4/5
26-09-2015 o godz 15:01 przez: Papierowa Kobietka
Przez dwa semestry uczyła dzieci północnokoreańskich elit, przyjęła zasady panujące w kraju Wielkiego Przywódcy, widziała jak wygląda życie młodych ludzi, którzy już na starcie skazani są na porażkę, wszechobecne kłamstwo, ubóstwo i paraliżujące uzależnienie od władzy. Przedstawiam Wam Suki Kim - autorkę i bohaterkę książki Wydawnictwa ZNAK.

Książka ta traktuje o Korei Północnej, w której brakuje dosłownie wszystkiego, począwszy od czekolady, poprzez internet a skończywszy na ludzkich, szczerych odruchach.

Po lekturze mogę śmiało stwierdzić, że jest to książka wstrząsająca, a takich cech nabiera poprzez to, że w żadnym stopniu nie jest ona fikcją literacką a rzetelnym odzwierciedleniem aktualnej sytuacji tego kraju i jego mieszkańców.

Autorka książki dużo ryzykowała wyjeżdżając do Korei, oficjalnie jako chrześcijańska misjonarka i nauczycielka, aby wieczorami po zajęciach ze studentami, gromadzić materiały do publikacji. Dzięki długim staraniom znalazła się w kraju, do którego nikt z zewnątrz nie ma dostępu. Była też świadoma, że choć znalazła się w jego granicach to i tak obracała się w sztucznym, wygładzonym na bardziej cywilizowany, środowisku, stworzonym na potrzeby wizyty zagranicznych gości. Przekonała się o tym nie raz, będąc świadkiem m.in. mszy, której przebiegiem nikt faktycznie nie był zainteresowany a wszyscy uczestnicy wyglądali jak statyści, których zadaniem było stworzenie pozoru wolności religijnej. Widok tłumu ludzi dziwił tym bardziej, że ulice zawsze świeciły pustkami a cennego czasu nie można przeznaczyć nawet na wakacje, bo każdą chwilę należy tam wykorzystać na pracę dla dobra narodu i ku chwale Wielkiego Wodza.

Suki Kim przebywając na PUST (Pyongyang University of Sience and Technology) w semestrze zimowym i letnim, miała okazję poznać na tyle dobrze pracę uczelni i życie swoich studentów, aby móc czytać między wierszami i słyszeć to co niewypowiedziane. I o tym właśnie jest ta książka - o jej studentach funkcjonujących jak w wojsku, podporządkowanych rygorystycznym zasadom, przebywających z dala od rodzin, pozbawionych możliwości jakiegokolwiek kontaktu z przyjaciółki, pełniących obowiązkowe nocne warty czy strzygących nożyczkami trawniki na uczelnianym dziedzińcu - a wszystko to pomimo tego, że byli synami najbardziej wpływowych ludzi w kraju.

Byli to chłopcy, którzy tak bardzo różnili się od młodzieży całej reszty świata, która spełniała marzenia i nie widziała żadnych przeszkód w ich realizacji. PUST pokazał Suki Kim jak głęboko sięgała ideologia Wielkiego Wodza, jak dużo zabrała młodym ludziom, niepotrafiących samodzielnie wychodzić z inicjatywą, a co najgorsze nieznających swojej wartości jako jednostki, wierząc, że jedynie należąc do tej podporządkowanej masy coś znaczą. Widziała jak ciężko jest im wyrażać własne, odmienne zdanie - o ile w ogóle ktokolwiek z nich był w stanie je wypracować.

Dzięki Suki Kim poznajemy Koreę Północną od wewnątrz - namiastkę tego co dzieje się tam na co dzień - wszechobecnego kłamstwa o wielkim dobrobycie i sile kraju. Widzimy strach przed zwykłymi ludzkimi emocjami, przed szczerymi uczuciami, lęk że wypowiedziane słowa urażą tych, którzy podsłuchują wszystkich i wszędzie, a słowo "zaufanie" nie istnieje.

Kończąc lekturę ogarnęła mnie szczera radość, że żyję w kraju, w którym mogę decydować o sobie, o tym w co wierzę i kogo kocham. I choć kraj nasz nie jest idealny, to są w nim ludzie, którzy do ideału dążą i chcą zmienić świat na lepszy i nikt nie może im tego zabronić.

Szczerze polecam lekturę książki "Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit".
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
29-07-2015 o godz 13:33 przez: Marta Łusakowska
Urodziłam się w 1983 roku. Nie pamiętam więc kartek na żywność, ogromnych kolejek po wszystko i braku możliwości swobodnego wyjazdu za granicę. Znam to głównie
z opowiadań rodziców. Zdecydowanie jednak czuję się człowiekiem wolnym, korzystam ze swojej wolności i uważam ją za jedną z najcenniejszych wartości. Dlatego tak trudno mi było czytać tę książkę.

Przyznam, że o Korei Północnej wiedziałam niewiele. Jakieś podstawowe informacje i hasła, że komunizm, że terror, że wszechwładna dynastia Kimów. Dzięki tej książce miałam możliwość dowiedzieć się dużo więcej i zobaczyć Koreę trochę wyraźniej. Bo niestety jestem raczej przekonana, że bliżej i na własne oczy nigdy nie będę miała okazji.

Autorka Suki Kim jest dziennikarką, urodzoną w Korei Południowej, która w wieku 13 lat przeprowadziła się z rodziną do USA. Pod tzw. przykrywką jedzie do Korei Północnej, aby uczyć studentów z rodzin z wyższych sfer języka angielskiego. Książka jest zbiorem jej przemyśleń, spostrzeżeń i uczuć oraz opisem wydarzeń, które miały miejsce podczas jej pobytów w Korei, jest to więc pozycja z pogranicza pamiętnika i reportażu. Co ciekawe, wszystkie zapiski autorka przechowywała na kilku pendrive’ach, w obawie przed wykryciem i narażeniem siebie i innych na represje ze strony władzy.

Trudno uwierzyć, że istnieją kraje, gdzie wolność i prawa człowieka nie istnieją. Takim jest Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna (KRLD). Ostatni człon nazwy tego państwa brzmi jak ponury żart. Studenci autorki nie mają dostępu do wiedzy, kultury czy rozrywki. Dostają tylko to na co zezwoli Najdroższy Przywódca (to jeden z przydomków Kim Dzong Una). A pozwala on na niewiele, w zamian jednak żąda absolutnego oddania i poświęcenia dla kraju. Gdybym miała wyliczyć prawa obywateli Korei Północnej, lista byłaby krótka. Lista ograniczeń natomiast wydaje się nieskończona. Z najbardziej oczywistych wymienić należy brak dostępu do informacji o świecie, zakaz korzystania z internetu, brak możliwości wyjazdu za granicę, brak wolności słowa.

