Korzystając z nich, maluch może coś nacisnąć, zaśpiewać, powtórzyć usłyszany dźwięk czy odpowiedzieć na zadane mu pytanie. To swego rodzaju zabawki elektroniczne, które urozmaicają i wzbogacają czas spędzony na lekturze. Warto z nich korzystać.

Interaktywne książeczki – bawią i uczą

Książki interaktywne przygotowuje się już dla najmłodszych dzieci. Oczywiście, przy korzystaniu z nich najważniejszą rolę odgrywa mama czy tata. To rodzic, czytając tekst czy opowiadając krótkie i proste historyjki, przedstawiane na obrazkach, pozwala maluchowi poszerzać wiedzę i umiejętności. A warto, ponieważ interaktywna książka wzbogaca słownik bierny dziecka, a także, poprzez zadawanie prostych pytań i domaganie się odpowiedzi – słownik czynny maluszka.

Dodatkowo do książeczki mogą być dołączone materiały dźwiękowe. Te przyszły czytelnik uruchomi, np. przez naciśnięcie przycisku. W ten sposób usłyszeć będzie można choćby głosy wydawane przez zwierzęta, proste piosenki czy słownik polsko-angielski – multimedialne ilustracje dla treści lektury.

Właśnie w ten sposób naukę prostych słówek, liczb, kolorów i kształtów ułatwia na przykład wydanie „Fisher price. Laugh learn. Książka z wierszykami”. Książeczka zawiera ponadto 6 rymowanek do wspólnego śpiewania.

Duże walory edukacyjne oferuje również książka z serii Croppen „Wizualne przygody”. Służy najmłodszym także do nauki języka angielskiego. Dzieci uczą się dzięki niej wymowy i literowania oraz poznają słownictwo z kilku zakresów tematycznych (zwierzęta, jedzenie, emocje). Mogą też kolorować i wykonywać wiele innych ćwiczeń w formie zabawy. Uwaga! Do korzystania z książeczki potrzebne jest pióro CrokoPen oraz uniwersalny Super Cartridge.

Wzorcowym przykładem interaktywnej lektury dla dzieci jest też pakiet „Turlututu na wakacjach. Turlututu, gdzie jesteś”, „ Turlututu, a kuku, to ja”. Te książki dają maluchowi możliwość oglądania, słuchania, potrząsania, śpiewania, klaskania, kolorowania, a także rozwiązywania zagadek i zadań. Uczą dziecko spostrzegawczości, myślenia logicznego i kreatywności. Jest gwarancja, że nigdy się nie znudzą!

Książki do kreatywnego… niszczenia

Z tą książką, a właściwie pakietem „Zniszcz to pudło. Zniszcz ten dziennik. To nie książka bałagan” rodzice mogą mieć mały problem. Zwłaszcza, gdy do tej pory uczyli dziecko szacunku do książek, dbałości o czystość, utrzymywania porządku w pokoju dziecięcym itp. Dlaczego? Ponieważ Keri Smith, artystka konceptualna, stworzyła książki do… niszczenia. Wymyśliła kilkadziesiąt sposobów na to, jak je sponiewierać, pobrudzić, podziurawić kartki itp., czyli na wszystko to, czego dziecku rodzice zabraniają. Nie trzeba dodawać, że dzieciaki z chęcią i satysfakcją zabierają się do roboty: wylewają na stronice herbatę, rzucają książką po korytarzu, dziurawią nożyczkami, zaginają rogi kartek, mażą ołówkiem. Autorka pozostawia też dzieciom margines swobody, zachęcając do realizacji własnych pomysłów. W ten sposób tworzy się kreatywność. Trzeba tylko zadbać, by zapał do niszczenia nie objął też tradycyjnych książek.

Czy to słuszny trend? Jeśli tylko ogranicza się do omawianego wydawnictwa, to nie szkodzi. Dajmy jednak dzieciom więcej twórczej swobody. Zachęcajmy je do realizacji własnych pomysłów przy pomocy kredek, farb, kolorowego papieru, dużych arkuszy brystolu, tuszu, własnych palców i pędzli, nożyczek itp. Niech tworzą i… niszczą.