4/5
28-11-2017 o godz 15:36 przez: niewinni-i-ja
Opis z okładki może sugerować, że historia trąci banałem, w sumie sama się trochę obawiałam, jednak, co tu dużo mówić, "Wszystkie moje kobiety" nie należy do książek, które "czytają się same". Nie ma tu akcji jako takiej, a wydarzenia nie prowadzą czytelnika do punktu kulminacyjnego. Ta książka wymaga sporego zaangażowania. Mamy tu w większości retrospekcje, niekiedy dość nieoczywiste, bowiem często jakieś z pozoru nieistotne zdarzenie, które ma miejsce w szpitalu, wywołuje u bohatera ciąg wspomnień, czy raczej przemyśleń, dotyczących przeszłości i jej wnikliwej analizy z perspektywy jego obecnego położenia. To właśnie dotychczasowe życie głównego bohatera, którego imię jest nieistotne, jest osią całej historii, jednak tym, co nadawało mu kolorytu były, i nadal są, kobiety. Na pierwszy rzut oka każda z "jego wszystkich kobiet" była zupełnie inna. Problem w tym, że prawdziwa miłością kochał tylko swoją żonę, z którą wziął rozwód, bo uczucie się wypaliło. Każda następna miała być tylko lekiem na samotność. Trzeba jednak przyznać autorowi, że tworząc tyle postaci kobiecych, udało mu się nadać każdej z nich niepowtarzalne cechy. Oczywiście są to piękne kobiety o silnych charakterach, pojawia się tu femme fatale, artystka, nauczycielka, czy, spokojna i cicha studentka. Każda z nich była częścią osobnej historii, jednak mają wiele wspólnego. Po pierwsze jest to ich inteligencja. To chyba najważniejsza cecha, którą doceniał nasz bohater, bo chociaż seks w całej historii odgrywa znaczącą rolę, również pasje tych kobiet, czasem zbieżne, a czasem całkowicie różne od jego zainteresowań, pozwalały na prowadzenie długich rozmów, a te były prawie tak samo ważne. Drugą rzeczą jest porzucenie tych kobiet. Bo nasz genialny matematyk, nie da się tego ukryć, był straszliwym egoistą i, przy całym swoim umiłowaniu niewieściego piękna i inteligencji, po trosze także szowinistą. Bo przecież to on cierpiał po rozwodzie, to on był samotny, on potrzebował czegoś więcej. Tak, on, on, on. Owszem, dawał swoim partnerkom wiele ciepła, czułości i uwagi, rozkochiwał je w sobie... i tyle. Jego spojrzenie na świat zaczynało się i kończyło na własnych potrzebach i uczuciach. Ranił je, ale zawsze potrafił to sobie odpowiednio wytłumaczyć. Janusz Wiśniewski ciekawie przedstawił ten swoisty rachunek sumienia osoby, która niejako dostała drugie życie. Choć niektóre opisy są bardzo długie i pełne dygresji, tworzą naprawdę interesujący obraz, tym bardziej, że grzechy bohatera zostały ukazane w zestawieniu z ogromem dobroci, którą otrzymał w szpitalu. Taki kontrast odnosi się także do samego bohatera, któremu całe życie przelatuje przed oczami nie wtedy, kiedy, nomen omen, zdarzyło mu się umierać, ale dopiero, kiedy to życie odzyskał, jednak pozbawione ruchu przez pół roku ciało nie pozwala mu jeszcze wziąć spraw we własne ręce i skazuje na uzależnienie od opieki innych. Trudno jest opisać, co przesądza niezwykłości "Wszystkich moich kobiet". Tę książkę trzeba po prostu przeczytać i się w nią wczuć. Jak już wspomniałam, należy się przygotować na długie opisy zdecydowanie przeważające nad dialogami. I choć zdarzały się momenty, że były męczące, to w większości jednak podobała mi się zawarta w nich dbałość o detale dotyczące otoczenia, wyglądu, muzyki, odczuć. Ciekawe było też wtrącanie niektórych naukowych faktów, jednak wyjaśnianych w sposób całkiem prosty i dość istotnych dla całej historii i rozmyślań głównego bohatera. Myślę, że "Wszystkie moje kobiety" mogę polecić właśnie nieco dojrzalszemu gronu - osobom, które z niejednego pieca chleb jadły, w tym szczególnie paniom, bo mimo tego, jak wielkim egoistą był główny bohater, to zgadzam się absolutnie ze stwierdzeniem, że książka jest "hołdem złożonym kobiecości".
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
31-12-2017 o godz 17:37 przez: justa21
Poza życiem W codziennej gonitwie, realizując tysiące spoczywających na nas obowiązków, nawet nie dopuszczamy do siebie myśli, że można inaczej, że wcale nasza obecność w danym miejscu i czasie nie jest konieczna. Choć często narzekamy na brak czasu, tak naprawdę lubimy czuć się potrzebni, lubimy, kiedy wszyscy zwracają się do nas, kiedy to tylko my możemy podjąć jakąś decyzję czy wykonać dane zadanie. Tymczasem smutna prawda jest taka, że świat rzadko zauważa nasze zniknięcie, czasami tylko ktoś zatęskni, ktoś wspomni, ale życie toczy się dalej, zaś na naszym miejscu pojawiają się nowe osoby, nowe twarze. Wybudzony ze śpiączki naukowiec również żył w przekonaniu, że jest niezastąpiony. Krążył pomiędzy miastami w Polsce a Berlinem, równie często odwiedzał inne miejsca, nieustannie się doskonaląc, pracując nad swoimi matematycznymi modelami, ucząc. Tymczasem przez pół roku, które spędził przykuty do łóżka, w nieświadomości, życie się nie zatrzymało, co więcej – wartko toczyło się obok niego. I tylko wszystkie jego kobiety, poza byłą żoną, zwróciły uwagę na jego nieobecność, tylko one czuwały przy szpitalnym łóżku w Amsterdamie, pokonując niekiedy setki kilometrów, by go zobaczyć. Co to dla niego oznacza? Jak wrócić do życia po półrocznej przerwie? Czy wykorzystać czas rehabilitacji na przemyślenia, na wprowadzenie pewnych zmian? Dla bohatera niezwykle wciągającej, fascynującej, wręcz intymnej książki Janusza Leona Wiśniewskiego, pt. „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie”, pobyt w szpitalu staje się impulsem do powrotu do przeszłości, dzięki temu i my poznajemy historię jego życia: począwszy od dorastania u boku dziadka Brunona, którego powolne umieranie stało się początkiem lęków graniczących z hipochondrią, poprzez wszystkie romanse, których się dopuścił. To również okazja do wielu przemyśleń, do rozmów – zarówno z lekarzem, Douglasem McCornicem, jak i córką, a także … z samym sobą. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Znak książka, to bez wątpienia prawdziwa gratka dla tych czytelników, którzy lubią prozę pełną pasji, emocjonalnego zaangażowania się autora, swego rodzaju wiwisekcji bohatera. Świadomość, że w jednej chwili był w pobliżu Amsterdamu, zmierzał na spotkanie, zaś w kolejnej, został znaleziony na peronie dworca kolejowego w Apeldoorn bez oznak życia, a następnie dzięki przytomności umysłu ratownika medycznego przetransportowany po to, by obudzić się po sześciu miesiącach, staje się bodźcem do zmierzenia się ze swoją przeszłością, wszystkimi swoimi błędami, podjętymi decyzjami. Wspomnienia dotyczące kolejnych kobiet w życiu bohatera, począwszy od żony Patrycji, mamionej nieustannymi obietnicami zmiany, wciąż samotnie zmagającej się z problemami i wychowaniem ukochanej córki Cecylii, kiedy on nieustannie był w rozjazdach, wciąż nieobecny, aż po Ewę, bezgranicznie mu oddaną i zapatrzoną w niego, stanowią również okazję do refleksji nad swoim postępowaniem i nad krzywdami, które bardziej lub mniej świadomie wyrządzał innym ludziom. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że czytelnicy, którzy znają prozę Wiśniewskiego, uznają książkę „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie”, za najlepszą w dorobku autora. Znaleźć można w niej niespotykaną dotąd głębie, niezwykłą emocjonalność, ale i bliskość, której brakowało mi w poprzednich powieściach. Najnowsza książka jest tą, która długo pozostaje w sercu i w duszy, która zapada w pamięć, nie daje się wyprzeć innej lekturze, która – dzięki wielu filozoficznym i socjologicznym spostrzeżeniom na temat życia, przynosi nam wartość dodaną, wzbogaca nasza egzystencję. Takich książek należy sobie życzyć więcej na polskim rynku! Justyna Gul Qultura słowa
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-12-2017 o godz 21:38 przez: Patrycja Hrycak
Recenzję można przeczytać również na: booksureourworld.blogspot.com Jako naukowiec myślał, że wszystko da się wyliczyć, poddać odpowiednim równaniom. Zawsze sądził, że każdą sytuację określają odpowiednie zależności. Zmienił swój punkt widzenia, dopiero gdy kilkukrotnie otarł się o śmierć, leżąc w śpiączce w jednej z klinik w Amsterdamie. One jednak go nie opuściły. Wszystkie jego kobiety zostały przy nim, chociaż je zranił, zdradził, zostawił, wywrócił ich świat o sto osiemdziesiąt stopni. Kim był dla nich? Ile dla nich znaczył i co zmienił w ich życiu? Co mu zawdzięczały, a czym ich zawiódł? "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego, więc nie mam porównania do innych jego dzieł. Według Wydawnictwa Znak Literanova jest to najbardziej osobista i pouczająca powieść tego pisarza. Nie wiem, czy rzeczywiście tak jest, ale niektóre wątki z pewnością zostały zaczerpnięte z życia. Być może nawet przydarzyły się samemu autorowi. Sądzę tak, ponieważ nie dałoby się tak trafnie oddać uczuć towarzyszących konkretnym związkom i wydarzeniom bez przeżycia czegoś takiego osobiście. Z pewnością mogę stwierdzić, że bardzo mi się spodobał sposób opisywania przez Janusza Leona Wiśniewskiego miłości i jej różnych oblicz. Przedstawił on czytelnikowi sposób widzenia mężczyzny kochającego i kochanego przez odmienne typy kobiet. Pokazał, że można okazywać i przeżywać uczucie na wiele sposobów. Istnieje jednak druga strona medalu. Bardzo przytłaczało mnie to, że większość książki dotyczyła seksu. Prawie cały czas była o nim mowa. Oczywiście wiem, że jest to nieodłączna część miłości, ale nie wszystko się przecież kręci wokół niego i da się bez niego żyć. Kolejna kwestia, jaka zwróciła moją uwagę, to wielowątkowość tego utworu i pewnego rodzaju przeciąganie. Takie "paplanie trzy po trzy". Z jednej strony podobało mi się to, bo czytelnik mógł lepiej poznać bohaterów, ich życie, osobowość. Z drugiej strony jednak takie przedłużanie momentami mnie męczyło. Ilość retrospekcji, najróżniejszych postaci i związanych z nimi wydarzeń sprawiała, że nie dało się tego czytać jednym ciągiem, lecz trzeba było robić sobie przerwę od tej powieści. Było to dość ciężkie, ponieważ w książce "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" nie został zastosowany podział na rozdziały, lecz można wyróżnić w niej zaledwie trzy części. To właśnie przez te lekko nużące wątki zapoznanie się z całością tekstu zajęło mi bardzo dużo czasu. Ciekawym zabiegiem wydało mi się to, że nie nazwano głównego bohatera. Wyobraźcie sobie, że przez ponad pięćset stron ani razu nie wymieniono jego imienia. Dodatkowo narracja jest trzecioosobowa. Moim zdaniem mogło to służyć temu, aby osoba czytając powieść, szybciej się do niego przywiązała, a może nawet się z nim zidentyfikowała. Myślę, że "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" to bardzo mądra i pouczająca powieść o życiu, zdradzie, przebaczeniu, a także o miłości rodzicielskiej. Pokazuje, że czas leczy rany, chociaż pozostawia blizny. Swoją nieszablonowością, bogatym językiem oraz męskim punktem widzenia zachwyca i wciąga. Bohaterzy odsłaniają przed czytelnikiem swoją duszę i osobowość za pomocą różnych sytuacji. Mimo niektórych cech, które nie przypadły mi do gustu, polecam ją osobom, które chciałyby zacząć swoją przygodę z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego. Ja z pewnością sięgnę po inne powieści tego autora.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-12-2017 o godz 21:37 przez: Patrycja Hrycak
Recenzję można przeczytać również na: booksureourworld.blogspot.com Jako naukowiec myślał, że wszystko da się wyliczyć, poddać odpowiednim równaniom. Zawsze sądził, że każdą sytuację określają odpowiednie zależności. Zmienił swój punkt widzenia, dopiero gdy kilkukrotnie otarł się o śmierć, leżąc w śpiączce w jednej z klinik w Amsterdamie. One jednak go nie opuściły. Wszystkie jego kobiety zostały przy nim, chociaż je zranił, zdradził, zostawił, wywrócił ich świat o sto osiemdziesiąt stopni. Kim był dla nich? Ile dla nich znaczył i co zmienił w ich życiu? Co mu zawdzięczały, a czym ich zawiódł? "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego, więc nie mam porównania do innych jego dzieł. Według Wydawnictwa Znak Literanova jest to najbardziej osobista i pouczająca powieść tego pisarza. Nie wiem, czy rzeczywiście tak jest, ale niektóre wątki z pewnością zostały zaczerpnięte z życia. Być może nawet przydarzyły się samemu autorowi. Sądzę tak, ponieważ nie dałoby się tak trafnie oddać uczuć towarzyszących konkretnym związkom i wydarzeniom bez przeżycia czegoś takiego osobiście. Z pewnością mogę stwierdzić, że bardzo mi się spodobał sposób opisywania przez Janusza Leona Wiśniewskiego miłości i jej różnych oblicz. Przedstawił on czytelnikowi sposób widzenia mężczyzny kochającego i kochanego przez odmienne typy kobiet. Pokazał, że można okazywać i przeżywać uczucie na wiele sposobów. Istnieje jednak druga strona medalu. Bardzo przytłaczało mnie to, że większość książki dotyczyła seksu. Prawie cały czas była o nim mowa. Oczywiście wiem, że jest to nieodłączna część miłości, ale nie wszystko się przecież kręci wokół niego i da się bez niego żyć. Kolejna kwestia, jaka zwróciła moją uwagę, to wielowątkowość tego utworu i pewnego rodzaju przeciąganie. Takie "paplanie trzy po trzy". Z jednej strony podobało mi się to, bo czytelnik mógł lepiej poznać bohaterów, ich życie, osobowość. Z drugiej strony jednak takie przedłużanie momentami mnie męczyło. Ilość retrospekcji, najróżniejszych postaci i związanych z nimi wydarzeń sprawiała, że nie dało się tego czytać jednym ciągiem, lecz trzeba było robić sobie przerwę od tej powieści. Było to dość ciężkie, ponieważ w książce "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" nie został zastosowany podział na rozdziały, lecz można wyróżnić w niej zaledwie trzy części. To właśnie przez te lekko nużące wątki zapoznanie się z całością tekstu zajęło mi bardzo dużo czasu. Ciekawym zabiegiem wydało mi się to, że nie nazwano głównego bohatera. Wyobraźcie sobie, że przez ponad pięćset stron ani razu nie wymieniono jego imienia. Dodatkowo narracja jest trzecioosobowa. Moim zdaniem mogło to służyć temu, aby osoba czytając powieść, szybciej się do niego przywiązała, a może nawet się z nim zidentyfikowała. Myślę, że "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" to bardzo mądra i pouczająca powieść o życiu, zdradzie, przebaczeniu, a także o miłości rodzicielskiej. Pokazuje, że czas leczy rany, chociaż pozostawia blizny. Swoją nieszablonowością, bogatym językiem oraz męskim punktem widzenia zachwyca i wciąga. Bohaterzy odsłaniają przed czytelnikiem swoją duszę i osobowość za pomocą różnych sytuacji. Mimo niektórych cech, które nie przypadły mi do gustu, polecam ją osobom, które chciałyby zacząć swoją przygodę z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego. Ja z pewnością sięgnę po inne powieści tego autora.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
21-12-2017 o godz 16:24 przez: Czytaninka
Kim jesteśmy, a kim możemy się stać w obliczu tragedii jaka nas spotyka? Pędzimy przez życie, nie zastanawiamy się właściwie nad tym jak postępujemy, aż tu pewnego dnia dowiadujemy się, że przespaliśmy pół roku naszego życia. Co wtedy? Przychodzi czas na refleksję i chwilę zadumy nad tym co było, co jest, a co może być. Tak właśnie dzieje się z naszym głównym bohaterem, wybitnym matematykiem, dla którego kobiety odgrywały znaczącą rolę w życiu. Szkoda tylko, że zmieniał je niczym rękawiczki. Wystarczyło, iż otarł się o śmierć, dostał drugą szansę, a zaczął wspominać i zastanawiać się nad swoim postępowaniem. W jego życiu nie było jednej kobiety, było ich pięć. Zawiódł je, wszystkie razem i każdą z osobna. Zdradzał, czyli dopuszczał się niewybaczalnego czynu. A mimo wszystko, one w obliczu jego tragedii, były przy nim. Dlaczego? Może dlatego, że było im go żal? Może dlatego, że mimo wyrządzonych krzywd one wciąż go kochały? Przekonajcie się sami. To moja pierwsza styczność z tym autorem. Muszę przyznać, że ma swój niepowtarzalny styl, który chwyta za serce. Z całą pewnością nie da się go podrobić. Nie miałam chyba jeszcze okazji czytać tak pięknie przedstawionych scen erotycznych. To co mi się również spodobało, to przepiękne oddanie emocji i uczuć w powieści, o których autor pisze w sposób idealny. Charakterystyka każdej z kobiet również zasługuje na uwagę. Każda z nich ma w sobie to coś, co ją charakteryzuje i czyni inną od całej reszty. Nie mogę zapomnieć wspomnieć o głównym bohaterze, z którym niemal się zżyłam czytając powieść. Poznajemy go i jego postępowanie z każdą kolejną przeczytaną kartą powieści. "Samotność wcale nie zaczyna się od tego, że nagle nikt nie czeka na ciebie w domu. Samotność zaczyna się wówczas, kiedy pierwszy raz odczujesz pragnienie, aby czekał tam na ciebie ktoś zupełnie inny..." Fabuła powieści intryguje, zaskakuje, ale przede wszystkim pozwala na wiele refleksji. Nie toczy się w zastraszająco szybkim tempie, jednak nie pozwala też się nudzić. Wiśniewski przedstawia w swojej powieści, niby proste, a jednak skomplikowane relacje międzyludzkie. Miłość nie zawsze jest zrozumiała, u każdego pojawiają się problemy, rozterki i wątpliwości. My, nie mamy tutaj nic ubarwionego, wymyślonego, lecz naszym oczom ukazuje się życie takie jakie jest. Problemy sercowe pojawiają się w każdym związku, grunt to umieć je rozwiązywać. W dzisiejszym świecie ludzie są wciąż zabiegani. Brną do przodu, często nie zastanawiając się nad swoim postępowaniem. Nie widzą, że wyrządzają krzywdę innym, gdyż są zapatrzeni sami w siebie. Ale nie o to chodzi w życiu, by wciąż biegnąć i biegnąć. Powinniśmy umieć cieszyć się każdą chwilą, każdą drobnostką. Powinniśmy umieć dostrzegać to, czego gołym okiem nie widzimy. Bo życie może przelecieć nam przez palce, i nawet nie zorientujemy się kiedy. A wtedy najdą nas myśli: czy właściwie wykorzystaliśmy nasze życie? Czy nasze wybory były trafne? Czy mogliśmy postąpić inaczej? Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie to niezwykle osobista powieść autora. To słodko-gorzka historia relacji międzyludzkich i prawdziwym życiu, w którym każdy z nas popełnia błędy. Potykamy się, upadamy, a później wstajemy i idziemy dalej. Miłości i jej rozterek tutaj nie brak. Zachęcam do przeczytania.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
2/5
11-11-2017 o godz 17:21 przez: Anonim
"S@motność w sieci" czytałam wieki temu i oprócz tego że mnie nie zachwyciła, niewiele z tej lektury pamiętam. Uznałam więc, że jako młoda koza niekoniecznie byłam odpowiednią grupą docelową dla twórczości Wiśniewskiego, zwłaszcza, że jego, czytane x lat później "Arytmie", wywarły na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Możliwe jednak, że w przypadku zbioru opowiadań zadziałał na mnie efekt krótkiej formy, dlatego postanowiłam raz na zawsze wyjaśnić sobie czy jest mi po drodze z literaturą wychodzącą spod pióra tego pana, czy jednak nie. Zapoznałam się więc z jego najnowszą książką "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" i wiecie co? Najwyraźniej jego fenomen na mnie nie działa… Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami powieść to historia mężczyzny, który wybudzając się ze śpiączki dokonuje rachunku sumienia. Wracając do sił w szpitalnym łóżku przywołuje wspomnienia, które zmuszają go do refleksji nad życiem i decyzjami, które podejmował. Myśli, że gdyby miał szansę ponownie wybierać pomiędzy karierą a rodziną, wybrałby inaczej: byłby bliżej córki, gdy ta go potrzebowała, może nie rozpadłoby się jego małżeństwo z jedyną kobietą, którą kochał tak, by jej nie zdradzać. Uświadamia też sobie ile kobiet przewinęło się przez jego życie i jak wiele z nich dla własnego kaprysu zranił. Rozkochiwał w sobie, budził zaufanie, po czym znikał, odrzucają ich miłość i oddanie. Albo one porzucały jego. "Wszystkie moje kobiety", to kolejny przykład na to, że najlepsze scenariusze pisze samo życie. Traumatyczne doświadczenie prowokuje bohatera do dokonania autowiwsekcji i rozliczenia się z samym sobą. Rozważania o priorytetach i samotności, przeplatają się tutaj z bogatą refleksją na temat zakochiwania się i wszelkich odcieniach miłości. Bohater Wiśniewskiego potrafi przyznać się do egoizmu, pożądania, fascynacji cielesnej i zdrady. Czyni to z pomocą wyczerpujących i obfitych opisów, w których pochylając się nad szczegółem – sukienką, butelką wina, kolorem nieba o poranku – niejednokrotnie robi użytek ze swojej matematyczno-fizyczno-informatycznej wiedzy. I chociaż był w tym wszystkim intrygujący pomysł, wypełniony po brzegi nietuzinkowymi postaciami, wśród których znalazło się miejsce dla szowinistów, kobiet fatalnych, wrażliwców, mózgowców i – najważniejsze – Kota Schrödingera, to jednak powieść mnie zupełnie nie porwała. Język Wiśniewskiego stanowił dla mnie mur przez który nie potrafiłam się przebić. Nie lubię, gdy ktoś próbuje na siłę mnie wzruszać, gdy przesadny sentymentalizm czyni z poważnych tematów banały, gdy zamiast skupiać się na historii walczę z wyciekającymi z kolejnych stron emocjami. Nadmiar sprawił, że opisywane relacje i przemiana bohatera wydały mi się całkowicie niewiarygodne. Tym bardziej irytuje mnie fakt, że uważa się Wiśniewskiego za znawcę przedstawicielek płci pięknej, mężczyznę, który mówi ich językiem. Może i kobiety są bardziej uczuciowe, ale to nie oznacza przecież, że ich język jest rozmemłany i ckliwy… Książka "Wszystkie moje kobiety" reklamowana jest jako hołd złożony kobietom. Ja za taki raczej nie podziękuję, jestem najwyraźniej zbyt cyniczna. Póki co pozostanę przy opowiadaniach autora, snute przez niego opowieści, zawarte w skondensowanej formie zdecydowanie bardziej do mnie przemawiają.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
05-12-2017 o godz 16:49 przez: KobieceRecenzje365
Z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego miałam przyjemność spotkać się już niejeden raz, ale od czasu, gdy zaczęłam prowadzić bloga, czyli gdzieś od około trzech lat cały czas mijałam się z jego powieściami z przyczyn prozaicznych tj. brak czasu, czy inne zobowiązania recenzyjne. Więc gdy dostałam maila z propozycją zrecenzowania jego najnowszej powieści ani chwili się nie zastanawiałam i szybko napisałam wiadomość zwrotną, w której poprosiłam o egzemplarz. Nadmienię jeszcze, że twórczość pana Wiśniewskiego nigdy mnie nie zawiodła i przeczuwałam, że tym razem będzie tak samo. Czy miałam rację? Zapraszam na recenzję. On to bardzo ceniony naukowiec, któremu wydawało się, że wszystko da się wyjaśnić, zapisać w liczbach, równaniach, a życiem rządzi prawdopodobieństwo i logika. Tak było do momentu, kiedy po miesiącach w śpiączce obudził się w klinice w Amsterdamie. Mężczyzna otarł się o śmierć i przeżył szok, gdy dowiedział się, że przespał ostatnie pół roku. Podczas dochodzenia do siebie w szpitalnym łóżku, zaczął rozmyślać nad swoim życiem i kobietach, które były dla niego ważne, a które skrzywdził, zdradził i upokorzył. Wszystkie te kobiety odwiedziły go, gdy trwał w śpiączce... Dlaczego postanowiły czuwać przy jego łóżku? "Kim był dla nich? Kim one były dla niego? Której był coś winien, której kiedyś podarował za mało, a która była mu wdzięczna? "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" to kawał świetnej powieści obyczajowej i myślę, że miłośnicy tego gatunku literackiego (szczególnie kobiety) będą tą książką zachwyceni. Ja uwielbiam takie powieści, które są niezwykle osobiste, ogromnie realistyczne i emocjonalne, choć zapewniam Was, że autor nie zagrał na moich emocjach. One są, pojawiają się tak samo, jak w prawdziwym życiu, ale przy czytaniu nie wyciskają łez. Akcja książki toczy się spokojnym tempem i nie ma co liczyć na jakieś spektakularne wydarzenia, czy nieoczekiwane zwroty akcji. W tej powieści na wszystko jest czas i wszystko płynie stałym rytmem, który na pewno nie jest nużący, jest wręcz zupełnie odwrotnie, bo historia życia bohatera i jego kobiet, jest niezwykle ciekawa i pochłaniająca. Zdecydowanie nie jest to książka, którą przeczytacie w kilka godzin, mnie samej zajęło to kilka dni, ale ja mam tak z każdą książką pana Wiśniewskiego, zawsze je chłonę całą sobą i dawkuję sobie przyjemność czytania, więc może jednak z Wami będzie zupełnie inaczej. Ale i tak uważam, że to powieść, w którą warto się zagłębić, by dobrze zrozumieć postępowanie głównego bohatera. Uwielbiam styl, jakim posługuje się autor, jest on piękny, niepowtarzalny po prostu jedyny w swoim rodzaju, który zapewnia mi ogromną przyjemność podczas czytania. Powieść ta pełna jest refleksji nad relacjami damsko - męskimi, nad miłością i ogólnie nad uczuciami. To także książka o ludzkich błędach i życiowych porażkach. To po prostu słodko - gorzka historia o prawdziwym życiu i relacjach międzyludzkich. Polecam Wam tę powieść z czystym sumieniem, bo obok tej historii nie można przejść obojętnie. To opowieść, która zapada w pamięci i robi wrażenie, no ale przecież napisał ją Janusz Leon Wiśniewski, więc wszystko jasne. Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-01-2018 o godz 12:08 przez: Mała Pisareczka
On jest uznanym, cenionym i cholernie inteligentnym naukowcem. Takim, o którym nie piszą w gazetach, choć bez problemu chętnie opowiadano by jego życie od ucha do ucha. Prowadził przecież ciekawe życie - podróże, wykłady, kochanki... Pewnego dnia budzi się w obcym łóżku, by odkryć, że przeżył wypadek. Przespał pół roku. A podczas tego okresu odwiedziły go kobiety, które zawiódł, skrzywdził, zdradzał, upokarzał. Pytanie brzmi - dlaczego? Naprawdę długo zastanawiałam się, do jakiej kategorii przydzielić Wszystkie moje kobiety. Z jednej strony powieść jawi się jako literatura kobieca, ale niszczy ją męski punkt widzenia i postać głównego bohatera. Z drugiej strony nie jest też to zwykła obyczajówka z katastrofą w tle. To historia inna niż wszystkie, choć traktująca w dużej mierze o tym, co już zostało powiedziane nie raz, nie dwa: o miłości, zdradach i kobietach, które kochają tego samego mężczyznę - każda na swój sposób. Postawione pytanie "DLACZEGO?" trwa przez całą powieść. Dlatego nie sposób nie zacząć postrzegać tego tytułu w kategoriach psychologii oraz romansu, choć autor porusza także wątki religijne, filozoficzne czy obyczajowe. Co ciekawe to nie jest jakaś odkrywcza, niesamowita książka... ale Wiśniewski pisze ją w taki sposób, w jaki nikt inny nie byłby w stanie tego zrobić. Jego styl to po prostu wisienka na torcie. Po prostu pochłaniałam tę powieść bez wytchnienia, nie wierząc, jak płynnie przechodzę z wątku do wątku. Nie ma tutaj rozdziałów, podrozdziałów, wyraźnej linii oddzielającej opowieści, a mimo to czytelnik odnajduje się w umyśle głównego bohatera bez najmniejszego problemu. Na dobrą sprawę Wszystkie moje kobiety zostały podzielone na trzy części, a przecież mówimy tutaj o pięciuset stronach. Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie to - według wydawnictwa - najbardziej przejmująca i osobista powieść Janusza Leona Wiśniewskiego. Co do pierwszego opisu mam za małą biblioteczkę z jego książkami, by móc się wypowiedzieć; co do drugiego - zgadzam się w ciemno. Wyznam szczerze, że początkowo zakładałam, że głównym bohaterem jest sam pisarz. Choć wiem, że nie powinnam, ale mimo wszystko tak wiele detali zostało jedynie inaczej nazwane, niż ma to miejsce w biografii samego pisarza. W tej recenzji coś nie trzymam się głównych struktur recenzji, ale mam ku temu ważny powód. Bardzo ciężko poskładać w zdania historię życia człowieka, którego mam wrażenie bardzo dobrze poznałam. Od pierwszych stron Wszystkich moich kobiet odniosłam wrażenie, że znalazłam się całą sobą w sali szpitalnej i zaczęłam rozmawiać z głównym bohaterem. Bowiem tak skonstruowana jest ta powieść, wymykająca z typowych konwencji tego gatunku. Nie ma możliwości jej opowiedzenia strona po stronie, ponieważ podobne książki trzeba poznać samemu. Po prostu ją czytając. Do czego mocno zachęcam, ponieważ Wiśniewski nie zawodzi nawet w ułamku. Kto czytał którąkolwiek jego powieść, wie, co mam na myśli. Kto jeszcze nie czytał - powinien to zmienić, a Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie mogą okazać się ciekawym startem. Z mojej strony polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
19-12-2017 o godz 15:28 przez: Sauron
Nie ma nic bardziej krępującego niż opowieść mężczyzny w średnim wieku o jego życiu seksualnym. O wszystkich byłych i niedoszłych, o żonach, kochankach, przyjaciółkach. A może taki moment podsumowania jest konieczny? I przede wszystkim, czy z takiej historii może wyjść coś ciekawego? Sprawdźmy! Autora chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego Samotność w sieci stała się książkę kultową, która nie tylko doczekała się ekranizacji, ale też rzeszy fanów. Autor jednak nie spoczął na laurach i pisze dalej. Jedną z jego kolejnych powieści jest Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie. Książka o kobietach, ale z perspektywy męskiej. Główny bohater to mężczyzna w średnim wieku, ceniony naukowiec, inteligenty kompan do rozmów. Właśnie budzi się z trwającej pół roku śpiączki i czeka go długa rehabilitacja. Czas ten wykorzystuje, by podsumować swoje życie, główne relacje damsko-męskie. Zastanawia się nam kobietami, z którymi spędził wiele pięknych chwil. Myśli o to, co im zawdzięcza, ale też jak bardzo niektóre z nich zranił. Do czego pchną go te rozważania? Czy ze szpitala wyjdzie odmieniony? Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie. to książka specyficzna, napisana w formie rozważań, bardziej skoncentrowana wokół przemyśleń, niż akcji. Trzecioosobowa narracja powoli wprowadza nas w historię życia głównego bohatera, mieszając ją z teraźniejszością. I tak strona po stronie, coraz lepiej poznajemy życie mężczyzny oraz kobiet, które mu towarzyszyły. W dużej mierze będzie to życie... seksualne. A to z kolei nie zawsze równało się dla niego z miłością. Gdzie jest więc granica? Bohater analizuje swoje życie, stara się ustalić motywy, które nim kierowały. Ocenia, swoje nie zawsze właściwe zachowanie, a tym samym skłania czytelnika do zrobienia tego samego. Jak już wspomniałam, ta książka to przede wszystkim refleksje, rozmyślania, a dopiero w drugiej kolejności historia. Rozmowy bohaterów częściej przybierają formę monologów, gdzie jedna wypowiedź rozciąga się nawet na trzy strony! Ten styl narracji albo się kocha, albo nienawidzi. A teraz czas na kobiety, to one odrywają kluczową rolę zarówno w samej opowieści, jak i w życiu głównego bohatera. Są przeróżne, czasem bardzo od siebie odmienne, a czasem niezwykle podobne. Ponieważ jest ich sporo, prędzej czy później czytelnika bardziej zainteresuje historia jednej z nich. Ale warto też zwrócić uwagę, na postacie, z którymi nie łączą bohatera romantyczne uczucia, na córkę, pielęgniarkę, one wszystkie tam są, otaczają go opieką i nie oczekują nic w zamian. Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie. to tytuł interesujący, ale też nietypowy. Wypełniony rozmyślaniami, skupiony wokół seksualności, miłości i życiowych wyborów. Z pewnością nie można przejść obok niej obojętnie!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
26-11-2017 o godz 22:08 przez: Agata
O tym, co liczy się naprawdę Janusz L. Wiśniewski to jeden z najpoczytniejszych współczesnych polskich autorów, jego książki zdobyły popularność nie tylko w naszym kraju, ale także w innych europejskich państwach, zwłaszcza w Rosji. Miłośniczkami prozy Wiśniewskiego są głównie kobiety, które twierdzą, że autor doskonale zna ich dusze, czego potwierdzenie odnajdują na stronicach jego książek – dzięki bohaterkom, z którymi się utożsamiają, uczuciom, jakie znają z autopsji i miłosnym historiom, które chciałyby przeżywać. Wiśniewski dostarcza wzruszeń, karmiąc przy tym licznymi ciekawostkami i naukowymi faktami, a w dodatku rozpala nadzieję, że prawdziwa, wielka miłość może przydarzyć się każdemu. Fakt, że to właśnie mężczyzna w tak trafny sposób dostrzega kobiece potrzeby i pragnienia, sprawia, że każda kolejna premiera książki autora budzi wielkie zainteresowanie. Nie inaczej jest w przypadku jego najnowszej powieści – „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie”. Historia głównego bohatera to okryty aurą oniryzmu zapis retrospekcji i przemyśleń człowieka, który stanął oko w oko ze śmiercią. Mężczyzna wybudza się z kilkumiesięcznej śpiączki i dokonuje rewizji swojego dotychczasowego życia uczuciowego i relacji ze wszystkimi kobietami, które były dla niego ważne. To graniczne doświadczenie nie mogło pozostać bez konsekwencji dla jego stosunku do życia, pracy i ludzi mu bliskich. Tytułowe „Przebudzenie” odnosi się nie tylko do przebudzenia w sensie fizycznym, ale też jest odrodzeniem w sensie mentalnym – dla głównego bohatera stanowiło ono odcięcie się od złudnych wyobrażeń na temat życiowych wartości. Książka jest pełna refleksji nad ludzkimi uczuciami, miłością i relacją między kobietą a mężczyzną. Ponadto, nie brakuje w niej erotyzmu i pikantnych momentów. Powieść poniekąd można odczytywać jako personalne rozliczenie z życiem autora, kilka analogii do biografii Wiśniewskiego nasuwa taką interpretację. Być może właśnie dlatego powieść jest tak osobista i pełna autentycznych emocji. Niemniej jednak momentami może drażnić nienaturalna forma wypowiedzi bohaterów w postaci rozbudowanych, patetycznych monologów i filozoficznych przemyśleń. Z całą pewnością miłośnicy prozy Wiśniewskiego będą usatysfakcjonowani lekturą, choć, jeżeli czytelnik liczy na coś zaskakującego, raczej w powieści „Wszystkie moje kobiety” tego nie znajdzie – styl i charakterystyczny sposób narracji autora pozostają niezmienne od lat, co w zależności od preferencji można uznać za walor lub przywarę. Powieść do podumania i ogrzania serca, polecam zwłaszcza romantykom i wrażliwcom.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-12-2017 o godz 21:05 przez: Miliony książek
J. L. Wiśniewski swoją popularność zawdzięcza niebywale powieści "S@motność w sieci" w której porusza skomplikowane relacje damsko-męskie. Najnowsza jego książka "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie" jest podobno jego najbardziej przejmującą i osobistą powieścią. Jest to hołd złożony kobiecości i hymn pochwalny ku czci miłości, która bywa potężna jak śmierć. Dlatego warto dla niej żyć. (jak możemy wyczytać z okładki książki). Jak jest naprawdę? Jak już wiemy główny bohater to naukowiec, który budzi się w Amsterdamie po 6 miesiącach śpiączki. Co dziwi lekarzy - jego mózg jest w doskonałym stanie. Tuż po przebudzeniu ma siłę kłócić się z lekarzem prowadzącym, a nawet "włożyć sobie dwa palce w odbyt" (cóż to mnie rozwaliło - wyjaśnienie na fanapge). Pielęgniarka informuje go, że przez okres jaki był w śpiączce został odwiedzony przez "wszystkiego swoje byłe kobiety". Jak to możliwe, że do facet, który zdradzał, zawodził, krzywdził i upokarzał ustawiają się wręcz pielgrzymki ex-partnerek? W jakiś sposób na pewno ;) Bohater po wybudzenie spędza w szpitalu kilka miesięcy. I byłabym nie szczera gdybym powiedziała, że facet, który po otarciu się o śmierć robi sobie "rachunek sumienia" nie jest oklepanym tematem. Jednak kłamałabym, gdybym powiedziała, że mi się nie podobało. Janusz W. idealnie "ugryzł" temat z racji czego zasługuje na gratulacje. Biorąc pod uwagę całokształt książkę czyta się na prawdę przyjemnie. Dla mnie jako zwolenniczki krótkich, rzeczowych dialogów monologi (cóż gdyby nie forma wzięłabym je za listy, ponieważ niekiedy miały po kilka stron) prowadzone przez poszczególne osoby ( personel medyczny, córka, byłe kobiety) były ciutkę męczące, ale "dało się przeżyć". Jak wiecie - nie czytam takich książek. Królują u mnie romanse, erotyki, książki historyczne (oraz te dla dzieci z wiadomych przyczyn - ukłony w stronę chrześnicy ;) ). Powieść J. L. Wiśniewskiego zaliczana do "literatury współczesnej" jest moją pierwszą przeczytaną książką z tej kategorii. Okładka mi się podoba - jest delikatna i minimalistyczna. Sama książka solidnie wykonana (mówię w odniesieniu do brzegu). Czy chciałabym dostać taką książkę na prezent? Zdecydowanie, jednak... radziłabym się zorientować jakie książki czyta druga osoba - jeśli przeważają u niej kryminały, raczej nie odnajdzie się w tym gatunku ;) Jeśli jednak tak jak ja czyta "literaturę kobiecą" i ma dystans do niektórych spraw to powinna jej się spodobać :) Z racji na te męczące mnie monologi dałabym 8,5/10, ew. 9/10 ;) Cała recenzja na blogu milionyksiazek.blogspot.com :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
24-11-2017 o godz 18:29 przez: jutka
Tak, znowu się przyznaję! Nie czytałam wcześniej nic Janusza Leona Wiśniewskiego. Znane mi było nazwisko choćby z „Samotności w sieci” czy rozmów z Dorotą Wellman. I tyle. W krótkiej notce biograficznej czytamy: „naukowiec i pisarz polski, magister fizyki (Uniwersytet Mikołaja Kopernika), magister ekonomii (także UMK), doktor informatyki (Politechnika Warszawska), doktor habilitowany chemii (Politechnika Łódzka)”*. Człowiek-orkiestra! Jesteś znanym berlińskim naukowcem, jedziesz na dworzec, w domu został kot i ostatnie co pamiętasz to... No właśnie, co? Budzisz się po sześciu miesiącach w amsterdamskiej klinice i dowiadujesz się, że miałeś wylew. I co? Twoje ciało nie do końca działa tak jak powinno, właściwie to nawet siebie nie poznajesz. Zwiotczałe mięśnie, podłączone różne rurki i przewody, uciążliwe i rytmiczne dźwięki maszyn monitorujących funkcje życiowe. Oni mówią, że to nieprawdopodobne, że po takim czasie mózg jest praktycznie nieuszkodzony. Że jest zachowana pamięć, choć krótkotrwała trochę szwankuje. Że logicznie myślisz. Ciało nie działa, ale mózg tak. Leżysz. Masz czas. Rozmyślasz. Opiekująca się tobą pielęgniarka Laurencja stopniowo przemyca wiedzę, kto cię odwiedził. Refleksja, trochę rozliczenie, miłosny rachunek sumienia. Tak, to one. Twoje kobiety. Patrycja, Milena, Daria, Ludmiła, Justyna, Natalia, Ewa. I Cecylka w zupełnie innej roli. Każda inna. Z każdą inna relacja. Krótsza, dłuższa. Bardziej fizyczna. Bardziej ulotna. Trochę miłości. Poczucie przyjemności. Bezpieczeństwo. Książka pisana z męskiego punktu widzenia. Mylna jest klasyfikacja powieści „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie”, jako literatury typowo kobiecej. Nie jest to typowy romans, czy obyczajowa historia z błahą fabułą. Nie ma tu nowych odkryć, czy uniwersalnej recepty na złoty środek. To stare jak świat dylematy: miłość, zdrada, rozsądek, życie. Wiśniewski pisze chyba jak inny by nie potrafił. Czytanie „Kobiet” wciąga. Nie ma tu wyraźnej chronologii, opowieści o kobietach splatają się, czasem przeplatają. Paleta osobowości! Fabuła płynie delikatnie. Dużo opisów przeżyć i emocji. Częste wtrącenia z naukowej terminologii, nawiązania do miejsc gdzie autor mieszka i często bywa, skąd się wywodzi. Trochę erotyki, ale przedstawionej w dobry sposób, czasem delikatnie wulgarny. Czułam autora w środku powieści, jego dystans do siebie, szczyptę ironii. Jedyne czego zabrakło na koniec, to wyraźnej refleksji. Jakiejś sumy końcowej, poza zauważalnym happy endem. Dobra rzecz. Polecam. *Wikipedia
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
30-12-2017 o godz 13:35 przez: Weni
Nie znałam autora wcześniej, jak napisałam miałam go w planie, ale to raczej miałam w planach książkę, której autora nie znałam. Po tej lekturze jestem pewna, że w niedalekiej przyszłości poszukam s@motności i nadrobię tę pozycję. Powinnam napisać wam coś o książce... o książce, która przypomina troszkę spowiedź, a może to rachunek sumienia? Zawsze mi się wydawało, że nie tyle spowiedź co rachunek sumienia jest tą szczerą częścią aktu pokuty. Główny bohater tej osobistej powieści budzi się w obcym miejscu, nie w swoim łóżku i nie wie co się dzieje. Dowiaduje się, że przeżył wypadek i przez pół roku... spał. W szpitalu odwiedzały go jednak jego kobiety. Dlaczego? Przecież on je upokorzył, zdradził i oszukał! Autor, a jednocześnie główny bohater staje przed szansą naprawienia tego co narobił i rozpoczęcia swojego życia na nowo. Ja jednak jak zawsze mam problem z oceną takiej powieści ponieważ wiem że ona się wydarzyła, wydarzyła się w Polsce, więc stosunkowo blisko mnie. Zawsze się czuję niewłaściwą osobą do oceniania decyzji innych ludzi i tym razem jest dokładnie tak samo. Postać doktora jest sprzeczna z moimi przekonaniami osobistymi i momentami bardzo bolały mnie jego decyzje, jednak staram się ich nie oceniać! Powiem wam jednak tyle, że książka jest bardzo emocjonalna (nie mylić z wyciskaczami łez). Poznajemy przeszłość i widzimy jak zmienia swoje wartości życiowe. Niby oklepany motyw, wypadek lub inna tragedia i główny bohater postanawia się zmienić, prawda? To pomyślcie, że tutaj to się wydarzyło. Książka ta jest uznawana za literaturę piękną, dla mnie osobiście fakt, że jest ona inspirowana prawdziwymi wydarzeniami nie daje prawa oceniania historii jako całości. Mogę powiedzieć to co mi się nie podobało "obok". Ja bardzo lubię rozdziały, podrozdziały lub innego rodzaju podzielniki w powieściach. Może jest to związane z tym, że zazwyczaj staram się do końca "rozdziału" dotrzeć zanim odłożę daną książkę i np. pójdę spać. W tym przypadku nie było nic. Na szczęście nie przeszkadzało to w samej lekturze, jednak jest to mój osobisty minus. Wiecie o co mi chodzi, prawda? Postać tego naukowca jest bardzo ciekawa! I wydaje się, że byłaby opowiadana gdyby był popularniejszy. Wiadomo, podróże, przygody, kobiety. Polecam każdemu, żeby zapoznał się z tą lekturą, z tą kobiecą powieścią napisaną przez pryzmat męskiego oka!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
28-12-2017 o godz 11:31 przez: Dorota Ka
Do łóżka pogrążonego w śpiączce bohatera pielgrzymowały kobiety z różnych zakątków świata. Każdą z nich łączyło z tym mężczyzną coś więcej niż przelotna "relacja", jak to zgrabnie i wymijająco w przeszłości określał. Piękne, zdolne, porzucające i porzucane - każda z nich miała swoją własną historię i znajomość z bohaterem wpłynęła na nią inaczej. Autor oddał wszystkim tym kobietom sporo stron, niejako rozliczając wybudzonego ze śpiączki pacjenta już ostatecznie z tych związków. Czy z każdą ze swoich kobiet udało mu się pogodzić? Czy były takie, które skrzywdził za mocno, albo takie, które to jego potraktowały niesprawiedliwie? Swoje historie mogli również przedstawić opiekujący się nim w szpitalu ludzie, co z jednej strony przybliżyło ich czytelnikowi, z drugiej jednak wydłużyło już i tak długą opowieść, więc jak dla mnie było to już trochę zbędne. Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie to nie jest książka dla wszystkich. Według mnie by móc utożsamić się z bohaterem i mieć satysfakcję z lektury, trzeba posiadać już jakiś bagaż doświadczeń, przeżyć parę gorszych chwil, a także mieć kilka wyrządzonych innym krzywd na sumieniu. W przeciwnym razie tytuł może znużyć - liczne, czasami przydługie retrospekcje, monologi wewnętrzne bohatera, spora dawka erotyki (jak dla mnie nawet trochę za spora) - to wszystko sprawia, że tej książki się nie pochłania, nie mknie się przez nią jak burza, ani nie czyta w jedno popołudnie. Nie znajdziemy tu pędzącej akcji, można powiedzieć, że żyjemy w niej przeszłością bohatera, a teraźniejszość tylko spaja wspomnienia i przypomina o sobie od czasu do czasu. Książka w zamian za te niedogodności daje materiał do przemyśleń, porusza, wywołuje emocje, których już dawno przy czytaniu nie czuliśmy, i być może choć na chwilę da nam czas, by podobnie jak nasz bohater zastanowić się, co tak naprawdę jest w tym naszym kruchym życiu ważne. Może też żyjemy w jakiejś śpiączce i czas się przebudzić? (...) coprzeczytalam.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
23-02-2018 o godz 09:21 przez: Joanna Niedzielska
Przyznam się bez bicia, że to moje pierwsze spotkanie z książką Janusz Leona Wiśniewskiego. Jakoś nigdy wcześniej nie było nam po drodze. Muszę przyznać, że jest to książka przepełniona emocjami, okazja do zmierzenia się z przeszłością. Książka zaczyna się wybudzeniem ze śpiączki naszego bohatera. Cała fabuła oparta jest na wspomnieniach głównego bohatera. Autor zabiera nas w podróż pełna emocji i nie zawsze pozytywnych refleksji. Bardzo ważnym tematem jest samotność. Uświadamiamy sobie, jaka jest przygnębiająca, czasami, albo może i dość często sami jesteśmy winni temu, że jesteśmy samotni. Podczas pobytu naszego bohatera w szpitalu, kiedy to jest w śpiączce, przychodzą do niego kobiety. Były one w jego życiu, wszystkie są piękne. Każda z nich ma jakaś niezałatwioną sprawę. Czasami jest to zdrada, czasami inne cierpienie. Nie chciałabym jednak zdradzać szczegółów, żeby nie pozbawić was przyjemności podczas czytania, odkrywania tych wszystkich historii. Powiem Wam tylko jedno, że Wiśniewski potrafi pięknie pisać o kobietach. Jest to bardzo osobista książka. Nie jest to książka, którą czyta się przez jeden wieczór. Jest to powieść, którą należy się delektować. Zatrzymać się, pomyśleć, przeanalizować. Trzeba przyznać, że autor świetnie buduje napięcie i emocje w swoich tekstach. Jego styl jest nie do podrobienia (choć nie powiem, że jest dość specyficzny, dlatego nie wszystkim przypadnie do gustu). Odzywa się w nim czasami ścisły umysł – fizyk, chemik, ekonomista, nie mniej jednak nie przeszkadza mu to w budowaniu świetnych emocji w książkach. Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie to genialna powieść o miłości, o relacjach damsko – męskich, szczerości. Ważną rolę jednak odgrywają tu również te emocje, które nie zawsze są dla nas przyjemne, samotność, cierpienie. Autor uświadamia nam, że jednak warto obudzić się ze śpiączki po to, żeby naprawić, to co spieprzyliśmy w swoim życiu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
12-11-2017 o godz 16:37 przez: Ania1204
Janusz Wiśniewski zadebiutował jako pisarz w 2001 roku książką "S@motność w sieci", potem były kolejne powieści i opowiadania. Poza jego debiutanckim dziełem, przeczytałam jeszcze "Siedem lat później", tzw. wywiad-rzeka. Tym razem, dzięki Wydawnictwu Znak Literanova, mogłam przeczytać jego najnowszą powieść "Wszystkie moje kobiety". Główny bohater budzi się w szpitalu z kilkumiesięcznej śpiączki. Dowiaduje się, że w ciągu tego okresu czasu odwiedzały go kobiety, z którymi łączyły go różne relacje i których miłości często nie potrafił docenić. Przebudzenie ze śpiączki staje się dla niego czasem, kiedy nie tylko dochodzi on do siebie w sensie fizycznym, ale również analizuje swoje dotychczasowe życie i postępowanie, głównie wobec kobiet. Tych zaś było w jego życiu sporo. Bohater uświadamia sobie, jak często ranił je, budząc w nich uczucia, a potem znikał z ich życia, bądź ranił i upokarzał swoim zachowaniem. Można odnieść wrażenie, że wreszcie budzi się w nim uśpione sumienie. Najbardziej podobała mi się wykreowana przez pisarza postać pielęgniarki Laurencji. Barwna, charakterna, ale bardzo ciepła i radosna osoba. Wybijała się wśród wielu przewijających się w powieści postaci. W rozmowie z Booklips, autor o swojej książce powiedział: „To bardzo dla mnie ważna powieść. Podsumowanie roli kobiet w życiu dojrzałego mężczyzny. Spojrzenie na kobiety, które pojawiły się w jego życiu, te, których nie zauważał, które porzucił, które kochał”. Powieść nie była łatwa w odbiorze, z pewnością nie dało się jej czytać "szybko", kartka po kartce. Do pewnych fragmentów wracałam, po innych odkładałam książkę na bok. Z pewnością jednak warto po nią sięgnąć i przekonać się, czy przypadnie do gustu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-12-2017 o godz 23:27 przez: Monika
Książka Janusza Leona Wiśniewskiego to prawdziwa droga przez życie. To zarówno niemal naukowa analiza każdej chwili, jak i emocjonalna kolejka górska. Razem z narratorem przeżywamy jego wzloty i upadki, obserwujemy w dużej mierze jego błędy i jak stara się z nimi radzić. A w tle kobiety, które kochały jego i które on kochał, lub myślał, że kochał. I, co zaskakujące, wiele z nich pamiętało o nim nawet wtedy, kiedy on walczył o powrót do rzeczywistości podczas sześciu miesięcy śpiączki. I bało się o to, czy w ogóle wyzdrowieje. Nie jest to książka łatwa, do połknięcie na jeden raz. To opowieść, która wymaga wyjątkowego skupienia, by w pełni docenić jej psychologiczną wartość. To historia, która automatycznie zmusza czytelnika do analizy własnego życia i jego przewartościowania. Jednocześnie stylistycznie to prawdziwy majstersztyk, dzięki czemu ma się wrażenie, że czyta się historię wyjątkową. Jak intymne wyznanie, najbardziej chronione wspomnienia. Jakby narrator otwierał przed czytelnikami fragment życia, którym nigdy nie chciał się dzielić. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego, ale jak udane! Myślałam, że będzie to klasyczna obyczajowa historia, a otrzymałam opowieść tak życiową i pełną znaczenia, dlatego bez wyrzutów sumienia mogę powiedzieć, że jest to najlepsza polska książka, jaką czytałam w ostatnich latach. Jestem pod wielkim wrażeniem. Recenzja w całości na senseofreading.blogspot.com :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
11-01-2018 o godz 19:52 przez: evkowe
Mężczyźni są skomplikowani. Był taki czas w moim życiu, kiedy starałam się ich zrozumieć, wyłapać schemat. Teraz już nawet nie próbuję, bo wiem, że to bezcelowe. Niemniej jednak lubię zagłębić się w męską psychikę odmalowaną w powieści. Często po przeczytaniu Wiśniewskiego wydaje mi się, że z tym moim zrozumieniem jest trochę lepiej. Po czasie dochodzę do wniosku, że faktycznie – wydawało mi się. Ale jednego jestem pewna: dlatego właśnie lubię do Wiśniewskiego wracać. „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie” to historia mężczyzny, który chociaż był otoczony wianuszkiem kobiet, to nieobce było mu pojęcie samotności. Jeden z piękniejszych cytatów z tej powieści o niej (samotności) właśnie traktuje: Samotność wcale nie zaczyna się od tego, że nagle nikt nie czeka na ciebie w domu. Samotność zaczyna się wówczas, kiedy pierwszy raz odczujesz pragnienie, aby czekał tam na ciebie ktoś zupełnie inny... Ta opowieść to rozliczenie się z przeszłością i próba rozpoczęcia życia na nowo, z czystą kartą. Jednak czy bohater planuje się diametralnie zmienić, czy po prostu będzie szukał miłości gdzie indziej – tego nie wiadomo i właśnie to jest w tym wszystkim najciekawsze. Janusz Leon Wiśniewski po raz kolejny daje nam powieść, która poruszy do głębi, momentami zbulwersuje, sprawi, że się zastanowimy i spojrzymy na mężczyzn (ale nie tylko!) nieco inaczej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-01-2018 o godz 17:19 przez: Marta daft
To znakomita powieść, którą nie łatwo sklasyfikować. Jesteśmy świadkami rozważań nad sensem życia, nad celem i uczuciami, które są w życiu nieodłącznym elementem. Pełna emocji i rozważań powieść, która ukazuje męski, bardzo inteligentny i konkretny punkt widzenia okraszony ogromną ilością i wielorakością emocji, jakie towarzyszą naszemu bohaterowi, zarówno po przebudzeniu, jak i w przeszłości, którą wspomina. Jest to niezwykle osobista i emocjonalna powieść napisana w tak niesamowity i porywający sposób, jakim charakteryzuje się twórczość pana Wiśniewskiego. To podróż w głąb męskiego analitycznego umysłu, który ewoluuje na skutek przeżytych zmian. Otwiera się, analizuje i rozlicza się z przeszłością. Można uznać to za spowiedź, próbę rozliczenia się z samym sobą, odnalezienie prawidłowiej drogi w życiu. Chciał zrozumieć, dlaczego czuje to, co czuje, a nie czuje tego, co bardzo by chciał odczuwać. „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie” wprowadza w nas świat, który pozwoli nam wczuć się w każdą najmniejszą emocję, chłonąć refleksje dotyczące relacji damsko-męskich, a to wszystko okraszone pięknym i niepowtarzalnym piórem autora, który wpuszczając nas w swój świat, uchyla nam drzwi, za którymi możemy odnaleźć coś dla siebie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-12-2017 o godz 16:56 przez: Kamila Szymańska
W złości mamy skłonność do nieprzemyślanego wypowiadania przykrych słów i prób natychmiastowego zerwania kontaktu. Tymczasem, jeśli spędzimy z kimś chociażby kawałek życia i mamy z nim wspólne wspomnienia, to okazuje się, że taka relacja nigdy definitywnie się nie kończy i w sytuacji nieszczęścia decydujemy się na „zakopanie wojennego topora”. Uczy o tym również Janusz Leon Wiśniewski, który w swojej książce „Wszystkie moje kobiety” pokazuje, że chociaż główny bohater zwykle jest skoncentrowany tylko na sobie, a kobiety traktuje jako mniej lub bardziej ważne chwilowe towarzyszki życia, to wszystkie one zdają się wybaczać mu wyrządzone krzywdy, gdy nagle zapada w śpiączkę. One go zadziwiają, ale i byłyby zapewne zaskoczone, jak wiele o nich myśli i jak podświadomie są dla niego ważne. Okładkowe określenie, że tą książką J.L. Wiśniewski oddaje hołd kobietom, wydaje się być na wyrost. Wydaje się, że głównym przesłaniem i wartością tej książki jest jednak stwierdzenie, że jeśli ktoś jest dla nas ważny, to choćby i odszedł, nigdy nie znika. Wiśniewski zdaje się zachęcać nas do tego, byśmy pomyśleli o relacjach międzyludzkich mimo codziennego zabiegania, a nie dopiero w chwili niespodziewanego nieszczęścia.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji