Xbox One X (czyli w skrócie po prostu "XBOX" - historia zatacza koło) jest najdroższą stacjonarną konsolą, ale rzeczywiście jest przy tym najmocniejszym tego typu urządzeniem. Od razu wiadomo więc, za co dopłacasz. Za płynną rozgrywkę w rozdzielczości 4K (czyli czterokrotnie większą, niż standardowe Full HD - jeśli tylko posiadasz odpowiedni ekran, bez problemu zauważasz różnicę), obsługę standardu HDR (High Dynamic Range - zwiększona zostaje rozpiętość tonalna obrazu, dzięki czemu fragmenty prześwietlone tak nie rażą, niedoświetlone wypełniają się szczegółami, a cały obraz wygląda na żywszy) i możliwości obliczeniowe porównywalne z komputerem wyposażonym w kartę klasy GTX 1080. Co ciekawe – użytkownik może wybrać, czy bardziej zależy mu na płynności rozgrywki (ach, te mityczne 60 klatek na sekundę!) czy jakości wyświetlanej grafiki.

                

Microsoft wprowadził też nowy bajer - usługę Xbox Play Anywhere, która w swoim założeniu daje graczowi totalną wolność. Może bowiem grać w konsolowe produkcje również na pececie z zainstalowanym systemem Windows 10. Super! Ale jednocześnie jest to słabość Xboksa, który de facto staje się „telewizorowym” komputerem, ale z mniejszą ilością funkcji. Sony, mimo słabszego sprzętu, pochwalić się może niesamowitą biblioteką tytułów niedostępnych nigdzie indziej, podczas gdy wszystkie sztandarowe tytuły na "iksa" - Forza Motorsport 6, Gears of War 4 czy ciekawa zręcznościówka Recore, są tak naprawdę grami multiplatformowymi. Jakkolwiek byśmy się nie gimnastykowali, w The Last of Us na pececie nie jest łatwo dostępne (usługa PlayStation Now nie ma wielkiego grona fanów w Polsce, poza tym dotyczy tylko PS3, wymaga oryginalnego kontrolera, a obraz gry jest strumieniowany z odległego serwera). Patrząc pod kątem tzw. ekskluzywności, Sony ma tu zdecydowaną przewagę.

                

Ale jeśli ktoś ma ochotę po prostu grać w najnowsze tytuły na ogromnym telewizorze, mieć pewność że wszystko będzie działać bez zarzutu, to Xbox One X jest warty uwagi. Szczególnie, że stacjonarny komputer o podobnej mocy z masą dodatkowych bajerów może być nawet dwukrotnie droższy. To jak, wiecie już o co poprosicie Mikołaja?