5/5
17-08-2021 o godz 09:40 przez: Narcyz | Zweryfikowany zakup
Znakomita powieść. Gorąco polecam :).
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-03-2022 o godz 08:57 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Super, trzymajaca w napieciu pozycja
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-11-2021 o godz 15:25 przez: Marzena | Zweryfikowany zakup
Jak poprzednie... świetna 👍
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-02-2022 o godz 09:23 przez: Renata | Zweryfikowany zakup
świetna pozycja polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-08-2021 o godz 20:38 przez: tomciozagan87 | Zweryfikowany zakup
Polecam super lektura
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
17-01-2022 o godz 22:14 przez: Dorota | Zweryfikowany zakup
Czaka na półce
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
30-09-2021 o godz 17:09 przez: anonymous | Zweryfikowany zakup
Cudownaaaaaa
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-09-2021 o godz 10:43 przez: Marcin | Zweryfikowany zakup
Rewelacja
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-04-2024 o godz 20:19 przez: Dorota | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-10-2021 o godz 18:10 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
07-10-2021 o godz 12:14 przez: Jarosław Papaj | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
07-06-2023 o godz 04:15 przez: Grzegorz | Zweryfikowany zakup
Super
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-03-2022 o godz 11:14 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Super
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-01-2024 o godz 07:41 przez: Marta | Zweryfikowany zakup
Mega
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
15-08-2021 o godz 18:25 przez: Bliskie Spotkania
Czy mogę powieść nazwać słabą, jeżeli przeczytałem ją od deski do deski i przez większość czasu nie chciałem odłożyć na półkę? Czy mogę określić ją jako dobrą, skoro uważam, że akcja była równie porywająca co koniugacja pantofelka? Już dawno książka nie wzbudziła we mnie tak wiele skrajnych emocji, co “Matnia” Przemysława Piotrowskiego. W moim osobistym rankingu to najsłabsza powieść Autora, którego dotychczasową twórczość wysoko cenię i który sam sobie zawiesił poprzeczkę niebotycznie wysoko. Początkowo miałem wrażenie, że czytam kiepski, tani erotyk, później gotów byłem się założyć, że to obyczaj, a dopiero pod koniec pojawiła się nutka thrillera, z naciskiem na słowo nutka. Powiedzieć, że akcja “Matni” rozwija się niespiesznie, to jakby przyrównać ją do odchudzania mojej teściowej, która od 30 lat twierdzi, że jest w procesie. I chyba wyłącznie moja własna ciekawość, gdzie ten dziwaczny mix literacki prowadzi, sprawiła, że książkę przeczytałem w całości. To po co czytałeś do końca?! - zapytasz Drogi Czytelniku. Niepowtarzalny styl, w jakim pisze Przemysław Piotrowski zwyczajnie uniemożliwia rozbrat z historią, nawet gdy finalnie oceniasz ją jako słabą. To autor o ogromnym potencjale, który pisząc zakuwa Cię w kleszcze i dopiero ostatnia strona powieści daje Ci klucz do odzyskania wolności. Główna bohaterka “Matni”, Zuzanna Cholewa, to kobieta płytka, naiwna, pozbawiona refleksji, nie wyciagająca wniosków z popełnionych przez siebie błędów i zwyczajnie nudna. Co bym nie robił, jak się nie starał, zapamiętam ją na zawsze jako tę, która zmuszona do brutalniejszego, aniżeli dopuszczała, seksu oralnego, racjonalizuje sobie ten fakt słowami, że “zawsze wolała dawać, niż brać”. Szach i mat. Tego nie przejdę nawet w fikcji literackiej. 90% wydarzeń w powieści przypomina mi bajkę “Żwirek i Muchomorek”. Oni też mieszkali w lesie, chodzili nad jezioro, w większości odcinków czegoś się bali, a ja wraz z nimi łudziłem się każdego wieczoru, że coś się tu jednak zadzieje. Jedyna różnica to ta, że Żwirek nie robił w co drugim odcinku loda Muchomorkowi. W “Matni” nie otrzymacie porywającej akcji, ani klimatu thrillera - będzie dużo lęku i niepokoju, które prawdopodobnie zaprowadzą Was do ostatniej strony, podobnie, jak było to w moim przypadku. I to zakończenie jest jedynym mocnym akcentem powieści, bo choć przewidywalne, to jednak dobrze poprowadzone i zwieńczone pięknym, osobistym epilogiem Autora, który sam w sobie zmroził mnie bardziej, aniżeli cała książka.
