Jeszcze z dzieciństwa pamiętam jej utwory publikowane na łamach „Świerszczyka”. A potem przyszło dzieciństwo moich dzieci i coraz ładniej wydawane książki, np. „Czekoladki dla sąsiadki” (wyd. Wilga, 2008), „Gryzmoł” (wyd. Bajka, 2009) czy „Zając i dziecko” (wyd. Bajka, 2014), ale też wiersze w podręcznikach do polskiego.

Z nieskrywaną przyjemnością wzięłam do ręki najnowszą książkę Doroty Gellner, pt. „Miasteczko z bajki”. Nie dość, że jest pięknie wydana – z myślą o najmłodszych kartonowa, z zaokrąglonymi rogami i pełnymi szczegółów ilustracjami Joli Richter-Magnuszewskiej, to pełne humoru, melodyjne teksty wpadają w ucho i wciągają. Nie są to jednak klasyczne wiersze, a rymowana proza, której autorka jest prawdziwa mistrzynią.

Bardzo podoba mi się opracowanie graficzne książki „Miasteczko z bajki”, ale i pomysł, by obrazki, zapełniające całe stronice, pełne drobnych elementów i zwierzęcych bohaterów, były nie tylko ilustracją tekstów, ale tworzyły oddzielną, rozbudowaną historię, której opowiedzenie autorka i ilustratorka pozostawiły małym czytelnikom/oglądaczom. Dzięki temu kontakt z tą piękną książką wychodzi daleko poza zwyczajne czytanie tekstów. Dzieci za każdym razem odkrywają coś nowego, śledząc losy poszczególnych bohaterów, ćwiczą koncentrację, spostrzegawczość, ale też umiejętność opowiadania.

„Miasteczko z bajki” to nie tylko książka, to drzwi do bajkowego świata. Warto go odkrywać wraz z ropuszkami, pająkiem, myszami, kocurem oraz wieloma innymi stworzeniami, które tylko czekają na spotkanie z małym czytelnikiem.

Ewa Świerżewska