EŚ: Zacznijmy od Waszej wspólnej, małżeńskiej książki, pt. „Mały atlas ptaków Ewy i Pawła Pawlaków”. Znalazła się w kategorii do lat 5, ale czy to na pewno książka tylko dla najmłodszych?

EK-P: Nie tylko! Okazuje się, że jest bardzo wielu dorosłych, którzy nie odróżniają dudka od sójki. A ja wcześniej myślałam, że to takie oczywiste. Ale ludzie są różni. Ja za to nie odróżniam Fiata od Mercedesa.

PP: Stanowczo dementuję to ostatnie zdanie Ewy!

EŚ: Od pierwszej do ostatniej kartonowej strony czuć, że ptaki są nie tylko tematem tej książki, ale też bliskimi Wam stworzeniami. Zawsze tak było?

EK-P: W moim przypadku to najpewniej efekt założenia własnego ogrodu i uzyskania czegoś w rodzaju jego „akceptacji” przez ptaki. W końcu przecież my lubimy gości! O tym, że tak licznie przybędą, nawet nie marzyłam. Odwiedziło nas już ponad 40 różnych gatunków, co było też ogromnym problemem w castingu do naszego atlasu.

EŚ: „Mały atlas ptaków” napisaliście, zilustrowaliście, powycinaliście, ptaki sfotografowaliście – czy to znaczy, że jesteście już zupełnie samowystarczalni w tworzeniu książek?

EK-P: To nie jest pierwsza książka, w której wszystko trzymamy „w garści”. Taka jest większość moich książek. Ale to nie wynika z chytrości. Może łatwiej się nie pokłócić ze sobą samym w trakcie jej robienia (śmiech). A może to wszystko dlatego, że ja nie umiem zilustrować wszystkiego, więc najczęściej piszę sobie coś co potrafię zilustrować. Najlepiej, jeśli jest to coś miłego, co pozwoli mi się nie nudzić przez długie miesiące tworzenia. A czy takie zosiosamosiostwo to bardzo brzydka cecha?

PP: Myślę, że jest kilka książkowych formuł i kilka tematów, w których rzeczywiście jesteśmy już na tyle kompetentni, by większą część ogólnoksiążkowej twórczej pracy zrobić samodzielnie. Trzeba jednak pamiętać, że nawet przy w pełni autorskich książkach nigdy nie działamy całkiem sami. Są przyjaciele, z którymi rozmawiamy o naszych projektach, są dzieci, z którymi często się konsultujemy, są redaktorzy, którzy czasami są po prostu współtwórcami książki, są fachowcy od spraw technicznych, bez wsparcia których nasze książki nie mogłyby wyglądać tak, jak sobie zamarzyliśmy. To zawsze wspólny wysiłek.

EŚ: Ewo, jak Ci się pracuje z mężem?

EK-P: Przecież Ewa z Pawłem i Paweł z Ewą pracują razem już od czasu kiedy poznali się w szkole, czyli raczej jest tak, że ja już inaczej nie potrafię.

EŚ: To teraz kolej na „Sylaboratorium”. Dobrze się bawiliście przy tworzeniu tej książki?

EK-P: Ja się zawsze dobrze bawię jak Paweł pracuje (śmiech).

PP: A ja skrzętnie korzystam z efektów tej zabawy. Bo mimo że od strony formalnej była to moja indywidualna praca graficzna, bardzo często konsultowałem z Ewą swoje pomysły i prosiłem ją o radę. To Ewa na przykład wymyślała sylabowe słowotwory, które wprawne oko wychwyci na wyklejce tej książki.

EŚ: Czy praca z tekstami tylu różnych autorów różni się od tej, kiedy ilustrujesz tekst tylko jednej osoby?

PP: Myślę, że nie zdradzę wielkiej tajemnicy, gdy powiem, że w „Sylaboratorium” nie ilustrowałem tekstów dziesiątki wspaniałych autorów. Wydawca zorganizował pracę w ten sposób, że zarówno ja, jak i pisarze, niezależnie on siebie, „ilustrowaliśmy” poszczególne hasła leksykonu. Wymyślając ilustrację, nie wiedziałem, o czym będzie towarzyszący jej tekst! Dialog słów i obrazów jest zatem w tej książce z jednej strony w jakiś sposób przypadkowy, ale z drugiej pozwala może wychwycić jakieś głębsze relacje połączeń ilustracji i tekstu. Czasami efekty tych zestawień przerosły moje najśmielsze oczekiwania.

EŚ: Co jest najtrudniejsze w takiej pracy?

PP: Mam dużą potrzebę organizowania świata i traktuję książkę jako przedmiot do wyreżyserowania w każdym najmniejszym obszarze. Praca ze świadomością, że ilustracje będą towarzyszyć tekstowi, którego nie znam, była dla mnie ogromnym wyzwaniem i doświadczeniem wyjątkowym, bo nieuchronnie konfrontowała mnie z przypadkowością. Co kilka tygodni musiałem uzyskiwać od Ani Czech, wspaniałej redaktorki „Sylaboratorium”, potwierdzenie, że tak właśnie wyobraża sobie zasadę konstrukcyjną tej książki.

EŚ: Które z haseł wzbudziło Twoje zdziwienie/rozbawienie/zadumę?

PP: Szczerze? „Zachciewajka”. Zdziwiło mnie (bo nie znałem tego określenia), rozbawiło (bo przeczytałem interpretacje jego pochodzenia) i w końcu zadumało (bo jak można żyć na świecie pięćdziesiąt parę lat i nie znać tak podstawowych pojęć?).

EŚ: Gdybyś mógł dodać jakieś hasło od siebie, to co by to było?

PP: Hm… Jest wiele słów, których mimo swojego wieku nie rozumiem i byłbym bardzo wdzięczny, gdyby ktoś mi je w końcu wytłumaczył. Na przykład „reniferat”, „konkretyn” albo „bezsensinusoida”.

EŚ: Dziękuję za rozmowę.

Z Ewą Kozyrą-Pawlak i Pawłem Pawlakiem rozmawiała Ewa Świerżewska.

Ewa Kozyra-Pawlak – Jednym z jej pierwszych wspomnień jest graffiti, które z wielką pasją wykonała kredkami świecowymi na ścianie swojego pokoju (korzystając z okazji, chciałaby przeprosić późniejszego właściciela tego lokalu). Bardzo wcześnie, z absolutną powagą, poświęciła się sztukom plastycznym, a szczególnie rzeźbie w plastelinie, haftom i szydełkowaniu. Gdy tylko ukończyła studia na ASP we Wrocławiu, niezwłocznie wróciła do klejenia, szycia i dziergania. Zilustrowała kilkanaście książek dla dzieci, pisze wiersze, kaligrafuje i tłumaczy, a w jej pracowni znajdują się tysiące kolorowych szmatek. Sypia na nich biało-rudy kocur, bohater bajki Ja, Bobik, czyli prawdziwa historia o kocie, który myślał, że jest królem, wyróżnionej przez Polską Sekcję IBBY w konkursie Książka Roku 2014. (za: www.nk.com.pl)

Paweł Pawlak w 1985 r. ukończył z wyróżnieniem Wydział Malarstwa, Grafiki i Rzeźby na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zajmuje się wymyślaniem książek, ilustracją, projektowaniem graficznym, malarstwem i oprawą obrazów. Jest autorem scenografii do jedenastu spektakli teatralnych oraz jednej fontanny przed Wrocławskim Teatrem Lalek. Zilustrował ponad 70 książek, współpracując z wydawcami z Polski, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Korei i Kanady. Swoje prace prezentował na kilkunastu wystawach indywidualnych w kraju i na świecie. Laureat licznych nagród i wyróżnień w konkursach książki dziecięcej. (za: www.bajkizbajki.pl)