Czy ta recenzja była przydatna? 3 0
5/5
08-08-2021 o godz 23:18 przez: Maitiri
Ta książka jest inna od poprzednich thrillerów autora. Jest spokojna, nieco melancholijna. Akcja rozwija się powoli, nabiera tempa dopiero pod sam koniec. Mimo to od początku panuje w powieści gęsta, niepokojąca atmosfera i ten niepokój udziela się czytelnikowi. Ta niespieszna akcja dobrze koresponduje z klimatem powieści. Mrocznym, klaustrofobicznym, tajemniczym. Jest jesień, noce stają się coraz dłuższe, kobieta jest w domu sama, sąsiedzi zamknięci w swoim kręgu, niedostępni, deski pod nogami skrzypią, na zewnątrz wyje wiatr. Wyobraźnia bohaterki zaczyna działać na pełnych obrotach. Atmosfera gęstnieje ze strony na stronę coraz bardziej, napięcie rośnie. Trzeba jednak przyznać, że nie jest to to, do czego autor zdążył nas już przyzwyczaić. Napięcie rośnie, owszem, ale nie w takim tempie, jakie znamy. Fabuła rozkręca się dość powoli, by w kulminacyjnym momencie zdecydowanie przyspieszyć. Finał za to jest dokładnie w stylu autora. Mocny, niespodziewany i szokujący. I chociaż ten thriller jest inny, spokojniejszy, z rozbudowaną warstwą obyczajową i nieco bardziej przewidywalną intrygą niż zazwyczaj, nadal jest interesujący. Książka ma to coś, co trzyma przy niej czytelnika, co sprawia, że chcemy dowiedzieć się, jak to się wszystko skończy. I nawet jeśli gdzieś po drodze główna bohaterka nas irytuje, a niektóre wątki powodują wywracanie oczami, czytamy dalej, bo coś nie pozwala nam książki odłożyć. Nie potrafię powiedzieć, czym jest to coś, natomiast muszę oddać autorowi, że z całą pewnością potrafi pisać tak, aby zaintrygować czytelnika. Tematycznie książka jest naprawdę ciekawa, pomysł na historię świetny. Na grozę wypływającą prawie z każdej strony też nie mogę narzekać. Jedynie Zuzanna nie za bardzo przypadła mi do gustu. Autor świetnie oddał kłębiące się w niej emocje, jej przerażenie, niepewność, a w końcu bezsilność. Z jednej strony działały na nią jej własne lęki, z drugiej groza i sekrety miejsca, w którym się znalazła. Kiedy moja wyobraźnia zaczęła działać, doskonale potrafiłam się odnaleźć w jej położeniu. Jednak Zuza, chociaż dojrzała, zachowywała się często nieadekwatnie do swojego wieku i zaistniałej sytuacji. Była naiwna i czasem kompletnie bezmyślna. Sama nie wiem, co o niej myśleć. Tym bardziej, jeśli wiem, że jej dzieciństwo nie było łatwe, a później również nie miała lekko. Wydaje mi się, że takie przeżycia czegoś powinny ją nauczyć, a Zuza zachowywała się tak, jakby nie dostała od życia żadnej lekcji. „Matnia” to bardzo dobrze opowiedziana, mroczna, tajemnicza i wciągająca historia ze spektakularnym zakończeniem. Jeśli lubicie niejasne, pełne tajemnic, budzące grozę thrillery, ta książka na pewno Wam się spodoba. Ja spędziłam z nią rewelacyjnie czas i zdecydowanie mogę Wam ten tytuł polecić.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
11-08-2021 o godz 14:18 przez: książki Haliny
Niejednokrotnie już Wam wspominałam, że w książkach oprócz rozrywki, szukam ukrytego przekazu. W najnowszej książce Przemysława Piotrowskiego szukałam chyba li tylko rozrywki. Pechowo dla tej książki złożyło się, że wcześniej czytałam thriller, który wcisnął mnie w fotel i nadal, gdzieś tkwi w mojej głowie, dlatego na jej tle „Matnia” wypadła średnio. Nie wiem czy tą opinią krzywdzę autora, czy faktycznie tak jest. Nie czytałam pozostałych książek, które napisał, więc nie mam porównania, czy jest lepsza, czy gorsza. Wydaje mi się, że thriller jakich wiele, ale jednak dał mi do myślenia i to już jest wielki plus tej książki, który zacznie podwyższył moją ocenę. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że znany z brutalnej i mrocznej trylogii o Igorze Brudnym autor postanowił do czytelnika przemówić głosem kobiety. Zastanawiałam się, czy autora nie przerośnie, prowadzenie narracji z takiego punktu widzenia. Moim zdaniem świetnie oddał kobiece emocje, wątpliwości, nieporadność, a potem hart ducha i wolę walki. Powoli rozwijającą się akcją, spokojną i melancholijną atmosferą, która jest jednak niepokojąca, Piotrowski powoli wchodzi w historię. Początek to od razu klimat grozy, z którego czytelnik budzi się wraz z bohaterką. Zuza z poprzedniego związku, wychodzi poraniona psychicznie z długami i przy nadziei, ale poznaje kolejnego mężczyznę, który wydaje się być idealny. Tak bardzo chce być kochana i szczęśliwa, że potrafi sobie wytłumaczyć każde niewłaściwe słowo i zachowanie partnera. Uzależnia się od niego dosłownie i w przenośni. Psychicznie i finansowo, bo Marek zapewnia jej także lokum do mieszkania. Miejsce pozornie idealne. Z dala od szumu i stresującego wyścigu szczurów, spokojne i sielskie, które ma swoją drugą, mroczną stronę, pełną tajemnic i niedomówień. W pewnym momencie w głowie Zuzy włącza się alarm, ale ona znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Nie ma mieszkania, pieniędzy, rodziny i jest dodatkowo nękana przez typów spod ciemnej gwiazdy. Po wyjeździe Marka do pracy za granicą Zuza czuje się osamotniona i przerażona. Próby nawiązania kontaktu z mieszkańcami wsi znajdującej się na końcu świata przy ukraińskiej granicy, gdzie wywiózł ją ukochany, nie przynoszą rezultatu. Nikt w Toporzycach nie chce z nią rozmawiać, a o bliższych kontaktach nawet nie ma nawet mowy. Traktują ją z dystansem i wrogością. Dziewczynę zaczynają dręczyć coraz większe wątpliwości, odczuwa paniczny strach potęgowany niespodziewanymi wizytami sołtysa, niepełnosprawnego Jasia, który usiłuje jej coś przekazać oraz watahą dzików szukających pożywienia. Jedynym jej wsparciem jest przyjaciółka z lat dziecięcych, Agata, która dodaje jej otuchy i uspokaja. Próbuje rozpędzić gromadzące się nad dziewczyną czarne chmury, buzujące w niej emocje i narastającą panikę. Wszystko jednak zmienia wizyta Zuzy na cmentarzu i to, co tam odkryła. Od tej chwili akcja toczy się już jak po równi pochyłej, coraz szybciej. Chyba od samego początku miałam przeczucie, w jakim kierunku ta historia zmierza, chociaż nie przeszkadzało mi to w lekturze. Nie jest, to może powieść grozy, ale autor poruszył tu niezwykle ważny wątek, o którym wspomina jeszcze w posłowiu i za to ogromny plus. Udało się autorowi oddać sposób myślenia i emocje kobiety, co też zasługuje na pochwałę. Wspaniale wykreował postaci i charaktery mieszkańców małej zapyziałej wsi. Dokładne opisy przyrody i atmosfery małej miejscowości pozwoliły mi wczuć się w sytuację Zuzy, która bała się już nawet własnego cienia, ale za to w końcówce wykazała się niezwykłym hartem ducha i odwagą. Chwilami przeszkadzały mi przydługie opisy, przegadane powroty do przeszłości przyjaciółek i parę drobnych niedociągnięć, ale nie mogę o nich wspominać bez zdradzania fabuły. Podobało mi się bardzo dobrze rozbudowane tło obyczajowe, budowane długo i powoli napięcie oraz mocne i brawurowe zakończenie. Temat poruszony w powieści, bardzo ciekawy i ważny. Tylko, czy osoby, które powinny, wyciągną