I wszystko jasne - recenzja książki "Milion miliardów Świętych Mikołajów"

Świąteczny czas, a szczególnie wigilijny wieczór, od zawsze budzi wiele emocji u wszystkich domowników, niezależnie od wieku. Ci starsi, zaangażowani w przygotowanie wieczerzy, czują się odpowiedzialni nie tylko za smak, ale i za atmosferę, dlatego czasem napięcie sięga zenitu. Za to najmłodsi niecierpliwie wyczekują prezentów, które przyniesie… no właśnie – i tu niekiedy pojawiają się schody. Recenzowana tu książka „Milion miliardów Świętych Mikołajów” jest przewrotną próbą wyjaśnienia, jak to możliwe, że Mikołaj może być w jednym czasie w tylu domach na raz.

Autorka: Ewa Świerżewska

Wiara w Mikołaja

Wiara w Świętego Mikołaja w przypadku większości dzieci przechodzi podobną ewolucję. Najpierw wierzy się całym sobą, bezkrytycznie. Później, gdy rówieśnicy zaczynają poddawać w wątpliwość istnienie Mikołaja, zaczyna się testowanie, pojawiają się podchwytliwe pytania skierowane do dorosłych. W podobnym czasie włącza się jednak takie myślenie, że jeśli będę wierzyć, to na pewno dostanę prezenty, a jeśli zwątpię, to już niekoniecznie…, więc list napisać trzeba. No i w końcu nadchodzi ten moment, kiedy trzeba się pożegnać – dotyczy to także rodziców – z wiarą w Mikołaja. Smutny to moment, ale nieunikniony.

A jeżeli...?

A co, jeśli jednak jest zupełnie inaczej, niż się nam do tej pory wydawało? Ziarnko niepewności, które zasiała we mnie książka Hiroko Motai, pt. „Milion miliardów Świętych Mikołajów” kiełkuje, a ja mu na to pozwalam z ogromną przyjemnością.

W iście świątecznej książce wydawnictwa Dwie Siostry przedstawiona została teoria nie tylko ciekawa, ale i całkiem prawdopodobna…

Rozmnażanie przez podział

Dawno, dawno temu gdy świat był mało zaludniony, był tylko jeden Mikołaj, który bez problemu mógł obsłużyć wszystkie zamówienia na prezenty. Wraz ze wzrostem liczby ludności stawało się to coraz trudniejsze, więc Święty doszedł do wniosku, że potrzeba ich więcej i… podzielił się na dwóch. Potem każdy z nich znów podzielił się na dwóch i znów, i znów – by zaspokoić oczekiwania dzieci. Ten podział miał jednak pewien słaby punkt. Za każdym razem Mikołaje byli coraz mniejsi i mniejsi, więc nie mogli już dźwigać wielkich worów z prezentami. Ale i na to znaleźli sposób. Jaki? O tym w książce.

Muszę przyznać, że dawno się tak świetnie nie bawiłam podczas lektury książki dla dzieci. Cóż to za wspaniały pomysł, że też wcześniej nikt na niego nie wpadł. Można by było zaoszczędzić tyle czasu przeznaczonego na wymyślanie kolejnych wersji opowieści i na ukrywanie prezentów, by przypadkiem nie wpadły w niepowołane ręce. Hiroko Motai i Marika Maijala w słowach i obrazach przychodzą z pomocą wszystkim rodzicom, a robią to z wielkim wdziękiem i humorem.

Milion miliardów Świętych Mikołajów