I bardzo się cieszę, że nie dałam zwyciężyć niechęci do strasznych historii. Bo to, co zobaczyłam i przeczytałam, nie przestraszyło mnie, a raczej zaintrygowało i wprawiło w dobry humor, gdyż „Horror” to swego rodzaju literacko-graficzny żart, odziany w mroczny klimat. Tylko czy na pewno dla wrażliwych dzieci? Tego już nie jestem pewna.
Na bohaterów zbioru mrożących krew w żyłach opowieści autorka wybrała warzywa. Obdarzyła je zdolnością myślenia i odczuwania, co w codziennym świecie zarezerwowane jest dla ludzi, ewentualnie dla zwierząt. A tu proszę. Słonecznik cierpi katusze, pozbawiany przez zachłanne ludzkie dłonie kolejnych pestek. Cebula ginie posiekana, wciąż wierząc, że łzy wylewane przez krojącego ją człowieka wyrażają żal nad nią. Są tu jeszcze nie mniej tragiczne sprawy Karczocha, Winogron czy Buraka, które też kończą swój żywot marnie. Każda z krótkich historii otrzymała własną stronę tytułową – mroczną, ale piękną i całą rozkładówkę, na której z kronikarską dokładnością spisana została w szczegółach.
Świetnie się musiały bawić twórczynie „Horroru”, tworząc tę nietuzinkową książkę. Świetnie bawiłam się ja, czytając ją, jednak wszystkim rodzicom radzę, by znając wrażliwość własnych pociech ocenili, czy na pewno nadszedł już moment na taką lekturę.
Ewa Świerżewska
Komentarze (0)