Codzienne życie toczy się w atmosferze czujności, podsycania wrogości wobec Korei Południowej
i Stanów Zjednoczonych. Ludzie są jak roboty, zewnętrznie sterowane marionetki w rękach władzy, całkowicie przesyceni propagandą. Na każdym kroku indoktrynowani, obserwowani, przygotowani
i gotowi do donoszenia na innych. Jest to kraj zamknięty, trudno się do niego dostać, prawie niemożliwe z niego uciec (bo trudno nazwać inaczej próbę opuszczenia KRLD). Jednocześnie nigdy nie słychać słów narzekania ze strony społeczeństwa, ludzie są zadowoleni z możliwości pracy
i poświęcania swojego życia dla kraju. To taki polityczno-społeczny syndrom sztokholmski w dużym wymiarze, bo obejmujący w zasadzie wszystkich obywateli tego państwa. Bardzo dobitnie pokazuje jak skuteczne metody manipulacji i terroru ma tamtejsza władza.

Tym, co bardzo mnie uderzyło podczas lektury tej książki jest wszechobecny i wszechogarniający smutek. Zarówno autorki, jak i bohaterów wydarzeń przez nią opisywanych. Druga charakterystyczna rzecz to swoista bezbarwność, nijakość. Ludzie podobni do siebie, kolejne niczym nieróżniące się dni. Bardzo przygnębiający świat bez kolorów… No i taka dosyć oczywista refleksja, myśl, o której na co dzień nie pamiętam: żeby doceniać to, co się ma i to, gdzie i jak się żyje. Mam nadzieję, że kiedyś, być może dopiero za naście pokoleń (oby wcześniej!), nadejdzie zmiana i lepszy czas dla mieszkańców Korei Północnej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
01-07-2015 o godz 19:24 przez: Agnieszka Lisikiewicz
"Chyba już dawno przyzwyczaiłem się już do tego, żeby po prostu wierzyć we wszystko, co słyszę" - te słowa jednego z uczniów najtrafniej odzwierciedlają sytuację, jaka ma miejsce w głowach mieszkańców Korei Północnej. Kim Suki, po żmudnych staraniach ubiegania się o możliwość nauczania języka angielskiego na tamtejszym uniwersytecie PUST, na własne oczy przekonuje się co to znaczy reżim. Świat Korei Północnej jest tak inny od naszego, że wydaje się być wręcz abstrakcją. Nie ma tam miejsca na samodzielne myślenie, a wszelkie odstępstwa od tamtejszej "normy" są zduszane w zarodku. Żadne indywidualne inicjatywy nie mogą mieć tam miejsca, gdyż wszystko wykonywane jest grupowo. Nie istnieje tam właściwie słowo "ja", nikt go nie używa, bo zastępuje je słowo "my". Mieszkańcy Korei są tak odcięci od świata, że nam mieszkańcom krajów demokratycznych, może to się wydawać wręcz groteskowe. Kim Suki uczyła elitę Korei Północnej. Wydawać by się mogło, że synowie lekarzy, polityków, ludzi na stanowiskach, studiujący nauki ścisłe, to ludzi inteligentni, o otwartych umysłach. Nic bardziej mylnego. Ich inteligencja jest tam tłamszona, a oni sami ograniczani. Internet to dla nich magia, a Harry Potter ufolodek. Nie posiadają elementarnej wiedzy o świecie, przez co kroczą przez życie, jak dziecko we mgle. Państwo do tego stopnia steruje ich poczynaniami, iż uważają Koreę za najwspanialszy naród świata, kwitnące społeczeństwo, choć prawda jest zupełnie inna. Jednak w konfrontacji z nieznanymi dla nich faktami, takimi jak choćby istnienie innych potraw czy możliwości swobodnych podróży, stają się nagle zagubieni i przestają być pewnymi siebie ludźmi. Są zagubieni, lecz głośno nigdy tego nie wypowiadają. Nieśmiało czasem tylko wspomną po cichu, że "każdy dzień jest taki sam", "codziennie tylko czekam", "mam dość". Jednak, gdy odpowiednicy patrzą, Ci sami chłopcy wykrzykują pod niebiosa imię swego przywódcy "słońca XXI wieku".
Korea Północna jest tak zamkniętym krajem, że wyjeżdża z niej niewielu ludzi. Niewielu również udaje się do niej wjechać. A jeśli już, to mogą zobaczyć tylko i wyłącznie to, co zostanie pozwolone im widzieć. Pytanie, które czasem autorka książki słyszy pod swoim adresem "z której pochodzisz Korei" - jest zupełnie bezpodstawne. Gdyby pochodziła z Korei Północnej, nie mogliby jej go zadać, gdyż nie mogłaby podróżować. Obozy pracy to nie widmo wojny światowej. One tam naprawdę istnieją i zbierają swoje żniwo do dziś. Aby zaszły tam zmiany, potrzebne byłoby chyba tylko pospolite ruszenie. Ale musieliby go dokonać ludzie, którzy ślepo wierzą we władzę absolutną swego przywódcy, więc jest to chyba mało prawdopodobne. Donosy i podsłuchy to chleb powszedni tamtego kraju, dlatego każdy czuje się tam osaczony, uważa na to co może powiedzieć, na to co może zrobić. Nie ma tam kultu jednostki. Człowiek to żołnierz i ma służyć krajowi i swojemu przywódcy. Pewnie w odwrotnej kolejności.
Książka Kim Suki to przerażający obraz zacofanego kraju, którego fanatyzm jest zatrważający. Strach pomyśleć do czego zdolni mogą być w nim ludzie, którym zostanie wydany rozkaz. Nie mają właściwie swojej woli, więc wypełnią wolę swojego władcy.
Warto przeczytać, żeby poznać i tamta część świata. Świata, który jest niszczony przez władzę na oczach z niczego sobie nie zdającego sprawy ludu. Świata, który nie może poznać nas...
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
05-07-2015 o godz 15:17 przez: Sylwia
Suki Kim, autorka książki „Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit” urodziła się i wychowała w Korei Południowej. W wieku trzynastu lat wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Od 2002 roku podróżowała kilkukrotnie do Korei Północnej jako reporterka. Kiedy dowiedziała się o Uniwersytecie Naukowo-Technicznym w Pjongjangu, na którym wykładają tylko osoby z zagranicy, postanowiła złożyć tam podanie o prace. Pomyślała, że może to być jedyna okazja, aby zajrzeć pod kurtynę.
Ciekawym doświadczeniem była możliwość przeczytania książki o Korei Północnej, kraju który przecie odgradza się do świata zewnętrznego, jak tylko potrafi. W książce opisane są doświadczenia w nauczaniu studentów elity na Uniwersytecie w Pjongjangu.
Suki Kim zdecydowała się na pewnego rodzaju eksperyment. Postanowiła rozpocząć pracę jako wykładowca, od początku myśląc tylko o napisaniu o tym książki. Nauczyciele nie mogą robić zakupów, jedynie w jednym sklepie mają na to pozwolenie. Nie mogą także opuszczać kampusu bez pozwolenia, Internet jest zablokowany.
Książka ukazuje ciekawy świat, który wydaje się wręcz niewiarygodny, nierealny. Płynnie prowadzona narracja jest niewątpliwie wielką zaletą książki.
Autorka mówi: „Kampus był ogrodzony, z bramą i budką strażnika, a na zewnątrz można się było wydostać jedynie w grupie, na zwiedzanie bądź zakupy. Za każdym razem towarzyszyli nam wówczas strażnicy, których zadaniem było pilnowanie nas, byśmy nie zrobili niczego bez pozwolenia władz. Czasem odprowadzali nas nawet do łazienki. Miejsca odwiedzane podczas takich wycieczek to standardowe atrakcje, które reżim pozwala oglądać obcokrajowcom – były więc jednakowo nieskazitelne i nie mówiły żadnej prawdy o otaczającym nas świecie.
Wycieczki w góry, do muzeum, do gospodarstwa sadowniczego czy do metra – wszystko odbywało się zgodnie z narzuconym scenariuszem, który zawsze koncentrował się na cudownych osiągnięciach Wielkiego Wodza: Kim Dzong Ila lub Kim Ir Sena.”
Główną cechą, jaką Suki zaobserwowała u swoich studentów było rozdwojenie osobowości. Większość z nich pochodziła z bogatych rodzin, jednak mimo to byli pełni szacunku i uczciwi. Bywali chłopięcy oraz słodcy, natomiast jednocześnie byli zwolennikami Wielkiego Wodza i podczas wejścia w tryb uwielbiania wodza, stawali się jak roboty. Kilka razy dziennie maszerowali równymi rzędami do stołówki, niczym żołnierze. Ich pieśni były bardzo agresywne w stosunku do Stanów Zjednoczonych – śpiewali na przykład o polowaniu na Amerykanów, a jednocześnie ci sami chłopcy cieszyli się jak dzieci na oglądanie Harry’ego Pottera.
Można odnieść wrażenie iż studiowanie, czy też nauczanie na tej uczelni, zaprowadziło autorkę do swoistych koszar. Jest to książka przenosząca nas w świat, który istnieje naprawdę. Polecam ją każdej osobie, która twierdzi że ma ciężko, że w Polsce jest źle. Dla nas takie oddanie się władzy jest zupełnie obce i trudno jest nam wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji, w jakiej znajdują się bohaterowie książki.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
09-09-2018 o godz 20:06 przez: Caroline Livre
INNY ŚWIAT Suki Kim to nauczycielka angielskiego o koreańskim pochodzeniu, która wychowała się w Ameryce. Na wyjazd do Pjongczangu i nauczanie na tamtejszym uniwersytecie zdecydowała się po to, by opowiedzieć światu o trudnym do zrozumienia absurdzie, w jakim przyszło żyć jej rodakom, o specyficznej mentalności i o przerażającym nas braku wolności narzuconym przez reżim. Prosto i na temat, bez zbędnego upiększania i idealizacji. Szczerze. Sam tytuł „Pozdrowienia z Korei” przewijał się mnóstwo razy w moich rozmowach z różnymi ludźmi. I co ciekawe i rzadko spotykane – wszyscy byli zgodni, że po prostu MUSZĘ poznać tą opowieść. I poznałam. Z drobnym opóźnieniem. O sytuacji w Korei Północnej wcześniej wiedziałam tyle, co statystyczny Kowalski. Nie zrozumcie mnie źle – staram się nie być ignorantką i nie przechodzić obojętnie obok cierpień innych narodów, ale nigdy nie interesowałam się bliżej tą kwestią. Nie zdawałam sobie po prostu sprawy z tego, że rzeczywistość w tym kraju przedstawia się AŻ TAK źle. Długo by opowiadać o trudnej do opisania i wyrażenia słowami ułomności ludzi wpojonej im niemal wraz z krwią matki przez reżim, którą świetnie udało się przekazać autorce. To trochę śmieszne i zarazem przerażające zdać sobie sprawę, że w tym kraju nie ma na przykład pojęcia „JA”. Nie ma indywidualności, nie ma niezależności, nie ma jednostki, nikt nie słyszał chyba o niczym takim jak „prywatność”. W zamian za to jesteśmy „MY”. My. Grupa. Naród. Jedność. We wszystkich kwestiach i we wszystkich sprawach. „Nie ma wolności. Bez przerwy nas obserwują. Wiem, że nagrywają wszystko, co mówimy, i mają na nas teczki, i przez cały czas potwornie się czuję. Nie chodzi o to okropne jedzenie ani o materialny brak wszystkiego. Tylko o elementarne człowieczeństwo. Brakuje go tutaj.” Suki Kim mądrze opisuje z perspektywy Amerykanki odizolowany koreański świat, którym rządzą zupełnie inne zasady. Opowiada o zatrważającej propagandzie, o braku kontaktu Koreańczyków ze światem zewnętrznym, o braku telewizji czy braku sieci komputerowej, która nie byłaby kontrolowana przez władze. Obraz przez nią stworzony jest tym pełniejszy i prawdziwszy, bo ukazany przez dziewczynę, która wie na temat Korei o niebo więcej od przeciętnego Amerykanina. Słyszała niejedną historię o podziale kraju w przeszłości, o rodzinach uwięzionych po obu stronach granicy. Niejedną opowieść przekazywaną z pokolenia na pokolenie niczym przestrogę na przyszłość. Jej świadectwo jest prawdziwe, osobiste i niezniekształcone. Poprzetykane bólem, niesamowitym osamotnieniem we własnej ojczyźnie i ogromnym napięciem i strachem. W końcu cokolwiek powiesz, cokolwiek zrobisz, wszystko może być podsłuchane, skontrolowane i oczywiście wykorzystane przeciwko Tobie. „Pozdrowienia z Korei” to dobrze i lekko napisane preludium do tego, jak wygląda rzeczywistość Korei Północnej pod rządami reżimu. Można ją pochłonąć w kilka dni, ale to, o czym opowiada, zostaje na dłużej. Polecam 🙂 www.carolinelivre.pl
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
18-07-2015 o godz 22:48 przez: werka777
Nieraz użalamy się nad zwierzętami w ZOO, które pozamykane w klatkach żyją z dala od wolności, od natury, której tak bardzo potrzebują. Nie zastanawiamy się jednak nad tym, że dokładnie w ten sam sposób funkcjonują ludzie w Korei Północnej, z tą różnicą, że zwierzęta w ogrodach zoologicznych nie giną z głodu. Wielki Przywódca pozbawił obywateli swojego kraju wszystkiego – możliwości swobodnego poruszania się czy też wypowiedzi. Włożył nie tylko w ich usta, ale i głowy – stworzone przez siebie słowa, w których to nieustannie przebija zachwyt nad jego wielkimi czynami i boskością. Czy jednak człowiek, który nie zawaha się zabić za to, że ktoś powiedział coś, co mu się nie spodobało, to osoba zrównoważona? Czyż to, paradoksalnie, zamiast symbolem siły – nie jest oznaką słabości? Czy władca, który kłamie za pomocą mediów na temat wygranych wojen oraz zwycięstw związanych z istotnymi wydarzeniami, to nie cyrkowy klaun? Dla nas, to oczywiste. Dla mieszkańców Korei Północnej – wręcz przeciwnie. Ich przywódca odpowiedzialny jest za „dobro całego kraju”, nawet za to, że w którymś z sadów dobrze obrodziły jabłonki. Czyż to nie powód, by go wychwalać?

Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy na bardzo przypadkowe wyznanie dotyczące tego, że słuchacie rock’n’rolla, wszyscy milkną. Dlaczego? Bo takowy wywodzi się z Ameryki i jakakolwiek wzmianka o nim może zakończyć się dla Was bardzo źle. Chcielibyście tak? Podążając dalej tym samym tropem, czy widzicie coś złego w jeansach? Oczywiście, że nie. W Korei Północnej są jednak zakazane, bo kojarzą się ze Stanami Zjednoczonymi, z którymi rzekomo kraj Kim Dzong Ila wygrał wojnę.
Kraj paradoksów, strachu, dyktatury i głodu – kraj „szczęściarzy”, którzy za samo naderwanie zdjęcia Wielkiego Przywódcy mogą stracić życie. Miejsce, gdzie ludzka niewiedza jest tak ogromna, że aż przerażająca. To właśnie tam pojechała Suki Kim, by pod przykrywką pracy nauczyciela zdobyć wiedzę pilnie strzeżoną przez koreański reżim. Wynosząc bagaż doświadczeń, otwiera go właśnie tutaj, w książce „Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit”.

Ta lektura pokazuje nam to, jak nieświadomi swojego dobrobytu wiele mamy. Niezadowoleni ze zbyt małej ilości pieniędzy, niewłaściwej obsługi w sklepie czy chociażby złej pogody. Spójrzmy na życie tych ludzi, którzy każdego dnia walczą o życie, ciesząc się faktem bycia wśród bliskich, bo nigdy nie wiadomo, kiedy dana rodzina zostanie rozdzielona. To straszne, że w dobie dzisiejszych technologii i cywilizacji wciąż funkcjonuje państwo, które tak brutalnie ciemięży ludzi i pozbawia ich wolności – podstawowego, pilnie strzeżonego u nas prawa.

Książkę polecam tym, którzy zainteresowani tematem pragną wraz z autorką dotrzeć tam, gdzie wstęp mają tylko nieliczni. Zobaczcie jak to jest być kontrolowanym na każdym kroku. Przeżyjcie strach i niedowierzanie, by zdać sobie sprawę z tego, że świat bywa bardzo niesprawiedliwy i nic nie można z tym zrobić.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
05-07-2015 o godz 16:25 przez: kajira
Pierwszym skojarzeniem każdej niemal osoby, która bierze do ręki tę książkę jest „Rok 1984”. Konotacja jak najbardziej słuszna, gdyż Orwell, budując wyimaginowany świat totalnej inwigilacji, czerpał wzorce z istniejących wówczas systemów totalitarnych. Takie systemy zaś, mają tę cechę, że zasady funkcjonowania zawsze pozostają te same.
Książka Suki Kim może przerażać, a nawet – powinna. Podczas lektury, wielokroć można zadawać sobie pytanie: jak to możliwe, że w XXI wieku funkcjonuje takie państwo jak Korea Północna? Najbardziej wartościowe jest przy tym to, iż Autorka w pewien sposób stara się na to pytanie odpowiedź. Mimowolnie, nieco oskarżycielsko, szukając genezy w nie tak wcale dalekiej przeszłości, obarczając winą tych, którzy po II wojnie światowej dopuścili do podziału Korei. Bo przecież Korea jest tylko JEDNA.
Takim stwierdzeniem Kim zaczyna swoją opowieść. Nie dzieli Koreańczyków na „swoich” – Południowych i „obcych” – Północnych. Dla niej jest to jeden naród, sztucznie rozdzielony przez okrutne wojenne zawirowania.
Bardzo wartościową częścią książki są wspomnienia samej Autorki. Kim opowiada o przeżyciach swoich bliskich, którzy, tak jak setki innych rodzin, zostali na zawsze oddzieleni od siebie granicą na 38 równoleżniku. Z nostalgią wspomina Koreę swego dzieciństwa oraz jedną Koreę przed podziałem. W jej opisach niezmiennie widoczna jest nadzieja, że kiedyś nastąpi ponowne złączenie obydwu części rozbitego państwa.
Z myślami o zintegrowanym kraju i wspólnocie dusz pomiędzy dwoma „rodzajami” Koreańczyków, Autorka wyjechała na kilka miesięcy do Korei Północnej jako nauczycielka w elitarnej szkole dla synów pochodzących z najwyższych warstw. Na miejscu czuje się jak w klatce, chciałaby uciec, lecz to fascynacja bierze górę i postanawia zostać na dłużej. Ludzie, z którymi styka się na co dzień są inni, a jednak bardzo bliscy. Kim dostrzega skutki okrutnego systemu indoktrynacji, który wyrył w młodych umysłach przedziwną wizję świata i własnego państwa. Jednocześnie zaś, potrafi wychwycić (,co prawda rzadkie) chwile przebudzenia swoich uczniów, kiedy pozwalają sobie przyznać, iż wiedzą, że z ich krajem nie wszystko jest w porządku, a „gdzieś tam” istnieje prawdziwa wolność.
Książkę Suki Kim warto przeczytać, gdyż porusza tematykę niemal w Polsce nieznaną. Przywódcy Korei Północnej są tematem żartów, a samo państwo traktowane z przymrużeniem oka, niczym karykatura samej siebie.
Ta książka przypomina o tym, że Korea Północna jest państwem jak najbardziej serio. Krajem, który prowadzi zbrodniczą politykę wobec własnych obywateli. Warto przeczytać, warto wiedzieć. I mieć nadzieję, iż kiedyś nastąpi dzień, kiedy Koreańczycy ponownie będą mogli czuć się jak jeden naród, a rozłączone niegdyś rodziny będą mogły rzucić się sobie w ramiona.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
27-06-2015 o godz 21:32 przez: mery12345
Niewielu ludziom "z zewnątrz" dane jest poznać Koreę Północną od środka. Autorce się udało i postanowiła tą wiedzą podzielić się z czytelnikami. Notatki do książki musiała ukrywać na czterech pendrive'ach.

Suki Kim, pochodząca z Korei Południowej (ojczyzny Samsunga, wyemigrowała do Stanów w wieku 13 lat) ukazuje nam świat zupełnie inny od tego, który znamy na co dzień. Bo cóż myśleć o kraju, w którym jeansy są zakazane jako zbyt amerykańskie. Gdzie kawa to waluta, a papierosy z USA są rarytasem?

W książce znajdziemy o wiele więcej takich "smaczków". Jest to zaskakujące również ze względu na fakt, że Kim uczyła dzieci całej śmietanki towarzyskiej Północy. Nie byli to prości ludzie, tylko potomkowie dyplomatów i lekarzy. A mimo to sądzili, że cały świat mówi po koreańsku, a wynalezienie komputera lokowali w roku 1870. Nie mieli też pojęcia, że Michael Jordan zakończył koszykarską karierę.

To spotkanie jest dla nas szokujące. Trudno jednak się dziwić. Skoro sama autorka twierdzi, że jeżeli spotkasz gdzieś w szerokim świecie Koreańczyka, nie ma sensu pytać czy jest z Południa czy Północy... Mieszkaniec Korei Północnej nie mógłby swobodnie podróżować.

Suki Kim z premedytacją, myśląc od początku o książce, decyduje się na swoisty eksperyment. Postanawia rozpocząć pracę jako wykładowca w colleagu dla elitarnej młodzieży Korei Północnej. Jeszcze przed wyjazdem stwierdza, że najpotrzebniejszymi rzeczami będą: lodówka, papier toaletowy i masło. Nie myli się wiele, gdyż nauczyciele mają możliwość robienia zakupów tylko w jednym, średnio zaopatrzonym sklepie. Nie mogą opuszczać kampusu bez zezwolenia, ich Internet jest zablokowany. Słowem - koszary.

Jedną z nielicznych rozrywek pozostaje kanał telewizyjny CNN Asia, który uzyskuje dane o pogodzie w Korei Północnej z czterodniowym opóźnieniem. Cóż więc robić, jeśli w perspektywie ma się kilka miesięcy takiej izolacji? Jeśli do tego wszyscy traktują Cię jak potencjalnego szpiega? Jeśli masz listę tematów, których pod żadnym pozorem nie możesz poruszać ze studentami?

Książka ukazuje niewiarygodny, a zarazem ciekawy świat. Narracja jest prowadzona płynnie, a na każdej niemal stronie znajdujemy jakiś zaskakujący fakt z życia na Północy. Jeśli niewiele wiemy o tym kraju, warto sięgnąć po opowieść Suki Kim, bo będzie ona dla nas nietypową przygodą. Trochę jak przewodnik: połączenie Martyny Wojciechowskiej ze względu na egzotykę i Beara Gryllsa ze względu na ekstremalność. Opowieść o kraju dziwnym, niepokojącym, ale i pięknym, poetyckim. Bo nigdzie indziej na świecie nie tłumaczy się "wywoływania zdjęć" jako "budzenie obrazów".
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
19-09-2015 o godz 14:11 przez: erka
Codzienność ludzi mieszkających w kraju, w którym ziścił się najgorszy Orwellowski koszmar.

Gdy będziesz wychodziła na zajęcia, załóż marynarkę i spódniczkę. Dżinsy są zabronione! Unikaj biżuterii. Nie wolno ci posiadać zagranicznych magazynów ani książek, chyba że wcześniej zostały zaakceptowane. Uważaj na to, co mówisz. Jeśli ktoś zapyta cię o polityczną sprawę, odpowiedz tylko: „Nie wiem” i zakończ szybko rozmowę. Nie porównuj otaczającej rzeczywistości do tej z twojego rodzinnego kraju – może to zostać uznane za krytykę. Podczas wyjazdów zabronione jest rozmawianie i wspólne jedzenie posiłków z miejscowymi.
Mieszkanie w Pjonjgangu jest jak życie w akwarium. Cokolwiek powiesz i cokolwiek zrobisz, zostanie usłyszane i dostrzeżone.
Takie wskazówki otrzymała Suki Kim przed swoim wyjazdem do stolicy Korei Północnej, gdzie uczyła angielskiego dzieci wysoko postawionych dygnitarzy partyjnych. Żyjąc w absurdalnym i przerażającym świecie komunistycznego terroru miała okazję poznać mentalność młodych Koreańczyków i ich sposób rozumienia świata, wykrzywiony przez propagandę państwową. Przekonała się, jak wygląda codzienność ludzi mieszkających w kraju, w którym ziścił się najgorszy Orwellowski koszmar.Tyle dowiadujemy się z okładki.

Wstrząsająca relacja dziennikarki, która pod przykrywką nauczycielki angielskiego przeniknęła do szkoły uczącej koreańskie elity.
Orwellowski koszmar- tak ale spotęgowany tym, że wszystko to dzieje się tu i teraz i na naszych oczach.
Podporządkowanie narodu pod kult jednostki wykracza poza absurd.
Ludzie pracują, odpoczywają, rozmawiają, w każdym momencie życie muszą nawiązać do dżuce, czyli doktryny politycznej sformułowanej przez przywódcę Korei Północnej Kim Ir Sena i wprowadzona w KRLD.
Nie ma ucieczki od codziennego wychwalania Wielkiego Wodza.
Prasa, telewizja, książki, nawet billboardy na ścianach głoszą tylko jedną, chwałę jakiej doświadczyła Korea tym, że Wieczny Sekretarz Partii czuwa nad nimi i wspiera wszelkie zmiany w ich "najpiękniejszym kraju na świecie i kolebce cywilizacji".
Indoktrynacja całkowita, Orwell byłby zachwycony, jego fantazja z Rok 1984 ziściła się, a nawet przewyższyła jego wyobrażenie.

Polecam, czytając należy się zastanowić, czy takie totalitarne państwa w XXI wieku to przeżytek, czy raczej dążenie do całkowitego podporządkowania sobie obywateli.
Dziękuję Wydawnictwu Znak LiteraNova za udostępnienie mi tej pozycji.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
30-06-2015 o godz 22:14 przez: anula
Suki Kim, amerykanka południowokoreańskiego pochodzenia, podszywając się pod nauczycielkę języka angielskiego północnokoreańskich studentów, miała wyjątkową okazję doświadczyć jak wygląda życie w tym hermetycznie zamkniętym kraju.

Życie na kampusie studenckim przypominało życie w więzieniu, zarówno z perspektywy nauczycieli czy też studentów. Kampus był pilnie strzeżony przez całą dobę. Nikt nie miał prawa wchodzić czy wychodzić samodzielnie z kampusu. Nie można było posiadać telefonu, otrzymywać żadnych listów. Kontakt z rodziną był praktycznie zerowy. Nawet wakacje studenci mieli zorganizowane tak by nie mogli jechać do rodzin. Wolny czas był wypełniony dodatkowymi pracami w imię miłości do kraju, w tym pracą na budowach.
Studenci Pjongjańskiego Uniwersytetu Naukowo-Technicznego nie mieli dostępu do internetu, czy też w ogóle podstawowej wiedzy o świecie. Nawet nie mieli pojęcia gdzie leży wieża Eiffla. Wiedzę czerpali z książek czy telewizji, gdzie jedynym tematem był Wielki Przywódca.
Studenci żyli w atmosferze wojskowej,ciągle podsycanej gotowości do wojny z wrogiem kraju, czyli w zasadzie wszystkim co było poza Koreą Północną. I w takiej atmosferze wzrastali młodzi ludzie, przyszłość Korei Północnej.
Studenci nie używali określeń „ja” tylko „ my ”. Żadnego konstruktywnego myślenia, żadnej własnej inicjatywy, tylko ślepa miłość do kraju i Wielkiego Przywódcy.

Życie w kampusie pokazuje jak wygląda życie w całej Korei. Ciągła aura kontroli, podsłuchu i możliwości bycia obserwowanym. W XXI wieku aż ciężko uwierzyć w tak daleką formę stłumienia wszelkiej wolności czy swobody.

Suki Kim pisze też dużo o losach swojej rodziny, rozbitej między rozwiniętą Koreę Południową, a całkowicie odizolowaną od reszty świata Koreę Północną. Pisarka wielokrotnie podkreśla straszliwy w skutkach podział półwyspu koreańskiego na Koreę Północną i Południową. Na pewno miłośnicy historii znajdą w książce wiele cennych informacji na temat tamtej części świata.

Książkę bezdyskusyjnie warto przeczytać. Warto dowiedzieć się jak wygląda bezduszne rządzenie Korei Północną społeczeństwem, które jest pozbawione całkowicie możliwości samodzielnego myślenia czy istnienia.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
23-06-2015 o godz 15:00 przez: Agnieszka Raszewska
Ksiązka Suki Kim to relacja jej pobytu na "chrześcijanskim uniwersytecie" w Północnej Korei. Jej zadaniem była nauka angielskiego chłopaków o wyższym statucie społecznym. I nawet dla niej, której nie była to pierwsza wizyta w tym kraju, czasemtego wszystkiego było za dużo. Notoryczna kontrola, sprawia że człowiek czuje sie zmęczony. Ciągłe życie w napięciu czy nie powiedziało się za dużo, bo w Korei trzeba uważać. Na wszystko. Władza bardzo się stara, by każdy cudzoziemiec zobaczył tylko to co dla nich wyreżyserują, jak chociażby wyjazd do kościoła chrześcijańskiego, gdzie każdy perfekcyjnie odgrywał swoje role. Wszędobylskie porterty Wielkich Przywódców, a także niezwykłe przekonanie tych młodych elit o swojej wielkości i wyjątkowości często sprawia, że Suki ma dość. Ona miała misje, napisania relacji o tym kraju, gdzie ludzie wierzą że koreańczycy pierwi staneli na księzycu, gdzie nie można ot tak zadzwonić do rodziny. Przebywanie z studentami sprawiło, że poczuła do nich sympatię, ale notoryczne kłamstwa, które przychodziły im z taką łatwością czasem wystawiały jej uczucia na próbę.
Po przeczytaniu tej książki, przyznam się byłam przerażona tym jak mozna wyprać ludziom mózg, jak mozna nimi łatwo manipulować. Autorka stara się na chłodno pokazać jak wygląda kraj, choć ma świadomość że jest to tyle na ile jej pozwala sytuacja. Jestem pod wrażeniem odwagi Suki Kim, bo myśle że każdy kto choć trochę posmakował demokracji zwyczajnie by zwariował w takim kraju. Może autorkę trzymała myśl, że kiedyś stamtąd wyjedzie ( choć i to pewniakiem nie było)? Można sobie tylko wybrażać takie życie, gdzie jesteś albo żołnierzem albo niewolnikiem, gdzie nie ma internetu, gdzie nie możesz sobie wyjechać swobodnie z kraju. To jest przykre, że w tych czasach istnieja jeszcze takie kraje, gdzie słowo wolność i sowoboda nie istnieje. Tym bardziej potrzeba takich książek, potrzeba pochylić się nad nią i docenić fakt, że można bez oporów krytykować władze.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
06-07-2015 o godz 20:41 przez: sister000
Wyobraź sobie świat, w którym studenci informatyki nie znają internetu. Wyobraź sobie, że nie możesz spędzić samotnie nawet minuty – zawsze jesteś obserwowany przez innych towarzyszy i podsłuchiwany. Wyobraź sobie kraj, w którym decyzją jednego człowieka ludzie są rozstrzeliwani za „brzydki” projekt hali lotniska, gdzie na rok zamykane są wszystkie uczelnie a studenci kierowani do prac przy budowie monumentów władzy. Kraj w którym nic nie możesz, a co więcej masz nawet nie podejrzewać, że mógłbyś coś móc. W końcu kraj, w który jedynym pragnieniem wielu jest nie narazić się władzy i mieć co włożyć do garnka…
Wydawałoby się, że żaden kraj nie może istnieć w takiej izolacji od świata, że społeczeństwo odcięte od myśli technicznej i możliwości wymiany handlowo-ekonomicznej musi upaść lub po prostu zbuntować się. Jak więc to możliwe, że 25 milionów mieszkańców Korei Północnej wciąż wierzy, że ich przywódcy – Kim Ir Sen, Kim Dzong Il i ich następca – Kim Dzong Un to ich wybawiciele? Wniosek z książki Kim Suki jest jeden – to strach i ciągłe poczucie bycia obserwowanym sprawia, że porzuca się wszelkie myślenie o zmianach, człowiek bowiem zbyt jest pochłonięty walką o przetrwanie i pilnowaniem każdego słowa, każdego gestu, każdego swojego czynu. Tak właśnie umiera w ludziach pragnienie zmian. Inny powód to ciągłą indoktrynacja i fałszowanie faktów - w tym kraju jest tak szeroko rozwinięte, że chociaż zmiana władzy i objęcie rządów przez Kim Dzong Una daje nadzieje na większe otwarcie Korei Północnej na świat – Korea na ten świat przygotowana nie jest. Czy Koreańczycy są bowiem gotowi na wszystko co ten świat oferuje i co ze sobą niesie? I czy Koreańczycy uwierzą, że ten nasz, prawie wolny świat jest prawdziwy? Dyskusyjne. Ja w każdym razie trzymam kciuki za powolne ale stabilne otwieranie się Korei Północnej na zewnętrzny świat i zmianę standardu życia jej mieszkańców :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
29-02-2016 o godz 11:56 przez: bulebulerka
W czasach kiedy wszystko jest dostępne, a ludzie są wolni i mają możliwość decydowania o własnym życiu książki takie jak "Pozdrowienia z Korei" szokują podwójnie. Suki Kim spędziła dwa akademickie semestry jako nauczycielka języka angielskiego w Pjongjangu, w Korei Północnej. Książka jest świadectwem tego co autorka przeżyła i co widziała podczas tych kilku miesięcy, kiedy była odcięta od Świata w uczelnianych murach.

Jeśli myśleliście, że "Rok 1984" Orwell'a to bajka to koniecznie musicie przeczytać "Pozdrowienia z Korei", które do złudzenia przypominają życie pod okiem Wielkiego Brata. W Pjongjangu życie toczy się zupełnie innym rytmem. Zagłębiając się w historię, której narratorem jest, Suki Kim odnosimy wrażenie, że życie studentów tej jednej uczelni toczy się na zupełnie innej planecie. Są jak ryby w akwarium - ciągle na widoku. Każdy ich ruch jest obserwowany i wnikliwie analizowany. Nie ma mowy o wolnej woli ani o własnym zdaniu. Tego typu wyrażenia nie istnieją w tym studenckim słowniku.

Aż ciężko uwierzyć w to jak łatwo można manipulować ludźmi. Niesamowite jest to jak wielokrotnie powtarzane kłamstwo może w błyskawiczny sposób się rozprzestrzeniać i jak łatwo jest w nie w końcu uwierzyć. Dla milionów ludzi prawda jest jedna, a jakiekolwiek podjęcie dyskusji jest jak napotkanie ściany, której nie sposób przeskoczyć czy obejść. Pozbawienie człowieka dostępu do podstawowych informacji sprawia, że odziera się go z człowieczeństwa - to już nie człowiek, a robot-żołnierz wykonujący rozkazy. To smutne, iż niedaleko nas nadal żyją ludzie, których życie pozbawione jest kolorów.

Historia Suki Kim i jej studentów przeraża, a jednocześnie sprawia, że czujemy się jak wybrańcy i doceniamy każdą chwilę, bo życie jest piękne i każdy z nas powinien mieć możliwość doświadczania tego szczęścia.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
28-07-2015 o godz 00:58 przez: Urszula Zając-Pałdyna
"Pozdrowienia z Korei" to niesamowita opowieść zabierająca czytelnika w zupełnie inny świat niż ten do, którego przywykł jako zwykły Europejczyk czy Amerykanin. Autorka dzieli się swoimi doświadczeniami z pobytu w Korei Północnej - dzięki czemu czytelnik może poznać prawdziwą Koreę, nie tę, którą widzimy w telewizji. Suki Kim zostaje przyjęta w Korei pod przykrywką misjonarki oraz nauczycielki języka angielskiego na jedynym działającym uniwersytecie i opisuje codzienne życie najbardziej elitarnej grupy studentów. Studentów, którzy nie mają pojęcia o świecie, ponieważ dyktatura nie pozwoliła im na zdobywanie podstawowej wiedzy.

Najbardziej porażające w książce jest to, że autorka opisuje zwykłe życie, codzienne czynności i zwyczaje, które tak bardzo różnią się od naszych. Z lektury dowiadujemy się, że reżim ogarnął całą Koreę Pónocną, wpłynął na to w jaki sposób ludzie się zachowują, co robią, jaki zawód wykonują, gdzie uczą się, pracują, a nawet w jaki sposób myślą.

Korea Pónocna to kraj, w którym odgórnie decyduje się o tym kto z kim będzie się przyjaźnił, jakich piosenek będzie słuchał, co będzie oglądał w telewizji, jak będzie spedzał wolny czas.. Trudno opisać w kilku zdaniach jak wielką krzywdę wyrządzano i nadal wyrządza się Koreańczykom, czyniąc z nich inwalidów życiowych. Autorka przybliża nas do tego świata pełnego abstrakcyjnych zakazów oraz wzajemnie wykluczających się zasad.

Ten wstrząsający obraz skłania czytelnika do myślenia i nie pozwala zapomnieć o lekturze długo po jej przeczytaniu.

Gorąco polecam!
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
19-12-2015 o godz 13:03 przez: copikko
Korea Północna to kraj, który dobrze znamy z michałków w telewizyjnym "Teleexpressie" - wszyscy śmiejemy się z newsów o wygranej Korei w Mundialu czy sukcesach koreańskich filmów. Przerażają i trochę informacje o broni atomowej i przyjaźni z Rosją, ale co może nam zaszkodzić takie małe państewko.
Suki Kim przybliża dramat, którego aktorami są podzieleni na dwa wrogie sobie państwa Koreańczycy. "Pozdrowienia z Korei" to pamiętnik z pobytu autorki na północnokoreańskim uniwersytecie gdzie uczyła języka angielskiego. Patrzy ona na kraj oczami Amerykanki i Koreanki (jej rodzina pochodzi z Korei), które widzą tylko tyle, na ile pozwalają przydzieleni Suki opiekunowie. Zasady funkcjonowania społeczeństwa koreańskiego są zbliżone do innych znanych nam reżimów. Fascynujący w tym świecie jest sposób w jaki propaganda kreuje świat. Istnieje tylko jedna prawda, i to taka jaką pokazuje państwo. Z tym, że budowana jest na kłamstwie, tak sprawnie, że nawet studenci, których uczy Suki nie maja żadnych barier, żeby kreować własne wspomnienia. Korea jest jak wytwór magika, z tym że co dziwne jest to trwała iluzja. Kim Dzong Ilowi udało się zbudować utopijne państwo, które trwa w najlepsze od 60 lat i nieliczni mają do niego wstęp, a nikt nie może mu się sprzeciwić.
Każdy kto chce się dowiedzieć ile prezentów ma w swoim muzeum Kim Dzong Il, kto tak naprawdę pierwszy wylądował na księżycu, i dlaczego wszyscy w Phon Jeng świetnie jeżdżą na nartach, chociaż nikt nie wie co to znaczy - powinien sięgnąć po tę książkę.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
5/5
25-06-2015 o godz 18:39 przez: Anulka22
Niesamowita książka przenosząca nas w prawdziwy świat który jednak istnieje naprawdę. Nie jest Łatwa do przeczytania jednak polecam ją każdemu kto choć raz stwierdził że życie w Polsce jest ciężkie. Wstrząsające i trudne do opisania relacje łączące obywateli ze swoim przywódcą. Dla nas Europejczyków taki standard życia i takie oddanie władzy jest zupełnie obce. Trudno wyobrazić sobie nas samych w sytuacji jakiej znajduje się większość Koreańczyków z Korei północnej. Choć po przeczytaniu książki część sytuacji może wydać się znajoma osobom z wcześniejszego pokolenia, pamiętającego jeszcze PRL. A im częściej rozmawiam z takimi osobami tym wyraźniej widzę, że gdyby nie nasz upór narodowy u nas mogło by być podobnie. Autorka w bardzo prosty i przystępny sposób opisuje swoje relacje z uczniami podkreślając jednocześnie aspekty które są kontrolowane przez państwo. Dla nas jest to nie wyobrażalne jednak dla nich są to zupełnie zwyczajne sprawy. Dla nich naturalny jest fakt iż to ekipa rządząca wyznacza im szkołę, prace a nawet zajęcia dodatkowe. Wyjątkowo trudne do zrozumienia jest to dla Suki Kim która sama z pochodzenia jest Koreanką. Chciałaby pokazać światu jak wygląda życie za „żelazną kurtyną” . Pokazać że to co mówi i pisze się o Korei północnej nie jest wcale prawda a jedynie starannie wybranymi elementami które zostały obrobione i przedstawione w taki sposób aby Korea północna uchodziła za niezwyciężone Imperium z cudownym wodzem na czele.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
17-02-2016 o godz 23:56 przez: anonymous
Przewracając kolejne strony„Pozdrowień z Korei” Suki Kim będziesz zaskoczony. Mile zaskoczony. To tak jakbyś wreszcie mógł sam spojrzeć na zamknięty hermetyczny świat ostatniego komunistycznego mocarstwa jak przez dziurkę od klucza. Poznasz ten kraj i panujące w nim orwellowskie zasady z własnej perspektywy, a nie z suchych prasowych relacji czy opowieści z trzeciej ręki. Literatura faktu, wspomnienia, a może nawet trochę powieść. Wspomnienia o kraju, w którym się urodziła nie dawały autorce spokoju. Stąd jej podróż do Korei, choć podróż tę musiała odbyć pod inną tożsamością. Interesujące są wplecione fragmenty o historii państwa koreańskiego, o losach rodzin, które podział Korei rozdzielił na zawsze. Większość rodzin miała już nigdy się nie spotkać, bliscy sobie ludzie po latach umierali samotnie i w cierpieniu, nie mając u boku swoich najbliższych. Są to sprawy, które dla nas myślących po europejsku, są nadal trudne do zrozumienia. Sądzę, że "Pozdrowienia z Korei" w zamyśle autorki mają pomóc spojrzeć na mieszkańców Korei jak na osoby, z którymi można się utożsamić, których można zrozumieć, ktorymi można się zainteresować. Suki Kim często podkreśla, że nie można czekać na pozwolenie Korei Północnej, żeby opowiedzieć o Korei Północnej prawdę według Korei Północnej. I ta książka jest właśnie po to, aby przerwać to niekończące się oczekiwanie i ciszę.

Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
04-07-2015 o godz 12:35 przez: Łukasz
Korea Północna to kraj, który odciął się od reszty świata. Opuszczenie kraju jest praktycznie niemożliwe. Każde najmniejsze przewinienie jest surowo karane, obywatele są pod wieczną kontrolą. W tym kraju nie liczy się zdanie ludzi. Wszystko „kręci się” przywódcy Kim Dzong Ila, który traktowany jest jak bóg
Książka Suki Kim pt. „Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit” opowiada o losach autorki, która w 2011 r. pojechała do Korei Północnej, aby uczyć studentów języka angielskiego. Autorka porusza tematy tabu. Każdego dnia jest coraz bardziej zszokowana, a zarazem zaintrygowana obyczajami mieszkańców. Ludzie żyją w izolacji, nie mają pojęcia co dzieje się poza ich krajem. Dostęp do Internetu mają tylko nieliczni. Ludzie wierzą we wszystko co powie im ich wódz. Każdy kto stawia opór, nie zgadza się z przywódcą od razu jest tracony. Ten kraj jest bezlitosny i ta książka idealnie to pokazuje. Życie w Korei Północnej jest niewyobrażalnym koszmarem. Sama autorka miała już nie jeden raz dość takiego życia, tęskniła za swoim domem.
Reportaż napisany jest łatwym, przyjemnym językiem. Ciężko oderwać się od tej lektury. Z każdym rozdziałem czujemy się jakbyśmy byli coraz bliżej tego wszystkiego. Książka Suki Kim jest obowiązkową książką dla każdego, kto jest zainteresowany tematem Korei Północnej.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
4/5
03-07-2015 o godz 13:04 przez: Marta Adamska
Nie jestem wyjątkiem, który chłonie wszystko co jest związane z Koreą Północną, w końcu jest to najbardziej tajemnicze miejsce na Ziemi. Kiedy ukazała się książka Suki Kim nie zastanawiałam się długo. Spodziewałam się relacji z pierwszej ręki, od osoby, która przebywała w tym środowisku, widziała jak to wygląda naprawdę [ chociaż w 100% nigdy nie będzie to możliwe],próbowała dotrzeć do tych osób, do tego co faktycznie myślą, czują, jak postrzegają świat i myślę, że tej autorce w jakimś ułamku się to udało. Zaczynając czytać drażniło mnie ile osobistych przeżyć nie związanych stricte z Koreą Północna przetacza autorka, jednak im dalej szłam tym bardziej docierało do mnie jak bardzo emocjonalnie i osobiście podchodzi do tematu. Sprawa Korei dotyczy bezpośrednią jej samej, jej rodzina również ucierpiała przez wojnę i podział kraju. Uważam, że daje jej to ogromną przewagę na tle innych książek na ten temat ,których i tak jest nie wiele. Suki Kim jest wstanie bardziej zrozumieć strukturę tego państwa i jeszcze bardziej przybliżyć go nam – czytelnikom. Podsumowując lektura obowiązkowa dla każdego kto nie chce czytać kolejnej książki o Wielkim Wodzu, zakładach pracy i paradach a chciałby faktycznie poznać chociaż w jakimś stopniu ludzi, którzy tam żyją.
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
1/5
09-07-2015 o godz 12:03 przez: lenka_mr
Książka jest świetna. Bardzo dobrze się czyta – nie jest typowym reportażem, a raczej dziennikiem/pamiętnikiem, ale w tym przypadku, przynajmniej w moim odczuciu, jest to jest jej zdecydowaną zaletą. Spodziewałam się bardzo suchej opowieści pasującej do mojego obrazu Korei Płn. – kraju, w którym panuje zupełne „odczłowieczenie”, nie ma miejsca na emocje, prawdziwe relacje międzyludzkie itd. Tymczasem książka Suki Kim to nie tylko pokazanie totalitarnego kraju i jego realiów ale też pełna ciepła opowieść o ludziach i właśnie ich emocjach, odczuciach i relacjach. Oczywiście osadzonych w totalitarnym systemie i skrępowanych przez ten system. Książka jest naprawdę ciekawa, czyta się ja z dużym zainteresowaniem „co będzie w kolejnym rozdziale”. Momentami też wzrusza. Bardzo dużym plusem jest to, że autorka jest z pochodzenia Koreanką, dzięki czemu może powiedzieć też dużo o kulturze, historii (obu) Korei, ale też o odbiorze przez Koreańczyków podziału Korei na Płn. i Płd., historii rozdzielonych rodzin itp. Jedynym drobiazgiem, do którego można się przyczepić to błąd w tłumaczeniu – szkoła, w której uczyła autorka została założona przez chrześcijan z denominacji ewangelicznych (ewangelikalnych) a nie ewangelickich. Poza tym książkę polecam! :)
Czy ta recenzja była przydatna? 0 0
Więcej recenzji