Gdy dziesięcio-, jedenastolatek trafia do szpitala psychiatrycznego po próbie samobójczej, może być już tylko gorzej. Kto jest winny? Przede wszystkim system, który nie wspiera dzieci z poważnymi problemami. Polska niestety jest w czołówce, jeśli chodzi o samobójstwa dzieci. A wszyscy doskonale pamiętamy problem nawet z telefonem zaufania. Nie było przecież na niego pieniędzy, bo to takie nieistotne. Dzieci „wymyślają”. Jak kilkuletni człowiek może mieć depresję? Oczywiście, że może. I nikt w Polsce mu nie pomoże. Polską psychiatrię obnażają dziennikarze w swojej poruszającej książce „Szramy”. Jest przerażająca, a rzeczywistość musi być jeszcze gorsza. Dzieci skazane na śmierć To nie metafora, nie wyolbrzymienie, te dzieci są naprawdę skazane na śmierć. „Szramy” od wydawnictwa Wielka Litera to książka autorstwa dwojga dziennikarzy – Witolda Beresia i Janusza Schwertnera. Wcześniej publikowane były artykuły dotyczące stanu polskiej psychiatrii, nienawiści i nietolerancji względem LGBT. Autorzy docierają do źródeł ostracyzmu i pokazują, jak codzienna narracja, z którą mamy do czynienia w domach i w mediach, doprowadza mnóstwo dzieci do okaleczania się i w końcu do prób samobójczych. W gruncie rzeczy od początku wiadomo, że wszystko skończy się śmiercią. Nikt nie pomoże. Szpital psychiatryczny jak z horroru Albo nawet gorszy. Gdy dziecko przeżyje próbę samobójczą, jedynym miejscem, w którym powinno się znajdować, jest szpital psychiatryczny. Nie jest jeszcze gotowe na terapie. Potrzebna jest solidna diagnoza i pomoc, by dziecko nie odebrało sobie życia. Tymczasem, autorzy opisują polskie szpitale psychiatryczne, w których z łóżek wystają pręty i ostre końce, idealnie nadające się do wykonania kolejnych okaleczeń. Pacjenci zostawieni są sami sobie, nieodpowiednio diagnozowani i faszerowani lekami dla dorosłych. Nie masz depresji? Dostaniesz silny lek na depresję. Efekt? Próba samobójcza – wpisany skutek uboczny. To, co widzimy oczami dziennikarzy, ale też rodziców i samych dzieci, które już dorosły i opowiadają swoje historie – jest dużo gorsze niż historie z horrorów. Przeżyjesz wstrząs Nie miałam pojęcia, że choroby psychiczne dzieci są tak dużym problemem dla polskiej opieki zdrowotnej. Okazuje się, że nie ma żadnej pomocy ani dla dzieci, ani dla rodziców. W szpitalu psycholog pojawia się np. raz w tygodniu. Prywatna terapia kosztuje krocie, a i na nią się czeka. Przy okazji – nie zawsze taki psychiatra czy psycholog chce przyjąć małego pacjenta, boi się odpowiedzialności, więc odsyła do szpitala. A tutaj dzieją się cuda. „Szramy” to poruszająca książka, która potrafi wstrząsnąć czytelnikiem. Uderza bezsilność rodziców, którzy przeżywają najgorszy dramat, bo wiedzą, że ich dziecko wkrótce znowu będzie chciało odebrać sobie życie, a oni nie mogą nic zrobić. Prawda zawsze jest najstraszniejsza. Mimo trudnej tematyki, polecam, warto mieć taką wiedzę i czasami zdjąć różowe okulary.
Wywołała u mnie mnóstwo emocji. Bezradność, żal, przerażenie, smutek, złość... To nie jest łatwa książka, ale zdecydowa powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich rodziców oraz osób pracujących z dziećmi i młodzieżą. Niestety to my jako społeczeństwo w dużej mierze odpowiadamy za trudną sytuację młodych osób leczących się psychiatrycznie. "Szramy" to reportaż o tym trudnym temacie, który zaczął się od artykułu autora o historii dwóch chłopców, którzy zmagali się z problemami psychicznymi. Jeden z nich niestety popełnił samobójstwo. Ta lektura to zapis tego, co odkrył autor zagłębiając się w wiele podobnych historii młodych ludzi i ich rodzin. Nie jest dobrze, na wielu poziomach. W kwestii sytuacji w szpitalach psychiatrycznych został opisany głównie jeden, więc nie można generalizować na inne placówki, ale podejrzewam, że niestety jest podobnie. Przepełnienie, zbyt mało kadry, nieżyczliwy personel, złe warunki sanitarne, kiepskie wyżywienie, nuda. Trudno w takim miejscu wyzdrowieć. Autor przytacza relacje rodziców młodych pacjentów, ale także samych nastolatków i personelu medycznego. Zebrał historie o wielu nadużyciach, błędach, bezsilności, braku dostępu do informacji i wsparcia, wielkiej nietolerancji otoczenia i gnębieniu osób potrzebujacych pomocy. Sporo jest o szkole, która jest często źródłem przemocy. Trudno było czytać o tych młodych, wrażliwych osobach, które stały się ofiarami przez swoje problemy lub inność. Systemu może nie zmienimy, ale możemy zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze być uważnymi rodzicami, bo czasami łatwo przeoczyć wołanie o pomoc. A po drugie uczyć i być przykładem tolerancji.
Typowa książka z naciskiem na politykę, tym bardziej, że autorem jest "dziennikarz" Onetu. Smutne, że tak ważny temat jak szpitale psychiatryczne w tej książce schodzą na czwarty plan. Autor kieruje się typowo opłacaną w dzisiejszych czasach teorią. Przykre, że takie książki są wydawane, w szczeglóności jeśli taką książkę przeczyta osoba lecząca się w szpitalach psych. lub osoba homoseksualna.
To typowa Homofoniczna książka w której porusza się tematy zastępcze, natomiast istotne kwestie jak prześladowanie osób LGBTQ uznaje się za mało istotne, dla JA MAGOT daje tej książce najniższą notę