Ewa Świerżewska: To nie pierwsza Twoja książka dla dzieci poruszająca trudny, bolesny temat. Dobrze pamiętam „Złodziei snów”, którzy zrobili na mnie piorunujące wrażenie.

Małgorzata Strękowska-Zaremba: To książka-miniaturka: cienka, bardzo krótkie rozdziały i piękne, delikatne ilustracje Marty Kurczewskiej. Dziś sama się dziwię, że tak mała forma udźwignęła tyle emocji, ile możemy znaleźć w tekście. Emocje te przeżywa mała Basia. Jej rodzice rozstają się w gniewie. Nagle wszystko Basi w świecie się zmienia. Przychodzi noc, a ona nie może zasnąć. Jej kolorowe sny zostały skradzione. Kto je skradł? Odpowiedzi są dwie, jedna dla dzieci, druga dla dorosłych. Książka dostała kilka nagród, wśród nich tak ważną, jak wpisanie na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej.

EŚ: W „Domu nie z tej ziemi” mamy do czynienia ze zjawiskiem przemocy domowej, które w literaturze dla dzieci pojawia się niezwykle rzadko. Dlaczego postanowiłaś poruszyć ten temat?

MS-Z: Z kilku powodów. Po pierwsze stwierdziłam, że polscy autorzy w znikomym stopniu poruszają ten temat. Duża część książek, które opowiadają o przemocy wobec dzieci, bliższa jest poradnikom, niż literaturze pięknej. Chciałam pokazać problem z punktu widzenia dziecka, jego lęk, wstyd, przerażenie. Do tego potrzebowałam metafory, nie dosłowności. Ale najważniejszym impulsem do napisania „Domu nie z tej ziemi” były powtarzające się doniesienia medialne o przemocy rodziców/opiekunów wobec dzieci. O pobiciach i śmiertelnych pobiciach. Nigdy nie mogłam słuchać tego spokojnie. „Dom nie z tej ziemi” jest moim głosem sprzeciwu i krzykiem o pomoc dla tych najmniejszych i najsłabszych z nas.

Szczęśliwie, na napisanie książki dostałam stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, mogłam więc spokojnie nad nią pracować.

EŚ: To duża sztuka pokazywać rzeczy przykre, tragiczne, ale nie przerażać. Tobie się to doskonale udało. W książce świat realny, ten tu i teraz, przeplata się z wytworami wyobraźni bohaterki. Czy tym połączeniem chciałaś złagodzić nieco odbiór trudnych treści?

MS-Z: Złagodzić – trochę tak, chociaż nie uważam, że dzieci należy chronić przed brzydszą twarzą świata. Świat wyobraźni – wątek fantastyczny i przygodowy – był mi potrzebny, aby zaciekawić młodego czytelnika. Założyłam, że tajemnica, która się w nim kryje, nie pozwoli odłożyć nieprzeczytanej książki na półkę. Jednocześnie podsunęłam czytelnikowi mylny trop – niech nim beztrosko podąża, a gdy odkryje prawdę, mam nadzieję, nie będzie na nią obojętny. Zaskoczenie z odkrycia prawdy powinno zostać w jego głowie.

EŚ: Wiem od kilkorga młodych czytelników (takich, którzy nigdy nie doświadczyli przemocy domowej), że nie od razu zorientowali się, co dzieje się w tytułowym domu. Z uznaniem wypowiadali się o konstrukcji ten książki. Co czuje autorka, gdy słyszy takie słowa?

MS-Z: Cieszy się! Znaczy to, że udało mi się zrealizować wcześniejsze założenia.

EŚ: Często rodzice starają się za wszelką cenę chronić swoje dzieci przed całym złem tego świata. Chowając je pod kloszem i, nie pokazując ciemniejszych stron życia, zawężają postrzeganie. Czy Twoim zdaniem jedną z ról literatury jest pokazywanie także tych trudnych sfer, przygotowanie młodego człowieka na różne rozwiązania, które niesie los?

MS-Z: Uważam, że usuwanie zła sprzed oczu dzieci nie jest najlepszym sposobem przygotowania ich do życia. Jednak to rodzic najlepiej wie, jaką wrażliwość ma jego dziecko. Jeśli coś je przeraża, to znaczy, że trzeba zaczekać z tego rodzaju uświadamianiem. Mimo to, należy przygotowywać dziecko (jedno szybciej, drugie wolniej) na zetknięcie ze smutkiem, stratą, upokorzeniem, złem. Dlatego tak bardzo denerwują mnie czytanki w podręcznikach dla młodszych dzieci, w których znajdziemy jedynie słuszny obraz świata. Gdy byłam dzieckiem, widziałam fałsz tego rodzaju pisarskich produkcji. Kiedy dorosłam, pozwoliłam sobie z nich zadrwić. Jeden z bohaterów mojej książki, pt. „Filipek i szkoła” – raper Antoni, tak m.in. śpiewa na ten temat:

W naszych podręcznikach jest słońce złote,
Ela się bawi z puszystym kotem,
pszczoła doleci zawsze do ula,
dzieciaka zawsze mama przytula,
brzydkich wyrazów nie ma tam wcale,
wilk kocha owce, As kocha Alę.
Z tych podręczników uczą nas życia!
A Hirkowi drugi królik zdechł,
pech, ziomal, pech…

Jak nauczyć dziecko wyboru między dobrem i złem, jeśli nie pokażemy mu poruszającego obrazu zła i go nie nazwiemy? Literatura jest bezpiecznym miejscem, w którym możemy wraz z dzieckiem rozpoznawać zło, oceniać je i szukać rozwiązań, wyjścia z trudnych sytuacji. Lepiej, żeby młody człowiek odkrywał ciemne strony życia stopniowo dzięki lekturom. Pomoże mu to wkroczyć w samodzielność bez szoku, jaki przeżywamy, gdy dopada nas zło, a my nie mamy wzorców, aby się przed nim bronić.

EŚ: Ważną rolę w „Domu nie z tej ziemi” odgrywają też ilustracje Daniela de Latoura. Nie zdradzają wszystkich tajemnic, ale podtrzymują napięcie i atmosferę tajemnicy. Czy myśląc o warstwie graficznej książki, wiedziałaś, kto powinien ją zilustrować?

MS-Z: Kiedy zobaczyłam ilustracje, byłam nimi zachwycona. Mówią tym samym językiem, którym posłużyłam się w książce. Pozornie uspokajają, przyciągają oczy elegancją, wprowadzają w temat i usuwają się dyskretnie w cień. Ale nie można o nich zapomnieć. Wymagają od patrzącego, aby przyjrzał się im uważniej, głębiej, a wtedy zobaczy więcej. No i ten żółty kolor – zarówno radosny, jak i drażniący… Fantastyczny!

Ja raczej nie wyobrażam sobie wyglądu moich bohaterów, pisząc, jestem tak bardzo zainteresowana ich wnętrzem, że zapominam o wizualizacji. Ilustratora wybrał wydawca, Nasza Księgarnia, w osobie wspaniałej redaktorki prowadzącej, Joanny Wajs. Nie zrobiłabym tego lepiej. Jestem bardzo wdzięczna za wybór właśnie Daniela de Latour.

EŚ: Na zakończenie zapytam o Detektywa Kefirka, Filipka i Okropnego Maciusia – planują znów odwiedzić młodych czytelników?

MS-Z: Filipek odwiedzi czytelników już w tym roku. Jako że jest to dziecko beztroskie, zaprezentuje się w tomie „Filipek i imprezy”. Maciuś to już zamknięty projekt, zaś do Kefirka chyba kiedyś wrócę. W tej chwili skończyłam książkę o Janie Sobieskim i daję sobie trochę czasu na oddech i walkę z grypą.

EŚ: Dziękuję za rozmowę i życzę zdrowia!

Z Małgorzatą Strękowską-Zarembą rozmawiała Ewa Świerżewska.

Małgorzata Strękowska-Zaremba – Absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego. Przygodę z literaturą dla dzieci rozpoczęła od druku w niezapomnianym (i nieistniejącym dziś) „Misiu”, opowiadając w ponad 90 odcinkach o smoku Fifku i jego gadającym ogonie. Debiutem książkowym były „Leniwe literki”, które ukazują się prawie nieprzerwanie od lat 90. do dziś i bywają lekturą w klasach najmłodszych. Do niektórych szkół trafiła też jej książka „Abecelki i duch Bursztynowego Domu”, nagrodzona Nagrodą Literacką im. K. Makuszyńskiego. Wśród wielu nagród i wyróżnień, które otrzymała, szczególnie ceni sobie nagrodę Małego Donga dla książki „Bery, gangster i góra kłopotów”, ponieważ była to nagroda przyznana przez dzieci.
Ma na swoim koncie 35 książek, a dwie kolejne ukażą się w 2018 roku.