5/5
11-08-2018 o godz 01:11 przez: Anonim
Bardzo dobra lektura,od której ciężko się oderwac. ... czytając już ostatnie strony złapałam się na tym,że głośno sama do siebie powiedziałam z niedowierzaniem" ale numer...." . gorąco polecam!!!!
Czy ta recenzja była przydatna? 1 0
5/5
16-06-2018 o godz 00:02 przez: justa21
Przeszłość nas dopadnie? „Problem w tym, że jeśli ze strachu przed wrogiem otoczysz się murem obronnym, ten mur nie przepuści również przyjaciół” – te słowa Camill Läckberg mogą dotyczyć wielu osób, które tak naprawdę, pomimo posiadania przyjaciół, są samotne. Owi przyjaciele nigdy tak naprawdę nie dostali szansy, by podejść blisko nas, nigdy też tak naprawdę nie potrafiliśmy im zaufać, otworzyć się przed nimi. Ten brak szczerości, przekonanie, że nikomu nie można zaufać, nawet samemu sobie, popycha nas do różnych irracjonalnych zachowań, może być też przyczyną wielu procesów chorobowych. Niestabilność emocjonalna, potrzeba nieustannej kontroli – to wszystko symptomy pewnych problemów, które niestety mogą ujawnić się zbyt późno, by można było im zaradzić. Często deklarujemy, że dla przyjaciela jesteśmy w stanie zrobić wszystko, a w trudnych chwilach kierujemy ku niemu słowa pocieszenia bądź też decydujemy się na konkretne działania. Ilu z nas jednak rzeczywiście jest w stanie w pełni poświęcić się? Ile osób jest tak bardzo oddanych, tak lojalnych, że zaryzykuje własne szczęście, karierę, związek, po to tylko, by ochronić przyjaciela przed złem – zarówno tym prawdziwym, jak i tym wyimaginowanym? Na ten temat może wypowiedzieć się Karen Browning, psycholog zatrudniona w prestiżowym Instytucie Cecila Baxtera. Ta profesjonalistka, ceniona zarówno przez przełożonych, jak i pacjentów, wyróżniająca się studentka psychologii, a także jedna z najlepszych … przyjaciółek, zarówno w pracy jak i w życiu prywatnym realizuje potrzebę niesienia pomocy innym, ratowania ich i „naprawiania”. Są jednak kwestie, wobec których nawet ona staje się bezradna, kiedy wszystko wymyka się z rąk, a Karen może tylko obserwować, jak idealne życie rozpada się niczym domek z kart. I pomyśleć, że to wszystko dzieje się w chwili, kiedy – zawodowo – osiągnęła niemal sam szczyt, a przed nią pojawiła się perspektywa awansu na wspólnika. Wszystko zepsuła jednak nowa pacjentka, niejaka Jessica Hamilton. Nie dość, że uwiodła męża przyjaciółce Karen, Eleanor, to jeszcze próbuje znęcać się nad kobietą, robiąc jej różne złośliwości, od przestawiania spotkań w terminarzu poczynając, a na upozorowaniu porwania dziecka kończąc. Eleanor, to nie jedyna przyjaciółka Karen, która padła ofiarą szalonej kobiety. Również Bea zostaje znów postawiona w sytuacji, o której przez lata próbowała zapomnieć, a jakby tego było mało, ktoś rozpowszechnia w sieci nieprzyzwoity film z jej udziałem. W takiej sytuacji Karen zrobi wszystko, by ratować przyjaciółki. Jest nawet gotowa złamać tajemnicę zawodową, zakończyć swój związek, a także przeprowadzić na własną rękę śledztwo. Tyle tylko, że jego wyniki mogą być zaskakujące – zarówno dla niej samej, jak i dla czytelnika. Tę niezwykle wciągającą i trzymającą w napięciu opowieść poznajemy dzięki Jenny Blackhurst, autorce fenomenalnej książki pt. „Zanim pozwolę ci wejść”. Opublikowany nakładem Wydawnictwa Albatros thriller psychologiczny, to zarówno przykład niezwykle wciągającej fabuły, jak i konstrukcji książki, która skłania do myślenia, która wciąga czytelnika w pułapkę. Historia, opowiedziana przez trzy przyjaciółki, a także przez sprawcę całego zamieszania i przyszłej tragedii, to jedna z najlepszych powieści, na jakie trafiłam w tym roku. To prawdziwa gratka dla wszystkich czytelników ceniących sobie psychologiczną głębię, wspaniale zarysowanych bohaterów oraz doskonale opisane procesy, interakcje, w jakie ci bohaterowie wchodzą. To również lektura doskonała dla tych osób, które pasjonują się psychologią, dla których przedmiotem zainteresowania jest człowiek, jego sposób działania, a także motywatory to działanie inicjujące. Karen ma duże doświadczenie w ratowaniu przyjaciółek – od lat jest na każde ich zawołanie, starając się w ten sposób zmazać grzech zaniedbania, jakiego się dopuściła będąc dzieckiem. Nieustannie kara się za wydarzenia mające miejsce w chwili, kiedy miała cztery lata, a w ramach zadośćuczynienia zrobi wszystko, by zarówno Eleanor, jak i Bea były bezpieczne. Tyle tylko, że obserwując działania wroga mogłoby się wydawać, że jest zawsze o krok od Karen, której działania nie spotykają się zresztą ze zrozumieniem przyjaciółek. Co więcej, relacje pomiędzy nimi wydaja się pogarszać, pani psycholog decyduje się zatem wkroczyć do akcji. Problem w tym, że każdy jej ruch sprawia, że jeszcze mocniej wikła się w sieć intryg, zaś problematyczna pacjentka wydaje się triumfować. Czy rzeczywiście tak jest? Czy młoda kobieta, która przyszła rozwiązać problem bólu głowy, to w istocie przebiegła i mściwa istota? Czy jej celem jest doprowadzenie zarówno Karen, jak i jej przyjaciółek do upadku? A może prawda leży zupełnie gdzie indziej? Przekonamy się o tym dzięki niezwykle emocjonującej lekturze książki autorstwa Blackhurst która sprawi, że nabierzemy ochoty do tego, by …. zrobić weryfikację swoich znajomych, a także stosować zasadę ograniczonego zaufania wobec każdego. Bez wyjątku! Justyna Gul Qultura słowa
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
04-05-2018 o godz 21:46 przez: Agnieszka Kaniuk
Moi kochani wspólnie z wydawnictwem Albatros chcę zaprosić Was dziś na mojego bloga na przedpremierową recenzję książki Jenny Blackhurs „Zanim pozwolę ci wejść”, której premiera odbędzie się już 9 maja 2018 roku. https://kocieczytanie.blogspot.com/2018/05/przedpremierowo-zanim-pozwole-ci-wejsc.html Moi drodzy, dziś porozmawiamy o przyjaźni. Takiej prawdziwej, wieloletniej. Na pewno większość z Was ma w swoim życiu osobę, z którą łączy Was długotrwała przyjaźń. Czasami mówimy „Mam w życiu przyjaciółkę/przyjaciela od serca. Zawsze możemy na siebie liczyć, wspieramy się, pomagamy sobie. Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, zwierzamy się sobie i mówimy sobie o wszystkim, co dzieje się w naszym życiu”. Prawda, że pięknie to brzmi? Jednak, czy jesteście pewni, że rzeczywiście znacie się aż tak dobrze i wiecie o sobie wszystko? Już teraz mogę ostrzec Was, że w każdej chwili może zdarzyć się coś, co w bardzo bolesny sposób pokaże Wam, jak bardzo się mylicie. Tę trudną lekcję życia odebrałam za sprawą książki Jenny Blackhurs „Zanim pozwolę ci wejść”. Karen, Beę i Eleonorę, główne bohaterki powieści łączy niczym niezachwiana przyjaźń, która trwa niemal od zawsze. Choć różnią się od siebie pod wieloma względami, to jednak zawsze, niezależnie od tego, co dzieje się w życiu którejkolwiek z nich każda jest gotowa, by w jednej chwili rzucić wszystko i spieszyć z pomocą przyjaciółce. Najczęściej to Karen jest tą najbardziej stateczną i ułożoną z przyjaciółek, która zawsze służy pomocną dłonią i dobrą radą. To właśnie do niej Eleonor, oddana matka i żona oraz Bea, wyluzowana i rozrywkowa dziewczyna kierują swoje kroki, kiedy coś w ich życiu się nie układa. Można odnieść wrażenie, że Karen próbuje opiekować się obiema kobietami. Jako psycholog pomaga także wielu ludziom uporać się z ich problemami i odnaleźć właściwą drogę w życiu. Wszystkie trzy kobiety wiodą spokojne, ułożone życie do czasu, gdy drzwi gabinetu Karen zamykają się za jej nową pacjentką Jessicą Hamilton. Jedno zdanie wypowiedziane przez kobietę uświadamia doktor Browning, że kobieta nie przyszła do niej, aby się leczyć. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że wie ona, coś zarówno o swojej psycholog, jak i o bliskich jej osobach. Co takiego wie i jaki jest prawdziwy cel jej wizyty w gabinecie Karen? Tego musicie dowiedzieć się sami. Wkrótce okazuje się, że nawet osoby, które łączy tak silna więź, mają jednak przed sobą tajemnice. Przeszłość, o której każda z nich starała się zapomnieć i ukryć ją przed całym światem wychodzi na światło dzienne w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Wszystko zaczyna się sypać, jak domek z kart, a silne dotychczas kobiety stają się bezbronnymi, zastraszonymi marionetkami w rękach kogoś, kto pociąga za sznurki. Wszystkie czują, że tracą zmysły. Bliskie obłędu nie wiedzą, w co i komu wierzyć. A to, czego dowiadują się o sobie i swoim życiu wzajemnie, nie jest już takie nieskazitelne, jak dotychczas myślały. Kto i dlaczego, chce zniszczyć wszystko, co do tej pory z tak ogromnym trudem udało im się osiągnąć w życiu, dowiecie się, sięgając po „Zanim pozwolę ci wejść”. Jenny Blackhurst oddała w ręce swoich czytelników prawdziwy rollercoaster emocji. Akcja tej książki jest niczym diabelski młyn. Pędzi. Trwasz w ciągłym napięciu, ale nie możesz oderwać się od lektury, chcąc dociec, dlaczego ktoś w tak bezwzględny i bezlitosny sposób chcę uprzykrzyć życie naszym bohaterkom. Ja przez cały czas zastanawiałam się, jakim trzeba być człowiekiem, by robić coś takiego. Choć wielokrotnie próbowałam przewidzieć, kto jest prześladowcą kobiet, to jednak do samego końca mój typ się nie sprawdził. Autorka doskonale lawiruje ujawnianymi faktami tak, aby czytelnik do końca był pewien swoich racji, które pozornie od samego początku wydają się oczywiste, by na zakończenie wyjąć asa z rękawa, a wtedy, jedyne co jesteśmy w stanie powiedzieć, pozostając pod ogromnym wrażeniem to jedno wielkie WOW. Nie mogłabym nie zwrócić uwagi na świetnie wykreowane portrety psychologiczne bohaterów. Wszystko, co czują, co myślą i robią kobiety, którym ktoś zamienił życie w koszmar, jest tak idealnie dopracowane, że chwilami zastanawiałam się, czy one w istocie popadły w obłęd, czy może ktoś chce, aby właśnie tak się czuły i myślały. Na uznanie zasługuje kreacja prześladowcy, do samego końca to on rozdaje karty i nie pozwala się zdemaskować. Musicie przeczytać tę książkę. Obok tak dobrego tytułu nie można przejść obojętnie. Zapewniam Was, że jeszcze długo po odłożeniu książki nie będziecie w stanie przestać o niej myśleć, a to dlatego, że wszystko, co zostało opisane na kartach „Zanim pozwolę ci odejść”, może spotkać także każdego z nas. Pamiętajcie niezamknięte rozdziały z przeszłości prędzej, czy później dadzą o sobie znać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-06-2018 o godz 07:53 przez: Piotr
Zapewne niejednokrotnie zastanawialiście się nad definicją prawdziwej przyjaźni. Co właściwie oznacza to słowo i kiedy daną osobę można uznać za spełniającą nasze ,,prywatne’’ kryteria, zaliczające ją do wąskiego grona wybrańców? Jakie cechy powinien posiadać ktoś, kto określa się mianem przyjaciela? Czy w otaczającym nas świecie człowiek jest w stanie zbudować relację z drugą osobą, opierającą się na szczerości, bezinteresowności i okazywaniu wsparcia w najtrudniejszych momentach życia? Na część tych pytań znajdziemy odpowiedź w thrillerze psychologicznym ,,Zanim pozwolę ci wejść’’. Jenny Blackhurst wprowadza czytelnika do świata, w którym to co z pozoru wydaje się być czymś trwałym, idealnym, wręcz nienaruszalnym, może w każdej chwili pęknąć jak bańka mydlana. Karen, Bea i Eleanor to trzy kobiety, które od najmłodszych lat pomagają sobie, wspierają się dobrym słowem, a przede wszystkim są modelowym przykładem prawdziwej przyjaźni – takiej, która przetrwa wszelkie burze, a największa tragedia jeszcze bardziej wzmocni więzy tego uczucia. Wszystko jednak zmienia się w momencie, kiedy do gabinetu Karen, uznanej pani psycholog, wkracza Jessica Hamilton. Pacjentka już na początku terapii sugeruje, że nikt nie jest w stanie jej pomóc. Oprócz tajemniczej aury i konfrontacyjnego stylu bycia kobieta między słowami przytacza historie, dotyczące nie tylko egzystencji Karen, ale także jej przyjaciółek. Kim jest Jessica i jakim motywem kierowała się, przychodząc na wizytę do Karen? Okazuje się, że nagle na światło dzienne wychodzą skrywane przez kobiety tajemnice. Do czego doprowadzi ta sytuacja? Czy niedomówienia, zatajone fakty mogą zburzyć tak pieczołowicie budowaną i stabilną konstrukcję? W powieści Jenny Blackhurst na uwagę zasługują przede wszystkim wyraziste portrety głównych protagonistek. Każda z nich skrywa w swoim wnętrzu pewną tajemnicę, która wpłynęła na ich dalsze losy. Eleanor poznajemy z perspektywy zmęczonej życiem matki. Kobieta nie potrafi poradzić sobie z nawałem obowiązków, które na nią spłynęły. Nie może liczyć na wsparcie męża, poświęcającego czas na pracę i inne przyjemności. Coraz częściej Eleanor zdarza się zapominać o różnych rzeczach, popełniać błędy, które mogą odbić się negatywnie nie tylko na niej, ale także na bliskich jej osobach. Czy ktoś próbuje narazić na szwank zdrowie psychiczne bohaterki czy też rzeczywiście Eleanor nie jest w stanie opanować tworzącego się wokół niej chaosu? Z kolei Bea jest przeciwieństwem statecznej Eleanor. Od lat nie ma stałego partnera. Co prawda nie unika mężczyzn, ale traumatyczne wydarzenia z przeszłości nie pozwalają jej całkowicie otworzyć się na drugiego człowieka. Wydaje się, że najmniej skomplikowaną osobą z grona przyjaciółek jest Karen. Ceniona psycholog realizuje się niemal na każdym gruncie. W pracy uchodzi za specjalistkę najwyższej klasy, może liczyć na wsparcie zakochanego w niej mężczyzny i dba o utrzymanie przyjacielskich więzi, łączących ją z Beą i Eleanor. Karen pojawia się na każde ich zawołanie, zawsze służy dobrą radą i pragnie uchronić je od zagrożeń, a jedno z nich może być związane z postacią Jessici. Spotkania z nią wyprowadzają z równowagi nawet tak opanowaną i potrafiącą utrzymać nerwy na wodzy Karen. Wydarzenia w ,,Zanim pozwolę ci wejść'' czytelnik poznaje z perspektywy trzech bohaterek oraz fragmentów, w których osoba mówiąca zostanie zdekonspirowana w finalnej części powieści. Układ ten jest niezwykle interesujący i umożliwia poznanie prawdziwej natury Karen, Bei i Eleanor. Reakcja na poszczególne sytuacje, hierarchia wartości, podejście do roli matki, partnerki, pracownika - te czynniki pokazują zupełnie różne charaktery wykreowanych postaci. Aż trudno uwierzyć, że ich przyjaźń przetrwała tyle czasu. Akcja powieści początkowo rozwija się dość wolno, ale z czasem, gdy wypływają na światło dzienne kolejne fakty i dowiadujemy się o skrywanych tajemnicach, to momentalnie następuje przyspieszenie, które prowadzi do zaskakujących rozwiązań. Zakończenie jest dość niespodziewane, ale zabrakło mi w tym przypadku oczekiwanego w tego typu literaturze efektu wow. Jenny Blackhurst udało się przelać na papier zagmatwane relacje trzech kobiet, będących ze sobą w zażyłych stosunkach. Co prawda wielu rozwiązań fabularnych uważny czytelnik może się domyślić, ale to i tak nie wpływa na ogólną ocenę książki. To bardzo dobry thriller, pełen napięcia, skupiony wokół piętrzących się problemów i skrywanych w najgłębszych czeluściach sekretów, które mogą nagle eksplodować i doprowadzić do tragedii. Polecam wszystkim tym, którzy w powieściach szukają drugiego dna - historii skłaniających do refleksji. kryminalnyswiat.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
25-05-2018 o godz 19:39 przez: Dominika Jachimowska
