5/5
20-07-2019 o godz 12:59 przez: TylkoSkończęRozdział
Duszna atmosfera, klimat mrożący krew w żyłach, wsysająca fabuła, antypatyczni bohaterowie ble ble ble ble, frazesy. Aby oddać kwintesencję tego, jaką sieczkę z mózgu robi ta historia powinnam wyekstrahować i wtłoczyć tutaj – w te literki – mój strach i obrzydzenie, które towarzyszyły mi od początku, do samiuśkiego końca czytania tej powieści. Nie da się, próbowałam ;) dlatego liczę, że kilka zdań częściowo odda mój zachwyt =) Joe Thorne, którego drugie imię to "sarkazm" i "walimnieto" po 25 lata wraca do rodzinnej miejscowości Arnhill. Bynajmniej nie z pobudek sentymentalnych. Joe władował się w niemałe tarapaty, postanawia zaszyć się w tej dziurze zabitej dechami i zrealizować pewien plan. Plan, który zakłada powrót do tragicznych wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy to jego mała, ośmioletnia siostrzyczka Annie zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Najgorsze jest jednak to, że... wróciła. "Zniknięcie Annie Throne" nie jest sympatyczną historyjką idealną do popołudniowej kawki. Pierwotne zło emanujące z kart tej powieści, oblepia człowieka, wnika pod skórę i niepokoi. Tudor świetnie "operuje grozą", bo niemalże każdy element fabuły nas straszy: klaustrofobiczna Arnhill, nieprzyjaźni mieszkańcy, mroczna kopalnia, prześladowanie i przemoc w szkole no i oczywiście sama historia wypełniona złem. Złem, które wsiąka w mury domów, ziemię, mieszkańców... i paruje. "Zniknięcie Annie Thron" ma w sobie to, co najbardziej cenie w horrorach – niebanalną grozę (nie gonią nas zombiaki, wampiry i duchy) oraz to, co cenię najbardziej w thrillerach – intrygującą zagadkę z zaskakującym finałem. To wszystko spowite aurą zgnilizny. Na szczególną uwagę zasługuje budowanie napięcia poprzez retrospekcje oraz sposób, w jaki autorka kreuje postać głównego bohatera. Najpierw mu współczujemy, a później, poprzez odkrywanie kolejnych (nomen omen;) kart zastanawiamy się jaką rolę odegrał w tragedii sprzed dwudziestu pięciu lat. "Ludzie – szczególnie jeśli chcą sprawić wrażenie bardzo mądrych – lubią powtarzać, że niezależnie od tego jak długa pokonamy drogę, nigdy nie zdołamy uciec od samych siebie. Gówno prawda. [...] Jaźń to tylko konstrukt, który można rozłożyć na kawałki, zdemontować i na nowo poskładać". Powieść jest idealnie wyważona – straszy, niepokoi i intryguje. I gdyby nie jeden mankament, mogłabym ją uznać za powieść idealną. Mianowicie – o ile w "Kredziarzu" nawiązania do Kinga mi nie przeszkadzały, to w przypadku "Zniknięcia Annie Thorne" podobieństwo jest zbyt oczywiste, zbyt jaskrawe. Tudor zbudowała powieść na motywie żywcem wyjętym z jednego z najstraszniejszych (i najdoskonalszych) horrorów Stefanka. Co prawda temat został ugryziony z innej strony i doprawiony innym bukietem przypraw, ale jednak... pewien niedosyt pozostaje. Nie zmienia to faktu, że sam klimat, atmosfera grozy i naprawdę ciekawa zagadka kryminalna są innowacyjne, niepowtarzalne i na tyle soczyste, że warto się skusić na konsumpcję. "[...] dobre wspomnienia przypominają motyle: są ulotne, kruche i nie da się ich schwytać, nie miażdżąc ich. Z kolei te złe – poczucie winy, wstyd – tkwią w człowieku niczym pasożyty, po cichu zżerając go od środka". Jeszcze nie ochłonęłam po "Zniknięciu Annie Thorne" a już wypatruję kolejnej książki C. J. Tudor. Autorka dołącza do nielicznego grona pisarzy, którzy potrafią pobudzić moją wyobraźnię i przestraszyć do tego stopnia, że zasypiam przy włączonej lampce nocnej. https://tylkoskonczerozdzial.blogspot.com/2019/07/znikniecie-anie-thorne-cjtudor.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
08-08-2019 o godz 22:51 przez: Anonim
"Takie już jest życie. Nigdy nas nie ostrzega. Nie zsyła nawet najdyskretniejszej wskazówki, że doświadczamy ważnego momentu. Moglibyśmy się wtedy zatrzymać i zadumać nad nim. Nigdy jednak nie wiemy, że jakaś chwila zasługuje na naszą uwagę, dopóki ona nie przeminie." Joe Thorne wraz z bliskimi wiodą spokojne życie, nie wyróżniają się niczym szczególnym na tle innych rodzin. Do czasu. Gdy Joe skończył piętnaście lat, jego młodsza siostra Annie zniknęła. Zadziwiające, a zarazem przerażające jest to, że za dwa dni wróciła, jednak coś się w niej zmieniło. Co się stało przez ten okres, gdy dziewczynka przebywała poza domem? Dwadzieścia pięć lat później Joe Thorne wraca do rodzinnej miejscowości, by podjąć się pracy nauczyciela w podupadającej szkole, w której to sam kiedyś się uczył. Co go skłoniło do powrotu do miejsca, które budzi w nim przykre wspomnienia? Mężczyzna zdaje sobie sprawę, że wraz z pojawieniem się w Arnhill będzie musiał zmierzyć się z przeszłością. Wraz z przyjaciółmi z dzieciństwa od lat skrywają pewien sekret, nadszedł czas, by stawić mu czoła. Czy aby na pewno jest do dobra decyzja? Zapewne większość z Was kojarzy debiutancką powieść autorki. Myślę, że "Kredziarza" nie muszę Wam przedstawiać :). Według mnie, pierwsze kroki Tudor należały do bardzo udanych! Byłam zachwycona mrocznym klimatem, którym to "Kredziarz" był wręcz przesiąknięty, intrygującą zagadką z przeszłości i tymi elementami niczym z horroru, wywołującymi dreszczyk na plecach. Pamiętam, że debiut autorki podzielił czytelników na tzw. dwa obozy, niemniej jednak zdecydowanie należę do tej grupy, która tupała nóżką w oczekiwaniu na kolejną powieść Tudor :). Gdy w zapowiedziach pojawił się tytuł "Zniknięcie Annie Thorne", moje serce zabiło szybciej. Nie mogłam sobie odmówić tej pozycji. Byłam ogromnie ciekawa kolejnej odsłony autorki, niestety, po obiecującym początku przyszła pora na małe rozczarowanie. "Kredziarza" czytywałam jedynie w ciągu dnia, wieczorami okropnie się bałam, serio :) Przy "Zniknięciu..." natomiast nie robiło mi to żadnej różnicy. No nie znalazłam elementów grozy, nie odczuwałam strachu, a lubię się bać podczas dobrej lektury z tego gatunku. Podobało mi się zastosowanie przez Tudor retrospekcji, które, w moim guście, należały do bardzo dobrych. W czasie, gdy poznawałam wydarzenia z życia grupy dzieciaków, czułam, że poziom, do którego przyzwyczaiła nas autorka został utrzymany. Wyczekiwałam tych rozdziałów, gdzie Joe i jego ekipa była zadziornymi nastolatkami, z pełną głową pomysłów (niekoniecznie dobrych ;)). Rozdziały z perspektywy dorosłych okazały się być nieco nużące. Zakończenie... intrygujące, kupuję je, zdecydowanie :). Styl Tudor bardzo mi odpowiada, autorka pisze niezwykle lekko, przez treści, które przedstawia czytelnikowi się płynie. Czuję zawód, bo po tak świetnym debiucie spodziewałam się jeszcze większego "WOW", a otrzymałam dosyć przeciętną lekturę. Na pewno będę wypatrywać kolejnych powieści autorki, mam nadzieję, że kolejne pozycje będą na miarę debiutanckiego "Kredziarza". "Ludzie twierdzą, że czas leczy rany. Nie mają racji. Czas tylko zamazuje pamięć. Płynie bezustannie, podmywając nasze wspomnienia, i odrywa kawałki ciężkich głazów niedoli, dopóki nie zamienią się w ostre kamyki, wciąż sprawiające nam ból, lecz są na tyle małe, że da się z nimi żyć."
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-08-2019 o godz 11:29 przez: Adam Grochocki
Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl Zapraszam :) W zeszłym roku mogliście przeczytać moją recenzję Kredziarza, debiutanckiej powieści C.J. Tudor. Fantastycznie podana mroczna historia Anderbury sprawiła, że kolejne przekłady autorki znalazły się na mojej liście życzeń. A już dziś mam dla was recenzję książki Zniknięcie Annie Thorne. Zapraszam. W angielskiej wiosce Arnhill policja znajduje ciało kobiety, która popełniła samobójstwo, a wcześniej brutalnie zamordowała swojego dziesięcioletniego syna. Przed samobójstwem zostawiła na ścianie wiadomość, która przypomina o tajemniczych wydarzeniach sprzed dwudziestu pięciu lat. To niej więcej wtedy cała wioska poszukiwała zaginionej Annie Thorne. Dziewczynka, jakby nigdy nic, wróciła do domu dwa dni później, a wkrótce potem wraz z ojcem zginęła w wypadku samochodowym. Trzy tygodnie po masakrze w domu Mortonów do Arnhill przyjeżdża Joe Thorne, który obejmuje posadę nauczyciela w miejscowej szkole. Joe nigdy do końca nie otrząsnął się z koszmaru jaki przeżył w dzieciństwie, więc jego dorosłe życie to pasmo porażek i złych decyzji. Joe ma zamiar wykorzystać tragedię, by zdobyć pieniądze na spłacenie bezwzględnej mafii, która skorzystała z jego uzależnienia od hazardu. Jednakże po powrocie do miasteczka odżywają wspomnienia Joe, który postanawia rozprawić się również z przeszłością i osobami, które obwinia za zniknięcie siostry. Zniknięcie Annie Thorne skonstruowane jest nieco inaczej niż Kredziarz, debiutancka powieść C.J. Tudor. Zdecydowanie większa część książki rozgrywa się w teraźniejszości. Joe podejmuje pracę w szkole, poznaje uczniów i odnawia stare znajomości. Z biegiem czasu dowiadujemy się więcej o jego paczce z młodości i losach jakie spotkały dawnych przyjaciół. Karty odkrywane są powoli, metodycznie, a największe tajemnice autorka trzyma do samego końca. Kontrowersje może wzbudzać wątek żywcem wyjęty z Smętarza dla Zwierzaków Stephena Kinga. C.J Tudor nigdy nie ukrywała inspiracji twórczością Kinga (polecam wywiad), co mogliśmy zaobserwować już w przypadku Kredziarza. Tym razem jednak mamy jawną zrzynkę ze wspomnianego klasyka, co może wpłynąć na odbiór fanów mistrza. Muszę was uspokoić, bo zastosowany pomysł świetnie wpisuje się w fabułę, a co ważniejsze całość nie kręci się tylko wokół niego. Jest raczej składową skomplikowanej i wielowątkowej historii. C.J. Tudor po raz kolejny stworzyła bardzo interesujące postaci. Podobnie jak u Harlana Cobena, próżno szukać tutaj tych jednoznacznie dobrych i złych. Nikt nie jest tutaj doskonały, a już na pewno nie działa bezinteresownie. Nawet najbardziej niepozorni mają swoje sekrety, a ci, których powinniśmy nienawidzić mogą pokazać ludzką twarz w momencie, w którym najbardziej się tego nie spodziewamy. Sprawia to, że Zniknięcie Annie Thorne czyta się bardzo szybko z bardzo dużym zaangażowaniem. A C.J. Tudor trafia na listę moich ulubionych autorów. Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