sobie z tej historii wnioski i potraktują ją, jako przestrogę? Można nakręcić mnóstwo filmów, napisać mnóstwo książek i wciąż o tym mówić, a kobiety i tak pakują się w związki bez przyszłości z podejrzanymi mężczyznami. Nabierają się na miłą aparycję, ładne słówka, nienaganne maniery. Ignorują ostrzegawcze sygnały, pomijają niepokojące symptomy, tłumacząc sobie wszystko ogromnym szczęściem, jakie je spotkało. Zaślepione miłością wpadają w pułapkę niczym śliwka w kompot. Krok po kroku dają uśpić swoją czujność, pozwalają ograniczyć swoją wolność, stają się bezwolne i uległe. Zwłaszcza wtedy, gdy poprzednie związki kończyły się katastrofą, liczą, że ten będzie już wspaniały i szczęśliwy. Słowa autora na końcu przemówiły do mnie bardziej niż cała powieść. Dlatego, jeżeli mam małe zastrzeżenia do samej fabuły i kilku niedociągnięć, które dostrzegłam, a z racji, że nie chcę spojlerować, nie będę o nich pisać, to bardzo poruszył mnie opisany temat i chociaż właśnie z tego powodu warto sięgnąć po tę książkę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
14-09-2021 o godz 12:56 przez: LiterackiPrzeszpieg
Czytelnicza konsternacja. Zjawisko niepokojące, występujące stosunkowo rzadko. Spowodowane zdecydowanym rozdźwiękiem pomiędzy obiecywaną a faktyczną zawartością książki. Konsekwencje najboleśniej odczuwa czytelnik, pozostawiony z poczuciem zmarnowanego czasu (a może też i pieniędzy) i pytaniem, domagającym się niezwłocznej odpowiedzi – jak do tego doszło?! Opis i rekomendacje książek powinny intrygować i zachęcać człowieka do wspólnej wędrówki, jednocześnie nie zdradzając zbyt wiele z fabuły. W przypadku „Matni” Przemysława Piotrowskiego istotnie tak było. „Przerażający i klaustrofobiczny thriller”, „Od początku czuć klimat grozy” - takie polecajki widnieją na okładce książki. Tylko, że na ten thriller musiałam czekać zaskakująco długo. Pojawił się na… ostatnich pięćdziesięciu stronach. Moja czytelnicza konsternacja przeobraziła się w olbrzymie rozczarowanie, bo „Matnia” ma więcej grzechów. _____Gdy nie lubisz głównej bohaterki… Jasne, że nie ma przymusu, by główna bohaterka wzbudzała sympatię. Ale zdecydowanie pomaga, gdy czytelnik, choćby w pewnym stopniu, mógł się utożsamić z bohaterką, zrozumieć jej tok myślenia lub motywy zachowania. Dotychczasowe życie Zuzanny Krupy nie było sielanką. Porażki przeważały nad sukcesami a przyszłość nie rysowała się optymistycznie. Poprzedni chłopak zostawił ją z długami i w bliźniaczej ciąży. Wybawieniem z tej sytuacji okazał się Marek – przystojny, dobrze rokujący i zakochany w niej po uszy. Bez problemu przekonuje kobietę, żeby zamieszkała z nim w starym domu po ojcu, na skraju wsi Toporzyce. Gdy mężczyzna wyjeżdża do pracy, zostaje sama w dużym domu. W prawdziwym życiu takie bajki się nie zdarzają. Wydawać by się mogło, że porażki hartują. Ale nie w przypadku Zuzy, która nie potrafi wyciągnąć wniosków z dotychczasowych życiowych niepowodzeń a przy tym jest naiwna, bezgranicznie ufając nowo poznanemu mężczyźnie. Nawet gdy pojawiają się pewne zgrzyty w związku, nie analizuje ich a winę bierze na siebie. Stara się zaspokajać męskie potrzeby w imię chyba bardziej wdzięczności aniżeli miłości. Chociaż na każdym kroku podkreśla, że nie jest „rozhisteryzowaną nastolatką wierzącą w zabobony”, to jej zachowanie i słowa temu przeczą. Dodajmy do tego bujną wyobraźnię i czarnowidztwo. To wszystko prowadzi do tego, że jej zachowanie jest dla mnie niezrozumiałe i irytujące, już nie mówiąc o nader częstym podkreślaniu swojej urody i powtarzaniu stereotypów dotyczących mieszkańców wsi. Czy to wszystko można usprawiedliwić burzą hormonów? _____ Gdy tempo akcji jest zastraszająco wolne… Nie wiem, czy to „zasługa” narracji pierwszoosobowej czy świadomy pomysł autora, by przez 350 stron zanudzić czytelnika wolnym tempem akcji i monotonią a bombę odpalić na samym końcu? Z opisu życia samotnej Zuzy dowiadujemy się, co zjada na śniadanie, jaką herbatę pije, co ogląda w telewizji oraz jakie piękne widoki roztaczają się w jej okolicy. Każdy dzień wydaje się być podobny do poprzedniego. Mnóstwo opisów, nic nie wnoszących do akcji i natłok myśli w głowie Zuzy, które czasem przeczą zdrowemu rozsądkowi, wystawia cierpliwość czytelnika na poważną próbę. Pomysł wielce ryzykowny, bo nie każdy czytelnik dotrwa do miejsca, gdzie akcja się rozkręca. _____Gdy trzeba szukać thrillera w thrillerze… To jest jedna z najbardziej zastanawiających kwestii. Dlaczego książka, której raptem ostatnie pięćdziesiąt stron powoduje ciary na plecach i szybsze bicie serca, reklamowana jest jako thriller? Co gorsza – lwia część książki wcale nie zwiastuje mocnego zakończenia. Nie ma stopniowania napięcia, nie ma rozdziałów urywających się w najciekawszym momencie… Na domiar złego – wskazówki co do zakończenia są zbyt klarowne i pojawiają się zbyt wcześnie. W zakończeniu brakuje elementu zaskoczenia, wyłamania się ze schematu. I uwaga, będzie mały spojler – czy rozkopywanie grobów to jakiś nowy trend? Przyspieszenie akcji ma jeszcze jeden, dość nieoczekiwany skutek uboczny. Wulgarność. Postacie klną, nie przebierając w słowach. Czy przez to robi się groźniej, straszniej? Nie, raczej niesmacznie. _____W „Matni” wiele rzeczy po prostu nie zagrało. Pomysł sam w sobie nie był zły, ale wykonanie szwankuje na kilku płaszczyznach. Narracja pierwszoosobowa okazała się nieprzekonująca a główna bohaterka zbyt szybko dała się poznać jako osoba naiwna i oceniająca rzeczywistość przez pryzmat swojej wybujałej wyobraźni. Coś, co miało być historią przerażającą, pełną grozy, niestety nią nie jest, chociaż sceneria ku temu była odpowiednia. „Matni” zabrakło klimatu, zabrakło wyrazistej bohaterki, zabrakło napięcia…
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
20-08-2021 o godz 15:40 przez: zaczytana_mama_dwojki
"Żyję tu niczym w matczynym łonie (...), wypełniam go swoimi emocjami, które wnikają w ściany i już na zawsze w nich pozostają, dopóki drewno nie spłonie i nie ulotni się wraz z popiołem, nie rozpłynie się w przestrzeni." . Do trzydziestoczteroletniej Zuzanny szczęście w końcu się uśmiecha. Poznaje mężczyznę, który w pełni ją akceptuje, nawet fakt, że nosi pod sercem dwójkę dzieci obcego mężczyzny. Wspólnie wprowadzają się do domku położonego na skraju małej wsi. Ta idylla nie trwa jednak długo... . "Rodzina. Zawsze była dla mnie swoistą abstrakcją, choć bardzo przeze mnie pożądaną, tak jak może pożądać rodziny ktoś, kto nigdy tej rodziny nie miał i nawet nie znał swoich rodziców. Może dlatego zachowałam się tak, jakbym doznała jakiegoś zaćmienia umysłu. Nie zapaliła się czerwona lampka, alarm nie zadzwonił (...). . Zacznijmy od postaci pierwszoplanowej. Zuzanna przez to, że wychowywała się w domu dziecka nie wykształciła pewnych zachowań. Poszukuje miłości, uznania, rodzinnego ciepła, przez co jest bardzo ufna, a wręcz naiwna. Miota się, nie radzi sobie z emocjami. Podejmuje skrajnie nieodpowiedzialne, a wręcz głupie decyzje. Chwilami staje się po prostu irytująca. Jej zachowanie można jednak strawić. Ma ono swoje podłoże, logicznie łączy się z fabułą. Ogólny zamysł powieści również mi się podobał. Do tego styl w jakim pisze Pan Przemysław zdecydowanie mi odpowiada. Jest jednak jedno bardzo istotne ALE. Czemu miały służyć sceny seksu oralnego i obnażanie obrzydliwych fetyszy bohaterów? Do fabuły nic to nie wniosło, a ja jako kobieta poczułam się po prostu zniesmaczona i zażenowana. Powiało słabym erotykiem i popsuło mi na pewien czas przyjemność z czytania. Nie zabrakło również wątków fantastyczno-przygodowych. Główna bohaterka w zaawansowanej ciąży bliźniaczej niczym ojciec Mateusz pomyka po wiejskich, nieutwardzonych drogach rowerem, a chwilę później niczym Indiana Jones przedziera się przez bagienne chaszcze, by spróbować rozwiązać lokalną zagadkę. Kobieta wszechstronna się trafiła. Muszę popracować nad kondycją, bo mnie po koniec pojedynczej, fizjologicznej ciąży przy wchodzeniu po schodach łapała zadyszka. . Ta powieść to istny fenomen. Niby drażni i zadziwia, ale czytelnik natchniony poczynaniami głównej bohaterki, tak jak ona brnie dalej i szuka sam jeszcze nie wiedząc czego. Stop! Ja już w 1/3 książki, w 95% przewidziałam zakończenie. Czy to Sherlock Holmes we mnie wstąpił? A guzik, chciałabym. Tutaj fabuła jest tak przewidywalna, że biorąc pod uwagę wcześniejsze książki Pana Przemysława nie mogę uwierzyć, że napisał to ten sam Autor. Mimo że było napięcie to zabrakło mi polotu, jakiegoś niespodziewanego zwrotu akcji, który przełamałby utarty schemat. . Już dawno po przeczytaniu powieści nie miałam takiego mętliku w głowie. Byłam tego tytułu ogromnie ciekawa. Nastawiałam się na prawdziwą petardę i co? Niestety się rozczarowałam. Wyobraźcie sobie dziecko zafascynowane sylwestrowymi fajerwerkami. Widziało je wcześniej i wie jakie spektakularne mogą być. Czeka więc przebierając nóżkami aż tatuś również odpali. Emocje sięgają zenitu, a tu nagle zamiast pięknego rozbłysku na niebie widzi ledwo iskrzący się ognik. Puff... I to wszystko. To jest dokładnie moje odczucie. Coś ewidentnie poszło nie tak. Był zamysł, były możliwości, ale chyba należało zainwestować w większe show, a nie wykorzystywać asortyment lokalnego dyskontu. Dla lepszego efektu czasem warto nadłożyć drogi. . Odnosząc się jeszcze do motywu, o którym Autor wspomina na koniec to aż mnie skręca ze złości. Mając taki research i bardzo dobry warsztat pisarski to ta książka powinna ociekać mrokiem, wyrywać czytelnika z kapci i rozrywać serce na miliony kawałków. I wcale nie mówię tu o nadmiernej brutalności. Niestety nic takiego się nie wydarzyło, a w zamian otrzymujemy poprawny thriller z wątkiem erotyczno-obyczajowym. Trochę szkoda. Zaciskam mocno kciuki i będę wypatrywać tych fajerwerków przy następnej okazji, bo jestem pewna, że prędzej czy później się pojawią.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
30-08-2021 o godz 14:23 przez: Jolanta
Zuza to 34-letnia piękna kobieta, która od czasów dzieciństwa nie miała zbyt łatwego i miłego życia.Wychowywała się w domu dziecka.Brak rodziców i miłości stał się kołem napędowym w podejmowaniu złych decyzji, które w swoich konsekwencjach przynosiły dramatyczne skutki...Po długich latach kobieta pragnie tylko jednego - szczęścia, poczucia bezpieczeństwa oraz kochającego męża i rodziny której nie miała. Kiedy myśli, że nareszcie jej życie pomału się układa, dowiaduje się, że jej były partner jest zwykłym kłamcą i naciągaczem, a tym samym zostawia ja z prawie 2 milionowym długiem oraz ciąża bliźniaczą.Życie Zuzy wali się jak domek z kart... I wtedy w jej życiu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zjawia się on - mężczyzna po prostu idealny! Dojrzały, przystojny, zaradny, ambitny, troskliwy i akceptujący ją z całym bagażem nie zawsze dobrych doświadczeń. Kobieta zakochuje się w Marku i tym samym szybko zaczynają snuć plany na przyszłość. Razem przeprowadzają się na wieś Toporzyc do rodzinnego domu mężczyzny. Niestety szczęście nie trwa zbyt długo, gdyż Marek dostaje nowe pilne zlecenie i musi wyjechać do Niemiec. Kobieta zostaje sama w wielkim starym domu w środku lasu.Musi się odnaleźć w nowym nie zawsze łatwym życiu na wsi. Zuza nie ma lekko, a do tego każdy nowy dzień coraz bardziej przypomina najgorszy z możliwych koszmarów....który staje się lawiną dziwnych zbiegów okoliczności wzbudzających lęk ~"MATNIA" - jest kolejną książka autora, którą wzięłam w ciemno i kolejną, która zyskała u mnie bardzo wysoką ocenę. Nie jest to opowieść, którą można porównać do genialnej serii z Igorem Brudnym (uwielbianym przez wszystkich czytelników) gdyż według mnie następne "dziecko" autora to totalny powiew świeżości. ~Prezentowana powieść to pozycja z gatunku thrillera z wątkiem obyczajowym, w którym akcja nie pędzi na łeb na szyję, wprowadzając nas krok po kroku, w coraz bardziej psychodeliczny, mroczny, groźny i klaustrofobiczny klimat.Klimat wywołujący niejednokrotnie dreszcze przeszywające całe ciało.Jak dla mnie jest to perfekcyjny thriller z elementami grozy. ~Autor umiejętnie i z wielką precyzją buduje stopniowe napięcie, wywołując u czytelnika ogromy niepokój, a czasem nawet strach co nie pozwala oderwać się od książki. Krok po kroku, poznajemy aurę i warunki panujące w mrocznej wsi (byłego PGR-u) w miejscowości Toporzyce. Gwarantuje wam, że podczas czytania wielokrotnie będziecie włączać światło, nasłuchiwać głuchej ciszy i sprawdzać co też dzieje się za oknem. ~Wielkim zaskoczeniem dla wszystkich czytelników tuż po genialnym prologu jest narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia kobiety. Autor wybrnął z niej wręcz idealnie, gdyż wszystko wyglądało bardzo autentycznie.Dzięki czemu razem z bohaterką mogliśmy w pełni odczuwać towarzyszce jej emocje, wątpliwości, lęki a nawet strach o swoje życie. Jedni z was polubią postać Zuzanny inni niestety nie.Dlatego też nie zapominajmy, że 'Matnia" jest fikcją literacką, która rządzi się swoimi prawami.A to, że główna bohaterka czasem jest łatwowierna, zagubiona i może czasem wręcz infaltylna, nadaje tylko "wyrazistego smaku" całej opowieści. Ja osobiście bardzo zżyłam się z Zuzą, gdyż pomimo trudnego dzieciństwa i demonów przeszłości, które niejednokrotnie depczą jej po piętach ona za wszelką cenę ryzykuje własne życie, próbując stworzyć coś nowego, nieznanego z myślą o swoich nienarodzonych córkach ❤️. ~Nie chcę już za wiele zdradzać wam z fabuły gdyż odebrałbym przyjemność z czytania. Mogę jedynie dodać, że niejednokrotnie doświadczymy: mrocznej i przerażającej atmosfery Toporzyc, tajemnic, sekretów, kłamstw, niedomówień, przemocy i brutalności jaką zgotował człowiek człowiekowi. ~Czy polecam? Zdecydowanie 🔥 Obiecuję że Matnia pozostanie z waszych pamięciach na długo! Jeśli ktoś jeszcze nie zna twórczości autora polecam nadrobić serię z Igorem Brudnym.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji