Każdy sprzedawca w empik.com jest przedsiębiorcą. Wszystkie obowiązki związane z umową sprzedaży ciążą na sprzedawcy.
Masz już ten produkt? Dodaj go do Biblioteki i podziel się jej zawartością ze znajomymi.
Sprawdź jak złożyć zamówienie krok po kroku.
Możesz też zadzwonić pod numer +48 22 462 72 50 nasi konsultanci pomogą Ci złożyć zamówienie.
„Wojna dobiegła końca. Separatyści zostali zgładzeni, a bunt Jedi – stłumiony. Stoimy u progu nowego początku”.
Imperator Palpatine
Odkąd na Jedi wydano wyrok śmierci, zmuszając ich do ucieczki z Coruscant, Kanan Jarrus postanowił zapomnieć o służeniu Mocy. Zamiast tego skupił się bez reszty na próbie utrzymania się przy życiu. Przemierza samotnie galaktykę, ima się najróżniejszych zajęć i stara się unikać kłopotów i nie zadzierać z Imperium. Gdy trafia w sam środek konfliktu między jego okrutnymi wysłannikami a zdesperowanymi buntownikami, nie zamierza się w niego mieszać. Jednak brutalna śmierć przyjaciela z rąk Imperium zmusza go do dokonania wyboru: ugiąć karku i żyć w ciągłym strachu albo stanąć do walki.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
ID produktu: | 1120228442 |
Tytuł: | Star Wars. Nowy świt |
Seria: | Star Wars |
Autor: | Miller John Jackson |
Tłumaczenie: | Hikiert Anna |
Wydawnictwo: | Uroboros |
Język wydania: | polski |
Język oryginału: | angielski |
Liczba stron: | 480 |
Numer wydania: | I |
Data premiery: | 2016-03-30 |
Rok wydania: | 2016 |
Forma: | książka |
Wymiary produktu [mm]: | 35 x 202 x 135 |
Indeks: | 18943757 |
Podziel się na Facebooku
Właśnie zrecenzowałem Star Wars. Nowy świt
„Wojna dobiegła końca. Separatyści zostali zgładzeni, a bunt Jedi – stłumiony. Stoimy u progu nowego początku”.Imperator PalpatineOdkąd na Jedi wydano wyrok śmierci, zmuszając ich do ucieczki z ...Czym mogła zatem zaciekawić książka, która opowiadała o wcześniejszych losach dwójki nieciekawych bohaterów, pisana do tego jako wstęp do niezbyt ciekawego serialu? Zakładałem, że absolutnie niczym pozytywnym. A jednak Nowy Świt okazał się pierwszą książką z nowego kanonu, która w pełni mnie wciągnęła i którą czytałem z przysłowiowymi wypiekami na twarzy.
Kto by pomyślał, że losy i historia pierwszego spotkania Kanana i Hery mogą być tak ciekawe, tym bardziej, że obie postaci skreśliłem już wcześniej, jako skrajnie nieciekawe. Nabrały one jednak głębi, poznałem je lepiej i zdążyłem polubić, choć podejrzewam, że teraz trudno będzie mi przestawić się z powrotem na ich serialowy, bardzo uproszczony wizerunek. No ale dość już o tym, bo czas skupić się na książce.
Mamy zatem Kanana Jarrusa, pilota, awanturnika i pijaka, skorego do burd i nie stroniącego od kobiet hedonistę i nihilistę, który żyje tak, jakby jutra miało nie być na górniczej planecie Gorse. Postawą taką Kanan, do niedawna znany jeszcze jako padawan Caleb Dume, stara się zagłuszyć swe sumienie i nauki wpajane mu latami w świątyni Jedi na Coruscant oraz przez jego mistrzynie Depę Bilabę. Nie wychodzi mu to najlepiej, bo jego deklarowany egoizm co i rusz ustępować musi miejsca bardzo niepraktycznemu altruizmowi. Aczkolwiek jedno się Kananowi udało świetnie – odgrodził się od ludzi nieprzeniknionym murem.
Z drugiej strony mamy Herę Syndullę, pełną ideałów, ale również bardzo praktyczną Twi’lekankę, która na tę samą górniczą planetę i jej księżyc - Cynda - przybywa w celach zwiadowczych. Misję tę wykonuje tyleż z głęboko zakorzenionego poczucia sprawiedliwości oraz odpowiedzialności społecznej, co z ramienia ruchu skupiającego podobnych jej, niezadowolonych z imperialnego porządku galaktyki jednostek, które stanowią pierwsze, nieśmiałe zaczątki Rebelii.
Zresztą walka Rebelii, choć jeszcze nawet nienazwanej, z Imperium nie jest tutaj najważniejsza, a raczej nieważne są nadane antagonistom łatki, bowiem książka przedstawia raczej walkę moralnie świadomej jednostki, z bezduszną, korporacyjną machiną, której personifikacją jest morderczo skuteczny Hrabia Vidian, czyli imperialny specjalista od zwiększania wydajności i usprawniania działania przedsiębiorstw o kluczowym znaczeniu.
Wydawać by się mogło, że tak mocne osadzenie powieści w realiach ekonomii, handlu i logistyki zabije magię i wręcz baśniowy charakter Gwiezdnych Wojen, a Nowy Świt okaże się niejako oderwany od reszty uniwersum. Ale nic z tych rzeczy. John Jackson Miller stworzył opowieść, która idealnie wpasowała się w ogromny świat Gwiezdnych Wojen i nadała mu jakże potrzebnej głębi.
Kibicowałem zatem poczciwej, acz nieco zdystansowanej wobec otaczającego ją świata Zalunie, która dość przypadkowo wciągnięta została w wir akcji i musiała opowiedzieć się jednoznacznie po jednej ze stron. Tym bardziej, że jej wiedza i doświadczenie mogły uczynić z niej wielce przydatnego sprzymierzeńca. Nieco inaczej przedstawia się sytuacja speca od materiałów wybuchowych Skelly’iego, pokiereszowanego fizycznie i psychicznie weterana Wojen Klonów. Jego „wypierają się” obie strony, a jednak to właśnie on koniec końców okazuje się bardzo istotny i przydatny dla każdej z nich. Ten z gruntu porządny chłop, jest zresztą postacią bardzo smutną i niemal tragiczną, ale jednocześnie nie trudno wyobrazić sobie istnienie kogoś podobnego w prawdziwym życiu. To sprawia, że człowiekowi jest go momentami jeszcze bardziej żal.
Zresztą wypadająca w sumie najbardziej blado w tym gronie, kapitan Rea Sloane, także nie jest postacią, obok której przejść można obojętnie, choć niemal to samego końca pozostawała w cieniu upiornego, scyborgizowanego hrabiego Vidiana.
Śmiem twierdzić, że to właśnie postacie są największą siłą książki, bo choć i tutaj z góry wiemy, że co najmniej Kanan, Hera i kapitan Sloane, wyjdą z całej awantury bez szwanku, to do pozostałych osób mamy czas i sposobność się przywiązać na tyle, że odruchowo wstrzymujemy oddech, gdy tylko grozi im niebezpieczeństwo oraz z niecierpliwością czekamy na to, co będzie dalej.
Mamy zatem wyważoną strukturę opowieści, mamy świetne postacie, zarówno pierwszo, jak i drugoplanowe, naprawdę wciągającą, emocjonującą, a momentami i zaskakującą fabułę, a wszystko to okraszone bardzo dobrym, lekkim piórem Johna Jacksona Millera. Wszystko to daję pochłaniającą i pochłoniętą jednym tchem lekturę, która jest zdecydowanie najlepszą pozycją z nowego kanonu.