06-08-2019 o godz 21:20 przez: arcytwory
Zachęcona C. J. Tudor i jej „Kredziarzem” sięgnęłam po „Zniknięcie Annie Thorne”. Tak jak pisałam w przypadku pierwszej książki autorki – widać, że autorka BARDZO wzoruje się na powieściach Stephena Kinga. Osoby, które nie czytały nie podam tytułu, bo zdradza bardzo dużo o książce. Mogę nawet zaryzykować stwierdzeniem, że nie znajdą w tej książce niczego nowego. Niemniej naprawdę dobrze mi się ją czytało! Wszystko zaczyna się od tego, że Joe Thorne wraca po 25 latach do swojej rodzinnej miejscowości (klasyk), w której nic się nie dzieje (klasyk) i jest owiane tajemnicą (klasyk). Przeprowadzka jest próbą ucieczki przed problemami (klasyk), ale nie spodoba się on wszystkim mieszkańcom, w tym starym znajomym głównego bohatera (jest ich 4, więc razem z Joe jest ich 5, klasyk). Wszyscy z Arnhill pamiętają zagadkowe zniknięcie jego siostry Annie (jak widać zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa!). I to, że gdy wróciła nie była już taka sama jak wcześniej. Okazuje się teraz, że po 25 latach historia zatacza koło. Klasyk, klasyk, klasyk. Jak pisałam wcześniej – tę historię czyta się naprawdę dobrze. Dość wciągająca fabuła, retrospekcje do czasów dzieciństwa i tajemnica, której cień pada na całe miasteczko. Plusem jest też to, że nie od razu dowiadujemy się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Autorkę cechuje lekki styl, który też przyczynia się do tego, że książkę czyta się w ekspresowym tempie. Uważam to za ogromną zaletę – pisać tak, by czytelnik nie mógł oderwać się od książki. Przyznam się, że czytałam w pracy, co robię naprawdę rzadko. Ciekawie skonstruowani są też bohaterowie. Polubiłam głównego bohatera, którego cięty humor niejednokrotnie wpędzał go w tarapaty. Myślę nawet, że polubilibyśmy się na żywo. Reszta bohaterów też była opisani dość szczegółowo, dzięki czemu stawali się ludźmi z krwi i kości. Jednak tylko Joe wywołał we mnie jakieś emocje, a reszta była mi po prostu obojętna. No ale niestety musimy przejść do minusów. Mój entuzjazm osłabł, gdy dostrzegłam analogie do kingowskiej powieści. Interpretowane na nowo wątki (gdy wie się o tym, że nie są na nowo interpretowane) mogą niepokoić i intrygować. Jednak pojedyncze sytuacje, które opisywała autorka naprawdę przypadły mi do gustu. Niektóre, jak końcówka, pozytywnie mnie zaskoczyły. Podsumowując – polecam do czytania na lato. Zabierzcie ją w podróż, do pociągu, na wakacje lub na leżak. Czyta się ją lekko i szybko, a opisana historia może naprawdę zaciekawić. Jedynie fani twórczości króla horroru mogą poczuć się rozczarowani.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
25-07-2019 o godz 20:36 przez: arcytwory
Zachęcona C. J. Tudor i jej „Kredziarzem” sięgnęłam po „Zniknięcie Annie Thorne”. Tak jak pisałam w przypadku pierwszej książki autorki – widać, że autorka BARDZO wzoruje się na powieściach Stephena Kinga. Osoby, które nie czytały nie podam tytułu, bo zdradza bardzo dużo o książce. Mogę nawet zaryzykować stwierdzeniem, że nie znajdą w tej książce niczego nowego. Niemniej naprawdę dobrze mi się ją czytało! Wszystko zaczyna się od tego, że Joe Thorne wraca po 25 latach do swojej rodzinnej miejscowości (klasyk), w której nic się nie dzieje (klasyk) i jest owiane tajemnicą (klasyk). Przeprowadzka jest próbą ucieczki przed problemami (klasyk), ale nie spodoba się on wszystkim mieszkańcom, w tym starym znajomym głównego bohatera (jest ich 4, więc razem z Joe jest ich 5, klasyk). Wszyscy z Arnhill pamiętają zagadkowe zniknięcie jego siostry Annie (jak widać zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa!). I to, że gdy wróciła nie była już taka sama jak wcześniej. Okazuje się teraz, że po 25 latach historia zatacza koło. Klasyk, klasyk, klasyk. Jak pisałam wcześniej – tę historię czyta się naprawdę dobrze. Dość wciągająca fabuła, retrospekcje do czasów dzieciństwa i tajemnica, której cień pada na całe miasteczko. Plusem jest też to, że nie od razu dowiadujemy się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Autorkę cechuje lekki styl, który też przyczynia się do tego, że książkę czyta się w ekspresowym tempie. Uważam to za ogromną zaletę – pisać tak, by czytelnik nie mógł oderwać się od książki. Przyznam się, że czytałam w pracy, co robię naprawdę rzadko. Ciekawie skonstruowani są też bohaterowie. Polubiłam głównego bohatera, którego cięty humor niejednokrotnie wpędzał go w tarapaty. Myślę nawet, że polubilibyśmy się na żywo. Reszta bohaterów też była opisani dość szczegółowo, dzięki czemu stawali się ludźmi z krwi i kości. Jednak tylko Joe wywołał we mnie jakieś emocje, a reszta była mi po prostu obojętna. No ale niestety musimy przejść do minusów. Mój entuzjazm osłabł, gdy dostrzegłam analogie do kingowskiej powieści. Interpretowane na nowo wątki (gdy wie się o tym, że nie są na nowo interpretowane) mogą niepokoić i intrygować. Jednak pojedyncze sytuacje, które opisywała autorka naprawdę przypadły mi do gustu. Niektóre, jak końcówka, pozytywnie mnie zaskoczyły. Podsumowując – polecam do czytania na lato. Zabierzcie ją w podróż, do pociągu, na wakacje lub na leżak. Czyta się ją lekko i szybko, a opisana historia może naprawdę zaciekawić. Jedynie fani twórczości króla horroru mogą poczuć się rozczarowani.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-08-2019 o godz 10:01 przez: markietanka
Zniknięcie Annie Thorne to znakomity thriller, zupełnie nieoczywisty i owiany nutą tajemnicy i dopowiedzenia aż do ostatniej strony. Autorka na finale pozostawia niektóre kwestie w gestii wyobraźni czytelnika - a wyobraźnia szaleje. Uwielbiam takie książki, gdzie nie wszystko zostaje podane na tacy. Zniknięcie Annie Thorne zdecydowanie zasługuje na uwagę! Akcja powieści dzieje się w małym miasteczku Arnhil, do którego po latach nieobecności powraca Joe Thorne. Nie jest to dla niego proste, gdyż z tym miejscem wiążą się dla niego tragiczne wydarzenia, a dodatkowo jego życie znajduje się aktualnie na ostrym zakręcie. Joe jest bowiem alkoholikiem i hazardzistą, który wisi złym ludziom dużo pieniędzy, więc chwilowe zniknięcie jest mu bardzo na rękę, a poza tym nie ma pieniędzy.... I to skłania go do desperackiego kroku wynajęcia domu, w którym niedawno nauczycielka zabiła swego syna i sama popełniła samobójstwo. Ta sytuacja przywołuje falę wspomnień z przeszłości związanych ze śmiercią siostry Joe, Annie. Dziewczynka była jego przyjaciółką i wręcz cieniem, towarzyszyła mu wszędzie, a jej towarzyszyła koszmarna lalka podarowana przez brata. Kiedy Joe dołączył do grupy Hursta i odkryli wejście do podziemi w pobliżu kopalni, Annie podążyła za bratem i wówczas rozpoczął się ich największy koszmar, który zakończył się śmiercią ośmiolatki. Teraz ten koszmar powraca i kolejne dzieci wydają się dzielić los jego siostry... Joe powraca więc i podstępem zatrudnia się w lokalnej szkole. Idąc po śladach śmierci dzieci nadeptuje na odcisk towarzyszom z dawnej grupy Hursta i jemu samemu, który teraz pełni funkcję publiczną, ale nadal jest takim samym draniem jak kiedyś. I zdecydowanie nie podoba mu się pobyt Joe w jego mieście. Czy Joe uda się przerwać ten łańcuch śmierci? Zniknięcie Annie Thorne to znakomicie skonstruowany thriller z nutami metafizyki. Autorka napisała powieść o ciemnym, mrocznym klimacie, który pogłębia specyficzny klimat podziemi kopalni i zakazanych miejsc, miejsc kultu, miejsc magii. Kto tam wchodzi nigdy nie jest już taki sam. Podziemia zabierają dzieciom duszę. Co tam się dzieje? Jakie rytuały tam się odbywają? Tego nikt nie wie, a Wy możecie sobie sami dopowiedzieć to w swej wyobraźni,. Polecam książkę gorąco i życzę wam znakomitej lektury! https://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2019/08/106-znikniecie-annie-thorne-cj-tudor.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-07-2019 o godz 11:48 przez: Anonim
Istnieją miejsca, do których chcemy lub musimy wrócić. Nie zawsze są to powroty sentymentalno-nostalgiczne. Są takie miejsca, które nie chcą być znalezione i wciąż snują się w nich cienie przeszłości. One zmieniają się podobnie, jak ludzie tam mieszkający. "Cienie pełzną w moją stronę, podobnie jak chłód, i zaraz mnie dopadną" Do małego domku w Arnhill wprowadził się Joe, kierując się niezrozumiałymi pobudkami. Niewielki bagaż ze sobą przywiózł: tylko rzeczy osobiste, talię kart, lalkę Abbie-Eyes. To wystarczy, żeby ożywić wspomnienia. Resztę cierpienia dopełnią spotykani tam ludzie – dziwnie znajomi, mimo że inni, młodsi o pokolenie. "Ludzie twierdzą, że czas leczy rany. Nie mają racji. Czas tylko zamazuje pamięć" Jedno w tym nieprzyjaznym otoczeniu jest niezmienne – potrzeba dominowania nad osobami nieprzystosowanymi do trwania w grupie. To jest szczególnie widoczne w szkole. Przemoc, okrucieństwo, znęcanie się nad słabszymi, wrażliwszymi staje się normą. O tym właśnie napisała C. J. Tudor w powieści „Zniknięcie Annie Thorne”. Naświetliła problem istniejący nie tylko w odległej angielskiej wsi, ale też obok nas. Często udajemy, że czegoś nie widzimy i nie słyszymy. Tak jest wygodniej. Tylko wytrawny i doświadczony pedagog potrafi właściwie ocenić dzieci, docenić je, zrozumieć i i zainteresować. Ta uważnie przeczytana przeze mnie książka jest powieścią obyczajową z tak modną obecnie „nutą” horroru. Nie należy odbierać ją wyłącznie jak historyjkę z obrazkami, jak komiks. To nie jest banalna opowieść stworzona po to tylko, żeby przestraszyć czytelnika makabrycznymi i nierealnymi wizjami. Rzeczywiste jest życie w środowisku, gdzie wszystko jest dozwolone pod opieką ustosunkowanych rodziców, tkwiących w wygodnych układach. Faktyczna władza oparta jest na strachu przed ujawnieniem małych sekretów i dużych tajemnic. Naturalnie nie brakuje na stronach książki odrobiny grozy, niesamowitości – takie są prawa fikcji literackiej. Nie tylko w snach pojawiają się mrożące krew w żyłach wizje. "Takie już jest życie. Nigdy nas nie ostrzega. Nie zsyła nawet najdyskretniejszej wskazówki, że doświadczamy ważnego momentu. Moglibyśmy się wtedy zatrzymać i zadumać nad nim" Gorąco polecam tę chwilami do bólu realną powieść. Przeczytajcie ją koniecznie i odbierzcie ją z właściwej perspektywy.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-08-2019 o godz 14:59 przez: alexx
„Jaźń to tylko konstrukt, który można rozłożyć na kawałki, zdemontować i na nowo poskładać", czyli autorka Kredziarza powraca. W tamtym roku Instagram zalała fala zdjęć z Kredziarzem w roli głównej. Ja do tej pory jeszcze nie przeczytałam tej książki, ale pewnie w przyszłości to nadrobię. O ile Kredziarz był wszędzie tak Zniknięcia Annie Thorne jest już mniej, a przynajmniej nie widzę jej tak często, jak wspomnianego wcześniej Kredziarza. Kiedy Joe Thorne miał piętnaście lat, jego młodsza siostra, Annie, zniknęła. Myślał wtedy, że to najgorsza rzecz, jaka może spotkać jego rodzinę. Ale później Annie wróciła. Teraz Joe przyjeżdża do wioski, w której się wychował. Powrót oznacza konfrontację z ludźmi, z którymi dorastał. Pięcioro przyjaciół wie, co się wydarzyło tamtej nocy, ale nie rozmawiało o tym przez dwadzieścia pięć lat. Autorka znana jest z makabrycznych i mrocznych powieści. Książkę poleca wiele sławnych autorów m.in. Stephen King, Lee Child czy też J. P. Delaney. Kredziarz zbierał same pozytywne opinie, a z tego, co widziałam czytelnicy Zniknięcia Annie Thorne albo ją uwielbiają, albo nienawidzą. Ja jestem gdzieś po środku. Zniknięcie Annie Thorne to thriller z elementami horroru, ale nie jest on wyjątkowo straszny, więc raczej będziecie mogli spać spokojnie w nocy. Cała sprawa zaginięcia Annie jest tajemnicza i czytelnik podczas czytania zastanawia się, co tak naprawdę się wydarzyło. A dzięki tej ciekawość książkę czyta się szybko i przyjemnie. Lekki i potoczny język nie sprawia problemów. Postać Joe zaintrygowała mnie od pierwszych stron. Stopniowo dowiadujemy się o nim coś więcej, ale i tak jest to dość tajemniczy bohater. Joe często używa ironii i sarkazmu i naprawdę go polubiłam – zdecydowanie jest to największy plus tej książki. Dostajemy kilka scen jak z horroru, ale jakoś nie specjalnie mnie one wystraszyły czy wywołały większe emocje. Jest tajemnica, zagadka sprzed lat, groza i niebanalny bohater. Wielu osobom nie podoba się to, że autorka wzoruje się na powieściach Stephena Kinga. Ja nie czytałam jeszcze książek Kinga, więc nie miałam tego problemu. Całość prezentuje się dobrze, warto przeczytać i wczuć się w klimat grozy "zabitej dechami dziury". Z chęcią sięgnę po debiut autorki, jak i po jej kolejne książki.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-02-2020 o godz 20:36 przez: Tomasz Kosik
C.J. Tudor sprawiła, że zniknąłem. Dokładnie! Podczas czytania thrillera „Zniknięcie Annie Thorne” w moim domu zapanowała cisza. Nie istniałem, nie było mnie, gdyż w pełni oddałem się tej lekturze. Autorka utkała intrygę, która skradła moje emocje, przemieliła, przewróciła o sto osiemdziesiąt stopni. A dochodząc do finału tej historii, myśli bezustannie krążyły wokół tego, co doświadczył bohater tej książki. Historia przyciąga naszą uwagę, doszczętnie elektryzuje nasze zmysły, dostarczając nam adrenaliny w ogromnej niemalże końskiej dawce. Jeśli szukacie w książce mocnych wrażeń, to ten tytuł jest dla Was. Joe Thorne, mając piętnaście lat doświadcza rodzinnej tragedii. Jego młodsza, ośmioletnia siostra Annie zniknęła bez śladu. Jednak nie na długo, gdyż po dwóch dniach wróciła do rodziny. Niestety nic już nie było takie samo. Dotychczasowy ład wywraca się do góry nogami. Co takiego działo się z dziewczyną przez czterdzieści osiem godzin? Gdzie przebywała? Dlaczego zaginęła? Joe po dwudziestu pięciu latach wraca w swoje rodzinne strony. W Arnhill otrzymuje posadę nauczyciela. Wraz z jego powrotem wśród mieszkańców powracają wspomnienia dotyczące zniknięcia jego siostry. Joe stara się dociec prawdy. Piątka jego przyjaciół, wie co takiego wówczas się wydarzyło. Czy po dwudziestu pięciu latach będą mieli odwagę wyznać kulisy tych wydarzeń? Dlaczego tak długo ukrywali prawdę? Powrót w rodzinne strony ma również na celu ucieczkę przed gangsterami oraz ukrycie się przed długami. Uwagę przykuwa nie tylko pomysł na fabułę, lecz również pisarski styl, jakim posługuje się C.J. Tudor. Lekkość pióra, ciekawe poprowadzenie akcji powodują, że książka przyciąga naszą uwagę niczym magnes, oplatając nas pajęczą siecią. Koniecznie dajcie się w nią złapać. „Zniknięcie Annie Thorne” to po „Kredziarzu” druga książka brytyjskiej pisarki. I mam nadzieję, że wkrótce powróci do nas z kolejną, która będzie dawką wielu niezapomnianych wrażeń podczas czytania. Życzę tego wszystkim, spragnionym ekstremalnych wrażeń. Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca http://www.czyt-nik.pl/recenzje/czyt-nik-zniknal-z-annie-thorne/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
15-08-2019 o godz 17:58 przez: Joanna
Pierwsze co przychodzi mi do głowy, kiedy wracam myślami do tej książki to: Gdzie jest Annie? I tak dosłownie i w przenośni. Nie do końca mogłabym wybrać czy jestem miłośniczką twórczości C.J Tudor, czy zwyczajnie mi się ona nie podoba. _ "Zniknięcie" potrafi wciągnąć czytelnika już od pierwszych stron i sam prolog to faktycznie mocny punkt tej histori! Panująca groza i mrok, która faktycznie ciągnie się przez całą powieść, sprawia że ani przez moment nie przestajemy się zastanawiać co nas jeszcze czeka. A na dodatek przy tym wszystkim styl wydaje się lekki i czyta się ją bardzo szybko! Jednak jeśli o mnie chodzi czekałam na wielkie BUM! (chyba trochę za długo). _ Nastawiłam się chyba na coś zupełnie innego. Tytułowej Annie było tutaj tyle co nic, no okej może przesadzam bo tak naprawdę cała historia zaczyna się od niej. I im dłużej czytałam, tym bardziej pragnęłam więcej rozdziałów z nią w roli głównej. Najbardziej podobały mi się oczywiście powroty do wydarzeń z przeszłości, a teraźniejszość która opierała się głównie na powrocie Joe Thorne do rodzinnej miejscowości i zamierzeniem się z wydarzeniami, które nie do końca zostały wyjaśnione sprawiała, że akcja dosyć mozolnie posuwała się do przodu. Czasem to odbieram jako plus, jednak po tej lekturze spodziewałam się mocniejszych wrażeń i mimo iż były tutaj te elementy jakby z horroru to ja się nie bałam, dla mnie nie było to straszne. _ Ogromne wrażenie wywarło na mnie natomiast samo zakończenie, nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji! Nie wiem czy ktokolwiek by się spodziewał. Jak widać mam totalnie mieszane odczucia, ale to chyba też jest plus bo myślę, że przeczytam tę książkę jeszcze raz. Siedzi mi w głowie i wciąż się zastanawiam czy czegoś nie przegapiłam, że moja opinia tak różni się od innych. Muszę za jakiś czaz po nią sięgnąć raz jeszcze- to jest pewne!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-07-2019 o godz 15:05 przez: Marta Dobrzynska
Rodzeństwo Thorne skoczyliby za sobą w ogień. Gdy straszy brat przekonuje się, że młodsza istota widzi w nim wzór i depcze mu po piętach w poszukiwaniu odpowiedzi na dziecięce pytania... serce Joego mięknie dla Annie. W końcu jednak przychodzi wiek, kiedy szuka się poparcia wśród kolegów, a rodzeństwo odchodzi w kąt. Wtedy Annie Thorne znika... A gdy powraca - nie jest już tą samą słodką dziewczynką. * Gdyby cały świat thrillerów miał w sobie taki klimat jak ta książka, każdy zwolennik gatunku miałby prawdziwą ucztę. Sztuką jest poprowadzić historię w takich etapach, w jakich robi to C. J. Tudor. Druga książka, przy której momentami miałam ciarki a z ciekawości mnie rozsadzało. Dużo jest tu sarkazmu, dość zabawnych dialogów (czarny humor, te sprawy) i postaci, które są złe na wskroś. Chciałabym czytać takie książki bez końca, szukać rozwiązania niejasności, a na końcu i tak dziwić się, że się myliłam. Świetnie jest tu pokazane, jak dzieciaki dla poparcia ze strony kolegów, robią wszystko. Jak można upokorzyć dziecko, gdy różni się czymś, gdy jego charakter jest słabszy. A także, jak można upodlić dorosłego, gdy zna się jego tajemnice sprzed lat. Tu nie ma czasu na nudę, bo nawet zwyczajne, proste czynności są podszyte alkoholizmem, chorobą, czy po prostu parszywym usposobieniem. Gdybym miała podsumować jednym słowem tą książkę - mrok. W który dałam się wciągnąć i z którego ciężko było się wydostać. Główny bohater sam w sobie jest tak poturbowany psychicznie, że dostarcza nam ciekawych wrażeń, o reszcie nie wspomnę, żeby nie psuć wam niespodzianki! A takich jest tutaj masa. Chylę czoła. Kredziarz i Zniknięcie Annie Thorne to pozycje obowiązkowe, moim zdaniem. Nawet jeśli kilka spraw mogłoby potoczy się inaczej, bardziej realnie, to i tak warto. Chcę więcej!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-07-2019 o godz 22:55 przez: Beata Juryniec
„Zniknięcie Annie Thorne” to makabryczna, a zarazem mroczna powieść. Książka jest podzielona na 2 akcje- jedna odbywa się w 1992 roku, natomiast druga, gdy bohater ma 40 lat. 1992r.: Gdy Joe Thorne miał 15 lat posiadał niezastąpionych przyjaciół. Pewnego dnia w rodzinnym miasteczku-Arnhill, w miejscu dawnej kopalni znajdują coś, przez co ich świat wywraca się do góry nogami... Co odnajdują i jak się tam dostają? Dokąd prowadzi? Jaka tragiczna historia spotka ich w tym miejscu? Joe miał młodsza siostrę, 8-letnią Annie. Pewnego dnia zniknęła, lecz po 48 godzinach wróciła. Nie była niestety już tą samą Annie... Gdzie się podziewała ? Jak jej zniknięcie i zachowanie zmieniło życie całej rodziny Joe’go? Jaka tragedia miała miejsce, gdy Joe miał 15 lat? Akcja, gdy Joe miał 40 lat: Wiele lat później Joe Thorne wraca do swojego rodzinnego miasta i rozpoczyna pracę jako nauczyciel w podupadającej szkole. Mężczyzna tonie w długach i ukrywa się przed gangsterami. Jego powrót do Arnhill nie jest bez przyczyny... Chce on rozwiązać, to co zaczęli z dawnymi przyjaciółmi. Nie rozmawiał z nimi od 25 lat. Joe musi przezwyciężyć strach i stawić czoła przykrej prawdzie i wrogom. Co stanie się z Joe’m ? Jak potoczyły się losy jego przyjaciół? Czy warto było wrócić do Arnhill? Jak straszna okaże się prawda ? Książka bardzo wciągająca, cały czas trzymała mnie w napięciu i doprawiała mnie o dreszcze... Sięgnijcie po nią bo warto!!! 😍 Szczególnie polecam ją fanom Stephena Kinga ❤️
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-02-2020 o godz 21:27 przez: Paulina
Bardzo ciekawa fabuła, trzymające w napięciu opisy nie pozwalają oderwać się od książki. Bardzo dobrze prowadzona narracja, interesująco przedstawione przemyślenia głównego bohatera. Autorka genialnie zbudowała klimat powieści, niepokój i tajemnica towarzyszą czytelnikowi na każdej stronie. Swoją powieścią autorka pobudzi wyobraźnię niejednego czytelnika. Umiejętnie prowadzona opowieść nie daje dużej szansy na odgadnięcie motywów postępowania bohaterów, jest to dużym plusem ponieważ sprawia, że trudno się od książki oderwać. Głóœny bohater Joe Thorne przypadnie do gustu niejednemu czytelnikowi, trudno nie polubić chłopaka z niełatwą przeszłością, jego sarkastyczne poczucie humoru często ratuje go z opresji. W opisanej historii da się wyczuć inspirację Stephenem Kingiem, mi to akurat nie przeszkadza, nie ma zbędnych opisów wszystko się dzieje swoim ułożonym rytmem. Wielkim wyzwaniem jest prowadzić historię w takich etapach jak zrobiła to autorka za to duży plus. To nie jest książka, o której łatwo zapomnieć, po zakończeniu zastanawiasz się czy dobrze wszystko zrozumiałaś czy wszystkie wątki dobrze połączyłaś ze sobą? Bardzo dobrze dopasowani bohaterowi, niektórzy zepsuci do szpiku kości, podobały mi się sarkastyczne dialogi podszyte czarnym humorem. Nie ukrywam, że czasami podczas czytania przechodziły mnie dreszcze. Bardzo dobre zaskakujące zakończenie nie wiem czy ktokolwiek by się spodziewał takiego obrotu spraw jaki zaserwowała nam autorka.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
08-08-2019 o godz 15:48 przez: Sylwia
„Zniknięcie Annie Thorne” to moja pierwsza książka C.J. Tudor i nie powiem, żebym była zawiedziona, choć czułam w niej nutę prozy Kinga. Te nadprzyrodzone wątki zdecydowanie pachniały mi mistrzem grozy, ale powieść ogólnie nie wypada źle. Jak na mój pierwszy raz jestem zadowolona! „Zniknięcie” zaczyna się mocno i ogólnie rzecz biorąc poziom trzyma, a autorka powoli odsłania kartę po karcie, mieszając teraźniejszość z przeszłością. Osią fabuły jest zniknięcie siostry głównego bohatera, jednak Joe Thorne skrywa wiele tajemnic, od których chciałby uciec, ale one znajdują go nawet w tak małym miasteczku, jakim jest rodzinne Arnhill. Powieść porusza kilka różnych wątków, dlatego nie nuży, nie czytamy w kółko o zniknięciu Annie, choć jest to wątek dominujący, ale mamy mnóstwo innych tematów jak uzależniający hazard, doprowadzający do długów i zaciągania pożyczek u niewłaściwych osób, szybkie staczanie się na dno i szukanie ratunku, kiedy resztka świadomości krzyczy, że już za późno, pieniądze i władza, które pozwalają na bycie bezkarnym, na krzywdzenie innych, na przemoc. I kłamstwa, ta książka jest nimi wypełniona po same brzegi, w końcu sami nie będziecie wiedzieli, jaka była prawda ;). Nie znam „Kredziarza”, ale myślę, że poznam, chociażby dlatego, żeby przekonać się, która z nich jest lepsza. I czekam na kolejną książkę tej autorki :).
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
08-08-2019 o godz 18:55 przez: mya1989
Czytałam tu i tam, że 'Zniknięcie Annie Thorne' jest dziwną książką. No i nie tylko z grzeczności nie zaprzeczę. To była moja pierwsza styczność z autorką i zdecydowanie nie ostatnia. Tudor pisze w dokładnie taki sposób, jako lubię. Ma bardzo lekkie pióro i miałam wrażenie, że cokolwiek by nie napisała, ja bym to pochłonęła. Kolejny plus powieści to bohaterowie, a raczej bohater. Joe Thorne to świetnie skonstruowana postać, idealnie wybija się na pierwszy plan. Jego historia trzyma się kupy, a i nie jest takim bohaterem - tam jest ciemno, biorę to na klatce i idę bez chwili zawahania. Sceny z tą creepy laleczką i toaletą 🤪 przyznam, że miałam gesią skórkę. Historia też jest niezła. Mamy senne miasteczko, mamy tajemnicze porwania i zabójstwa / samobójstwa. Cały czas starałam się rozwikłać zagadkę, ale tak popapranego zakończenia się nie spodziewałam. Niestety według mnie autorka trochę dała ciała, bo gdy zaczynamy się dowiadywać, co się tam wydarzyło to zamiast odczuwać ekscytację, ewentualnie zdziwienie to mamy na twarzy jedno wielkie: WTF?! I według mnie to nie jest zakończenie, które należało się zwykłemu, szaremu czytelnikowi. Za to właśnie odejmuję 3 punkty. W sumie to dwa, bo Annie po powrocie była straszna. Straszna, że bałam się jej i po prostu za to jakie odwalała cyrki należy się książce 8 gwiazd 😁
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-09-2022 o godz 17:29 przez: Anonim
To druga książka tej autorki jaką czytam(kiedyś sięgnęłam po Kredziarza i byłam nim zaaachwycona!) i zdecydowanie mnie pochłonęła. Idealna dla osób lubiących nieco ciemniejsze historie i tajemniczy styl pisania. Dodatkowo - dla lubiących przeskoki czasowe, trzeba powiedzieć, że w książce są rozdziały 'z teraz' i sprzed 25lat, stąd akcja jest wzbogacona 'o to co kiedyś' . Moim zdaniem w książce świetnie zostały połączone ze sobą różne wątki - wszystko jest spójne, nie ma niedociągnięć. Co prawda pod koniec powieści można powiedzieć że wszystko się wyjaśnia, jednak epilog zostawia nam otwarte zakończenie. Wiele fragmentów mnie zszokowało - przyznam się czytając w miejscu publicznym musiałam zakrywać opadającą szczękę 🤭. Z kolei w domu czytałam jeden rozdział mojej mamie, wciąż będąc pod wrażeniem fabuły - co tam się stało... Jedno słowo: ŁUP. I tym razem wcale to nie moja szczęka na podłodze 😂Musicie przeczytać!!! Gwarantuję, że dla lubiących thrillery/dreszczowce ta książka nie zawiedzie. Mnie momentami pochłonęła do reszty, i jestem pewna że moja przygoda z tą autorką dopiero się zaczyna. Szczerze polecam tą lekturkę, jeśli szukacie dreszczyku emocji. ZAPRASZAM NA INSTAGRAMA @azetowa
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
11-08-2020 o godz 10:07 przez: Książkogród
Hej Moliki 🌼 . #recenzja "Zniknięcie Annie Thorne" autorstwa C. J. Tudor ☺️ dziękuję @wydawnictwoczarnaowca ❤️ . Znikniecie najbliższej osoby to coś strasznego. Tak samo myślał Joe Thorne gdy zniknęła jego młodsza siostra Annie. Po latach on decyduje się wrócić do rodzinnego miasta Arnhill i zatrudnia się tam jako nauczyciel. . Zabliźnione rany po przeszłości zaczynają się odzywać, lecz to nie koniec - powracają też inne kłopoty. . Autorka nie daje nam rozwiązania na tacy. Dostajemy strzępki informacji, poszlaki, które powoli pchają nas do sedna sprawy. Klimat tworzony w książce przez autorkę jest fantastyczny 🤩 taki mroczny, groźny, nie pojęty - taki jak lubię ❤️ . Sami stworzeni przez C. J. Tudor bohaterowie są dobrze określeni - wyraziści. Historia opowiadziana jest z punktu widzenia John'a zarówno w teraźniejszości jak i przeszłości. . Czyta się szybko, dobrze napisana książka. Można go określić w ramach thrilleru psychologicznego z dobrą szczyptą cynizmu 😁 . Ktos z Was może czytał? Albo ma w planach? 😁🥰 . Ocena :9/10 . Miłego dnia kochani 🤩🥰
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
22-05-2023 o godz 16:39 przez: kamela21
To druga powieść autorki, po którą sięgnęłam. "Kredziarz" delikatnie mnie rozczarował i zrobiłam sobie dłuższą przerwę. Ta trafiła mi się zupełnie przypadkiem, ale historia, jak to mówią, lubi się powtarzać. No i rozczarowanie chyba większe. Zapowiedź świetna, intrygująca, początek wciąga, zachęca. Niestety im dalej w las, tym błądzenie większe. Zagmatwane i pogubione wątki, dużo bohaterów, którzy nie zawsze wnoszą coś do historii i próba wplątania mistycznych i mafijnych akcentów. Trochę dużo tego nawet jak na mnie. Inspiracja kingowskim "Smętarzem dla zwierzaków" delikatnie mówiąc niezbyt udana, a tytułowa bohaterka zepchnięta totalnie na margines. Równie dobrze mogłoby by jej nie być, więc niezrozumiałe jest dla mnie nadanie powieści takiego tytułu. Ale może tu jest ukryty jakiś głębszy sens, którego ja nie rozumiem, więc go nie odnalazłam. Na plus jest zachwycająca, minimalistyczna okładka, która bardzo zachęca i przyciąga wzrok. I choć zawsze każą do trzech razy próbować, ja podziękuję. Wysiadam na tej stacji. Moja ocena to 6/10
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
19-08-2019 o godz 17:40 przez: Anonim
Tak bardzo mi się podoba że chętnie pochłonęłabym Kredziarza! ❤️Mimo, że jak widzę wam średnia się podobała. Natomiast ja przez całą książkę zastanawiałam się jak to w końcu było z tą Annie. I co się z nią tak właściwie stało? Więc wydaje mi się że zamysł autorki aby zaciekawić, zaintrygować i sprawić że chce się połknąć książkę w całości udał się. Ale do rzeczy! To historia o tym co tak naprawdę mogą zrobić z naszym życiem tajemnice z przeszłości. O tym, że nic w przyrodzie nie ginie. Joe po wielu latach wraca do swojej miejscowości. Zatrudnia się jako nauczyciel, tak naprawdę mało kto wie że dość że jest zamieszany w porachunki mafijne to jeszcze tonie w długach. Do tego wszystkiego dochodzi bardzo mroczna tajemnica z przeszłości. Joe spotyka swoich dawnych znajomych i przypomina sobie dlaczego tak naprawdę gdy wjeżdżał do swojego miasteczka ponownie poczuł dreszcze niemal w całym ciele. Morderstwa, pakty, porachunki i sekret. Będę czytać tę autorkę.❤️❤️
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
22-08-2019 o godz 10:26 przez: linekwksiazkach
Mroczny klimat ogarniał nas od pierwszych stron, może nie tak gęsty jak w debiutanckim Kredziarzu, aczkolwiek dużo nie brakowało. Sam pomysł na fabułę rewelacyjny, chociaż można przyczepić się do jednej rzeczy. Ale jak przeczytacie, pewnie domyślicie się o co mi chodzi. Dialogi, szczególnie te, w których udział bierze Joe, aż miło czytać. Dobrze zbudowana postać, pełna rozterek i tajemnic z młodych lat, kryjąca się za ironią i sarkazmem. Czytając przyszedł mi na myśl Król horrorów z wątkiem dziwnym - King i jego Outsider, Smentarz dla zwierzaków i To. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że autorka za bardzo nie będzie polegać na Kingu i jej fantazja popłynie sama, bo potencjał ma strasznie straszny i mroczny ;) Plusem jest identyczna stylistyka okładek Kredziarza oraz Zniknięcia i za to plusuje Czarna Owca.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji