (przynajmniej ja) popada z jednej w drugą i czuje się jak na karuzeli.
Powiedzieć, że jestem zachwycona czy też oczarowana to doprawdy za mało. Szczerze mówiąc jestem boleśnie świadoma iż żadne moje słowa nie są w pełni oddać uczuć jakie we mnie buzują. Nie sądziłam, że to powiem, a przynajmniej nie tak szybko, ale jest książka równie dobra, a może nawet i lepsza niż „Hopeless”, Autorka przebiła samą siebie. Przy „Maybe Someday” nie da się nie śmiać i nie płakać. Sprawiała że w jednej chwili szczerzyłam się do książki, by za chwilę wylewać potoki łez (biedna książka trochę ich na siebie przyjęła). Zżyłam się z bohaterami, wczułam w ich sytuację, dałam się zauroczyć pięknemu stylowi pisania autorki i wciągnąć serce w ten huragan uczuć wylewający się z każdej kolejnej strony. Piękna, cudowna, niesamowita, niepowtarzalna…
Najnowsza powieść Colleen Hoover jest realna do bólu, zabawna, ironiczna, przepełniona cierpieniem, nadzieją, trudnymi wyborami. Niezwykle realna, jak życie gorzko – słodka. To nie jakieś tam zwykłe czytadło (chociaż po opisie na takie wygląda), książka zapada w pamięć, powoduje rozpadanie serca na malutkie kawałeczki, by potem je sklejać cząstka po cząstce. To niemożliwe aby tak mocno przeżywać książkę, ale jednak – ta autorka potrafi zawładnąć sercem i umysłem.
„- Dziś masz zły dzień, Syd. Naprawdę fatalny. Czasami potrzebujemy takich dni, żeby spojrzeć z właściwej perspektywy na te dobre”.**
*Colleen Hoover, „ Maybe Someday”, s. 178
**Tamże., s. 276
Sydney jest dwudziestodwuletnią dziewczyną, której w dniu urodzin zawala się cały świat. Dowiaduje się, że jej najlepsza przyjaciółka i współlokatorka zarazem, ma romans z jej chłopakiem Hunterem. Zrozpaczonej dziewczynie bez dachu nad głową na pomoc przychodzi Ridge - mężczyzna, którego poznała podczas spędzania wieczorów na balkonie, i który skradł jej serce swoją grą na gitarze. Kilka wymienionych smsów i tekst piosenki do muzyki skomponowanej przez chłopaka to wszystko, co ich do tej pory łączyło. Jednak odkąd Sydney zamieszkuje u sąsiada z naprzeciwka wszystko się zmienia. Czy na lepsze? To się dopiero okaże. Para zawiera ze sobą układ z korzyścią dla obu stron, w którym Sydney w zamian za wolny pokój w mieszkaniu Ridge'a ma pisać teksty piosenek dla zespołu, w skład którego wchodzi jego brat. Wszystko zdawałoby się zacząć układać, ale jest jedna rzecz zastanawiająca naszą bohaterkę. Jej nowy współlokator od momentu poznania nie odezwał się do niej ani słowem, jedynym sposobem, jakim się z nią komunikuje, jest wysyłanie sobie nawzajem smsów. Okazuje się, że chłopak jest głuchy. Dlaczego nie mówi (choćby mógł)? Jak radzi sobie z grą na gitarze, skoro nie słyszy? I czy układ, który zawarł z Sydney, wszystkim wyjdzie na dobre? Tego dowiecie się sięgając po "Maybe Someday".
Po lekturze "Hopeless", po której miałam wielkiego kaca książkowego, przygotowałam się psychicznie na kolejną mocną dawkę emocji, które miało mi zapewnić "Maybe Someday". Mijała strona za stroną, czekałam na moment, kiedy moje serce pęknie na milion kawałków i... niestety do samego końca powieści ten moment nie nadszedł. Zawiodłam się, ale nie dlatego, że książka mi się nie podobała, treściowo była podobna do większości romansów, z małymi wyjątkami, tylko dlatego, że oczekiwałam zupełnie czegoś innego. Załuję, ze swojej przygody z twórczością Colleen Hoover nie zaczęłam właśnie od "Maybe Someday"... Chociaż nie wiem, czy wtedy skusiłabym się szybko na następne książki tej autorki. Mimo wszystko powieść czytało mi się bardzo szybko, pani Hoover używa przyjemnego w odbiorze języka i wie, jak zachęcić czytelnika do pochłaniania jej książek. Chociaż wiem, ze treść i bohaterowie "Maybe Someday" nie zagoszczą długo w mojej pamięci, nie żałuje, ze sięgnęłam po ta lekturę. Co więcej, Podobało mi się w niej, ze autorka nie skupiła się tylko na przedstawieniu losów dwójki głównych bohaterów, ale pozwoliła czytelnikowi poznać także inne postaci. I Mimo, ze cala historia Sydney i Ridge'a była według mnie trochę banalna, to nauczyłam się jednego: ze nie warto walczyć ze swoimi uczuciami, trzeba podążać za marzeniami, nie oglądać się za siebie, bo każdy dzień przynosi nowe możliwości. I nie mówmy sobie "może kiedyś", tylko róbmy to wlasnie teraz.
Podsumowując, dla tych, którzy nie mieli okazji zetknąć się z twórczością Colleen Hoover, polecam na początek lekturę "Maybe Someday" - lekka i przyjemna, jednak nie należy do książek, które będziemy pamiętać przez całe życie.
Przeżywałam wszystkie chwile razem z Syd i Ridge'm jak bym była obok nich i to wszystko oglądała..cała paleta uczuć..płacz,śmiech..co tylko chcemy..Motylki w brzuchu nie dawały mi spokoju..;-) Serce biło w przyśpieszonym tempie,gdy oni toczyli wewnętrzną walkę ze sobą,by nie poddać się chwili...Przyznam,że chciałam aby Ridge zerwał z Meggie i był równie szczęśliwy z Sydney,ale ale to by było za proste..książka trzyma w napięciu do ostatniej strony..gdy już "przewidziałam" co się stanie,nagle całkowity zwrot akcji..i za to właśnie kocham Panią Hoover.Za tą nieprzewidywalność.Nie jest to książka jak odbita od szablonu..że musi być zraniona dziewczyna,chłopak ja pociesza i lądują w łóżku.NIE! tu jesteśmy świadkami jak tworzy się piękna..ale równie bolesna historia młodych ludzi,którzy z czasem nie mogą żyć bez swojego widoku,dotyku i SERCA.
Mam tylko jedno zastrzeżenie.DLACZEGO ONA SIĘ TAK SZYBKO KOŃCZY? Przeczytałam ją w 2 dni..(chciałam sobie choć troszkę przedłużyć spotkanie z bohaterami,więc postanowiłam nie czytać jej za jednym podejściem)..POLECAM Z CAŁEGO SERCA!!!
Podczas jej czytania wiele razy śmiałam się, płakałam, a momentami robiłam obie rzeczy równocześnie. Jak najbardziej polecam.
Powieść Maybe Someday ukazuje czytelnikowi prawdę o ludzkim sercu, o uczuciach, które nie ważne jak bardzo byśmy chcieli, nie jesteśmy w stanie zmienić. Wytrwałość, która opisana była w książce, jest w naszych dzisiejszych czasach trudna do przeżycia.
Polecam.
Idealna na wakacje! :)
Podobało mi sie w niej ze jest nie tyle śmieszna co i romantyczna.
Jedna z moich ulubionych książek