Duża, starannie wydana, dzięki kartonowym stronicom i zaokrąglonym rogom, trafić może już w całkiem małe dłonie. Najmłodszym na pewno spodoba się mnogość ilustracji i żywe kolory. Kilkulatki docenią zagęszczenie szczegółów, które tylko czekają, aby skupić na nich wzrok. Dzieci potrafiące czytać i uczące się języka bardziej świadomie, prócz wymienionych już zalet, na pewno z radością powitają zbiory pogrupowanego tematycznie słownictwa. Wraz z jednym z dwanaściorga ilustratorów zaproszonych do projektu, wybiorą się do krainy czarów, gdzie czekają wyrazy ze świata zabawek; do pracowni malarza, gdzie królują kolory i kształty, czy do lunaparku, by uczyć się emocji.

„Na tropie angielskich słówek” jak już tytuł sugeruje, to nie jest tradycyjny słownik obrazkowy, gdzie na kolejnych stronach, w równych rzędach widnieją pojedyncze obrazki wraz z angielska nazwą, wypisaną pod spodem. Tu każda rozkładówka to oddzielna scenka, w której naprawdę dużo się dzieje. Podczas domowego przyjęcia mały czytelnik/oglądacz/uczeń dowie się nie tylko, jak jest po angielsku tata czy kuzynka, ale też pozna angielskie nazwy sprzętów zlokalizowanych w salonie. Obserwując obrazy przedstawiające cztery pory roku, nauczy się nie tylko ich nazw, ale też powiązanych z wiosną, latem, jesienią i zimą słów i wyrażeń określających pogodę i charakterystyczne przedmioty.

Zabawa z tą książką, dzięki bardzo zróżnicowanemu podejściu ilustratorów, może mieć wiele odsłon. Na niektórych rozkładówkach dzieci będą szukać konkretnych wyrazów czy wyrażeń przedstawionych graficznie, na innych liczyć wskazane przedmioty, a jeszcze gdzie indziej, śledzić przemykającego między kamienicami złodzieja. I tak niepostrzeżenie, obcując z rozwijającymi wyobraźnię, ćwiczącymi cierpliwość i spostrzegawczość obrazami, poszerzą swoje słownictwo o nowe zwroty i wyrazy. A przecież o to chodzi!

Ewa Świerżewska