5/5
12-01-2018 o godz 21:45 przez: Aleksandra Kujawa
Po lekturze „Dożywocia” i całkowitym zakochaniu się w Lichu, Konradzie i Krakersie, po prostu musiałam przeczytać „Siłę niższą”. Nie przeżyłabym chyba, gdybym odpuściła sobie tę książkę. W efekcie po raz kolejny wpadłam po uszy i uległam tej magii, którą Ałtorka potrafiła stworzyć w obu powieściach. W „Sile niższej” powracamy do nowego domu Konrada Romańczuka i jego dożywotników po tragicznych wydarzeniach z końca „Dożywocia”. Na nowej posesji już mieszka jeden domownik – Turu, czyli Grzegorza Brząszczyk, który chętnie przygarnia nowych lokatorów. Sympatyczny, olbrzymi wiking jest po prostu cudowną postacią, której nie sposób nie polubić i nie śledzić jej życia z szerokim uśmiechem, a jego poczucie humoru to jedna z lepszych rzeczy w całej książce. W dodatku w domu mieszkają trzej wyblakli Wehrmachtowcy, zamknięci na strychu, z czasem nabierający nieco bardziej rzeczywistych kształtów i dogadujący się ze wszystkimi językową mieszanką polsko-niemiecką. A jakby tego wszystkiego było mało, to Konrad odkrywa, że nie jest jedynym posiadaczem anioła stróża, przez co w końcu ląduje w domu z drugim, perfekcyjnym aniołem stróżem na przechowaniu, co skutkuje tym, że wpada na pomysł na rozpoczęcie nowej działalności gospodarczej, jaką będzie prowadzenie pensjonatu dla dożywotników. I wciąż czeka go odkrywanie samego siebie i uporządkowanie sytuacji w domu, w którym co i raz dochodzi do większych i mniejszych katastrof. Jeśli chodzi o postaci w „Sile niższej”, to niewiele się tu zmieniło w stosunku do „Dożywocia” - dalej mamy tu sfrustrowanego wszystkim Konrada Romańczuka, zasmarkane Licho, jednego z utopców (pozostałe dwa zmieniły lokum), pojawia się również Carmilla, czyli agentka Konrada i jej dziecko, Niebożątko (jeśli jesteście ciekawi, z kim poczęte, to musicie przeczytać książkę, ja Wam tego nie zdradzę), a także kolejny anioł stróż, Tsadkiel (zwany Zadkielem), no i przecudowny Turu. Wszyscy bohaterowie są tak samo ciekawie nakreśleni i pełni ciepła, jak w poprzedniej części. Każdy z nich ma własny i niepowtarzalny charakter, dzięki czemu nie mieszają nam się w głowach i łatwo je zapamiętać (jakby nie było to proste z powodu ich kompletnej oryginalności). Nawet wredny z początku Zadkiel, perfekcyjny anioł stróż, który kroi marchewkę na idealne kwadraty 1x1 cm w końcu zyskuje bardziej ludzką twarz i okazuje się być po prostu osamotnionym i porzuconym stworzeniem, które bardzo chce mieć swój dom. Odniosłam wrażenie, że „Siła niższa” była dużo bardziej dopracowana w porównaniu z „Dożywociem” - absolutnie mi to nie przeszkadzało, w końcu „Dożywocie” to debiut Marty Kisiel, więc teraz można się spodziewać w jej dorobku coraz lepszych książek. Humor obecny w tej powieści jest tak samo ciepły, jak w poprzedniej części. Całość bawi i sprawia, że serce się topi nad lekturą tej historii. Powolne, po raz kolejny, dojrzewanie Konrada Romańczuka do roli opiekuna dożywotników, dojrzewanie Carmilli do zostania samotną matką Niebożątka i śledzenie tych perypetii powodują u czytelnika przypływ miliarda pozytywnych emocji. Mogłabym pisać w samych superlatywach i to bez końca o tej książce, i rozpływać się nad nią, tak ją uwielbiam. Język pisarki jest naprawdę lekki, łatwy i przyjemny w odbiorze. W dodatku pojawia się tam mnóstwo odniesień intertekstualnych, co zapewne wynika z wykształcenia Marty Kisiel, która jest polonistką. Nie można zaprzeczyć, że uważnemu czytelnikowi odnajdywanie takich smaczków sprawi mnóstwo frajdy. Nie da się też nie wspomnieć o humorze zawartym w powieści – użyte tutaj „przekleństwa” są tak ciekawe i śmieszne, że nie raz i nie dwa prychałam głośnym śmiechem w domu, aż się na mnie wszyscy dookoła patrzyli ze zdumieniem. Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie mojej biblioteczki bez „Dożywocia” i „Siły niższej”, a moje czytelnicze serduszko już się cieszy na wieść o tym, że w tym roku ma wyjść kolejna powieść Ałtorki. Oczywiście, czeka na mnie jeszcze lektura „Nomen omen” i mam nadzieję, że poprzeczka, którą zawiesiłam Ałtorce po pierwszych dwóch powieściach, zostanie pokonana lekkim skokiem. A jak Wam się podobają książki Marty Kisiel? Czytaliście już któreś? http://wiewiorkawokularach.blogspot.com/2018/01/pamietajcie-nie-zadzierajcie-z-ta.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-03-2019 o godz 21:52 przez: Snieznooka
Ochoczo zabrałam się za kolejną książkę Marty Kisiel „Siła niższa”, potrzebna mi była kontynuacja po tym, co się wydarzyło u Lichotki. Byłam ciekawa, co się stanie z mieszkańcami dworku, czy pozostaną w głuszy, czy też przeprowadzą się do miasta? Nic im nie zostało, prawda? „Bo w bamboszkach nie sposób być niemiłym. A kiedy ty jesteś miły dla innych, to inni są mili dla ciebie. Tak działa ten świat. Alleluja”. Finał „Dożywocia” był dramatyczny, musicie to przyznać, świat stanął na głowie, próby ułożenia życia na nowo, od podstaw są trudne. Szczęsnego brak, króliki skaczą tu ii tam, z czterech utopców został jeden. Do tego został nowy dom, przeprowadzka do miasta do domu Grzegorza Brząszczyka, którego nazywają Turu. Jego dom także ma dość niecodzienny i nietuzinkowy wygląd. Sam Turu wizualnie przypomina groźnego wikinga, który ma jedną słabość, a mianowicie pożera pudełka słodkości! Grzegorz jest ciekawą postacią, zajmuje się rzeźbą aniołów o rozbieganym wzroku i śpiewem. Wydawać by się mogło, że dożywotnicy na nowo zaczynają wieść spokojny żywot, jednak siła niższa nie śpi, podsuwa nowe zawiłości pod stopy Konrada. „Wcale nie jestem zdziwiona - stwierdziła Carmilla zwracając się do Brząszczyka. - On by nawet wielkanocną palemkę zasuszył. Konradowi już całkiem opadły ręce. - Czy ty do końca życia będziesz mi wypominała tamtego kaktusa? - jęknął. - Zasuszyłeś kaktusa?... - zapytał Turu, zwątpiwszy we własne uszy. - Owszem - przyznał Romańczuk z nieskrywaną niechęcią. - JAK?... - Niechcący. - Fest skuteczna metoda”. Nasz sprzątający z zamiłowaniem Anioł Stróż stracił zamiłowanie do porządków, wydaje się przygaszony, Konrad też nie czuje się lepiej, cotygodniowe wypady do Tesco przynoszą mu odrobinę relaksu, a przede wszystkim oderwania od rzeczywistości. Podczas takiego wypadu dowiaduje się, że nie tylko on posiada własnego Anioła, a ten drugi nie jest tak sympatyczny jak Licho. W ten dziwny sposób Tsadkiel, Anioł Stróż, określający się mianem anioła skromności i sprawiedliwości, ostoją, pocieszeniem i miłosierdziem wprowadza się do naszej gromadki, przy okazji doprowadzając do szału każdego, kto tylko się nawinie. „Była bowiem częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni zło, krzywdę i inne przykrości”. Przy takiej gromadce różnorakich charakterów będzie wesoło, tylko, czy obecność nowego anioła nie sprawi, że nasi bohaterowie się wzajemnie nie pozabijają? Tsadkiel jest największą męciwodą z jaką będziecie mieć do czynienia! Niejednokrotnie sprawi, że będziecie mieli ochotę nakopać mu do tyłka i sprawdzić, jak mocno puchnie. Turu jest świetny, bardzo zabawny, a jego mądrości życiowe sporo was nauczą. Kisiel powróciła do swoich dożywotników odświeżając ich historię, dodając nowe postacie pokazując, że nie zostawia ich na pastwę losu, stworzyła dla nich nowy dom, ale i wyzwania. Ciepła i czasem wzruszająca historia o tym, jak trudno jest odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Jedyną postacią, która bardo mnie irytowała to nasz pan pisarz, Konrad narzekał, jęczał jak potterowa Jęcząca Marta w łazience w Hogwardzie, nie mogąc się ogarnąć. „Siła niższa” jest dobrą kontynuacją, ładnie zamyka pewne wątki, inne otwiera dodając nam kilka zagwozdek, podsycając apetyt na znacznie więcej. Oczywiście, jak na Martę Kisiel przystało, książka wypełniona jest dobrym humorem, który rekompensuje mi jęczącego Konrada. Dobrze się czułam w nowym domu naszych dożywotniaków, poznając siłę niższą, upierdliwego anioła, ta książka jest bardzo dobra, kiedy ma się doła! Jeśli chcecie się rozerwać, i potrzebujecie trochę humoru w życiu, to zarówno książka „Dożywocie”, jak i „Siła niższa”, go Wam zapewnią.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
20-10-2017 o godz 20:57 przez: Aleksandra Krauze
Z książkami Marty Kisiel, spotkałam się pierwszy raz na Warszawskich Targach Książki w maju tego roku. Na początku byłam niepewna, czy serio warto sięgać po taką literaturę. Fakt, to fantastyka. Wyróżnia ją kilka rzeczy. Po pierwsze, nie posiada przemocy - nie znajdziemy w niej krwawej zemsty czy też wojny między dobrem a złem. Po drugie, spokojnie można stwierdzić, ze romansu również w nich nie ma. No więc, jak to jest z tą fantastyką? Nie ma przemocy, nie ma romansu, to co takiego jest? A no dawka dobrego, a wręcz genialnego, humoru. "Siła niższa" To druga część serii Marty Kisiel. Moim, jakże skromnym zdaniem, to najlepsza fantastyka z humorem. Co spotkamy w drugim tomie? Kondrat po ostatnich perypetiach z Lichotką przeprowadza się ze swoimi współmieszkańcami do domu na obrzeżach miasta. Zaprzyjaźnia się z nowym opiekunem domu - z Turu Brząszczykowskim. Licho nie może znaleźć sobie miejsca w nowym miejscu. Czuje się samotnie i niepotrzbne. Na dodatek, okazuje się, że w domu mieszkają już 3 specyficzne widma a z dnia na dzień wprowadza się drugi anioł - Tsadkiel. Jak z tą nową sytuacją poradzi sobie Kondrat? Czy Licho opuści wreszcie smutek po utracie Lichotki? Jaką rolę w życiu bohaterów odegra Turu? Kondrat na początku w ogóle się nie zmienił. Jest uparty i często ślepo wierzy, że ma rację, mimo tego, że cały świat uważa inaczej. Czasami nie docenia to, co los mu daje, przez co pogrąża się jeszcze w większe problemy. Uwielbiam czytać jego dialogi, zwłaszcza jak kłóci się z Turu, albo próbuje wytłumaczyć coś aniołkowi. Świetnie pokazana jest powolna zmiana w jego toku myślenia i zaakceptowania to, kim tak naprawdę się stał. W drugiej części spotkamy, tak jak wspomniałam, nowych bohaterów. Tego mężczyznę pokochałam od początku, od pierwszego zdania, kiedy o nim autorka wspomniała. Mowa oczywiście o Turu! Już nie mówiąc o tym, że ma brodę, jest wielkim chłopem to jeszcze rzeźbi w drewnie. Nie jest to osoba, której można kit wcisnąć czy też podskakiwać. Uwielbiam go, za jego teksty, za sposób życia i to jak traktuje każdego mieszkańca. Nie wstydzi się tego kim jest. Po prostu jest sobą. Drugą, bardzo ważną osobą, która przekracza próg ich domu, jest Anioł Stróż - Tsadkiel. Osobnik, który chorobliwie już, stał się perfekcjonistą. Nie ważne, czy chodzi o sprawy papierkowe, czy też o zwykłe krojenie warzyw. Czepia się wszystkiego i wszystkich. Ot taki ma charakter. To co może być smutne, to fakt, że nawet taki anioł może czuć się odrzucony, przez swojego człowieka. Druga część serii, jak dla mnie, jest lepsza niż pierwsza. Może dlatego, że nie musimy zagłębiać się w poszczególne historie głównych bohaterów. Książka to jeden wielki żart. Nie da rady przeczytać ją nie śmiejąc się. Jeżeli autorka chciała pokazać, że można stworzyć rodzinę, gdzie nie ma sztywnych zasad: mama,tata, dziecko.. tylko grupa przyjaciół, to wyszło jej to perfekcyjnie. Grupa ludzi i nadprzyrodzonych stworzeń. Każdy wręcz z innej bajki. Łączy ich jedno - miłość. Po przeczytaniu dwóch części stwierdziłam, że oni na serio się kochają. Akceptują siebie takimi jakimi są. Nie ważne, że jeden często zagląda do kieliszka, drugi chodzi z kodeksem życia i mówi, kto jak ma żyć, a ktoś inny szyje bamboszki i uwielbia słodkości. To książka dla każdego. Nie ważne, czy lubisz fantastykę czy też nie. Ta książka wciąga nas od pierwszych stron. Rozluźnia po ciężkim dniu i pokazuje, że czasami warto zaakceptować to, co nam daje los. Kto by nie chciał anioła, który uwielbia sprzątać i robić na drutach bambosze? ;)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
27-08-2018 o godz 20:31 przez: Carmen
Dawanie drugiej szansy nie zawsze jest dobrym pomysłem. Po mało przyjemnym spotkaniu z „Dożywociem” Marty Kisiel, postanowiłam mimo wszystko sięgnąć po jego kontynuację, czyli „Siłę niższą”. Jednak tym razem nie oczekiwałam wiele. Nie dałam się omamić cudnej okładce i lekkiemu opisowi fabuły. Otworzyłam na pierwszej stronie i zaczęłam po prostu czytać. Po utracie wiekowej Lichotki, Konrad Romańczuk przeprowadza się wraz z lokatorami do nowego domu, który tym razem znajduje się w mieście. Z jednej strony cieszy się, iż będzie bliżej cywilizacji, ale ta sytuacja ma swoje minusy. W dodatku nowe lokum jest już zamieszkałe, co jest w oczywisty sposób sporym utrudnieniem. Czy wszyscy znajdą wspólny język? Już na samym początku muszę zaznaczyć, iż „Siła niższa” to o niebo lepsza lektura od „Dożywocia”! Choć Anioł mógłby się ze mną nie zgodzić. Ale sza, może się nie dowie! Tym razem autorka nie pisała o wszystkim i o niczym, ale skupiła się dość szybko na motywie przewodnim. Wreszcie działo się coś konkretnego! I nie powiem, działo się ciekawie! Ani się obejrzałam, a wciągnęłam się naprawdę solidnie. Kolejnym plusem – poza (nareszcie) skupieniem się na jednym wątku – byli nowi bohaterowie. Może nie wszyscy wzbudzali uśmiech, bo niektórzy byli potwornie dziwni, ale znalazło się dwóch takich, którym warto poświęcić uwagę. I właściwie dzięki nim ta książka miała sens. Marta Kisiel ponownie zaserwowała nieco dziecinny styl pisania, jednak bohaterowie odwracali od tego uwagę i robili to bardzo zgrabnie. Nie przewracałam oczami na wciąż przewijające się gdzieniegdzie suche żarciki, a skupiałam się na losach pewnych postaci. Gdyby nie one, miałaby miejsce okrutna powtórka z rozrywki. Czy wyobraźnia znajdzie pole do popisu? Jak najbardziej! Czego jak czego, ale nie sposób odmówić autorce wyobraźni. Stworzyła tak osobliwe postaci, że mucha nie siada! Choć pierwszy tom mi się nie podobał, to chętnie obejrzałabym film. Albo bajkę, bo animacja lepiej oddałaby klimat książek. A tak naprawdę, sam czytelnik jest w stanie wykreować w swej głowie projekcję, o jaką by się nie podejrzewał. Bohaterowie są tak specyficzni, że wyobraźnia sama rwie się do pracy :-) Jakie kolory kojarzą mi się z cyklem? WSZYSTKIE! Podczas czytania moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Ten cykl kojarzyć mi się będzie z całą gamą kolorów, z przeważającą ilością tych radosnych. Bo wierzcie na słowo, gdy spotkają się same osobliwości, nie sposób się nudzić. Nieustanne zamieszanie. To trochę tak, jakby 10 osób malowało ścianę, ale każda według swojego gustu. Możecie sobie teraz wyobrazić ten cudowny chaos. Czy warto przeczytać cykl „Dożywocie”? Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ to kompletnie nie moja bajka. Styl Marty Kisiel nie przemówił do mnie, ale to nie oznacza, że jest zły! Jest specyficzny i choćby z tego względu warto dać szansę tym książkom. Dodatkowo niech Was skuszą klimatyczne okładki, które według mnie są genialne! Podsumowując… „Siła niższa” to całkiem przyjemna lektura, z ciekawymi bohaterami i dość wartką akcją. Nie wciągnęła mnie na tyle, bym nie mogła spać po nocach, ale mimo wszystko będę ją dobrze wspominać. To lekka pozycja, idealna na urlop czy odstresowanie. To jedna z tych książek, które śmiało można przeczytać, ale to wszystko. Nie zmieni Waszego życia, ani nie wniesie nic nowego. Dlatego jeżeli przebrnęliście przez „Dożywocie”, „Siła niższa” z pewnością Was do siebie przekona!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
21-01-2018 o godz 22:01 przez: Estrella
Zanim sięgnęłam po "Dożywocie", nie miałam zielonego pojęcia kim jest Marta Kisiel. Tuż po lekturze (chociaż już po przeczytaniu pierwszych rozdziałów) zastanawiałam się jak to możliwe, że nie znałam tej autorki. "Dożywocie" okazało się bardzo dobrą lekturą, która ujęła mnie humorem i ciekawym stylem. „Siła niższa” to drugi tom serii o Konradzie Romańczuku i jego dożywotnikach, którzy nie pozostawią cię obojętnym, co najwyżej z bolącym od śmiechu brzuchem. Na nowych śmieciach Nieszczęśliwe wydarzenia z „Dożywocia” sprawiły, że Konrad i jego dożywotnicy musieli opuścić Lichotkę i znaleźć nowe lokum. Bohaterowie przeprowadzają się do miasta, gdzie zamieszkują w domu Grzegorza Brząszczyka zwanego także Turu. Pewnego dnia podczas przyziemnej wizyty w Tesco, Konrad odkrywa szokującą prawdę. Nie jest jedynym właścicielem anioła stróża! Ba są i inni dożywotnicy. Jak to odkrycie wpłynie na życie Konrada? Na pewno wywróci je do góry nogami a siła niższa puści wodze fantazji i postara się, aby Romańczuk stał się bohaterem dramatu w nowej obsadzie. Konrad i dożywotnicy Po raz kolejny mamy zmęczonego i sfrustrowanego Konrada Romańczuka, który spokojnie mógłby konkurować o miano widma i dołączyć do grona dożywotników. Na jego głowie i barkach spoczął los Licha- anioła z alergią, drapieżnej kotki Zmory, utopca, widm żołnierzy Wehrmachtu i królika Rudolfa Valentino wraz z kicającą zgrają jego różowych króliczków. Jest jeszcze Turu- potężny wiking, mistrz rzeźbionych aniołów z zezem rozbieżnym oraz anioł Tsadkiel, który swoim zachowaniem potrafi zagotować krew w żyłach. Tym razem to Turu skradł moje serce. Nie sposób go nie polubić, zresztą jak każdego z bohaterów, jednak swoim poczuciem humoru i umiejętnością wzięcia spraw w swoje ręce, zdecydowanie wysunął się na pierwszy plan. Autorka każdego z bohaterów nakreśliła w ciekawy sposób, obdarzając ich indywidualnymi cechami i charakterem. Licho rozczula serce, Tsadkiel irytuje, Konrad wzbudza współczucie a Turu rozśmiesza. Zabrakło mi... Autorka opisuje codzienne życie dożywotników oraz Konrada mierzącego się z problemami dotyczącymi wszystkich ludzi. Na głowę Konrada spadają przyziemne obowiązki jak płacenie rachunków, dbanie o pełną lodówkę, gotowanie oraz kombinowanie jak przeżyć do pierwszego. Ich obecne życie różni od tego, które prowadzili w Lichotce. W pewnym momencie nowa sytuacja przerasta Konrada. Życie z dożywotnikami to nie radosna bajka, o czym ponownie przekonuje się Romańczuk. Fabuła w "Sile niższej" jak i w "Dożywociu" jest dość prosta, ale na tle poprzedniej części wypada nieco gorzej. Historia rozkręca się dopiero po 100 stronach. Na samym początku bywały opisy, które po prostu mnie nużyły. Na szczęście sytuacja ta nie trwała długo. Podsumowanie Lekki i niewymuszony humor to coś co odznacza twórczość Marty Kisiel na tle innych książek. "Siła niższa" to przyjemna i wesoła książka, która zawiera wszystko co powinna mieć dobra książka: wyraziste postaci, zabawne dialogi i ciekawą fabułę. Mimo, iż drugi tom nie zaimponował mi tak bardzo jak pierwszy, to i tak serię Kisiel szczerze polecam. Autorka okazała się moim największym odkryciem ubiegłego roku i z niecierpliwością czekam na kolejne książki, które wyjdą spod jej pióra, a jak głoszą wieści coś już się kroi. http://www.mowmikate.pl/2018/01/recenzja-marta-kisiel-sia-nizsza.html
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
04-09-2020 o godz 00:02 przez: Katrina
Konrad Romańczuk zawitał do nowego domu wraz z Lichem, utopcem oraz stadem królików. I choć zamieszkujący posiadłość wiking – Turu – stara się być pomocny to pisarz nie potrafi się poczuć w tym klaustrofobicznym budynku jak u siebie. A gdy pod jego dach trafia potężny anioł sprawiedliwości i skromności oraz Camilla, jego agentka, zaczyna mu się wydawać, że już nigdy nie wyjdzie na prostą. Marta Kisiel oraz jej cykl „Dożywocie” to chyba jedne z najbardziej ciepłych i uroczych powieści, jakie znam. Nie jest to literatura w żadnym razie wybitna, wnosząca do czytelnika nową jakość artystyczną, czy cokolwiek w tym rodzaju. To po prostu bardzo kompetentna literatura fantastyczno-obyczajowo-komediowa, która w przewrotny sposób porusza proste, codzienne tematy. Nic dziwnego z reszta, w końcu to właśnie za nie odpowiada nieustannie ingerująca w nasze życie „Siła niższa”, nigdy nie dająca nam spokoju! To, co jest charakterystyczne zarówno dla pierwszego, jak i drugiego tomu tego cyklu to brak skonkretyzowanej linii fabularnej. Choć w kontynuacji historii jest mimo wszystko więcej to autorka w żadnym razie nie sili się na stworzenie skomplikowanej historii z pogoniami i wybuchami. Skupia się zaś na zwyczajnych czynnościach dnia codziennego. Na wycieczce do sklepu. Na irytacji domownikami. Na smutkach powiązanym z odejściem bliskich. Dodaje do tego jednak sporą dawkę magii i żartu, czyniąc z nudnej powieści obyczajowej coś wybuchowego i nieprzewidywalnego. Bo choć styl Marty Kisiel jest bardzo potoczny to na w sobie zaskakujący element. Jej porównania i nawiązania do popkultury potrafią sprawić, że zatrzymuje się w trakcie czytania, kiwam głową i myślę sobie, że na to bym nie wpadła! Autorka uwielbia słowne zabawy i korzysta z nich, jak tylko może, pokazując, jak kreatywnym można być używając, bądź co bądź, prostego języka. Gdybym miała wybrać, który z dwóch tomów wolę powiedziałabym, że nie wiem. Uwielbiałam klimat Lichotki. I bardzo lubiłam nieszczęsnego Szczęsnego, którego w tym tomie jest zdecydowanie mniej. Dlatego też na początku lektury czułam się przynajmniej trochę zagubiona. Z resztą, tak samo jak Konrad czułam po prostu pewne zagubienie i poczucie, że choć to, co czytam niby jest miłe i przyjemne, ale… chyba po prostu tęskniłam nieco za „starymi czasami”. Im dłużej jednak czytałam i im bardziej nowy dom Dożytowników stawał się ich domem naprawdę zaczynałam łapać bakcyla i bawić się coraz lepiej. Szczególnie, że autorka koniec końców zostawia czytelnika z bardzo prostą, ale taką prawdziwą, szczerą myślą. Bez wątpienia grzejącą duszę. „Siła niższa” to dobra kontynuacja i doskonała książka na zły nastrój. Jeśli człowiek jest zmęczony i poirytowany, szuka odskoczni oraz nowych, książkowych przyjaciół to chyba trudno o lepszy wybór lektury, niż zapoznanie się z tym cyklem. Bo on może nie wnosi do literatury nie wiadomo jakiej nowości. Nie jest tez czymś, o czym warto pisać długie dysputy filozoficzno-lingwistyczne. Tyle, że czasem to po prostu absolutnie niepotrzebne. I w tym przypadku – nie jest.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
13-09-2020 o godz 09:48 przez: CzytanieNaszymZyciem
Konrad Romańczuk zdążył już przyzwyczaić się do nietypowych mieszkańców jego domu. Główny bohater popadł nawet w rutynę, choć może ciężko w to uwierzyć, dzieląc dach z dożywotnikami. Rutyna nie trwa jednak zbyt długo, ponieważ okazuje się, że Konrad nie jest jedynym posiadaczem anioła stróża. Dwie takie istoty w tym samym domu zwiastują niemałe zamieszanie... Drugi tom serii z cyklu "Dożywocie" funduje nam jeszcze więcej przygód i soczystego humoru! Przyznać trzeba, że nie znajdziecie tutaj przygody życia, jaką znamy np. z "Hobbita". W "Sile niższej" fabuła opiera się na wydarzeniach życia codziennego, jednak ukazanych w tak przyjemny sposób, że czytelnik wcale nie jest znudzony. Ta ciepła powieść, pomimo tego, że skierowana jest głównie do młodszych czytelników, poruszy serca również tych nieco starszych. Złapałam się nawet na głębszej refleksji. W książce mowa o sile niższej, która znacznie wpływa na nasze życie, a my jedyne, co możemy zrobić, to poddać się jej. Bo siła, choć niższa, nadal jest mocniejsza od nas. Marta Kisiel jest prawdziwą mistrzynią słownych zabaw, skojarzeń, nawiązań i porównań. To właśnie to czyni tę serię tak wyjątkową. Spotkacie tutaj cały wachlarz oryginalnych postaci, buńczucznych charakterów, ale również całe mnóstwo nawiązań chociażby do popkultury. Drugi tom "Dożywocia" jest utrzymany w takiej samej konwencji, jak pierwszy. Jest równie zabawny, ciepły, momentami rozczulający i bardzo prawdziwy w swoim przesłaniu. Seria Marty Kisiel to doskonała propozycja dla osób, które szukają czegoś lekkiego, na zrelaksowanie się z kubkiem gorącej czekolady w dłoniach. I niech nie zniechęca Was to, że po "Dożywocie" sięgają młodsi czytelnicy. Każdy, kto tylko ma na to ochotę, może, a nawet powinien, zapoznać się z losami Konrada Romańczuka i jego towarzyszy. :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-04-2022 o godz 19:54 przez: Ewelina
Jeśli szukacie dobrej fantastyki, to książki pani Marty są strzałem w dziesiątkę. Tutaj nie ma czegoś takiego jak ograniczenia. Wszystko jest możliwe, zwierzęta mają prawo głosu, widma bywają bardziej prawdziwe i namacalne niż niejeden człowiek. Często jest tak, że autorka chce zachować tutaj równowagę, więc rzeczy niemożliwe stają się możliwe, a te oczywiste bywają trudno osiągalne. Jest tutaj wiele scen, których celem jest rozśmieszenie czytelnika. My nie mamy tej książki tylko czytać. Autorka chce byśmy nawet po skończeniu o niej pamiętali, byśmy przypominali sobie chwile, kiedy jakby wypływało z niej pocieszenie. Nie zawsze bohaterom udaje się dostać to, co chcą, czasem ponoszą porażki, jednak przechodzi to wszystko na nas i czujemy się silniejsi. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale ja tak to odczuwam. Nie mam problemów by sobie ich wyobrazić, nawet rozumiem ich postępowanie. Zresztą postacie dzielą się na takie skromne o wielkim sercu, które lubią naprawiać to, co się nie udało i na takie twarde, które najchętniej wydawali by rozkazy, tylko czasem brakuje im osób, które mogłyby je wypełniać. Ogólnie tak samo jak w prawdziwym życiu, tylko postaci jest znacznie więcej o barwniejszym usposobieniu. Co ciekawe w każdej części zawsze ktoś nowy się pojawia. Te osoby są przedstawione, więc możemy się domyślać czego się po nich spodziewać, choć całej akcji za nic nie byłam w stanie przewidzieć. To fantastyka w czystej postaci dla starszych i dla młodszych. Jedną z moich ulubionych postaci zawsze jest Małe Licho, być może dlatego, że jest najbardziej wrażliwe i posiada nieskończone pokłady dobroci. Takie malutkie serduszko, a potrafi tak wiele osiągnąć. Cóż tu dużo pisać, przeczytajcie sami i dajcie się porwać magii, która dla każdego jest przyjazna:-)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-03-2019 o godz 10:30 przez: 16agniecha15
Jeśli nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Pani Marty Kisiel, musicie to koniecznie nadrobić! "Siła niższa" to fantastyczna, pełna humoru i nadprzyrodzonych istot powieść, która przyniesie Wam mnóstwo przyjemności podczas czytania. :) Ileż to razy śmiałam się podczas dialogów Konrada i Turu. Brząszczyk to tak fantastyczna postać,że czekałam tylko na jego odzywki. Dla zachęty jedna z moich ulubionych scen :D "- Nie no bratku, już nie przesadzajmy z tym samobiczowaniem. Wbrew pozorom ty wcale nie jesteś taki zły. Ty jesteś po prostu tępą dzidą. Wredną, tępą dzidą - uściślił Turu, szybko przemyślawszy sprawę. - Egotyczną, wredną, tępą dzidą. Neurotyczną, egotyczną... - Okej, okej, wystarczy tych inwektyw, już załapałem motyw przewodni! Konrad Romańczuk - dzida. - Będzie jak znalazł na nagrobek. O ile do tego czasu zostanie ci ktoś taki żeby go postawić." I wszystko w temacie. :D Książkę czyta się szybko, lekko i zdecydowanie z wielkim bananem na twarzy. Historia wciąga i przez cały czas trzyma w swych "mackach", aż do ostatnich stron. Kto czytał wie, że autorka ma dość specyficzny styl, który jeszcze bardziej dodaje charakteru powieści. Będę to powtarzać przy każdej książce Pani Marty, gdyż jest to coś co ją odróżnia od innych autorów i zdecydowanie jest jej ogromnym atutem. Jetem bardzo zadowolona i już pocieram łapki na inne książki Pani Kisiel. Ciekawi mnie niezmiernie, co też nam autorka przygotowała w "Oczach urocznych". Mam w planach przeczytać każdą jej powieść, gdyż czuję, że będzie to świetna uczta czytelnicza! :) Ogromnie polecam zapoznać się z twórczością autorki. Nie zawiedziecie się, za to będziecie się znakomicie bawić podczas czytania!! :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
03-11-2016 o godz 18:50 przez: Małgorzara Korba
Moje odczucia podczas czytania
Wraz z przeprowadzką dożywotnich domowników nie tylko zmienia sie ich życie, ale także klimat książki. Tym razem nacisk został nałożony nie na życie paranormalne, lecz na zwykłe, szare życie. Każdy z nas boryka się z taką codziennością, tak samo jest z Konradem Romańczukiem. Zresztą nie tylko w nim widać taką zmianę.
Na temat fabuły mogę powiedzieć, że na pewno było przemyślana, bowiem na każdym kroku czyhają na nas zdarzenia nie z tej Ziemi, których żaden maniak książkowy by nie przewidział. W tym momencie napomnę się, ponieważ właśnie takim elementem jest ówczesna zmiana bohaterów. A co do całej reszty to możecie być pewni, że co lada moment na waszej twarzy będzie pojawiać się wielki banan.
Bohaterowie - kompletnie z całkiem innej galaktyki. Zaszło jednak pewne przemeblowanie w lokatorach. Nie będziemy mieli, niestety, zaszczytu śmiania się z nieszczęsnego Szczęsnego ani Kusego, ale za to zyskaliśmy Wikinga z piekła rodem, kogoś kto ciągle porównywany jest do Zadka oraz Boży Dar. Poznanie tych postaci to przymus!
Zakończenie stanowczo za krótkie i za mało burzliwe. Do tego brak mi Pani Berbecikównej.

Moje odczucia po przeczytaniu
Siła Niższa to kolejna dawka niecodziennego humoru od Marty Kisiel. Myślę, że tak wspaniałych bohaterów mogła wymyślić tylko Ona. Jeżeli lubisz zaskakującą i bardzo nie przewidywalną akcję to ta książka jest właśnie dla Ciebie!

Moja ocena: Książka idealna do poprawienia humoru.
Recenzja pochodzi z http://flokete-libro.blogspot.com
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
15-12-2019 o godz 13:03 przez: Anonim
Teraz, gdy jestem już po lekturze powiem, że nazwanie "Siły niższej" interesująca to jak nie powiedzieć nic, bo ta książka to MISTRZOSTWO ŚWIATA. Jest bardzo zawana, pouczająca, groteskowa i urocza. Idealna na święta, bo kawałek akcji dzieje się zimą i w Boże Narodzenie. To jest drugi tom, ale spoko ja też nie wiedziałam zorientowałam się po tym, że nie wiedziałam kto to Szczęsny 😂 pierwszy tom kiedyś nadrobię, ale bez niego też da się przeżyć, bo ta część jest zupełnie odrębną historią. Generalnie fabuła wyglada tak, Konrad jakimś cudem odziedziczył anioła stróża. Małe niepozorne Licho z obsesją na punkcie sprzatania. W wyniku splotu niefortunnych zdarzeń Konrad i jego anioł lądują pod jednym dachem z wikingiem, bandą różowych królików, duchami Niemców z Wehrmachtu, utopcem i ciężarną Camillą, a no i jest jeszcze anioł strażnik więzienny Tsatkiel/ Zatkiel. Dla, którego dom Konrada jest czymś w rodzaju poczekalni albo schroniska. Perypetie tej bandy są przezabawne i nie pamiętam kiedy się tak uśmiałam. Licho jest najsłodszą postacią o jakiej czytałam, a ucieleśnianie się Niemców ze strychu to hit! Nie wiem czy do wszystkich trafi takie groteskowe poczucie humoru (też czrny humor) ale ja to kupuje i muszę zaopatrzyć się w inne książki tej autorki ❄ dopisuje ten tytuł do NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK TEGO ROKU
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
04-07-2017 o godz 09:42 przez: flusz
Jedyne co czuję po przeczytaniu Siły niższej to smutek.... Smutek, że po przeczytaniu książki nie da się wymazać sobie pamięci, żeby móc przeczytać ją jeszcze raz i jeszcze raz doświadczać tych wszystkich emocji jak przy pierwszym razie. Na początku nie byłam przekonana do nowego lokum, (i po cichu łudziłam się, że jednak jakimś cudem odbudują Lichotkę) jak i do kolejnego anioła w rodzinie Konrada, ale moja niechęć szybko się rozpłynęła. Zwłaszcza, gdy pojawił się wątek "pensjonatu". Wszystko - wszystkie nowe postacie, żarty, sytuacje - było idealnie wyważone. Każdy zawsze ma jakiegoś książkowego ulubieńca z danej lektury, moim bez dwóch zdań jest Turu! Co ja bym dała, żeby wyrzeźbił mi szafę czy zabrał na przycmentarne liczenie futer (które i tak mam zamiar wypróbować w tym roku!). Poziom mojego rozbawienia, od samego początku do końca, był cały czas na tym samym WYSOOOOKIM poziomie, co prawie nigdy się nie zdarza. Tak więc droga ałtorko - dziękuję Ci za tych parę porządnych godzin obfitujących w produkcję endorfiny! Serce mówi, żebyś teraz szła w ilość niczym Jan Karol Szumilas, ale rozum jednak podpowiada, że jakość - jak u Konrada będzie lepsza! Więc czekam na ciąg dalszy i nie przyjmuję do wiadomości, że miałoby go nie być.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
27-05-2018 o godz 20:56 przez: podróżdokrainyksiążek
Dzisiaj mam Wam do przedstawienia drugi tom serii „Dożywocie” Marty Kisiel. Zawsze ciężko piszę mi się o kontynuacjach książek, gdyż boję się, że mogę Wam zbyt dużo zdradzić. Jeżeli chodzi o mnie to tak jak pierwszy tom, książka bardzo przypadła mi do gustu, a ja jestem zakochana w historii dziejącej się na stronach tej pozycji. Konrad po pożarze musiał przenieść się wraz ze swoim dobytkiem do innego domu. Jednak to nie jest jedyny problem naszego bohatera, odkrywa, że nie jest jednym posiadaczem anioła stróża, a także zmaga się z kilkoma zwykłymi ludzkimi problemami. Tak jak w poprzedniej książce i tutaj nie zabrakło cudownego humoru, który doprowadza czytelnika do śmiechu. Wielką zaletą jest fakt, że nie jest on wulgarny. Jeśli chodzi o samych bohaterów, to moim zdaniem są niesamowicie wykreowani i jeszcze nie miałam okazji spotkać się z taką różnorodnością, jaką serwuje nam autorka.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
07-08-2017 o godz 12:06 przez: MagdaLena Subocz
Całość: http://smag-rekomendacje.blogspot.com/ Genialna i bardzo zabawna kontynuacja. Obawiałam się, by nie była gorsza, jak to bywa z kolejnymi powieściami udanych serii. Jednak autorka pokazała, że potrafi nadal cudnie władać piórem i jakże w humorystyczny sposób to robi. Podziwiam za dowcip, kreatywność, nieszablonowość i ogrom fantazji. Lekko i przyjemnie, zabawnie do łez. Idealna na letnie wieczory. Uwielbiam bohaterów i nie jestem nawet w stanie powiedzieć, którego najbardziej, bowiem każdy uwodził mnie czymś innym. Uwielbiam i tyle. I chcę więcej. Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnięcie po inne powieści autorki i sprawdzenie, czy w tamtych także się zakocham.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
12-10-2016 o godz 19:25 przez: cytryna
Polecam, polecam, polecam, to jest dokładnie taki typ literatury, jaki lubię - lekka, inteligentna, z humorem, lektura pochłania totalnie, chce się czytać i płakać ze śmiechu. Jedyna polska pisarka fantasy, która w literaturze humorystycznej dorównuje zachodnim mistrzom. Czytajcie naszych pisarzy, nie mamy się czego wstydzić ;)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Mniej recenzji Więcej recenzji