Karen, Bea i Eleanor przyjaźnią się od czasów szkoły średniej. Chociaż każda z nich jest już dorosłą kobietą, posiadającą własne życie, wciąż łączy je więź, której siła dziwi innych ludzi. Jednak każda przyjaźń ma swoje tajemnice, a każda osoba sekrety, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Kiedy do gabinetu Karen Browning przychodzi nowa pacjentka, Jessica Hamilton, a z jej ust padają słowa: „Nie naprawi mnie pani”, w życiu kobiet zaczynają zachodzić niepokojące zmiany. Wkrótce ich codzienność przemienia się w koszmar, a tajemnicza Jessica Hamilton wydaje się mieć z tym więcej wspólnego, niż miałaby zwyczajna pacjentka Karen. Skoro Jessica nie zamierza się leczyć, po co tak naprawdę pojawiła się w życiu kobiet? I skąd wie o Karen, Bei i Eleanor rzeczy, których nie powinna wiedzieć? „Zanim pozwolę ci wejść” to książka, którą bez wahania podałabym jako przykład wzorcowego thrillera psychologicznego. Wielokrotnie miałam już do czynienia z tym gatunkiem i należy on do moich ulubionych, a jednak to właśnie powieści takie, jak ta najlepiej oddziałują na moje emocje – takie, które skupiają się na wewnętrznych przeżyciach bohaterów, ich przemianie, lękach i pragnieniach. Nie spodziewałam się po „Zanim pozwolę ci wejść” wiele, a jednak książkę tą wspominam z satysfakcjonującym uczuciem niepokoju i wciąż czuję ten dreszczyk na plecach. Autorka przywiązuje dużą wagę do tego, aby czytelnik jak najlepiej poznał główne bohaterki. Choć od wielu lat są najlepszymi przyjaciółkami, każda z nich jest inna: Karen, profesjonalna psycholog, jest do bólu uporządkowana i praktyczna, Eleanor, zapracowana matką dwójki synów, po urodzeniu drugiego dziecka utraciła i tak już ograniczony czas wolny, a każdą chwilę, jaka jej pozostała, poświęca rodzinie, natomiast Bea, która nigdy nie związała się z nikim na poważnie, ostatnio coraz częściej topi smutki w alkoholu. Na pierwszy rzut oka przyjaciółki nie różnią się od nas – zwykłych ludzi – zupełnie niczym. Mają własne życie, mniej lub bardziej szczęśliwe, i własny świat, który przysparza im coraz to nowych problemów. Kiedy jednak z biegiem czasu odkrywamy coraz to nowe tajemnice, jakie skrywają kobiety, powoli przekonujemy się, że coś w nich jest nie do końca normalne. A właściwie, jak się potem okazuje, ich życie odbiega od normy tak bardzo, jak to tylko możliwe. Największym plusem „Zanim pozwolę ci wejść” jest tempo, w jakim książka pochłania czytelnika. Nie trzeba czekać nawet do pięćdziesiątej strony, aby historia nas porwała, bo dzieje się to automatycznie już na samym początku. Choć z ilości stron powieści można by sądzić, że przeczytanie tej cegiełki powinno zająć kilka dobrych dni, w rzeczywistości przez książkę płynie się tak szybko, że dociera się do końca nawet o tym nie myśląc. Jest to jedna z tych powieści, które wpijają się głęboko w umysł, przejmując kontrolę nad myślami nie tylko w trakcie czytania, ale również wtedy, gdy chwilowo odłożycie książkę na bok. Jest ona po prostu tak szalenie wciągająca, że nie sposób się od niej oderwać! Jenny Blackhurst niezwykle skutecznie gra na emocjach czytelnika. Czytając „Zanim pozwolę ci wejść” błędem byłoby snucie własnych domyśleń co do zakończenia fabuły, ponieważ jedno zdanie jest w stanie przewrócić świat do góry nogami. Autorka wodzi czytelnika za nos, sugerując mu pewne konkretne rozwianie, aby chwilę później zrobić zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i zaskoczyć go biegiem wydarzeń. Zresztą sama perspektywa pojawienia się postaci Jessiki Hamilton, która swoim przybyciem zapoczątkowuje tragiczny okres w życiu przyjaciółek, sprawia, że mam ciarki. Przysięgam, że ta kobieta ma w sobie pewien rodzaj niepowstrzymanego zła i złości, które da się zauważyć od samego początku, lecz nie sposób ich powstrzymać i się przed nimi obronić. Myślę, że każdemu, kto lubi przeżywać książki wewnętrznie, analizując motywy psychologiczne bohaterów, powieść Blackhurst będzie doskonałym wyborem. Nie znajdziecie tu szaleńczych pościgów, wybuchów, strzałów i fajerwerków, lecz zawikłaną tajemnicę, której rozwiązania należy szukać w psychice postaci. Historia jest równocześnie na tyle niepokojąca i pełna napięcia, że gęsią skórkę i dreszczyk macie zapewnione. Chociaż nie spodziewałam się od tej książki niczego wybitnego, dostałam bardzo dobrą powieść, którą śmiało polecę wszystkim fanom thrillerów psychologicznych. Autorka świetnie radzi sobie z budowaniem napięcia i dba o to, aby czytelnik stale pozostawał zaabsorbowany akcją powieści. Jest to historia, którą się pochłania, oraz która sama pochłania czytającego. booksofsouls.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
21-05-2018 o godz 17:49 przez: Zuzanna P.
Trzy przyjaciółki - Karen, Bea i Eleanor - znają się od zawsze i od zawsze się przyjaźnią. Wiedzą o sobie niemalże wszystko. A jednak istnieją pewne niewypowiedziane sekrety... Sekrety, które prawdopodobnie już wkrótce ujrzą światło dzienne, bowiem w życiu Karen - psychoterapeutki - pojawia się nowa pacjentka, Jessica Hamilton. Jednak Jessica wcale nie potrzebuje terapii. A Karen wydaje się doskonale zdawać z tego sprawę. Jessica ma jeden cel - zniszczyć Karen i jej przyjaciółki. Czy chodzi tylko o ich przyjaźń, czy może o coś więcej? Do czego posunie się tajemnicza kobieta? Co nią kieruje? I kim naprawdę jest Jessica Hamilton? Ciężko mi jednoznacznie ocenić tę książkę. Po skończeniu lektury (choć właściwie to już w trakcie) ciążyła mi myśl, że chyba powinnam na jakiś czas odłożyć thrillery. Już od jakiegoś czasu towarzyszy mi wrażenie, że wszystkie te historie, choć tak od siebie różne, są takie same. Nie wiem czy to przez ich specyficzny klimat, który osacza czytelnika, czy też przez podobne problemy bohaterów z samym sobą. W książce nie brakuje wyczerpujących umysłowo wydarzeń. A czytelnik nie dość, że musi się nieźle nakombinować nad samą fabułą, żeby tylko nie umknął mu jakiś istotny szczegół, to jeszcze w tym wszystkim jest bohater, równie zdezorientowany co czytelnik, i jemu też trzeba poświęcić uwagę. A kontrolowanie sytuacji i bohaterów, którym ta sytuacja wymknęła się spod kontroli potrafi zmęczyć. Towarzyszyło mi nieprzyjemne deja vu, choć otrzymałam zupełnie nową historię. Jako fanka gatunku spodziewałam się czegoś świeżego, nie kolejnej historii z problemami psychicznymi bohaterów w roli głównej. Dla mnie ta książka to taka mieszanka "Na skraju załamania" B. A. Paris i "Ona to wie" Loreny Franco. Obie mi się bardzo podobały, ale nie lubię gdy w książce powiela się pewien schemat, a w "Zanim pozwolę ci wejść" mamy z tym niestety do czynienia. Wszystkie cztery bohaterki zostały wykreowane jak na typowe bohaterki thrillera przystało. Każda ma jakiś problem - Karen, mimo iż jest psychoterapeutką, sama nie umie zmierzyć się ze swoją psychiką. Choć upłynęło już wiele lat od śmierci jej siostry, nie potrafi się z tym pogodzić. Nieustannie obwinia się o to, że przyczyniła się do zabicia małej Amy. Niemożność powstrzymania siostrzyczki przed śmiercią sprawiła, że teraz Karen chce pomagać i chronić każdego. Ale czy uda jej się ochronić siebie, Beę, Eleanor i ich przyjaźń przed Jessicą? Eleanor byłaby szczęśliwą żoną i matką. Byłaby, gdyby jej mąż nie wracał zbyt późno z pracy i nie znikał w wolnej chwili z domu, lecz poświęcał swój czas jej i dzieciom. Czy Eleanor byłaby w stanie wybaczyć mężowi zdradę? Kiedyś twierdziła, że to byłoby niemożliwe, ale kiedy wszystko wskazuje na to, że Adam ma romans, Eleanor woli udawać, że niczego nie widzi. Życie Bei jest na pozór spokojne. To w jej przeszłości kryją się demony. Demony, które niespodziewanie zaczynają atakować ją z każdej strony. Kto i co chce osiągnąć przypominając Bei o tym, że kiedyś została zgwałcona? I najważniejsze pytanie - co z tymi trzema kobietami ma wspólnego Jessica? Sytuacja, w jakiej znalazły się przyjaciółki, może rzeczywiście zaintrygować. Ja do samego końca nie potrafiłam wysnuć prawidłowych wniosków. Jaką rolę w tym wszystkim gra Jessica? I skąd wie to, co wydaje się wiedzieć? W książce nie brakuje okazji by zadać sobie te pytania. Nie brakuje też wskazówek, by móc próbować na nie odpowiedzieć. "Zanim pozwolę ci wejść" wywołało we mnie mieszane uczucia. Na niekorzyść książki wpływa to, że nie wnosi ona powiewu świeżości do gatunku i nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle pozostałych thrillerów. Intryguje jednak na tyle, że lektura mija szybko, co ułatwia również przystępny styl autorki. Jeśli ktoś dopiero zaczyna przygodę z gatunkiem to może być nawet zachwycony. Pewnie i ja bym była, gdybym nie przeczytała wcześniej podobnych książek. Ktoś, kto już trochę thrillerów w swoim życiu poznał, może być trochę zawiedziony podobieństwami do innych tytułów, zwłaszcza słynnego "Na skraju załamania" B.A. Paris. Pozytywnie jednak oceniam jego nieprzewidywalność, gdyż autorka zadbała o to, by czytelnik od początku przyjął błędne założenia. Zakończenie książki zaskakuje, ale bez większego szoku dla doświadczonego czytelnika thrillerów. Dla mnie osobiście nie była to trzymająca w napięciu przygoda, ale z nudów też nie zasypiałam, bo były kwestie, które mnie nurtowały. Książkę polecam raczej tym osobom, które po thrillery sięgają "od święta", fanom gatunku może pozostać niedosyt.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-05-2018 o godz 23:05 przez: Ver.reads
Trzy różne kobiety. Trzy różne historie. Jedna przyjaźń, która od wielu lat nieprzerwanie splata ich losy. Karen, Bea oraz Eleanor to dorosłe, dojrzałe kobiety, które wiodą na pozór spokojne, ustabilizowane życie. Gdy jednak pewnego dnia w progu gabinetu Karen pojawia się Jessica Hamilton, jej nowa pacjentka, nagle w jednej chwili ich dotychczasowa sielanka zamienia się w istny koszmar. Już wkrótce bowiem okazuje się, że kobieta nie wybrała psychologa przypadkowo. Na sesjach wysyła jasne sygnały mogące świadczyć o tym, iż wie wiele nie tylko o samej Karen, ale również o jej przyjaciółkach. W ich życiu nagle zaczynają mieć miejsce na pierwszy rzut oka niewiele znaczące, ale jednak niepokojące sytuacje. A gdy w pewnym momencie przybierają coraz to poważniejszy obrót, Karen nie ma już wątpliwości, kto za nimi stoi. Jak mroczne tajemnice głęboko w sobie skrywa każda z nich? I co zrobią, gdy w końcu ujrzą one światło dzienne? "To właśnie odróżnia nas od psychopatów (...). Poczucie winy. Strach, że nasze myśli definiują to, kim jesteśmy, podczas gdy istotne są nasze czyny." "Zanim pozwolę ci wejść" to pozycja, która przyciągnęła moją uwagę głównie świetną, klimatyczną okładką oraz intrygującym opisem, który zwiastował naprawdę dobry thriller. Czy jednak ostatecznie się nim okazał? Zacznę od narracji, która już sama w sobie jest ciekawym zabiegiem. W trzecioosobowej formie poznajemy bowiem losy wszystkich trzech przyjaciółek, natomiast część tej historii ukazana została również bezpośrednio z perspektywy samego oprawcy. Narracje te nieustannie przeplatają się ze sobą stopniowo budując narastające napięcie i z każdym kolejnym rozdziałem odpowiednio zagęszczając atmosferę. Barwne, niezwykle charakterystyczne bohaterki są swoistym fundamentem tej pozycji. Blackhurst wykreowała złożone, wielowarstwowe postaci z krwi i kości, których całkowite rozgryzienie wymaga od czytelnika czasu. Wszystkie przyjaciółki zmagają się bowiem z własnymi demonami przeszłości, z pewnymi wydarzeniami, które odcisnęły na nich swoje nieodwracalne piętno. Karen jest psychologiem, świetnie odnajduje się w tej pracy i zdaje się być zadowolona ze swojego uporządkowanego, spokojnego życia, które dzieli z jej partnerem Michaelem. Bea z kolei jest typem wolnej duszy, która nie angażuje się w żadne dłuższe relacje z płcią przeciwną, a wieczory spędza samotnie na kanapie, zatapiając się w kolejnych lekturach. Eleanor jako jedyna z całej trójki założyła już własną rodzinę, ma dwójkę dzieci, w tym jedno z poprzedniego związku jej męża, które kocha nad życie i poświęca im cały swój wolny czas, tym samym rezygnując z zawodowej kariery. Autorka w wyraźny sposób zaznaczyła różnice w charakterach oraz temperamentach bohaterek, tworząc przy tym intrygującą mieszankę osobowości. Jest jeszcze Jessica Hamilton. To młoda kobieta, która początkowo sprawiała wrażenie wręcz nieśmiałej. Jednak z każdą kolejną sesją ukazywała swoje prawdziwe oblicze, niejednokrotnie wyprowadzając Karen z równowagi. W pozycji tej pojawiają się również liczne postaci drugoplanowe, nie przyciągają one jednak zbytnio uwagi czytelnika i tworzą jedynie potrzebne do opowiedzenia tej historii tło. Przystępny, przyjemny w odbiorze styl Blackhurst jest jedną z głównych zalet tej pozycji. Z pewnością nie można odmówić jej niesamowitej zdolności do tworzenia plastycznych, szczegółowych opisów, a jej lekkie pióro w połączeniu z krótkimi rozdziałami sprawia, że książka ta już od pierwszych stron staje się niezwykle wciągająca. Świadczy o tym chociażby fakt, że mimo iż nie należy ona do najkrótszych, przeczytałam ją w zaledwie jeden wieczór, zwyczajnie nie mogąc się od niej oderwać. Niestety zabrakło mi w tej pozycji tego, co w thrillerach cenię sobie najbardziej, czyli elementu zaskoczenia, w pewnym momencie odniosłam wręcz wrażenie, że autorce wcale na tym nie zależało. Natomiast bardzo pozytywnie oceniam psychologiczną złożoność postaci. Książka ta w błyskotliwy sposób ukazuje, jak daleko jest w stanie posunąć się człowiek, gdy jest całkowicie przekonany o słuszności swoich działań. I jak przerażające mogą być tego skutki. Podsumowując, "Zanim pozwolę ci wejść" to bez wątpienia przemyślany i dopracowany w każdym, nawet najmniejszym szczególe thriller psychologiczny, jednak niewyróżniający się niczym szczególnym na tle innych. Myślę, że jest to idealna pozycja dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tym gatunkiem.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
21-05-2018 o godz 16:26 przez: Agnesja
Czy wiesz na ile znasz osoby, które darzysz miłością lub przyjaźnią? Wydaje ci się, że znasz je od podszewki, że nie macie przed sobą tajemnic. Niektóre thrillery każą nam powątpiewać w relacje, które uważamy za szczere i trwałe. Po lekturze „Zanim pozwolę ci wejść” zaczniesz zastanawiać się, czy naprawdę wiesz wszystko o najbliższych i czy twoi przyjaciele nie ubierają przed tobą maski pozorów. Każdą tragedię można przykryć kłamstwem, uśmiechem i dobrym słowem. Brud zostaje gdzieś ukryty, ale jedno jest pewne – prawda zawsze wyjdzie na wierzch. Książka z pozoru wydaje się dość gruba, jednak duża czcionka i krótkie rozdziały sprawiają, że łatwo wciągnąć się w lekturę i przeczytać ją choćby w jedną noc. Trzeba przyznać, że akcja nie gna w zawrotnym tempie, ale to, co pcha czytelnika przez lekturę, to przede wszystkim ciekawość kim jest Jessica Hamilton, jaki ma cel i jakie tajemnice skrywa każda z trzech przyjaciółek. Nie poczujemy jednak często występującego w thrillerach klimatu mroku, niepokoju i strachu o życie bohaterów. Raczej dotyka nas to, co kobiety ukrywały przez wiele lat - jakie pozory i iluzje potrafiły wykształcić wokół swojego życia. To wydaje się być najbardziej niepokojące, acz w opowieści nie odczujemy ciężkiego klimatu, takiego trzymającego czytelnika w garści i łapiącego za gardło. „Zanim pozwolę ci wejść” to lektura niespieszna, zaciekawiająca, stopniowo wciągająca w historię i sieć kłamstw. A jak... ma kilka momentów, które naprawdę zaskakują, to takie nagłe skoki w jednostajnym tempie opowieści. Ciekawym motywem jest terapia psychologiczna oraz to, że sama terapeutka czasami potrzebuje pomocy bardziej niż jej pacjenci. Podobny motyw był w „Nie ufaj nikomu” i jest to kwestia przewrotna, dodająca książce charakteru. Jenny Blackhurst bowiem opiera swoją książkę na motywie kłamstwa definiującego całe życie człowieka, na iluzji, jaką sobie tworzymy wbrew prawdzie. Podobnie jak bohaterki dowiadują się o sobie nawzajem szokujących rzeczy, tak my jesteśmy lekko oszołomieni faktem, że pani psycholog może nie radzić sobie ze swoim życiem w jeszcze bardziej krytycznym stopniu, niż ludzie do niej przychodzący. To burzy pewne przekonanie i jeszcze bardziej nasila refleksję, że tak naprawdę możemy o drugim człowieku nie wiedzieć nic. Kształtujemy sobie jego osobę tylko na podstawie tego, co widzimy, co od niej usłyszymy i jak, według stereotypów, rysuje się jej sylwetka w społeczeństwie. „Zanim pozwolę ci wejść” to powieść dobra, ale nadal nie będąca swoistym objawieniem wśród thrillerów. Czego zabrakło jej do osiągnięcia efektu „wow”? Przede wszystkim lekko zawiodło zakończenie. Jest ono zgrabnie napisane, ale nie szokowało - co więcej, podejrzewam, że osoby, które często sięgają po taką literaturę, mogą nawet w połowie lektury domyślić się finału. Ponadto przez większość książki czułam niedobór iście mrocznego klimatu, takiego, że historia śni się po nocach, a momentami mamy ciarki na plecach. To nie jest horror, owszem, ale wystarczyłaby większa dawka szaleństwa, takiego ludzkiego, bo ono jest najbardziej przerażające. Po prostu brakuje mi w tym thrillerze iskry, czegoś, co sprawi, że po skończeniu książki będziemy jeszcze długo ją wspominać. „Zanim pozwolę ci wejść” bowiem to dobra opowieść, którą czyta się szybko i z ciekawością, ale to lektura raczej „na raz”, dla relaksu i oderwania od rzeczywistości. Moje pierwsze spotkanie z Jenny Blackhurst uważam za udane, po prostu dobre, ale niebędące czymś szczególnie nowym w gatunku. Jeżeli zainteresowała Was fabuła, to polecam zapoznać się z tą opowieścią. Świetnie umili czas, wciągnie na kilka godzin i sprawi, że zatopicie się w historię, powoli i skutecznie. Ja będę wypatrywać nowych książek od tej autorki, bo chcę wiedzieć, na co jeszcze ją stać. Nawet jeśli następne powieści będą na poziomie „Zanim pozwolę ci wejść”, to warto będzie po nie sięgnąć.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
22-05-2018 o godz 22:18 przez: Ruda Recenzuje
Jeszcze niedawno życie Karen, Bei i Eleonor było niemalże idealne. Codzienne trudy osładzała im świadomość, że zawsze mają na kogo liczyć, a jeden telefon wystarczy, by obok zjawiła się najbliższa przyjaciółka. Pojawienie się tajemniczej pacjentki podczas terapii prowadzonej przez Karen sprawia, że życie kobiet zostaje wypełnione niepewnością, a dawno zapomniane sekrety znów zaczynają wychodzić na światło dzienne. „Zanim pozwolę ci wejść” to przyjemne połączenie zaskakujących tajemnic, powracającej niczym bumerang przeszłości oraz toksycznych relacji, jakie na pierwszy rzut oka przypominają te najbliższe i najpiękniejsze. Zestawienie tych motywów jest intrygujące samo w sobie, ale to od sposobu poprowadzenia fabuły zależy, czy rzeczywiście przypadną one do gustu czytelnikowi. Musze przyznać, że Blackhurst poradziła sobie bardzo sprawnie, sprawiając, że szybko polubiłam jej styl opowiadania historii oraz zaangażowałam się w powieść bez zastrzeżeń. Krótkie rozdziały i sprawiedliwy ich podział pomiędzy poszczególne bohaterki dramatu nie tylko sprawia, że całość wypada interesująco i przekonująco, pozwala również przemykać od strony do strony z zaskakującą prędkością. Kiedy zaczęłam czytać tę powieść nie spodziewałam się, że okaże się ona dla mnie lekturą na jedno popołudnie, jej długość i ciężka tematyka sugerowały bowiem, że książkowym kwestiom trzeba będzie poświęcić więcej czasu. A tutaj taka niespodzianka- można napisać thriller psychologiczny w tak lekki i przyjazny czytelnikowi sposób, że nie zabraknie emocji, a historia skłoni do uczestnictwa i spiesznego podążania za opisywanymi wydarzeniami. Blackhurst stworzyła książkę bardzo kobiecą, budując napięcie w oparciu o tematyce czytelniczkom bliskie i dobrze znane. Zadziwiająca przyjaźń, trudny związane z macierzyństwem, kłopoty małżeńskie, smutne dzieciństwo… Każda z nas znajdzie w tej książce coś dla siebie, zwracając baczną uwagę na bohaterki i otaczającą je rzeczywistość. Tematy te z jednej strony przywołają wspomnienia, wywołają refleksje, skłaniają do zajęcia określonego stanowiska, z drugiej zaś wywołają w nas poczucie niepewności, sprawiają, że czujemy się nieswojo. Dobry thriller można zbudować wokół najbardziej zwyczajnej i z pozoru błahej fabuły, podobnie jak w tym przypadku. Zdecydowanie nie jest to typ powieści, która wywoła u nas gęsią skórkę i nie pozwoli zasnąć. Akcja nie biegnie tutaj na złamanie karku, a każdy rozdział nie rozpoczyna się gwałtownymi zwrotami i nowymi wątkami. Nie. Duszna i gęsta atmosfera została zbudowana na niedopowiedzeniach, elementach prostych lecz skutecznych, jak cień za oknem, drobny hałas, przestawiona rzecz. Drobiazgi, które dają do myślenia, wywołują narastające uczucie niepokoju, a u bohaterek zwątpienie. Powieściowe napięcie otacza nas powoli i stopniowo, ale niezwykle skutecznie. Kolejne rozdziały pozwalają spojrzeć na pewne sprawy inaczej, zastanowić się, czy rzeczywiście wiemy, o co w tym wszystkim chodzi i czy słusznie oceniamy bohaterów w taki, a nie inny sposób. Podoba mi się, jak Blackhurt wykreowała swoje postacie. Każdej z nich poświęciła sporo miejsca, na równi traktując ich większe i mniejsze lęki, gorzkie wspomnienia i skrywane tajemnice. Podczas czytania zmieniałam zdanie na ich temat, raz po raz przekonując się, że w powieści nic nie jest tak po prostu białe albo czarne, a wszystko opiera się na solidnych podstawach. Autorka nie zapomniała, jak ważne miejsce zajmuje wyjaśnienie motywu sprawy, wskazanie, co doprowadziło go do podjęcia takich decyzji, a to dla mnie szczególnie istotne. „Zanim pozwolę Ci wejść” to przyjemna i nieskomplikowana opowieść. Być może nie wbije Was w fotel, ale zapewni porcję solidnej rozrywki, kilka godzin spędzonych na poznaniu interesującej i dobrze napisanej historii. Blackhurst stworzyła opowieść przemyślaną i dopracowaną. Ja nie mam do niej większych zastrzeżeń.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-05-2018 o godz 00:05 przez: Anonim
źródło: bookinoman.blogspot.com "Obsesja. Zaczyna się powoli. Jest niczym pociąg, który rusza ze stacji. Nadal widzisz domy i drzewa, ludzi w oknach i ciemnozielone ciągniki na soczyście zielonych polach. Potem nabiera rozpędu. Domy wciąż są widoczne, ale ludzie za oknami już nie. Kolory zaczynają się rozmywać, smugi ciemnej zieleni zlewają się i jaśnieją, a ty uświadamiasz sobie, że nie możesz już wysiąść i razem z całym składem wypadniesz z torów." Kiedy dotarła do mnie przesyłka z książką "Zanim pozwolę ci wejść" od razu zabrałam się za czytanie. Zaintrygowały mnie różne opinie czytelników, jedni się zachwycali, drudzy krytykowali. Jak było w moim przypadku? Wartka akcja, dociekanie prawdy, wyraziści bohaterowie i doskonała narracja sprawiły, że książkę przeczytałam błyskawicznie. Czy intryga snuta od pierwszej strony przez autorkę mnie zaskoczyła? Trzy przyjaciółki - trzy odrębne charaktery, każda z bagażem życiowych doświadczeń i tajemnic. Karen ceniona pani psycholog, elegancka, pewna siebie, wiodąca swego rodzaju prym wśród przyjaciółek to ona zawsze jest tą "rozsądną". Eleanor matka i żona, przytłoczona domowymi obowiązkami i opieką nad dwójką chłopców, którzy zawładnęli całym jej życiem. Bea wolny ptak, singielka poszukująca szczęścia, uśmiechnięta i idąca przez życie z podniesioną głową. Mogłoby się wydawać, że życie tych trzech kobiet jest idealne, jednak każda z nich otoczyła się swojego rodzaju skorupą, pod którą ukrywa swoje sekrety, zmartwienia i troski. Co dziwne, nie wyjawiają ich nawet pomiędzy sobą - wieloletnia przyjaźń wybudowana na wątpliwym fundamencie. Dlaczego nie są w stanie całkowicie się przed sobą otworzyć? Boją się pochopnych oceń, końca przyjaźni czy pęknięcia skorupy? Czy tak naprawdę znają się nawzajem? Życie trzech kobiet zmienia się kiedy do gabinetu Karen wchodzi nowa pacjentka - Jessica Hamilton, a jej pierwsze słowa wypowiedziane do psycholog to: "Nie naprawi mnie pani". Czego więc tu szuka? Pragnie rozmowy, pocieszenia czy jej przyjście tutaj to zwykły kaprys? Dlaczego Karen ma wrażenie, że Jessica zna ją i jej przyjaciółki i pragnie namieszać w ich życiu? Pojawienie się Jessicy Hamilton, zmienia pozornie idealne życie kobiet w piekło. Skrywane przez lata tajemnice zaczynają wychodzić na jaw. Wieloletnia przyjaźń kobiet staje pod wielkim znakiem zapytania. Czy Karen, Eleanor i Bea będą w stanie poradzić sobie z dawno pogrzebaną prawdą i żyć dalej? Kim jest tajemnicza pacjentka Karen? I kto tak naprawdę rozpoczął grę, której mimowolnie zostały uczestniczkami? "Zanim pozwolę ci wejść" to thriller, który wciąga od pierwszych stron. Wartka akcja, chęć dowiedzenia się całej prawdy o bohaterkach sprawiła, że nie mogłam się od tej książki oderwać. Szczerze mówiąc, mi nie udało się tej prawdy domyślić i chociaż autorka kilkakrotnie próbowała nas naprowadzić na właściwy trop, to potrafiła też zmylić tak, że niczego nie mogliśmy być pewni. Rozdziały w książce są krótkie co jest dla mnie zdecydowanym plusem, możemy poznać każdą bohaterkę i odczuć jaka jest naprawdę, bez maski za którą skrywa się na co dzień. Jestem zachwycona stylem pisania autorki, snuciem intrygi, która niejednokrotnie wywołuje dreszcz i zaskakuje. Czy Wam ją polecę? Zdecydowanie! Jeśli szukasz thrillera, który pochłonie Cię swoją fabułą, której staniesz się naocznym świadkiem i bohaterem dobrze trafiłeś, książka jest idealna dla Ciebie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
26-05-2018 o godz 17:09 przez: domson1394
Źródło: https://dominika-m.blogspot.com/2018/05/jenny-blackhurst-zanim-pozwole-ci-wejsc.html "[...] czasami, mówiąc prawdę, można kogoś skrzywdzić. Zresztą ludzie i tak nie chcą poznać prawdy; udają, że jest inaczej, ale to wszystko kłamstwa." Karen, Bea i Eleanor przyjaźnią się niemal od zawsze. Od początku mogły na sobie polegać w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji. Jednak każda przyjaźń ma swoje tajemnice, tak i w tym przypadku kobiety mają niedokończone sprawy z przeszłości. Mimo to stwarzają sobie idealne życie i próbują nie wracać do tego, co było kiedyś. Wszystko się zmienia, kiedy do gabinetu Karen przychodzi nowa pacjentka - Jessica Hamilton. Jej pierwsze słowa, to: "Nie naprawi mnie Pani". Od tego momentu, już nic nie będzie takie samo, a życie trójki przyjaciółek zamieni się w koszmar. Tajemnice z przeszłości wyjdą na jaw, a silne, jak do tej pory, kobiety staną się osaczone i bezbronne. Skąd Jessica wie tyle o życiu Karen i jej koleżanek? Po co w ogóle przyszła na terapię, skoro nie chce się wyleczyć? I co tu tak naprawdę się dzieje? *** Z początku, kiedy czytałam opis książki pierwszy raz, nie sądziłam, że ta książka będzie jakaś wybitna, że się wciągnę. Ale wiecie co? Tak się stało. Nie miałam wobec niej wielkich oczekiwań i pewnie dzięki temu miło się zaskoczyłam. Zaczęłam czytać i nawet nie wiedziałam kiedy połowa książki była już za mną. Powieść napisana jest prostym, lekkim językiem, a fabuła wciąga niemalże od razu. Mamy tutaj naprzemiennie rozdziały z perspektywy trzech przyjaciółek i jednej tajemniczej osoby, plus dodatkowo pojawiają się zapisy rozmów z psychologiem. Dzięki temu książki nie da się odłożyć, bo chce się wiedzieć co będzie dalej, a tu nagle rozdział kogoś innego, więc czytamy dalej i tak aż do końca, dopóki nie poznamy zakończenia. Bohaterki nie są może jakimiś wybitnymi postaciami, myślę, że to raczej normalne, realne kobiety, które można spotkać na ulicy. I to uważam jak najbardziej za plus. Nie lubię przerysowanych postaci, które zazwyczaj mnie irytują. Każdą z kobiet nękają demony przeszłości, ale starają się wieść normalne życie i nie odwracać się za siebie. Jednak autorka idealnie pokazuje, że czasem niedomknięte sprawy należy doprowadzić do końca, bo prędzej czy później i tak nas one dopadną. Muszę przyznać, że skonstruowana fabuła bardzo mi się spodobała. Autorka bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę i wodzi go za nos. Już myślimy, że wiemy o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi, a tu nagle wychodzi coś nowego i zaczynamy wątpić. Tak przynajmniej było w moim przypadku. Przed lekturą spotkałam się z kilkoma opiniami, że zakończenie było dość słabe, w porównaniu do całości. Ja jednak uważam, że było dobre. Nie było może rewelacyjne, ale jak na thriller psychologiczny przystało, zamieszało trochę w głowie. Podsumowując, książka może nie była rewelacyjna, ale określę ją jako bardzo dobrą. Na początki z thrillerami psychologicznymi będzie idealna. Trzyma w napięciu, a to w tym gatunku jest najważniejsze. Wciągająca fabuła i wartka akcja, bo co chwilę coś się dzieje, sprawiają, że dosłownie pochłaniamy tę powieść. Zresztą, polecam Wam sprawdzić to na własnej skórze. Myślę, że nie pożałujecie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
30-06-2018 o godz 06:48 przez: Caroline Livre
MUSZĘ JE URATOWAĆ Ludzie mają tajemnice. Niektórzy skrywają je tak głęboko, że nawet najbliżsi nie zdają sobie sprawę z ich istnienia. Karen to prawdziwa perfekcjonistka z krwi i kości – w zatrważającym tempie pnie się po szczeblach kariery psychologa. Jej dwie oddane, wieloletnie przyjaciółki nawet nie zdają sobie sprawy z tego, ile kosztuje ją utrzymywanie maski i utwierdzanie wszystkich w przekonaniu, że prowadzi idealnie idealne życie. A wszystko do czasu, gdy do drzwi jej gabinetu zapuka niejaka Jessica Hamilton i spróbuje wydobyć prawdę. Za wszelką cenę, idąc po trupach i nie zważając na jakiekolwiek środki. Czy obędzie się bez ofiar? Myślę, że moim stałym lub nieco mniej stałym czytelnikom nietrudno się zorientować, że naprawdę lubię kryminały. Mam sentyment zarówno do tych lepszych, jak i gorszych, z większym napięciem i nutką strachu, jak i tych bardziej detektywistycznych, bez przemocy i ludzkiej krzywdy. Często ubolewam nad tym, że na rynku pojawia się tyle ciekawych nowości w tej dziedzinie i pewnie nigdy nie starczy mi czasu na przeczytanie choćby większości z nich. Ale dosyć ogółów, zajmijmy się szczegółami. „Znowu to słowo: kontrola. Raz straciłam kontrolę, a wraz z nią wszystko inne. Drugi raz do tego nie dopuszczę.[…] Zdobędę kontrolę, której tak bardzo pragnęłam.” W książce Jenny Blackhurst bardzo, ale to bardzo spodobała mi się fabuła. A w szczególności postać głównej bohaterki – idealnej pani psycholog, która wiedzie zupełnie niespodziewanie nieidealne życie. Od jakiegoś czasu bardzo intryguje mnie ten zawód, zupełnie jak sama dziedzina nauki. W końcu kto z nas nigdy nie zadawał sobie pytania, dlaczego jesteśmy takimi osobami, jakimi jesteśmy, co na nas wpłynęło i ukształtowało nas w tej postaci, jakie czynniki miały największy wpływ na naszą psychikę i co sprawia, że podejmujemy takie lub inne decyzje… Dlatego strasznie się cieszę, że autorka podjęła taką tematykę, mam jednak wrażenie, że nie wykorzystała jej w pełni. Mogę też powiedzieć, że nie mam większych zastrzeżeń, co do stylu pisarskiego Brytyjki. Jej powieść czyta się łatwo i lekko, można ją niemal w całości pochłonąć podczas 6-godzinnej podróży pociągiem. Jedyne, czego mi brakuje, to większej ilości napięcia i nutki strachu. Lubię, gdy kryminały wciskają mnie w fotel i wywołują całe mnóstwo sprzecznych emocji, a nie tylko intrygują i sprawiają, że MUSZĘ poznać zakończenie. Które notabene tym razem wcale nie miało nic wspólnego z fajerwerkami, nie zaskoczyło mnie zbyt mocno, chociaż nie można powiedzieć, żeby nie było przemyślane. Spodobało mi się również to, że w książce poruszone są kwestie moralności, koncepcji dobra i zła. Wprawdzie można by spokojnie rozszerzyć ten temat, ale to już inna kwestia. „Zanim pozwolę Ci wejść” to moim zdaniem całkiem niezła powieść, która może zainteresować miłośników lżejszych kryminałów. Jeśli jeszcze kiedyś nadarzy się okazja, to z chęcią poznam inne książki autorki. www.carolinelivre.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-06-2018 o godz 19:23 przez: Anonim
Ta recenzja została usunięta, ponieważ jej treść była niezgodna z regulaminem
5/5
27-05-2018 o godz 21:35 przez: Sophie Salvatore
Choć wydaje nam się, że znamy naszych przyjaciół bardzo dobrze, być może nawet używamy określenia, iż znamy kogoś od podszewki. Czy to oznacza, że wiemy absolutnie wszystko na temat osób, którym powierzamy nasze sekrety i troski? Nie. Ponieważ każdy człowiek ma swoje mniejsze lub większe tajemnice i nigdy nie możemy być pewni, że dana osoba mówi nam o wszystkim. Zresztą myślcie sami - czy Wy rzeczywiście dzielicie się z przyjaciółmi wszystkimi szczegółami ze swojego życia? Myślę, że niekoniecznie. Są rzeczy i sprawy, o których wolimy milczeć.. Z takim milczeniem mamy do czynienia na kartach książki Jenny Blackhurst. Poznajemy tutaj trzy przyjaciółki, trzy kobiety różniące się pod wieloma względami. Pierwsza to Bea - wciąż bujająca w obłokach, druga, Eleanor - przykładna matka dzieci, strażniczka domowego ogniska, trzecią z kobiet jest Karen - psycholog. To właśnie od niej wszystko się zaczyna, a właściwie od pewnej niespodziewanej wizyty w jej gabinecie. Do drzwi puka kobieta, która choć teoretycznie przyszła po zwykłą poradę psychologiczną, zaczyna rozmawiać z Karen o rzeczach, o których wiedzieć nie powinna. Ta tajemnicza pacjenta wprowadza duży zamęt w życiu trzech przyjaciółek. "Zanim pozwolę Ci wejść" to bardzo dobrze skonstruowany i przemyślany thriller. Książka podzielona jest na dość krótkie rozdział, dzięki czemu czyta się ją znacznie szybciej. Każdy rozdział opatrzony jest tytułem - to w tym przypadku imię bohaterki, której będzie on dotyczy. Oprócz standardowych części z fabuły, pomiędzy nimi możemy znaleźć rozdziały, w których spisane zostały sesje terapeutyczne Karen, a także fragmenty dotyczące życia Jessicy. Dzięki temu możemy równolegle śledzić życie każdej z bohaterek, co też wpływa bardzo pozytywnie na odbiór całej książki. Cieszę się, że autorka zastosowała również retrospekcje w "Zanim pozwolę Ci wejść", ponieważ zabieg ten wprowadza nutę tajemniczości, niewiedzy i wzmaga potrzebę kontynuowania lektury praktycznie bez przerw. Autorka krok po kroku obnaża kolejne sekreciki i wyjawia rzeczy, które na jaw nigdy wyjść nie powinny. Taka właśnie jest książka Jenny Blackhurst - jest wciągająca, ciekawie napisana i trzymająca w napięciu do ostatniej strony. "Zanim pozwolę Ci wejść" jest pozycją zdecydowania wartą uwagi i zainteresowania. Jeśli szukacie czegoś od czego trudno będzie się Wam oderwać z pomocą na pewno przyjdzie Wam Jenny Blackhurst ze swoim thrillerem.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
08-05-2018 o godz 12:15 przez: 1991monika
Karen, Bea i Eleanor to najlepsze przyjaciółki od czasów dzieciństwa. Choć każda z nich zmaga się z własnymi problemami to zawsze mogą wzajemnie na siebie liczyć. Pewnego dnia do Karen Browning przychodzi na sesję nowa pacjentka, Jessica Hamilton. Zaczyna od słów „Nie naprawi mnie pani” – po co więc tak naprawdę przyszła i dlaczego tak dużo wie o niej oraz jej najbliższych? Wkrótce pozornie poukładane życia trzech kobiet zaczną zamieniać się w koszmar. „Zanim pozwolę ci wejść” to druga książka napisana przez Jenny Blackhurst, jednak pierwsza wydana w Polsce. Lubię thrillery psychologiczne, a po zapoznaniu się z opisem książki czułam się mocno zaintrygowana. Dodatkowo książki wydane nakładem Wydawnictwa Albatros dotąd mnie nie zawiodły, więc nie pozwoliłam tej pozycji zbyt długo czekać na swoją kolej. Książkę czyta się bardzo szybko, zarówno za sprawą lekkiego stylu autorki jak i krótkich rozdziałów. Występuje tutaj narracja trzecioosobowa, a rozdziały się przeplatają opisując na zmianę losy trzech kobiet. Autorka zadbała, aby w życiu każdej z nich działo się na tyle dużo, że taki podział się sprawdził. Dodatkowo, co jakiś czas występują fragmenty sesji pewnej postaci, która początkowo może wydawać się nie mieć sensu, ale im dalej, tym większego nabiera znaczenia. A oprócz tego, co jakiś czas rozdziały są również poświęcone osobie, która wprowadza w życie głównych bohaterek tyle zamętu. Przypadła mi do gustu taka forma przedstawiania wydarzeń, wydała mi się ciekawa i sprawiała, że książkę trudno było odłożyć na bok. Tym, co podobało mi się najbardziej w tej książce to naprawdę dobrze przedstawione portrety psychologiczne postaci. Wydarzenia zostały przedstawione tak, że czytelnik dobrze poznaje myśli oraz odczucia bohaterek, a także razem z nimi zaczyna snuć rozważania, czy znajdują się na granicy obłędu. Książka jest wciągająca i ciężko się od niej oderwać, jednak oczekiwałam bardziej spektakularnego zakończenia. Od pewnego momentu podejrzewałam, kto stoi za wszystkimi rzeczami, które przydarzały się trzem kobietom i niestety trochę mnie to rozczarowało. „Zanim pozwolę ci wejść” to solidny thriller psychologiczny ze świetnie wykreowanymi postaciami, który trzyma w napięciu. Uważam jednak, że fani tego gatunku mogą oczekiwać od tej książki nieco więcej. Mimo tego, zawsze warto sprawdzić samemu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-06-2018 o godz 15:32 przez: Joanna Niedzielska
Przyjaźń to bardzo fajna sprawa. Dobrze mieć kogoś na kogo można liczyć, na dobre i na złe. Macie przyjaciółkę lub przyjaciela. Ja mam to szczęście, że mam dwie cudowne przyjaciółki, do których zawsze mogę się wygadać i wypłakać. Pomagają również w ciężkich chwilach, potrafią tę opierniczyć gdy jest taka potrzeba. Powieść, którą miałam ostatnio okazje czytać, to właśnie historia trzech kobiet, które przyjaźnią się ze sobą od lat. Jednak nie do końca mówią sobie wszystko. Karen, Bea i Eleonora, trzy cudowne kobiety, zawsze mogły na siebie liczyć, ale każda z nich ma coś do ukrycia. Ich życie wydaje się idealne, ale…, no właśnie. Pewnego dnia do drzwi psychoterapeutki Karen puka młoda dziewczyny, pacjentka, która przyszła na terapię. Jessica , jest młoda, nękają ją bóle głowy, pierwsze co wypowiada to „Nie naprawi mnie pani”. Jest to jasny przekaz, dziewczyna nie chce się wyleczyć, wiec po co przyszła? Najciekawsze jest to, że kobieta zna wiele faktów z życia pani doktor. To wszystko powoduje, że życie Karen, Bei i Eleonory zmienia się w koszmar. Wydawać by się mogło, ze tych trzech silnych kobiet nic nie jest stanie złamać, a jednak. Przeszłość zaczyna je osaczać z każdej strony, co powoduje, ze demony z przeszłości powracają. Dokąd to wszystko ich zaprowadzi? Czego chce Jessica? Do czego zmierza? „Zanim pozwolę Ci wyjść” jest fascynującym i bardzo dobrze skonstruowanym thrillerem. Bardzo przystępny język, pozwala na to, żeby książkę czytało się szybko i przyjemnie. Wartka akcja i ciekawie fabuła nie pozwalają się nam nudzić ani przez chwilę. Ciekawym zabiegiem autorki, który bardzo uatrakcyjnia fabułę są sesje tarapeutyczne Karen. Krótkie rozdziały, opisujące zdarzenia z udziałem poszczególnych bohaterek, nie pozwalają na nudę, szybko mijają i zaraz mamy kolejną akcję, kolejne wydarzenia. Wszystko to sprawia, że powieść czyta się błyskawicznie. Jeśli zatem lubicie zagłębić się w czyjeś mroczne tajemnice, lubicie wartką akcje, trzymającą w napięciu fabułę. To właśnie znaleźliście książkę idealną dla siebie. Ja serdecznie polecam, pochłonęłam ja w dwa dni, ale powiem szczerze, że ciężko mi było się oderwać, żeby cokolwiek zrobić, pewnie dlatego czytałam dwa, bo musiałam nakarmić rodzinę i ogarnąć po tych posiłkach. Gdyby nie to pewnie, wystarczyłby jeden dzień.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
05-07-2018 o godz 18:54 przez: BartoszCzyta
Zanim pozwolę ci wejść okazała się być książką dobrą, ale nie tak dobrą jak oczekiwałem. Jednak książka sama w sobie jest warta uwagi :) Za przeczytanie tej właśnie pozycji przemawia pióro autorki. Jest to największy i najmocniejszy atut tej książki - oczywiście według mnie. Książka nie jest łatwa w odłożeniu na drugi dzień, ponieważ zbyt wiele się dzieje i z każdą stroną chcemy więcej. Bardzo przyjemny styl, który powoduje, że czyta się bardzo szybko i z ogromną ciekawością. Jednak co takiego mi się nie podobało? Powtarzalność. Właśnie do tego przyczepiłbym się najbardziej. Takie historie już były, takie zakończenia też. Czyżby? Dla jednego czytelnika tak, a dla drugiego nie. Wszystko zależy od tego jak wiele thrillerów w swoim życiu przeczytaliście. Bo jeżeli połykacie je jak świeże bułeczki na śniadanie to możecie się rozczarować właśnie tym, że książka przypomina wiele, wiele innych historii. Ale dla czytelnika, który po thrillery sięga od czasu do czasu na pewno przypadnie do gustu. Kolejną złą rzeczą w całej tej historii było zakończenie. Nie mam tu na myśli, że skończyło się nie po mojej myśli, ale o to, że tego zakończenia nie było. Nie było zakończenia na miarę tej historii - na miarę thrilleru psychologicznego. Od takich książek oczekuje się wielkiego WOW na koniec historii. Tutaj domyślimy się w większości bardzo szybko kim jest ta osoba.... A nie o to tutaj chodziło. Pomimo tego, że ta końcówka mnie nie porwała w taki sposób jakbym chciał to Jenny Blackhurst dała popis swoich możliwości w kreowaniu sylwetki bohaterów. Portrety psychologiczne jakie stworzyła autorka na prawdę robią wrażenie. Nasi bohaterowie są owiani tajemnicą, a z każdą stroną sposób ich kreowania na prawdę robi wrażenie. Dlatego to jest powód dlaczego polecę wam Zanim pozwolę ci wejść. Rzadko się zdarza, aby moja wyobraźnia pracowała na takich obrotach przy tworzeniu ich sobie w mojej głowie. Kwestie psychologiczne również są tutaj dużym atutem. Myśli naszych bohaterów, rozmyślenia - to sprawia, że książki naprawdę nie chce się odkładać. Osobiście uważam, że jeżeli to zakończenie zostałoby dopracowane bardziej - była by to jedna z lepszych książek z tego gatunku w 2018 roku. Pomimo tego warto przeczytać i zobaczyć jak genialnie Blackhurst wykreowała swoich bohaterów.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 1
3/5
11-06-2018 o godz 14:07 przez: Kasia i Książki
Karen, Bea i Eleanor to trzy kobiety, których przyjaźń scementowało pewne wydarzenie z przeszłości. Ich relacje porównywalne są do tych, które łączą rodzeństwo. Często się spotykają, rozmawiają ze sobą na wszystkie możliwe tematy. Każda z nich wiedzie w miarę uporządkowane życie. Karen jest psychoterapeutką. Pracuje w prywatnej klinice. Od wielu lat związana jest z Michaelem, z którym też prowadzi wspólne gospodarstwo domowe. Karen uchodzi za kobietę silną i pomocną. Przyjaciółki zawsze mogą liczyć na jej wsparcie. Eleanor jest szczęśliwą mężatką i matką dwójki chłopców. Młodszy ma dopiero kilka miesięcy. Cała uwaga Eleanor skupia się właśnie na nim. Mimo, że kobieta w pełni się poświęca rodzinie, pomału zaczyna odczuwać coraz większe zmęczenie i brak wsparcia ze strony Adama. Bea, ostatnia z trójki przyjaciółek, od lat próbuje z marnym skutkiem znaleźć sobie stałego partnera. Często umawia się z mężczyznami na randki, jednak zazwyczaj są to krótkotrwałe znajomości. Gdzieś z tyłu głowy plączą się jej dramatyczne przeżycia z przeszłości... Spokojne dotąd życie kobiet zostaje zaburzone w momencie, kiedy w drzwiach gabinetu Karen, staje jej nowa pacjentka, Jessica Hamilton. Szybko okazuje się, że zna ona wiele szczegółów z życia lekarki i jej koleżanek. Co na celu ma zatem wizyta Jess? Jakimi pobudkami kieruje się pacjentka? Wkrótce na jaw wychodzi, że nie wszystkie przyjaciółki były ze sobą do końca szczere. Jakie konsekwencje spotkają Karen, Bee i Eleanor? Akcja książki rozgrywa się na czterech płaszczyznach. W poszczególnych rozdziałach poznajemy losy każdej z kobiet, a także przenosimy się na pewną sesję terapeutyczną. Autorka zastosowała tu narrację trzecioosobową. Powieść napisana jest prostym językiem, dzięki czemu nie wymaga od czytelnika pełnego skupienia. Rozdziały są krótkie, co sprzyja szybszej lekturze. Nie jest może to wybitny thriller, który trzyma w napięciu do ostatniej strony, ale fabuła jest tak skonstruowana, że historia wciąga czytelnika już od pierwszej strony. Nie ukrywam, że mniej więcej w połowie książki domyśliłam się kto był prześladowcą kobiet, ale ciekawa byłam jakie były ku temu powody. kasiaiksiazki.blogspot.com/2018/06/zanim-pozwole-ci-wejsc-jenny-blackhurst.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
09-05-2018 o godz 20:53 przez: Bookendorfina Izabela Pycio
"Obsesja. Zaczyna się powoli. Jest niczym pociąg, który rusza ze stacji... Potem nabiera rozpędu." Pierwsze spostrzeżenie, jakie nasunęło się po zamknięciu książki, było takie, że rewelacyjnie i szybko się ją czytało. Mkniemy po stronach wiedzeni ciekawością jak potoczy się akcja. Autorka umiejętnie przyciąga uwagę czytelnika, łapie go w sieć zastawionych pułapek, mających utrudnić snucie prawdziwych domysłów. Jednocześnie, zdaję sobie sprawę, że książka nie proponuje wielowarstwowej przygody czytelniczej, nie ma w niej głębi czy intensywności, lecz to naprawdę dobry materiał, aby złapać chwilę relaksu z dreszczykiem. Krótkie rozdziały, przyjazna narracja, wsparta urozmaiconą perspektywą docierania do prawdy, stopniowego odkrywania kart kłamstw i manipulacji, we wciągająco prowadzonej rozgrywce. Podobało mi się, bo angażowało, nawet jeśli domyślałam się, w którym kierunku zmierza fabuła, to w niczym mi to nie przeszkadzało. Zakończenie zgrabnie powiązało wszystkie elementy, nie było widowiskowe, ale płynnie wpasowało się w wytworzony w książce klimat. Frapujące i zajmujące, ale też lekkie, nieskomplikowane i sympatyczne zaczytanie. Trzy przyjaciółki, trzy postawy życiowe, trzy kufry wypełnione tajemnicami i sekretami. Kobiety pozornie pozostające w bliskiej i szczerej relacji, będące dla siebie spowiedniczkami i wsparciem, a jednak gdzieś w tle zakurzone półprawdy, poszarpane więzy zrozumienia, niechciane oceny, mylne wyobrażenia. Wchodzimy w gąszcz codziennego życia i ponurej przeszłości, dokopujemy się do rzeczy, które jeszcze długo miały nie ujrzeć światła dziennego. Karen, psycholog, Bea, wolny duch, i Eleanor, zapracowana matka dwójki dzieci. Mocno kibicowałam właśnie tej ostatniej, znajomo brzmiały jej losy, wiele widziałam w nich podobieństw do własnych doświadczeń rodzicielskich. Kto przeczyta powieść, to zrozumie, dlaczego mam też lekki żal do autorki, za to jak potraktowała moją ulubioną bohaterkę. Najpierw jednak do gabinetu lekarskiego Karen wkracza zagadkowa i nieprzenikniona pacjentka, która wprowadza ogromne zamieszanie i zawirowanie w życiu przyjaciółek. Kto tak naprawdę rozdaje karty w wypełnionym strachem pojedynku? bookendorfina.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
15-05-2018 o godz 13:09 przez: Czytaczyk
Karen, Eleanor i Bea przyjaźnią się od lat, choć tak bardzo się od siebie różnią. Karen jest zrównoważoną i uporządkowaną panią psycholog, do której najczęściej przychodzi pozostała dwójka, ze swoimi problemami. Eleanor jest już żoną i zapracowaną matką dwójki dzieci. Zaś Bea jest takim lekkoduchem, który jeszcze nie do końca się ustatkował. Każda z nich zawsze może liczyć na wsparcie, pocieszenie i pomoc innej. Życia całej trójki toczyły się swoim rytmem, bez żadnych większych problemów czy tragedii. Jednak ich ustabilizowane sytuacje życiowe zaczynają się rozpadać, gdy w drzwiach gabinetu Karen staje nowa pacjentka, Jessica Hamilton. Kobieta wcale nie przyszła się leczyć i zdaje się wiedzieć wiele zaskakujących faktów o przyjaciółkach. Karen, Eleanor i Bea stają się bezbronne i nieufne, a na jaw wychodzą ich mroczne sekrety, które tak przed sobą ukrywały. „Zanim pozwolę Ci wejść” to książka, na którą niecierpliwie czekałam od chwili, gdy tylko przeczytałam jej niesamowicie intrygujący opis. Byłam nią nieźle zaabsorbowana i liczyłam na porządną dawkę, mrożącego krew w żyłach, napięcia. Moje oczekiwania co do niej były zdecydowanie zbyt wygórowane i przez to odczuwałam lekki zawód. Dlaczego uprzedzam, żebyście nie nastawiali się na jakiś piorunujący thriller, a wtedy będziecie czerpać czystą przyjemność z lektury. Jenny Blackhurst postarała się o to, aby książkę czytało się lekko i przyjemnie. Autorka posługuje się lekkim i przystępnym stylem, co tylko ułatwia błyskawiczne pochłanianie treści. Akcja była dość wartka. Cała ta przewodnia tajemnica związana z prześladowcą była niewystarczająco wymyślna. Jeszcze przed końcem zdążyłam się zorientować, kto jest owym bezwzględnym człowiekiem, który był odpowiedzialny za to wszystko z czym musiały się zmagać bohaterki. Jednak autorka bardziej się skupiła na portretach psychologicznych postaci. Bardzo dobrze nakreślone zostały ich odczucia, myśli, rozważania. Można się było dogłębnie wczuć w ich sytuacje. Autorka jakby w tym wszystkim zapomniała o tym, żeby zakończenie było zaskakujące i nieprzewidywalne. Reasumując jest to przyjemna lektura na kilka wieczorów.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji