5/5
02-08-2017 o godz 06:07 przez: anonymous
WE WSPÓŁNYM RYTMIE – Jojo Moyes, wyd. Między Słowami Umarła ta Miłość. On- jakby odcięty od jej życia, odsunięty na boczny tor, ucieka w swoje pasje : fotografię i dopieszczanie remontowanego przez siebie domu, który jakby coraz mniej jest ich wspólnym. Ona , ambitna prawniczka, skupiona na pracy, poirytowana wianuszkiem fotomodelek ciągle otaczających jej męża, powoli wycofuje się w życie i ramiona kolegi z pracy. Informacje zastępują rozmowy, podróże służbowe pod byle pretekstem, mijanie się w drzwiach. Nie patrzą w tym samym kierunku, nie stwarzają niczego wspólnego… Czternastoletnia Sarah – życie od zawsze gra z nią nie fair. Życie dzieli pomiędzy szkołę i stajnie, zrobi wszystko by spełnić marzenie umierającego dziadka i zostać jeźdźcem w elitarnej , francuskiej szkole. Tak bardzo skrzywdzona,że nei wierzy nikomu, nie prosi o pomoc, nie mówi już nikomu prawdy – bo i tak nie warto. Ma tylko siebie i konia, o którego musi się zatroszczyć a nie jest to łatwe gdy ma się tylko 14 lat i brak środków do życia. Los krzyżuje ściężki tej trójki w domu , którego sprzedaż przypieczętuje ostateczne rozstanie Natashy i Maca, małżeństwa w rozpadzie. Przez moment muszą się prawnie zaopiekować Sarą ale żadne z nich nie angażuje się w to na tyle, by dostrzec prawdziwe problemy dziewczynki. Gniew i zraniona duma popycha ludzi do robienia rzeczy , których tak naprawdę nie chcą. Wzajeny brak zaufania blokuje słowa i prawdę. Wszyscy w tym układzie doszli do ściany za którą drogi nie widać. Czy miłość to tylko słodkie „buzi buzi” i czy można jej się nauczyć tak , jak uczy się układać konia do jazdy? Pokora jeźdźca , wiedza przodków powoli prowadzi powoli do odkrycia ,ze Miłość to nie słowa a kompilacja szacunku, najlepszej opieki , stałości , uczciwości i dobroci – nawet wbrew drugiej osobie. Czy nieufna dziewczynka w trudnym wieku i w przełomowym momencie swojego młodego życia pomoże odnaleźć jeszcze wspólną drogę dwójce zranionych i raniących się ludzi? Hippika to elitarne i drogie zajęcie. Inspiracją do powstania książki była historia filadelfijskiej dziewczynki z biednego przedmieścia, która tak bardzo kochała konie, że cały swój czas spędzała w okolicznych stajniach i dzięki swojej determinacji i odwadze została wybrana do drużyny Polo Philadelphia Black Cowboys , lecz los z tej szansy już nie dał jej skorzystać – wraz z rodziną została zamordowana w gangowych porachunkach. Niekiedy pasja lub sport pozwalają dzieciakom trzymać się z dala od kłopotów . Wielu takiego szczęścia nie ma. Historia tej trójki ludzi na zakręcie warta jest poznania. Polecam szczególnie na wakacje.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
10-08-2017 o godz 10:39 przez: Spark
Po przeczytaniu „Razem będzie lepiej” polubiłam twórczość Jojo Moyes. Ma lekki styl nawet, gdy pisze o sprawach ważnych, ale nie jest on prześmiewczy. Jej postaci są zawsze dobrze wykreowane i nigdy nie są nudne. Dlatego do „We wspólnym rytmie” usiadłam z wielką chęcią. Natasha ma trzydzieści lat. Jest dobrze zapowiadającą się prawniczką specjalizującą się w prawie rodzinnym. Jednak jej życie prywatne leży w gruzach. Jest w trakcie rozwodu ze swoim mężem Makiem. Jako para przeszli ciężkie chwile, bo kobieta dwa razy poroniła, ale te sytuacje wcale nie zbliżyły do siebie małżonków, a wręcz oddaliły. Każde z nich zaczęło prowadzić swoje życie z innym partnerem, ale Natasha dalej żywi żal do swojego męża, a on do niej. Pewnego dnia w ich życiu pojawia się 14-letnia Sara, której dziadek w stanie ciężkim trafił do szpitala, a babcia oraz mama nie żyją. Dziewczynka uwielbia koniec, a dziadek uczy ją różnych manewrów, aby dostała się do Le Cadre Noir. Czym jest Le Cadre Noir? Jest to organem dla elitarnych zawodników jazdy konnej, tylko najlepsi dostają się do jej środka i mają możliwość na doskonalenie swoich umiejętności wśród najlepszych. Do końca trudno mi to wyjaśnić, ponieważ nigdzie nie mogę znaleźć informacji po polsku na ten temat, ale mam nadzieję, że dobrze nakreśliłam Wam, o co chodzi. Bohaterowie stworzeni przez Jojo Moyes są kolejny raz dobrze wykreowani. Ich forma została wylana odpowiednimi emocjami, zaletami a także wadami. Potrafili mnie rozśmieszyć, a także rozczarować, płakałam z ich powodu oraz miałam ochotę roztrzaskać ich w drobny pył. W trakcie trwania powieści uczyli się tego, na czym polegają relacje międzyludzkie, a także te, jakie łączą nas ze światem zwierząt. Moyes znowu dała mi pełną lawinę emocji. Przez ostatnie sto stron książki płakałam jak głupia. Ledwo widziałam literki, ale brnęłam dalej przez tekst, bo chciałam wiedzieć jak to wszystko się skończyć. Właśnie dla takich książek warto pokonywać kolejne słabsze czy też nawet fatalne pozycje, bo wtedy te wyjątkowe smakują lepiej. Ja uwielbiam twórczość Moyes. "Konie, chyba nawet bardziej niż jakiekolwiek inne stworzenia, są dziełem człowieka. Mogą być z natury narowiste, bojaźliwe lub uparte, lecz wszystkie ich reakcje na otoczenie są kształtowane przez to, co je spotyka. Dziecko da ci drugą szansę z nadzieją, że będzie kochane. Pies odwzajemni ci się niewolniczym przywiązaniem, nawet, jeśli jest bity. Koń nigdy nie pozwoli ci się po czymś takim do siebie zbliżyć." ~ Jojo Moyes, We wspólnym rytmie, Kraków 2017, s. 48.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
05-11-2017 o godz 11:50 przez: Karolina MAREK
O Jojo słyszałam wiele. Szczególnie za sprawą dwóch jej książek tj. "Zanim się pojawiłeś" oraz "Kiedy odszedłeś". Ich nie miałam okazji czytać, ale może kiedyś będzie mi to dane. Jeśli zaś chodzi o "We wspólnym rytmie" to to co zachęcało mnie najbardziej to... koń. Tak. Dobrze czytacie. Chodzi o konia. Zarówno tego na okładce jak i tego co występuje na kartach powieści. Czy było warto czytać właśnie z takiego punktu widzenia? Dwie dziewczyny, których życiowe drogi się krzyżują. Natasha Macauley jest młodą i ambitną prawniczką. I choć kobieta i jej mąż mają wydawało by się wszystko - duży i piękny dm, dobrze płatne prace, mnóstwo pieniędzy i znajomych to ich małżeństwo legło w gruzach. Czekający ją rozwód rekompensuje sobie pracą. Spotyka się również z kolegą z pracy. I boli ją tylko fakt, że on nie chce przedstawić jej synom, a jej jak do tej pory dzieci mieć nie było dane... Czternastoletnia Sarah jest miłośniczką koni. Jej jedynym opiekunem jest dziadek, który pewnego dnia trafia do szpitala. Jego stan niestety się nie poprawia i dziewczyna jest zdana sama na siebie. Ma szkołę, opiekę nad koniem Boo, odwiedziny u dziadka i ogarnięcie domu. Nie radzi sobie. Pewnego wieczoru Natasha wpada na Sarah w sklepie, gdzie nastolatka oskarżona zostaje o kradzież. Kobieta ratuje ją z opresji, ale to nie koniec ich wspólnych przygód. Pytanie tylko czy będą one pozytywne i jak się potoczą. Polubiłam młodą prawniczkę za to co sobą reprezentuje. Za to kim jest. Ale po części znienawidziłam czternastolatkę. Wiadomo, że bycie nastolatkiem to nie łatwa sprawa. Problemy wydają nam się w tedy ogromne i chcieli byśmy wszystko sami. Sarah ma możliwość robienia wszystkiego sama, ale nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jojo świetnie przedstawiła dwa jakże różne charaktery swoich bohaterów, ale książka sama w sobie niestety bardzo mnie zawiodła. Lubię konie o czym wspomniałam i to był element dla którego sięgnęłam po tę pozycję. Było o jednym dużo, aż za dużo mogła bym powiedzieć. Osoba, która za tymi zwierzakami nie przepada albo po prostu się nie interesuje może momentami być wręcz załamana ilością treści poświęconej szkoleniu tych stworzeń. To przytłacza, a zrobienie z Boo głównego bohatera i zepchnięcie ludzi na dalszy plan było nieudanym zabiegiem. Od siebie dodam, że powieść mnie nudziła. Zbyt powolna i mało ambitna treść mnie zniechęciła. Ale chcę dać autorce szansę, bo za coś pozytywne opinie chyba dostała. Więcej na: www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
02-08-2017 o godz 14:03 przez: kogellmogell
Jojo Moyes w swojej najnowszej powieści połączyła losy kilku z pozoru całkowicie obcych sobie ludzi. "We wspólnym rytmie" poznajemy rozpadające się małżeństwo Natashy i Maca, 14-letnią Sarah, jej dziadka Henriego i ich wspólnego konia Bauchera. Henri jest francuzem i w młodości był zawodowym jeźdźcem w elitarnej akademii Le Cadre Noir. Obecnie mieszka samotnie z wnuczką w Londynie, stara się jej zapewnić jak najlepsze życie i uczy ją tego w czym kiedyś był mistrzem. Pewnego dnia niespodziewanie dostaje wylewu i trafia na długie tygodnie do szpitala, a dziewczynka dziwnym zrządzeniem losu trafia pod opiekę Natashy i Maca. O tym jak dalej potoczą się losy tych kilku osób i jaki udział w tym wszystkim będzie miał koń Boo, Wam nie zdradzę. Powiem Wam tylko, że naprawdę sporo się wydarzy. Z powieściami Jojo Moyes mam tak, że potrzebuję czasu, aby wkręcić się w przedstawioną fabułę i żyć nią już do samego końca. W przypadku tego tytułu miałam podobnie, dopiero zbliżając się do połowy książki poczułam więź z bohaterami i byłam ciekawa jak się zakończy ich wspólna historia. Jestem zdania, że książka mogłaby spokojnie mieć 100-200 stron mniej, bo część szczegółowych opisów i sytuacji mnie po prostu nudziła. To co najważniejsze w tej historii można było zawrzeć w mniejszym formacie. Ale żeby nie było, że się czepiam, to "We wspólnym rytmie" ostatecznie mi się podobało i nie żałuję tych kilku wieczorów, które spędziłam w jej towarzystwie. Może w moim osobistym rankingu nie była to najlepsza pozycja tej autorki, ale uważam, że warto się z nią zapoznać. Zdradzę Wam jeszcze, że w trakcie lektury miałam ogromną słabość do Maca i to fragmenty z jego perspektywy podobały mi się najbardziej 💙 Polubiłam go głównie za jego charakter, za zaangażowanie i chęć pomocy Sarah. Jeśli chodzi o Natashę i dziewczynkę to momentami obie strasznie mnie irytowały, ale taka jest już domena kobiet i to nie ważne w jakim są wieku 😁 "We wspólnym rytmie" jest pełną emocji opowieścią o rodzinie, miłości i do ludzi i do zwierząt, poświęceniu, stawianiu dobra bliskich nad swoje własne i marzeniach o które walczyć do samego końca 💚
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
17-11-2017 o godz 11:52 przez: Anna Kaczmar
,,We wspólnym rytmie" Jojo Moyes zaskakuje czytelnika pod każdym względem. Mamy tu opowieść o dziewczynce, która chce zostać profesjonalnym jeźdźcem poprzedzoną historią miłości jej babki i dziadka i przeplataną informacjami o technikach doskonalenia tresury koni. Następnie poznajemy losy zgorzkniałej prawniczki Natashy zmagającej się z kryzysem wiary w dzieci z tzw. patologicznych środowisk oraz z problemami osobistymi w postaci nowego związku i ciągłego odczuwania miłości do męża, z którym stara się rozwieźć. Na domiar złego niewierny mąż wprowadza się do niej i wywraca życie do góry nogami. Również pojawienie się nastoletniej Sary dodatkowo komplikuje jej poukładane życie. Z uwagi na pasję nastoletniej Sary autorka wiele miejsca poświęciła koniom i metodom ich tresury. Największym marzeniem dziewczynki jest bowiem dostanie się do elitarnej Le Cadre Noir, do której należał jej dziadek. Od najmłodszych lat Sara ćwiczy z Boo, by móc spełnić to kosztowne marzenie. Czytelnik staje się świadkiem urzekającej historii wielkiej wieloletniej przyjaźni pomiędzy dziewczynką a koniem, która narodziła się dzięki samozaparciu i wierze w marzenia. Boo okazuje się nie tylko wyjątkowo pięknym i utalentowanym zwierzęciem, ale przede wszystkim powiernikiem sekretów i trosk swej pani. W tym kontekście nie dziwi zatem zabieg zastosowany przez autorkę powieści. Każdy rozdział otwierają cytaty ,,Hippiki, czyli jazdy konnej” Ksenofonta, które wskazują na istotę budowania relacji pomiędzy człowiekiem a koniem opartej na wzajemnym szacunku. Osoba, która chce jeździć konno powinna najpierw wzbudzić w zwierzęciu zaufanie i zapewnić go, że nie zrobi zwierzęciu krzywdy. Wielogodzinne treningi nie tylko zbliżają ku perfekcji, ale przede wszystkim budują niezwykłą więź. Dla osób niezbyt zainteresowanych tą tematyką może okazać się to raczej mało interesujące, a wręcz nużące. Mimo tego autorka ponownie zaserwowała czytelnikowi opowieść o ludzkich problemach i zawiłych sytuacjach życiowych wymagających podjęcia trudnych decyzji.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
30-07-2017 o godz 14:12 przez: eirrid
Moyes znowu nie zawiodła!! Pewnie jak większość czytelników, swoją przygodę z autorką rozpoczęłam od "Zanim się pojawiłeś". Później w ekspresowym tempie pochłonęłam kolejne jej powieści. Sięgając po "We wspólnym rytmie" z jednej strony byłam ogromnie ciekawa, jaką historię tym razem będę mogła poznać. Z drugiej jednak strony bałam się, że mnie rozczaruje, a ja sama będę ją ciągle porównywać do majstersztyku, jakim dla mnie była wydana w styczniu "Dziewczyna, którą kochałeś". Niepotrzebnie. Zupełnie niepotrzebnie! "We wspólnym rytmie" zawładnęła moim sercem i umysłem, choć nie ukrywam, że początek mnie trochę znurzył. A później to już nie mogłam się oderwać, bo tak bardzo chciałam poznać, jak zakończy się ta historia. Natasha, Mac, Sarah i Boo. Żona i mąż, który odszedł, ale nagle wraca. Nastolatka i nieokiełznany koń. Każde z nich ma za sobą bolesną historię, każde z nich ma problem z zaufaniem drugiemu. A jednak czas potrafi zaleczyć każdą ranę, wlewa nadzieję w nawet najbardziej zatwardziałe serce i pozwala na nowo rozkwitać miłości (i nie ważne czy to jest miłość dwojga ludzi, czy człowieka do zwierzęcia, a zwierzęcia do człowieka). Historia opowiedziana przez Moyes jest piękna, a jednocześnie absolutnie realna, nie jest zbyt kolorowa i cukierkowa. Mamy tu trudną miłość, zranione uczucia, walkę o odzyskanie zaufania i marzenia, które tylko czekają na spełnienie. Zapewniam, że tak jak ja, nie będziecie się mogli oderwać od tej historii i nawet jeśli nie macie pojęcia o koniach (a to zwierzę jest jednym z głównych bohaterów powieści), to choć trochę je poznacie dzięki Moyes. I tylko pustka pozostanie w sercu, kiedy już skończycie i przewrócicie ostatnią kartkę w książce. Oby ta pustka została szybko zapełniona przez zupełnie nową powieść Jojo Moyes. Dziękuję wydawnictwu Znak literanova za możliwość poznania Natashy, Maca, Sarah i Boo.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
31-07-2017 o godz 15:05 przez: Ania1204
Z twórczością Jojo Moyes spotkałam się po raz pierwszy, kiedy Wydawnictwo Znak Literanova, przesłało mi do recenzji książkę "Razem będzie lepiej". Jak się okazało, była to naprawdę dobra pozycja, więc kiedy pojawiła się możliwość zrecenzowania jej kolejnej książki, wiedziałam że chcę się tego podjąć. Czy było warto? Przyznaję, że na początku książka nie była tak wciągająca, jak myślałam. Na szczęście z każdym kolejnym rozdziałem, robiło się coraz ciekawiej. Historia rozwinęła się, a ja zwłaszcza pod koniec, nie mogłam się od niej oderwać. Sarah, Natasha i Mac - to główni bohaterowie, wokół których skupia się fabuła. Pierwsza z nich, to zbuntowana i pełna tajemnic nastolatka, która wkracza dość niespodziewanie w życie pozostałej dwójki. Natasha to prawniczka, robiąca błyskotliwą karierę. Niestety jej życie osobiste nie wygląda już tak dobrze. Szanse na zostanie matką odeszły w niepamięć po kolejnym poronieniu, a małżeństwo właściwie dobiega końca (Mac, to prawie były mąż). Z każdą stroną bohaterowie mają coraz więcej problemów na głowie. Wszystko się nawarstwia, a oni są dodatkowo wobec siebie nieufni, nie rozmawiają szczerze i to niestety sprowadza na nich jeszcze większe kłopoty. Można w tym znaleźć wiele odnośników do naszego życia i chyba dlatego tak dobrze się to czyta. Życie nie jest łatwe i nie ma w nim wiele z bajki: są kłamstwa, zdrady, rozczarowanie i śmierć. Jednak książka niesie w sobie także pokłady nadziei, miłości i wiary, że świat i ludzie nie do końca są źli, a los potrafi przynieść nam niesamowite niespodzianki. Książkę polecam. Dostarcza dużo emocji i przyznaję, że momentami trochę wzrusza i skłania do refleksji nad tym, co jest w życiu ważne.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
10-08-2017 o godz 15:17 przez: Pani Lecter
Nie czytałam żadnej książki Moyes, ale byłam pewna, że musi być świetną pisarką. Martwił mnie jednak fakt, że po tylu wręcz błogosławionych książkach musiała napisać jakiegoś gniota. I napisała. Sarah jest dziewczynką doświadczoną przez życie, honorową i pełną godności, to dlatego pakuje się w kłopoty. Czternastolatka wydaje mi się być niezwykle głupiutka. Posiadając dług i bogatych opiekunów, którzy opłacają bezsensowną podróż jej konia do Kent, nie prosi ich o kilkadziesiąt dolarów na spłatę długu, a jeszcze wcześniej myśli, że jedzenie dla konia spada jej z nieba i nie będzie musiała za nie płacić. Natasha mądra i odpowiedzialna czuje wyrzuty sumienia, gdy (nie)były mąż wypomina jej brak zaangażowania w poszukiwanie dziewczynki i rzuca wszystko, by jej szukać. Mac opisywany jako męski ideał skradł moje serce, ponieważ tak go wykreowano. Która z nas nie marzy o facecie wyglądającym zawsze wspaniale, nawet, gdy przez trzy dni chodzi w tym samym zestawie ubrań? Jedyną postacią, którą bezwarunkowo polubiłam jest Kowboj John. Fabuła jest nijaka. Skłócona para bierze pod swe skrzydła zbuntowaną nastolatkę. Później jest lepiej, ale oddalamy się od realności. Jak czternastolatka dostała się z koniem do innego kraju? A właśnie tak jak w tej książce. Dobrze, że jej wierzchowiec potrafi przeskakiwać samochody i walczyć z rozbójnikami. Książkę Moyes czytałam długo, półtora tygodnia i uważam, że mogłam lepiej wykorzystać ten czas. To ciężkawa i nieprawdopodobna obyczajówka, która kończy się happy endem. Ma mocne strony, ale po ponad pięciuset stronach czytania o koniu i skłóconym małżeństwie nie potrafię sobie ich przypomnieć.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
26-08-2017 o godz 16:09 przez: Anna Kaik
Pokochałam Jojo Moyes od jej pierwszej książki, którą dane było mi przeczytać. Była to „Dziewczyna, którą kochałeś”. Po każdą następną sięgałam z nadzieją, że zapewni mi takie emocje, jak ta pierwsza. Nigdy się nie zawiodłam. I choć, już po przeczytaniu kilku – a każda jest sporych rozmiarów – książek Moyes– można by się obawiać przesytu, to jej kolejna propozycja: „We wspólnym rytmie”, sprawiła tylko, że mam ochotę na jeszcze więcej. Tym razem Moyes przenosi nas w dwa światy: świat młodziutkiej, ale nad wiek mądrej Sarah i jej miłości do koni oraz tylko pozornie uporządkowany świat Natashy – profesjonalnej prawniczki, borykającej się z trwającym rozwodem i bólem z powodu niespełnionego pragnienia bycia matką. W zaskakujących okolicznościach te dwa światy stykają się i... tutaj zaczyna się wspaniała historia podążania za głosem serca, spełnienia marzeń i poszukiwania swoich wewnętrznych prawd, po to by żyć wreszcie w zgodzie ze sobą. Moyes w „We wspólnym rytmie” ma dla czytelników jeszcze jedną niespodziankę: przenosi nas w rzeczywistość, z którą, gdyby nie lektura tej książki, prawdopodobnie nigdy byśmy się nie zetknęli. Chodzi o Le Cadre Noir – ekskluzywną, francuską szkołę jeździecką. To w gruncie rzeczy wokół jej tajemniczości i splendoru jest osnuta cała fabuła. Mam wrażenie, że Moyes z każdą książką dojrzewa jako pisarka. Oferuje nam coraz więcej, coraz lepszej lektury. Po książce „Ws wspólnym rytmie” z jeszcze większą niecierpliwością czekam na jej kolejną dawkę porywającej literatury.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
14-09-2018 o godz 11:17 przez: Eliwerka
Jojo Moyes inaczej Pauline Sara Jo Moyes wywodzi się jako brytyjska dziennikarka. Urodzona 4 sierpnia 1969 roku w Londynie, otrzymała dwukrotnie nagrodę Romantic Novel of the Year Award. Jako pisarka zadebiutowała w 2002 roku powieścią Sheltering Rain. Tak właśnie zaczęła się jej przygoda z pisaniem. Obecnie współpracuje z agencją Curtis Brown. Poznajemy Natasha, główną bohaterką. Po odejściu męża, jej świat rozsypał się na kawałki. Przez długi okres nie umiała zostawić tych wydarzeń za sobą. Gniew i zraniona duma, wpłynęły do podjęcia złych decyzji, których potem żałowała. Rutyna oraz monotonia jako codzienność towarzyszyły w jej życiu. Wszystko zmienia się jednak, gdy poznaje przez przypadek dziewczynkę, Sarę. Przygarnięcie jej do swojego domu i życia, odmieniło jej życie, w ogóle nie spodziewając się tego. „Bo też i jest koń się czemś tak niezmiernie pięknem, podziwienia godnem i zachwycającem, że wszystkich nań spoglądających młodych po równo jak starych spojrzenia niewoli. „ Nie raz już miałam styczność z tą autorką. Nie ukrywam, że obyczajówki nie są moją ulubioną działem do czytania. Zainspirowana okładką oraz opisem, sięgnęłam po nią, spodziewając się miłego oderwania od kryminałów. Początek zapowiadał się intrygująco, przenosimy się w świat koni, występów i więzi z właścicielami. Gdyby autorka szła tym wątkiem dalej, książka pochłonęła by mnie bez reszty. Jednak czym dalej przerzucałam kartki tym bardziej była zawiedziona historią. Niestety, ale książkę w połowie przerwałam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
18-09-2017 o godz 09:16 przez: Kamila Malec
Cudowna okładka i piękny opis książki skusił i mnie do jej zakupu. Jakie są moje odczucia? Cóż, po kilkunastu stronach miałam ochotę cisnąć ją w kąt i więcej nie brać w ręce. Nie zapowiadało się ciekawie, jednak czytałam dalej. Nie zawiodłam się co do fabuły, jednak bohaterowie stali się nadmiar irytujący. Poznajemy tu historię rozpadającego się małżeństwa pani adwokat i młodej czternastolatki, której życie w jednej chwili ulega diametralnej zmianie. Gdy ich ścieżki niespodziewanie się przetną ,spowoduje to lawinę powiązanych ze sobą splotów wydarzeń, których żadna ze stron się nie spodziewa. Młoda dziewczyna na skutek choroby swojego dziadka z którym mieszka musi przenieść się do rodziny tymczasowej. Koniec końców ląduje w domu pani adwokat, która wybawiła ją z opresji. Jej bunt, tajemnice i zamknięcie w sobie z wszelkimi problemami sprawiają jej opiekunom nie lada wyzwanie. Czy młoda dziewczyna zdobędzie serce ludzi i odnajdzie swój nowy dom? Czy ludzie którzy rozstali się z pewnego powodu odnajdą brakującą układankę w ich życiu i ułożą je na nowo? Pani Moyes opisała historię która może zdarzyć się każdemu. Chwilami śmieszna, chwilami straszna i irytująca ale także wywołująca łzy u czytelnika. Czy warto po nią sięgnąć? Uważam, że jak najbardziej tak.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
27-08-2017 o godz 13:46 przez: nika0709
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jojo Moyes i chociaż czytało się ją dobrze, to raczej nie przekonała mnie do tego, by zapoznać się z pozostałymi pozycjami, które wyszły spod pióra brytyjskiej pisarki. Książka nieco się dłużyła, trzeba było przebrnąć przez blisko 200 stron, by akcja nabrała tempa. Na koniec autorka zafundowała swoim czytelnikom lukrowa zakończenie, tak słodkie, że aż mdlące. Moim zdaniem historia zdystansowanej Natashy, która nagle gotowa jest zaryzykować swoją karierę i związek, by pomóc nieznanej dziewczynce, z którą ją nic nie łączy, jest dość mocno naciągana. Mimo tego, książkę czyta się szybko i lekko. Kowboj John potrafi wywołać uśmiech, a historia miłości głównych bohaterów daje nadzieje, że czasem nie wszystko jest skończone, trzeba tylko bardziej się starać. Spodobał mi się pomysł umieszczenia fragmentów „Hippiki, czyli jazdy konnej” Ksenofonta jako wprowadzenia w kolejny rozdział. Miałam wrażenie, że słowa te odnoszą się nie tylko do koni, ale i przedstawionej przez autorkę historii. Podsumowując, książka nie zachwyca, ale jeśli potrzebujecie lekkiej powieści z dobrym zakończeniem, to jest to powieść dla Was 
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-07-2017 o godz 15:01 przez: kp0018
Kolejna przepiękna powieść Jojo Moyes!! Powieść o pasji, o zagubieniu, o podążaniu za marzeniami, o walce z przeciwnościami losu, o cierpieniu, bólu i niepewności jutra. Z drugiej strony to książka pełna miłości... Miłości połączonej więzami krwi, węzłem małżeńskim, czy miłości, która łączy człowieka i zwierzę. Książka o przyjaźni, o bezinteresownej pomocy, o odkrywaniu prawdy o sobie... W stylu pisania pani Jojo jest coś takiego, co sprawia, że każda opowiadana przez nią historia toczy się jakby obok nas, jakbyśmy byli jej świadkami. I mimo, że fabuła często porusza trudne tematy, to sposób opowiadania historii przez autorkę nie przytłacza nas. Cudowna! Książka mnie zachwyciła. Po prostu!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
09-08-2017 o godz 20:30 przez: Sylwia
Kolejna powieść Jojo Moyes, ekspertki od poruszania emocjami czytelników „We wspólnym rytmie” w niczym nie odbiega od świetnego stylu autorki. Najnowsza książka aktorki porusza tematykę pasji, marzeń i tego że warto o nie walczyć, ale także cierpienia oraz bólu po odejściu bliskiej osoby. Historia przedstawiona w książce jest bardzo rzeczywista, pewnie nie jeden z nas przeżywa rozterki podobne do jej bohaterów. Książka urzeka niemal od pierwszej strony. Jest to piękna opowieść o tym, że razem można pokonać wszystkie przeciwności losu, a już na pewno o wiele łatwiej z nimi walczyć. Autorce udaje się wzruszyć czytelnika, co wbrew pozorom nie jest wcale łatwe. Serdecznie polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-07-2017 o godz 20:55 przez: Zofia Szewczyk
Jojo Moyes po prostu mnie zachwyciła. „We wspólnym rytmie” to powieść dla tych, którzy kochają życie. Historia bohaterów jest skomplikowana i niepokojąco rzeczywista. Autorka bez wątpienia ma bardzo duży talent pisarski, potrafi w wyjątkowy sposób oddać złożoną psychologię postaci. Z powieści Jojo Moyes wprost bije nadzieja i optymizm, wiara w lepsze jutro. Teraz już wiem z pewnością, że sięgnę po inne jej książki. Dodatkowo „We wspólnym rytmie” to wspaniała powieść dla miłośniczek i miłośników koni, w szczególności dresażu i słynnej „szkoły nad ziemią”. Szczerze polecam, jeszcze bardzo długo nie zapomnę tej historii!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
24-07-2017 o godz 20:35 przez: Agnieszka Szymaniak
Książka wciąga czytelnika już od pierwszych stron i wywołuje skrajne emocje. Decyzje bohaterów nie zawsze są do zaakceptowania, chciałoby się powiedzieć Sarze, że nie można w tak młodym wieku nieść takiego ciężaru. Nataszy, że należy mówić o swoich uczuciach i nie jest to oznaka słabości, Macowi, że warto walczyć do końca. Historia ta sprawia, że chciałoby się usiąść na koniu i pogalopować ku wolności, bo mimo, że w książce jest dużo smutku to daje nadzieję, że we wspólnym rytmie, można zdziałać wiele. POLECAM
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
16-08-2017 o godz 23:41 przez: werka777
„We wspólnym rytmie” to mądra i bardzo życiowa powieść, w której doszukałam się kilku rys. Nie jest to z pewnością najlepsza, ale też nie najgorsza powieść tej autorki. Z dobrze nakreślonymi portretami postaci o wcale nieidealnych charakterach i z kilkoma potrafiącymi zainteresować wątkami. Raczej dla dojrzałych kobiet i na pewno dla wielbicielek koni. Nie żałuję poświęconego jej czasu, ale przeczuwam, że nie będę o niej długo pamiętać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
01-10-2017 o godz 21:50 przez: nicole72
Nie polecam tej książki,ponieważ: -zaśpicie do pracy,bo czytaliście do późnej nocy; -jeśli nawet nie zaśpicie,to będziecie cały dzień niewyspani; -przejedziecie swój przystanek,czytając w autobusie; -nie ugotujecie obiadu,bo czytacie; -jeśli nawet ugotujecie,to będzie przypalony; -będzie was nurtowało,jak się kończy; -wkurzycie się,że to już koniec; -nie będziecie się mogli doczekać następnej książki Jojo Moyes.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-08-2017 o godz 21:14 przez: karolcia1358
To już trzecia książka Pani Mayer, która trafiła w moje ręce- kolejna, która była genialna. Jest moim literackim pewnikiem! :) Całą recenzję możecie przeczytać tutaj: http://ciutwiecej.pl/2017/08/we-wspolnym-rytmie-jojo-moyes-recenzja/
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-04-2021 o godz 20:26 przez: Joanna Dziurka
Bardzo fajna pozycja pozwalająca się oderwać. Chociaż fabuła w połowie książki staje się przewidywalna i tak dobrze się ją czyta. Mnie wciągnęła i nie mogłam się oderwać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji