29-05-2018 o godz 11:30 przez: Małgorzata Górna | Zweryfikowany zakup
Przeczytana w jeden wieczór :) :) :) :) :) :) :) :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
19-02-2018 o godz 10:02 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Bardzo fajna książka. Polecam na spokojny wieczór.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-03-2018 o godz 08:01 przez: Dominika Kasprzak | Zweryfikowany zakup
Lekka bardZo przyjemna lektura
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-08-2019 o godz 11:45 przez: Zofia Boniek | Zweryfikowany zakup
Dobra "życiowa" ksiazka
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-07-2018 o godz 19:31 przez: Beata Kowalska | Zweryfikowany zakup
Książka bardzo ciekawa
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
02-06-2021 o godz 10:56 przez: Justa | Zweryfikowany zakup
Przyjemne romansidlo.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
11-01-2022 o godz 19:42 przez: Carolciaaa | Zweryfikowany zakup
Piękna i poruszająca
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-03-2018 o godz 22:17 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
wspaniała książka
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-11-2022 o godz 11:57 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-10-2022 o godz 14:13 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
🥰
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-02-2018 o godz 16:46 przez: Danuta Woszczyna
Książka napisana w lekki i przyjemny sposób dzięki czemu czyta się ją z prawdziwą przyjemnością.Przedstawienie historii oczami zarówno Matta jak i Grace sprawia,że czytelnik jest w stanie wczuć się w uczucia bohaterów i lepiej zrozumieć ich postępowanie. Książka będzie idealnym prezentem walentynkowym,do przeczytania dla niego i dla niej.
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
23-04-2018 o godz 16:11 przez: JoBiel
Czyta się bardzo przyjemnie, praktycznie wchłania się ją. Dwóch narratorów (nooo oprócz epilogu) i ich wspólna historia. Wszystko opowiedziane najnormalniej, bez przebarwień. Zaczęłam czytać wieczorem i to był błąd. Noc zarwana, a poniedziałkowy poranek bolesny.... Dodatkowy plusik za Radiohead :)
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
12-02-2018 o godz 09:38 przez: knigi-olgi
Dopada was czasem wrażenie, że umknęło wam w życiu bezpowrotnie coś bardzo cennego? Coś, co mogło to życie gruntownie odmienić, sprawić, by było pełniejsze i lepsze? Bohater ZANIM ZOSTALIŚMY NIEZNAJOMYMI - fotograf Matt Shore, mógłby powiedzieć, że nikt nie zna tego uczucia lepiej od niego. Matt ma 36 lat i na koncie nagrodę Pulitzera, ale równocześnie rozwód, byłą żonę na karku (wspólna praca) i niewesołą perspektywę dalszego życia w samotności. Pewnego dnia pośród tłumu w nowojorskim metrze dostrzega Grace, w której kiedyś, przed laty, był młodzieńczo zakochany. Przypadkowe spotkanie uświadamia mu, że nigdy o Grace nie zapomniał i tęsknił do niej przez kilkanaście lat, to jest od chwili, gdy dziewczyna zniknęła, zrywając z nim wszelki kontakt. Historię Matta i Grace i tego, co ich łączyło, poznajemy z ich własnych, przeplatających się ze sobą wspomnień. Spotykają się po raz pierwszy w latach 90-tych, w nowojorskim akademiku, w którym zajmują sąsiadujące ze sobą pokoje. On zamierza studiować fotografię, ona jest początkującą wiolonczelistką. Rozumieją się niemal bez słów i łączy ich, jak to określają, przyjaźń od pierwszego wejrzenia. Czy to jednak aby na pewno tylko przyjaźń? Od początku ciężko im obojgu ukryć wzajemną fascynację. Mimo pozornego luzu, z jakim się przez długi czas traktują, i bagatelizowania łączącej ich więzi, coraz trudniej im utrzymać przyjacielskie granice. Niepohamowane, intensywne uczucia w końcu biorą górę i nasi bohaterowie uzmysławiają sobie, ile dla siebie znaczą. Grace i Matt to znakomicie nakreślone, pełne pasji postacie, które wzbudzają żywe pozytywne emocje i do których, nawet jeśli zdarza się im popełniać jakieś błędy, trudno mieć o cokolwiek pretensje. Postacie, którym od początku się sprzyja, śmieje do łez z ich szczeniackich wygłupów, sekunduje w podejmowaniu poważnych decyzji, martwi ich problemami i życzy im jak najlepiej. To właśnie o takich parach mówi się, że są jak dwie idealnie do siebie pasujące połówki. Już od pierwszych stron powieści ma się wrażenie wrażenie, że znakomicie się rozumieją, dopełniają, stanowią jedność. Z tym większą rozpaczą patrzymy, jak przez swą młodzieńczą lekkomyślność i inne niesprzyjające okoliczności tracą się z oczu. Tyle, że w ich przypadku powiedzenie co z oczu, to z serca w ogóle się nie sprawdza. 15 lat później oboje wciąż mają w życiorysach wyrwę, której nikt inny przez te wszystkie lata nie zdołał zapełnić. ZANIM ZOSTALIŚMY NIEZNAJOMYMI to książka, która skrywa prostą, ale poruszającą opowieść miłosną, łącząc w sobie wszystko to, co dobra love story mieć powinna: jest zarazem subtelna i pełna namiętności, delikatna i porywająca. Przyjemny i lekki styl Renee Carlino sprawia, że szybko i bez trudu dajemy się wplątać w uczuciowe perypetie i rozterki bohaterów. Autorka nie szczędzi nam emocjonalnej huśtawki, zdaje się obiecywać niespodziankę - spotkanie po tylu latach dwojga ludzi, którzy się tak kochali, musi przecież czymś zaskoczyć - i nawiasem mówiąc jestem zdania, że mimo sporej przewidywalności fabuły, ostatecznie dotrzymuje słowa. W książce nie brak również błyskotliwego humoru, który dodaje powieści swobodniejszego charakteru, oraz całkiem zgrabnie oddanego artystycznego klimatu. Opowieść Matta i Grace rozgrywa się na tle rozbrzmiewającej często muzyki (między innymi niezapomniany Jeff Buckley!), tętniących życiem ulic, kafejek, klubów, uczelni, a także wielkomiejskiej atmosfery i niepowtarzalnego szorstkiego uroku Nowego Yorku. Powieść Renee Carlino, choć fabułą wpisuje się w lekką i przyjemną romansową konwencję, zdaje się jednak poza nią w pewnym stopniu wykraczać. To na wskroś romantyczna, wzruszająca historia o niezapomnianej pierwszej wielkiej miłości, zdolnej odcisnąć się piętnem na resztę życia. Ale również melancholijna opowieść o zaprzepaszczonym cennym czasie, którego nie sposób odzyskać. Zagadkowe rozstanie Grace i Matta, które ma ogromny wpływ na ich losy i kryje w sobie dramat obojga, dowodzi, że życie może obrać inny, niepożądany kurs pod wpływem chwili, jednego niewłaściwego kroku, niewłaściwego słowa lub zwykłego niedopowiedzenia, a później trwania w mylnym przekonaniu. Przypadek sprawia, że ich wspólna historia, która urwała się tak gwałtownie, po wielu latach domaga się wyjaśnienia i otrzymuje szanse na kontynuację. Czy jednak zdolni są wspólnie ustalić, co im się właściwie przytrafiło i wskrzesić w sobie tamto płomienne uczucie? "Nie da się odtworzyć pierwszego razu, gdy obiecujemy komuś miłość, ani tego, jak pierwszy raz czujemy się przez kogoś kochani. Nie da się przeżyć na nowo tej mieszanki lęku, uwielbienia, niepewności, namiętności i pożądania, ponieważ to nigdy nie zdarza się dwa razy." A może jednak?... Jeśli lubicie zapadające w serce, emocjonujące życiowe historie i realistycznych, ale wyjątkowych bohaterów, przygotujcie się na porządną dawkę wzruszeń i koniecznie przekonajcie, co na powyższy temat mają do powiedzenia Grace i Matt.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-02-2018 o godz 17:24 przez: Ver.reads
Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czegoś w naszym życiu brakuje. Dni nieubłaganie mijają, a my zadowalamy się tym co mamy, nawet przez moment nie zastanawiając się, czego tak naprawdę pragniemy, o czym w głębi duszy marzymy. Nie jesteśmy świadomi tego, że mamy jedynie jedną szansę, by w pełni wykorzystać nasze życie, by wycisnąć z niego jak najwięcej, by być szczęśliwi. Gdy pewnego słonecznego dnia, na jednym z peronów nowojorskiego metra Matt dostrzega parę tak dobrze mu znanych zielonych oczu, już wie, że właśnie otrzymał od losu drugą szansę. I chociaż od ich ostatniego spotkania minęło już piętnaście lat, a pociąg z Grace oddala się coraz bardziej, mężczyzna po raz pierwszy od dawna odzyskuje nadzieję na szczęście, znów może w pełni oddychać. Wystarczyło jedno, przelotne spojrzenie, by zapomniane i zakopane głęboko na dnie uczucia powróciły. Czy uda mu się w końcu odnaleźć utraconą miłość? Czy może upływ czasu bezlitośnie przekreślił ich szansę na wspólną przyszłość? "Muzyka jest wszędzie wokół nas, prawda? (...) - Teraz rozumiesz? To wszystko jest w Tobie. Oczy łzawiły mi od wiatru, ale przede wszystkim z emocji. - Tak. - Zanim wzbijesz się w przestworza, musisz nauczyć się latać." W pozycji tej prowadzona jest narracja w pierwszej osobie, która moim zdaniem w romansach sprawdza się najlepiej. Ponadto podzielona jest ona między dwójkę głównych bohaterów, Matta oraz Grace, dzięki czemu historię ich znajomości odkrywamy z dwóch różnych perspektyw, a także dogłębnie poznajemy same postaci i ogarniające ich w danych momentach uczucia. Sama fabuła podzielona jest na części, przy czym jedna z nich przedstawia wydarzenia sprzed piętnastu lat, od momentu poznania się głównych bohaterów w jednym z akademików w Nowym Jorku, druga z kolei ukazuje teraźniejszość, rozpoczynającą się ich ulotnym spotkaniem w metrze. Jeżeli natomiast chodzi o samych bohaterów, zostałam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Gdy ich poznajemy są dosyć nieschematyczni, momentami nierozważni, ale przede wszystkim pełni młodzieńczej pasji, która wręcz biła z kartek papieru. Grace to młoda kobieta, której życie od samego początku nie należało do najłatwiejszych. Ojciec alkoholik, matka, która nie potrafiła się mu przeciwstawić, piętrzące się problemy finansowe, tak wyglądała jej codzienność. Wyjazd na upragnione studia muzyczne miał stać się odskocznią, jej szansą na nowe, lepsze życie, jednak wiązał się również z kosztami. Kosztami, których dziewczyna w pewnym momencie nie była w stanie pokryć, a co za tym idzie, czasami uciekała się przez to do mało racjonalnych rozwiązań. Mimo to tryskała masą pozytywnej energii, czerpała radość z najdrobniejszych rzeczy i starała się wycisnąć z życia tyle, ile się tylko da. Matt to z kolei fotograf z niesamowitym, wręcz wrodzonym talentem do uwieczniania ulotnych chwil. Pochodzący z rozbitej rodziny, utrzymujący bliskie stosunki jedynie z matką, dobrze wychowany, tak naprawdę dopiero szukający własnej drogi. Gdy poznaje Grace, stają się wręcz nierozłączni. Wkrótce ona staje się jego muzą, czerpią nawzajem z siebie inspiracje, łączy ich więź przyjaźni, która później stopniowo przekształca się w coś intymnego. I kiedy wszystko zdaje się być idealne, los sprawia, że ich wspólna przyszłość staje pod znakiem zapytania, a chwilowa, kilkumiesięczna rozłąka przekształca się w lata. Lata wypełnione ciszą, brakiem zrozumienia, rozżaleniem. Styl autorki kupił mnie już od pierwszych stron. Prosty, ale zdecydowanie w dobrym znaczeniu tego słowa. Nieprzekombinowany, przystępny, lekki, a mimo to bardzo charakterystyczny. Po książkę tę sięgnęłam już na początku stycznia, z zamiarem przeczytania zaledwie kilku rozdziałów. Skończyło się na wyciętym z życia wieczorze, podczas którego nie ruszyłam się z łóżka nawet po kubek gorącej herbaty - po prostu przepadłam w tej historii. Historii, która jest jednym wielkim powiewem świeżości w tym gatunku. W końcu trafiłam na romans, który nie jest przesiąknięty scenami zazdrości, seksem, a głównym bohaterem nie jest pewny siebie kobieciarz, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienia się dla kolejnej szarej myszki. Autorka przełamała wszelkie często powielane schematy, tworząc niezwykle dojrzałą historię, mimo iż jej bohaterami są popełniający błędy, niedoświadczeni i odrobinę naiwni ludzie, którzy dopiero wkraczają w dorosły świat. W ciekawy sposób ukazane zostaje również samo miasto, Nowy Jork, które samoistnie staje się drugoplanowym bohaterem tej książki. Tętniące życiem, wypełnione ludźmi pełnymi pasji, marzycielami, obserwujące z boku niespotykane historie, które przytrafiają się na każdym z jego rogów. "Zanim zostaliśmy nieznajomymi" to emocjonalny rollercoaster. Zarówno wydarzenia sprzed piętnastu lat, jak i obecne, wypełnione są masą emocji, tych pozytywnych, jak i negatywnych. Ukazują siłę przyjaźni, oddania, więzi, które mimo przeciwności losu nie zostały do końca zatarte. J
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
16-10-2020 o godz 20:25 przez: Patrycja Drążek
Co za historia! Zachwyciłam się nią od pierwszych stron. Autorka stworzyła idealny klimat. Nowy Jork, dwójka zakochanych w sobie ludzi i piękna ścieżka dźwiękowa w tle. . Renée Carlino ma świetny styl. I widać, że całość jest bardzo dobrze przemyślana. Z początku myślałam, że to zwyczajne romansidło, ale autorka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo igra z emocjami czytelnika. Sprawiła, że odbiorca od razu zakochuje się w postaciach, ale gdzieś z tyłu głowy wybrzmiewa pytanie: co jednak poszło nie tak? Czemu akurat im się nie udało, choć przecież byli dla siebie stworzeni? . Bardzo podobało mi się, że książka była podzielona na części, a także, to że od razu pozanjemy perspektywę zarówno Matta, jak i Grace. Dzięki temu jeszcze silniej związujemy się z postaciami. Pozanajemy ich wątpliwości i troski, ale przede wszystkim lepiej rozumiemy ich historię. Dzielimy ich wzloty i upadki, a także jesteśmy świadkami tego, jak miłość wpływa na ich życie i jak ich spotkanie zmieniło ich na zawsze. Główni bohaterowie to artystyczne dusze, które wszystko przeżywają mocniej. Inaczej odbierają świat. Ich relacja od samego początku była bardzo intymna. Uwielbiali własne towarzystwo i to co ich połączyło było wyjątkowe. Bezapelacyjnie połączyła ich miłość, wzajemna fascynacja i namiętność . To było po prostu przeznaczenie. Książka ma rewelacyjny klimat i przepadałam z kretesem zatapiając się w słowach, które bez najmniejszego trudu przeniosły mnie w miejsce akcji. Dosłownie wszystko byłam sobie w stanie wyobrazić. Zachwyt Matta, kiedy robił zdjęcia Grace, a także jej zamiłowanie do muzyki. Ich wspólnie spędzony czas. Śniadanie na kolacje. Tatuaże. Ogloszenie, które zamieścił Matt i emocje jakie towarzyszyły Grace, gdy je przeczytała. Kiedy już zaczęłam czytać musiałam poznać zakończenie. Po prostu musiałam. . Matt skradł moje serce kilkoma rzeczami. Uwielbiam ludzi charyzmatycznych, a on z pewnością zaliczał się do tego grona. Jednak to co najbardziej mnie urzekło to jego uwielbienie dla Grace. Chyba każdy czytelnik od razu miał wrażenie, że żadna kobieta nie będzie w stanie zdjąć jej z piedestału na którym umiejscowił ją Matt. I tak już pozostało. Nawet po piętnastu latach ona nadal była jego numerem jeden. Poza tym, był świetnym synem i nie zwracał uwagi na takie rzeczy jak bogactwo, w przeciwieństwie do brata czy ojca. Nawet nie był pozerem i nie chwalił się tym, jaki to jest wspaniały oraz że jest genialnym fotografem. Robił zdjęcia, bo to kochał. Nie dla sławy, pieniędzy czy pięknych modelek. Tym właśnie mnie urzekł. Myślę, że osoby które chcą iść własną ścieżką są bardzo odważne, a nie oszukujemy się wybierając taki zawód podejmujemy ogromne ryzyko, które w przypadku Matta opłaciło się. Grace natomiast pokochałam za to jak silna potrafiła być. Jej sytuacja w domu nie byla za ciekawa, a jej rodzice naprawdę niczego jej nie ulatwiali. Strasznie było mi jej żal, że tak jej się to wszytko ułożyło. Z pewnością zasłużyła na tak wielka miłość jaka ją spotkała. Uwielbiałam w niej to, jak wielka pasja była dla niej muzyka. Sama nie jestem w żaden sposób uzdolniona muzycznie i za grosz nie mam talentu wokalnego, to zawsze doceniam melodie i słowa. Właściwie muzyka towarzyszy mi niemal na każdym kroku, dlatego w jakims stopniu poczułam, że Grace to moja bratnia dusza. Matt był dla niej pierwszą miłością i można by było powiedzieć, że to zwyczajne zauroczenie, ale ja nie miałam takiego odczucia. Uwierzyłam w jej postać i w siłę jej uczuć. Z całego serca jej kibicowalam i kiedy w książce przyszedł moment, gdzie akcja rozgrywała się już w czasie teraźniejszym miałam to samo w głowie, co Matt gdy po raz pierwszy rozmawiali ze sobą przez telefon: Grace, ale wszystko u Ciebie w porządku, prawda? To znaczy masz się dobrze? Muszę wiedzieć. . It's you. It's always been you. Matt i Grace to chyba para,która na bardzo długo zapadnie mi w pamięci. Takiej emocjonalnej wycieczki nie spodziewałam się w tej książce, a autorka w tak piękny sposób nakreśliła głównych bohaterów, że nie potrafiłam się oderwać od tej książki. Byłam strasznie zła o to, że kilka nieporozumień rozdzieliło ich na całe piętnaście lat! . Ostatnio nie czytałam za wiele, ale "Zanim zostaliśmy nieznajomymi" to jedna z tych pozycji, które mocno chwyciły mnie za serce. Naprawdę. -Jasne, łatwo się wzruszam i właśnie takie historie lubię najbardziej.- Jednak tutaj zadziała się magia. Właśnie w taką miłość wierzę! Że cokolwiek by się nie działo w naszym życiu, to i tak na końcu będziemy razem. Szczerze polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-02-2018 o godz 17:26 przez: KobieceRecenzje365
Każdy z nas inaczej wybiera książki do czytania. Jedni zostają oczarowani okładką, innych zaciekawia opis. Ja właśnie należę do tej drugiej grupy, choć nie ukrywam, że kilka razy zdarzyło się mi wziąć książkę do recenzji przez piękną okładkę. Jednak tym razem niesamowicie zaciekawił mnie opis, który zafascynował mnie na tyle, że musiałam przeczytać tę powieść. Czy był to strzał w dziesiątkę? Zapraszam na recenzję „Zanim zostaliśmy nieznajomymi” Renee Carlino. Matt i Grace poznali się na studiach i połączyła ich „przyjaźń od pierwszego wejrzenia”, która po pewnym czasie zmieniła się w głębsze uczucie. Były plany wspólnej przyszłości, niestety ich drogi w dziwny sposób się rozeszły. Piętnaście lat później spotkali się przypadkiem w metrze i wystarczyło jedno spojrzenie, by powróciło do nich dawne uczucie. Niestety Grace odjechała, a Matt nie wiedział, gdzie ma jej szukać. Jednak tym razem mężczyzna postanowił nie odpuszczać i na wszelkie możliwe sposoby próbował odnaleźć Grace, czyli jedyną kobietę, którą naprawdę kochał. Czy mu się to udało? Czy ta dwójka będzie miała szansę na uzyskanie odpowiedzi dotyczących ich rozstania? O tym musicie przekonać się sami. „Nie da się odtworzyć pierwszego razu, gdy obiecujemy komuś miłość, ani tego, jak pierwszy raz sami czujemy się przez kogoś kochani. Nie da się przeżyć na nowo tej mieszanki lęku, uwielbienia, niepewności, namiętności i pożądania, ponieważ to nigdy nie zdarza się dwa razy. Przez resztę życia gonimy za tym doznaniem jak za pierwszym hajem. Nie znaczy to, że nie pokochamy w przyszłości kogoś innego ani że stan naszych uczuć diametralnie się nie zmieni, ale ta jedna nieplanowana chwila, ułamek sekundy, gdy dajemy susa w nieznane, kiedy serce tłucze nam się w piersi, a umysł zasnuwają rozważania o tym, co będzie – ta chwila nigdy już się nie powtórzy, a żadna inna nie będzie tak intensywna.” Wiedziałam, że ta powieść mnie nie zawiedzie i że świetnie spędzę przy niej czas. Renee Carlino stworzyła historię, która zawładnęła moim umysłem i nie potrafiłam się z nią rozstać. Poza tym spodobał mi się pomysł poprowadzenia przez autorkę fabuły. Najpierw trafiamy do teraźniejszości, gdzie przez krótką chwilę poznajemy bohaterów, następnie przenosimy się piętnaście lat do przeszłości, by móc obserwować, jak ta dwójka się poznała, jak przyjaźń zaczęła zmieniać się w miłość i jak było to silne uczucie. Później znów wracamy do teraźniejszości, ale co w tej teraźniejszości znajdziecie, już Wam nie zdradzę. Przyznam się Wam szczerze, że czasami mam problem z czytaniem retrospekcji z życia bohaterów, bo po prostu strasznie przy tym się nudzę, ale tutaj Renee Carlino opisała to wszystko w taki sposób, że z zapartym tchem śledziłam początek ich znajomości, ich wzloty i upadki oraz rodzące się między nimi uczucie. Nie wpadłam na to, co się stało, dlaczego ich związek nie przetrwał, bo choć miałam jakieś podejrzenia, to prawda okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. „Teraźniejszość należy do nas. To co w tym momencie, to co tu i teraz, ta chwila, po której przychodzi następna, istnieją po to, aby czerpać z nich pełnymi garściami. To jedyne, co wszechświat ma nam do zaoferowania za darmo.” Autorka stworzyła świetnych bohaterów, których momentalnie obdarzyłam sympatią. Żaden z nich nie został przekoloryzowany, czy wyidealizowany, autorka naprawdę w ich kreację włożyła dużo pracy i dzięki temu czuło się ich autentyczność w każdym zachowaniu. Oboje mieli wady zalety, słabości i troski, ale przede wszystkim mieli pasje i marzenia, które cały czas realizowali. Grace nigdy nie miała łatwego życia, jej rodzina można by rzec była do niczego, za to Matt miał kochającą matkę, ale z bratem i ojcem też nigdy nie potrafił się dogadać. Ich spotkanie było niczym przeznaczenie i czuć było, że są sobie pisani. Niestety czasami nieporozumienia, niejasności potrafią namotać w głowie i tak się stało w przypadku tej dwójki. „Zanim zostaliśmy nieznajomymi” to piękna historia o prawdziwej miłości, która niczym stal nie daje się zniszczyć, nawet tysiące kilometrów i lata rozłąki nie są w stanie jej osłabić. Ja się w tej opowieści zatraciłam i z bólem serca rozstałam się z bohaterami. W książce znajdziecie mnóstwo cudownych cytatów, które wzruszają, ale także przywołują uśmiech na twarzy. Jeżeli lubicie piękne historie miłosne, to koniecznie musicie poznać opowieść o pięknej wiolonczelistce i przystojnym fotografie. Gorąco polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
14-02-2018 o godz 19:22 przez: Paulina11
„Zanim zostaliśmy nieznajomymi” to jedna z tych książek, które zapragnęłam przeczytać po pierwszym, pobieżnym na dodatek, zapoznaniu się z opisem! Odkąd tylko ją zobaczyłam wiedziałam, że to jest to, że ta historia przypadnie mi do gustu. Co więcej, opis nieco przypominał mi „Światło, które utraciliśmy”, które uwielbiam i to tylko podsycało moja ciekawość. Matt i Grace, fotograf i wiolonczelistka, swego czasu na studiach byli nierozłączni, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, razem poznawali Nowy Jork. Teraz, piętnaście lat później są... w pewnym sensie nieznajomymi. Po raz pierwszy od tych kilkunastu lat spotykają się na dworcu i wspomnienia wracają. Co takiego się stało, że tych dwoje się rozeszło, że stracili kontakt? A miało być przecież tak pięknie... Spodobał mi się pomysł, w jaki autorka postanowiła poprowadzić fabułę. Teraźniejszość, przeszłość, teraźniejszość. Na początku poznajemy ich dorosłe wersje, aby po chwili przenieść się piętnaście lat wstecz i prześledzić ich studencki romans. Ich wzloty, upadki, piękne chwile. Początkowo nie potrafiłam zrozumieć co takiego mogło się wydarzyć, lecz z każdą stroną coraz bardziej przybliżamy się do poznania prawdy. Bardzo się cieszę, że Renee pokazała nam, jak zrodziła się przyjaźń, a później miłość między naszymi bohaterami, co więcej, w ogóle nie odczułam tego, że to było w latach dziewięćdziesiątych. Nie będę przesadzać, jeśli powiem, że ich historię, zarówno tą, która była, jak i ta, która rozgrywała się w teraźniejszości – śledziłam z zapartym tchem. Zarówno Grace, jak i Matt to świetnie wykreowane postacie, sprawiają wrażenie takich, którzy naprawdę mogliby istnieć. Oboje mają marzenia, mają pasje i właśnie wokół ich pasji w sporym stopniu kręci się fabuła. Lubię, kiedy autorzy nadają swoim bohaterom tej namiastki prawdziwości, poprzez danie im pasji, której poświęcaliby się bez reszty. Przecież to coś naprawdę ważnego i warto to rozwijać. Polubiłam tę dwójkę, ich podejście do życia, po prostu ich. I te młodsze wersje ledwie po dwudziestce, ale również te starsze, już po trzydziestce. Bardzo szybko czytało mi się tę książkę, wciągnęła mnie już od pierwszych stron i ciężko mi było odłożyć. Naprawdę wczułam się w historię miłości Matta i Grace i chciałam więcej i więcej. Dodatkowo sprawę ułatwiał fakt, że Renee Carlino dysponuje lekkim stylem pisania, takim, jaki ja najbardziej lubię! Strony same się zmniejszały ;P Jednak żeby nie było tak cudownie, mam malutkie ale. W pewnym momencie dowiadujemy się dość... ciekawej rzeczy, która u mnie spowodowała czysty szok, znaczy no dobra, przewinęło mi się to przez myśl, ale i tak byłam zaskoczona. Ale również podeszłam do tego nieco sceptycznie, było to dla mnie nieco dziwne, cały ten watek dało by się wyjaśnić bez problemu z nieco innej strony. W sumie to takich wątków wyłapałam nawet dwa. Przyłapałam się wtedy na myślach, że „przecież on/ona mogła to zrobić tak, czy tak i byłoby rozwiązanie”. Także no, autorka miała świetny pomysł z takim pokierowaniem spraw (tak to okrężnie nazywam, ponieważ naprawdę zepsułoby wam to lekturę, gdybym się zdradziła o co mi konkretnie chodzi ;P), ale szło to nieco bardziej doprecyzować. „Zanim zostaliśmy nieznajomymi”, nawet pomimo tej drobnej wady, jest piękną historią o miłości, którą spokojnie można pochłonąć w jeden dzień. Mnie się ta książka bardzo spodobała, właśnie takie uwielbiam i ma ona szanse stać się jedną z lepszych książek, które przeczytałam w 2018 roku. Zdradzę jeszcze coś – poleciały łzy. Łzy wzruszenia, które u mnie są rzadkością! ;P Jeśli tak jak ja kochacie takie historie, to ZZN jest dla Was! Ja jestem zachwycona i z czystym sercem polecam! :D zabookowanyswiatpauli.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-07-2021 o godz 20:35 przez: bookaholic.in.me
Przedstawiam Wam książkę przez którą będziecie bardzo źli. Na los, że płata takie figle. Na ludzi, że potrafią być tak bezwzględni i egoistyczni w dążeniu do szczęścia. Na naszych bohaterów, że zabrakło im determinacji i wiary w swoje uczucie. Ale od początku.. Poznajemy Matta, uzdolnionego 36letniego fotografa, rozwodnika, który nie potrafi odnaleźć się w cyfrowym świecie. Jego życie wywraca się do góry nogami gdy na peronie dostrzega Grace, jego miłość sprzed 15 lat. Tą, która zniknęła bez słowa. Rozpoczyna jej daremne poszukiwania, a my cofamy się w czasie by poznać ich historię sprzed lat. W tej książce dostajemy dwie rzeczy- piękną, młodzieńczą przyjaźń, która przekształca się w miłość, taką prawdziwą, która zdarza się tylko raz. A także historię dwojga dorosłych ludzi, którzy gdzieś po drodze niesamowicie się zagubili i choć robią dobrą minę do złej gry to nic nie jest takie jakie być powinno. Grace to bardzo silna dziewczyna, która zmaga się z wieloma przeciwnościami losu niemal od dziecka. Z podziwem patrzyłam na jej heroiczne poświęcenie w imię dobra swojego rodzeństwa i matki. Pomimo wszystko nie zatraciła w sobie nutki szaleństwa i chęci zabawy i to było w niej piękne. Że pomimo tak wielu problemów spoczywających na jej barkach potrafiła czerpać z życia i ze swojej największej pasji- muzyki. I mimo że dorosłe życie również dało jej w kość i gdzieś tam po drodze zgubiła odrobinę tego, co dodawało jej życiu blasku, to nadal możemy dostrzec w niej Gracie z collegu. Z pewnością mądrzejszą, bardziej wytrwałą, pozwalającą sobie na mniej szaleństw i z ogromną dziurą w sercu ale to nadal ta dziewczyna. Matt, ach jaki on był skomplikowany! Z jednej strony uwielbiałam jego przeogromne serce, pasję, cierpliwość w stosunku do Grace. Pomimo młodego wieku i teoretycznie dobrego startu dzięki pieniądzom ojca nie zatracił ducha walki, wrażliwości i odpowiedzialności. Jednak bywał chwiejny w swych uczuciach do Grace, niepewny, czasem nie traktował jej dobrze. W młodym wieku jego pierwszą miłością była fotografia, w której po latach szukał zwyczajnie ucieczki od duchów przeszłości. Jemu zdecydowanie był potrzebny ten czas- by dojrzeć, przewartościować swoje życie, dostrzec to, co było najważniejsze. Starsza wersja Matta bardzo mnie ujęła. Książka zmusza nas do przemyśleń. Czy to prawda, że czasem spotykamy ludzi nie w porę? Że choć wszystko układa się jak w bajce to jednak to nie jest ten moment w życiu żeby wyszło. Czy o osobie, którą kochało się tak ogromną miłością można zwyczajnie zapomnieć? Bo Matt i Grace, pomimo skrywanego żalu, nieporozumień, nieskutecznej komunikacji, absolutnie nie zapomnieli. Autorka pokazuje nam na przykładzie pobocznych postaci, że czasem dzieci są mądrzejsze niż dorośli i rozsądniej podchodzą do sytuacji. Ostrzega, że bywają ludzie, z którymi możemy spędzić dekadę z życia i nadal ich nie znać. Że bliskie nam osoby potrafią najbardziej skrzywdzić. I przestrzega, że na siłę nie wywalczy się uczucia w drugiej osobie. Nie na zawsze. To smutna opowieść. Rozrywa nam serce kilkukrotnie zarówno przy domysłach, które snujemy jak i przy powolnym odkrywaniu prawdy. I choć wskazuje, że nie da się odzyskać straconego czasu i lat, to można jak najlepiej wykorzystać tu i teraz. Jeśli jeszcze jej nie czytaliście to ogromnie Wam ją polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-01-2018 o godz 17:56 przez: Z książką u boku
Wydaje mi się, że z twórczością pani Renee Carlino nie tylko ja spotykam się po raz pierwszy. Z tego co wiem autorka na swoim koncie ma już kilka pozycji. Niestety w Polsce mamy szansę poznać dorobek tejże pisarki z lekkim opóźnieniem. Chociaż z drugiej strony jak to mówią ,,na dobre historie czasem warto poczekać’’. Po przeczytaniu ,,Zanim zostaliśmy nieznajomymi’’ śmiało mogę stwierdzić, że autorka stworzyła przyjemną i wzruszającą historię na miarę wymagającego czytelnika, a ja już pragnę kolejnej jej powieści. Ale po kolei. Zacznijmy od tego, że Renee swoją przygodę z pisaniem zaczęła już jako nastolatka. Krótkie opowiadania i wiersze były tylko zalążkiem jej ogromnych ambicji. Zdobyte wykształcenie jako nauczycielka języka angielskiego oraz jej fascynacja emocjami pomogły w realizacji niesamowitych miłosnych historii. Taką są właśnie losy Grace i Matta. Życie Matta nie należy do kolorowych. Mimo iż pracuje w zawodzie, w którym się spełnia i które od dawna było jego marzeniem nie czuje się szczęśliwy. Nie dość, że jego była żona, która okazała się być wyjątkowo wyrachowana, pracuje w tej samej firmie, wychodzi za mąż za jego ,,byłego’’ kumpla i oznajmia że jest w ciąży, to na dodatek mimo piętnastu długich lat nie może zapomnieć o swojej pierwszej miłości z akademika wiolonczelistce Grace. Kiedy pewnego popołudnia w metrze zauważa jasnowłosą piękność odjeżdżającą w pociągu, a ich spojrzenia się krzyżują świat Matta zatrzymuje się w miejscu. Wszystko nabiera barw, a bohater ma nadzieję na odzyskanie dziewczyny. To tylko malutki wstęp do tego co oferuje nam autorka. Drobny przedsmak życiowych zawirowań naszych bohaterów, bowiem cała historia składa się z czterech części, gdzie druga jest powrotem do ich przeszłości. Poznajemy wtedy młodzieńcze lata Matta i Grace, chwile spędzone razem, początki ich wielkiej miłości oraz wielkie rozczarowania i dylematy. Tajemnice, które obecnie zostaną odkryte rozdrapią stare rany, a bohaterzy będą musieli zmierzyć się z prawdziwymi życiowymi decyzjami. Dla mnie historia ta zasługuje na ogromne brawa i wielkie uznanie. Nie dość, że przy jej czytaniu całkowicie straciłam kontakt z rzeczywistością, to cały pomysł na fabułę okazał się wspaniały i do tego bardzo realny. Życie pisze różne scenariusze i można się wszystkiego spodziewać. Bohaterowie na pewno nie byli przygotowani na taką kolej rzeczy, ale czemu by nie spróbować i nie skorzystać z szansy jaką podstawia nam pod nos życie? Tym bardziej gdy sprawy z przeszłości nie zostały do końca wyjaśnione, a teraźniejszość daje w kość. Bohaterowie niesamowicie przypadli mi do gustu. W niektórych książkach przeważnie któraś ze stron mnie ogromnie irytuje, ale nie tutaj. Wszystkie ich decyzje były podejmowane pod wpływem chwili, czyli tak jak czyni przeważnie większość z nas. Może dlatego wydali mi się tak bardzo prawdziwi. Powieść zdecydowanie wciąga, wzrusza, a przede wszystkim zaskakuje czytelnika. Szczególnie zaskakujące okazują się być fakty gdy docieramy do ponownego spotkania dawnych zakochanych. Co więcej mogę stwierdzić, iż książka jest idealna nie tylko na długie, zimowe wieczory, ale także na letnie popołudnia spędzane na świeżym powietrzu. Jestem ciekawa jak wypadną kolejne dzieła autorki, ale coś czuję że na pewno się nie zawiodę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-01-2018 o godz 17:53 przez: Z książką u boku
Wydaje mi się, że z twórczością pani Renee Carlino nie tylko ja spotykam się po raz pierwszy. Z tego co wiem autorka na swoim koncie ma już kilka pozycji. Niestety w Polsce mamy szansę poznać dorobek tejże pisarki z lekkim opóźnieniem. Chociaż z drugiej strony jak to mówią ,,na dobre historie czasem warto poczekać’’. Po przeczytaniu ,,Zanim zostaliśmy nieznajomymi’’ śmiało mogę stwierdzić, że autorka stworzyła przyjemną i wzruszającą historię na miarę wymagającego czytelnika, a ja już pragnę kolejnej jej powieści. Ale po kolei. Zacznijmy od tego, że Renee swoją przygodę z pisaniem zaczęła już jako nastolatka. Krótkie opowiadania i wiersze były tylko zalążkiem jej ogromnych ambicji. Zdobyte wykształcenie jako nauczycielka języka angielskiego oraz jej fascynacja emocjami pomogły w realizacji niesamowitych miłosnych historii. Taką są właśnie losy Grace i Matta. Życie Matta nie należy do kolorowych. Mimo iż pracuje w zawodzie, w którym się spełnia i które od dawna było jego marzeniem nie czuje się szczęśliwy. Nie dość, że jego była żona, która okazała się być wyjątkowo wyrachowana, pracuje w tej samej firmie, wychodzi za mąż za jego ,,byłego’’ kumpla i oznajmia że jest w ciąży, to na dodatek mimo piętnastu długich lat nie może zapomnieć o swojej pierwszej miłości z akademika wiolonczelistce Grace. Kiedy pewnego popołudnia w metrze zauważa jasnowłosą piękność odjeżdżającą w pociągu, a ich spojrzenia się krzyżują świat Matta zatrzymuje się w miejscu. Wszystko nabiera barw, a bohater ma nadzieję na odzyskanie dziewczyny. To tylko malutki wstęp do tego co oferuje nam autorka. Drobny przedsmak życiowych zawirowań naszych bohaterów, bowiem cała historia składa się z czterech części, gdzie druga jest powrotem do ich przeszłości. Poznajemy wtedy młodzieńcze lata Matta i Grace, chwile spędzone razem, początki ich wielkiej miłości oraz wielkie rozczarowania i dylematy. Tajemnice, które obecnie zostaną odkryte rozdrapią stare rany, a bohaterzy będą musieli zmierzyć się z prawdziwymi życiowymi decyzjami. Dla mnie historia ta zasługuje na ogromne brawa i wielkie uznanie. Nie dość, że przy jej czytaniu całkowicie straciłam kontakt z rzeczywistością, to cały pomysł na fabułę okazał się wspaniały i do tego bardzo realny. Życie pisze różne scenariusze i można się wszystkiego spodziewać. Bohaterowie na pewno nie byli przygotowani na taką kolej rzeczy, ale czemu by nie spróbować i nie skorzystać z szansy jaką podstawia nam pod nos życie? Tym bardziej gdy sprawy z przeszłości nie zostały do końca wyjaśnione, a teraźniejszość daje w kość. Bohaterowie niesamowicie przypadli mi do gustu. W niektórych książkach przeważnie któraś ze stron mnie ogromnie irytuje, ale nie tutaj. Wszystkie ich decyzje były podejmowane pod wpływem chwili, czyli tak jak czyni przeważnie większość z nas. Może dlatego wydali mi się tak bardzo prawdziwi. Powieść zdecydowanie wciąga, wzrusza, a przede wszystkim zaskakuje czytelnika. Szczególnie zaskakujące okazują się być fakty gdy docieramy do ponownego spotkania dawnych zakochanych. Co więcej mogę stwierdzić, iż książka jest idealna nie tylko na długie, zimowe wieczory, ale także na letnie popołudnia spędzane na świeżym powietrzu. Jestem ciekawa jak wypadną kolejne dzieła autorki, ale coś czuję że na pewno się nie zawiodę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji