http://www.nieperfekcyjnie.pl/2018/07/krotko-i-na-temat-6-caa-w-fiokach_9.html Doceniam styl, jakim posługuje się Marcin Wicha - w jego wykonaniu mogłabym czytać nawet najnudniejszą książkę, a i tak płynęłabym przez nią. Widać, że jest to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Sam pomysł na zachowanie wspomnień o swojej rodzicielce - także na duży plus. Niestety czegoś mi tu zabrakło, oczekiwałam więcej po tak nagradzanej lekturze. Możliwe, że gdybym miała kilkanaście lat więcej, to bardziej trafiłby do mnie opis czasów, w jakich żyła matka autora, jednak narodziny na samym początku lat 90-tych uniemożliwiły mi stuprocentowe zrozumienie pewnych sytuacji, które Wicha przedstawia w dość zaowalowany sposób, jasny jedynie dla bezpośrednio wtajemniczonych. Wątki polityczne jedynie mnie odrzucały, za to rozdziały o literaturze pochłonęły, co chyba nie zdziwi żadnego książkoholika.
„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” to forma literackiego pożegnania autora z matką. Marcin Wicha wchodzi do mieszkania swojej matki, aby uporządkować rzeczy, które po niej pozostał. „ I przedmioty już wiedziały. Czuły, że wkrótce będą przesuwane. Przekładane w niewłaściwie miejsca. Dotykane cudzymi rękami. Będą się kurzyć. Będą się rozbijać. Pękać. Łamać pod obcym dotykiem. [...] Ale przedmioty szykowały się do walki. Zamierzały stawić opór. Moja matka szykowała się do walki. - Co z tym wszystkim zrobisz? Wiele osób stawia to pytanie. Nie znikniemy bez śladu. Autor snuje opowieść o matce na podstawie rzeczy, które ja otaczały. Jest to jednak historia opowiedziana bez nadmiernego grania emocjami czytelnika. Napisana językiem przystępnym i zrozumiałym dla każdego. Z tych krótkich opowiastek syna wyłania się portret matki – kobiety złożonej z wielu warstw i posiadającej co najmniej kilka twarzy. Jednak mam wrażenie, że ten obraz, to obraz nieskończony. Bo czy naprawdę mamy prawo opisywać ludzi za pomocą słów wkładając ich tym sposobem w jakieś sztywno określone ramy? Człowiek jest przecież zbiorem pytań otwartych, pełnych sprzeczności i niedopowiedzeń. „Kiedyś sądziłem, że ludzi pamiętamy, dopóki możemy ich opisać. Teraz myślę, że jest odwrotnie: są z nami, dopóki nie umiemy tego zrobić. Dopiero martwych ludzi mamy na własność, zredukowanych do jakiegoś obrazka czy kilku zdań. Postaci w tle. Teraz już wiadomo - byli tacy albo śmacy. Teraz możemy podsumować tę szarpaninę. Rozplątać niekonsekwencje. Postawić kropkę. Wpisać wynik. ” „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” ukazuje także sytuacje społecznoekonomiczną w Polsce począwszy od zakończenia II wojny światowej, aż do czasów nam współczesnych. Bardzo ważne miejsce w tej opowieści zajmuje również sytuacja ludzi mających żydowskie korzenie po wydarzeniach „marca 68” Podsumowując Marcin Wicha w swojej najnowszej książce porusza temat przemijania, próbuje zmierzyć się z tym co zostało w jego świecie po osobach, mu najbliższych, które spowodowały, że jest tym kim jest. Zdecydowanie polecam lekturę tej książki.
17-02-2018 o godz 00:00 przez:
Sylwia Walkowska
|Empik recenzuje
Jest to pewnego rodzaju pożegnanie ze zmarłą matką. Osobie, która tak mocno dążyła do swoich celów. Przedstawia historię swojej matki na przykładzie książek, które mu pozostawiła po jego śmierci. Autor przesdstawia kwestie dosyć ważne w naszym życiu. Mało osób myśli o śmierci, a z drugiej strony jest to ludzka codzienność. Co każdy z nas by pozostawił po naszych bliskich? To właśnie w przedmiotach zaklęte są nasze wspomnienia. Biorąc do ręki nawet zwykłą książką, ta od razu staje sie niezwykłym wehikułem czasu przenoszącym nas w przeszłośc. W tej książce zawarte jest mnóstwo histori, oraz mnóstwo sentencji życiowe. Tak bardzo uniwersalne, że sprawdzą się w każdych czasach. Nie jest łatwa w odbiorze, warto do niej przysiąść.
Tak trudno napisać mi cokolwiek. Wspomnienia, anegdoty rodzinne, o tym jaka była, jak wiele po sobie zostawiła.. Jak umierała... Nie mogę pisać...łzy same płyną Wiedziałam, że będzie mi ciężko, kiedy sięgnę po tę książkę. Zaraz minie rok od naszej ostatniej Wielkanocny...
"Rzeczy..." to zbiór krótkich opowiadań, w których autor wspomina swoją zmarłą matkę. Porządkując głównie zbiór jej książek, Pan Marcin maluje przed czytelnikiem obraz stanowczej, silnej i charakternej kobiety. "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" to szczera, prawdziwa, ale przede wszystkim szalenie intymna książka. Wchodzimy tu bowiem całkowicie w świat autora, widzimy obraz jego matki, jego oczyma. Czytając niektóre ze wspomnień czułam wstyd. Czułam się trochę jak podglądacz. Intymność przekazu blokowała mnie. Byłam obok. Stałam, słuchałam i ogarniało mnie przygniatające poczuciem winy, że nie powinnam, że tak nie wypada. Nie czułam wzruszenia! Nie roniłam łez! Było mi po prostu wstyd... Świat wspomnień Autora jest niezwykle oszczędny w formie, ale w tym wszystkim zadziwiła mnie lekkość jego pióra. Trudno ocenić mi te pozycję. Przyznam, że oczekiwałam, że dostanę tu "więcej rzeczy", a wraz z nimi więcej wspomnień, które pozwolą również i mnie zatopić się we wspomnieniach. Dostałam tu intymność w którą nie potrafiłam wejść oraz streszczenia książek wchodzących w skład masy spadkowej, którą po prostu należy uporządkować. Nie dostałam tu bomby emocjonalnej, choć bardzo chciałam by wybuchła i mnie sponiewierała. Ta książka to zamknięty świat autora! Świat pełen czułości, intymności, delikatności. Wszystko to jednak jest jakby za szybą. Dostajemy piękny język, prostą formę i próbę odpowiedzi na pytanie czy wspomnienia zawsze zapisują się w rzeczach, które posiadali ich właściciele? "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" to trudna i intymna lektura. Tak trudna, jak trudno jest stanąć w pustym mieszkaniu, oko w oko z tęsknotą, którą wywołała śmierć...
Nie potrafimy rozmawiać o śmierci najbliższych. Nie umiemy też wesprzeć tych, którzy takiej straty doświadczają. To paradoks, bo zewsząd otaczają nas media, które wciąż licytują się w mówieniu o kolejnych wypadkach czy katastrofach. Śmierc jest więc medialnia i dotyczy innych. Marcin Wicha zrobił zatem coś, co dla wielu byłoby nie do pomyślenia - uczynił ze śmierci matki sprawę publiczną. Czy powiedzenie głośno o tym, jak boli porządkowanie rzeczy, które jeszcze niedawno nasz bliski trzymał w ręku, spowoduje, że ból będzie mniejszy? Czy decyzja, co wyrzucić, a co pozostawić przybliża nas do zrozumienia własnej przemijalności? Książka "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" nic nam nie podpowie, nie nauczy i nie przygotuje na stratę, ale jest ciekawą próbą pokazania, jak poradzić sobie z odejściem. Bo rozmowa o przedmiotach, które z jakiego powodu narrator pozostawił, jest rozmową zastępczą, jest kompensacją rozmowy o uczuciach, tęsknocie, śmierci.