5/5
01-04-2022 o godz 15:40 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Ciekawe
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-12-2021 o godz 10:24 przez: Sylwia Muszioł | Zweryfikowany zakup
100% ok
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-12-2021 o godz 18:09 przez: Anonim | Zweryfikowany zakup
Polecam
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-10-2021 o godz 20:10 przez: Dorota | Zweryfikowany zakup
Super
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-06-2021 o godz 00:04 przez: Katarzyna | Zweryfikowany zakup
♥️
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-07-2020 o godz 21:39 przez: Dorota Grabowska
Na taką książkę Jojo Moyes od dawna czekałam! Z tą autorką czasami nie jest mi po drodze albo trafi bardzo w moje czytelnicze gusta i będę podczas lektury zalewać się łzami i wzdychać („Zanim się pojawiłeś”), albo będę się nudzić i bez żadnych emocji przerzucać strona za stroną („Ostatni list do kochanka”). Czytanie tej autorki jest dla mnie istną ruletką i nigdy nie wiadomo, jak będzie. Nauczyłam się już podchodzić ze spokojem do jej książek i za bardzo się nie cieszyć, bo przecież znowu może wypaść słaba książka i trochę mi przykro, bo autorkę bardzo lubię. W przypadku wcześniej niepublikowanej książki w Polsce – „W samym sercu morza” jest na szczęście dobrze, a nawet bardzo dobrze! Może dlatego, że jest to powieść inspirowana prawdziwą historią babci Jojo Moyes? O czym jest ta historia? Akcja rozgrywa się po zakończeniu II wojny światowej, brytyjski rząd właśnie postanowił sprowadzić australijskie i amerykańskie żony swoich żołnierzy do kraju. Czy rozłąka z ukochanymi mogła wpłynąć na ich uczucia? Ponad 600 młodych żon wypłynęło wojskowym lotniskowcem „Victoria”, by zacząć nowy rozdział w swoim życiu, lepszy, bo u boku swoich ukochanych mężów. Lecz czy na pewno będzie dobry dla każdej z nich? Czy będą miały do kogo płynąć? Przed paniami 6 tygodniu ciężkiego rejsu nie tylko dla nich, bo i dla marynarzy stacjonujących na statku, nie będzie tu luksusowych apartamentów, będzie ścisk, upał i limity wody. Mimo wszystko kobiety płyną i wierzą w to, że w porcie padną w ramiona ukochanych mężczyzn. Wśród nich znalazły się cztery kobiety, na których skupiła się autorka. Ciężarna Margaret, wywodząca się z farmerskiej rodziny, która zostawiła ukochaną rodzinę i wyruszyła w rejs, by zbudować własny dom u boku męża. W tej samej kajucie umieszczona została wyniosła Avice, dziewczyna pochodząca z bogatego domu, która nie potrafi dostosować się do panujących warunków i zacięcie walczy o tytuł Miss. Będzie też tu jedna z młodszych żon – szesnastoletnia i postrzelona Jean. Ostatnią bohaterką i zarazem najbardziej tajemniczą będzie Frances, pielęgniarka, która chce po prostu dopłynąć do Anglii i zacząć tam nowe życie. To ta postać wzbudza największe zainteresowanie, bo jej przeszłość jest skrzętnie skrywana przez nią samą, nie wiemy też za wiele o jej mężu, a sama bohaterka nie należy do rozmownych. Zachowanie Frances zacznie się zmieniać, gdy przypadkowo pozna pewnego marynarza, czy na pokładzie lotniskowca może zrodzić się uczucie? Czy zdecydowalibyście się w rejs w nieznane, byleby tylko być ze swoją drugą połówką? Opisane w książce wydarzenia zostały zainspirowanymi tymi prawdziwymi i to jest największy plus tej historii. Pełne nadziei kobiety wypłynęły, bo uwierzyły, że tam daleko, ktoś na pewno na nie czeka. A przecież mogło się zdarzyć tak, że na statek dotrze telegram z wiadomością o treści „Nie przyjeżdżaj. Nie chcę cię” i co wtedy? Czerwony Krzyż pomagał przetransportować taką kobietę ze złamanym sercem do ojczyzny. Czy którejś z naszych bohaterek przytrafi się taka sytuacja? Na statku może zdarzyć się wszystko, podróż jest długa i monotonna, by umilić kobietom podróż będą i tańce, muzyka, ale będą też i nieprzyjemne incydenty z udziałem marynarzy, na jaw wyjdzie też skrywana tajemnica Frances. Czytelnik zobaczy, jak to wpłynie na pozostałe kobiety i jak zmieni się traktowanie tej bohaterki. „W samym sercu morza” nie będzie miała wartkiej akcji, może niekiedy będzie nam się wydawać, że spokojnie mogłoby kilku fragmentów nie być, bo są przegadane i niczego nie wnoszą istotnego. Ale to piękna i poruszająca opowieść o nadziei i miłości. O odwadze kobiet, które zdecydowały się wypłynąć do Anglii, niektóre z nich skończą ze złamanym sercem, inne zaś odnajdą szczęście w ramionach ukochanych mężów. To także książka o przyjaźni, nie zabraknie tu pokrzepiających momentów, może nawet odłożycie książkę ze wzruszeniem. Zakończenie nie jest przesłodzone, cukierkowe, jest po prostu piękną klamrą tej historii. Polecam.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-07-2020 o godz 07:34 przez: Margarita
Pierwszego lipca premierę miała niepublikowana wcześniej w Polsce powieść Jojo Moyes – „W samym sercu morza”. Powieść ukazała się w Wielkiej Brytanii (gdzie mieszka i tworzy Autorka) w 2005 r. Musiało upłynąć 15 lat, zanim powieść trafiła do polskich Czytelników. Moyes jest szeroko znana jako autorka powieści obyczajowych takich jak m.in. zekranizowana „Zanim się pojawiłeś” czy „Kiedy odszedłeś”. Moyes zjednuje sobie kolejne Czytelniczki stylem pisania i mądrością swoich powieści. Wiele jej powieści dotyka trudnych tematów wykluczenia i ostracyzmu społecznego, czy siły przyjaźni. Bohaterkami powieści Moyes są kobiety, które często nie zdają sobie sprawy ze swojej siły, dopóki nie będą musiały zmierzyć się z przeciwnościami losu. Nie inaczej jest w przypadku „W samym sercu morza”. O II Wojnie Światowej powstało wiele książek i filmów. O okrucieństwach tego największego w dziejach świata konfliktu zbrojnego słyszeli wszyscy, ale wiele osób zapomina, że w nawet tak strasznej rzeczywistości wojennej życie toczyło się dalej. Ludzie zakochiwali się, zawierali związki małżeńskie, rodziły się dzieci. Powieść „W samym sercu morza” opowiada historię powojennego łączenia właśnie takich wojennych małżeństw. Młode mężatki z m.in. Australii wybierały się na drugi koniec świata do Wielkiej Brytanii lub Stanów Zjednoczonych, aby połączyć się ze swoimi mężami, którzy skończyli swoją służbę dla kraju. „Prosimy pamiętać, że armia nie wyśle pań do miejsca docelowego, dopóki nie uzyska potwierdzenia »że ten jedyny« już na panie czeka. Krótko mówiąc, uważajcie się panie za przesyłkę za potwierdzeniem odbioru” – rada zawarta w broszurce rozdawanej młodym żonom na pokładzie Argentiny. Statki we flocie Jego Królewskiej Mości w 1946r. pełniły funkcję transportowców dla brytyjskich żołnierzy wracających do domu, jak i młodych żon czekających na spotkanie ze swoimi mężami. Jeden z nich, lotniskowiec HMS Victorius, na 6 tygodni stał się domem dla 650 pań podróżujących z Australii do Wielkiej Brytanii, aby połączyć się ze swoimi mężami. Jednymi z w wielu pasażerek tego olbrzymiego lotniskowca (o długości 230m i wadze 203 tys. ton) są zamieszkujące jedną kajutę: Margaret – córka farmera, Avice – córka bogatego przemysłowca, Frances – była pielęgniarka Australijskiego Szpitala Generalnego na Pacyfiku i Jean – jedna z najmłodszych żon (16-latka). Zarówno główne bohaterki, jak i reszta pań, wyruszają w tę długą podróż w poszukiwaniu nowego początku w ramionach ukochanego. Dla niektórych jest to szansa na rozpoczęcie nowego życia z „czystą kartą” w nowym środowisku. Zarówno dla pań, jak i marynarzy stacjonujących na lotniskowcu, rejs jest szansą na poukładanie sobie nowej rzeczywistości, a także zastanowienia się co dalej. Jest to też czas dużego niepokoju o tę przyszłość „zostawiłyśmy wszystko, wszystkich, których kochamy, nasze domy, nasze bezpieczeństwo. W imię czego? (…) Żeby płynąć tak daleko, a na końcu usłyszeć, że cię tu nie chcą? Bo przecież nie ma żadnej gwarancji, prawda? Nikt nie powiedział, że ci mężczyźni i ich rodziny nas zechcą.” Jak zawsze u Moyes, bohaterowie są dobrze scharakteryzowani, dopracowani. Fabuła, mimo że obszerna (powieść ma ponad 500 stron), jest interesująca i dobrze się czyta. A mając świadomość, że historia jest oparta na faktach (transporty „wojennych żon”) i inspirowana historią babci Jojo Moyes, to czyta się to jeszcze lepiej. Podsumowując: "W samym sercu morza" to opowieść o trudnej przeszłości, złamanych obietnicach zmieniających się w gorzką prawdę, leczeniu wojennych traum, rozwianych złudzeniach a przede wszystkim przyjaźni i nadziei na nowy początek. Przyjemna lektura na wakacje. Serdecznie polecam, nie tylko wielbicielkom Jojo Moyes.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
17-07-2020 o godz 00:23 przez: LiterackiPrzeszpieg
"Jedyni ludzie, którzy znają wszystkie odpowiedzi, to ci, którzy nigdy nie stanęli w obliczu pytań". ____To miał być rejs po nową przyszłość. 655 młodych australijskich kobiet, żon brytyjskich żołnierzy, wyruszyło w podróż z Australii do Anglii 2 lipca 1946 r. Na podróżujące kobiety i marynarzy czekał prawie sześciotygodniowy rejs w warunkach specyficznych. Lotniskowiec HMS Victorious w ostatniej chwili został dostosowany do przewozu pasażerów, więc o luksusach nie mogło być mowy, co zwłaszcza odczuły kobiety. Pomimo, że każda z nich inaczej wyobrażała sobie tę podróż, godzą się na pewne niedostatki i wojskowy rygor w imię lepszej przyszłości. Tęsknota za rodziną, pozostawioną w Australii mieszała się z nadzieją na nowe życie u boku ukochanego. Na czas podróży lotniskowiec Victorious staje się swojego rodzaju mikroświatem, oderwanym od jakiekolwiek lądu. Pobyt na morzu uczy pokory, ale też i koi nerwy, oferując mnóstwo czasu na rozmyślania. ____"Kobiety na morzu to recepta na katastrofę". Zgodnie z tradycją, w najnowszej powieści Jojo Moyes to przede wszystkim kobiety mają głos. Ale - zanim o nich napiszę - wspomnę o marynarzach. Życie na statku zawsze zostawia ślad w człowieku. Kilka listów nie jest w stanie ukoić tęsknoty za rodziną, której obraz z czasem blaknie. Rodziną, która potrzebuje ojca i męża, a nie ducha, będącego jedynie gościem w domu. Nikomu nie jest łatwo, choćby na siłę przekonywał innych, że wszystko jest w porządku. Damskie rozterki poznajemy z relacji czterech pasażerek z jednej kabiny. Najmłodszej i chyba najbardziej narwanej Jean, Avice - najbardziej dystyngowanej, Maggs - najbardziej empatycznej i pielęgniarki Frances, najbardziej tajemniczej. Z ich ust słychać wiele historii - mniej lub bardziej romantycznych, ale z czasem podszytych coraz większą niepewnością, czy cel ich podróży jest wart takiego poświęcenia. Nie żyją tylko pięknymi marzeniami i doskonale zdają sobie sprawę, że tak naprawdę nikt nie przygotował ich na angielską rzeczywistość. Czy na pewno ktoś powita ich z otwartymi ramionami, czy zdobędą nowych przyjaciół? Czy odnajdą się w roli żony wojskowego? I tak z przymrużeniem oka - czy w Anglii naprawdę nie można kupić butów? ___Podczas tej podróży mogło się wiele wydarzyć. Smutek może zamienić się w nadzieję a radość w furię i rozczarowanie... Skryta Frances jak chyba nikt z pasażerów czuje się samotna, pomimo że otacza ją tyle osób. "Nocą, w samotności, mogła na chwilę strząsnąć z siebie zarówno przeszłość, jak i przyszłość. Mogła po prostu siedzieć i być, pokrzepiając się tym, że tutaj jest tylko Frances - maleńką, pozbawioną znaczenia pośród nieba, morza i gwiazd." Jej historia, inspirowana życiem babci Jojo Moyes, wybrzmiewa najgłośniej podczas tego rejsu. Ludzie już wydali osąd, odwrócili się od niej plecami, jakby mieli prawo oceniać innych i wydawać wyrok na postawie zaledwie plotki. Każdy dźwiga swoje brzemię wstydu, bo nie ze wszystkich rzeczy w swoim życiu można być dumnym. Brzemię Frances jest wyjątkowo ciężkie, bo potrzebując pomocy, zaufała niewłaściwej osobie. Życiowe koleje i wojna mocno ją zahartowały, ale zero-jedynkowa ocena ludzi boli do tego stopnia, że boi się zawalczyć o swoje szczęście. ___"W samym sercu morza" to rozgrywająca się na pełnym morzu powieść, która chwyta za serce. Ludzka krzywda i niesprawiedliwość społeczna może mieć wiele twarzy, ale sztuką jest podnieść się z kolan i zawalczyć o siebie, o swoją przyszłość. Zatopicie się w lekturze tej książki na długie wakacyjne godziny i naprawdę z żalem dopłyniecie do jej końca...
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
08-07-2020 o godz 14:47 przez: Szanuka
REJS KU NOWEMU ŻYCIU W 1946 roku z Australii do Anglii wyruszył statek, pełen młodych żon, zaślubionych angielskim żołnierzom i marynarzom, stacjonujących w czasie wojny na australijskim kontynencie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kilka istotnych faktów. Statek, którym płynęły przez sześć tygodni był lotniskowcem. Komandor, który nim dowodził, nigdy dotąd nie musiał dostarczyć tak osobliwego ładunku – ponad 600 młodych kobiet. Natomiast każde z tych kobiet łączyło jedno: niepewność, podenerwowanie i nieodparta chęć rozpoczęcia nowego życia. Bywały sytuacje, w których żony otrzymywały telegram o treści: „Nie przyjeżdżaj. Nie chcę cię” i wtedy Czerwony Krzyż dokładał starań, aby transportować daną kobietę z powrotem do jej ojczyzny. Zawstydzoną, zrezygnowaną, ze złamanym sercem. „Skrawek papieru i kilka napisanych na nim szczerych słów nagle uświadomiły im brutalną prawdę o ich położeniu. Powiedziały im, że ich przyszłość niekoniecznie należy do nich samych, że inne niewidzialne siły już teraz wyznaczają bieg kolejnych miesięcy i lat. Przypomniały, że wiele z nich wyszło za mąż w pośpiechu i bez względu na to, co czuły oraz jak się poświęciły, teraz czekają niczym łatwy cel, aż ich mężowie w wolnej chwili pożałują decyzji o ślubie”. Jojo Moyes w swojej powieści „W samym sercu morza”, zainspirowanej prawdziwymi doświadczeniami jej babci, zawarła historię czterech młodych żon: ciężarnej Margaret, młodziutkiej i nieco postrzelonej Jean, wyniosłej Avice oraz skrytej i tajemniczej, a przez to chyba najbardziej ciekawej, pielęgniarki Frances. Każda z nich znalazła się na pokładzie „Victorii” w jednym celu: płyną ku nowemu początkowi. Mimo różnic w ich charakterach i, nie raz, skomplikowanych przeszłościach, łączy je to samo, co z resztą pasażerek: odwaga, granicząca niemal z głupotą, miłość i nadzieja na lepsze, piękniejsze jutro. Na pokładzie statku Margaret zmaga się z trudami daleko posuniętej ciąży oraz próbuje się pogodzić z tym, że zostawiła swój rodzinny dom i popłynęła na drugi koniec świata, by założyć własny. Szesnastoletnia Jean nie stroni od żartów i towarzystwa mężczyzn, przez co jej reputacja wisi na bardzo cienkim włosku. Avice, dama i dziewczyna z dobrego i bogatego domu, pragnie zachować klasę na nie raz brudnym od plam oleju statku i rywalizuje zacięcie o tytuł Miss ze swoją dawną przyjaciółką, Irene. Z kolej Frances… Frances po prostu chce dopłynąć do Anglii, a przy okazji robi to, co potrafi najlepiej – leczy i opatruje rannych na pokładzie oraz pomaga Margaret przejść przez trudy ciąży. Poznaje również pewnego marynarza, do którego, wbrew sobie, zaczyna czuć coś więcej, niż tylko sympatię. Nie wie jeszcze, że dokładnie to samo czuje Henry w stosunku do niej. Na wielkiej, wszechogarniającej zewsząd wodzie, na pokładzie lotniskowca, niezbyt przystosowanego do transportu ludzi, dzieją się rzeczy dramatyczne i wzruszające. Pasażerki kierują swoje spowiedzi w kierunku morza, które chętnie i bezinteresownie przyjmuje ich ból, niepewność, radości, ale także radość i nadzieje. „W samym sercu morza” to wyjątkowa opowieść, która sprawiła, że płakałam podczas lektury. Uwielbiam pióro Jojo Moyes i już z wytęsknieniem wypatruję kolejnej powieści tej znakomitej, niezastąpionej autorki, która rzeźbi słowem emocje i wylewa się swoimi powieściami w sercu czytelnika ciepłą, uspokajającą falą. WWW.RECENZJE-SZANUKI.BLOGSPOT.COM
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
13-07-2020 o godz 10:19 przez: Anna Kaczmar
Tym, co sprawia, że naprawdę warto sięgnąć po powieść Jojo Moyes, jest ukazanie kobiet na przestrzeni wielu lat. Zderzenie okresu wojennego z teraźniejszością [tutaj to rok 2005] okazuje się zaskakujące. Przedstawicielką modernistycznego stylu życia opartego głównie na zaspokajaniu własnych potrzeb jest Jennifer, młoda studentka, która wraz z babcią i chłopakiem [status ich relacji jest skomplikowany, gdyż dziewczyna nie chce oficjalnie określić ??? mianem swojego chłopaka] podróżuje po Indiach. Podczas standardowej wycieczki, pod czas której zwiedza się zabytki i najpiękniejsze miejsca tego kraju, Jenny i jej babcia trafiają również do uboższych dzielnic, w których królują odrapane budynki, nędza i ubóstwo. Ale to cmentarzysko statków staje się dla tych kobiet znaczącym przystankiem, podczas którego do głosu dojdą nie tylko wypierane z pamięci wspomnienia, ale również ksenofobia i szowinizm. Natomiast czasy wojenne to okres męskiej dominacji, kiedy to o przyszłości dziewcząt i kobiet decydują najpierw ich ojcowie, a potem mężowie. Rola kobiety ogranicza się zatem do roli posłusznej córki, żony, a potem matki. W tej dość szarej i ustabilizowanej codzienności ślub z mężczyzną, którego prawie się nie zna oraz rejs statkiem w nieznane jest przejawem niezwykłej odwagi. Tych 600 kobiet, których dotyczy ta opowieść, wykazało się niezwykłym hartem ducha, dzięki któremu miały odwagę porzucić swoje rodziny i popłynąć na spotkanie z mężem, którego widziały zaledwie kilka razy. Przez pryzmat kilku bohaterek można zatem poznać reprezentantki ówczesnego kobiecego świata. Podczas obcowania z nimi nie tylko poznaje ich życiowe historie, ale przede wszystkim śledzi decyzje przez nie podejmowane, z którymi nie zawsze się zgadza. Okres, w którym przyszło im żyć jest niepewny i napawa lękiem. Kobiety nieustannie odczuwają strach przed utratą ukochanego męża, ale też mają nadzieję na jak najszybsze odzyskanie poczucia bezpieczeństwa. Ich obawy przed życiem w nowej powojennej rzeczywistości wydają się uzasadnione, gdyż na nieznanym terenie i z dala od rodziny będą musiały stworzyć swoją własną familię i poznać krewnych męża, o których do tej pory czytały tylko w listach lub wcale nie miały o nich pojęcia. Podczas podróży do Wielkiej Brytanii jedynie morze słucha ich bez słowa sprzeciwu i przyjmuje każdą ich skargę, niepewność, nadzieję i ból. Tylko w obecności wielkiej wody nieskalanej ludzkimi rządzami wojenne żony mogą dokonać spowiedzi i wyjawić emocje skrywane w najgłębszych zakamarkach duszy. Nikt im wówczas nie przeszkadza, nie upomina, nie przerywa, nie krępuje uwagami o przesadnej emocjonalności. Tylko w obecności morza te dziewczyny i kobiety mogą całkowicie się obnażyć i powiedzieć, co im leży na sercu.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-07-2020 o godz 14:04 przez: ksiazkanonstop
Dzień dobry! Kiedy w zapowiedziach pojawił się najnowszy tytuł Moyes, wiedziałam, że muszę go przeczytać teraz. Nie za jakiś czas. Teraz. Czułam, że będzie to dobra opcja na letnie dni. Nie pomyliłam się. Dzięki wydawnictwu Znak jestem już po lekturze. Z wielką przyjemnością będę wspominać czas z nią spędzony. Jeśli poszukują Państwo książki wakacyjnej, ale skrywającej w sobie coś więcej niż zwyczajny romans, ta pozycja może być dla Was. Jojo Moyes staje przy wejściu na statek i zaprasza na pokład nie tylko stęsknione, czy to za mężczyzną czy też za innym, lepszym życiem, bohaterki, ale również czytelniczki. To jak, wchodzimy? Rok 1946. Sześćset kobiet wyrusza w podróż, u kresu której nie sposób przewidzieć, co je czeka. Mają tylko jedno. Nadzieję. Podczas rejsu kobiety chcąc nie chcąc spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Avice ewidentnie zalicza się do drugiej grupy. Wychowana w dobrym domu jest wręcz oburzona, że przychodzi jej stykać się z takim towarzystwem. Czego się jednak nie robi dla męża Ian'a? Margaret zostawia ojca i braci, dla których była kucharką oraz sprzątaczką, zabiera psa (jedyną pamiątkę po mamie) i rusza naprzód do Joe'go. Jean jako jedyna na pokładzie jest niepełnoletnia. Ma 16 lat. Bez oporów zostawia dom i płynie do męża. Frances jest pielęgniarką. Po wojnie może już wrócić do domu. To cicha, skryta a przede wszystkim niesamowicie samotna kobieta. Chociaż ma męża, jej serce na statku zabije mocniej... Taka różnorodność osobowości może zwiastować tylko jedno. Fantastyczną lekturę. Chyba nigdy wcześniej nie czytałam książki, której akcja rozgrywałaby się na statku. To naprawdę świetny pomysł i doskonała odmiana. Warto tutaj nadmienić, że inspiracją do napisania powieści była historia babci Jojo Moyes. W pewnym momencie już domyślamy się o którą panią chodzi i cała opowieść nabiera odpowiednich kształtów. Śledzimy dni kobiet, które często zlewają się w jedno a czasami spotyka je miła odmiana w postaci atrakcji. Mogą również korzystać z salonu fryzjerskiego, co niewątpliwie działa na plus w kontekście humorów, które podczas takiej podróży są przeróżne. Od euforii przez niezdecydowanie i pytania o sens aż po smutek. Pojawiają się też poważniejsze wątki jak hazard i zdrada, z którymi nie tak łatwo się uporać... Fabuła „W samym sercu morza” toczy się niespiesznie przez co niektórzy czytelnicy mogą być sfrustrowani. Jednak sama do nich nie należałam i wiem, że znajdą się też tacy, którzy docenią jej wolne tempo i rozsmakują się w każdym zdaniu. Bardzo się cieszę, że mogłam poznać treść książki i pokrótce opowiedzieć o niej Państwu. Mam nadzieję, iż ci, którzy zdecydują się po nią wyciągnąć rękę odnajdą coś dla siebie, coś, co zatrzyma ich przy autorce na dłużej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
16-07-2020 o godz 18:42 przez: Ewelina Hachuła
Książka Jojo Moyes „W samym sercu morza” nie tylko pozwoliła mi na spędzenie miłego, urlopowego i „wakacyjnego” (patrz pogoda nas na początku lipca nie rozpieszcza) czasu na czytaniu. Dodatkowo dowiedziałam się i intensywnie myślałam nad rolą kobiety podczas I i II wojny światowej, ponieważ książka opowiada historie młodych australijskich kobiet (nawet 15-letnich !!), które wychodziły za mąż za angielskich żołnierzy. Nie ukrywam, że kilka razy z irytacji nad sytuacją tych dam, musiałam „walnąć książkę w kąt” na kilka chwil lub dni. Wspomniałam już, że opowieść autorki oparta jest na PRAWDZIWYCH wydarzeniach, które spotkały kobiety XX wieku. Autorka w zdumiewający i inteligentny sposób pokazała funkcję i stereotypu żeńskie panujące w tamtych czasach. Jednak wkurzała mnie nie tylko głupota, brak rozsądku, ocenianie i wykorzystywanie tych kobiet przez mężczyzn, ale też wrogie nastawienie innych kobiet wobec swoich współtowarzyszek. W książce napisane jest, że mężatki są odważne, zgadzam się z tym, ale odważne, ponieważ mają odwagę opuścić swój kraj i płyną liniowcem do nieznanego sobie kraju przez długie tygodnie. Złudnie wierząc, że zostaną przyjęte z otwartymi ramionami przez swoją nową rodziną. Naprawdę łudzicie się, że tak będzie? Oczywiście, że nie. Poznamy w tej książce wiele zdumiewających opowieści o tym, jak kobiety wierzą i oczekują zmian w swoim życiu oddając się mężczyźnie „na dobre i złe”. Cytując za autorką „W 1946 roku brytyjska Królewska Marynarka Wojenna przystąpiła do ostatniego etapu powojennego transportu wojennych żon- kobiet i dziewcząt, które poślubiły brytyjskich żołnierzy służących poza granicami kraju. Większość z nich przewieziono wojskowymi transportami lub specjalnie przygotowanymi liniowcami. Jednak 2 lipca 1946 roku 655 młodych żon z Australii wyrusza w wyjątkową podróż: popłynęły do swoich brytyjskich mężów lotniskowcem HMS Victorious. W rejsie towarzyszyło im ponad 1100 mężczyzn oraz 19 samolotów. Najmłodsza z pasażerek miała 15 lat. Co najmniej jedna owdowiała, nim dotarła do celu. Moja babcia Betty McKee zaliczyła się do szczęściar, których wiara została nagrodzona”. Moje drogie poznajcie losy Frances (pielęgniarko-prostytutki), Margaret (niby nieokrzesanej wieśniary), Avice (panienka z dobrego domu, bez szczypty empatii), Jean(roztrzepanej, lecz radosnej 16-latki) oraz Henrego, Timsa oraz nielubiącego kobiet kapitana lotniskowca –Highfielda oraz wielu wielu innych barwnych pobocznych bohaterów. Polecam 
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
03-08-2020 o godz 19:12 przez: Paulina Woźna
Przyznam Wam szczerze, że uwielbiam tę kobietę! Jojo Moyes jest prawdziwą czarodziejką w tworzeniu emocjonujących i poruszających historii dla kobiet. Znowu to zrobiła! Urzekła mnie swoją najnowszą powieścią i jestem pod sporym wrażeniem. Owszem, nie jest to najlepsza książka autorki, jednak posiada ten charakterystyczny urok i ciepło, który zawsze odnajduję w jej twórczości. Ponad sześćset kobiet, australijskich żon wchodzi na pokład Viktorii, lotniskowca którym popłyną do swoich mężów, do Wielkiej Brytanii. Jedna, sześciotygodniowa podróż zmieni diametralnie ówczesne życie tych niewiast. Ich walizki zostały wypchane nie tylko pięknymi sukniami, ale przede wszystkim wielkimi nadziejami na szczęśliwą przyszłość. Nie wszystkie ją osiągną, jednak w ich działaniach zdecydowanie nie zabraknie determinacji oraz oporu. Poznajemy cztery diametralnie różne kobiety- Margaret (polubiłam ją od samego początku, fajna, równa babka), Jane (trochę szalona, ale intrygująca postać), Avice (jedna z najbardziej irytujących bohaterek, jednak jej losy potoczyły się zaskakująco…) oraz Frances (uzdolniona pielęgniarka, nieśmiała oraz wycofana kobieta zagadka). Czy każda z nich zazna wymarzonego życia u boku męża? Niestety nie. Nie jest to cukierkowata, słodkopierdząca historia, gdyż mamy tutaj do czynienia z prawdziwym życiem, które bywa brutalne i niesprawiedliwe. Nie mam pojęcia jak rozłożone zostały proporcje między fikcją literacką, a prawdziwymi wspomnieniami babci Jojo Moyes, jednak całość wyszła moim zdaniem fenomenalnie. Nie wszystkim „W samym sercu morza” może przypaść do gustu, gdyż powieść charakteryzuje mozolne tempo akcji. Były momenty, że również mnie to trochę irytowało, ale ostatecznie zaufałam autorce i popłynęłam powolnym rytmem Victorii. I zdecydowanie nie żałuję tej decyzji. Mimo, że książka została zaszufladkowana jako literatura obyczajowa/romans, wątek miłosny jest bardzo subtelny i rozwija się w powolnym, nieśmiałym tempie. I to jest według mnie kwintesencja romantyzmu! Ukradkowe spojrzenia, wstydliwe gesty, niepewność czy druga osoba odczuwa podobnie. Szczerze urzekł mnie ten wątek, gdyż w dzisiejszych czasach zwyczajnie brakuje dawnej subtelności w relacjach damsko-męskich. Dawno nie płakałam podczas lektury, a ta kilkakrotnie dostarczyła mi wzruszeń. Idealna książka na lato, polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
06-08-2020 o godz 11:27 przez: PolecamGoodBook
Po Jojo Moyes sięgam od kilku lat. Nie zawiodłam się jeszcze na żadnej z jej książek. Uważam je za pouczające, piękne, wzruszające. To nie są byle jakie obyczajówki, chcące nam umilić czas (ale takie też są potrzebne), a powieści zawierające mnóstwo przekazu. Moyes porusza trudne tematy, nie obchodzi się z nimi jak z jajkiem. Tym razem w W samym sercu morza również przygotowała dla czytelników poważne sprawy. Zainspirowana prawdziwą historią, stworzyła niebywale ciekawą fabułę, która nie pozwoliła mi się oderwać od tej książki. Może dlatego tak długo pisałam recenzję? Bo nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów. Zacznę od początku. Akcja książki nie jest szybka, nie uderza w czytelnika jak rozpędzony pociąg. Pierwsza połowa to połowa rozrysowująca fabułę, ukazująca losy i historie bohaterek. Mimo tego, że tempo nie jest zawrotne, to autorka nie pozwala nam się nudzić. Emocje jakie ukazuje już na pierwszych stronach książki, trafiają w samo serce. Przynajmniej moje. Czego możemy się spodziewać? Właśnie niczego. Dlatego, że Moyes zaskakuje w każdej napisanej przez siebie części. Podaje nam na tacy chusteczki, byśmy mogli ocierać łzy. Tak, ta książka wzrusza, zaciska niewidzialną dłoń na naszym gardle. To gruba książka, ale przeczytacie ją tak szybko, że zanim się obejrzycie, będziecie już wszystko wiedzieć. A uwierzcie, będziecie chcieli się dowiedzieć, bo jest zbyt dużo niedomówień, intryg, tajemnic, smaczków. To jak odkopywanie skarbów. Świetnie poprowadzona fabuła i narracja to ogromny plus tej książki. Bohaterowie jak zawsze zostali dobrze wykreowani i wydają się żywi. Wzbudzają współczucie, smutek. Moyes ma talent do tworzenia postaci. Robi to dokładnie i z precyzją. Nie mówię, że jest to powieść łatwa, ale jest na pewno warta czasu na przeczytanie. Nie spodziewałam się tak wzruszającej historii. Nie żałuję ani minuty spędzonej z tą książką i serdecznie Wam ją polecam. To jest piękna powieść o tęsknocie, bólu, rozstaniach i przeszłości, która ma ogromny wpływ na teraźniejszość.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
11-07-2020 o godz 11:51 przez: eirrid
Czwarta z kolei powieść Jojo Moyes, wydana oryginalnie w 2005 roku, po raz pierwszy wydana w Polsce. Kiedy na stronach internetowych pojawiły się zapowiedzi tej powieści, patrząc na okładkę, byłam pewna, że to będzie lekka i przyjemna historia, w sam raz na lato. Kiedy już książka była w moich rękach, pierwsze na co zwróciłam uwagę, to oryginalny tytuł. The Ship of Brides - Statek Panien Młodych (wolne tłumaczenie). Kolejny raz polskie tłumaczenie tytułu odbiega od oryginalnego, który jest akurat idealny dla tej powieści. Wiem, że nie zawsze da się chwytliwie przetłumaczyć tytuł, ale dla mnie to tłumaczenie jest trochę nietrafione. Patrząc na okładkę, widząc tytuł można się nieźle zdziwić zawartością. I tak , wiem- nie ocenia się książki po okładce (ale przyznajmy się szczerze, ilu z nas właśnie z powodu okładki sięga po jakąś książkę - ja przyznaję bez bicia, że mnie się to czasami zdarza). Dlatego cieszę się, że chociaż na odwrocie jest lepszy opis fabuły i tego co nas czeka na kolejnych ponad pięciuset stronach. Co do samej powieści - nie jest zła. Ale nie jest to też Moyes w szczytowej formie. Widać bardzo wyraźnie, że to jej pisarskie początki. Niektóre opisy ciągną się w nieskończoność i jeśli ktoś nie ma wystarczająco dużo silnej woli i samozaparcia, obawiam się, że w połowie stwierdzi, że to nie dla niego. I to byłby błąd, ponieważ jak już się "przebrnie" przez trochę nudne 200 stron, historia trochę się rozkręca i koniec końców okazuje się, że jest całkiem ciekawa i warto było cierpliwie czekać. Cierpliwym polecam serdecznie. Mniej cierpliwym, mimo wszystko, życzę tego samozaparcia, które pozwoli poznać zakończenie historii Frances i wielu innych młodych kobiet, zebranych na statku, płynącym ku lepszej przyszłości.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
04-07-2020 o godz 20:06 przez: wybitna.marzycielka
Na początku nie mogłam się odnaleźć w tej książce. Zdecydowanie za dużo imion i opisów na dzień dobry. Wydawało mi się na początku, że to jest kilka początków historii, co chwilę był ktoś inny na głównym planie. Jest to opowieść wielowątkowa, takie rzadko zdarza mi się czytać, łatwo jest się pogubić. Tematyka bardzo mnie zaintrygowała. Po wojnie kobiety z Australi wyruszają w 6-tygodniowy rejs statkiem Victoria, aby zobaczyć się ze swoimi mężami. Tak naprawdę nie wiedzą, jaka bedzie sytuacja kiedy trafią do celu podróży. Frances Mackenzie - małomówna pielęgniarka - małżonek Alfred, choć jej historia to wielka tajemnica. Margaret w ciąży z Joem, na statku była z psem, jest najbardziej rozgadana, otwarta i przyjacielska, chyba najbardziej polubiłam właśnie ją. Jean- najmłodsza - 16 lat, jej małżonek to Stan i Avice- najbardziej wkurzająca, przemądrzała, samolubna, uważa się za lepszą od innych, jej ukochany -Ian. Jest jeszcze komandor Highfield, który okazał się byc bardzo w porządku oraz Henry Nicol, który musiał opuścić rodzinę, nie wiadomo czy nie odzywal sie do nich celowo czy nie, lecz po czasie dostaje list od żony w sprawie rozwodu. Pewnego późnego wieczora poznaje Frances, rodzi się między nimi uczucie. Z czasem ich przygody stawały się coraz ciekawsze. Bardzo współczułam Jean, nie wiem jak jej ukochany mógł coś takiego zrobić, zwłaszcza, że dziewczyna u nikogo nie mogla znaleźć miłości. Frances tez miala trudno w młodości, a później z resztą rzuciło się to na jej teraźniejszość. Na koniec, myślałam, że Moyes mnie zawiedzie, ale jednak nie😊 Byla to dobra książka, ale nie pobiła "Zanim się pojawiłeś"😂 Polecam przeczytać tą bardzo ciekawą historię!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
3/5
02-01-2021 o godz 14:07 przez: zaczytana_izabela
"W samym sercu morza" to książka oparta o prawdziwą historię babci autorki. Jennifer razem z babcią podróżują do Indii, gdzie trafiają na plażę pełną wraków statków. Znajdują tam Victorię, statek, który w swoim ostatnim rejsie płynie z Australii do Wielkiej Brytanii. Jedną z pasażerek była starsza pani. Wtedy przenosimy się na jego pokład do roku 1946. Francis to jedna z ponad sześciuset kobiet, które wyruszyły w sześciotygodniowy rejs w nieznane. Porzuciły swoje dotychczasowe życie i najbliższych, żeby w nowym, obcym kraju spotkać swojego ukochanego męża, i zacząć nowe życie. Autorka skupia się na historii czterech bohaterek Francis, Margaret, Avice oraz Jean. Mierzą się one z codziennym życiem na transportowcu, gdzie przeżywają mniejsze i większe dramaty, zawiedzione nadzieje, ale też zawierają nieoczywiste przyjaźnie czy niespodziewane uczucia. Doświadczają niepewności, rozterek przed nieznaną przyszłością, niektórzy mierzą się ze swoją historią, którą chcieliby ukryć. Autorka dużą uwagę przywiązuje do opisania ówczesnych obyczajów. To kobieta ma prowadzić dom, zajmować się dziećmi oraz dobrze się prowadzić. Przyłapanie jej w nieodpowiedniej sytuacji z mężczyzną prowadzi do potępienia, okryta hańbą musi opuścić statek i wrócić do domu. Uważam, że pomysł na fabułę jest naprawdę bardzo ciekawy, niestety według mnie książka jest zbyt długa, przegadana niekiedy nudna. Pomimo, że Jojo Moyes nadała swoim bohaterom różne charaktery a każdy z nich reprezentuje inne postawy to brak w wśród nich wyrazistych postaci. Podsumowując nie jest to bardzo zła książka, dostrzegam elementy za które może się innym podobać jednak dla mnie jest to lekkie rozczarowanie.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
19-08-2020 o godz 13:17 przez: czytanienaplatanie
Co może zdarzyć się w samym sercu morza jeśli na ogromnym lotniskowcu ulokować ponad 1100 mężczyzn załogi i 600 Australijek płynących na spotkanie swoich angielskich mężów? Zamknięcie ich wspólnie na sześć tygodni, mimo zachowania wszelkich możliwych zabezpieczeń może przynieść tylko kłopoty. Dla wszystkich pasażerów statku ta wyprawa jest szczególna. Dla komandora rejs na Victorii ma być tym ostatnim. Pożegnaniem i zamknięciem pewnego rozdziału. Po całym życiu na morzu ta zmiana niesie ze sobą strach i niepewność. Również dla młodych kobiet ta podróż na drugi koniec świata jest nasączona obawą. Płyną do nieznanego im kraju, nie wiedząc czego mogą oczekiwać na miejscu. Morze jest świadkiem ludzkich tragedii, zawiedzionych nadziei, ale i niespodziewanych przyjaźni i głębszych uczuć. Bohaterowie przeżywają rozterki przed nieznaną przyszłością, niektórych natomiast dopadają demony przeszłości, którą chcieliby za sobą pozostawić. Jak każdą z dotychczas przeczytanych książek Jojo Moyes i tą przeczytałam z prawdziwą przyjemnością. Ponownie urzekła mnie zarówno fabuła powieści, przyjemna, ale poruszająca również głębsze tematy, jak i lekki styl autorki. Płynęłam wraz z opowieścią, która czasem kołysała mnie leniwie i spokojnie, by po chwili wrzucić na wzburzone sztormem fale. Podczas lektury zdarzyło mi się i roześmiać, i uronić łzę. Wszystko za sprawą bohaterów, których nie da się nie polubić. Ciekawostką jest fakt, że pierwowzorem jednej z bohaterek jest babcia autorki. Jeśli szukacie przyjemnej i wzruszającej, ale nie cukierkowej opowieści opartej na prawdziwych wydarzeniach, to zachęcam do sięgnięcia po tego, liczącego ponad 500 stron, grubaska.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
08-07-2020 o godz 10:27 przez: MIKA
Wojna to trudny czas dla wszystkich. Śmierć , ból, tęsknota... Jest w tym czasie jednak miejsce również na miłość, radość i nadzieję. Po wielu latach starsza pani odbywa podróż ze swoją wnuczką. Trafia do miejsca gdzie znajduje się "cmentarzysko statków". Jeden z nich wywołuje u niej falę wspomnień. Grupa kilkuset kobiet podróżuje na pokładzie statku z Australii do Anglii by tam po wielu miesiacach rozłąki z mężami, móc się z nimi spotkać i osiąść na stałe w rodzinnych stronach wybranków. Z dala od lądu, rodziny, domu, przepełnione tęsknotą, strachem przed nieznanym z burzą młodzieńczych hormonów, poddane są wilkiej próbie. Próbie cierpliwości, wttrwanua w miłości i wierności. Współtowarzyszący im marynarze którzy niekiedy od miesięcy nie byli tak blisko kobiety, wcale nie ułatwiają paniom zadania. Na pokładzie zatem dochodzi do wiely incydentów. Zawiązują sie przyjaźnie, miłości... Czasem dochodzi do przykrych zdarzeń które niosą bolesne następstwa i łzy, a niekiedy poklad rozbrzmiewa muzyką i śmiechem. Książka "W samym sercu morza" przepełniona jest emocjami. Z każdej strony wypływają głębokie uczucia, które poprzez sposób w jaki przedstawia je pisarka udzielają się czytelnikowi. Szczerze polecam przeczytac tę książkę, choć przyznam, że na samym początku myslałam, że mnie nie zainteresuje, to jednak z każdą kolejną stroną chcialam więcej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
02-08-2020 o godz 21:49 przez: Dominika Stryszowska
Przed nami kolejna książka od Jojo Moyes. Miałam co do niej pewne obawy, bo nie jest to jej najnowsza powieść, a starsza, tylko niewydana jeszcze w Polsce. Ten wcześniejszy styl nie do końca mi odpowiadał, jednak tutaj czuć pióro Moyes, którą pokochały kobiety. II wojna światowa. 600 kobiet zmierzające do Anglii na lotniskowcu. Płyną z Australii pełne nadzei, że po drugiej stronie świata czekają na nich mężowie, rozdzieleni przez wojnę. Jeśli podobał Wam się klimat Titanica, to książka dla Was. Książka pełna tęsknoty, oczekiwania i wiary na lepsze jutro. Nie jest to też standardowa opowieść o miłości, ten wątek toczy się jakby obok innych wydarzeń. Subtelnie zarysowany pokazuje realia tamtego świata. Jest to powieść o trudnej przyjaźni kobiet, z jednej strony pełnej oddania, ale też rywalizacji. Autorka świetnie zarysowała tło historyczne, rzeczywistość wojenną i panujące normy społeczne. Według mnie książka jest trochę melancholijna, trochę smutna, jednak w niepowtarzalnym klimacie. Wzruszająca i pokazująca, że niczego nie można odkładać na jutro. Powieść ma spory gabaryt, ale dobrze się ją czyta. Sama przeczytałam ją w jeden dzień. Akcja jest stateczna, trochę musimy się wczytać, poznać bohaterów, jednak zakończenie jest warte tych poczatkowych trudności. Mnie się bardzo podobała i będę ją z czystym sercem polecać.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji