Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Kultowe opowieści Łukasza Orbitowskiego.
Niewyjaśnione samobójstwa taksówkarzy. Droga widziana tylko przez nielicznych. Spalony blok z lokatorem, którego nie powinno w nim być. Przekręt wystawiający przyjaźń na próbę. Przesyłka na zawsze odmieniająca życie doręczyciela...
Łukasz Orbitowski w sposób, w jaki nie zrobił tego nikt przed nim, pokazuje świat, w którym rodzą się współczesne koszmary: świat polskich blokowisk, miejskiego brudu, pierwszych poważnych związków, porannej wódki. Krwisty, podszyty czarnym humorem język tych opowieści, a także niezwykła wyobraźnia autora sprawiają, że "Wigilijne psy" hipnotyzują i niepokoją od pierwszych stron.
Oto drugie wydanie, gruntownie zredagowane oraz wzbogacone o trzy dodatkowe opowiadania.
"Gawędy niesamowite XXI wieku: czasami przerażające, czasami zaskakujące, czasami śmieszne. Opowieści Łukasza Orbitowskiego zawsze jednak brzmią prawdziwie..."
Jacek Dukaj
"Z wielką frajdą czytam wczesne opowiadania Orbitowskiego. Dobrze mu służy ta forma. Jest i groza, i młodzieńcze wtajemniczenia, jest i polska prowincjonalna. Niektóre motywy czy bohaterów rozpoznamy w jego późniejszych książkach. Orbitowski z tamtych czasów nie był tak znany, ale już był ukształtowanym pisarzem, który potrafił trzymać w napięciu. A przy takich opowiadaniach jak "Pan Śnieg" i "Pan Wiatr" ciarki przechodzą po plecach".
Justyna Sobolewska, "Polityka"
"Lektura Orbitowskiego to czysta przyjemność! W katalogu licznych jego zalet ważne miejsce zajmuje szczerość – w tym, co mówi, w tym, co pisze, i w tym, jak pisze. Proszę sięgnąć i samemu się przekonać!"
Michał Nogaś, Program 3 Polskiego Radia
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1119985356 |
Tytuł: | Wigilijne psy i inne opowieści |
Autor: | Orbitowski Łukasz |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo SQN |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | polski |
Liczba stron: | 480 |
Numer wydania: | II |
Data premiery: | 2016-02-17 |
Rok wydania: | 2016 |
Forma: | książka |
Wymiary produktu [mm]: | 45 x 215 x 150 |
Indeks: | 18897074 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Wigilijne psy i inne opowieści
Kultowe opowieści Łukasza Orbitowskiego. Niewyjaśnione samobójstwa taksówkarzy. Droga widziana tylko przez nielicznych. Spalony blok z lokatorem, którego nie powinno w nim być. Przekręt wystawiający ...Przy okazji recenzji zbioru opowiadań Murakamiego wspomniałem, że nie przepadam za opowiadaniam, bo nie mogę przywiązać się do bohaterów, dłużej z nim pobyć. Z drugiej strony doceniam ten gatunek literacki, wymagający od pisarza utrzymania w ryzach pióra przez kilka lub kilkanaście stron. Trudna to sztuka, ale Łukaszowi Orbitowskiemu wychodzi ona bardzo dobrze. Oczywiście są w omawianym tomie opowiadania lepsze i gorsze, bardziej zajmujące i te trochę mniej, ale ważne jest, że każde jakoś zapląta się czytelniczo w głowie, zaskoczy, zadziwi, zmusi do refleksji.
Jak to w przypadku opowiadań, trudno doszukiwać się jakiegoś motywu przewodniego, choć pewne podobieństwa są nieuniknione, dotyczą one raczej klimatu tekstów, sposobu narracji, mniej rysu bohaterów. A ci u Orbitowskiego są zwykłymi mieszkańcami mało prestiżowych osiedli Krakowa lub pochodzą gdzieś z prowincji. Mają swoje marzenia, ale w codzienności raczej starają się utrzymać na powierzchni. Czasem kombinują, często są na bakier z prawem, ale ważne są dla nich przyjaźnie zawiązane jeszcze na podwórku, honorowe rozwiązanie problemu, pomoc w potrzebie. Mimo szemranej często przeszłości potrafią odwdzięczyć się, choć prawie zawsze wiele ich to kosztuje. Rzeczywistość opowiadań Orbitowskiego to Polska niezbyt przyjazna; Kraków, odmalowany raczej niezbyt pozytywnie, ale z dbałością o szczegóły lokalizacyjne, nie jest miastem idealnym, wręcz przeciwnie. Blokowiska Bieżanowa, Kurdwanowa i Nowej Huty to miejsca przeklęte, z których trzeba się wyrwać, jeśli chce się czegoś w życiu osiągnąć. Świat Wigilijnych psów i innych opowieści to miejsca narysowane ostro, często bardzo realistycznie. To zresztą charakterystyczny element stylu pisarza; naturalizm połączony z realizmem, twardy i dosadny język, który ma w sobie pewną poetykę - tworzą rozpoznawalne jego cechy.
W omawianych tekstach istotnym chwytem stylistycznym jest umiejętne łączenie realizmu z fantastyką, elementami horroru. Autor straszy, albo wprowadza niepokój, często zaskakuje opisem nawiedzonych miejsc, tajemniczych postaci. Ten kontrast między przedstawianą rzeczywistością i światem duchów wzmacnia przekaz i uwydatnia istotne dla danego opowiadania wątki. Wydaje mi się jednak, że największym horrorem jest niejednokrotnie życie bohaterów uwikłanych w jarzmo codzienności. I to często ludzie wokół są bardziej opętani, niż niejedna zjawa.
Trudno wskazać tekst, który podoba mi się najbardziej. Opowiadania, mimo że o różnej długości i tematyce na tyle przypadły mi do gustu, że ten wybór nie jest łatwy. Doceniam Serce kolei i Opowieść taksówkarską, zaciekawiły mnie tytułowe Wigilijne psy. Z kolei Angelus zaintrygował bohaterami. Wszystkie jedenaście opowiadań w tomie łączy poczucie niewyrażonego strachu, niedomówienia, oczekiwania na najgorsze. Depresyjne momentami opisy świata przedstawionego znakomicie uzupełniają treść poszczególnych tekstów, nadając im niepokojący klimat, który przyciąga do lektury.
Wigilijne psy i inne opowieści Łukasza Orbitowskiego to kawał dobrej literatury współczesnej. Odnoszę wrażenie, że opowiadania, które mają już swoje lata, wcale się nie zestarzały. Wciąż czuć w nich młodzieńczą pasję pisarza, dobre oko do szczegółów i sprawną rękę do pisania wciągających dialogów. Podoba mi się, że autor już na początki swojej literackiej drogi zaprezentował wyrazisty styl, który jedni pokochają, a innych odrzuci. Ja należę do tej pierwszej grupy czytelników. Polecam ten zbiór również tym, dla których twórczość Orbitowskiego pozostaje nieodkryta. Nie ma lepszego sposobu na poznanie stylu pisarza, niż lektura opowiadań, które wymagają nie tylko dobrego warsztatu, ale zwyczajnie - talentu.
Od razu zacznę prosto z mostu – O.MÓJ.BOŻE, chyba właśnie się zakochałam. Styl Orbitowskiego jest gniewny, buntowniczy, obrazoburczy i nieskrępowany stereotypami. Po prostu genialny. Wszystko to, czego szukam w literaturze, kumuluje się w tym zbiorze opowiadań. Nie obowiązują tu żadne zasady. Czuć świeżość pióra młodego pisarza. Klimat przypomina mi nieco Mastertona oraz Kinga zmiksowanych w jedno, pozbawionego wad i podniesionego do potęgi trzeciej. Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale te wczesne opowiadania Orbitowskiego porządnie zatrzęsły czołówką moich ulubionych książek. Czuje się mocno zaskoczona. Koncepty na opowiadania są świeże i niebanalne. Nie oszukujmy się, krótka forma jest znacznie bardziej wymagająca niż długa. Tutaj na kilkunastu, kilkudziesięciu stronach trzeba stworzyć historię, bohaterów i akcje. Jest to trudne. Kiedyś próbowałam pisać miniatury literackie na maksymalnie jedną stronę i wiem, jak wymagające to jest dla autora. Aż ręka świerzbi, żeby polecieć z rozmachem na jeszcze kilka stron. Najbardziej cieszy mnie to, że w końcu trafiłam na polskiego autora, który świetnie zastępuje w literaturze grozy specyficzny klimat amerykańskich miasteczek, gdzie zazwyczaj dzieje się akcja podobnych historii. Tutaj mamy Polskę pełną gębą i gra to świetnie. Aż można się zdziwić, że to działa. Brawa za odwagę i wielki talent do tworzenia historii. Przepadłam w nich. Na długo pozostaną w mojej pamięci. Ukazuje problemy współczesnego świata na naszym swojskim poletku, jednocześnie tworząc w światowej jakości. Każda z 480 stron sprawiała wielką przyjemność czytania.
Polecam zdecydowanie każdemu. Mnie było wstyd, że wcześniej nie znałam tak dobrego autora – Paszport należał się zdecydowanie i zasłużenie.
„ – Rodzice mojego kumpla, mniejsza o imię, byli najuczciwszymi ludźmi pod słońcem. Nie dawali i nie brali łapówek, nie pisali donosów, płacili podatki w głębokim przekonaniu, że tak trzeba. Żyli skromnie, nie biednie, skromnie po prostu. Skromnie, ale uczciwie. Ładnie to brzmi, prawda? Ten ich chłopak podrósł na tyle, że chciał zacząć żyć normalnie, na własny rachunek. Nagle okazało się, że nie ma jak go wypchnąć w tę dorosłość, po prostu brak środków na mieszkanie, choćby na pierwszą ratę. Na dobrą pracę też nie miał szans, takie rzeczy załatwia się tutaj za kopertę, a rodzice na koperty mieli alergię. Więc chłopina zaczął kombinować, zrobił jeden przekręt, drugi, wyruchał paru kumpli i ma wszystko, co chce. A rodzice pozostali uczciwymi ludźmi. – Gwałtownie wciągnął powietrze, jakby właśnie wynurzył się z wody. – Kolejny przykład: mój inny kumpel, też prawy człowiek. Ma jedną dziewczynę od szkoły średniej, pracuje na uczelni, niedawno obronił doktorat. Nigdy nie wziął łapówki ani nie chwycił studentki za tyłek. Jest wzorem uczciwości. Jego stary natomiast to oszust grubego kalibru. Przekręcał ludzi na lewych biurach turystycznych, obligacjach, akcjach, komputerach, gdzie tylko mógł, nawet nie chcę myśleć, na czym jeszcze. Ale syna ochronił przed podobnym losem. Zapewnił warunki do nauki. Kupił mieszkanie. Dopłacał, gdy ten tyrał za grosze na uczelni. Stworzył akwarium uczciwości. – Zgasił papierosa na ścianie. Renia wciąż obmywała czoło Deodora, ale co chwilę zerkała na Farmazona. – Mówię to tylko po to, żebyś zrozumiała, że na każdego uczciwego człowieka pracuje sztab kutasów bez sumień. Ich kurestwo pozwala niektórym na bycie uczciwym, choćby uczciwi nie mieli o tym pojęcia i tego nie chcieli. Pamiętaj o tym, Renatko.”
Wy też musicie, ponieważ jeśli nie możecie zmierzyć się ze mną, tym bardziej nie poradzicie sobie z panem Orbitowskim. Ja jestem trudna? Zagmatwana? Panie Orbitowski, podziwiam pana, ponieważ nie dorastam panu do pięt.
"Wigilijne psy i inne opowieści" to zbiór opowiadań, które budzą najróżniejsze emocje. Od grozy, takiej najprawdziwszej, wymieszanej z krzykiem "mamoooo", przez smutek, do szoku i dezorientacji.
-W tej historii jest tylko jeden uczciwy - krzyczał. Obejrzałem się. Stał na szeroko rozstawionych nogach i wypluwał drobiny granitu jak ślinę. - Ja! Nikogo do niczego nie zmuszałem. (...) Czemu odmawiasz mi tego, co moje?
Prawdziwą sztuką jest tak zmylić czytelnika, by odczuwał przyjemność czytając coś, co wzbudza wzbudza w jego myślach zamęt. Zazwyczaj sięgamy po książki, które łagodzą, prawda? Mają ten jeden wspólny mianownik, który zwie się schematem.
Nawet jeśli nie przejawiają oryginalności, co także się zdarza, mają zwykle zamkniętą kompozycje. Ich historie zawarte są w klamrach czasowych, nie wychodzą poza obręb murów, które ustanowił autor. W przypadku "Wigilijnych psów..." złamano zasady.
Odstawiono na bok jakiekolwiek schematy. Wręcz wymuszono na nas pewną refleksję nad dalszymi losami bohaterów. Powiecie - przecież niektórzy z nich umierają - jednak tutaj na scenę wkracza metafizyka. Świat pozazmysłowy, w którym unurzał nas autor. Nie ma ram, nie ma barier. Śmierć to nie jest koniec. Tak naprawdę, dopiero po niej wszystko się zaczyna.
W opowiadaniach przewija się często motyw diabła, napotykamy kilka nadnaturalnych postaci, duchy, mary, strachy, po prostu wszelkiego rodzaju nadnaturalne stwory. Jednak za każdym razem mają inną postać, szczególnie sam szatan, który może być każdym. Od dresiarza po kumpla pod przykrywką. W tej książce, i mogę powiedzieć to z dumą, że autorowi się to udało, nie ma oczywistości.
Rekwizytor Płatek wchodzi do następnego wagonu. Przepełnia go rozkoszna siła. Pod skórą nagle wyrosły mięśnie, ma wrażenie, że urósł. Mógłby sięgnąć wzrokiem na koniec wagonu i łamać stal gołymi dłońmi. Bije w nim serce świata.
Opowiadań jest jedenaście i każde inne. Postacie są rażącą wyjątkowe. Czytelnik mógłby spodziewać się schematu w kreowaniu bohaterów. To nie byłoby nic strasznego, w końcu każdy z nas ma w głowie ukształtowany obraz "bohatera docelowego". Orbitowski nie godzi się na łatwiznę. Historie się nie zazębiają, postacie nie mają ze sobą praktycznie nic wspólnego, no, może prócz tego, że są bardzo, bardzo realne.
Styl autora zaskoczył mnie chyba najbardziej. Nie do końca wiem, czego oczekiwałam, ale na pewno nie takiej umiejętności łączenia faktów. W dialogach nie ma nic wymuszonego. Czułam się, jakbym brała udział w rozmowie. Są napisane w sposób, który nie zdarza się często. Zazwyczaj mamy wrażenie, że jeśli rozmowę przenieślibyśmy do naszej codzienności, wywołałby wybuchy śmiechu z powodu swojej absurdalności. Orbitowski ominął, a może raczej zdeptał, możliwość odczuwania czegokolwiek w ten deseń.
Na półpiętrze zgromadzili się umarli (...). Widział garbate karły, anioły o połamanych skrzydłach, ludzi bez nóg i oczu, wreszcie parę, olbrzyma i karlicę usadowioną między jego monstrualnymi łopatkami. Była kobieta z rozprutym brzuchem, był młody człowiek o twarzy narkomana. Czekali.
"Wigilijne psy i inne opowieści" to świetna lektura. Pomimo znacznej objętości czyta się niezwykle szybko, a historie zapadają w pamięć. Są nietuzinkowe, dynamiczne, pełne fantastyki, mroku i niepokoju. Powodują chaos i zagubienie, a jednocześnie uzależniają. Nie sposób się od nich oderwać. Książka warta uwagi? Zdecydowanie.
„Wigilijne psy i inne opowieści” to zbiór jedenastu opowiadań. Opowiadania różnią się od siebie tematyką oraz bohaterami w nich występującymi, ale wszystkie zostały napisane lekkim i prostym językiem i utrzymane w mrocznej konwencji, choć czasem wzruszają i pobudzają do refleksji. W stylu pisarskim autora można zauważyć młodzieńczość i zarazem dużą świadomość tego, co chce się przelać na papier. Nie zabraknie czarnego humoru, wartkiej i trzymającej w napięciu akcji. Od samego początku miałem dreszcze. Fajne jest to, że są niedomówienia, zakończenia, po których chce się więcej. Diabeł, duchy, psy i wiele wiele więcej. Pomysł na fabułę wszystkich opowiadań jest oryginalny. Fabuła rozwija się w sposób spójny i logiczny. Bohaterów jest bardzo dużo, są oni różni. W niektórych opowiadaniach jest narracja pierwszoosobowa, a w niektórych nie.
Wszystkie opowiadania dzieją się w miejscach (np. w blokowiskach), w których żyją normalni, szarzy ludzie: nastolatkowie, matki, taksówkarze, studenci. Powieść ta porusza problemy polskich blokowisk, ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy, że życie w każdym momencie może się skończyć.
Jednym z opowiadań jest „Autostrada”, która opowiada o maturzystach, którzy widzą siebie z przyszłości. Najciekawsza była „Opowieść taksówkarska”, ponieważ autor miał na nią bardzo ciekawy pomysł, który zresztą świetnie wykonał, było dużo tajemnic, niejasności, bohaterowie nie do końca mówili prawdę… No i ci taksówkarze, którzy sami się zabijają. Z jakiego powodu?
Mimo iż wszystkie opowiadania można zaliczyć do grozy, to nie leje się w nich bardzo dużo krwi. Autor postawił bardziej na psychikę postaci, niż na bardzo brutalne sceny, które później trudno będzie wymazać z pamięci. Nie zabraknie wódki, seksu, nagości, używek i przemocy.
Znalazło się też miejsce dla fantastyki. Pojawiają się postacie odrealnione (diabeł) oraz dziwne sytuacje, które raczej w realnym świecie się nie zdarzą.
Według mnie dzieło to nie ma wad, natomiast wiele plus, które wymieniłem wcześniej (prosty i lekki język, ciekawy pomysł itp.). Wszystkie opowiadania podobały mi się, jedne były nieco dziwne, inne nie. Jestem pozytywnie zaskoczony tą książką, na pewno przeczytał pozostałe dzieła autora.
Łukasz Orbitowski w swoim utworze skupia się na opisywaniu postaci, bardzo strasznych miejsc oraz zdarzeń. Wszystko przedstawia nam bardzo dokładnie.
Podsumowując: nie ma co się rozwodzić nad tym utworem. Polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają opowiadania, grozę oraz literaturę na bardzo wysokim poziomie. Gwarantuję, że autor nie raz Was zaskoczy.
Za przekazanie egzemplarza do recenzji dziękuję Wydawnictwu SQN.
Tytuł: „Wigilijne psy i inne opowieści”
Autor: Łukasz Orbitowski
Wydawnictwo: SQN
Korekta: Magdalena Jarnotowska, Justyna Żurawicz
Okładka: Rafał Tyński, Paweł Szczepanik
Wydanie: II
Oprawa: miękka (ze skrzydełkami)
Liczba stron: 476
Data wydania: 17.02.2016
ISBN: 978-83-7924-610-6
* Źródło – Lubimy Czytać
Wigilijne psy to zbiór 11 opowiadań w ponad 400 stronicowej książce, ponowne wydane po ponad 10 latach. Zawarte w książce opowiadania są zarówno dłuższe, jak i krótsze co w niczym nie przeszkadza autorowi i każde z nich zapada głęboko w pamięci. Znajdziemy tutaj niewyjaśnione i tajemnicze samobójstwa taksówkarzy, autostradę widzianą tylko przez nielicznych, spalony blok z lokatorem, którego nie powinno w nim być, przekręty na Allegro, czy przesyłkę odmieniającą życie doręczyciela… To i wiele innych. W tyłowym opowiadaniu Wigilijne psy ojciec idzie utopić nadmiarowe szczeniaki z miotu. Pech chce, że wpada do wody razem z workiem i osieraca syna oraz córkę. Jednak każdej Wigilii do domu przychodzą psy, by w ten jeden dzień wpuścić nieco radości do rodziny pozbawionej ojca jak i męża.
Tematyka jaką porusza Orbitowski w swoich książkach jest bardzo różnorodna. Prostymi, często dosadnymi słowami i pomysłami na opowiadania, pokazuje świat polskich blokowisk, miejskiego brudu oraz niebezpieczeństw jakie czyhają na nieostrożnego przechodnia. Jest to świat brutalny, pełen przemocy, seksu, wódki i używek. Mało który z bohaterów myśli o kolejnym dniu, o tym co będzie za kilka lat. Orbitowski nie waha się i wyciąga każdy brud na światło dziennie, nawet te o których niekoniecznie chcemy wiedzieć. W opowiadaniach uderza najbardziej taka bierność bohaterów wobec pewnych wydarzeń - niekiedy wystarczyłby jeden telefon, aby uratować czyjeś życie. Łatwiej jest jednak nic nie robić i twierdzić, że problem to nie nasza sprawa a najbezpieczniej będzie nie wtykać nosa w nieswoje sprawy, bo jeszcze my oberwiemy.
To co jeszcze wyróżnia opowiadania jest pomieszanie realizmu z elementami fantastyki. Powracające co rok w Wigilie psy wrzucone do rwącej rzeki, czarne zęby pozwalające przeżyć własną śmierć, diabeł, który pragnie przejąć pewien lombard, czy widmowa autostrada na której bohaterowie widzą samych siebie z przyszłości. Te elementy wzbogacają opowiadane historie, ale przede wszystkim służą do zwrócenia uwagi na pewne problemy, jakich doświadczają bohaterowie. Służy to np. ukazaniu jak złe decyzje wpływają na losy postaci i kim staliby się, gdyby nie kilka głupich wyborów w opowiadaniu Autostrada.
Wigilijne psy to zbiór bardzo ciekawych i zróżnicowanych jedenastu opowiadań, w których autor porusza problemy polskich blokowisk i wyborów, jakich muszą dokonywać każdego dnia bohaterowie je zamieszkujący. Orbitowski sprawia, że w trakcie lektury książki można autentycznie poczuć grozę opisywanych miejsc, uczucie niepewności, czy strachu o własne życie. Po ich przeczytaniu samotna następna podróż przez duże miasto wieczorem, czy nocą nie wydaje się już być taka bezpieczna. Opowiadania zapadają głęboko w pamięci i myślę, że długo w niej pozostaną. Polecam!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non!
Na premierę tej książki czekałam bity miesiąc. Ciągle odliczałam dni do siedemnastego lutego, kiedy wreszcie będę mogła przeczytać Wigilijne psy. I udało się! Żałujcie, że nie widzieliście mojej miny, gdy trzymałam ją w rękach jak skarb, który mógłby się rozpaść po mniejszym uśmiechu niż ten, który wykwitł na mojej twarzy.
Zapewne pamiętacie Łukasza Orbitowskiego, a konkretniej recenzję jego innej książki Innej duszy, która nagrodzona została Paszportem Polityki 2015. Mówiłam tam co nieco o stylu autora i tutaj to przytoczymy. W Innej duszy styl był inny, co niekiedy powodowało rozciąganie się w nieskończoność książki. Wigilijne psy i inne opowieści pisane są normalnie - typowa książka, częste dialogi, odpowiedniej długości opisy. Jednak czytając tę książkę czułam jak niemiłosiernie mi sie dłuży.
Opowiadania pisane były w czasie, kiedy autor dopiero zaczynał smakować prawdziwego życia. Wiek siedemnastu lat jest z pewnością tym, gdzie już powoli ( bardzo powoli ) zaczyna się myśleć: Wow, dostanę dowód! I na tym zapewne w większości kończy się poczucie odpowiedzialności i zaczyna wiek młodzieńczego szaleństwa. Łukasz Orbitowski w swoich opowiadaniach zręcznie manewruje między światem fikcji, a rzeczywistością, tworząc zwykłą codzienność tak samo niebezpieczną jak fanscynującą.
Nie mam pojęcia dlaczego przeczytanie tej książki zajęło mi aż trzy tygodnie z hakiem. Może przez to, że na początku niektóre opowiadania wydawały sie nudne i powodowały uczucie monotonii. Mamy tutaj, przynajmniej z mojej strony, zjawisko słabo zaczynającej się akcji, która kończy się wielkim BUM, że każdy nagle je kocha i nie ma znaczenia jak dobrze się przy niej spało.
Takie połączenie wprost nie może się nie udać. Po przeczytaniu opowiadań bez żadnych ogródek powiem, że jest to świetny pomysł i wychodzi pracy na dobre, choć nie zawsze. Jednak Wigilijne psy są bardzo dobre, co do tego nie mam wątpliwości.
Prace są różne jednak opowiadają o ludziach z blokowisk. Nie są oni bogaci, utalentowani, obdarzeni niczym specjalnym. Dotyka ich codzienne życie - jedni stracili dorobek i skończyli jako bezrobotni pijacy mieszkający w obskurnym mieszkanku; inni stracili ojca poprzez wypadek samochodowy, a jeszcze inni przegrali życie, ponieważ tak miało sie potoczyć.
Zastanawiałam się przez pewnien czas, które z opowiadań podobało mi się najbardziej. Wybrałam Serce kolei, Wigilijne psy, Angelus oraz Nie umieraj przede mną.
Kolejną reczą, którą cechuje większość opowiadań jest otwarte zakończenie. Czasem było to nie do zniesienia, ponieważ bohater już trzymał nóż w dłoni, by kogoś zabić, a tu nagle BUM i Orbitowski robi nas w konia i radźcie sobie sami.
Do tego wszystkiego opowiadania są mieszaniną różnych gatunków. Horroru, thrillera, obyczajówki oraz lekkiej historii.
Podsumowując - opowiadania czyta się dosyć wolno i czasem są one nużące, jednak ich zakończenia potrafią nas w sobie rozkochać i efektem tego jest bardzo dobra książka. Zręczne połączenie prawdziwego świata z fikcją literacką dodaje Wigilijnym psom i innym opowieściom pewnego uroku. Do tego to wydanie!
Orbitowski narusza tkankę rzeczywistości odsłaniając to, co jest pod spodem - brud, syf, nasze lęki i demony toczące duszę człowieka. Wystawia to na światło dzienne i podaje nam na talerzu, ale nie jako lekarstwo na wewnętrzne bolączki, strachy czające się tuż pod skórą i w najczarniejszych zakamarkach mózgu. Chce wpoić w nas jeszcze głębiej niepewność, sprawić byśmy w trakcie lektury nie wiedzieli co jest realne, a co tylko wytworem wyobraźni pisarza.
Bo te historie żyją własnym życiem. Ich bohaterowie oddychają, palą mocne, piją rumuńską wódkę, kochają i nienawidzą. Próbują wedrzeć się z kart opowiadań do naszego świata. Podobnie zjawy i upiory, gdyż zło u Orbitowskiego przybiera cielesną postać. Diabeł przechadza się krakowskimi ulicami, przemierza brudne, zniszczone od upływu czasu osiedla, przysiada się do ludzi w knajpach. Raz jest dziwnym facetem w pomarańczowych spodniach i srebrnej kurtce z wielkimi guzikami, innym razem zwyczajnym, niczym się nie wyróżniającym z otoczenia facetem.
"Kibel wyrusza ze stacji Kraków Główny. Jest grudzień, czarny i śnieżny, gołębie przypominają duchy. Ludzie o czerwonych nosach i zimnych oczach, otuleni w płaszcze, wytaczają się z metalowego brzucha budynku dworcowego. Kibel piszczy na pożegnanie, spręża swoje ciało wiernej maszyny, pociętej i poranionej, zrodzonej w czarnym śnie lat sześćdziesiątych. Światła na moment nabierają mocy, jakby żyły, a kierpoć daje znak do odjazdu i kibel rusza. Gołębie zrywają się do lotu, mkną pod sufitem peronu".
Opowieści Łukasza Orbitowskiego zapadają w pamięć na długo. Począwszy od inspirowanego prozą Grabińskiego “Serca kolei”, mocnego, napisanego świetnym stylem, którego epizod rozgrywa się w moim rodzinnym mieście, przez “Autostradę” w której czuć ducha “Szczęśliwej ziemi”, “Kacpra Kłapacza”, opisującego wydarzenia w pewnym nietypowym krakowskim bloku, a skończywszy na “Opowieści taksówkarskiej”, utrzymanej w konwencji ghost story. Oczywiście można by wymienić i opisać każdy tekst po kolei. Wszystkie są oryginalne, mają ten horrorowy pazur. Tylko po co, skoro każdy może sięgnąć po “Wigilijne psy” sam i sprawdzić jak pisał Łukasz Orbitowski dziesięć lat temu, gdy nie myślał nawet o Paszportach Polityki i pragnął tylko, by świat spłonął. Polecam, bo tak dobrego zbioru opowiadań grozy nie czytałem dawno. Właściwie to chyba nigdy.
"Wigilijne psy i inne opowieści" to zbiór jedenastu historii. Są one bardzo różne. Najczęściej toczą się w miejskich blokowiskach, gdzie wiedzie życie margines społeczny. Ale nie brakuje również terenów wiejskich, lub takich specyficznych jak np. pociąg. Ich bohaterowie to ludzie, którym w jakiś sposób już się w życiu nie powiodło, lub na skutek opisanych zdarzeń dopiero się nie powiedzie. To co łączy te wszystkie opowieści, to bardzo cienka granica między rzeczywistością, a tym co jest paranormalne. Nie brakuje w nich różnych zjaw, powstających z martwych trupów, czy też różnych wcieleń diabła. Opowiadania te choć przedstawiają ponadnaturalne zjawiska, to mówią o rzeczach czysto ludzkich, takich jak przyjaźń, miłość, skomplikowane relacje rodzinne, czy sens życia. Dopiero w kontekście tych wartości, pojawiają się mroczne stwory, które najczęściej są skutkiem wyrządzonego przez ludzi zła.
Przyznam szczerze, że po przeczytaniu tej książki, jestem w niemałym szoku. Po pierwsze, mam odczucie, że świat który nas otacza jest na prawdę zły, a ludzie w nim żyjący, są słabi i większości skazani na potępienie. Po drugie, jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłowości autora, a także jego sprytu. Niebywałe jest jak realnie opisuje rzeczy, które tak na prawdę rzeczywiste nie są. Choć w każdym opowiadaniu mamy odniesienie to świata nienaturalnego, to opowiadanie jest tak skonstruowane, że czytelnik wierzy autorowi w stu procentach. Po trzecie, myślę, że lepiej nie czytać tej książki przed snem - głowa wtedy za bardzo pracuje.
Warto też podkreślić, jak autor niesamowicie potrafi wychwycić i opisać naszą rzeczywistość, tą sprzed lat, oraz tą obecną. W nie jednej historii Orbitowski nawiązuje do poprzedniego ustroju. Pokazuje ilu ludzi i w jaki sposób tamtym czasie odniosło sukces, i jak ciężko było im potem odnaleźć się w nowym, wolnym świecie. Bardzo charakterystyczne, nawet teraz, jest dla mnie odnoszenie się do tego złego okresu w historii Polski, z pewnym sentymentem:
"Za komuny(...) nie mówię, że było jakoś dobrze. Ale za to każdy miał zapewnione to minimum, żeby dychać mógł. Miałeś mieszkanie?Miałeś. Jakąś pracę i szklankę mleka co wieczór."
Podobne wypowiedzi słyszałam nie raz z ust osób, które bardziej znają tamtą rzeczywistość, niż ja.
Odniesienie do naszego świata, przepełnionego informacjami, do tego jak przez sieć tracimy naszą prywatność, jak dajemy się temu ponieść bez zatsanowienia, pokazuje, jak złudny może mieć to wpływ na nasze życie.
Ten zbiór jest lekturą niezwykłą. Ciężko mi wskazać konkretną grupę czytelników, do której jest on skierowany. Myślę, że jej adresatem są wszyscy ludzie, którzy powinni trochę zastanowić się nad tym jak żyć, aby wszystkiego nie popsuć i docenić to co mają.
"...bo zawsze jest czas, by zacząć od nowa."
Polecam !
Więcej recenzji na fifraku.blogspot.com Zapraszam!
Za powieść "Szczęśliwa Ziemia" był nominowany do prestiżowych nagród - Paszportu Polityki oraz Literackiej Nagrody Nike. Jest laureatem Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego "Młoda Polska" 2012. Od kilku lat pracuje jako felietonista "Gazety Wyborczej".
Dziwne widok innego pociągu? Droga widziana tylko przez nielicznych? Niewyjaśnione samobójstwa taksówkarzy? Sprzedaż fałszywych przedmiotów? Psy, które odwiedzają? Przesyła zmieniająca życie doręczyciela? Praca w Lombardzie? Sześć czarnych i starych zębów? Podróż do Poznania, podczas której bardzo dużo się dzieje? Dziwna przygoda z mrozem? Szokująca prawda? Tak! To wszystko znajdziecie w tym opowiadaniu!
Język, jakim została napisana książka, jest łatwy w zrozumieniu, czytelnik nie powinien mieć z nim problemu. Opisy w opowiadaniach były ciekawe i miło mi się je czytało. Książkę czyta się na prawdę szybko, a każde z opowiadań jest inne. Nie dostrzegłam żadnych schematów, każde odznaczało się czymś wyjątkowym. Duży plusem jest też to, że każde opowiadanie dotyczyło czegoś innego, miało inną tematykę, więc wszystkie opowiadania mnie zaskoczyły.
Ogólny język jest w porządku, chociaż mały minusik też ma. Chodzi mi o przekleństwa. "Raziły" mnie one w oczy i, według mnie, nie pasowały do tych opowiadań. Chociaż nie stwierdzam, że nie można ich używać, ale w tych opowiadaniach jakoś szczególnie mi przeszkadzały. Myślę, że gdyby przekleństw było co najmniej o połowę mniej, już tak mocno bym się tego elementu nie czepiała.
Oprócz dobrych stron książki, wypatrzyłam też kilka wad. Pierwszą rzeczą co mnie denerwowała imiona niektórych bohaterów. Nie mogłam się do nich przyzwyczaić i kiedy kończyłam opowiadanie cieszyłam się, że w końcu skończą pisać to imię. Oczywiście jak wspomniałam wyżej dotyczyło to tylko kilku bohaterów, a nie wszystkich. Ale udało mi się przez to przebrnąć i zakończyć książkę.
Obok imion przeszkadzał mi charakter kilku bohaterów. Od pierwszyh stron danego opowiadania traciłam sentyment do tych osób. Niestety, tylko autor ma możliwość wykreowania bohaterów, więc nie ma co tyle narzekać, bo to i tak niczego nie zmieni.
Podsumowując książka jest nawet ciekawa i pomimo tych minusów, których się dopatrzyłam to zasługuje na taką ocenę, jaką tej książce wystawiłam. Uważam, że warto zapoznać się z tymi opowiadaniami, bo są bardzo ciekawe i wyjątkowe.
Koniecznie dajcie znać w komentarzu co Wy sądzicie na temat tej książki. Z chęcią poznam Wasze zdanie na ten temat!
MOJA OCENA: 7/10
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.
Ten zbiór jest jak opowiadanie, któremu zawdzięcza swój tytuł. W „Wigilijnych psach” ojciec bohatera pewnego dnia pakuje do worka nadprogramowe szczeniaki, te, których nie udało mu się rozdać, żeby utopić je w pobliskim nurcie. Jeszcze obiecuje synowi porozmawiać z nim po powrocie, nie wraca już jednak, woda porywa go, jak psy, które chciał uśmiercić, ciało zaś pozostaje nieodnalezione. I podobnie jest z całą książką. Orbitowski niby ojciec bohatera, wrzuca do worka swoje wczesne prace i idzie z nimi do czytelników. Straszyć, przestrzegać, porwać niczym spieniona wodna kipiel i cisnąć tam, gdzie nie spodziewali się znaleźć, oferując tajemnicę, grozę i prostą, polską codzienność podane charakterystycznym dla niego językiem.
Opowiadania Orbitowskiego pod pewnymi względami przypominają krótkie formy Stephena Kinga. Przenoszenie dawnej grozy na nowe grunty i w nowe czasy czy rozłożenie akcentów przypominają Króla Horroru. To, co przede wszystkim rządzi w owych tekstach to normalność. Polska codzienność. Fantastyka czy też groza schodzą jakby na dalszy plan, a jednak są cały czas obecne. Czuć je w nastroju wypełniającym strony, w bohaterach, wreszcie w samym klimacie, który niezależnie od tego czy akcja rozgrywa się w środku nocy czy przy słońcu w zenicie, zawsze jest duszny, przytłumiony. Niby jest światło, ale panuje półmrok. Jak w amatorskim filmie porno nakręconym gdzieś w starej piwnicy – skojarzenie nie pozbawione słuszności, skoro Orbitowski o seksie (choć nie samym akcie) pisze nader często. I nader często używa także wulgaryzmów, ale wulgaryzmów uzasadnionych, pasujących do całości.
Od nowych opowiadań, jakie autor wypuścił na rynek w ostatnim czasie, „Wigilijne psy” różni niewiele. Powstały z ręki młodego buntownika, są zadziorne, czasem nieokrzesane, ale już z własnym stylem i charakterem. To trochę takie wściekłe psy. Gryzące, ale nadające się doskonale na towarzyszy. Ciekawie poprowadzone, czasem nieco tylko dające odczuć, że wyszły spod ręki debiutanta niemal (otwierający, przypominający „Nocny pociąg z mięsem” tekst), znakomicie napisane, wciągające, intrygujące i przekonujące, że warto Orbitowskiego poznać.
Sięgnijcie więc koniecznie, jeśli lubicie dobrą, swojską fantastyką. Zbiór w księgarniach pojawi się już 17 lutego, a dla wszystkich, którzy zakupią powieść wydawca przygotował ciekawy bonus – dodatkowe opowiadanie w wersji cyfrowej. Polecam.
Opowiadania Łukasza Orbitowskiego wprawiły mnie w nastrój rodem z horrorów Stephana Kinga. Jedne podobały mi się bardziej, drugie mniej, jednak podczas lektury całości przechodził mnie po plecach dreszcz – przez co uważam, że książka doskonale sprawdziła się w swojej roli. Znam bardzo mało autorów piszących powieści z gatunku grozy, tym bardziej polskich, dlatego też jako miłośniczka horroru jestem niezmiernie zachwycona, że ta pozycja trafiła w moje ręce. Każde opowiadanie opisuje na pozór przeciętne życie głównego bohatera. Z czasem, wraz z rozwojem akcji na jaw wychodzą niewytłumaczalne, nadprzyrodzone moce. Istotną rolę w książce odgrywa piekło i diabeł. Każda strona nasączona została napięciem. Czytelnik ma okazje z zapartym tchem śledzić powoli rozkręcającą się akcję. Wielką zaletą jest umiejętność wplatania w prozę realizmu. Bohaterowie żyją w szarej Polsce, mają problemy jak każdy, nie wyróżniają się niczym szczególnym. Autor w kilku zdaniach potrafi nakreślić obraz, przez co czytając nie ma się problemu z wyobrażeniem sobie postaci czy też miejsca akcji. Każde opowiadanie rozgrywa się w brudnej, zapyziałej scenerii: starego pociągu, obdrapanego blokowiska, mniejszych i większych, szarych miast, co oczywiście nadaje niesamowity klimat. Zło czai się za rogiem, za każdym razem przybierając inną postać.
Język, którym posługuje się Łukasz Orbitowski jest prosty i łatwo przyswajalny. Mimo bogatego słownictwa, w pozycji tej nie znajdziemy skomplikowanych zwrotów czy też ubarwień. Miejscami można w tekście znaleźć nutę sarkazmu i czarnego humoru. Książkę czyta się szybko, a każde z jedenastu opowiadań jest inne i niepowtarzalne. Niedostrzegalny jest schematyzm. Cały zbiór jest wyjątkowy. W każdym kolejnym opowiadaniu pojawia się nowa historia. Autor nie idzie na łatwiznę, wręcz przeciwnie, w każdą część wkłada wysiłek maksymalnie wykorzystując temat. Wszystko dopięte jest na ostatni guzik.
Zdecydowanie nie jest to pozycja dla każdego. Występuje w niej nagość, przemoc oraz wulgaryzmy. Dla miłośników grozy z całą pewnością pozycja będzie nie lada gratką. Znaleźć w niej możemy elementy powieści obyczajowej, kryminału, horroru, fantastyki, a nawet romansu. Jest to lektura na długo zapadająca w pamięć. Zamiast wypruwania flaków i hektolitrów krwi czytelnik otrzymuje psychologiczną zabawę z duchami, marami i własnymi strachami. Ja nie mogłam się oderwać. Polecam serdecznie.
Więc tytuł nawiązuję do opowiadania "Wigilijne psy". Ojciec głównego bohatera pakuję pieski do wora i wrzuca je do jeziora (dosłownie). Przed wyjściem Ojciec obieca synowi,że porozmawia z nim lecz nie wraca. Woda ciągnie go na same dno razem ze szczeniętami. Ciała nie odnaleziono. Co dzieje się dalej?
Przyznam się że książkę odkładałem,odkładałem,odkładałem bla bla bla
A więc wymienię wam opowiadania, które mi się spodobały i krótko je opiszę.
OPOWIEŚĆ TAKSÓWKARSKA
Ojciec głównego bohatera ginie w dziwny sposób. Chłopiec i matka pogrążeni w żałobie próbują wrócić do normalności. Syn spotyka tajemniczego mężczyznę, który opowiada mu o zaginięciach taksówkarzy. Każdy z kierowców ginął w tym samym miejscu, skręcający "samobójcy" tuż przed śmiercią zachowywali się jak opętani. Zawsze jechali sami. Czy na pewno? Ojciec głównego bohatera również był taksówkarzem... Czy jechał sam?
WIGILIJNE PSY
Ojciec głównego bohatera planuję utopić szczenięta. Ojciec przed wyjściem obieca synowi szczerą rozmowę. Gdy morduję szczeniaki, topiąc je w rzece, sam wpada do wody i ginie. Ślad po nim znika. Co się stanie po śmierci ojca? Co z niewinnymi szczeniakami? Będą się buntować?
ANGELUS
Piękna opowieść o poświęceniu. Najbardziej spodobały mi się momenty śmierci. Wbijało mnie w fotel. Przez całą powieść myślałem tylko "Czy firma Angelus przetrwa?"
SERCE KOLEI
Wiem, że to opowiadanie jest jako pierwsze ale nie jest ono aż tak dobre.
W tym tekście jest dużo tajemniczości z początku nie wiedziałem o co chodzi lecz z czasem zrozumiałem.
WYDANIE:
Jak zawsze jestem zadowolony z wydania książek od wydawnictwa SQN. Okładka nie jest zbyt piękna według mnie ale też nie jest brzydka. Jest ni to mroczna, ni to mdła. Na odwrocie nie ma nic szczególnego - tylko opis. Książka ze skrzydełkami. Na pierwszym skrzydle znajduję się fragment z któregoś opowiadania, a na drugim opis autora. We wnętrzu nie ma nic szczególnego prócz działów zaznaczonych rysunkiem z okładki. Tekst mniejszej wielkości pisany na żółtych kartkach.
Przyznam się że zabrałem się za tą powieść ze względu na ostatni szum wokół autora. Nie powiem niektóre opowiadania były dobre lecz niektóre tak mnie nudziły, że nic z nich nie pamiętam. Jest to moja pierwsza książka tego autora i mam nadzieję, że pozostałe są o wiele lepsze. "Wigilijne psy i inne opowieści" to zbiór jedenastu opowiadań w których czuć grozę,tajemniczość i zawiera mocne thrillery <których fanem nie jestem za bardzo> Opowieści Łukasza Orbitowskiego są jak z normalnego życia, nie ma w nich nic nadzwyczajnego. Dobre męskie opowiadanie, tyle.
Opowiadania autorstwa Łukasza Orbitowskiego można nazwać charakterystycznymi. O ich specyfice decyduje nie tylko styl autora (pełen czarnego humoru) ale także mariaż elementów grozy ze światem rzeczywistym. Powiem więcej - w utworach tych spotykać można wiele postaci nie z tego świata, które mają w sobie dość sporo cech ludzkich. I to przeraża. Dodatkowo nie można nie wspomnieć o tym, że pisarzowi tak długo udaje się wodzić czytelnika za nos jak mu się żywnie podoba. A w międzyczasie towarzyszy nam w wędrówce po Krakowie. Po drodze od czasu do czasu wspomina Gdańsk. Nie odwiedzimy tu jednak miejsc znanych z folderów turystycznych. Zapuszczamy się tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Świat widziany oczami Łukasza Orbitowskiego to kolaż obrazów z najgorszych koszmarów nocnych. A bohaterowie opowiadań podejmują tu kolejne nieudane próby wydostania się z kleszczy otaczającego ich zła.
Niby na pierwszy rzut oka utwory te nie są do siebie podobne. Jednak po jakimś czasie można dostrzec łączącą je specyficzną atmosferę czy sposób przekazu. W poszczególnych utworach powtarzają się także opisy wydarzeń i nie wiadomo czy to zabieg celowy autora czy to efekt braku jego doświadczenia w tworzeniu nowych historii. A trzeba dodać, że opowiadania nie są zbyt długie. Tytułowe "Wigilijne psy" (najbardziej obszerne) zajmuje tylko 82 strony. Dodatkowo warto zauważyć, że mimo że utworów jest tu aż 11 to wszystkie mają wydźwięk pesymistyczny. Pełno tu przemocy, lęku, smutku, biedy i... niedopowiedzeń. To właśnie te ostatnie sprawiły, że do końca lektury nie byłam pewna co autor tu wymyślił. Tak. Nie ma tu miejsca na nudę. Nie trafiłam tu na żadna, nieciekawą historię. Styl pisarza jest zrozumiały i często wulgarny. Autor używa tu często tonu krytycznego ale na szczęście nie moralizuje. Wspomnieć warto także o tym, że zakończenia tych utworów są dość zagadkowe. Można nawet chwilami odnieść wrażenie, jakby autor nie do końca wiedział w jaki finał je "ubrać".
Następne opowiadanie, które jak sądzi autor potrafi się obronić bez wstępu, to historia z wigilijnymi psami. Pewnego razu, kiedy jeszcze główny bohater był młody, to widział, jak jego ojciec brał małe psy, których nie dało się sprzedać do worka i wychodził z nimi na zewnątrz prosto do pobliskiej rzeki. Któregoś dnia mężczyzna nie powrócił i jak sądzi bohater utonął w rzece. Wraz z upływem lat mężczyzna wydoroślał, zmężniał, ożenił się i na końcu napisał książkę na której wzbogacił się do końca życia. Lecz w każdą wigilię Święta Bożego Narodzenia do jego domu powracało zawsze dwoje psów, które nieważne ile lat upłynęło nie starzały się.
Książka napisana bardzo wyjątkowo. Być może jest to po części zasługa autora, ponieważ do każdej opowieści albo dodał część fantasy, albo ostrego kryminału. Lub po prostu wszystko to zmieszał ze sobą. Według mnie w tym wszystkim najbardziej rozczula moment w tramwaju, kiedy to ojciec niepełnosprawnego chłopca opiekuje się nim i uspokaja.
Jednak na pewno nie można powiedzieć, że opowieści, w tym ta główna nie spodobały mi się. Czas spędzony przy tej książce nie uważam za zmarnowany i zachęcam do przeczytania jej.
Ocena: 9/10
Polecamy, zespół dobrerecenzje.pl
Opowiadania przygotowane przez Łukasza Orbitowskiego przenoszą nas do wielkich miast, ale nie zwiedzamy razem z nim urokliwych uliczek. Przenosimy się do najgorszych dzielnic, wielkich blokowisk, świata szarego i ponurego, który rządzi się swoimi, brutalnymi prawami. Jest też prowincja równie szara i nieprzyjazna. W opowiadaniach brutalny realizm łączy się z elementami charakterystycznymi dla powieści grozy i fantastyką. Czytając poszczególne utwory, nigdy do końca nie wiemy, co jest prawdą, a co jest fikcją. Tym bardziej, że zakończenia większości opowiadań są bardzo enigmatyczne i z reguły rzucają nowe światło na to, co było wcześniej opisane. Język opowiadań jest zrozumiały i prosty, surowy, miejscami wulgarny, co podkreśla atmosferę utworów. Jednak nie brak tu także humoru, bardzo czarnego i specyficznego humoru.
Każde opowiadanie jest odrębną całością, jednak można wyczuć w nich ten sam klimat, bardzo specyficzny i mroczny, nieco depresyjny. No i to zaskoczenie oraz duża doza niepewności. Konieczność zastanowienia się nad tym, co jest faktem, a co jedynie fantasmagorią.
Po Wigilijne psy sięgnęłam, gdyż chciałam twórczość Łukasza Orbitowskiego poznać od jego pierwszych utworów, by móc zobaczyć to, jak się rozwija. Mam dużą chrapkę na Inną duszę i kilka innych jego późniejszych powieści. Dlatego też cieszę się, że sięgnęłam wpierw po Wigilijne psy, gdyż zaciekawiły mnie na tyle, że na pewno przeczytam kolejne jego książki. Docenić też trzeba fakt, że autor sięga po dość niedocenianą formę literacką, jaką są opowiadania. Ja sama też nie do końca jestem do nich przekonana, lecz Wigilijne psy przypadły mi do gustu.
A które z opowiadań najbardziej mi się podobało? Chyba właśnie tytułowe Wigilijne psy oraz Opowieść taksówkarska.
http://www.czytajac.pl/2016/04/wigilijne-psy-lukasz-orbitowski/
Łukasz Orbitowski napisał te opowiadania jeszcze, jako bardzo młody człowiek, a w ich drugim wydaniu zdecydował się nie wprowadzać żadnych poprawek. Chciał zachować styl oraz elementy w takim stanie, jakie były w momencie ich pisania. Uważam to posunięcie za strzał w dziesiątkę, ponieważ w takiej właśnie formie są niesamowicie wciągające i po prostu genialne. Ani przez moment nie czułam się, jakbym czytała historie napisane przez debiutanta. Był to raczej pisarz już całkiem nieźle wprawiony w swoim rzemiośle, który mógłby dorównać samemu Stephenowi Kingowi. Umiejętnie dawkował napięcie oraz informacje, które wpłynęły na teraźniejszy dla bohaterów stan rzeczy - szczególnie dobrze widać to w Sercu kolei, Opowieści Taksówkarskiej, Kacprze Kłapaczu czy Wigilijnych psach. Przy czym również niesamowicie zaskakiwał w niemal każdym zakończeniu, a o niektórych głównych bohaterach można by pisać książki. Osobowość części z nich była niezwykle zajmująca myśli. Poza tym, aby przestraszyć czytelnika posłużył się dobrze nam znanym elementom polskiej codzienności. Osadził swoje historię w niewielkich wsiach lub blokowiskach wielkich miast. Jako bohaterów wybrał sobie taksówkarzy, studentów, rodziny, typowych dresiarzy, skromnie żyjąca młodą parę czy wyśmiewanego na osiedlu staruszka i tym podobnych, czyli po prostu zwykłych ludzi, których moglibyśmy spotkać na swojej ulicy. Wszystko to sprawia, że akcja tych opowiadań dzieje się, jakby bliżej nas.
Pierwsze spotkanie z twórczością Łukasza Orbitowskiego była mistrzowskie. Jestem wprost zachwycona jego prozą w młodości i niezwykle ciekawa, jak wygląda współczesna. W Wigilijnych psach i innych opowieściach autor dał niesamowity popis swoich pisarskich umiejętności, więc nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak wybitnym twórcą jest teraz. Trudno mi było wydusić jakiekolwiek konkretne zdanie i mam nadzieję, że z pozostałymi będzie podobnie, że widoczny w tych opowiadaniach potencjał zaowocował.
Oryginalne wydanie zbioru ,,Wigilijne psy" zostało wydane równo dziesięć lat temu przez wydawnictwo Editor. Obecna edycja opowiadań została wypuszczona na rynek przez wydawnictwo Sine Qua Non i rozszerzona o kilka nowych historii. Podczas pracy redaktorskiej autor nalegał, aby opowiadania miały jak najmniej zmian. Dzięki temu powieść zachowała wiele drapieżności, a także młodzieńczego charakteru.
Niewyjaśnione samobójstwa taksówkarzy, droga widziana przez nielicznych, czy tajemnicza przesyłka, która na zawsze odmienia życie doręczyciela. Te, jak i inne opowiadania sprawiły, że nie mogłam wręcz oderwać się od lektury. Orbitowski doskonale lawiruje między wydarzeniami, podsyca ciekawość, adrenalinę, obrzydzenie, strach. To prawdziwa rzeczywistość podsycona magią, fantastyką, sytuacjami paranormalnymi. Autor dba o każdy detal, dopieszcza go ze starannością, aż w końcowym finale ma się wrażenie, jakby to wszystko miało kiedyś tam swoje miejsce.
Z wypiekami na twarzy zagłębiałam się w coraz to nowszą historię, jaką chciał mi przedstawić autor. Każda z nich pochłaniała mnie całkowicie, przerażała, podnosiła ciśnienie. Szkoda tylko, że takie krótkie były te opowiadania. Chciałabym dłużej przebywać z bohaterami w ich świecie, odkrywać z nimi nowe, niewyjaśnione tajemnice, poznawać ich emocje, pragnienia.
,,Wigilijne psy i inne opowieści" mają wszystko, co lubię w powieściach. Grozę, brutalność, wulgaryzmy, zabijanie, tajemnice, magię, niewyjaśnione historie. To wszystko sprawiło, że zapragnęłam sięgnąć po wcześniejsze powieści autora. Jego styl pisarski jest lekki, precyzyjny. Autor posługuje się mało skomplikowanym językiem, dzięki czemu książkę pochłania się w zastraszającym tempie. Czytelnik, kierowany ciekawością, stąpa po kruchym lodzie, nim się obejrzy wpada do wody i zatraca się w jego otchłani.
Właśnie w wielkim mieście, pełnym ludzi, ale jednocześnie nieokreślonego strachu dzieją się opowiadania Orbitowskiego. To książka dla osób, które świetnie znają mroczną atmosferę blokowisk, wielkomiejskiego półświatka.
"Wigilijne psy" to zbiór 11 opowiadań młodego, ale znanego już na polskim rynku Łukasza Orbitowskiego. Kto czytał wcześniejsze powieści Orbitowskiego np "Horror show", ten wie, że autorowi bardzo blisko jest do fantastyki i często czerpie z tego różnorodne motywy. Tak jest również w tym zbiorze opowiadań. Równocześnie z realnym światem, dzieją się różne niewytłumaczone nadprzyrodzone zjawiska, które nie są czysto zmaterializowane, ale ich obecność czytelnik niemalże czuje na plecach.
Bohaterami wszystkich opowiadań są normalsi, to przeciętni mieszkańcy zwykłych, szarych bloków z wielkiej płyty. Jednak mimo wszystko są to bohaterowie bardzo różnorodni, wielowymiarowi. Niektórzy są niesamowicie odrealnieni... Książka jest niesamowicie spójna. Bohaterowie spajają się z językiem opowiadań. Orbitowski wypowiada się prostym, lekkim, młodzieńczym językiem. Nie znajdziesz tu czytelniku, upięknień, epitetów. Wszystko jest proste i szare, szare i proste. To wszystko nadaje książce realności.
Cechą charakterystyczną wszystkich opowiadań jest mroczna atmosfera. Co najważniejsze, atmosfera ta nie wynika z brutalności. To nie jest książka, w której krew leje się strumieniami, gdzie trup leży na trupie. Napięcie i ciarki na plecach, wywołuje zupełnie coś innego: mnóstwo niedomówień i poplątanie psychiczne postaci. Orbitowski pokazał tu mistrzostwo.
Ogólnie nie lubię opowiadań. Mam z nimi problem. Muszę mieć czas na wkręcenie się w fabułę, na dokładnie poznanie bohaterów. W opowiadaniach jest mi trudno. Jednak z "Wigilijnymi psami" zupełnie nie czułam tego dyskomfortu. Czytało mi się tą książkę naprawdę dobrze, może jedynie powiększyłabym czcionkę...
Zdecydowanie polecam. Czasem miło poczuć ciary na plecach!
„Wigilijne psy” to zbiór 11 opowiadań, wydanych ponownie, po ponad 10 latach od pierwszej edycji. Tematyka jest różnorodna, wszystko kręci się wokół smutnej, nierzadko pełnej przemocy i niesprawiedliwości, polskiej szarej rzeczywistości.
Osobiście uwielbiam czytać książki, dzięki którym, już podczas patrzenia na samą okładkę, zastanawiam się, czy nie zlokalizować w trybie przyspieszonym mojego kota, który podobno widzi to, czego ja dostrzec bym nie za bardzo chciała.
Tajemnicza autostrada widziana tylko przez kilka osób, niewyjaśnione wypadki taksówkarzy, w których bierze udział pasażer zza grobu, czy powracające każdego roku psiaki utopione w rzece ... A to nie wszystko, bo opowiadań jest przecież dużo więcej.
Przyznaję (trochę ze wstydem), iż jest to moje pierwsze spotkanie z Orbitowskim, ale wiem, że z pewnością nie ostatnie. Wbrew pozorom, opowiadania to nie taka prosta forma twórcza, w stosunkowo niewielkiej objętościowo treści, należy zawrzeć odpowiedni ładunek napięcia i strachu, który solidnie wbije w fotel. Orbitowskiemu to się udało fantastycznie, nie tak łatwo zapomina się jego teksty.
Od strony technicznej książka prezentuje się całkiem nieźle. Została bardzo ładnie wydana, czcionka tekstu jest także przyjazna dla oka. Myślę, że stanowi fantastyczny prezent dla niejednego książkoholika.
Gorąco polecam Wam tę książkę, stanowi ona znakomitą rozrywkę dla czytelnika. Troszkę się pośmiejecie, a już na pewno lęki, wyskoczą z Was niczym na demony na barwną paradę umarlaków. Fikcja łącząca się subtelnie z rzeczywistością wprowadzi Was w świat, który niby doskonale znacie, ale niekoniecznie wszystko o nim wiecie ;)
Zbiór zawiera jedenaście opowiadań m.in. o rewizorze Płatku mordującym pasażerów pociągu; o niewyjaśnionych samobójstwach taksówkarzy, o drodze widzianej tylko przez nielicznych i znikających ludziach; o spalonym bloku z lokatorem; o szemranych interesach; o osiedlowych kumplach dręczących pijaka; o podróży do dziewczyny i inne.
Najbardziej podobały mi się opowiadania ,,Wigilijne psy", ,,Nie umieraj przede mną" i ,,Droga do modlichy". Opowiadania są na różnym poziomie, jedne bardzo dobre, a niektóre słabsze. Miesza się w nich fantastyka z realizmem. Często opisy są naturalistyczne, prawdziwe, przerażające i czuć narastającą grozę. Czytając je miałam wrażenie, że ich akcja mogłaby się rozgrywać gdzieś na moim osiedlu i za chwilę czułam przerażenie, że to naprawdę dzieje się w tej chwili tylko ja nic o tym nie wiem, nie jestem świadoma, że np. na ostatnim piętrze bloku młodzi chłopcy wyrzucają przez balkon alkoholika dla zabawy. Zwyczajność może być przerażająca.
Każdy z bohaterów jest inny, nie ma schematów, ale każde opowiadanie ukazuje szary wycinek jakiejś polskiej rzeczywistości i to moim zdaniem jest łącznik całego zbioru.
Opowieści są dopracowane i choć pisał je wtedy debiutant, to widać w nich wielki potencjał twórczy.
,,Wigilijne psy i inne opowieści" to drapieżne, młodzieńcze, prawdziwe i budzące lęk opowiadania zabarwione szczyptą grozy i fantastyki. Cieszę się, że zaczęłam poznawać twórczość Łukasza Orbitowskiego od początkowych utworów, które napisał w młodym wieku. Z pewnością poznam teraz jego późniejsze powieści, by sprawdzić jak rozwinął swój talent pisarski.
Opowiadania polecam wymagającym czytelnikom:)