Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
Książka na podstawie której powstał film z Tomem Hanksem w roli tytułowego kapitana "Sully".
15 stycznia 2009 roku. W chwilę po starcie z nowojorskiego lotniska ważący 73 tony samolot Airbus A320 ze 155 osobami na pokładzie stracił moc w obu silnikach. Wydawało się, że maszyna musi runąć na miasto. Za sterami samolotu siedział jednak kapitan Chesley "Sully" Sullenberger, który podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu na rzece Hudson.
Spokojna reakcja kapitana nie tylko pozwoliła uniknąć katastrofy, lecz także sprawiła, że stał się bohaterem i inspiracją dla ludzi na całym świecie. Jego wyczyn przeszedł do historii jako najbardziej spektakularne lądowanie w dziejach. Ta bestsellerowa książka odpowiada na pytanie, skąd biorą się ludzie, którzy są w stanie sprostać każdemu wyzwaniu i nigdy nie tracą zimnej krwi. To inspirująca opowieść bohatera, który nie jest superherosem, ale człowiekiem takim, jak każdy z nas.
Książka stała się podstawą filmu w reżyserii legendarnego Clinta Eastwooda – laureata Oscara i twórcy Snajpera. W roli głównej laureat Oscara Tom Hanks.
ID produktu: | 1130587362 |
Tytuł: | Sully. W poszukiwaniu tego, co naprawdę ma znaczenie |
Autor: | Sullenberger Chesley |
Tłumaczenie: | Borowski Mateusz |
Wydawnictwo: | Społeczny Instytut Wydawniczy Znak |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Liczba stron: | 336 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2016-11-23 |
Rok wydania: | 2016 |
Forma: | książka |
Wymiary produktu [mm]: | 146 x 35 x 209 |
Indeks: | 20268978 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Sully. W poszukiwaniu tego, co naprawdę ma znaczenie
Książka na podstawie której powstał film z Tomem Hanksem w roli tytułowego kapitana "Sully". 15 stycznia 2009 roku. W chwilę po starcie z nowojorskiego lotniska ważący 73 tony samolot Airbus A320 ze ...Sully zwraca także uwagę na problemy współczesnego lotnictwa: zwolnienia, obniżanie pensji pilotom, cięcia budżetowe, które odbiły się na wszystkich, łącznie z pasażerami. Latanie potaniało, bo linie lotnicze muszą stale obniżać koszty, by proponować konkurencyjne ceny.
Najtragiczniejsze w skutkach katastrofy samolotowe doprowadziły do najistotniejszych zmian w projektowaniu maszyn, szkolenia pilotów oraz w przepisach i praktykach lotniczych. Sully zauważa, że musimy nieustannie inwestować w ludzi, systemy i technologie, by utrzymać bezpieczeństwo na takim poziomie, na jaki wszyscy zasługujemy.
Na długo przed lotem 159 starał się czytać o doświadczeniach innych pilotów i uczyć się od nich. Ta wiedza bardzo pomogła mu w trakcie wypadku. Sully przytacza przykłady innych katastrof lotniczych, równie spektakularnych, które uświadomiły mu, że nie każdy problem da się przewidzieć i trzeba wówczas zaufać własnej wiedzy. Kapitan musi wykorzystać zdolności przywódcze, by członków załogi zmienić w zgrany i skutecznie działający zespół. Na jego barkach spoczywa ogromny ciężar.
Oprócz niesamowitej pasji do latania, wyłania się z jego wypowiedzi filozofia życiowa jaką wyznaje. „Wierzę, że każde spotkanie z drugim człowiekiem to okazja, by czynić dobro lub zło. Dlatego zawsze dbałem o to by okazywać innym szacunek i dawać im to, co pozytywne. W miarę możliwości niosłem innym pomoc. Próbowałem zaszczepić moim córkom przekonanie, że mamy obowiązek troszczyć się o życie, bo jest tak cenne i ulotne.”
Sully twierdzi, że zwyczajni ludzie, którzy znaleźli się w niezwykłych okolicznościach zachowują się odważnie i odpowiedzialnie, a ich działanie określa się jako wynik spontanicznej decyzji – wydaje mu się, że tacy ludzie już wiele lat wcześniej podjęli decyzję by pomagać innym. W którymś momencie zdecydowali, jakie wartości chcą wyznawać i w zgodzie z nimi żyli. Nie chcieli być biernymi obserwatorami. Gdyby sytuacja wymagała od nich odwagi i altruizmu, nie wahaliby się działać.
„Każdy codziennie buduje swoją reputację, małymi krokami. Wykonujemy drobne gesty, by pomóc innym. W miarę upływu lat nasze wysiłki procentują. Człowiek czuje, że żyje i właśnie to się liczy.”
15 stycznia 2009 r. podczas lotu 1549 wszystko wskazywało na to, że czeka go kolejny rutynowy lot. Jednak lecące kluczem ptaki niespodziewanie zderzają się z samolotem i uszkadzają dwa silniki w samolocie. Sully z początku jest zaszokowany i sparaliżowany ze strachu wie, że stanęło przed nim największe wyzwanie w jego życiu zawodowym. Awaria wymagała nieszablonowego myślenia. Jedyną nadzieją było lądowanie na rzece Hudson, jednak kontroler cały czas próbował go od tego odwieźć i proponował inne lotniska. Sully nie wierzył do końca, że zginie. Był pewien, że dzięki jego doświadczeniu uda się przeprowadzić wodowanie. Po prawie trzech minutach od zderzenia z ptakami następuje moment lądowania samolotu. Na pokładzie było 155 osób i wszystkie przeżyły. Sully do końca starał się liczyć ludzi i zadbać o ich bezpieczeństwo.
Kapitan opisuje również jak po tym zdarzeniu zmieniło się jego życie. Przestał być anonimowy, prowadzi liczne spotkania z ocalałymi i ich rodzinami. Mimo rozgłosu i niejakiej czci jego osoby, pozostał skromnym człowiekiem, który nie uważa się za bohatera, po prostu dobrze wykonywał swoją pracę…
„Każdy powinien znaleźć pracę, która odpowiada jego temperamentowi i jest jego pasją. Ci, którzy kochają to, co robią, wykonują swoje zadania znacznie bardziej sumiennie.”
Chesley B. „Sully” Sullenberger III
Ta powieść nie opowiada jednak jedynie o tamtym dniu. To historia człowieka, który żył swą pasją oraz dla niej samej. To opowieść o mężczyźnie, który był gotów na poświęcenia i wyzwania, byle tylko spełnić marzenia o zostaniu pilotem. To wiele przygód z jego udziałem, wielu ludzi, o których warto poczytać, przewodnik prowadzący do celu, motywator kierujący do spełnienia marzeń.
Bardzo się cieszę, że Sully skupił się na aspektach życia pilota. Z wielu spraw nie zdawałam sobie sprawy, a wiele problemów stanowiło dla mnie tajemnicę. Czy korzystając z coraz tańszych lotów zastanawiamy się nad tym, jakie kroki muszą podjąć linie lotnicze, by pozwolić sobie na obniżenie ceny? Czy choć raz w czasie podróży pomyśleliśmy o pilocie odpowiadającym za nasze bezpieczeństwo i dotarcie do celu? Oczywiście, że nie.
Sully natomiast otwarcie i szczerze opowiada o coraz słabszych warunkach proponowanych pracownikom linii lotniczych. Tłumaczy, uzasadnia, szuka możliwości poprawy. Można by odnieść wrażenie, że się skarży, choć według mnie po prostu stwierdza fakty i podsumowuje wydarzenia, których uczestnikiem się stał. Przytoczone przez niego informacje mocno mną wstrząsnęły i wywołały u mnie poczucie niesprawiedliwości a nawet lekkie zaniepokojenie. Ciężko było mi w nie uwierzyć, choć cieszę się, że mogłam o nich posłuchać.
Dzięki tej opowieści poznamy lepiej okoliczności, dzięki którym nasz bohater stał się odpowiednim człowiekiem do pilotowania samolotu oraz dowiemy się jakie cechy pomagają wykonywać taki zawód. Sully poświęcił wiele miejsca swojej rodzinie. Chętnie opowiedział o żonie i córkach, które wspierają go w tej ciężkiej pracy i kolejnych wyzwaniach.
W kolejnych, spójnych rozdziałach informacje dotyczące słynnego wodowania wypadałoby raczej nazwać niewielkimi wtrąceniami. Narrator opowiada o nich oszczędnie, zdaje się, że dawkuje napięcie i podsyca naszą ciekawość, a kiedy już docieramy do momentu, kiedy o lądowaniu pragnie nam opowiedzieć, nasze zainteresowanie sięga zenitu. Szczegóły tego najsłynniejszego w historii lądowania poznawałam z wielką niecierpliwością, nie mogąc nadziwić się całemu dramatowi im towarzyszącemu. Bo o przeżyciu pasażerów i załogi decydowały ułamki sekund.
Polubiłam Sully’ego, który nie pozuje na bohatera i nie szuka poklasku. Spokojnie i z dystansem wprowadza nas w swój świat, zazwyczaj o wiele bardziej normalny i spokojny. Cieszę się, że mogłam poznać jego historię i dowiedzieć się nieco więcej o realiach życia członków personelu pokładowego, choć przyznam szczerze, że w pewnym momencie stałam się nieco zmęczona tym odkładaniem tak interesującego i istotnego wydarzenia, jak wodowania na rzece Hudson. Chyba spodziewałam się, że informacje na jego temat zajmą w powieści więcej miejsca, a ona sama dostarczy przez to mocniejszych wrażeń.
Ostatnio trafiła mi w ręce kolejna autobiografia niezwykłego człowieka z czego jestem niezwykle zadowolona. Kapitan Sullenberger w swojej biografii „Sully” opisuje nie tylko to jak dokonał niemalże cudu, ale też jak to w ogóle się stało, że został pilotem. Okazuje się, że swoje przeznaczenie odnalazł w wieku pięciu lat – wtedy postanowił, że będzie latał. Przypomina mi to Chrisa Hadfielda, który gdy miał 9 lat postanowił, że zostanie astronautą i spełnił swoje pragnienie, o czym możecie przeczytać tutaj. Wracając do Sullego – licencję pilota zdobył, gdy miał 16 lat! Robi to na mnie ogromne wrażenie, ponieważ mało jego rówieśników mogłoby pochwalić się czymś podobnym. Jego doświadczenie jest ogromne, a w przestworzach spędził niemalże połowę swojego życa! Ma to też pewne skutki uboczne – nie mógł spędzać ze swoimi córkami tyle czasu ile by chciał nad czym bardzo ubolewa, gdyż ominęło go wiele ważnych wydarzeń, chociażby takich jak pierwsze słowo czy pierwsze kroki.
Co do samego „cudu na rzecze Hudson” – 15 stycznia 2009 roku, po kilku minutach od wzbicia się w powietrze samolot zderzył się z dwoma ptakami, które uszkodziły oba silniki tak poważnie, że te nie były w stanie pracować i samolot zaczął tracić na prędkości i spadać w dół. Tylko chłodna kalkulacja i przede wszystkim odwaga kapitana Sullego sprawiłą, że nie ucierpiał nikt ze 155 pasażerów. Kapitan podjął decyzję o lądowaniu na rzece, chociaż kontrolerzy lotów namawiali go na próbę dolecenia na najbliższe lotnisko. Ponieważ pasją Sullenbergera zawsze było lotnictwo, bardzo dużo czytał o katastrofach lotniczych, śledził zapisy z kokpitów i działał na rzecz poprawy bezpieczeńśtwa lotów, wiedział co mniej więcej należałoby zrobić, żeby wodowanie się udało a samolot nie zatonął od razu skazując tym samym wszystkich na pokładzie na straszną śmierć.
Jest to tak niesamowicie ciekawa historia, że nie mogłam się od niej oderwać. Całość wzmacniają dwie wkładki ze zdjęciami, dzięki którym możemy bardziej realistycznie wyobrazić sobie jak wyglądało życie kapitana Sullego. 2 grudnia do kin wszedł film o tym samym tytule i już nie mogę się doczekać, żeby porównać go z książką. W rolę kapitana Chesleya Sullenbergera wcielił się Tom Hanks i trzeba przynać, że są do siebie naprawdę podobni. Lećcie czytać!
Od razu widać, że pan Sullenberger nie jest zawodowym pisarzem, co daje się we znaki zwłaszcza na początku. Język jest nieco sztywny, brak mu pewnej literackiej płynności i na początku trudno było mi przez to przebrnąć, ale z czasem doszłam do wniosku, że nadaje to całej historii autentyczności, którą wydumane zdania i rozbudowane epitety na pewno by zaburzyły.
W tej historii nie ma wykreowanego bohatera - mamy człowieka z krwi i kości, który był zmuszony do, w zasadzie, dokonania cudu i dzięki swojej wiedzy, opanowaniu i umiejętnościom tego cudu dokonał. Superbohater? Nadczłowiek? - Nie. Człowiek taki jak każdy z nas, mający rodzinę, mniejsze i większe problemy i pasję, która stała się jego sposobem na życie. W swojej książce kapitan Sully daje nam kawałek siebie i czytelnik od razu to wyczuwa. Osobiście odebrałam go jako człowieka bardzo skromnego i niesamowicie zaangażowanego w swój zawód, będący jednocześnie jego pasją. W książce wielokrotnie podkreślił, że nie czuje się bohaterem, a zrobił jedynie to, co należało, a ocalenie wszystkich pasażerów było po prostu jego obowiązkiem.
Książka to nie tylko opis wydarzeń z 15 stycznia 2009 roku. To przedstawienie drogi, jaką przebył autor od momentu, kiedy odkrył, że latanie to to, co chce robić w życiu aż do tamtego dnia i tego, jak wpłynął on na dalsze życie autora. Sullenberger z niezwykłą skrupulatnością (i daję sobie włosy obciąć, że równie skrupulatny jest w pracy i w życiu codziennym) snuje swoją historię. To opowieść o tym, że w zasadzie wszystkie lata doświadczenia, począwszy wychowania i wartości, jakie wyniósł z domu, przez rady pierwszego nauczyciela, naukę w szkołach, obserwacje, a także niespotykana rzetelność w zdobywaniu wiedzy i wykonywaniu obowiązków oraz zimna krew złożyły się na sukces lądowania na rzece Hudson.
Sullenberger podkreśla, że szczęśliwe zakończenie lotu 1549 to zasługa całej załogi samolotu oraz wszystkich ludzi, którzy bez zastanowienia ruszyli na pomoc. Trudno sobie wyobrazić, że od momentu zderzenia samolotu z ptakami do wylądowania minęło TYLKO 208 SEKUND (!!!), a akcja ratownicza trwała nieco ponad 20 minut. To naprawdę przywraca wiarę w ludzi.
Gorąco polecam.
Czytając książkę widzimy postać skromnego, kochającego swoją pracę człowieka, który nie czuje się bohaterem, tylko, jak twierdzi, zwyczajnie zrobił w trudnej sytuacji to, co do niego należało. Z niezwykłą precyzją kreśli obraz wydarzeń z 15 stycznia 2009 roku i tego co po nich nastąpiło. Na koniec tak po prostu stwierdza, że nie ma poczucia bycia kimś zasługującym na wyróżnienie i sławę, choć przyjmuje z radością fakt, że popularność pozwoliła mu spotkać wiele interesujących osób i przeżyć niezwykłe chwile. Zwykły, przeciętny człowiek, który po prostu czuje satysfakcję, że w zaistniałych trudnych okolicznościach potrafił wykorzystać życiowe doświadczenie i wykonać postawione przed nim zadanie.
Kapitan załogi opowiada nie tylko o swojej pracy, ale opisuje własną historię. Sporo tu refleksji na temat rodziny, są też anegdoty z długiej kariery pilota.
Wyłania się z tej opowieści obraz człowieka, którzy rzeczywiście wie, co w życiu naprawdę ma znaczenie.
Trudno oczywiście – jeżeli widziało się film, który powstał na podstawie tej publikacji – uniknąć porównań. Myślę jednak, że książka jest pełniejsza, nie tylko wchodzi za kulisy wydarzeń relacjonowanych w krótkich serwisach informacyjnych, ale przedstawia człowieka, który swoją postawą uratował ponad 150 osób. Film jest pełen napięcia – to efekt poprowadzenia historii, montażu. W książce poznajemy człowieka, widzimy historię jego życia w miarę chronologicznie, a niejako na deser dostajemy mnóstwo przemyśleń doświadczonego pilota, ojca, męża, ciepłego, inteligentnego człowiek.
"Sully. W poszukiwaniu tego, co naprawdę ma znaczenie" to historia amerykańskiego pilota, który 15 stycznia 2009 roku uratował 155 pasażerów lądując awaryjnie na rzece Hudson w Nowym Jorku. W książce Sully Sullenberger opowiada o swoim życiu zawodowym i prywatnym. Jest to człowiek bardzo skromny, a jednocześnie odważny i rzetelny. W czasie swojej pracy zawsze dba o dobro pasażerów. Po feralnym lądowaniu opuścił pokład samolotu ostatni upewniwszy się,że wszyscy pasażerowie są już bezpieczni,
pomagał w akcji ratunkowej. Jak pisze w książce to rodzice nauczyli go ciężko i rzetelnie pracować. Jest im wdzięczny, że przekazali mu wartości, które służyły mu przez całe życie i pomogły dokonać wielkich czynów. Uważam, że nie ma potrzeby rozpisywać się na temat tej książki. Po prostu należy ją przeczytać. Jest fascynująca, czyta się ją jednym tchem. Gorąco polecam!
Piękna,filmowa okładka.Historia,którą pamiętają wszyscy,przecież wydarzyła się nie tak dawno.
Ale to nie tylko awaryjne lądowanie na rzece Hudson.Pilot samolotu opowiada nam całe swoje życie.W miarę czytania staje się dla nas kimś bliskim,kimś kogo poznajemy coraz bliżej.Kogo nie tylko podziwiamy,ale zaczynamy darzyć naszą sympatią.
Książka okraszona zdjęciami z prywatnego archiwum kapitana Sullenbergera.Zapraszam do lektury.