5/5
19-10-2017 o godz 13:27 przez: redgirlbooks
CZWARTEK, 19 PAŹDZIERNIKA 2017 Kirsty Moseley ''Zdobyć Rosie. Początek gry'' ''(...) - Wiesz, mama ostrzegała mnie przed chłopakami takimi jak ty. (...) Pokręciłem głową. - Ja nie jestem takim chłopakiem, przed którym mama cię ostrzegała. Twoja mama nie ma aż takiej wyobraźni - zażartowałem i puściłem do niej oko.'' Nate to typowy podrywacz, który nie przepuści niczego, co się rusza. Przekonany o swojej doskonałości, obrzydliwie pewny siebie i arogancki. Łamacz kobiecych serc, który wie, że i tak ujdzie mu to płazem. Jednak patrząc na związek Anny i Ashtona, coraz częściej pragnie tego dla siebie samego, ale z drugiej strony... Dlaczego miałby zrezygnować z jednorazowych numerków? Ustatkowanie się nie jest dla niego, aż w końcu poznaje Rosie, przyjaciółkę Anny. Kobieta nie jest taka jak inne - nie pada mu do stóp, nie błaga o chwilę uwagi z jego strony. Wręcz przeciwnie! Rosie go spławia i nie wykazuje żadnego zainteresowania nim. Jego ego zostaje boleśnie podkopane, co go mobilizuje do tego, aby ją zdobyć. Jednak z czasem rozumie, że kobieta nie jest na jedną noc... Z niecierpliwością oczekiwałam części o Nate'u! Już w powieści o Annie i Ashtonie polubiłam jego postać i było mi go mało. Tam mieliśmy zaledwie kawałeczek jego natury, a tu cały gryz do przełknięcia! Czy dałam radę? Przyznam, że na początku nie i odbiło mi się to czkawką. Nate na początku okazał się żałosny. Naprawdę tak o nim myślałam, kiedy serwował laskom te swoje denne i głupie teksty na podryw, rodem z wujka google. Serio? Jak można na to lecieć... Dziewczyny, które czytacie teraz: nie dajcie się na to złapać, bądźcie mądrzejsze. Jeśli przymknąć na te teksty oko, Nate to naprawdę świetna, męska postać. Zabawny, troskliwy, intrygujący, o naturze małego chłopca. Jednym słowem - słodziak. A jego zachowanie wobec swoich sióstr i mamy było rozczulające. Autorka dała nam wgląd w jego pracę - to jak ją wykonuje, ale również w jego sumienie tuż po wykonanej akcji. Rosie również została świetnie przedstawiona. Silna, młoda kobieta, która już raz w życiu upadła, ale podniosła się, aby walczyć o lepsze życie dla siebie i osoby bliskiej jej sercu. Pomimo tego, że jest silna i skrywa się pod tą maską to w głębi serca to wrażliwa kobieta, która boi się zranienia. Nie myśli tylko o sobie, ale bierze również pod uwagę osobę obecną w jej życiu. ''Zdobyć Rosie'' to książka, która pomimo schematyczności i przewidywalności, podbiła moje serce. Z wypiekami na buzi śledziłam starania Nate'a. Obserwowałam jak z wiecznie małego chłopca, zamienia się w cudownego mężczyznę. Nie jest to ambitna książka, ale nie tego oczekiwałam. Znam możliwości autorki więc nie nastawiałam się na wiele. Spędziłam przy tej książce mile czas, który nie żałuję. Wielokrotnie wybuchałam śmiechem, ocierałam łzy radości. Uwielbiam takie książki - lekkie, zabawne, napisane prostym stylem. Zabrakło mi ciut większej dawki emocji, czegoś, co obiłoby moje serce. Na początku postać głównego bohatera mnie denerwowała i myślę, że was również skłoni do takich emocji. Tak czy siak - z niecierpliwością oczekuję kontynuacji.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
3/5
14-10-2017 o godz 18:18 przez: Anonim
Tytułowa Rosie, to najlepsza przyjaciółka Anny, którą mieliśmy okazję poznać w poprzednich książkach Autorki – Nic do stracenia. Początek oraz Nic do stracenia. Wreszcie wolni. Dziewczyna mieszka w Barstow, ale zdecydowała się na przeprowadzkę do Los Angeles, bowiem udało się jej znaleźć pracę. Prócz tego, iż jest nauczycielką, to także dorabia jako kelnerka w restauracji, a także sprząta i pracuje jako pokojówka w hotelu. Kiedy na jej drodze pojawia się Nate Peters – niepoprawny podrywacz i najlepszy przyjaciel Ashtona, początkowo dziewczyna jest onieśmielona jego otwartością i intensywnym podrywem oznajmia mu iż, nie jest zainteresowana jego osobą. Jednak z czasem, zaczyna się angażować w tę znajomość, ale ukrywa coś przed Nate. Jak chłopak zareaguje, gdy prawda wyjdzie na jaw? Niestety muszę napisać, iż nie jest to historia wysokich lotów, a tym bardziej taka, która pozostaje w pamięci na długie lata. Schematyczna, nie posiadająca fabuły intrygującej, frapującej i odkrywczej. A szkoda. Tajemnica, którą skrywa Rosie, jest niestety banalna i oklepana... Z mojego punktu widzenia, Autorka nie wysiliła się, tworząc tę tajemnicę. Liczyłam na coś bardziej oryginalnego, nieprzewidywalnego. Już czytałam kilka książek tego samego pokroju... Myślałam, że ta historia jakoś mnie zaskoczy i pozostawi pozytywny oddźwięk, ale niestety tak się nie stało. Jednak jest kilka plusów. Początek historii jest dość ciekawy. Z zaangażowaniem śledziłam, metamorfozę, która przechodził Nate, za sprawą Rosie. Jak się sukcesywnie i stopniowo przeistaczał z prawdziwego podrywacza w odpowiedzialnego, romantycznego, opiekuńczego mężczyznę. Jego przemiana jest jak najbardziej widoczna i jednocześnie pozytywna. Dzięki temu, iż większość fabuły widzimy właśnie oczami Nate, mamy możliwość w pełni poznać osobowość i charakter chłopaka, wraz z nim przezywać jego upadki i wzloty, a także wraz z nim walczymy, o serce Rosie. Nie zabrakło również kilku fragmentów, z perspektywy tytułowej Rosie, wówczas dziewczyna staje się nam w pewnym stopniu bliższa i mamy możliwość dogłębnego zrozumienia jej obaw względem Nate. Faktem jest również to, iż Autorka operuje lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem, dzięki temu całość czyta się szybko i nie doświadczamy, iż coś jest naciągane. Ciekawa również są dialogi między Nate i Rosie. Dość często wywoływały uśmiech na mojej twarzy, także myślę, iż to także jest na plus. Sądzę również, iż bardzo dobrze, że Autorka w tej książce wspominała zarówno Anne, jaki i Ashtona, których mieliśmy okazje poznać we wcześniejszych publikacjach, wówczas tworzy się jednolita ciągłość, a bohaterzy nie zostali odstawieni w zapominanie. Myślę, że fani Autorki mogą się skusić na te historię, jednak osoby, które dość często sięgają po takie historie, mogą się zawieść. Niemniej jednak nie odradzam. Całość czytało się bardzo przyjemnie, mimo schematyczności, także sądzę, iż można w pewien sposób zadowolić się tą historią. Chyba również jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Nate i Rosie i być może skuszę się na kontynuację.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
3/5
16-11-2017 o godz 21:53 przez: Iwona_S
Kirsty Moseley powraca z kolejną powieścią! Tym razem historia opowiada o losach Nate’a Petersa, agenta S.W.A.T., który każdy wieczór spędzał z inną kobietą, oraz Rosie York, która dopiero przeprowadziła się do miasta. Ich drogi przecinają się, gdy oboje odwiedzają świeżo upieczonych rodziców – Annę i Ashtona Taylorów, którym dopiero co urodziło się dziecko. Peters ostrzy sobie zęby na przyjaciółkę Anny i mimo licznych odmów dziewczyny nie daje za wygraną. Czy Rosie York w końcu ulegnie Nate’owi? Czy mężczyzna zdobędzie jej serce i zaakceptuje mimo skrywanej tajemnicy? Kirsty Moseley – szczęśliwa żona i matka. Pisaniem interesowała się od dawna, jednak po narodzinach syna natknęła się na amatorskie strony pisarskie. Początkowo jedynie czytałam prace innych, jednak z czasem zaczęła publikować krótkie opowiadania, które spotkały się z pozytywną reakcją czytelników. W 2012 roku wydała samodzielnie pierwszą książkę – „Chłopaka, który zakradał się do mnie przez okno”. Sięgnęłam po „Zdobyć Rosie. Początek gry” mimo, że nie znałam losów Anny i Ashtona, chociaż domyślałam się, że zwieńczone były happy endem. Kirsty Moseley po raz kolejny zaserwowała czytelnikowi lekką, przyjemną i do bólu przewidywalną powieść. Praktycznie nic mnie nie zdziwiło, a tajemnicę Rosie rozgryzłam dość szybko. Miałam wrażenie, że autorka poszła tym razem trochę na łatwiznę i nie starała się stworzyć coś, co zaintrygowałoby czytelnika. Brakowało mi czegoś, co sprawiłoby, że nie mogłabym oderwać się od historii. Po zakończeniu lektury odczuwałam pewnego rodzaju niedosyt, że losy bohaterów potoczyły się właśnie w taki sposób. Całość ratuje (po raz kolejny) lekkie pióro autorki, dzięki czemu powieść pochłania się dość szybko, bez większych zgrzytów. Plusem historii są zdecydowanie kreacje bohaterów, chociaż i tutaj autorka nie ustrzegła się przed popadnięciem w schematy. Rosie, podobnie jak inne damskie kreacje w powieściach Moseley, jedynie pozornie jest twardą „babką”, a tak naprawdę jest delikatną, kruchą istotą, która chce być zdobywana przez mężczyznę. Z kolei Nate Peters to typowy samiec alfa, który na co dzień pracuje jako funkcjonariusz S.W.A.T., a później odreagowuje wydarzenia na imprezach. Typowy myśliwy, który nie odpuszcza, dopóki nie osiągnie swojego celu, jednak w tym przypadku mężczyzna dość szybko przechodzi diametralną przemianę (bodajże w trzy tygodnie). Mimo, że oboje zostali ciekawie wykreowani, wydają się być tacy…nierealni. Podsumowanie: „Zdobyć Rosie. Początek gry” to lekka, w dużej mierze przyjemna, aczkolwiek przewidywalna lektura na jedno popołudnie, przy której można się odprężyć. Myślę, że fani twórczości Kirsty Moseley będą usatysfakcjonowani, zwłaszcza, że w powieści pojawiają się bohaterowie dobrze znani z poprzednich książek. Mimo, że książka nie zmieniła mojego życia, to z chęcią poznam dalsze losy Nate’a i Rosie, chociaż nie ukrywam, że domyślam się zakończenia 😉 ____________ http://ja-ksiazkoholik.blogspot.com/2017/11/kirsty-moseley-zdobyc-rosie-poczatek-gry.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
25-10-2017 o godz 14:14 przez: Volusequat
Obiecałam sobie, że nie przeczytam już żadnej książki tej autorki. Oczywiście wyszło całkiem inaczej i coś mnie pchnęło do przeczytania kolejnej powieści K. Moseley. Po pierwsze z początku strasznie irytował mnie Nate. Jego sposób życia i podejście do kobiet wyprowadzało mnie z równowagi. Myślałam o nim, jako o kimś zepsutym. Tak więc brawa dla Nate za zirytowanie mnie już od pierwszych stron! Na szczęście później było troszkę lepiej, ponieważ bohater zauważył, że zależy mu na Rosie i przystopował z bezmyślnymi komentarzami do kobiet, a jeśli takie były, to kierował je wyłącznie do jednej osoby- Rosie. Nie wiem dlaczego nie zaczęłam od oceniania fabuły, ale no trudno, czy muszę pisać schematycznie? :) No ale nic, teraz o tym napiszę! Jeśli mam szczerze ocenić tę książkę to przyznam, że naprawdę nie wiem jak. Z jednej strony jest to lekka i przyjemna powieść. Styl i fabuła pomimo schematyczności dopasowały się do moich oczekiwań i czytałam lekturę z miłą chęcią. Jednak z drugiej strony czegoś mi zabrakło. nie wiem, myślę, że chodzi o brak niespodziewanych zdarzeń i szybkich zwrotów akcji. Może przydałoby się tu więcej tajemniczości, tak myślę. Spodobało mi się również umieszczenie wątku rodziny, w ten sposób autorka pokazała, że naprawdę można być szczęśliwym z kimś kogo kochamy. I jeśli jesteśmy przy rodzinie, to K. Moseley ma ode mnie ogromny plus za wplątanie w historię Anny, Ashtona i ich uroczego dziecka. Było to naprawdę dobrym pomysłem. W powieści zostały poruszone takie wątki jak zmiana osobowości, miłość, przezwyciężenie złych wspomnień i przyjaźń. Przyjaźń Anny i Ashtona z Rosie i Nate'm jest naprawdę silna i szczera. Podoba mi się to. Książka była po prostu przyjemna. Historia była spójna, interesująca i pochłaniająca. Autorka ukazała przebieganie i doświadczanie takiego uczucia jak miłość, a wraz z tym udowodniła nam, że mogą pojawić się trudności z tym związane. Jednak zawsze jest wyjście z sytuacji, pamiętajcie. I już na koniec, przed samym podsumowaniem, chciałabym wspomnieć o Rosie. Czytelnik naprawdę szybko może polubić tę postać. Bohaterka jest silna i niezależna. Pomimo złych życiowych doświadczeń nadal stara się jak może, by nadal żyć szczęśliwie. Poza tym jest świetną przyjaciółką Anny i Ashtona. Pisarka wykreowała ją szczerze i realistycznie. Podsumowując, Zdobyć Rosie to powieść na jeden wieczór. Jest przyjemna i napisana w taki sposób, że możemy pochłonąć ją w jeden wieczór, czyta się ją w ekspresowym tempie. Pomimo, że jest prosta i schematyczna, to jest naprawdę wciągająca. Myślę, że jest to najprzyjemniejsza i najbardziej urokliwa powieść K. Moseley. Jednak ma kilka swoich wad i jest książką, którą zapomnimy tak samo szybko jak ją przeczytaliśmy. Czy polecam? Tak, ale tylko tym osobom, które szukają czegoś na odstresowanie się i nie mają zamiaru oceniać tej powieści.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
23-10-2017 o godz 15:27 przez: Natalia Dzięgiel
Jestem wielką fanką książek Kirsty Moseley i nie mogłam się powstrzymać przed poproszeniem wydawnictwa o jej najnowszą książkę wydaną u nas w Polsce. „Nic do stracenia” to moja ulubiona powieść od tej autorki, dlatego nie mogłam się doczekać przeczytania historii dwóch przyjaciół z tych książek, czyli Rosie i Nate’a. Jeśli chcecie wiedzieć czy książka mi się podobała to zapraszam do mojej opinii. Nate Peters jest typowym podrywaczem, zdobywa każdą dziewczynę za skinieniem palca, a następnie łamie im serca, bo każda z nich jest tylko na jedną noc. Lubi swoje życie, które jest pełne beztroski, imprez i kobiet. Jednak ostatnio jego najlepszy przyjaciel ustatkował się, ma piękną żonę i urodziło im się dziecko, Nate coraz częściej zastanawia się jakby to było, gdyby miał dziewczynę na stałe. Uważa jednak, że jeszcze to nie jest jego czas, ale wtedy poznaje Rosie. Dziewczyna wyjątkowa, piękna, zabawna i na pewno nie na przelotny romans. Rosie jednak oddała swoje serce innemu mężczyźnie, więc w ogóle nie interesuje ją Nate, a on jest gotowy by ją zdobyć. Czy książka mi się podobała? Jak najbardziej! Czy była lepsza od historii Anny i Ashtona? Niestety nie. Chociaż w sumie, nie wiem czy tak naprawdę niestety. „Nic do stracenia” to moja ulubiona powieść tej autorki i tak już raczej pozostanie. Anna i Ashton to postacie naprawdę mi bliskie i wiem, że do tej powieści wrócę, najlepiej w jakiś deszczowy, jesienny wieczór, kiedy nie będę miała dużo nauki. Lubiłam Nate’a w pierwotnej książce i tu też był świetnym bohaterem. Zabawny, sarkastyczny i pewny siebie przystojniak to to czego szukam w lekkich powieściach. Oprócz tego mieliśmy tu opisane kilka akcji jego jednostki co było niezłym smaczkiem powieści i nadawało jej klimatycznego wydźwięku przez co cała historia nie skupiała się tylko na romansie dwójki bohaterów. Rosie też okazała się postacią z charakterem, łatwo było ją polubić, choć czasem nie do końca rozumiałam jej działania. Nad czym ubolewam to to, że książka została podzielona na dwie osobne, a w wersji oryginalnej to jedna powieść. Pod koniec czułam niedosyt, ale to było na pewno właśnie tym spowodowane. Nie mogę się doczekać zakończenia, ponieważ sięgnęłam po tę książkę w idealnym czasie. Akurat potrzebowałam czegoś na rozluźnienie, czegoś przy czym będę się dobrze bawić, a właśnie to tu znalazłam. W końcu z czytania powinniśmy czerpać przyjemność, prawda? Zdecydowanie polecam tę część, jednak nie jest ona obowiązkowa na półce, mimo to jeśli tak jak ja lubicie książki tej autorki, a nie wiecie po co sięgnąć w te październikowe dni, a żadna powieść grozy Was nie kusi to pomyślcie o „Zdobyć Rosie” czy jakiejkolwiek książce tej autorki.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-10-2017 o godz 23:28 przez: Czasem tak jest...
Pamiętacie "Nic do stracenia"? Do moich rąk trafiła kontynuacja owej historii, jednak tym razem nastąpiła zmiana głównych bohaterów. Przed Wami Nate i Rosie - najlepsi przyjaciele wiodącej pary z "Nic do stracenia" Rosie to najlepsza przyjaciółka Anny, głównej bohaterki poprzedniej części. Początkowo niewiele o niej wiadomo, jednak z biegiem fabuły okazuje się, że Rosie to piękna i mądra dziewczyna, która skrywa tajemnicę ściśle powiązaną z jej przeszłością. Bohaterka boi się też stałego związku, o mocno utrudnia zapędy przystojnego Nate. Nate to najlepszy przyjaciel Ashtona, który nieco później niż jego kolega dorósł do związku innego niż tylko przelotny. Z prawdziwego podrywacza staje się powoli odpowiedzialnym mężczyzną, być może dlatego, że wreszcie to on zdobywa kobietę, a nie kobieta jego. W przypadku tego bohatera wyjątkowo podoba mi się jego przemiana, oraz to, jak autorka ukazała jego prawdziwe wnętrze skrywane pod powłoką amanta serwującego mało oryginalne powiedzonka w podrywaniu. Powiem tak - autorka nie radzi sobie z bohaterami męskimi. Mocno ich przerysowuje, przez co stają się sztuczni i zwyczajnie męczący. To już kolejny bohater, który do bólu jest taki sam na każdej stronie, do tego powtarza bardzo często te same zwroty. Będąc jeszcze w podstawówce, nauczycielka języka polskiego zawsze uczyła nas, żeby w jednym opisie, opowiadaniu itd. nie używać wielokrotnie tych samych wyrazów, tylko szukać zastępczych, ale o tym samym znaczeniu, no i autorka najwyraźniej miała inną nauczycielkę... Nie wiem czy to wina złego tłumaczenia, czy rzeczywiście styl pisarki, ale bardzo działało mi to na nerwy, jeszcze bardziej od Nate, który na szczęście w połowie książki trochę się zmienił, ale ta zmiana znów zakrawała o sztuczność. Jeżeli o płeć żeńską chodzi - tu nie mam zastrzeżeń. Rosie przedstawiona jest ciekawie i intrygująco. Świetne jest również to, że rozdziały pisane są z punktu widzenia i Nate i Rosie. Bardzo lubię takie zabiegi w powieściach, bo pozwala mi to wniknąć w duszę i myśli bohaterów oraz poznać ich bliżej. Dialogi i opisy są wyważone, więc nudą nie wieje, a i o szczery uśmiech nie trudno, bo rozmowy naszej pary są najczęściej bardzo zabawne. Książka jest świetna w swej prostocie i mimo, że nawet jakbym się z całej siły starała, to trudno by mi było znaleźć w niej coś odkrywczego i ambitnego, to dała mi naprawdę sporo przyjemności i radości. Dawno żadna powieść tak mnie nie rozbawiła, a jednocześnie pozwoliła też na chwilę zadumy. Kristy Moseley urzekła mnie już kolejny raz swoją powieścią i do dziś nie wiem co w nich jest takiego, że przyciągają jak magnes.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
26-10-2017 o godz 16:26 przez: Lucecita
Zabójczo przystojny i arogancki Nate Peters słynie z flirtowania, jednonocnych przygód i niezobowiązujących romansów i do niedawna takie życie wydawało mu się idealne i nie miał zamiaru nic w nim zmieniać. Jednak szczęśliwe małżeństwo jego przyjaciół, Ashtona i Anny, którym właśnie urodził się syn, sprawiło że zaczął wierzyć w prawdziwą miłość i sam zapragnął się ustatkować i znaleźć wymarzoną kobietę, z którą spędzi resztę życia. Jak dotąd żadna dziewczyna nie zdołała się oprzeć jego urokowi i z łatwością przychodziło mu zdobywanie kolejnych serc, dlatego gdy na jego drodze staje piękna i zadziorna Rosie York – młoda nauczycielka i koleżanka Anny ze studiów, która wydaje się być odporna na jego flirty i gierki, zauroczony i zaintrygowany Nate postanawia podjąć wyzwanie i zrobić wszystko, by zaciągnąć ją do łóżka… „Zdobyć Rosie. Początek gry” to pierwsza część historii miłosnej Nate’a, przyjaciela Ashtona i Anny, znanych z poprzednich książek pisarki. Mimo iż nie jestem fanką Kirsty Moseley i uważam jej twórczość w najlepszym razie za przeciętną, nie mogłam się oprzeć pokusie sięgnięcia po raz kolejny po jej dzieło, ponieważ zapamiętałam Nate’a jako zabawną i dosyć barwną postać i byłam ciekawa, jak autorka poprowadzi jego wątek. Niestety spotkało mnie rozczarowanie. Narratorem „Zdobyć Rosie. Początek gry” jest w głównej mierze Nate, co okazało się pierwszym minusem, ponieważ nie przepadam za książkami z przeważającą męską perspektywą, zwłaszcza w romansach. Nate, jako poboczna postać, widziany oczami innych bohaterów i pojawiający się sporadycznie, wnosił powiew świeżości i przede wszystkim był do strawienia, jednak w takim wydaniu i w takiej dawce, jak w „Zdobyć Rosie” był naprawdę trudny do zniesienia. Styl autorki się praktycznie nie zmienił – nadal jest prosty, lekki i niewymagający, jednak sama historia jest średnio wciągająca, a bycie w głowie Nate’a po jakimś czasie stawało się męczące. Rosie w moim odczuciu wypadła o wiele lepiej, dlatego szkoda, że nie było więcej rozdziałów z jej punktu widzenia, bo wtedy ta lektura z pewnością bardziej przypadłaby mi do gustu. Zamierzam jednak sięgnąć po kontynuację, ponieważ nie lubię zostawiać niedokończonych historii i mam nadzieję, że tym razem to Rosie będzie w głównej mierze narratorką. „Zdobyć Rosie. Początek gry” to łatwa w odbiorze i niewymagająca myślenia pozycja, którą szybko się czyta i o której równie szybko się zapomina. To banalny, przewidywalny i przesłodzony romans, w którym schemat goni schemat, dlatego mogę go jedynie polecić wiernym fankom twórczości Moseley.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
28-10-2017 o godz 11:44 przez: Karolina MAREK
Siadając do pierwszej książki wydanej przez Kirsty czyli "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" nie spodziewałam się dwóch rzeczy. Pierwsza to to iż tak ją polubię jako autorkę lekkiej literatury na jeden może dwa jesienno-zimowe wieczory, a druga... że będę miała aż tyle powieści do dyspozycji! Jedno jest pewne żaden z tych dwóch gratisów jakoś mi nie przeszkadza. Nate Peters jest agentem SWAT, a co za tym idzie posiada wysportowaną sylwetkę. Jest też przystojny i zdecydowanie o tym wie i to wykorzystuje. Bo seks na jedną noc, przelotne romanse i brak perspektyw na ustatkowanie to przepis na jego życie. Choć za sprawą najlepszego przyjaciela Asthona, który od kilku lat jest żonaty i właśnie został ojcem coraz częściej zdarza mu się myśleć jak by to było mieć kogoś na stałe, mieć do kogo wrócić z pracy i z kim porozmawiać. Bywają dni kiedy zwyczajnie im zazdrości tego co ich łączy i co mają dzięki byciu razem. Rosie York to najlepsza przyjaciółka Anny. Dziewczyna choć młoda ma swoje tajemnice, którymi nie dzieli się zbyt chętnie. Jednak to co trzeba jej przyznać to zaradność. Zrobi wszystko by nie być od nikogo uzależnioną i radzić sobie samej. Choć momentami mogła by troszkę odpuścić i przyznać, że pomoc i wsparcie są jednak mile widziane. Losy Rosie oraz Nate'a się splatają. W szpitalu gdzie odwiedzają świeżo upieczonych rodziców. I choć Asthon i Anna proszą chłopaka by nie skrzywdził Rose to on jak zwykle otwarcie zaczyna flirtować. Tyle, że ona za każdym razem daje mu kosza. A mimo to zaczynają prowadzić swoistą grę. Problem w tym, że on chce ją "zaliczyć", a ona szuka kogoś kto będzie dla niej oparciem i z kim będzie mogła podzielić się swoim bagażem... Czy Nate będzie w stanie się zmienić? Czy z rasowego kobieciarza zmieni się w ustatkowanego faceta? Czy Rosie będzie umiała choć trochę odpuścić? Czy zdecyduje się na krok i w końcu nie da mu kosza? Jak na razie przeczytałam wszystkie książki Moseley, które zostały wydane w Polsce. Jedne były moim zdaniem lepsze, inne mniej udane. Ale ogólnie podoba mi się styl i klimat w jakim utrzymuje swoje powieści Kirsty. Tu muszę przyznać, że skrzywdziła Nate'a tym jak go przedstawiła, a próby jego wyidealizowania i naprawienia wychodzą niestety kiepsko. Dobrze, że sama Rosie przedstawiona jest ciekawie i intrygująco, więc troszkę to łagodzi efekty. Nie zmienia to faktu, że ja na pewno zapoznam się z dalszymi losami agenta Petersa oraz nauczycielki York. Więcej na: www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-12-2017 o godz 18:57 przez: Merry
Z moim wolnym czasem jest teraz gorzej, niż było kiedykolwiek do tej pory, dlatego dopiero teraz znalazłam chwilę, którą chciałabym poświęcić na napisanie kilku słów o bardzo pozytywnej książce, jaką jest "Zdobyć Rosie. Początek gry" Kirsty Moseley. Nate Peters jest wyjątkowo pewnym siebie podrywaczem, któremu nie może oprzeć się żadna dziewczyna. Jego życie składa się w zasadzie wyłącznie z pracy i przelotnych romansów. Pewnego dnia, patrząc na udane rodzinne życie swojego przyjaciela, Nate powoli zaczyna zmieniać podejście do pewnych spraw. Zwłaszcza, że na horyzoncie pojawiła się właśnie dziewczyna, która jako pierwsza opiera się jego wdziękom. Brak zainteresowania z jej strony tylko go nakręca. Czy wreszcie uda mu się zdobyć uznanie i serce Rosie? Jak miło było oderwać się od szarej rzeczywistości i sięgnąć po taką książkę. Wciągnęła mnie od razu, a kiedy coraz bliżej poznawałam bohaterów, tym bardziej chciałam wiedzieć, jak ta historia się potoczy. Przyznam szczerze, że Nate na początku mnie denerwował. Jego przedmiotowe traktowanie kobiet zdecydowanie mi nie odpowiadało, jednak z każdym kolejnym fragmentem zyskiwał moją sympatię. Może dlatego, że potrafił walczyć o uczucie i przyznać się do błędu, co w dzisiejszych czasach jest dość rzadkim zjawiskiem, a szkoda... Z kolei Rosie powinna być przykładem dla wielu kobiet. Nie sztuką jest "dać się złapać" pierwszemu lepszemu facetowi, a patrząc jak "spuszcza ze schodów" Nate'a, można spokojnie bić jej brawo. Natomiast wymiana zdań pomiędzy tymi ludźmi jest momentami tak zabawna, że nie sposób się mimo woli nie uśmiechnąć w trakcie czytania. Sama historia to wspaniałe ukazanie rodzącego się uczucia pomiędzy dwojgiem, zdawałoby się, zupełnie niepasujących do siebie ludzi. Można łatwo zauważyć, że tak naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych, jeżeli chodzi o miłość, która potrafi zaskoczyć i pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie. Chyba to jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze. "Zdobyć Rosie. Początek gry" to powieść, która chwyta za serce. Z jednej strony lekka, przyjemna i zabawna, a z drugiej wcale nie taka znowu przewidywalna. Pełna radości i uczucia. Pokazująca, jak łatwo zmienić podejście do życia, kiedy pojawia się w nim ktoś wyjątkowy. Zdecydowanie polecam wszystkim fanom historii o miłości. Jest to idealna lektura na smutne i ponure popołudnia, jakie towarzyszą nam ostatnim czasem. Osobiście już nie mogę się doczekać kolejnej części przygód Rosie i Nate'a.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
31-10-2017 o godz 21:56 przez: archer81
Coś mi się zdaje, że po przeczytaniu, „Zdobyć Rosie. Początek gry” Kirsty Moseley porzucę na jakiś czas gatunek New Adult. Dlaczego? Zaraz Wam opowiem. Nate jest najlepszym przyjacielem Ashtona. Agentem SWAT. Przystojny, pewny siebie chłopak, który źle znosi brak zainteresowania przez płeć przeciwną. Można śmiało stwierdzić, że dziewczyny same mu wskakują do łóżka. Do czasu, gdy poznaje Rosie, najlepszą przyjaciółkę Anny. Urok i czar Nate’a zupełnie nie robią na niej wrażenia. Mimo iż chłopak usilnie stara się ją poderwać, dziewczyna daje mu kosza. Nate się nie poddaje. Wyraźnie da się odczuć, że ciągnie ich do siebie. Rosie szuka kogoś kto będzie przy niej i będzie dla niej wsparciem, a Nate chyba bardziej chce ją zwyczajnie „zaliczyć”. Czy tych dwoje ma przed sobą jakąś przyszłość? Czy rozrywkowy Nate będzie potrafił się ustatkować? Czy Rosie będzie w stanie mu zaufać i wyznać swoje tajemnice? Czytając dwie wcześniejsze książki Autorki, podobał mi się sposób w jaki przedstawiła bohaterów. Ich życie oraz problemy. Pamiętam, że bardzo zapadła mi w pamięć Anna, dziewczyna, która walczyła z demonami przeszłości i która w końcu je pokonała przy boku ukochanego Ashtona. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o głównym bohaterze tej powieści. Nie należy do postaci, które zapadają głęboko w pamięć i tam zostają. Raczej jest kimś o kim szybko się zapomina. Nate został przedstawiony jako facet, który lubi zaliczać panienki. Wiecie, co noc to inna. Wyraźnie tych kobiet nie szanuje. Bo przecież żadna nie oprze się przystojnemu agentowi ze świetną wysportowaną sylwetką. Kiedy odkrył sekret Rosie zachował się dziecinnie. Dało się odczuć, że się poddaje i wycofuje. Ale skoro próbował zbudować jakieś poważniejsze relacje z Rosie, to dlaczego uciekł? Dlaczego jej nie zaufał i nie domagał się wyjaśnień, tylko wpakował się pierwszej lepszej dziewczynie, poznanej w barze do łóżka? Swoim zachowaniem strasznie mnie irytował, ale chyba tak miało być. Jeśli tak, to sorry ale ja tego nie kupuję. Co do postaci Rosie, to na plus na pewno podobało mi się to, że nie wskoczyła do łóżka Nate’owi. Na minus, że nie odkryła przed nim swoich sekretów od razu. Czasem lepiej na początku wyłożyć kawę na ławę, niż zataić tajemnice i cierpieć gdy prawda wyjdzie na jaw. Niestety bohaterowie nie przekonali mnie na tyle by poznać ich dalsze losy. Podziękuję. Chyba mi wystarczy.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
27-06-2018 o godz 10:28 przez: Anonim
Uwielbiam książki Kirsty Moseley, z przyjemnością zabrałam się za kolejną powieść autorki- "Zdobyć Rosie. Początek gry". W tej części poznajemy historię przyjaciół Anny i Ashtona, których poznaliśmy w poprzedniej serii "Nic do Stracenia" Nate niepoprawny podrywacz, łamacz serc a z dziewczyną umawia się tylko na jedną noc. Chłopak zazdrości Annie i Ashtonowi szczęśliwej rodziny, lecz on sam wie, że nie jest jeszcze gotowy by się ustatkować i założyć rodzinę. Gdy poznaję przyjaciółkę Anny-Rosie- mężczyzna postanawia ją zaciągną do łóżka, co się okazuje dziewczyna jest silna i nie jest z tych, które ulegają urokowi Nate'a. Rosie szuka mężczyzny, który zapewni bezpieczeństwo, pokocha ją całym sercem oraz nie wystraszy się, gdy pozna o jej tajemnicy. Nate nie poddaje się łatwo, ale czy uda mu się rozkochać w sobie Rosie? Głównego bohatera zdecydowanie polubiłam, okazał się troskliwym, zabawnym, odważnym mężczyzną, czego nie powiedziałabym na samym początku, gdy zaczęłam czytać. Irytował mnie swoimi tekstami na podryw, miałam wrażenie, że wyciągnął je z jakieś strony internetowej, lecz później do tego przywykłam i nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie-rozbawiało. Miał w zwyczaju dawać swoim znajomym dziwne określenia na przykład Morelko lub Paseczku. Również bardzo dobrze została przedstawiona postać Rosie. Podziwiam ją za to, że jest taka silna, pomimo tego, co przeszła w przeszłości. Pomimo tego, że jest silna w głębi duszy jest wrażliwą kobietą, która potrzebuje kogoś, kto zaopiekuje się ją i osobą bliską jej sercu. Dowiadujemy się również, jakie duże zmiany zaszły w życiu Anny i Ashtona a za to duży plus, ponieważ byłam ciekawa, jakie losy ich spotkały. Autorka na chwilę odstąpiłam od tego jak Nate stara się o Rosie i pokazała ich codzienne życie, na przykład opisała, na czym polega praca mężczyzny, jaki ma na niego wpływ oraz z jakimi przy niej boryka się emocjami lub jakie ma relację ze swoją rodziną. Rozdziały miały różną narrację, raz były napisane z perspektywy Nate a potem z perspektywy Rosie. Obie z narracji są łatwe w odbiorze, dzięki czemu czyta się przyjemnie i szybko. Książka podbiła moje serce w stu procentach. Spędziłam przy niej miło czas, jest pełna uczuć i nie raz pojawiał mi się przy niej uśmiech na twarzy. Na sto procent sięgnę po kontynuację, ponieważ jestem bardzo ciekawa jak zakończy się ich historia.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-10-2017 o godz 22:17 przez: Karo1906
Z głównym bohaterem Natem Petersem, autorka poznała nas już w poprzedniej swojej serii "Nic do stracenia". Pamiętacie go? Przyjaciel Ashtona Taylora, niepoprawny podrywacz o nieziemskiej urodzie. Nie przepuści niczego co się rusza i jest płcią przeciwną. Przekonany o swojej doskonałości, pewny siebie, nieraz arogancki, łamacz kobiecych serc. W momencie gdy Annie i Ashtonowi rodzi się dziecko, Natowi zaczyna brakować stabilizacji i kobiety, która zawsze byłaby obok, ale z drugiej strony, dlaczego miałby zrezygnować z jednorazowych przygód, zakrapianych imprez i niezależności? Jego zdaniem jeszcze nie dorósł do tego stanu. Jednak gdy poznaje Rosie, przyjaciółkę Anny, wszystko się zmienia. Okazuje się, że nie jest ona dziewczyną, jakie poznawał dotychczas. Nie ulega jego zalotom, nie wykazuje żadnego zainteresowania i nie jest na pstryknięcie palców. Jego ego zostaje boleśnie zdeptane. Nate jednak nie daje za wygraną, walczy o uwagę i uczucie pięknej dziewczyny. W końcu przekonuje się, że to Ta wyjątkowa. Autorka dała nam wgląd w jego pracę. W to jak ją wykonuje, ale również jakie emocje mu towarzyszą po zrealizowanej akcji. Rosie również została przedstawiona w dość szczegółowy sposób. Silna, młoda kobieta, która już raz w życiu upadła, ale podniosła się z dwa razy większą siłą i postawiła sobie zasady. Pomimo tego, na pozór silna, skrywa w sercu maskę wrażliwej, zranionej kobiety, która boi się swoich uczuć. Nie myśli tylko o sobie, ale bierze również pod uwagę osobę najbliższą jej sercu. Nie trudno nie zwrócić uwagi na fakt, że wszystkie historie które wypłynęły spod pióra Kirsty, są bardzo cukierkowe, ale właśnie to ją charakteryzuje. Autorka zna się na tym, wie jak pisać, aby czytelnik ze śmiechu przeszedł do łez goryczy i odwrotnie, a to nie jest łatwe zadanie. Mówi się, że jej książki są przewidywalne, ale to sprawia, że są lekkie, przyjemne i chcemy jak najszybciej dowiedzieć się, czy taki scenariusz jaki my ustaliliśmy, na pewno się spełni. Mnie osobiście książka przypadła do gustu i z całego serca mogę ją polecić. Każdy ma czasem ochotę przeczytać romansidło, które ukazuje jak idealne mogą być relacje między dwojgiem ludzi i spójrzmy prawdzie w oczy, to autorka przez którą po przeczytaniu książki chce się więcej i więcej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
30-10-2017 o godz 16:22 przez: Katarzyna Żmuda
Nate poznaliśmy już w duologii Nic do stracenia. Jest to typowy podrywacz, który za sukces uznaje poderwanie jak największej ilości panienek w klubie. Ale ma też drugie oblicze, które z czasem wyrywa się do nas, czytelników, coraz bardziej. Jest snajperem w SWAT i na co dzień zajmuje się zabijaniem tych złych, co nie zawsze przychodzi mu łatwo. Niejednokrotnie po akcji (udanej czy też nie) marzyła mu się czyjaś obecność w mieszkaniu, przytulenie lub rozmowa z kimś, kto się o niego martwi. Będąc w trakcie walki między tymi dwiema stronami siebie poznaje piękną Rosie - przyjaciółkę Anny, czyli żony jego najlepszego przyjaciela. Rosie nie tylko nie jest nim zainteresowana, ale i olewa, bądź odrzuca jego zaproszenia na randki przynajmniej dwadzieścia razy. Oczywiście chłopak wyczuwa w tym wyzwanie i nawet zapewnienia o miłości Rosie do DJ nie są w stanie go od tego odciągnąć. Jak wspominałam w recenzji Nic do stracenia. Początek od razu polubiłam Nate'a. Mimo charakterku i zachowania Casanovy podbił moje serce. Może to humor, a może oddanie bliskim? Pewnie obie rzeczy. Nie zapominając o wyglądzie Apolla... Chłopak nie jest ukazany tylko i wyłącznie jako wielki macho, ale i opisanych jest kilka sytuacji z pracy lub też w trakcie odwiedzin rodziny. Możemy go poznać jako starszego brata, któremu coś się dzieje na myśl, że jedna z jego młodszych sióstr mogła by mieć chłopca lub być skrzywdzona przez jakiegoś. Jestem przekonana, że ten drugi by tego nie przeżył. Kirsty Moseley nie pisze książek wysokich lotów. Jej historie często są przewidywalne, ale wprowadza do nich tyle pobocznych wątków, że nie zwraca się nawet na to uwagi. Nie można jej zarzucić złej kreacji bohaterów, bo oni z kolei nigdy nie są schematycznie przedstawieni. Jeśli nie przez humor, to przez zachowanie zawsze ich polubię - z Nate'em nie było inaczej. Książek Moseley nie jestem w stanie polecić na daną porę roku czy humor. Po jej książki sięgałam będąc w dobrym, jak i złym humorze, mając kaca książkowego i wielkie chęci na czytanie. Nie są za grube i czyta się je bardzo szybko - przy tej pozycji spędziłam nieco ponad godzinie i naprawdę żałuję, bo na już potrzebuję kolejnego tomu! Mam szczerą nadzieję, że wyjdzie on niebawem.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
22-11-2017 o godz 17:06 przez: Fantasy-Bestiarium
„Zdobyć Rosie. Początek gry” jest książką autorstwa Kirsty Moseley, po raz kolejny zabierającą swoich czytelników w głąb płomiennych romansów i niespodziewanych wątków fabularnych. Początek książki potrafi zaciekawić i zachęcić do dalszego poznania kolejnych losów zwariowanego Natea Petersa. Niepoprawny podrywacz, który wie, co to znaczy, gorąca miłość i niezapomniana przygoda, wciąga nas w kolejny burzliwy romans. Pewnego dnia całe jego życie wywraca się do góry nogami, gdy poznaje piękną Rosie. Nate Peters jest prawdziwym playboyem i podrywaczem, łamiącym częstokroć kobiece serca. Mężczyzna nie zamierza zmieniać stylu swojego życia, dopóki nie przygląda się bliżej szczęśliwemu małżeństwu Anny i Ashtona. Ich szczęście motywuje go do działania i zmiany swojego dotychczasowego życia. Postanawia się ustatkować. Pewnego dnia poznaje ponętną Rosie. Jednak kobieta jest w związku z kimś innym, a w dodatku nie jest nim w ogóle zainteresowana. Nate jak zwykle nie poddaje się tak łatwo i postanawia walczyć o swój nowy, trwały związek. Kirsty Moseley potrafi zaciekawić czytelnika i sprawić, że losy wykreowanych bohaterów nie będą nam obojętne. Podczas lektury śledziłem losy Natea Petersa z ciekawością i nie nudziłem się ani przez moment podczas czytania. Wątki fabularne nie raz zaskakują, wywołując mocniejsze bicie serca, dzięki barwnemu językowi i bohaterom z krwi i kości. Jest to pozycja w sam raz stworzona dla miłośników romansów, lubiących namiętne i pikantne historie. „Zdobyć Rosie. Początek gry” jest udanym powieściowym romansem, który czyta się szybko i przyjemnie. Kirsty Moseley spisała się na medal i oddała w ręce czytelników ciekawą historię, gdzie fabuła jest intrygująca i wywołująca rumieńce na twarzy. Książka pozwala spędzić ze sobą kilka miłych chwil, dlatego jak najbardziej ją polecam, w szczególności fanom romansów i miłośnikom pieprznych historii. Z pewnością powrócę jeszcze do burzliwych perypetii kochliwego agenta Petersa oraz ponętnej nauczycielki York. Polecam. http://fantasy-bestiarium.blogspot.com/2017/11/zdobyc-rosie-poczatek-gry-kirsty-moseley.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
21-10-2017 o godz 18:39 przez: Nevermore
Ciężko trafić na dobre romansidło. Jesień jest idealną porą na taką lekturę - kiedy za oknem zimno i szaro, a nam nic się nie chce. Ostatnio robiłam nawet kilka podejść, ale jakość ciężko jest znaleźć lekki, niezobowiązujący, a jednocześnie dobry romans. Są jednak autorki, na które zawsze mogę liczyć - jedną z nich jest właśnie Kirsty Moseley W "Zdobyć Rosie" spotykamy bohaterów, których już znamy Annę i Ashtona. To właśnie o nich opowiadała powieść "Nic do stracenia". Bardzo polubiłam tę historię, jak chyba każdą, która wyszła spod ręki Kirsty Moseley. Z przyjemnością sięgnęłam więc również po "Zdobyć Rosie" - lubiana autorka i nowi główni bohaterowie? Czego chcieć więcej w deszczowe jesienne popołudnie! Mamy więc Nate'a, który jest najlepszym przyjacielem Ashtona. Jest też okropnym podrywaczem, a jego stosunek do kobiet jest dość rozwiązły. Mamy też Rosie, najlepszą przyjaciółkę Anny, bardzo delikatną, piękną dziewczynę. Rosie nie szuka mężczyzny, a tym bardziej przygodnego romansu. Podrywy Nate'a jednak nieco ją bawią. Choć ta dwójka ma zupełnie inne podejście do życia i miłości, to ku zaskoczeniu przyjaciół nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Kirsty Moseley po raz kolejny mnie nie zawiodła. Powieści dla kobiet rządzą się swoimi prawami, nie oznacza to jednak, że wszystkie są kiepskie. A w tym przypadku to naprawdę urocza, pełna ciepła lektura. Z przyjemnością poznawałam perypetie bohaterów, a książka bardzo mnie wciągnęła - pochłonęłam ją w dwa dni. Bohaterowie tej historii są sympatyczni, a czytelnik, chcąc, nie chcąc zaczyna kibicować im, aby wszystko się udało. Fabuła jest akurat w tym wypadku dość typowa - przystojny podrywacz i skromna dziewczyna. A jednak książka ma w sobie "to coś", co sprawia, że czyta się ją z ogromną przyjemnością. Jest kilka zwrotów akcji, nieoczekiwanych sytuacji i miłosnych zawirowań. Mówiąc krótko - jestem na tak i po raz kolejny nie zawiodłam się na autorce. Polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-10-2017 o godz 11:35 przez: magical_reading
Kirsty Moseley jest bardzo dyskusyjną autorką, jedni kochają jej twórczość, inni jej nienawidzą. Ja należę do grupy, która uwielbia napisane przez nią historie. Zdobyć Rosie również mi się spodobało. Jeżeli jesteście ciekawi co mnie urzekło, zapraszam do przeczytania opinii. Zdobyć Rosie opisuje historię Nate'a Petersa, którego mogliśmy spotkać jako postać drugoplanową w książkach Wreszcie wolni. W tej powieści jest głównym bohaterem, komandosem amerykańskiej jednostki specjalnej SWAT. Autorka przybliża nam postać Nate'a. Poznajemy jego codzienność. Wiemy co odczuwa po misji snajperskiej, jak odreagowuje przeżyte sytuacje. Nate jest jak nastolatek na dopalaczach, kobiety są dla niego jak rękawiczki. Do czasu. Kiedy pojawia się Rosie jego życie wywraca się do góry nogami. Akcja książki jest ciekawa, sprawia, że czytelnikowi ciężko jest się oderwać od lektury. Może jest odrobinę przewidywalna, ale w przyjemny sposób. Bardzo podoba mi się kreacja bohaterów. Kirsty przedstawia dwoje z pozoru normalnych ludzi, którzy skrywają głęboko w sobie blizny. Postać Rosie podobała mi się nieco mniej niż osoba Nate'a, ale może to być nieobiektywne stwierdzenie. Autorka jak zawsze w swoich książkach wplata między codzienne wydarzenia trudny temat, który przez długi czas analizujemy i stawiamy siebie w sytuacjach bohaterów spotkanych na stronach powieściach. Nachodzą nas refleksje i wbrew pozorom Zdobyć Rosie, nie jest jedynie zwykłym romansem. Moim zdaniem niesie ze sobą przesłanie, które można wyczytać pomiędzy wierszami. Czy polecam? Oczywiście! Jeżeli lubicie romanse, które skłaniają do rozmyślań to książki Kirsty Moseley są dla was idealne. Zdobyć Rosie jest wspaniałą propozycją na długi jesienny wieczór spędzony z gorącą herbatą i kocem. Kto razem ze mną czeka na kontynuację?
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
20-10-2017 o godz 17:23 przez: Miasto Książek
Jeżeli czytaliście tej autorki "Nic do stracenia" to na pewno pamiętacie najlepszego przyjaciela Ashtona, Nate. Teraz on jest głównym bohaterem i jedna z przyjaciółek Anny. Nate to typowy playboy, dla którego dobra dziewczyna to ta na jedną noc. Na jej drodze jednak pojawia się ona, śliczna, urocza, zabawna i nie dająca się uwieść Rosie. To historia, która przez długi czas będzie Wam siedziała w głowie. Powiem Wam, że każda kolejna powieść, którą przeczytam od tej autorki, jest coraz lepsza, bardziej dojrzała. Zaczynają być bardziej realne, dojrzałe i poważne. Zaczynają się pojawiać trudne tematy, ale tak przedstawione, że chce się to czytać! Tutaj nie ma co za bardzo wgłębiać się w fabułę, bo wiadomo playboy chce zaliczyć dziewczynę, która jako jedyna mu odmówiła i stanowi dla niego wyzwanie. Po pewnym czasie zakochują się w sobie, ale demony przeszłości nagle zaatakują. Stary schemat, prawda? Za to najmocniejszą stroną tej książki są bohaterowie Nate i Rosie to to tak pełne życia i humoru osoby, ze jestem w szoku. Jakimi oni tekstami do siebie rzucali, to ja śmiałam się na cały dom. To oni sprawili, że nie mogłam się od powieści oderwać i cały czas szukałam jakieś chwili, kiedy będę mogła przeczytać choć jedną kolejną stronę :D Styl Kirsty w ogóle się nie zmienia. Cały czas ma ten dar pisania lekko, przyjemnie i wciągająco. To powieść na jeden, góra dwa wolne wieczory. Dlatego gorąco ten tytuł polecam! Podsumowując jeżeli szukacie lekkiej książki przy której się odprężycie i pośmiejecie, to koniecznie sięgnijcie po Początek gry. Nie zawiedziecie się, a tylko uśmiejecie. Choć książka też zawiera poważne tematy, na które warto zwrócić uwagę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
3/5
24-10-2017 o godz 04:29 przez: Zaczytane z Mazur
Zacznijmy od początku... Autorka książki nie jest nam obca, jest to już nasze kolejne spotkanie z jej twórczością, a tak dokładnie to szóste, więc wymagania, co do autorki rosną. Naszą ulubioną "serią" jej autorstwa jest "Nic do stracenia", czyli podobno Zdobyć Rosie jest jej tak jakby kontynuacją, ale już na początku możemy Wam odpowiedzieć na to... jeżeli nie czytaliście poprzednich książek autorstwa Kirsty Moseley to spokojnie możecie przeczytać Zdobyć Rosie, ponieważ jest to oddzielna akcja, fakt ukazują się Anna i Ashton, ale tyko epizodycznie, chociaż trochę spojlerów nie unikniemy. Nate Peters chłopak lubiący zabawę i przygody na jedną noc, łamacz kobiecych serc. Zastanawia się na zmianą swojej osobowości, gdy Rosie mówi stanowcze NIE dla jego perfekcyjnej sztuki podrywu oraz nie ulega jego urokowi. Które z nich się zmieni? Rosie ulegnie urokowi Nate'a, czy może to on odmieni swoje dotychczasowe życie? Niestety ta lektura okazała się być gorszą pozycją wydaną przez Kirsty Moseley, schemat akcji trochę oklepany, "tanie" teksty na podryw Nate'a słabina oraz wiele tekstów wypowiedzianych przez niego wywołujących zniesmaczenie... Lektura lekka, obyczajowa, jak pozostałe pozycje, szybko się czyta, co może być plusem, dla osób jednak czytających książki do końca, każdej zaczętej lektury. Zdobyć Rosie może być naprawdę ciekawą pozycją dla osób dopiero rozpoczynających przygodę z Kirsty Moseley, ale dla osób czytających każdą kolejną jej książkę może być już nudna. Kończąc zapewniamy Was, że sięgniemy po kolejną część "serii", bo jesteśmy ciekawe zakończenia, ale czy będzie spektakularne? Hmm... pozostaje tylko czekać :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-10-2017 o godz 19:07 przez: zaczytanamarzycielka8
Dzisiaj opowiem wam o moim kolejnym spotkaniu z Kirsty Moseley i jak najbardziej było one udane. Jak pewnie wiecie, niedawno na blogu miałam okazje opowiadać wam o serii „ Nic do stracenia ", gdzie głównymi bohaterami byli Anna oraz Ashton. Tym razem mamy nową serię, ale spotykamy dobrze nam znanych bohaterów. Najlepszą przyjaciółkę Anny — Rosie oraz przyjaciela z pracy Ashton — Nate. Czy i tym bohaterom przypisane jest szczęśliwe zakończenie ? Przeczytajcie dalszą recenzję. Rosie mieszka w Barstów, jednak znalazłam pracę i postanawia wyprowadzić się do Los Angeles. Kobieta pracuje jako nauczycielka, jednak dorabia po godzinach jako sprzątaczka oraz kelnerka. Rosie to również najlepsza przyjaciółka Anny. Nate to chłopak, który lubi dziewczyny, nie boi się flirtować. Gdy poznaje, Rosie otwarcie daje jej do zrozumienia, że mu się podoba. Kobieta jednak oświadcza, że nie jest zainteresowana i próbuje odprawić Nate z kwitkiem. Jednak z czasem sama angażuje się w tą znajomość. Jednak czy chłopak zaakceptuje ją, gdy dowie się o tajemnicy, która kobieta ukrywa ? Autorka dobrze wykreowała postać żeńską. Rosie jest naprawdę intrygująca i zachwyca. Mimo że ma, swoje sekrety jej postać nie jest męcząca. Natomiast Nate nie do końca tym razem przypadł mi do gustu. Delikatnie został przerysowany, przez co wydawał się sztuczny. Sama książka naprawdę jest dobra. Podoba mi się to, że mamy rozdziały z punktu widzenia jednego i drugiego bohatera. Dawno nie przeczytałam tak szybko, żadnej książki, bo tylko w niecałe 4,5 godziny. Tak wciąga, że nie sposób wręcz się od niej oderwać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-10-2017 o godz 13:10 przez: podróżdokrainyksiążek
Nate Peters jest typowym podrywaczem, dla którego liczy się tylko zdobycie kobiety, pokazanie przed samym sobą ze żadna mu się nie oprze. Zostawiając je później, gdyż są dla niego tylko przygodą na jedną noc i niczym więcej. Do czasu, gdy poznaje Rosie, dziewczynę, która w nim wywiera inne odczucia niż dotychczasowe kobiety. Za wszelką cenę stara się o jej względy, jednak nie jest to takie łatwe z tego powodu, że dziewczyna w którymś momencie odpowiada mu nie i na tym mogłoby się wydawać, że skończy się cała historia. Jednak uparty do szpiku kości Nate nie chce się tak łatwo poddać, chcąc zdobyć za wszelką cenę serce dziewczyny, jednak ona sama przed nim ukrywa tajemnice, na którą nie wie, jak zareaguje chłopak. Książka Kristy Moseley korzysta ze znanych schematów, których znaczenie sami czytelnicy książek romantycznych znają już na pamięć. Jednak nie oznacza to w żaden sposób, że książka jest nudna czy ciągnie się aż do bólu. Jest w niej wiele tajemniczości, dobrze napisanych scen, które na przykład pokazują metamorfozę Nate’a pod wpływem Rosie, która jak widać, ma na niego pozytywny wpływ. Całą książkę czyta się z wielką przyjemnością również z tego powodu, że jest napisana w lekki i przyjemny sposób dla czytelników. Również sama akcja nie jest w żaden sposób naciągana, a dialogi pomiędzy dwójką naszych głównych postaci są naprawdę ciekawe. Mimo z nie jest to książka wysokich lotów w międzyczasie warto ja między swoimi zamierzonymi książkami, jakie się chce przeczytać, znaleźć miejsce właśnie dla tego tytułu
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
Więcej recenzji